sobota, 11 czerwca 2022

Rozmowy z samochodem Wszechświecie

 

Sprzedaliśmy samochód. 
Mały, zgrabny, jakby lekko wyścigowy. Mąż go kupił, bo miał dosyć jeżdżenia dużymi i pakownymi. Ale okazało się, że potrzebujemy dużych bagażników i wygodnych foteli, i w ogóle więcej miejsca w samochodzie. Więc decyzja zapadła.
Poszłam do garażu rano, spojrzałam na samochodzik, pogładziłam po doopce i podziękowałam za wszelkie bezpieczne wyprawy. Oby mu się wiodło u nowych ludzi...
Personifikuję wiele sprzętów :)

Do biblioteki, tuż przed zamknięciem jak to ma w zwyczaju, wpadł PanPiotruś. Nazywam go PanPiotruś, bo tenże pan ma wszelkie objawy bycia wiecznym małym chłopczykiem mimo pięćdziesiątki na karku. Spojrzałam na niego i lekko oniemiałam. To, że PanPiotruś jest przystojnym, wysokim, choć już lekko przytytym chłopcem, pozwalało mi spokojnie patrzeć na samurajski kucyk  jaki nosił od kilku lat. Pasował mu. Kto jak lubi i nie ma co się czepiać.
Tym razem zaskoczył mnie jednak, bo zamiast kucyka, miał kucyki. Dwa kucyki.
Zamrugałam oczyma:
-wow! zmienił pan uczesanie, muszę powiedzieć, że odważnie. 
Przyjrzałam się uważniej i dodałam:
- pasuje panu.
Bo tak było, w jakiś dziwny sposób PanPiotruś wyglądał w nich dobrze.

Ucieszył się, bo on lubi być chwalony. Kiedyś mi powiedział, że żona za nic go nie chwali, tylko wypomina mu, co zrobił źle.
Na skrzydłach pochwały PanPiotruś się rozpromienił i rozgadał. Kupił samochód. Nowiutki, prosto z salonu. Musiał na niego czekać, bo bajery różne zamówił, ale warto było. Tu dodam, że  PanPiotruś jest człowiekiem biznesu. Różnego. Miał wzloty i upadki, nawet wpadki, ale generalnie kasa mu płynie.
O! przypomniałam sobie, jakaś najnowsza toyota to jest, dla mnie to wsioryba, ale dla PanaPiotrusia to ważne.

Owa cudna toyota ma jakieś niebywałe właściwości, słuchałam jednym uchem, ale najfajniejsze dla PanaPiotrusia jest to, że ona do niego mówi. Miłym, ciepłym, damskim głosem. A to, że radar niedaleko: zwolnij, a to, że korek zaraz: możesz objechać, a to, że: kochanie, już jedziesz dwie godziny bez przerwy, zatrzymaj się i odpocznij i wiele, wiele innych komunikatów. Żona znienawidziła od razu ten miły, damski głos, ale PanPiotrus go pokochał i nie odda. Znaczy postawił się żonie i nie wyłączy.
A muszę powiedzieć, że żonę ma wykutą w ogniu walki o konstytucję, prawa człowieka, aborcję pod czarną parasolką, karmiącą uchodźców na granicy i nie tylko oraz strzelającą do nieszczepów, nie ma tu żartów. A PanPiotruś miękki do tej pory jak pianka z cukru, tym razem zawalczył.
O ten miły, ciepły głos, o to zainteresowanie pomocne, o tą uwagę puchatą...
Ale ja nie o tym, bo to ma być lekko straszny post...

Do brzegu Anno, że tak sparafrazuję Graszkę :)


Bo mnie się kropki połączyły w dość straszną historię.

Moja znajoma ostatnio była w banku, coś tam opłacała i PaniOkienkowa nagle poinformowała ją, że ubezpieczenie na samochód się kończy i ona może jej fajną ofertę z banku na to ubezpieczenie przedstawić i już, już ona pisze!
Znajoma zdębiała, bo ubezpieczenie ma w jakiejś innej firmie i skąd bank to wie i zna daty???? PaniOkienkowa coś tam zaszeleściła, kolejka stała, znajoma machnęła ręką i powiedziała, że nie chce żadnej oferty, opłaciła co miała opłacić i poszła. Ale ją to na tyle nurtowało, że myśli o tym i opowiada. Przecież ona się nie zgadzała na takie szpiegowanie. A oferta i tak przyszła pocztą...
Ja ostatnio logowałam się na swoje konto ZIP, bo chciałam sprawdzić zwolnienia i ile kosztują moje wizyty u lekarzy. Matkobosko jak tam trudno się dostać. Loguję się za pomocą loginu i hasła na ministerialnej stronie, ciągle coś nie tak, a raz to mi nawet napisało, że konto jest zablokowane tymczasowo. Droga przez mękę. A moja współpracownica mówi, że jej syn przez bank wchodzi na to konto i wcale nie ma żadnych problemów. 

