wtorek, 16 lutego 2021

Trzy razy "tak" Wszechświecie.

 Ostatnio źle sypiam.

Zasypiam dość szybko, ale w nocy budzę się często. Kiedy jestem sama, bo mąż jest na służbie, kręcę się w łóżku, patrzę w okno, denerwuję się, zasypiam, znów się budzę, chcę znaleźć wygodną pozycję, próbuję ćwiczeń rozluźniających co średnio wychodzi. W głowie tłoczą się myśli, wszystkie na raz, każda się pcha do środka drzwiami w mojej głowie, które bezskutecznie próbuję zamknąć.
I tak do rana, sen, mara, sen, mara....
Lepiej jest kiedy jest mąż, wtedy liczę jego oddechy, przytulam się i jest mniej pobudek, mniej myśli, mniej tłoku. 
Są sny, najczęściej nad ranem, zapomniane w chwili otwarcia oczu. Jeszcze chwilę jakieś ulotne wrażenie, emocja, obraz wiszą w przestrzeni, ale za chwilę już ich nie ma, czuję pustkę w tym miejscu. Coś było, dziwna tęsknota przepływa przez serce.

Dziś było inaczej... 

Od początku. Wszystko jest Drogą.


Zima jest piękna. Mróz i śnieg w jakiś dobry sposób mnie ożywiły. Więcej czucia, więcej radości, więcej energii. Może też mają na to wpływ kocie feromony, bo koty już zaczęły miłość i wojnę, ekscytacja i przemożny zew instynktu, razem z zapachem kocich sików są wszędzie. Gawrony wróciły na gniazda i rodzice dość ostro tłumaczą zeszłorocznym młodym, że to już nie ich domek. Szukać sobie, budować własne. A rodzice z radością, krzycząc głośno, rozkładają ogony w wachlarze, robiąc następne pokolenie. Życie...

I ja poczułam się gotowa na następny rozdział. Co się miało pogoić, pogoiło się, rekonwalescencja długa, ale ma się ku końcowi. Kanapa już nie ma takiego magnetycznego przyciągania. Zaczęłam się rozglądać za opcjami czegoś fajnego, nowego, ekscytującego. Może zabawa i przyjemność?
Noż do czego doszło mój ty Wszechświecie :)
Więc wysłałam w Przestrzeń prośbę: pobawimy się?

Trafiłam na fajną kobietkę na YT. Kupiłam sobie karty tarota i chciałam się dowiedzieć więcej o nich.
I tak "przypadkiem" pojawiła się Monika. Spojrzałam na nią i jakaś taka wydała mi się swojska, normalna, pogodna. Jasna buzia i świetliste czoło. Szczere, dobre oczy. 
Miło spędzam z nią czas, korzystam z jej wskazówek, uczę się na luzie, jest dobrze.


Jednak te problem ze snem dokuczają, o co chodzi?
Monika zasugerowała poproszenie o pomoc, o wyjaśnienie, wytłumaczenie. Poprosiłam więc Wszechświat: pokaż proszę, co mnie męczy?

I śni mi się:
...Uciekamy z mężem, musimy się przed kimś ukryć,  pakujemy się szybko. Moja walizka jest duża, czarna. Wkładam w nią potrzebne rzeczy i widzę, że będzie ciężko ją nieść. Ale myślę: dam radę. Dokładam jeszcze koc, jakieś papiery. Biorę ją do ręki i naprawdę jest ciężka. Rozdzielamy się z mężem, on jedzie innym autobusem, ja innym. Ciągnę walizę do autobusu, ale jest taka ciężka, ktoś mi przeszkadza, mówi coś do mnie, autobus odjeżdża...beze mnie.
No tak, tacham coś z przeszłości. Jasny przekaz, tylko co?

Więc proszę o dalsze wyjaśnienia, bo to, co pod własnym nosem najtrudniej zobaczyć. Ale ja już nie uciekam. Trochę to trwa. Znów kilka trudnych nocy, coś mam, coś ucieka, coś jak mgła przepływa zostawiając  po sobie uczucie niedosytu, żalu...

