piątek, 17 kwietnia 2020

Między nami Wampirami, Wszechświecie.


Wczoraj był trudny dzień...
I mąż, i ja, i syn wnerwiliśmy się. Każde z nas miało swoje powody, ale generalnie wnerwiliśmy się głupotą ludzką w naszych instytucjach pracy.
To jednak naprawdę ciężki warsztat rozwojowy ta cała panikodemia.
Mam takie lusterko z Ikea, z jednej strony normalne, a z drugiej powiększa. Nie korzystam z tej drugiej strony. Każdą zmarszczkę widać, każde przebarwienie na twarzy. Nie umiem takiego wielkiego oka malować.
Kolega Wirus, jak mówi Andrzej Krystaszek z Tresury Matriksa, to takie ogromne lustro powiększające dla nas wszystkich. Można się obejrzeć po kawałku, dokładnie.
Ale podejrzewam, że większość ludzi teraz założyła maseczki na oczy również. Nie dość, że nie oddychają, to w dodatku oślepli.
Ale od początku...

Bardzo fajny serial oglądam: Co robimy w ukryciu na HBO.
Kilka lat temu obejrzałam film, który był inspiracją serialu i po prostu uważam, że jest to komedia wszech czasów. Wiadomo, są gusta różne. Ja uwielbiam absurdalny, czarny humor. Jakaś taka jestem ogólnie absurdalna i bardzo rezonuje ze mną taki przekaz, sarkastyczny, podprawiony czarnym humorem, ale jednak bardzo rzekłabym: człowieczy, naturalny, bez ozdobników. Wampiry są egotyczne, narcystyczne, kompletnie oderwane od rzeczywistości. Cudownie, odświeżająco naturalne.

W ostatnim odcinku sezonu taka sytuacja była.
Guillermo, sługus Nandora the Rellentles, po kryjomu zrobił swemu panu testy DNA. Wyszło, że Nandor, który urodził się w wieku XIII, miał wielu, wielu potomków, ale obecnie ma tylko jedną żyjącą krewną. Krewna owa ma 93 lata i całkowitym zbiegiem okoliczności mieszka niedaleko, Na Manhattanie. Nandor się rozkleił z radości i dumy, postanowił natychmiast swą praprapra...wnuczkę odwiedzić. Oczywiście w nocy, z prezentem. Pisałam, że wampiry są niedojrzałe emocjonalnie?


Razem z Guillermo udał się pod dom wnuczki. Okazało się, że mieszka ona na trzecim pietrze w bloku. Nandor więc podleciał do okna, jak to wampir, zajrzał do środka i zobaczył praprapra...wnuczkę śpiącą w swoim łóżku. Rozkleił się jeszcze bardziej: jaka śliczna kruszynka ;)
Guillermo, znający swego pana, od razu zawołał zduszonym szeptem:
- Panie, nie pukaj...
Nandor rozrzewniony, z pluszowym misiem w ręce, bardzo chciał go wręczyć.
Guillermo znów:
- Panie nie pukaj, nie pukaj...
Cóż, Nador zapukał.
Stoją na dachu budynku i patrzą jak pogotowie zabiera zwłoki praprapra...wnuczki, która zeszła na zawał. I Nandor pyta:
- Guillermo, co ja czuję, kiedy czuję to, co czuję?
A na to sługus:
- To smutek panie...
Nandor chwilę myśli:
- Błe..nie chcę tego czuć. To wszystko twoja wina Guillermo, podżegałeś mnie!


Prawda, że bardzo prawdziwe? I takie ludzkie. I takie w powiększeniu. Soczewka.
To wszystko co teraz się przetacza przez świat, to wynik naszej niedojrzałości emocjonalnej jednak.

Wirus jak wirus, przyszedł, pójdzie. Wróci, znów pójdzie. Tak jak cała rzesza innych wirusów, bakterii, pierwotniaków, grzybów, insektów itp.

Ale to, co my wyprawiamy w związku z nim, to już inna para kaloszy. Całe to szukanie winnych, złość, agresja, donosicielstwo, kompletna dehumanizacja na wszelkich płaszczyznach życia rodzinnego, społecznego, politycznego...

