sobota, 4 grudnia 2021

Na chwilę Wszechświecie


Ten mem zawsze mnie mnie bawi, choć prawdziwy jest do bólu :)

Na chwilę wyjeżdżam Wszechświecie.
Dokładniej na 10 dni.

Muszę zrobić coś, czego bałam się kilka lat temu i nie zrobiłam. Ale ponieważ kręgosłup bardzo dokucza, osiągnęłam już odpowiedni poziom desperacji i to znów się pojawiło w mojej przestrzeni, skorzystam.

Konkretnie chodzi o zabiegi metodą doktora Palucha. 

Mam niedaleko, hotel wynajęty, pieniądze spadły z nieba jak powiedział Mąż, więc choć boję się, to jadę na 10 dni. Pierwsza kuracja. 
Bój się i rób! Moje motto od dłuższego czasu.

Aczkolwiek ciekawość już się pojawiła, więc myślę, że będzie więcej kręgosłupowych opowieści, może nawet wesołych?
Ponieważ przez 10 dni zakazane jest siedzenie i pochylanie się, co jest wyzwaniem nie lada, więc uprzedzam, że troszku zniknę, ale czytać będę. Na leżąco się da, pisać się nie da :)

Zostawię cię Wszechświecie z moją starą opowieścią z 17 marca 2018 roku. Zapomniałam o niej, ale ktoś, kto podczytywał moje stare posty sprawił, że pojawiła się w statystyce. 
Uśmiałam się czytając, bo nihil novi na tym świecie :)

Helou Wszechświecie....jak wiesz, zima znów uderzyła. Jest biało. Jest mróz. Jest niebieskie niebo i słońce. I jest sezon grypowy.

Mnóstwo ludzi choruje w tym roku (2018 marzec, przypominam). Jakoś tak chyba więcej niż w poprzednich latach...U mnie zachorował syn i mąż, dziewczyna syna, sprzątaczka w pracy i cała masa czytelników. W domku cierpiący faceci trochę mi dokuczyli. Może to i stereotyp, ale faktycznie mężczyźni w chorobie są jęczący bardziej. Ale o tym później...
Czytelnicy przychodzą skuleni i szarzy. Biblioteka jest na trasie: lekarz, apteka, biblioteka, sklep, dom i łóżko. Podstawowe potrzeby człowieka. Ostatnio duże wzięcie czytadeł polskich, grypa wpływa na dobór literatury. W oddziale dla dzieci, na który mam nasłuch, ciągle słyszę kaszle, mokre i suche, czasem mocno krtaniowe.
Ale koleżanka- współpracowniczka trzyma się dzielnie. Zdrowa.

A ja postanowiłam być zdrowa również. Jakoś tak wygenerowało mi się w środku przekonanie, że nie zachoruję. I nie.
Choć ataki bywają. Wczoraj przyszła mama z synem, oboje bardzo zakręceni w szaliki i kaszlący. Oboje bardzo zadowoleni z choroby. Zdziwiłeś się Wszechświecie? Pewnie nie, bo ty już wszystko widziałeś. A  ja bardzo się zdziwiłam, co ja widzę? I czy ja widzę to co widzę? I czemu oni tak nachylają się nad biurkiem? I kaszlą do mnie?

Moja wewnętrzna ochronna siatka lekko popuściła : no jak nic mi tu wirusów nanieśli i jednak będę chora- zajęczała w mnie Nadwątlona Pewność Siebie.Taki zmasowany atak na mnie!
Chwilę to trwało, czułam jak w środku wirus zaczyna przez błonę nosa świdrować do środka moich końcówek nerwowych...puk, puk....nadchodzę!

Zapaliłam kadzidełko, okadziłam bibliotekę palo santo, nie żeby jakoś bardzo wierząc. Uznałam, że skoro w KK ciągle kadzą, to jednak musi w tym coś być. To ja też użyję dla dobrej sprawy, usiadłam i wzięłam kilka oddechów....pachnących...i olśniło!

Kobieto małej wiary. Nie na darmo Mąż czasem się z ciebie podśmiewa: teorii dużo, a praktyka kuleje. Tosz ja znam takie zachowania, tosz one takie znajome. Tosz przerabiałaś to tysiące razy sama. Tosz lustrzany świat do ciebie znów zajrzał.
Lustra, lustra...wszędzie lustra.

Grypa daje prawo...
Daje prawo do bycia biednym, gdy sobie na to nie pozwalasz, daje prawo do bycia słabym. Usprawiedliwia wszystkie nasze potrzeby, które na co dzień chowamy, bo się ich wstydzimy. Potrzebę bycia zauważonym, potrzebę bycia zaopiekowanym, utulonym, potrzebę kontroli, potrzebę uwolnienia złości i agresji, uwolnienia smutku i żalu, uruchamia to wszystko. Wirus szalejąc po naszym ciele, pomaga nam ruszyć te wszystkie, obolałe, skamieniałe miejsca, w których zamykamy nasze niechciane emocje i aspekty.
I one wychodzą. I je widać.

 I ta mama z synem, kaszlący z jakąś niezdrową satysfakcją, jakoś tak teatralnie przerysowaną postawą chorych ludzi, domagali się mojej uwagi: zobacz nas, mamy prawo być zobaczeni, bo jesteśmy chorzy i biedni...
Co widziałam? Brak miłości w różnych wydaniach. I poczułam współczucie. Bo widziałam siebie, ciągle chorą na zapalenie zatok, zapalenie uszu, zapalenie pęcherza...i tak w kółko.

I ZOBACZYŁAM ich oboje. I byli mną też.

I ja byłam nimi. Wszyscy jesteśmy połączeni.

Czasem zrozumienie tego prostego faktu jest trudne, choć ma się to w lustrze naprzeciw siebie i czasem coś kaszle do ciebie nawet...

Miłego dnia Wszechświecie, Twoja zdrowa, okadzona Prowincjonalna Bibliotekarka

Papa :)