środa, 7 kwietnia 2021

Zabójstwo na zlecenie Wszechświecie

 

Agatha Christie mówiła: 
"Pomysły moich powieści kryminalnych znajduję, zmywając. Jest to zajęcie tak głupie, że zawsze rodzi we mnie myśl o zabójstwie."

Nie wiem kiedy w mojej głowie powstała ta czarna, smolista myśl, może i przy zmywaniu...

 
Na początku, wiosną zeszłego roku, kiedy kolegaW zaistniał, przestraszyłam się jak wszyscy. Mąż i Syn byli strażakami, musieli robić co do nich należało. W sklepach strach, na dworze strach, ludzie odskakiwali od siebie jak zające. Człek spać nie mógł, wszystko spowite było szaroburym woalem paniki i przerażenia. I jeszcze dodatkowo Mama. Godzinę jazdy od nas, sama w domu, też przerażona.
Tu był dość duży kłopot, bo Mama na starość zrobiła się pisowska do nieprzytomności i szczerze wierząca w przekaz TVP1. Siedziała, oglądała i świrowała. Dzwoniła do mnie prawie co dzień, niby zapytać co u nas, ale tak naprawdę, by uzyskać wsparcie dla siebie. No cóż, wspierałam. Po dołożeniu słuchawki byłam zmęczona jak po biegu maratońskim.
Tak to jest, gdy tłumisz swoje własne uczucia, na rzecz tzw. więzi rodzinnych....

A czarna myśl się wykluwała...
Na początku przekaz rządu: kochasz rodziców, nie odwiedzaj ich, izoluj; wydał się zbawieniem.
Wolne weekendy! Żadnego kopania ogródka, grabienia, zakupów (sąsiadka mamie robiła), upierdliwych pogaduszek przy herbacie, listy zadań dla Męża. Super! To było fajne nawet. Ale Mama coraz bardziej popadała w nerwicę i paranoję z samotności, coraz trudniejsze były rozmowy. Kiedy dzwonił telefon wieczorem, dostawałam drgawek ze złości. 
-Co u was? I nie słuchała, tylko zaczynała swoje: popatrz co się porobiło i leciała TVP1.

Ile zniesie dobra córka?
Dobra córka zniesie wszystko!
A ile zniesie zła córka?
Zła córka wymyśli jak się pozbyć matki. 
Zła córka wkręci w to też swoje Siostry, bo nas trzy jest. I Męża, i synów, i partnera Siostry Najmłodszej, bo on jest patologiem, ma certyfikat i jeździ stwierdzać zgony na kwarantannach. 
Doskonale im nas więcej, tym lepiej.
Zła, czarna, smolista myśl wydała podłe, paskudne owoce...

Zadzwoniłam do Mamy i powiedziałam, że jeśli chce, zaczniemy ją odwiedzać. Bo i tak trzeba narąbać drzewa do kuchni, pomóc przy ogródku, zrobić kilka rzeczy na podwórku. A ponieważ nie wiadomo kiedy się kolegaW skończy, może być tak, że nie zobaczymy się nawet do jesieni, może dłużej, a ona ma 73 lata i siły już marne. Przebiegle Wszechświecie, co? Ja mam czyste ręce.
Mama nie namyślała się długo, bo lęk wyssał z niej już resztki zdrowego rozsądku. Zamiast powiedzieć: NIE, bo mi zagrażacie, zgodziła się. Zero instynktu samozachowawczego. Bardzo dobrze.
Mało tego, kiedy przyjechaliśmy zrobiła obiad i herbatkę, i posiedzieliśmy przy jednym stole, bez maseczek i rękawiczek. Znakomicie.
Moje dwie Siostry też zaczęły ją odwiedzać...
Podłość nasza rosła i rosła...
Pojechaliśmy do niej  przed 1 listopada, na Boże Narodzenie, teraz na Wielkanoc. Podobno wtedy kolegaW najgorszy. I tak czekamy, czekamy, a tu nic.
Rodzicielka rozkwitła, uspokoiła się, dłubie w ogródku, chodzi na spacery z psami. Nawet nie kichnęła.
A tak chciałam zamordować Matkę...
Trzy morderczynie, ja i moje Siostry...

KolegaW się nie wywiązał.
No cóż, dobrze, że choć telefon odpoczywa...

 W sumie nie traćmy nadziei, wszystko sprzyja morderczyniom, takim jak my. Jeśli starsza pani zaniemoże, wzywamy karetkę, karetka wiezie na covidowy (nieważne, wylew czy serce, wsio trafia na covidowy teraz). Tam odwiedzin nie ma pod żadnym pozorem, jakie to wygodne, złe córki to doceniają.
Mojej koleżance lekarz z covidowego powiedział: wie pani, chorzy wchodzą do nas na nogach, a wychodzą nogami do przodu. Jest nadzieja... 
A my możemy szlochać, opowiadać jakie to okropne i jak nam ciężko. Idealne alibi.

Więc jeździmy, pijemy herbatki, jemy obiady, przytulamy się.
Złe córki, ponure żniwiarki, morderczynie...


PS. Milutka ma się ciut lepiej, apetyt jest i wkurza się na wszystkich. I nie ma bata, zawsze czołga się do tej kuwety, która jest dalej ;)




Pozdrawiam Wszechświecie, twoja brzydka, okrutna i zła, Prowincjonalna Bibliotekarka.