To wszystko twoja wina Kolego Wirusie, podżegałeś nas ty Podżegaczu!


PS. Ostatnia kropla, która przelała dzban to zalecenia Biblioteki Narodowej. Jak otworzymy biblioteki, to mamy książki zwracane kwarantannować dwa tygodnie. Tak jak ludzi. Ktoś się głowami pozamieniał...jak mówią moi nieokrzesani strażacy.

PS2. W celu ratowania zdrowia psychicznego pozwalam sobie udać się na wewnętrzną emigrację.
                                  A potem kupię ozoniarkę do biblioteki, bęcwały!

PS3. Wszystkie użyte zdjęcia są kadrami z serialu: Co robimy w ukryciu, który szczerze polecam wszystkim przebywającym tak jak ja, na emigracji wewnętrznej, która potrwa tyle ile potrwa.



Pozdrawiam Wszechświecie, żywa, oddychająca i wcale nie zen, Prowincjonalna Bibliotekarka.

42 komentarze:

  1. To jak z alkoholem, jest dla wszystkich, ale nie wszyscy powinni pić...
    Ciekawe jak będzie ze zwrotem podręczników w szkołach, to temat dopiero!
    Staram się o tym nie myśleć, żeby nie zwariować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, ozonator drogi nie jest. Można nabyć i po prostu wyozonować książki. Działa to na wszystko, na wirusy wszelkie też. Potwierdzone przez sanepidy itp. Więc ja wszelkie zwroty zbiorę, przed końcem dnia wyozonuję i następnego dnia, już zdezynfekowane, dam ludziom. I tak, aż się sen wariata zakończy. Skorzystaj z pomysłu ;)

      Usuń
    2. Sprawdziłam ceny, taki do biblioteki to cena ok.2000zł, ja nawet o drabinkę nie mogę się doprosić!

      Usuń
    3. Jotko, wystarczy taki jak do domu. Na mały pokój. Bierzesz dwa, trzy regały, wstawiasz do jakiegoś pokoju, zapełniasz książkami. Wstawiasz ozonator, włączasz i wychodzisz szybciutko zamykając drzwi. Potem wchodzisz, wietrzysz i gotowe. Nie musisz mieć specjalistycznego. A to 200-300 zł. Jak masz dużo książek, to po prostu trochę się nabiegasz i naustawiasz. I tyle.

      Usuń
    4. Dodam jeszcze, że mój mąż powiedział, że karetki są ozonowane najtańszymi, takimi do 200 zł. Wie, bo strażak i ma ratowników medycznych na służbie. Potrzebujesz tylko pokoju zamykanego.

      Usuń
    5. i można tak domowo również? maseczki koszyk na zakupy siatki ciuchy? też to odkazi?

      Usuń
    6. Absolutnie wszystko. Klimatyzację w samochodzie też i cały samochód ;) Tylko kwiatki i inne żywe istoty należy usunąć z pomieszczeń. A potem porządnie przewietrzyć. Odzyskałaś władzę w komentarzach?

      Usuń
    7. TAK, że aż radości sobie krzyknę: TAK, TAK :D

      Usuń
  2. Witaj
    Dziękuję, że jednak się uśmiechasz jak odwiedzasz moje zielone strony. Zwłaszcza teraz, gdy nawet zniknęły z nich zdjęcia. Czyżby jakiś nowy wirus? Też się tym zdenerwowałam, ale czy warto?
    A takie dwustronne lusterko również mam. Nawet dwa. Ale na tą drugą powiększającą stronę zaglądam rzadko.
    Jestem stałą bywalczynią bibliotek i zastanawiam się jak będzie wyglądało to ich otwarcie i funkcjonowanie.
    Pozdrawiam wraz z budzącym się dniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ismeno:-), nie tylko z Twojego blogu zniknęły zdjęcia. Na innych blogach, też zamiast zdjęć jakieś prostokąty z liniami w postaci myślników pośrodku. Może net jest już mocno obciążony i stąd takie dziwy:-)

      Usuń
    2. Zaglądam Ismeno, może nie zawsze komentuję. Ale jak widzę, marchewki się podobały:)
      Biblioteki i bibliotekarze wrócą do normy, daj im trochę czasu. Spanikowali tak jak wszyscy i chwilę potrwa wracanie do rozumu, bądź wyrozumiała. Zdjęcia wróciły, wszystko idzie w dobrym kierunku ;)