Musiałam też w bibliotece odnowić umowę na internet. Zaczęłam kombinować jak ominąć Maxa SztucznąInteligencję i wyszło na to, że najlepiej zamówić telefon od konsultanta. Zadzwonił człowiek i powoli umowę udało się wygenerować. Powoli, bo pułapek wiele. Pani tak jakoś z automatu zakładała pewne rzeczy. A ja chcę, by było jak było :)
Czyli telefon stacjonarny a nie internetowy. Bo internetowy siada gdy prądu nie ma, a stacjonarny spokojnie utrzymuje kontakt, pod warunkiem, że masz stary, z lat 80-tych, aparat. Ja mam, nie do zdarcia on jest. No i faktury papierowe, bo łatwiej w księgowości.
I listonosz przyniesie. A jak doszło do końca i pani mi recytowała różne rzeczy, czy ja się zgadzam czy nie, nagle mówi, że ja się nie mogę nie zgodzić na to, że firma będzie monitorowała moją działalność w sieci by oferty handlowe dostosować do moich potrzeb.
Jak ładnie, dbają o moje potrzeby.
Nie mogę się nie zgodzić, bo to jest połączone z ulgą jaką mi już naliczono w umowie, 5 zł....
Poprosiłam ładnie o wsadzenie ulgi tam gdzie jej miejsce i nie zgodziłam się.
Z przyjemnością...


Potem odbył się cyrk z odbiorem umowy przywiezionej przez kuriera, bo mój dowód absolutnie w nie wystarczał, jeszcze pin z smsa był potrzebny. A na bibliotekę komórki nie ma tylko, ten stacjonarny stary telefon.
Stałam sobie w kolejce w sklepie po tym wszystkim i opowiadałam znajomej jak to jest bezsensowne i ograniczające, i szpiegujące. Pani, która stała przede mną nie wytrzymała, odwróciła się i powiedziała:
- niech pani nie narzeka, to wszystko dla naszego BEZPIECZEŃSTWA...



Bezpieczeństwo. 

PanPiotruś lubi fantastykę, raczej fantasy, ale czasem coś i z science-fiction poczyta, głupi nie jest, tylko taki niedorośnięty. Kiedy już opowiedział mi o cudownym samochodzie, cudownym głosie i wybrał książki do czytania na autostradzie, gdzie włącza coś tam i samochód sam jedzie i wyprzedza a on właśnie te książki będzie czytał w tym czasie, ja mu opowiedziałam historyjkę. Właściwie dwie.

Przypuśćmy, że pan troszkę przeziębił się, niewiele, ale upierdliwie. Obok kropelek do nosa, żona kupiła panu przyjemny syropek na kaszel. Smaczny i skuteczny. Wydzielinka się rozluźniła, lżej na  oskrzelach, a pan ma spotkanie służbowe. Łyknął pan syropku, strzelił do nosa kropelki, wsiada pan do toyotki. A ona mówi:
- Kochany, ale nie możesz jechać, w wydychanym powietrzu masz troszkę alkoholu, piłeś, nie jedź.
Powąchała? Może jakieś czujniczki w kierownicy, któż wie, ale nie pojedziesz.
 I może jeszcze dodać:
- Jeśli będziesz się upierał, to zablokuję włącznik i powiadomię odpowiednie służby, to dla twojego dobra, kochany pysiaczku...
No tak, syropek na alkoholu troszku, trzeba poczekać i wychuchać.

Albo. Idziesz sobie do sklepu z owadem czerwonym. Masz dziś ochotę na niezdrowe zakupy. Co pan lubi? Ptasie mleczko, piwko i chipsy? Fajny zestaw, kupujemy. Idziemy do kasy, już bezobsługowej, bo po co kasjerka, tak jest szybciej i wygodniej. I klikamy te kody kreskowe aż tu nagle głos z kasy, miły i ciepły, kobiecy, mówi:
- Szanowny kliencie, nie możesz kupić tych towarów, ostatnio miałeś złe wyniki wątroby i za wysoki cukier. Sugerujemy szpinak, buraki i piwo bezalkoholowe, w trosce o twoje zdrowie oczywiście. 
Jesteś dla nas ważny. Chcemy byś był zdrowy i bezpieczny.

PanPiotruś spojrzał na mnie jakbym była z innej planety. 
Może nawet jestem, kiedyś...
Chwilę pomyślał i powiedział:
- Kurde, ale mnie pani zastrzeliła, nie wiem co powiedzieć.
  Ale głosu w samochodzie nie wyłączę!



PS. Zdjęcia są z filmu "Christine" z 1983 roku, na podstawie książki Stefka Kinga o morderczym samochodzie, polecam i książkę, i film :)





Pozdrawiam Wszechświecie, nadająca z krainy horroru, Prowincjonalna Bibliotekarka.


35 komentarzy:

  1. Widzisz Bziczku słowo bezpieczeństwo jest słowem kluczem. Działa to tak - żebyś był wolny człeku musimy o dbać o bezpieczeństwo tej twojej wolności, więc musisz oddać troszki wolności i będziesz bezpieczny i nadal wolny, z tym że żebyś był wolny człeku musimy ... Mnóstwo ludzi bezrefleksyjnie akceptuje wszystko kiedy pada słowo bezpieczeństwo. Oprócz takiej naturalnej skłonności, ludziom przeszkadza w jasnym widzeniu rzeczy brak umiejętności dokonywania analizy krytycznej, bo tego powszechnie w szkołach nie uczą. Znasz mła, wiesz że jest odbierana jako dziweląg bo komórkowy kontakt ogranicza, blogger i forum ogrodnicze to jedyne netowe społeczności w jakich uczestniczy, węszy niecne plany korporacji tam gdzie inni dopatrują się możliwości zwiększenia pozyskiwania danych. Taa... po co zwiększać w nieskończoność ilość pozyskiwanych danych, skoro Twój aparat wysiada przy opracowaniu jednej setnej z nich? Ludzie są zalewani info i nie ogarniają, ba, przestają ogarniać na poziomie podstawowym z powodu mózgu utopionego w Oceanie danych. Mądrzejsi od tego nie są tylko przebodźcowani. Mła od jakichś paru miesięcy zaczęła razić beztroska i brak uświadamiania sobie powiązań, np. komunikator odpowiada za ludobójstwo ale ono się działo daleko więc co mnie do tego? Ślepota płynąca z wygodnictwa i zakładanie że "mnie nic takiego nie spotka". Potem zdziwienie że ludzie tu i teraz są spolaryzowania jak rzadko i co to będzie. Mła jak wiesz lubi się grzebać w historii, od razu się jej przypominają różne takie brzydkie sprawki, kiedy ludzie robili się nadmiernie wygodni, uznawali że mają technikę i technologię pod kontrolą i hodowali u się bezmyślność. Nigdy to się dobrze nie kończyło. Poważnie się obawiam że teraz też się dobrze nie skończy.
    Na miejscu Pana Piotrusia polegałabym bardziej na sobie niż na słodkim głosie, niećwiczone umiejętności zanikają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PanPiotruś jest zaradnym człekiem w sensie bytowania. Miewał wzloty i upadki, nawet wylądował na ławce rezerwowych, ale się podnosi i odkuwa mocno ;) W sensie pieniężnym, bo żona robi z nim co chce w zasadzie. Ciekawe jak długo teraz chłop wytrzyma z protestem...
      Ja zwrócę jeszcze uwagę na jeden kawałek układanki: zmęczenie materiału. Bo wygodnictwo owszem, naiwność, lenistwo, ok, ale ogólne zmęczenie. Napisałaś o tym, ale mnie się zdaje, że to właśnie źródło całej reszty. Tak jesteśmy przemaglowani przez zalew sprzecznych info, tak zmordowani straszeniem na zmianę z obietnicą bezpieczeństwa, że po prostu siłą rzeczy wybieramy być, tam gdzie wydaje się być spokojniej. A czort, może być pułapka, byle wygodna i jeść dawali. W stanie zmęczenia mózg nie działa, tylko przetrwanie ważne.
      W sumie jak mi się oczy otworzyły w czasie srandemii to zamknąć się nie dają i "Limes inferior" J. Zajdla wydaje się być reportażem a nie science-fiction. Właściwie nie wydaje się, JEST.
      Niestety jak sama wiesz, tych kółek historycznych popełniliśmy dużo, znów nasuwamy kolejnym, jak mówi mój mąż: historia uczy, że nic nie uczy.

      Usuń
  2. Samo życie - niczym z serialu telewizyjnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo życie, albo z serialu :) Nie da się za bardzo tego zlepić razem. W tym wypadku, Życie ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam Twoje wpisy 😺😸 oj tak... Jest aplikacją stokrotka i ja tam mam wszystkie paragony zapisane... Bo zbieram płatki. Tak samo jest aplikacją biedronka bo tam będą kupony.... I zbierają na pewno co się kupuje. Na bank....
    A rossmann jak dodałam do ulubionych puszki Winston to wysyła mi powiadomienie, że są na promocji....
    SF na żywo 🛸

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmowa z PanemPiotrusiem wydała mi się bardzo pouczająca, to się podzieliłam :) Wiewiórko, mi się w ogóle wydaje, że SF to są reportaże dokumentujące naszą przyszłość w wielu wariantach. Coraz mniej ludzi czyta SF, bo trudne jest. Wolimy jednak fantasy, bo takie bajkowe, elfy, hobbici, rycerze i wróżki w opałach. I co zrobisz jak nic nie zrobisz? Mamy fafnaście kart, zalewa nas morze reklamy i kiedy ktoś krzyknie: słuchajta, jest rozwiązanie, jeden cip na wszystko! Wszczepiamy w tyłek bezboleśnie i już o nic nie musisz się martwić. I wszyscy nastawimy pośladki:)
      Tylko patrzeć :)

      Usuń
  4. O właśnie, to samo powiedział mój mąż, gdy w kolejce po hamburgera z frytkami podchodzi ktoś chorobliwie otyły, ekspedientka mówi - dla pana tylko sałatka. dla pańskiego dobra!
    PanPiotrus ma swoje zabawki, jego żona swoje i ciekawe czy on chwali żonę za cokolwiek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani ekspedientka przekroczyła granice chamstwa kompletnego i braku empatii. Bo widzisz Jotko, chorobliwie otyły. Znam kobitkę, która uważa, że 80 kg to już potworna otyłość. A to całkiem normalna waga. Mam czytelnika, który przekroczył około 120 kg i lekarze się dziwią, bo on ma tłuszcz na zewnątrz, sam tak mówi, a żyły czyściutki i zdrowe. Nic nie jest takie oczywiste. Pani kasjerka może ma problemy ze swoim wizerunkiem i czepia się niewinnych ludzi, bo tak właśnie to działa. Swoje problemy projektujemy na innych. Mąż twój widzi więcej jak mniemam :)
      A PanPiotruś i jego żona są do siebie bardzo podobni, bo podobne przyciąga podobne. Tylko inne mechanizmy obronne mają, dla niepoznaki :)

      Usuń
    2. To akurat było żartem, gdy obserwowaliśmy, jacy klienci stoją w kolejce do KFC...
      Nie wnikam, nie oceniam, każdy niech sam pilnuje zdrowia i talerza...
      jotka

      Usuń
  5. Mrożące krew w żyłach opowieści.
    A z doświadczenia widzę, że jak sieć inwestuje w kasy samoobsługowe, to znaczy, że niedługo upadnie...
    Konie i psy mają czipy, to czemu ludzie nie? Niesprawiedliwie jakoś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, niestety, dzieje się już. Nic na to nie poradzę, poza tym, że to widzę. Mogę się jakoś ustawić w tym dziwnym świcie, by moja przestrzeń była dla mnie przyjazna. Świat i tak popłynie dokąd go wspólna nieświadomość popchnie.
      A kasy widziałam w Biedrze, w Białej Podlaskiej, to nie wiem, czy owad splajtuje, bo generalnie ma się całkiem dobrze chyba.

      Usuń
    2. Owad raczej nie splajtuje.
      Wspólna nieświadomość, powiadasz...

      Usuń
  6. Osaczają mnie też te głosy, sztucznie miłe, ogładę coś przypadkiem a potem przez dwa tygodnie reklamy namolne, ułatwienia których nie chcę i nie potrzebuję i czasem się stawiam i odmawiam a czasem rzeczywiście dla spokojności klikam tak ... i żałuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzw. boty( takie programiki komputerowe) śledzą nas dzień i noc w sieci. I one dopasowują nam treści i reklamy. Nie ma na to już rady. Trzeba znaleźć własne sposoby na ogarnięcie tematu. Ja na przykład by poszerzyć trochę treści jakie internet mi serwuje rzucam do wyszukiwarki hasła całkiem od czapy i grzebię w tym. Wtedy google trochę poszerza mi furtki informacyjne, czasem o ciekawe rzeczy. Bo to dość głupia maszyna jest jednak :)

      Usuń
  7. Oooo...! Temat mocno mnie dotyczący, bo czego jak czego, ale nachalności nie znoszę. A sztuczna inteligencja jest nachalna i wścibska do bólu. Aż dziwne, że wielu ludzi deklaruje, że wścibskich ludzi nie lubi, ale godzi się na nie, gdy w grę wchodzi maszyna. Mam blokadę antyspamową w telefonie i chwilowo się uspokoiło, ale do niedawna miałam po kilkanaście telefonów dziennie - głównie w sprawie fotowoltaiki lub różnych wyrobów medycznych. Samo dodawanie numeru do spamu mnie wkurza. Blokada wysiada, bo oni dzwonią z ciągle nowych numerów...Wariatkowo.

    Ps. Też jestem prowincjonalną bibliotekarką. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ktoś mocno deklaruje, że nie znosi kłamstwa i wścibstwa, to mam wtedy 100% że lubi i kłamie, tylko nie chce się przyznać :) Zwłaszcza przed sobą. A nie ma aniołów, znaczy są, ale to nie my, nie tu i nie teraz :) Sam fakt zauważania tego, już pomaga. Nie sądzę, by dało się z tym coś zrobić, bo globalna nieświadomość to zbyt duża siła. Ale na poziomie indywidualnym są sposoby, by żyć spokojniej. Co wdrażam :)
      Prowincjonalna kolejna ? Mocna ta prowincja, bo u mnie w Miasteczku 1500 mieszkańców?

      Usuń
    2. 100%?
      Dla mnie nieosiągalne.

      Usuń
  8. Jeeeezu! Nie nadążam. Będę Cię czytał jeszcze kilka razy, żeby dobrnąć do finału. na początek:
    - każdy (najbardziej) za to, co osiągnął staraniem własnym. Niechwaląca żona (mąż) to przekleństwo w związku – każdy potrzebuje ciepła - nawet ci, którym trudno się przyznać.

    Jak słyszę oferta – biorę jedynie na piśmie. A podpisywanie czegokolwiek – minimum tydzień! A kiedy słyszę „bezpieczeństwo
    „ – zastanawiam się ile zer stoi za ofertą PRZED cyfrą znaczącą.

    - Przeprowadzasz się na WIĘKSZE? Gratuluję! Zagospodarowana ziemia wokół domu daje niepoliczalne zyski dla ciała i duszy!
    Elektronika = kontrola.

    PS – jestem nieszczepem. I jestem z tego dumny (Shrek był pierwotnym autorem „dumy”) A Ciebie uwielbiam, że masz w sobie niepokorę i startujesz z pozycji: - Nie! Przekonaj mnie, że warto!
    Priv wchodzi w rachubę? e mail na moje stronie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza ci, którym się trudno przyznać. A ci, co nawet nie pomyśleli o tym, że chcą, to już wogóle. Ale jeszcze jest opcja z tym, żeby to chwalenie przyjąć, bo niektórzy nie umieją Oku.
      Przeprowadzka planowana, działania podjęte, zobaczymy.
      Nieszczepem jestem i ja. Duma jak duma, ale spokój mam większy. Jako nerwus muszę o siebie dbać, a wizja zastanawiania się co wstrzyknęłam i jak mi się to odbije za kilka lat, przerażająca jest. Planeta Ziemia i bez tego trudna jest.

      Usuń
  9. W sprawie męskich kucyków to nietolerancyjna i wredna baba jestem. Jeden , to już o jeden za dużo.
    Co do personifikacji przedmiotów, to panowie często to robią ze swoimi ukochanymi zabawkami. Jak motocykl to "moja Lula", samochód '"moja Kijanka". A jak to jeszcze gada ciepłym, damskim głosem? No to, siódme niebo chłopie! Siódme niebo. Rozkoszy ty męska przez baby niepojęta:-))
    I jak tu reagować, jak się taki men nachyla nad tobą i tym zadymionym tak wiele obiecującym głosem zaproponuje - To jak? Przejedziemy się jutro moją Lulą?
    O matko świętych i nieboskich? A kto to, co to jest ta Lula?
    Ojej kobieto żeś taka niedomyślna. Lula to jego motocykla, bo ona , ta motocykla go tak lula jak jadą. Tak go ładnie kołysze:))
    Elektroniczni szpiedzy otaczają nas zewsząd. Telefon to szpiegofon, telewizor też donosi, wszystko co ma w nazwie smart, to niestety szpieguje nas. Ale jak mi ktoś powie, że to dla naszego bezpieczeństwa, to mi się nóż w kieszeni otwiera, jak zwykł mawiać mój faterek.
    Elektronika bywa pomocna, ale w nadmiarze ogłupia, wręcz odmóżdża i odczłowiecza. Ale co ja tam chcę, to przecież wszystko dla naszego bezpieczeństwa. No i ręce opadają.
    Co do samochodów, to preferuje te duże, pojemne z napędem na cztery koła, ale ja duża baba jestem to do maleństwa się nie zmieszczę :))
    Pozdrawiam Hanka C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem jeśli chodzi o kucyki, to rdzenne kultury często se robiły :) PanPiotruś ma gęste , blond włosy, grube i ładne. Może to i trochę dziwne, bo ma też i grzywkę, więc z tymi dwiema kitkami smyrającymi mu po ramionach może wygląda trochę jak mała dziewczynka. Ale w sumie mały chłopczyk, mała dziewczynka, różnica prawie żadna, bo to w tym słowie "mały" prawda jest. Duży PanPiotr nie ma tu wiele do gadania i widziałam go tylko kilka razy w ciągu kilkunastu lat. Mówię oczywiście o wewnętrznych kawałkach PanaPiotrusia :)
      Jeśli chodzi o personifikowanie, ma ono różne oblicza. W przypadku głosu w samochodzie i motórów to bym stawiała na małego chłopczyka, który chce do mamy. jakaś nie zaspokojona potrzeba z dzieciństwa to jest i nie ma co się na to wkurzać.
      A jeśli chodzi o szpiegostwo, AI i inne, to jest. Nie da rady już tego cofnąć chyba, może atomowa zima to zatrzyma jeśli się wysadzimy w końcu. Ale myślę, że nie, za cwani jesteśmy :) Raczej pójdziemy tą ścieżką, aż nas wszystkich porządnie zemdli, wtedy będziemy się oswobadzać i wracać :DDD

      Usuń
  10. miło, że są na świecie ludzie myślący. Nawet, jeśli do rozpoczęcia tego procesu potrzebują Pani Zbzikowanej.

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie Aniu mzroziła ostatnio informacja (przeczytałam na Wolnych mediach), że jakiś inzynier w google wykrył, że maszyna - robot używana tam przy jakichś czynnościach jest już nie tylko inteligentna ale posiada już świadomośc samej siebie. Rozmawiajac z nią miał wrażenie jakby rozmawiał z mądrym, ośmioletnim dzieckiem przez przypadek majacym dużą wiedzę z fizyki. Inżyniera natychmiast uciszono, że to niby bajki opowiada...Ale ku temu przecież wszystko zmierza. Ludzie z chipami będący już bardziej cyborgami niz ludźmi i roboty rzadzące swiatem. Niektórzy doczekać sie na to nie mogą, nie zauważajac w tym żadnego zagrozenia. Widziałam filmiki jak w Japonii i w Korei Płd. w restauracji kelnerami są takie roboty gadające. A ludzie zachwyceni!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zadziwia mnie zwykle skąd jakaś firma np. oferująca badania jakieś (a przy okazji sto tysięcy niezbędnych i drogich rzeczy do leczenia wykrytych chorób) ma mój numer domowy. W końcu zrozumiałem, po prostu firmy zawierają między sobą fikcyjne umowy, że jedna jest spółką-córką, albo w jakiś inny sposób podległa tej drugiej. Jak daje się zgodę (a odmówić się nie da, bo bez tej kratki dalej się nie przejdzie) jednej firmie to jest od razu kruczek pt. ,,i firmom zależnym" czy jakoś podobnie. Na moje oko to mocno nie etyczne postępowanie.

    Sztuczna inteligencja powoli zbliża się do momentu, że będzie inteligencją już bez dodatku ,,sztuczna". Tylko co nas wtedy czeka?