49 komentarzy:

  1. No popatrz, a do mnie wszelkie pomysły przychodzą w wannie ;-)
    Wystarczy porównać rok ubiegły z obecnym, wtedy przy 300 zachorowaniach na cały kraj ludzie bali się z domu wychodzić, niektórzy pytali czy okna można otwierać.
    Fakt, że każdy ma inną odporność psychiczną i to trzeba uszanować, bo nie będę się pchać z łapami, gdy ktoś utrzymuje spory dystans, jego prawo.
    Rodzinnie i towarzysko spotykamy się, ale nie z wszystkimi, jeśli ktoś daje sygnał, że się boi, to wypada uszanować, na szczęście nie mamy schizy, ale ostatnio w pracy ciągle ktoś chory lub na kwarantannie, pogrzebów tez sporo.
    Z całych sił staramy się patrzeć optymistycznie, mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedwiośnie zawsze było czasem, kiedy pojawiało się sporo chorych i sporo pogrzebów. My z biblioteki mamy widok na drzewo, które zwyczajowo jest słupem na klepsydry. Każdą wiosną i jesienią klepsydr jest sporo więcej. Więc tak :) Zapomnieliśmy.
      Ja też nie pcham się do przestraszonych, omijam. Ale mam dość czytania na różnych blogach postów o mordercach bez maseczek, o mordercach, którzy z katarem wychodzą na zakupy, o bezlitosnych zabójcach z odkrytym nosem, nie zachowujących dystansu. Nie tak dawno na tapecie byli uchodźcy, zarażali nas chorobami, teraz główny wróg, to antyszepionkowcy, bezmaseczkowcy itp zaraza. Nosz Jotko, co za czasy?

      Usuń
    2. Akurat maseczki w pracy zostawiłabym, przynajmniej na czas zebrań, bo zdarzyło mi się zarazić jakimś świństwem od koleżanek, które bohatersko chodziły chore do pracy.

      Usuń
    3. :) Ale przecież możesz nosić, kto zabrania? I nie mów, bo nie uwierzę, że nigdy nie chodziłaś do pracy chora. Każdy chodził i nadal żyjemy.
      Kiedyś zasmarkana poszłam do mojego lekarza, a on chory z gorączką, wnerwiony przyjmował ludzi. Bo akurat była grypa różnych rodzajów w mieście. A teraz od wiosny zamknięty. Już zapomniał :)

      Usuń
    4. Nigdy nie szłam chora do pracy, nawet jeśli w pracy poczułam się źle, zwalniałam się do lekarza. Z szacunku dla innych.
      Wściekam się, gdy wchodzi do biblioteki koleżanka z komunikatem - ale jestem słaba, mam jelitówkę. I co , mam się cieszyć, że ją roznosi,, że za chwilę pół szkoły choruje, a ja idę na darmowe zastępstwa?
      Nie mów, że ci pasuje, jak czytelnik nakasła Ci zarazkami prosto w biurko?

      Usuń
    5. Nosz zaimponowałaś mi :)Ja dłuuugo nie mogłam pojąć, że nie muszę chora chodzić do pracy. Kładłam się jak już nie trzymałam się na na nogach. Zmądrzałam jakiś czas temu. Ale teraz mam większą pensję, chłopaki na swoim. Nauczyłam się dbać o siebie trochę. Kiedyś, na najniższej krajowej, utrata 20% pensji nie była fajna.
      U nas ciągle ktoś chory przychodzi, ludzie idą od lekarza do apteki, a potem po zapas książek na chorowanie. Znaczy do tej pory tak było, bo teraz wariactwo. A w Oddziale dla dzieci co raz jakieś dziecko zasmarkane i i kaszlące. Normalka. Trzeba uważać Jotko, bo zaraz się każe piętnować ludzi żelazem, za to, że kichają. A to przecież normalne. Jest 200 wirusów przeziębieniowych.

      Usuń
    6. Może dlatego własnie rzadko choruję, bo się uodporniłam, ale nie znoszę, gdy ktoś bohatersko wirusy roznosi.
      Mój mąz kiedyś uważał się za niezastapionego, aż po niewygrzanej grypie leczył stawy kolanowe pół roku, ile to kosztowało, nie wspomnę, na pewno więcej niż te 20% mniejsza pensja.
      Trzeba o siebie dbać, bo jak się posypiemy, to nikt okiem nie mrugnie!
      Zdrówka:-)
      jotka

      Usuń
    7. Zdrówka koleżanko/bibliotekarko :)
      Nie damy się :)

      Usuń
    8. Dołączam się do Jotki Aniu
      Pozdrawiam budzącą się coraz żwawiej dookoła naturą