      Usuń
    3. Witaj końcówką kwietnia Bibliotekarko
      Marchewki oczywiście uwielbiam. Nie tylko te Twoje.
      A na biblioteki czekam cierpliwie. Powoli zapominam, że są, niestety...
      Czy dzisiaj u Ciebie także piękne słońce?
      Pozdrawiam seledynowymi listkami drzew za oknem

      Usuń
  3. Ooo, a ja korzystam z tej powiększającej strony, bo nie potrafię umalować oka gdy mam na nim okulary, bez których nie istnieję. Córka twierdzi, że gdy zdejmę okulary to niemal głuchnę, nie tylko ślepnę. Ale moje lusterko jest rodem z Rossmanna;).
    Każda stresująca sprawa ujawnia nasze słabości i podłości w nas tkwiące ale czasem, choć rzadziej i nasze "plusy". Mam szczęście, tu nie ma "totalnego ześwirowania". No ale stan ześwirowania jest w kraju pomiędzy Odrą a Bugiem stanem normalnym- to kraj, w którym nic nie może być wypośrodkowane, zawsze wszystko musi być w stanie przegięcia- totalnego.Kiedyś, gdy szalała gruźlica pewna pani dyrektorka liceum kazała dzieciom prasować gorącym żelazkiem strony
    wypożyczonych z biblioteki książek - przed czytaniem i po przeczytaniu.
    Dobrego weekendu, spokojnego, kiedyś będzie wreszcie normalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemcy jednak są racjonalnym narodem. Praktycznym do bólu, ale ma to swoje plusy dodatnie. Polacy to panikarze. Jasno, wyraźnie to widać teraz. Jak weszłam na stronę Stowarzyszenia Bibliotekarzy ma FB to dokonałam odkrycia. No niby oczywiste, ale przegapiłam. Bibliotekarze do tej pory siedzieli w zamkniętych bibliotekach, tak jak ja, liczyli książki, reperowali, sprzątali. Ale jak w bunkrach, bezpiecznie. A teraz mamy otworzyć i zaleją nas krwiożercze, oblepione wirusem zombie, czyli nasi czytelnicy, plus zakażone książki. Nawet było stwierdzenie: jak zaczniemy masowo umierać, to na pewno to ukryją...Witki opadły...
      Ja rozumiem, ale i tak witki opadły...
      W sumie teraz rozumiem te trzy etapy uwalniania ludzi z kwarantanny, plan naszego rządu. Musiał jakiś psycholog jednak maczać w tym palce. Bo inaczej źle by się to skończyło, a psychiatria niedofinansowana, więzienia pełne...
      Oczywiście, że będzie normalnie, bywa nawet i teraz ;)
      Spokojnej niedzieli Aniu :)

      Usuń
  4. Taki serial to bym sobie obejrzala, nie ma to jak absurdalny czarny humorek :))
    Pozdrawiam serdecznie i zycze wytrwalosci wsrod coraz wiekszej liczby absurdalnych przepisow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serial jest genialny, mój ulubieniec Nandor zawsze mnie rozśmiesza. Jestem pełna podziwu dla scenarzystów :) Wejść na taki poziom absurdu to prawdziwy majstersztyk. Fajnie, że wam spacerniak otworzyli :) Milej niedzieli ;)