    Już przeczytałem jedną książkę o pandemii Covid. Nie warta uwagi, bo jednostronna, foliarska do bólu.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Chciałabym coś dodać w sprawie tego co napisała Olga. Personifikując przedmioty świadomie, a najczęściej nie (wtedy kiedy je bardzo lubimy) nadajemy im świadomość poprzez ładowanie ich naszą uwagą, uczuciami i energią. W zależności od tego jakimi ludźmi jesteśmy tworzymy przedmioty, które nas chronią i nam służą albo nas atakują i sprawiają kłopoty tak jak ten samochód z filmu. Tak więc ta maszyna o której pisze Olga może mieć swoją świadomość nadaną jej przez ludzi.
    Podobno taka świadomość żyje tak długo jak długo zasilana jest ludzką uwagą. Tak, że może uważajmy w co ładujemy nasze fascynacje i oby nie dla naszej zguby jako gatunku chociażby:))
    Hanka C. ( To C. Aniu to od cyganki. Tak mnie przeżywali koledzy z podwórka:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Też przyzwyczajam się do aut :-)
    Każdy z nas lubi chwalenie i głaskanie po głowie.
    Moje auta przeważnie są wiekowe, i nie gadają. I dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Aniu
    Nienawidzę rozmawiać z botami.
    Zawsze proszę o połączenie z żywym konsultantem. Ostatnio prawie wyszłam z siebie. "Rozumiem, chcesz rozmawiać z konsultantem. Ale w czym mogę pomóc". I tak w kółko. Ale dlaczego jeszcze zwraca się do mnie na Ty?
    A nie daj Boże, coś mnie zainteresuje w Internecie. I potem mam nieustające reklamy tego produktu.
    Cóż... Dbajmy o nasza naturalną, wrodzoną inteligencję
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że jeszcze coś tu pisałam. Ale ostatnio komentarze znikają, więc zaczynam się gubić:)))
      Życzę Ci przyczepności na Twoich wakacyjnych ścieżkach
      I proszę trzymaj za mnie kciuki. Przede mną "nowe, stare" ścieżki

      Usuń
    2. Dzisiaj tylko spokojnego lata życzę i pozdrawiam już z wędrówki "nowymi, starymi" ścieżkami. Tylko dlaczego w taki upał???

      Usuń
    3. o i kolejny zniknął

      Usuń
  16. Jesteśmy totalnie inwigilowani, ale ludzie zachowują się tak, jakby nie chcieli o tym wiedzieć. Dla wygody decydują się na brak wpływu na to, co kto o nich wie i jak to wykorzysta. Jak ja na blogu piszę o swoich prywatnych sprawach, to jest moja decyzja i to ja stawiam granice ile chcę powiedzieć, ale w wielu sprawach nie ma mojej decyzji ani wyboru. Na przykład, wprowadzenie uwierzytelnienia przez bank, gdy chcę skorzystać z usług zupełnie nie mającego nic wspólnego z bankiem, powoduje, że za chwilę dzwoni do mnie pracownik banku z pytaniem, czy nie potrzebuję środków na leczenie. No ale nie mam jeszcze lodówki, która podpowie mi co powinnam kupić. Nie mam też GPS, żeby łatwiej było mnie namierzyć gdyby ktoś chciał. Futurystyczne opowieści o urządzeniach rządzących światem realizują się właśnie na naszych oczach, a w czasach mojej młodości były tylko intrygującą opowieścią. Ludzkość technicznie osiąga szczyty, ale w innych dziedzinach życia wracamy powoli na drzewo. Znowu komunikujemy się pismem obrazkowym, znowu plemię zaczyna być ważniejsze od człowieka, znowu odżywają wojny o terytorium, bo zasoby ziemi się kurczą. Naprawdę się cieszę, że mam więcej za sobą niż przed sobą.
    Separuję się od świata, którego nie chcę rozumieć. Do przedmiotów jeszcze nie gadam, ale też mam dużo sentymentu do tego czego używam. Odnowiłam sześćdziesięcioletnią toaletkę po mojej mamie i postawiłam ją u siebie w pokoju, bo mam do niej sentyment, bo spoglądając na nią widzę kawałek mojego dzieciństwa. A to że nie pasuje do moich mebli jest nieistotne. Wystarczy że do mnie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To napisałam ja: abasia. Bloger też o nas decyduje i od jakiegoś czasu jak chce to jesteśmy wbrew woli anonimowi.

      Usuń