I dziś w nocy...
Jestem w ciemnym miejscu, kościół? Klęczę skulona. Słyszę dudniący Głos: Jeden...
- podnoszę pięść do mojej piersi, biję się w nią i mówię: moja wina...
Czuję, jak zamiera moje serce, jak ciemność podpełza bliżej, jak dziwna, bzycząca wibracja rozpływa się w mojej klatce piersiowej.
Głos mówi: Dwa...
- znów uderzam się w pierś i mówię: moja wina...
Wewnątrz mnie bzycząca wibracja wchodzi głębiej, w moje komórki, za nią pełznie ciemność. Uczucie jest słodko-gorzkie, jak czekoladka nadziewana piołunem. I chcę by się to działo i nie chcę, ale się zapadam w czerń.
Głos mówi: Trzy...
- uderzam się w pierś, mówię: moja bardzo wielka wina...
Jestem w głębi siebie, jest ciemno, czuję tylko dudniącą wibrację wokół. Jak uderzenia serca. Strach miesza się z wielkim smutkiem, przepływa przeze mnie jak fala. Mam ochotę odpłynąć na tej fali daleko, poddać się pływowi. I nagle widzę malutkie światełko, wiem, że to jedna z komórek mego ciała, rozżarza się i słyszę cichutki głos: daj, ja poniosę...
I wiem, że to pomoc, ale wiem, że od tego umrę.

A Głos mówi: idźcie w pokoju, ofiara spełniona.

Obudziłam się. 

Przestraszona i zdezorientowana, na wpół wybudzona, powiedziałam w myślach:
- to tak działa? To tak się zaczyna...
I poczułam strach, naprawdę wielki strach:
- ja tego nie chcę, nie chcę o tym myśleć nawet, jak będę myśleć to się pojawi...

A Głos w mojej głowie zadudnił, czułam w nim cień uśmiechu:
- napisz, nazwij, nadaj formę, a gwarantuję, że się nie pojawi.

Zabawy z Wszechświatem mogą być zaskakujące. 

Nazwałam. Nadałam formę. Puściłam w świat.
Leć wichrze, leć...


Pozdrawiam Wszechświecie, twoja śniąca Prowincjonalna Bibliotekarka.

34 komentarze:

  1. Źle sypiam od śmierci męża- chyba jednak nie jest łatwo skasować w umyśle 55 lat wspólnego życia, dzielenia się wzajemnie problemami. Budzę się regularnie dwa do trzech razy w ciągu nocy, najczęściej o tych samych porach, ale już się z tym faktem pogodziłam, przyzwyczaiłam, uznałam za "normalkę". Bardziej mi dokuczają wieczory gdy około 22,00 lub później rośnie ciśnienie atmosferyczne- wtedy za nic nie mogę zasnąć, więc....biorę książkę i czytam. Ostatnio zasnęłam o 3,30, a wstałam trzeźwa o 7,00 rano.
    Bo u mnie to już starość- wtedy mniej snu potrzeba.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj spokój, cale życie razem. wcale się nie dziwię, że spanie już nie te, rozumiem bardzo. Mnóstwo moich czytelniczek 50+ stosuje twoją metodę, czytają w nocy. I nabijają mi statystykę :) Ja natomiast zaczęłam zwracać uwagę na pełnie i nowie księżyca. I zdziwiłam się, że w tym czasie sypiam gorzej. Jakoś nigdy tego nie łączyłam, a tu masz...Luna wpływa jednak na nas.
      Spokojności Aniu.

      Usuń
  2. To i ja w tym klubie, znaczy się śpiących z przerwami, a naprawdę, ani stresów, ani zmartwień obecnie nie miewam.
    Całe życie sypiałam dobrze, a o czasu menopauzy się porobiło...ale zauważyłam, że o dziwo nie budzę się jakoś zmęczona czy zdołowana, to chyba taki etap w życiu.
    Tarot itp. nigdy mnie nie pociągały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje czytelniczki 50+ w większości też mają problemy ze snem. Od kilku lat biorę czerwoną koniczynę i tran oraz jadam owsiankę. To wszystko rzeczy dla kobitek w okresie przejściowym. Generalnie pomagają, czasem tylko życie zaburzy równowagę. Tarot jest fajny w wydaniu light. Nie musi być roczny i powiązany ze złymi mocami ;) Obejrzyj filmik na dole i pobaw się po prostu.

      Usuń
  3. Ciekawe masz sny, Aniu. I przejmujące. Zwłaszcza ten ostatni, który wywołał w Tobie lęk a jednocześnie coś Twej podświadomosci uświadomił, coś na jaw wydobył. Takie sny to rozmowa z samą sobą. Z tym, co w nas tak mocno nieraz schowane, tak wyparte, że zdaje się nie istnieć. Ale jest. Jakas przeżywana na jawie groza. Jakis smutek i złe przeczucia. Jakaś niezgoda na coś i bezrdadność Sen ubiera to wszystko w swoje symbole i barwy. Komus z boku trudno to pojać, ale osoba śniaca zazwyczaj dobrze wie, do czego takie sny odnieść. Myślę, że potrzebujemy takich snów otwierajacych pewne zatrzaśniete przez nas bramy. Tak samo jak płaczu, który ujawnia emocje i pozwala sie oczyścic, odetchnać choć na chwilę...
    Ta cudowna zima też pomaga. Płynie z jej jakaś nowa energia, czystosć, piękno, niewinność. Taka zima cos w nas łagodzi, pozwala o czymś zapomnieć a czemus innemu sie odrodzić. Jest w niej głos wszechświata, natury. Jest czyste dobro i niewinna magia.
    Pozdrawiam Cię ciepło, Aniu z zimowego Pogórza!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Olu, ta zima jest magiczna.I ja to czuję.
      Ten Głos to ja sama. Uchyliłam drzwi, chciałam to zobaczyć. Zgoda była we mnie. Wiem o co chodzi, nie mam zamiaru uciekać. Będę oswajać ;)
      Wszyscy śnimy. Wszyscy rozmawiamy w snach. Możemy to wypierać, ale na jakimś poziomie wszyscy WIEMY...
      Więc płyńmy...

      Usuń
  4. Oooo. I co dalej? Zrobisz sobie badania medyczne?

    Moje sny ostatnio przede mną uciekają. Budzę się, i widzę tylko koniec snowego ogona. A i on szybko znika. Wiem, że dzieje się intensywnie w tym alternatywnym świecie, ale nie mam dostępu.

    Niech będzie dobrze, cokolwiek to znaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje sny tak samo uciekały. Czułam, wiedziałam, że tam dużo się dzieje, ale nie pamiętałam.
      Nie :) nie polecę na badania :) wiem, co muszę w sobie oswoić, uda się, nie uda, zobaczymy. Zaufam :)

      Usuń
    2. Jeśli wiesz, to dobrze.

      Usuń
  5. Hejka :)
    Zazdroszczę tak pięknego opisu snów. A raczej emocji z nimi związanych. Mało kto umie nazywać a przede wszystkim rozpoznawać emocje. Byłam bardzo zaskoczona tym odkryciem. Wszystkiego dobrego życzę :)
    Miałam siedzieć cicho ale... może uwierzysz i Ci to pomoże. Lęk przed pomocą to chodzi o to, że ten bagaż doświadczeń jest Ci tak bardzo bliski, że bez niego nie będziesz czuła się dobrze. To jak ze spaniem samotnie w nocy. Na spokojnie prześwietl swoje zycie, doświadczenia, wydarzenia, wspomnienia, które są dla Ciebie ważne. Może zdjęcia pomogą? I zachowaj je bo są istotną Ciebie i dają Ci siłę do pokonywania problemów.
    Dobrze jest wyobrazić sobie, że masz 5 minut na opuszczenie domu i co włożysz do walizki?
    Ale ciiii... jestem chmurką, która nadpłynęła i rozwiała się w wietrze zapomnienia... Jestem tylko odbiciem gałęzi drzew w stawie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wietrzna chmurko, dziękuję :)
      Jeszcze osiem lat temu, niemożliwe dla mnie byłoby napisanie tego posta. Rozpoznawałam u siebie może dwie, trzy emocje. A do przeżywania miały się ustawiać w kolejce. Kiedy dotarło do mnie, co robię, byłam oszołomiona i przestraszona. I zaskoczona, że rozpoznawania emocji trzeba się uczyć. Terra incognita :) Ale powoli...
      Bardzo ci dziękuję za podpowiedź. Kiedy na warsztatach neuroświadomości, prowadzący powiedział, że depresja jest zasobem do wykorzystania, miałam go za wariata. Ale zweryfikowałam to, szczera prawda. Choć tego też muszę się uczyć.
      Popatrzę na walizkę i zdjęcia. Zawsze wiedziałam, że stajnia z jednorożcami nie dla mnie :) Ale czasem lubię tam zajrzeć, nie na długo, bo mdli ;)

      Usuń
    2. I jeszcze dodam. Od tygodnia trafiam w internecie na Kasię Miller i jej najnowszą książkę o emocjach :) Do książki są karty, 52!!!! karty opisujące 52 emocje!!!
      Kupiłam i powolutku będę sobie zapoznawać się, bo normalnie nie do wiary ;D
      https://www.youtube.com/watch?v=DWjvoag7T1Y

      Usuń
    3. Swego czasu ogromne wrażenie wywarł nam mnie pewien stary profesor, który powiedział tak: Kiedy rozmawiamy z Bogiem to nazywa się to modlitwą a kiedy Bóg mówi do nas to nazywa się to schizofrenia. Stało się to początkiem do wielu moich rozmyśleń na temat świata. Jeśli mogłam pomóc to bardzo się cieszę :)

      Usuń
    4. 52 emocje, 52 karty to tak jakby jedna na tydzień?

      Usuń
    5. Jedna na tydzień do przemyślenia, jak ona u mnie pracuje. Bo u każdego inaczej...

      Usuń
  6. kiedy przeczytałem, ze jesteś gotowa na kolejny rozdział, to niemal słyszałem, jak rozkładasz ogon... o rany... nieźle ta zima sobie poczyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na warsztatach z neuroświadomości było takie ćwiczenie: poczuj swój cały kręgosłup,od początku do końcai wyobraź sobie, że twoja kość ogonowa przekształca się w piękny, długi ogon. Jaki chcesz, pióra, puch, cokolwiek. I przejdź się z tym ogonem,poczuj jak pracuje wraz z kręgosłupem w rytm kroków, jak faluje za tobą na boki. Jak się czuje twoje ciało z tym ogonem? Musze ci powiedzieć, że było mi z nim dobrze, pewniej, dumniej, więcej balansu. Spróbuj :)

      Usuń
  7. Kiedyś była zafascynowana tarotem. Kupiłam książkę, poszłam na kurs ale jakoś nie wsiąkłam. Bardziej wierzę swojej intuicji, nagłym decyzjom (takie jakby zachcianki połączone z przymusem). A sen? Cóż, przychodzi kiedy chce, czasem dopiero nad ranem lub popołudniu ale go nie przywołuję i nie popędzam. A sny? Cóż, niektóre się rozwiewają z chwilą przebudzenia inne są ze mną cały dzień a czasem koszmary są ze mną i tydzień. Ale nie przywiązuję do nich znaczenia, pozwalam odchodzić, odpływać i nie wysnuwam wniosków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też metoda, pozwolić przepłynąć ;)
      Ja tarota traktuję lekko, czasem coś podpowiada, czasem pomoże zmienić nastawienie, czasem rozproszy zbytnie skupienie na jakiejś głupocie. Narazie mnie ciekawi, więc się bawię trochę.
      Bardzo mi się podoba twoje określenie: zachcianki połączone z przymusem. Rewelacja, miewam takie. Ostatnio właśnie przy zakupie kart tarota takie coś miałam ;)
      Miłego Krystyno.

      Usuń
    2. Wszystkiego miłego Anno. Traktować lekko to przywilej.

      Usuń
  8. Ja ostatnio również niezbyt dobrze śpię. Nie lubię śnić, bo zazwyczaj moje sny są jakieś dziwne i budzę się jakaś taka dziwna...dobrze, że to trwa chwilę. Ja też mam sny o uciekaniu...mam często wręcz przerażające sny. Kiedyś dostałam tarota, no i tak dla zabawy zaczęłam go stawiać sobie  i tym, co chcieli. Wiesz, że większość się sprawdziła i mi i innym... Także teraz już nie stawiam, tylko jak ktoś bardzo chce, albo, kiedy potrzebuję, ale tak już na maksa. Traktuję to na luzie, ale, że się spełniało za każdym razem, to niektórzy się zaczęli obawiać, choć moja przyjaciółka za to tym bardziej chce, bym stawiała jej tarota. Tyle że nie robie tego często, bo niektórzy odbierają tarota zbyt dosłownie, żyją tym, co mówią karty i tylko tym. 

    Wierzę kochana, że Ty naprawdę jesteś gotowa na kolejny rozdział życia i dasz sobie radę, wierzę, że będzie dobrze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tarot to tylko rozmowa z Wszechświatem. Można to robić na wiele sposobów. Fakt, niektórzy się wkręcają za bardzo. Wtedy uciekaj :) Nic, niestety, nie zwalnia nas z życia i podejmowania decyzji. A już na pewno nie karty.
      Masz świetną intuicję jak widać. Teraz dużo ludzi źle śpi. Taki czas. Wszyscy jesteśmy połączeni i odbieramy to co nadają inni. A nadają dużo strachu, zmęczenia, pesymizmu itp. Ale ja zwróciłabym uwagę na to dziwne czucie po przebudzeniu. Co to naprawdę jest, jakie to emocje, bo to wydaje się ważne Aga...

      Usuń
  9. Śpię źle, przeważnie snów nie pamiętam. Wspomagam się wypitą melisą.
    Chyba nie potrafię interpretować snów.

    Na postawienie kart sobie kiedyś pozwoliłam. Bardzo mi pomogły. Nic mi się wtedy nie układało, przychodziły jeszcze złowieszcze sms. Byłam wykończona. Tarocistka powiedziała mi dużo, ale przede wszystkim uspokoiła i dała mi nadzieję :-) Trzymaj się Aniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sny to ty sama. To rozmowa mnie ze mną. Tylko ty wiesz, co one do ciebie mówią. Czasem jednak warto spróbować zrozumieć. A czasem nie :)
      Miłego Graszko :)

      Usuń
  10. Też mam ostatni sny, których nie pamiętam, a ze spaniem różnie, ale im wcześniej się położę tym lepiej jest :)
    Więc śpię już o 21 przeważnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz wszyscy trochę dziwnie śpimy, wiosna i inne rzeczy...Ja słucham moich snów. To podpowiadacze ;)

      Usuń
  11. Myślę, że od pewnego czasu wszyscy gorzej śpimy.
    I nie ma się co dziwić. Nawet jeśli nie myślimy o tym co spadło na naszą Planetę to i tak podświadomie w tym tkwimy.
    A więc życzmy sobie zdrowia bo ono jest najważniejsze.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stokrotko, nie wiem co spadło, ale bardzo kreatywnie rozwijamy to sami. Na całej planecie śnimy wspólne sny, bo jesteśmy połączeni w tym wielkim morzu energii. Ziemia śpiewa do wszystkich, czy słyszymy, czy nie.
      Więc dbajmy o siebie, nie tylko o ciało.
      I ja pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  12. zaskakujący post... jakaś zaskoczona czytałam... spanie, z tym to róznie bywa, czasem przez tydzień sypiam dobrze, potem przez miesiąc strasznie... nie trafiłam jeszcze na odpowiedź dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eh nie odpowiedziałam od razu. teraz juz nie pamiętam. Pozdrawiam AB

      Usuń
  13. Moja ciocia uczyla sie ukladac tarrota od jednej wrozki ktora poznala w Londynie. Kiedys chciala mnie nauczyc, lecz podziekowalam. Jesli chodzi o spanie to ostatnio w kratke dzieki kotu, ktory czasem przychodzi i sprawdza czy spimy. Byl czas ze budzilam sie co chwile. Kiedy mama ostatnim razem trafila do szpitala w fatalnym stanie, zanim zmarla budzilam sie regularnie co pol godziny wystraszona zlana potem. Cos nie dawalo mi spokoju. Czulam ze ona juz z tego szpitala nie wyjdzie... I nie wyszla :( Codziennie balam sie ze zadzwoni lekarz ze zla wiadomoscia. Niedlugo rocznica smierci, 30 marca. Dobrze ze sie jeszcze zdazylam z nia pozegnac.gdy byla swiadoma w domu. Na pewno strasznie sie czula umierajac w.samotnosci przy obcych ludziach bo przez zakichany srovid nie bylo odwiedzin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo współczuję, bardzo. Kiedy odszedł mój tata, było trudno.
      Ale jedno ci opowiem. Jest taka kobieta, Ada Edelman, prowadzi bloga: https://biuro-duchow.pl/
      Napisała też książkę. Zbiera historie od ludzi, którymi nie mogą się podzielić publicznie, bo zostali by uznani za paranoików i foliarzy ;)
      Jej mama była w hospicjum i umierała. Ada ją odwiedzała. A ponieważ Ada sama była 3 razy w śmierci klinicznej i miała spotkania po tamtej stronie, wiedziała, że nic się nie kończy. Choć trudno było. Więc powiedziała swojej mamie to, co sama wiedziała i co potwierdzone zostało opowieściami innych ludzi: NIKT NIE UMIERA W SAMOTNOŚCI. Są przy nim w całym procesie opiekunowie i ukochani z Tamtej Strony. Kiedy któregoś dnia przyjechała, mama zszokowana powiedziała: byli, widziałam. Obudziłam się i zobaczyłam, że zabierają sąsiadkę. Wołałam, żeby mnie zabrali, ale spóźniłam się. Sąsiadka z łóżka umarła. A mama Ady kilka dni później wyruszyła za nią.
      I jeszcze jedno: prowadząca warsztaty Rosa miała mamę, która umierała na raka. Rosa nie chciała się poddać, szukała ratunku, choć czuła, że sprawa przegrana. Mama do niej w końcu powiedziała: córko, ja jestem zmęczona, ja chcę odejść, z Tamtej Strony bardziej ci będę mogła pomóc. Zajrzyj do Biura Duchów ;)

      Usuń