      Usuń
  5. No to mój kamyczek do ogródka ogólnego ześwirowania - maseczki.
    Moi zakładają kretonowe bandany, które im po każdym założeniu piorę i prasuję. To drugie niekoniecznie dla dezynfekcji, kreton się gniecie. Te bandany to był ich wybór. Dla siebie poszyłam bawełniane maseczki. Skoro mus, to mus. Nie dyskutuję z tym, dostosowaliśmy się, chociaż ja się męczę i nie potrafię w tym oddychać. Po przejściu 20 minut w maseczce albo chuście oddycham jak ryba wyjęta z wody, z twarzą czerwoną jak burak i ogólnie czuję się jakbym przeszła kilka kilometrów z dodatkowym kilku kilogramowym obciążeniem. Trudno.
    Wczoraj jedno z moich wróciło z łupem w postaci dwóch jednorazowych maseczek. Podało mi ten łup zapakowany do woreczka plastikowego. Zajrzałam. W środku dwie "gołe" (bez opakowania) jednorazówki luzem. Moje spojrzenie wywołało lekki stupor u nabywcy. Zapytałam:
    - Sprzedawczyni podała ci te maseczki urękawiczoną dłonią, ta samą, którą bierze pieniądze od klientów i wydaje resztę, itp.?
    - ...No, tak...
    - Acha, a teraz założysz taką jednorazówkę, której nie mam jak zdezynfekować na nos i otwór gębowy?
    - ...?
    - Wiesz co się tam dzieje od strony twarzy po 20 minutach oddychania? (O ile można to nazwać oddychaniem, ale to już tylko pomyślałam)
    - ...no, wiem! Ojej!
    Ręka trzymająca zdobyczny łup opadła. Koniec.
    Tak, że jedni każą leżakować książkom przez dwa tygodnie, inni jak wyżej opisałam, sprzedają jednorazowe maseczki bez zachowania jakiejkolwiek sterylności. Jeszcze inni po powrocie do domu piorą gumowe rękawiczki, suszą, a następnego dnia znowu zakładają te same i noszą przez parę godzin (u nas nie sposób kupić taki rarytas, a jak jest, to ma już cenę z kosmosu wziętą). Może dlatego w naszym osiedlowym samie ludziom po zdezynfekowaniu urękawiczonych dłoni zakłada się jeszcze woreczki plastikowe itd., itp.
    Pozdrawiam serdecznie deczko wkurzona, deczko zrezygnowana, a co dalej? Zobaczymy:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marytko ;) Ja rozumiem, nawet bardzo. Ale powiem tak: nie jest możliwe utrzymać aseptykę w tej sytuacji którą mamy. Nie jest możliwe. Ja wprawdzie dwa lata tylko się uczyłam w studium pielęgniarskim, ale lubię medycynę, zawsze sobie doczytywałam, interesowałam się. Z resztą każdy normalny lekarz ci to powie. Nie jest to możliwe. Musiałabyś chodzić w kombinezonie hazmat. Mieć śluzy w domu odkażające itp. Odpuść. Stara przyjaciółka kontrola cię odwiedziła ;) Znam, mieszkamy razem :)
      Choroba nie jest taka straszna, ludzie zdrowieją, nawet nie ma jej tak dużo. Moje sprzedawczynie pomordowane, niedotlenione, ale nadal działają. Cały czas z ludźmi, na pierwszej linii frontu. Uważam, że mają najgorzej, gorzej niż służba zdrowia. I nadal zdrowe. Myśl kobietko, coś jest nie tak...Nie namawiam do odrzucenia środków ochrony, w końcu mandaty ogromne, ale za chwilę z powodu stresu i niedotlenienia zaczną ludzie padać na serce i wylewy. Myślę też, że producenci leków na nadciśnienie świętują teraz ;)
      Więc czasem racjonalizm życiowy się przydaje, tylko używasz go na odwyrtkę ;)

      Usuń
    2. Anuś, to nie tak z tą sterylnością rękawiczek. Ach to słowo pisane, nie zawsze da się napisać tak jakby się chciało. To nie wirusa mi chodziło, ale o wiele różnych patogenów przenoszonych na rękawiczki rękoma, które dotykały setek banknotów. Pochodzę ze środowiska medycznego i dbanie o higienę osobistą, w tym o mycie rąk i nie pchania ich do ust i twarzy szczególnie po kontakcie z pieniędzmi, mam wdrukowane od dziecinstwa. Mam i już. Te obowiazujące teraz środki ostrożności w naszym rodzinnym domu były od zawsze stosowane.
      Nie o wirusa mi chodziło, ale o totalne ześwirowanie w drugą stronę.
      Co do całej tej pandemii mam swoją teorię, ale znając ogół naszego społeczeństwa i racjonalne właśnie poglądy większości raczej się z tą teorią nie wyrwę.
      Czas pokaże o co tak naprawdę chodzi w tym wszystkim, a może i nie. Może manipulowani strachem damy się poprowadzić na sznurku jak barany.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    3. Aaaaaa, to ja rozumiem. Ok.
      Ja też próbowałam ludziom wytłumaczyć kilka rzeczy o aseptyce, ale to tak, jak bym zabierała im cukierka. A już informacja o tym, że tylko w kontakcie z patogenem rodzi się odporność..wow! Nie do pojęcia. Takżetak. Rozumię.
      Generalnie uważam, że "brud"tzw., w ilościach normalnych jest naszym sprzymierzeńcem a nie wrogiem :)Dlatego moje dzieci w piaskownicy się bawiły, suche, kocie kupki używały do umacniania murów budowli. A pieniędzy to już w ogóle się nie brzydzę, przyjmę wszelkie ilości ;)Najwyżej przeozonuję ;)