      Usuń
  2. Ciężko zachować w tym co się od roku wyprawia zdrowy rozsądek i trzeźwy ogląd sytuacji.Wciaz w głowie człowiekowi mieszają, nowych absurdów dodają, starych nie tłumacząc a przy tym swoich durnych decyzji sie nie wstydząc. Zdaje mi się nawet, że ta totalna deiznformacja, chaos i brak logiki jest specjalnie i przemyślnie stosowanym kluczem do coraz wiekszego zmanipulowania i spotulnienia ludzi.
    I co nam zostaje? Czego słuchać? Chyba tylko swojego serca, intuicji, podświadomości. I nie tracić przy tym poczucia humoru, nawet czarnego, bo lepszy taki niż żaden.
    Mówisz, że przy myciu naczyń może cosik człowieka olśnić...? Też zauważam cos takiego, że bywa, iż przy banalnych, powtarzalnych czynnościach rodzą sie nieraz iskierki. U mnie zdarzają sie przy pieleniu czy odkurzaniu. Nie wolno dać zgasnać tym iskierkom (często jednak zapominam i żałuję jak jakiegos dobrego snu, co był i znikł). Dobrze byłoby przytrzymać je w pamięci i rozdmuchać mysleniem, zapisaniem albo rozmową z kimś - to ważne, bardzo ważne.Pod ich wpływem iskierki innych też śmielej świecą!:-)
    Bardzo sie cieszę, że milutka sie nie daje! Trzeba nam brać z niej przykład!:-))
    Dziekuje za Twoje iskierki, Aniu!*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to Ola. Nie dać światłu zgasnąć :)
      Na warsztatach z Rosą, szukaliśmy światła w sobie. I jest, rozpala się taka jasna iskra w głębi klatki piersiowej, za sercem. U każdego. W czasie dwóch dni pracy z Rosą, świeciło mi też nad głową, takie biało/niebieskie światło. Widziałam je kątem oka u góry. W pierwszej chwili myślałam, że siedzę pod żyrandolem, ale nie. W końcu machnęłam ręką :)
      Oświecona :D
      Więc światła nie gaście :)
      Uwielbiam czarny humor, ob czasem pokazuje mi to, czego inaczej dostrzec nie umiem. Inne strony życia. Fajne strony życia. Życie tam, gdzie wydaje się go brak. Dobre narzędzie.
      Od początku tej sytuacji mam wrażenie, że COŚ JEST NIE TAK...I ufam sobie.
      Pozdrawiam, wigor mi wraca ;)

      Usuń
  3. A nie no Święta były normalnie, dziadkowie z Lublina się izolują - no ich sprawa. Jak sobie wolą. Ale tata jeździ między nami a nimi więc ja tu widzę chyba skorzystanie z wygody. Nam pasi, nikt nie musi lubić ani chcieć organizować świąt ani spotkań rodzinnych.

    No ale mam poczucie lekkiego deja vu stąd zamówienia karm dla kotów i żwirku. Jakiś postój ma być, a potem się okaże wszystko. Ale pewnie cos będą chcieli ucinać znowu...

    Ale pamiętam! JEsteśmy ! Wspieramy się !
    I tu apeluję, że jakby ktoś jakiejś pomocy potrzebował pisac ! będziemy nagłaśniać i się wspierać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż dejavu mamy wszyscy :) Ja też nakupiłam przed świętami żwirku i puszek ;)
      Milutka ma się lepiej, kłóci się ze mną, bo czołga się do drzwi i chce na dwór. A ja, podła, nie otwieram. To potrwa, ale może nie będzie trzeba operacji? Mam taką nadzieję.

      Usuń
  4. Humor zawsze w cenie, nawet czarny (i czerwony też). Na ulicach zamaskowani kosmici, zda mi się, że to film jakiś katastroficzny, jakiś koszmarny sen a nie rzeczywistość. Obudzić się chcę ale czy po obudzeniu świat będzie taki sam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarny humor nie raz pokazywała mi strony życia, których inaczej bym nie dostrzegła ;)
      Kosmici kosmitami, ale jak cię czytam, to u ciebie całkiem normalnie :)Więc jak to naprawdę jest? Normalnie, czy nie normalnie?

      Usuń
    2. Bo mnie Ci zamaskowani kosmici, moi wspaniali bliźni, bracia i i siostry w czasie, raczej śmieszą niż przestraszają. Nie rozumiem ich ale akceptuję, ich strach mi się nie udziela. Więc u mnie normalnie ale świat tak popędził do przodu technicznie i komunikacyjnie, że ja bez internatu w telefonie to jakaś baba dziwo z XX wieku

      Usuń
  5. Moj maz tez szalal na poczatku tego cyrku, szalal glownie ze wzgledu na mnie i moje historie chorobowe. I bylo "nie wychodz", "nie dotykaj", "w ciagu 10 minut jak tu siedzimy juz 16 razy dotknelas twarz!".
    Nie moglam zyc w takim cyrku, bo ja wiem, ze kiedys tak czy inaczej musze umrzec, a poki zyje to chce zyc a nie umierac ze strachu. W zwiazku z czym powiedzialam "kochanie czy mozesz wylaczyc wyksztalcenie a w to miejsce wlaczyc rozsadek?"
    Zadzialalo teraz oboje sie z tego smiejemy.
    Tak sie zlozylo, ze przeprowadzilismy sie latem ubieglego roku w zupelni nowe srodowisko, wiec trudno mowic o znajomosciach, bo ich zwyczajnie nie ma. Ale robie co moge, mam jakis dar wyluskiwania z tlumow tych co sie nie boja zycia i z nimi sie spotykamy.
    Nie potrafie zyc tylko wirtualnie, odmawiam zycia tylko wirtualnie, ja chce widziec mimike twarzy, czuc uscisk drugiej osoby i na szczescie sa jeszcze tacy co czuja jak ja.
    Swieta od poczatku mialam z synem, nie wyobrazam sobie zeby ktos mi zabronil widzenia z moim dzieckiem nawet jak to dziecko ma 45 lat. Dopoki zyje i jeszcze mnie nie przykuto gdzies w wiezieniu to nikt mnie nie powstrzyma. Teraz Junior byl u nas juz dwa razy, przyjedzie znow pod koniec maja na tydzien i jak on przyjezdza wtedy ja mam moje osobiste swieta. Udalo nam sie przeprowadzic mojego Tescia, teraz mieszka z nami ale ma zupelnie osobne mieszkanie polaczone z naszym domem szafa. I blogoslawie te szafe codziennie, bo tesc majac 94 lata juz ze tak powiem rozmija sie z mysleniem. On ma prawo, ja jeszcze chce zyc.
    No to sie rozpisalam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star :) Mój teść miał 93 lata, mąż posiwiał od jego samodzielności. Mieszkał parę ulic od nas, w drewnianym domku. Że on tego domku nie spalił to cud jakiś, bo rozpalał w kuchni szmatką nasączoną benzyną. Nie raz chodził bez brwi i rzęs. To ja rozumiem szafę bardzo :)
      Ja też nie uważam życia wirtualnego za życie. Dodatek tak, ale w żadnym wypadku życie. Taki film z Brusem Willisem kiedyś widziałam: Surogaci. Wyciągnęłam lekcję. Patrzę na te dość czasem żenujące spotkania, wywiady, lekcje itp. on-line. Robione na siłę. Bez sensu.
      Kiedy rozmawiam z ludźmi, to nawet okulary słoneczne mi przeszkadzają, zdejmuję swoje. A w masce ciężko mi mówić, cały czas ją poprawiam, odsuwam. Robię się zła. Mówię krótsze zdania, staram się zawęzić wypowiedź. Porażka. Nie dogadujemy się.
      Skoro ja, to i inni tak mają.
      Więc nic tylko zgodnie z sobą iść do przodu.
      Żyjemy, a umrzemy kiedy umrzemy, ale nie za życia :)

      Usuń
    2. Aniu, nasz dziadek jest na pelnym rozruchu:)) Ciagle jezdzi samochodem, (serio 80% lepiej niz ja). Sam robi zakupy, gotuje, sprzata, pierze... jest w pelni samodzielny. Jedyne co mu doskwiera to kolana, wiec porusza sie z laska lub balkonikiem, ale balkonik to raczej sluzy do przemieszczania np. zakupow z samochodu do mieszkania. Wyobraz sobie, ze nam pozazdroscil ogrodka:)) i wczoraj kupil dwie skrzynki (dosc duze) ziemie, jakies nasiona i zorganizowal sobie mini ogrodek na balkonie.
      Pytam "po co ci to? przeciez jak cos bedziesz potrzebowal to wezmiesz z naszego ogrodka". "Ale ja chce miec cos swojego".
      Kuchenka jest elektryczna, wiec raczej bezpiecznie. Ale ten dom ulegl calkowitemu spaleniu ok. 30 lat temu i wlascicielka zainstalowala tak silne alarmy przeciwpozarowe w calym domu, ze dziadek zrobil zafundowal nam przygode:))) Dostal w prezencie od swoich przyjaciol grill taki do uzywania wewnatrz. I pewnego pieknego dnia nagle w calym domu swisty, gwizdy i krzyk "pozar, pozar!!!" Te alarmy postawily na nogi polowe wsi chyba:))))
      Okazalo sie, ze dziadek grillowal a nie chcialo mu sie dokladnie usunac poprzedniego tluszczu z tego pojemnika na dole i bylo za duzo dymu przy czym on zapomnial wlaczyc wentylacje.
      Moj maz przy tej okazji przeczyscil cala wentylacje kuchenna, co chyba nie bylo robione przez 30 lat w tym mieszkaniu, przeszkolil ojca na okolicznosc czyszczenia grilla KAZDORAZOWO i jest spokoj.

      Mam dokladnie taki sam stosunek do masek, dodatkowo mam sparalizowana strune glosowa, ktora co prawda byla operowana i dzieki temu w ogole moge mowic, bo przed operacja to bylo bardzo ciezko. Nosze cos jak mini przylbica, bo to zamiast od czola w dol to moje jest od brody w gore jakies 7cm dodatkowo odchylam to tak ze zywcem nic to nie daje ale moge przynajmniej oddychac. Bo z oddychaniem to tez mam jazdy.
      Nosze te niby maske tylko jak koniecznie musze, mam tu kilka sklepow gdzie moge wejsc bez i nikt nic nie mowi. Raz natomiast w duzym sklepie przy wejsciu pani mi zaproponowala darmowa maske, ktora wiecej chroni. Podziekowalam i powiedzialam, ze moja chroni wystarczajaco, na co pani szeptem ze "inni ludzie moga sie czuc zagrozeni..." Na co ja powiedzialam ze z moja historia chorobowa to ja w ogole nie musze nosic maski i zapytalam czy jak zaloze ta ktora ona mi chce ofiarowac i 20 minut pozniej strace przytomnosc to inni beda sie czuli bezpiecznie. Pani przeprosila i oddalia sie w sina dal...

      Usuń
    3. No popatrz jacy my się zrobiliśmy teraz altruistyczni :)
      Często słyszę: ja się nie boję, maseczkę noszę z szacunku dla innych, bo oni się boją, albo ja się nie boję, ale zaszczepię się dla rodziców, bo oni strasznie się boją itp. Kiedy ktoś zaczyna od: ja się nie boję, na 200% boi się jak cholera. Ale co zrobisz? Ja się boję, bo nie wiem, co się dzieje. Absolutnie się przyznaję.
      Ale ta furmanka jest moja i ja mam lejce.
      A Dziadkowie to przedwojenny, dobry, twardy materiał. Nasz też żył własnymi zasadami. A o zaginione brwi pytany, udawał, że nic o tym nie wie ;) Niech mu się tam, po Drugiej Stronie szczęści. A waszemu życzę takiej werwy i wigoru jak ma :)

      Usuń
    4. Tak, tak to dokladnie tak jest :))))
      Jak slysze, ze ktos cos robi dla "mojego bezpieczenstwa" to mnie pusty smiech ogarnia. Na poczatku, w ubieglym roku przed Wielkanoca jak zaprosilam Juniora to powiedzial "mamo ja bardzo chce ale sie boje ze moge ciebie czyms zarazic" a ja na to "synu, kto ciebie tak wychowal? jak mam umrzec to umre bez wzgledu na to czy przyjedziesz czy nie, ale jak faktycznie umre to nie bedziesz mial wyrzutow sumienia, ze odmowiles mi tego ostatniego spotkania?" Od tamtej pory Junior zachowuje sie normalnie.
      Bylam kiedys swiadkiem jak matka zakladala 2-letniej dziewczynce maske i tlumaczyla, ze to dla jej i wszystkich innych ktorych mala kocha dobra. Oczywiscie szybko odeszlam milczac, bo jedyne co mi przychodzilo do glowy to powiedziec "dlaczego nie stac cie na szczerosc wobec wlasnego dziecka? powiedz malej, ze musi nosic maske, bo TY jej matka nie masz odwagi zawalczyc o jej prawo do oddychania". Chyba dobrze zrobilam, ze odeszlam:)) Moj maz mi czesto "pomaga" odejsc w takich sytuacjach, twierdzac ze on widzi "mord w moich oczach".

      Usuń
  6. Dopóki z szacunkiem podchodzimy do decyzji innego człowieka, dopóty wszystko będzie dobrze.
    Ja tam nie ryzykuję. Nie jestem sama, gdybym była, to może zachowywałabym się inaczej, ale nie chciałabym zarazić mojego ukochanego, moich rodziców.
    Powiesz może, że dałam się wrobić, że wyłączyłam rozsądek, może też psychoterapeutycznie dałoby się powiedzieć, że jestem przyzwyczajona do bania się, to i pandemii się boję. Nie wiem, naprawdę nie wiem.
    W każdym razie, moi rodzice już są zaszczepieni i święta spędzaliśmy razem i było wspaniale. Choć bardzo skromnie, spokojnie i normalnie.
    Także ten, pisz swoje, zawsze to jedna widzialna osoba więcej w tej mgle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No piszę. I wcale nie umniejszam czyichś uczuć. Ja i strach znamy się bardzo dobrze. Razem przez życie wędrujemy od dzieciństwa. Ale ja mam tak dość tego towarzysza, że zabieram mu lejce. Każdy ma prawo zarządzać swoim życiem. Chronić się, nie chronić, nosić maski, nie nosić, izolować się, nie izolować. Tak ja to widzę. Bo tak naprawdę, nikt z nas nie wie co się dzieje. NIKT. Mgła, jak piszesz.
      A mnie zmęczyło już nasilające się wśród ludzi znów obwinianie innych. Mordercy- piszą zdawałoby się mili ludzie. Zabijacie nas! To przez was umieramy! Bosze, co oni w głowach mają? Ja wiem, strach, potworny strach. I nie ma sprawy, bójcie się. Wasze prawo. Ale ten strach jest wasz. Ja mam swój i po swojemu ogarniam. I też mam do tego prawo :)I tak To Agniecha, wszyscy kombinujemy jak umiemy. Ale kurde, mordercy????

      Usuń
    2. Nie zauważyłam, żebyś umniejszała czyjeś uczucia, wręcz przeciwnie, piszesz w sposób bardzo wyważony.

      Obwinianie zwalnia z myślenia. Zwalnia z próby zrozumienia drugiej osoby. Ułatwia życie, które jest tak ciężkie...
      Rozumiem to, choć nie rozumiem.

      Usuń
    3. Rozumiem, choć nie rozumiem :) Otóż to.
      Będzie dobrze, cały czas to czuję, choć może to irracjonalne.
      Więc światła nie gaście :)

      Usuń
  7. Podobno jak się wyłączy telewizję to koleżanka P przestaje istnieć. Kolega W gdzieś tam się pojawia ale z panią P nie ma nic wspólnego ;)
    U mnie po pierwszych obawach, (nawet strachem to ciężko nazwać) bardzo szybko zaczęliśmy kwestionować różne dziwne i niejednokrotnie sprzeczne decyzje typu (maski najpierw nie chronią a za chwilę chronią) podejmowane w tej sprawie i szukać informacji z innych źródeł, a nie słychać tej papki telewizyjnej.
    Warto posłuchać o Forum Ekonomicznym w Davos, wypowiedzi lekarzy innych niż ci z głównego ścieku...
    Pewna osoba, którą bardzo szanuję jakiś czas temu powiedziała, że wolność jeszcze nigdy nie miała tak niskiej ceny....


    Pozdrawiam serdecznie.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) Z tą wolnością to mocne. Jeju, tak jest...Oddajemy ją za kompletne fałszywki, tombak.
      Telewizora nie mam już z 6 lat. Pewnie dlatego jest mi łatwiej. Główny nurt od początku ma jeden kierunek, więc nawet już tam nie zaglądam. Znalazłam bardzo dużo mądrych osób, które od tamtej wiosny mówią, że państwoP+W są kompletnie niewiarygodni :) Ta konferencję widziałam i słuchałam fragmenty. Staram się z różnych źródeł korzystać.
      Muszę ci powiedzieć też, że po raz pierwszy w swoim życiu zastanowiłam się nad szczypawkami. Uważałam, że ludzie przesadzają z nop-ami. I trafiłam na film: Vaxxed. I świat stanął na głowie...Bo ja wyjściowo pielęgniarka jestem. Znokautowało mnie.

      Usuń
    2. Renko, Aniu cos mi mowi, ze my te sama religie wyznajemy:))) Ja mam telewizje, ale nie mam kablowki, nie ogladam wiadomosci juz od 6 lat, natomiast w to miejsce obserwuje, mysle i wyciagam wnioski. Forum w Davos zawsze warto zobaczyc chociaz tyle ile pokazuja oficjalnie, warto sledzic poczynania pana Gatesa, ktory tak naprawde jest nikim i nawet studiow zadnych nie ukonczyl, ale ma na tyle forsy, ze rzadzi swiatem.

      Aniu widzialas Vaxxed????????????
      Jestes pierwsza osoba jaka znam w Polsce, a chyba nawet poza US ktora ogladala Vaxxed. Ja mam moja wlasna CD, kupilam bo warto miec. A producenta Vaxxed Dela Bigtree ogladam regularnie co tydzien od czasu kiedy zaczal miec swoj podcast na Youtube gdzie go oczywiscie ocenzurowano, wyrzucono teraz dzieki finansowaniu przez swoich wielbicieli zalozyl swoj wlasny niezalezny kanal internetowy i mozna go tez ogladac na Roku. Mam do Dela i Jasona Jackson absolutne zaufanie, ABSOLUTNE. Wszystko co do tej pory wybadali na temat P i W oraz szczepionek (tych wczesniejszych) sie sprawdzilo. I ufam kazdemu slowu na temat obecnych rzekomych szczepionek bezgranicznie.

      Usuń
    3. Star, pierwszy mój zawód to pielęgniarka. Nauczyłam się sporo, to później pomaga w całym życiu. Ale tez sporo mnie NAUCZONO. Miedzy innymi, tak jakoś nie wiadomo jak nauczono, że szczepionki to samo dobro. Raczej nie kwestionowałam, choć udało mi się zachować rozsądek i uważałam, i nadal uważam, że sztuczna immunizacja to jest ostateczność. Zawsze byłam przeciwna szczepionkom skojarzonym i szczepieniu noworodków. Ale nie zastanawiałam się. Teraz,kiedy jest ten cyrk ze szczypawkami, zaczęłam o tym myśleć, zaczęłam się dowiadywać i trafiłam...a raczej mnie trafiło. Mocno.
      Ciężko się to ogląda, jak oni dali radę wysłuchać tylu okropnych historii...I co odkryli.
      A to zapewne czubek góry lodowej, bo przecież Stany są wielgachne, a reszta świata? Ludzie ludziom, DZIECIOM...lekarze: po pierwsze nie szkodzić; ignorancja nikogo nie tłumaczy! Jeszcze mam kaca po tym filmie, ale nie mam zamiaru chować głowy w piasek. Nie wiedziałam, teraz wiem. I zrobię z tego użytek.

      Usuń
    4. Aniu - ja sie zainteresowalam szczypawkami w 2008 kiedy wybuchla " pandemia" swinskiej grypy... To co odkrylam przeroslo rzeczywistosc. Od tamtej pory przeczytalam i zobaczylam tyle materialow, ze w ktoryms momencie myslalam, ze nie uniose. Prawda okazala sie potworna. Mozemy tylko chronic siebie, swoich najblizszych i tych, ktorzy chca sluchac. To co wiem wyleczylo mnie z jednego : ze strachu podawanego przez media. Groza, strach i presja medialna splywa po mnie jak po kaczce , bo wiem, ze nie ma podstaw. Na tym strachu buduje sie teraz nowy porzadek . Ty obserwujesz i wyciagasz wnioski , widzisz, sprawdzasz i nie gasisz swiatla, a zapalsz... Trzymam kciuki za Milutka 🤞Kitty

      Usuń
    5. Ja z opóźnieniem, ale dotarłam...I też przerosło mnie. Bo wydaje się być to nieludzkie, ale przecież ludzie budowali obozy koncentracyjne. I był Mengele.
      Więc sprawdzam, dowiaduję się i tak jak mówisz, dbam o siebie i najbliższych. Bo tu taka planeta jest. W jakimś celu tu wszyscy zeszliśmy. Zobaczymy. Milutka mnie dziś nabiła, bo za długo ją głaskałam, duch w niej waleczny :)

      Usuń
    6. Aniu, ja wierze, ze ludzkosc, ludzie w wiekszosci w sercach maja dobro - jednak zauwaz kto od wiekow i jak rzadzi tymi naiwnymi, dobrymi masami ludzkich serc. Od zarania dziejow rzadz ludzie zli, podli, wyrachowani , chciwi, dumni i bez skrupulow!! Od zarania dziejow , od czasow niewolnikow w starozytnym Egipcie, od handlu ludzmi i niewolnikami z Afryki, od wasali, chlopow panszczyznianych , od obozow koncentracyjnych po czasy wspolczesne. Dlaczego wiekszosc wierzy, ze swiat wokol nich kreci sie po to, aby im zapewnic bezpieczenstwo, dobrobyt, spokoj, godne zycie? Na jakiej podstawie? Wlasnie doszlismy w historii do momentu zwrotnego. Swiatem nadal rzadzi ta sama podla i poznawiona skrupulow grupa, ludzie , firmy, koncerny zastapily krolow i faraonow - ale my nadal jestesmy ich niewolnikami i ich wlasnoscia. Tyle ze wlasnie wprowadza sie niewolnictwo cyfrowe. Jesli ktos mysli, ze " paszport szczepionkowy" to taki dobry pomysl - niech spojrzy na Chiny. Ta aplikacja, ten paszport to baza , do ktorej beda dodawane nowe elementy. Juz nie tylko zaszczepienie czy testy, To pelna kontrola tzw. social credit passport, ktory bedzie monitoriwal kazdy, ale to absolutnie kazdy aspekt naszego zycia. Bez odpowiedniego statusu w Chinach juz odmawis sie ludziom podstawowych praw i zakupu podstawowych dobr .A jakie restrykcje i ograniczenia mozna wprowadzic, jak trzymac ludzi w zamknieciu, ograniczac ich prawo wyjscia z domu czy nawet wyjscia na swieze powietrze - mamy wlasnie przyklad. To byla tresura , to bylo zabranie ludziom ich normalnosci po to, aby teraz oddac malenka czastke ale w zamian za oddanie siebie za elektroniczny czujnik i elektroniczny lancuch, ktory coraz bardziej jest skracany i zaciskany. Z tak przykutym czlowiekiem mozna bedzie zrobic wszystko, sledzic jego kazde slowo i ruch, decydowac o jego zyciu i zdrowiu , ucinac w zarodku kazda probe protestu. Nowi Krolowie Zycia ida pelna para i wdrazaja swoj plan rownolegle, we wszystkich krajach , ale zbiorowo jeszcze mozemy powiedziec Nie. Tylko zaba zdazyveyskoczyc z tej podgrzewanej wolno wody ...To pytanie do Wszechswiata Kitty

      Usuń
    7. Oj Kitty, co Ty opowiadasz? jakies teorie spiskowe? przeciez jak sie wszyscy zaszczepimy, jak przestaniemy odwiedzac matki i babcie, jak bedziemy nosic 2-3 maski na twarzy jednoczesnie, jak bedziemy uciekac na drzewo na widok innego czlowieka to zycie wroci do normy.... prawda????
      A Ty i ta durna stardust wymyslacie jakies idiotyczne teorie spiskowe, po co? Zamiast poddac sie, bo to przeciez dla dobra nas wszystkich, to Wy zawsze pod prad... nieladnie, dziewczynki, nieladnie....

      Usuń
    8. Sarkazm na bok, teraz na serio. U nas juz od ubieglego tygodnia mowi sie, ze ta nadmierna dezynfekcja wszystkiego przynosi wiecej zla niz pozytku. Na potwierdzenie tego przywoluje sie hitorie rozpylania DDT w latach 40-tych i 50-tych ubieglego stulecia kiedy to za pomoca DDT dezyfekowano plaze, parki a nawet dzieci w szkolach, a dezynfekcja przyniosla tylko wysyp wielu chorob.
      Podobnie mowi sie o przykladzie Klasztoru Zamknietego w Kentucky gdzie zakonnice nie maja zadnego kontaktu ze swiatem zewnetrznym a od roku czyli od poczatku wirusa zadna z nich nie byla nawet na jednodniowym urlopie w celu odwiedzenia rodziny. NIC kompletnie nic zadnych kontaktow ze swiatem zewnetrznym i do tego minimalny kontakt miedzy soba. I nagle wysyp zachorowan na Covid(!!!) 28 zakonnic zachorowalo z czego dwie zmarly. Jak to sie stalo? nie ma innej przyczyny poza faktem, ze caly klasztor zostal wlasnie zaszczepiony 3 tygodnie wczesniej.
      Ja nie mam zadnego komentarza, powtarzam tylko to co czytam i slysze... kazdy moze myslec co chce, ja nie podpowiadam nikomu jak uzywac rozum.

      Usuń
  8. No i nie udal Ci sie ( na szczescie) Twoj szczwany plan :)
    Duzo zdrowia dla calej rodzinki z Milenka wlacznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak się nakombinowałam :)
      Mama nadal pisowska, to już się nie odstanie. Ale przynajmniej hydroxyziny nie ubywa w pudełeczku :)
      A Mili ma się coraz lepiej, choć długa jeszcze droga przed nią. Ale je, czołga się na śniadanie do kuchni i robi awantury pod drzwiami, bo chce na dwór :D

      Usuń
  9. Jak dziwnie splótł się los Twojej kotki z moim. Ja też powoli wracam do sprawności po gwałtownym i przykrym w skutkach zderzeniu z ziemią. Cieszę się, że Milutka lepiej sobie radzi i zdrowieje. A tak nawiasem mówiąc, to koteczka ma niezupełnie adekwatne imię do posiadanego charakterku:-)) Niech wraca do zdrowia pod Twoją uważną opieką!
    Co do reszty, to myślę, że każdy z nas radzi sobie z całym tym panującym wokół galimatiasem najlepiej jak potrafi. Jednym wychodzi to lepiej innym gorzej. Trudno jest podjąć jakąkolwiek decyzję, wyłowić prawdę lub choćby jej cień z tego zalewu jakże często nieprawdziwych albo zmanipulowanych informacji. Myślę, że nadszedł czas kiedy sami mamy podjąć decyzję co jest dla nas dobre, nie oglądając się na innych, nie ulegając ich wpływom i nie narzucając swojej decyzji innym. Trochę to zbyt idealne prawda? Wciąż potykam się o cudze decyzje i mam ochotę przekonać innych do własnych poglądów. Ale coraz częściej gryzę się w język, a na pytanie znajomych i sąsiadów czy się zaszczepię albo zaszczepiłam zacznę odpowiadać: Ehm, bryblutrututubulbul. Czy coś w tym rodzaju. I zwrot w tył, i odwrót. Tak odpowiedział jeden z moich sąsiadów na namolne pytanie drugiego czy się zaszczepił. Po czym odwrócił sie i odszedł wzbudzając w tym drugim totalne zdumienie.
    Pozdrawiam serdecznie. Trzymajcie się Ty i Milutka:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marytko :D
      Martwiłam się, że się nie odzywasz, ale Ola do mnie napisała, że dołkujesz i nie masz ochoty gadać. A tu jeszcze wypadek. No faktycznie, razem z Milutą, która imię dostała jako malutki, przytulański kociaczek, a potem z niego wyrosła :)
      Napisałam tego posta zmęczona czytaniem, u nawet fajnych ludzi, że mordercy chodzą wśród nas i to przez nich końca idiotyzmu nie widać. Nosz do cholery, czasem mi się kończy wyrozumiałość!
      I masz rację, to jest czas podejmowania WŁASNYCH decyzji, ale zawsze łatwiej uciec i obwinić innych.
      Uśmiałam się bardzo, sąsiad genialny! Biorę! Sposób rewelacyjny i bardzo skuteczny. Ale języka nie gryź, szkoda :) Można po prostu zabulgotać, nie przyszło mi do głowy :D
      Wysyłam pakieciki z dobrą energią, łap. Podlaska, zdrowa i zielona :) Zdrowiej, dbaj o siebie i czasem daj znak życia, może być dymny. Zdecydowanie, mimo że to irracjonalne, czuję, że będzie dobrze. Milutka też powoli się polepsza.

      Usuń
    2. Dziękuję Aniu:) Dbam o siebie jak mogę najlepiej z pomocą bliskich. No i oczywiście będę się odzywać, skoro już mnie odetkało:))

      Usuń
    3. Marytko, lubie Twojego sasiada!!!
      Mnie nikt nie pyta, nie wiem, moze mam bardzo nieprzysiadalny wyglad i wola nie ryzykowac. Nie bede wnikac, ale musze sobie przygotowac odopowiedz "na okolicznosc":)) co by mnie nikt nie zaskoczyl.

      Aniu, widzialam ten post o mordercach i wszystkie przyklaskujace komentarze... dobrze, ze jestem daleko bo boje sie takich ludzi.

      Usuń
    4. Star, on mi coś uzmysłowił. Ta cała sytuacja wydarzyła się kiedy po raz pierwszy od dwóch miesięcy mogłam wyjść na dwór, jeszcze o dwóch kulach. Byłam trochę otumaniona, trochę wystraszona jak uda mi się to wyjście. A tu pod domem atak, pytania o szczepienie, nie o to jak się czuję, bo przecież dwóch kul inwalidzkich nie da się nie zauważyć, ale o szczepienie. Zapomniałam, że ten świat to nie rajski ogród, chociaż tak mi się jawił kiedy tęskniłam za wyjściem na zewnątrz. Reakcja tego sąsiada była jak ostry dzwonek ostrzegawczy, że trzeba uważać co się komu mówi. Jego odpowiedź uzmysłowiła mi, że można inaczej. Człowiek uczy się całe życie:)

      Usuń
    5. Hahaha Marytko, mieszkasz wsrod inteligentnych ludzi, nie pytali jak sie czujesz, bo widzieli kule wiec pytanie zbyteczne:))) Szczepionki nie widac, a wszyscy chca koniecznie chca wiedziec:))) To zupelnie jak z ciaza, dopoki nie widac to wszyscy pytaja, jak juz widac to nikogo nie interesuje:)))

      Dzieki Tobie przemyslalam sprawe i jak nie daj buk ktos mnie zapyta to odpowiem pytaniem "dlaczego?" albo "po co?" nich ten ktos sie tlumaczy a nie ja:)))

      Usuń
    6. Dać królikowi czas, to wymyśli :)
      Mnie sporo osób pyta w pracy, od teraz będę mówić: to dane wrażliwe, obejmuje je RODO ;D

      Usuń
  10. a kiedy nadejdzie 148 ulepszona wersja, to już jej nikt nawet nie zauważy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już minęłam się z wersją 578...zauważyłam ją kątem oka.

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Mila zdecydowanie lepiej się porusza. Ma apetyt, choć jak to ona, trzeba jej podpasować. Ona nigdy nie zgodziła się na jedzenie chrupków. Mięsko, sery, mielonka, saszetki (nie wszystkie). A na wycieczkach, które trwały czasem kilka dni, zapewniała sobie prowiant sama. Bardzo chce wyjść, codziennie leży pod drzwiami i prosi. Ech...
      Ale ogólnie dobrze, tylko trzeba czekać, bo prawa łapa podwija się okropnie.

      Usuń
    2. To dobrze, że Miła czuje się lepiej. Łapka też pewnie niedługo będzie sprawna.
      Pozdrawiam odrobiną radości z moich zielonych stronek

      Usuń
  12. Aniu, czy ja moge prosic o dwa slowa na prive? moj adres to bezodwrotu9@gmail.com dzieki.

    OdpowiedzUsuń