      Usuń
  6. Nie wiem dlaczego - ale cała ta sytuacja jest ponad. Jakbym żyła w innym świecie. Kiedy Wojtek wyzdrowiał, przestałam czytać na temat wirusa, śmierci itd, itp. Wojtek to śledzi i wpada w panikę - jedna osoba wystarczy. Siedzieliśmy dzisiaj w ogrodzie i prowokowałam Wojtka do wyszukiwania dobrych rzeczy związanych z sytuacją. Spotkanie z samą sobą. To mój numer jeden. Wojtek wymyślił ogrodzenie warzywniaka, bez kosztów. Słupki pod siatkę to stare moje karnisze. Nie wiem jak długo pociągnę z taką nieświadomością sytuacji - Wojtek się bardzo stara, żebym cokolwiek wiedziała :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Broń się. Nie trzeba nic za bardzo wiedzieć. Rzeczy się dzieją tak czy siak. Ciągła kontrola, to kompulsja, przymus niszczący zdrowie i spokój. Wojtek chętnie podzieli się strachem, strach tak ma, chce być większy. Poza tym, czy aby na pewno Mąż twój tak zna sytuację? Zna tylko wersje sytuacji. Różne, te które wybrał do znania ;) Bo niektórzy wierzą w płaską ziemię, w reptilian, w spiski depopulacyjne itp. A niektórzy, tak jak ja, uważają, że coś z tą panikodemią nie tak i że, może nigdy nie dowiemy się o co tak naprawdę szło. Więc wersji jest tyle ile ludzi. Można coś sobie wybrać, ot chociażby: fajne to ogrodzenie do warzywniaka będzie ;)

      Usuń
    2. jakiś niemiecki psychiatra powiedział - " fakty nie istnieją, jest tylko interpretacja :-). Każdy z nas może sobie interpretować jak chce
      Trzymaj się ciepło

      Usuń
  7. Przeczytałam tytuł posta i uśmiechnęłam się... lubię wampirki... może nie te energetyczne ale te mityczne czy bajkowe... na razie pławię się w tytule. Zdrowia życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio mało oglądam tv,( już bardziej mnie kręcą filmiki na yt z róznymi teoriami spiskowymi itp.) Jednak najbardziej zajmuje mnie ogródek, w którym nawet jak nic nie robię, to po prostu oddycham pełną piersią, bez koniecznosci wdziewania własnorecznie uszytej maski na twarz (musiałam ostatnio niestety jechać do miasta i spędziłam parę godzin w tym dziadostwie na gębusi, najgorsze to zaparowywanie okularów i swędzenie skóry pod spodem, a co będzie latem?).
    Każą kwarantannować ksiazki?!Biedne ksiazki, dzielą nasz ludzki los, zawsze z nami na dobre i na złe, jakże to znamienne. Ale dobrze, że wymysliłaś to ozonowanie, uratujesz biedactwa!;-))
    A tymczasem drzewa owocowe kwitną jak gdyby nigdy nic. I coraz więcej zółciutkich mleczy na trawniku. i ptaszków w koronach drzew. Jak dobrze, że jednak wiele rzeczy na tym świecie toczy sie po staremu.Uff!
    Pozdrawiam Cię Aniu z porannym uśmiechem znad kubka kawy!;-0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, maseczki utrudniają oddychanie bardzo. Dla sercowców, nadciśnieniowców, ludzi z POCHP, palaczy itp. to normalnie gwóźdź do trumny według mnie. Wirusa nie trzeba. Myślę, że jak przyjdą upały, nie da się w ich chodzić. Ludzie się zbuntują w końcu. Wiosna dodaje odwagi, rozjaśnia oczy, woła: chodźcie, pół roku ciemności się skończyło, korzystajcie z życia. Tak silny zew zrobi wyłom w tym ludzkim strachu. Ockniemy się :)
      Wszędzie na planecie wszystko toczy się po staremu, tylko gatunek ludzki zwariował :)
      Ja dbam o moje książki, robią dobrą robotę, jesteśmy zespołem :) A ludzie teraz bardzo potrzebują naszego zespołu. Więc pozostajemy w grze ;)
      Kawa! Idę robić! Papa Olu :)

      Usuń
  10. Najbardziej mnie rozśmieszyło to kwarantannowanie książek:)) W Szkocji nie musimy nosić maseczek i jakoś tak ludzie chyba nie przeżywają... Jest spokojnie, mimo, że większość siedzi w domu. Na spacery można chodzić, biegać, jeździć rowerem.. A w piątek mielismy do Polski jechać... No to sobie pojedziemy.. Później:)) Co do serialu to nie oglądałam - jeszcze:) Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Unfortunately this series is not aired in my country.
    Reading your review, this series seems interesting story.

    OdpowiedzUsuń
  12. być może mogę komentarze zostawiać... lecę czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tymi książkami to tak serio? Czego to ludzie nie wymyślą... Już nie ogarniam tego wszystkiego, co się dzieje w związku z koronacholerstwem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja nie ogarniam, a bo my teraz dziecko z kąpielą wylewamy, albo na zimne dmuchamy, albo co tam jeszcze. I będziemy żałować...po niewczasie. Ale bez tego, lekcja się nie odbędzie ;)

      Usuń
  14. W tej sytuacji cieszę się, że nie mieszkam w Polsce, tutaj nie zmuszają nas do noszenia masek, przez cały czas można było wychodzić na jeden spacer dziennie, a lasy, parki i morze stały otworem. I żadnych mandatów, policja jeśli już zagadnie, to żeby zapytać czy w czymś pomóc.
    Z moich obserwacji wynika, że ludzie nadal uśmiechają się do siebie.
    Wewnętrzna emigracja na pewno dobrze posłuży nam wszystkim;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, Że Polacy to lękowi panikarze ;) No cóż, jest jak jest. Ja akurat mieszkam na wsi, więc chodziłam nad Bug, więcej niż normalnie nawet. Odpocząć od tej okropnej energii w miasteczku. Ludzie dobrowolnie się zamknęli, mogli chodzić, tak jak ja, ale nie chodzili...Psychiatryk Wszechświata :)
      Ale już jest lepiej, ileż można się bać? Każdy w końcu nie wytrzyma i odpuści.
      Moja wewnętrzna emigracja krótka tym razem, jakoś tak ciekawość mię opadła jak to się dalej potoczy...Bo to naprawdę ciekawe czasy, jednak ;)

      Usuń
  15. Eee What? Poważnie z tymi ksiązkami? Się niektórym już przewraca ech..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, poważnie. Zdecydowanie komuś się coś pomieszało...

      Usuń
  16. jak wyleczyłaś zatoki? juz nie wyrabiam, jestem tak zapakowana, że juz nie wyrabiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatoki...po pierwsze, to ponieważ miałam zielone i żółte smarki oraz gorączkę to dostałam antybiotyk. Potem zakupiłam Sinulan i zjadłam całe opakowanie, do nosa psiukałam wodę morską oraz homeopatyczne krople Euphorbium compositum S. Te krople zawsze mi pomagają. I spokój teraz. Jak tylko coś tam się zaczyna, woda i krople. Tylko trzeba to stosować tak dość długo, 2-3 tygodnie. Aż się zatoki wyczyszczą. Spróbuj :)

      Usuń
    2. dzięki. Gorączki nie mam, ale smarki to juz wcale mi nie lecą... juz nie wyrabiam. od początku tego gówna jestem chora, ale z nakręcania sie trochę (żeby nie napisać dokładnie) też.

      Usuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń