środa, 19 października 2022

Całkiem Zmyślone Historie Wszechświecie, cz. 3

 

Kadr z serialu Tajemnice Smallville


Świat na krawędzi...
Wszędzie, gdzie zaglądam przez okno mego komputera, widzę kłopoty: zagłada, głód, wojna, atom i śmierć. Przygotujmy się na najgorsze. Jakbym zaglądała do innego świata, równolegle płynącego z moim.
Parę rzeczy potoczyło się w tamtym świecie inaczej niż w moim, część podobnie, a część wcale się nie wydarzyła. Komputer jest portalem, który przenosi mnie w inną rzeczywistość.
Podobną, ale nie tą samą. 
Cóż za ulga, że mogę go wyłączyć. 
I jakie to fajne i ciekawe, że mogę go włączyć i przejść do GdzieśIndziej.

Więc udałam się do Smallville  w Kansas.
Ale po kolei...


Jest taka teoria o polach morficznych. Kilka lat lat temu się na nią natknęłam i wydała mi się bardzo spójna i wyjaśniająca wiele, na przykład efekt setnej małpy.

" Pola morficzne cechują się następującymi właściwościami:
1. Tworzą samoorganizujące się całości.
2. Funkcjonują w czasie i przestrzeni, tworząc czasowo-przestrzenne wzorce aktywności.
3. Przyciągają systemy znajdujące się pod ich wpływem, aktywizując je według charakterystycznych wzorców. Cele, do których pola morficzne przyciągają systemy, nazywamy "magnesami".
4. Pola koordynują i łączą w system wzajemnych zależności mniejsze jednostki znajdujące się w ich obrębie. Te zaś posiadają własne pola morficzne, uszeregowane według hierarchii gniazdowej.
5. Struktury te działają na zasadzie prawdopodobieństwa.
6. Posiadają własną wewnętrzną pamięć, będącą wynikiem rezonansu podobnych systemów z przeszłości.
Pamięć kumuluje powtarzające się wzorce, które z czasem przechodzą w nawyk."
w tym linku cały artykuł pola morficzne
Skoro nie widzimy pól elektromagnetycznych, promieniowania cieplnego, fal rentgenowskich i fal radiowych, to może nie widzimy czegoś jeszcze? Może kiedyś nauczymy się z tego korzystać, ale na razie dzieje się to po prostu, naturalnie, poza naszym poznaniem. 
Wszyscy jesteśmy w tym zanurzeni, współdzielimy, czujemy, dodajemy...
No i z tym "dodajemy" jest chyba kłopot.


Clark z rodzicami ziemskimi

W Smallville, bardzo dobrym serialu na hbo, poznałam Clarka Kenta, który jest teraz bardziej znany jako Superman, człek ze stali.
Kosmita z planety Krypton, wychowany od maleńkości przez małżeństwo z Kansas. Znaleziony w małym statku kosmicznym na polu kukurydzy przez parę, która nie mogła mieć własnych dzieci.
Niezwykły chłopiec, z nadprzeciętnymi mocami, który musi ukrywać swoją tożsamość przed światem, musi pogodzić dwie osobowości: kosmiczną wrodzoną i ludzką, nabytą w trakcie wychowania. Uwikłany między dwóch ojców, biologicznego i adopcyjnego młody człek mota się bardzo, próbując odgadnąć, kim jest naprawdę, jak żyć po swojemu.
No i przeznaczenie: jesteś stworzony do większych celów, musisz być bohaterem, musisz uratować ludzkość. To jest twoja misja, do tego cię wyznaczyłem: mówi ojciec z Kryptona.
Nie dla ciebie życie człowieka, nie dla ciebie miłość, spokój i ognisko domowe.
Chcesz grać w bejsbol, no nie żartuj!!!
Jesteś bohaterem, wielka moc, wielka odpowiedzialność. Poświęcenie dla większego dobra.
Czego tu nie rozumieć?
A jednak coś piszczy pod podłogą i wcale nie są to myszy...

Zmyślone opowieści tego świata snują się wszędzie. Gdzie nie spojrzę, toczą się. Jedne opowiada nam świat, drugie opowiadamy sobie sami, jedne się tworzą a inne właśnie się kończą. 
A wszystko na nas wpływa.

Pod koniec 9 sezonu Clark podejmuje decyzję. Sądzi, że dobrą. Zostaje bohaterem.
Poświęca swoje życie by ocalić świat i ludzi których kocha.
No i tata tego chciał, chciał być dumnym z syna.
A któryż syn nie chce, by tata był dumny z niego?
I kiedy tak patrzyłam na Clarka, który spadał z wieżowca by roztrzaskać się na chodniku, który został pozbawiony swych mocy przez wbity pod żebro nóż z niebieskiego kryptonitu, przypomniałam sobie jeszcze jednego tatusia.
Bo to takie oczywiste nagle się wydało.


W zmyślonych opowieściach tego świata był niejaki Abraham.
I jego bóg kazał mu syna zabić. Taki bóg, co lubił zapach palonego mięska, no ale wiadomo, wierzymy w co wybieramy wierzyć. No i ten Abraham całkiem serio to potraktował. Nóż w garść i do roboty, choć nie łatwo mu to przyszło. Tu następuje happy end, bo bóg jednak mówi: oj tam, chciałem cię tylko sprawdzić, zostaw dzieciaka w spokoju...
No tak, a jakby łączność zawiodła? Krzak by się nie odpalił z powodu burzy magnetycznej na Słońcu? 
Po synu byłoby, ale poświęcenie ojca, wow! (tu ironicznie się uśmiecham...)

I był taki jeden syn: Joszua zwany Jezusem. I jego tata też mu coś kazał. 
Kazał mu się poświęcić dla dobra wyższego. Taka opowieść, ale mocna, bo do tej pory opowiadana. Poświęcenie jest tym lepsze, gdy syn uwierzy, że to naj- naj- najważniejsze w życiu, co może zrobić.
Dla dobra wszystkich oczywiście, bo cały czas o to gramy.
O dobro wszystkich.
No i wyszło: ofiara spełniona, jedzcie i pijcie z tego wszyscy...

I teraz Joszua wisi na wszystkich krzyżach na planecie, każąc nam wierzyć, że to symbol nadziei i miłości. Naprawdę?

No cóż, ja nie chcę tego dobra, ani takiej nadziei i miłości.
W ogóle nie chcę bohaterów by mnie bronili. Na pewno nie za cenę ich życia.
Nie mieszajcie mnie do tego.

Nie chcę by dodawali do naszego pola morficznego swoje poświęcenie i ból, i autoagresję, i cierpienie, i strach, i bezradność, i smutek...

Bo to właśnie widzę w świecie równoległym.

Patrząc na obecnie opowiadane historie nie wygląda to na dobro.
Wszyscy, a na pewno większość z nas, czuje się jak ofiary.
Jak łódeczki pchane szalejącym wiatrem w głąb oceanu, bez możliwości korekty kursu.
I ja miewam tak często. Ale jednak część mnie wcale się tak nie czuje.
Ta część, może mała, ale jest i mówi: będzie dobrze.
Tę część dodaję do pola morficznego, na przekór wszelkim bohaterom, którzy zawiśli.

Ja się sama uratuję. 
Jeśli będzie trzeba, bo opcja: będzie dobrze, zakłada też, że nie będzie trzeba.


Gdybym stanęła pod krzyżem Joszuy może bym go namówiła do innego podejścia do tematu dobra, powiedziałabym:

- Złaź! Natychmiast przestań się wygłupiać i złaź. I nie mów, że nie możesz, bo możesz. Ślepych i trędowatych leczysz, wodę w wino zamieniasz, Łazarza wskrzesiłeś, bez żartów, złaź! Matka oczy wypłakuje, koledzy plączą się wystraszeni, Piotrowi cały czas kogut pieje, a Judaszowi tak namąciłeś w głowie, że zaraz się obwiesi. Mnóstwo niedokończonych spraw, czyżbyś uciekał?
To co, że chcieli Barabasza? Nie rżnij ofiary! Na złość mojej babci niech mi uszy odmarzną? No taki mądry człowiek, a czasami taki głupi. Że tatusia zawiedziesz? No proszę cię, tatuś przeżyje i może czegoś się nauczy, a może nie, ale to nie twoja sprawa. Ty masz swoje życie. Sam mówisz: kochaj bliźniego jak siebie. A ty w co się wpakowałeś? Jaki ty przykład dajesz? Dorośnij!
Złaź, masz dobrą kobietę, zrób dzieci, kochaj, ucz jak dobrze żyć i spokojnie umierać.
Dodawaj do pola morficznego dobre rzeczy, czy nie po to tu przyszedłeś?

Ha! Szatan mógłby się ode mnie uczyć :)
Może bym przekonała tego biedaka na pustyni...
Było jak było.
Jest jak jest.
I będzie dobrze...

No cóż, przynajmniej Clark ma swoją Lois i swoje życie :)
Bo jest taka opcja, że można być bohaterem, ratować świat i nie umierać :)



 PS. Serial oglądam również dlatego, że moja wewnętrzna nastolatka lubi ładnych chłopców, ładnie zbudowanych i z ładnym uśmiechem :) Polecam :)





Pozdrawiam Wszechświecie, twoja zawsze, na nasłuchu, Prowincjonalna Bibliotekarka





40 komentarzy:

  1. uuu dałaś czadu, doskonale napisane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie oświecenie miałam gdy jednym okiem oglądałam Clarka a drugim pilnowałam, by nie zaciąć się nożem przy krojeniu dyni :)

      Usuń
  2. No Bziczku, dobry tekst :) taki teraz czas, że widzimy więcej i mocniej odczuwamy. Tak jak te dwa tysiące lat temu :) a na tamte czasy opowieść przytoczona przez Ciebie była... wystarczająco "wstrząsajaca" :) ...śmiem twierdzić, że teraz nie bylibyśmy w tym miejscu ,ze świadomością istnienia by pól morficznych ( chociażby) , gdyby nie tamta lekcja o Zmartwychwstaniu:)... tak to widzę...Na film rzucę okiem co by zobaczyć czy nie ma w tym zbytniej taniej ładniości i taniości rozwiązań, bo Ty widzisz więcej w takich historiach a mnie niestety czasem rozdrażniają tą łatwizną, bo ja to lubię klasycznego Lema ( Solaris) i Diunę :)))... ale ładny i mądry post... dziękuję, że się z tym dzielisz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) No tak, pewnie było potrzebne. Choć wiesz, ja też biorę pod uwagę zabawy kosmitów z ludkami mniej rozgarniętymi. Do celu można dojść różnymi drogami. Krzyżowanie się niekonieczne, choć w tamtych czasach krzyżowanie było bardzo popularne. Zwłaszcza podejrzane działania Gabriel uprawiał. Plątał się i przy Mahomecie i przy Marii...ciekawe :)
      W każdym razie, jesteśmy tu gdzie jesteśmy i czas się ogarnąć i dorosnąć, znaczy ja to robię, reszta jak sobie chce.
      Serial jest fajny, ale trzeba podejść na luzie. Lem i I Herbert, no proszę cię, kocham :D

      Usuń
  3. zacząłem czytać i (jak to ja) natychmiast napełniłem się niestworzonymi historiami o bohaterach którzy się urodzili do wielkich rzeczy ale NIC SIĘ NIE DZIAŁO. I przeżyli nudne życie bo żaden Wielki Wróg nie zstąpił na Ziemię. Tę Ziemię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, można sobie wymyślić tyle zmyślonych historii ze zływrogami, że Szeherezada wymięka, Oku. Aczkolwiek muszę powiedzieć, że nudne życie to jest dopiero potężne wyzwanie. Ciężkie do przejścia chyba...

      Usuń
    2. mawiają że inteligentny człowiek się nie nudzi. więc może da sobie radę z prostym życiem bez kosmicznych kłopotów czy wyzwań na miarę Herkulesa.

      Usuń
  4. Anno, mocne to ale mnie zachwyciło bo ja od dawna Czuję i Wiem, że cała ta historyja z Joszua to jakieś baju, baju, dla władzy i dla mamony. Ale nie pojmuję dlaczego miliony dają się doić i powiększają stado.
    czy teoria pól morficznych to wyjaśnia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysiu my wybieramy w co wierzymy. Choć wolimy myśleć, że nie :) Zerknij na odpowiedź moją dla Serendipii niżej, napiszę dlaczego tylu ludzi daje się według mnie, by dwa razy nie pisać.

      Usuń
    2. Ale warto zbadać, czy to, w co wierzymy jest prawdą;)

      Usuń
    3. Wiary nie da się zbadać, bo to wiara właśnie.

      Usuń
    4. oj, da się, da, tylko trzeba się trochę wysilić...

      Usuń
  5. O ja cię... Pięknie poleciałaś... O polach morficznych mam jakieś książki, bardzo ciekawe (mam wrażenie, że to ma sens). Nadal nie oglądam tv i nie słucham radia i wolę przygotowywać się na wszystko, co najlepsze, bo kto mi zabroni? Wiadomo, że coś dochodzi do mnie, bo czasem ktoś coś napomknie, ale nie nasłuchuję i nie przywiązuję wagi. Twoja planowana przemowa pod krzyżem normalnie mnie rozwaliła;))) Tyle już o tym wszystkim myślałam i coraz więcej wątpliwości. Dla mnie Biblia to jedna wielka przenośnia, nie potrafię już dosłownie brać tych treści. No nie... Nie da rady. I ci bohaterowie... I tak mi się skojarzyło z tymi biednymi ludźmi, którzy przez całe życie starają się zadowolić swoich rodziców, za cenę własnego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę powiedzieć, że to jeden z nielicznych postów, które chciały mocno się napisać, ale ciężko szło. Wiedziałam co chcę powiedzieć, ale nie mogłam ubrać w słowa, jak we mgle. Zazwyczaj siadam, mówię do Wszechświata: piszmy, i samo leci. Tu tak nie było, jakbym macała w ciemności drogę. Ale nie dałam się i wyszło w końcu. Przemowa pod krzyżem napisała się już sama :)
      Krystyna tam wyżej zapytała dlaczego tylu ludzi nie widzi innej ścieżki i wybiera rolę ofiary, bohaterskiej czy nie, ale ofiary. Pola morficzne to wyjaśniają: Posiadają własną wewnętrzną pamięć, będącą wynikiem rezonansu podobnych systemów z przeszłości.
      Pamięć kumuluje powtarzające się wzorce, które z czasem przechodzą w nawyk. NAWYK. Łatwiejsza droga, z pominięciem już całego procesu tentegowania w głowie, mniej energii się zużywa, takie nasze wewnętrzne eko, oszczędzamy baterie. Wchodzimy w coś znanego, coś łatwego, nawet jeśli boli. To znajomy ból. Wiemy jak sobie z tym radzić. Nowe zaś przeraża, nieznana ziemia...
      Ale ja myślę, że jednak taka opcja, bezbohaterska, bez potrzeby walki i męczeństwa już jest :) Inaczej bym nie przepchała się przez mgłę i nie napisała odezwy do Joszuy :) Może to kolejny etap reorganizacji pól morficznych. Bo ileż można posuwać w dramatycznym, zapętlającym się trójkącie: ratownik, ofiara i kat?

      Usuń
    2. Swoją drogą to ciekawe, mam bardzo dużo odsłon tego posta, a tylko 4 osoby chciały powiedzieć co myślą :) A myślałam, że sobie pogadamy w większym gronie :)

      Usuń
    3. Ja myślę, że dla duchowo ślepych ludzi Joszua był zwykłym człowiekiem i nie rozpoznali w nim Chrystusa. Tak samo dla nich Biblia będzie księgą o siedmiu pieczęciach i nie przyniesie im duchowej korzyści. Kto przyjął Jezusa Chrystusa za swojego zbawiciela ma ma dzięki tej ofierze możliwość życia według Jego Słowa i cieszy się, że nie posłuchał Bzikowej. Bo gdyby jej posłuchał i zwyciężyłaby Jego ludzka natura, jego nauki byłyby zapomniane i ludzie utonęliby w ciemnościach.
      A że mało ludzi komentuje? W zasadzie z Antychrystem się nie powinno dyskutować, bo łatwo może zwieść na manowce...

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Ślepa to faktycznie jestem, okulary niestety już na stałe w użyciu są. Ach te cudne manowce Bożeno :)

      Usuń
    6. Dla tych, co nie mogą zrozumieć, jak kochający Ojciec mógłby chcieć tak okrutnej śmierci syna małe wyjaśnienie:
      Ludzkość na Ziemi zmierzała ku samozagładzie rozwijając tylko zwierzęcą naturę. Wszystkim groziło że wraz z materią popadną w rozkład. Potrzebny był ratunek dla przynajmniej garstki ludzi tęskniących za Światłem. Bóg Ojciec odszczepił część siebie samego, swoją Miłość i Prawdę, aby ci ludzie mogli jak liny się jej przytrzymać. Ta część inkarnowała się w ciele Joszuy i uaktywniła się po chrzcie. Zamiarem Boga i Jego syna było oświecenie ludzi, a nie morderstwo. To ludzie dokonali i nadal dokonują w moralny sposób morderstwa na Synu Bożym. Nie dało się inaczej, chociaż mogliby godnie przyjąć wysłańca Bożego na ziemi i pójść śladami Jego nauk. Jezus zagrażał władcom tego świata w tym uczonym w piśmie i ówczesnemu klerowi. Dzisiejszemu zagrażałby również, bo nie zgadzałby się z wieloma kościelnymi dogmatami.
      A jeśli ktoś myśli, że wszyscy są dziećmi Bożymi, to się
      myli. Człowiek może się nim stać poprzez prawidłowy rozwój swojego ducha. A ten zawsze Boga chwali...

      Usuń
    7. Kto nie pojął tego, że ciało Chrystusa to nie to samo co ziemskie ciało Jezusa, tylko Słowo wcielone w to ciało, informacja od Boga, to będzie myślał że Bóg kazał ludziom uprawiać kanibalizm. A Jezus, który po chrzcie, w co prawda nadal w ziemskim ciele, działał na Ziemi jako Chrystus ( nawet do matki mówił 'niewiasto", a nie "mamo") powiedział jasno:"Kto Słowo moje przyjmuje, mnie przyjmuje". Łamanie chleba jest symbolem dzielenia się Słowem, Chlebem Życia.

      Usuń
    8. Bożeno, wystarczy, bo nadużywasz gościnności. Usunę komentarze. Wszyscy wiedzą już co masz na myśli.

      Usuń
  6. jeśli masz Instagram, to Szczygieł wrzucił taki wpis, który od razu mi sie z Twoim połączył: Igor Śliwiński (13) spytał we @wrzenie_swiata , czy @dowodynaistnienie nie wydałyby mu książki. Bo egzemplarz „Jezusa i wojny cyborgów” wydał mu tata w dwóch egzemplarzach. A on, autor marzy o wydaniu z poważną okładką. Ma to być historia Jezusa w entourage’u Mad Maxa. „Czyli – tłumaczył – jest to wizja upadającego świata. Tylko Jezus zyskuje człowieczeństwo”. 📍”A jak?” – zaciekawiłem się. 📍”Jezus nie walczy o lepszy świat, walczy o siebie i pieniądze”. „O pieniądze na co?”. „Na wahę”. „Słucham?” (nie znałem tego, okazuje się obowiązującego już słowa). „Na paliwo, na benzynę, tylko już tak nie mówimy” – tłumaczył Igor cierpliwie i dodał: „Inspiruję się światem Mad Maxa, bo chcę pokazać Jezusa jako bohatera świata postapo. Na Ziemi następuje zderzenie dwóch wymiarów: piekła i nieba. Wyparowują oceany, rozpoczyna się wojna. Po zniszczeniu świata zostają prymitywne plemiona. Jezus wykonuje zadania dla innych. Ale jedzie samowolką, bo jest Jezusem”. 📍Otworzyłem książkę na przypadkowej stronie: „Jezus odbił wszystkie pociski, wystrzelone w jego kierunku. Wtedy też przestał lecieć i spadł na Raptormersa. Zmówił >Uciekamy się pod Twoją obronę< tak szybko i tak sprawnie jak to robią moherowe berety w niedzielę. Wyjął swoje dwa noże i połączył je ze sobą, tworząc miecz parafialny. Jezus zamachnął się mieczem z zamiarem uje…a cyber-księdzu łba…”.📍”Omamiam czytelnika kontrowersją na początku jak fleszem. Ona wyróżni ten tytuł – wyjaśniał dalej autor. - Miałem niską pozycję w klasie, no powiedzmy średnią. Przeczytałem im na głos, zaciekawiłem. Poprowadziłem nawet lekcję o pisaniu książek. Na koniec każdej lekcji polskiego pani pozwalała czytać kawałek, ona czytała albo ja”. 📍Spytałem, jak zareagowała, gdy pojawiło się zdanie, że Jezus uje…ł coś. (W książce Igora niewykropkowane). „Ucieszyła się, że to napisał – wtrącił tata - bo miała okazję wreszcie im powiedzieć o wulgaryzmach jako części języka, a nawet literatury”. 📍„Tata, może poczekasz w samochodzie? Bo chyba ja miałem mówić… Chcę zaznaczyć, że przekleństwa nie są w tej książce po to, żeby pokazać, że umiem je stosować. Mają pokazać działanie bohatera. I pokazać Jezusa jako twardziela”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i.......?
      Jakaś konkluzja swoimi słowami, bom nie pojęła jednak. Mad Maxa lubię :D

      Usuń
  7. Aniu ten post wyrwał mnie z butów. Rewelacja. Przemowa do Jezusa tak mocno współbrzmi z moimi uczuciami, że aż mnie przytkało. O polach morficznych nie wiem zbyt wiele, ale nie mam wątpliwości, że w życiu kierujemy się zapisanymi w nas schematami i bardzo ciężko poza nie wyjść. Od dawna bardzo się staram, żeby nie żyć na autopilocie, więc wciąż pytam, dlaczego tak. Kiedyś pisałam o tym na blogu. Męczeństwo i cierpiętnictwo mnie wkurza. Religię, w której się wychowałam, coraz częściej odbieram jako ograniczenie. Jednak wewnętrzny schemat nie pozwala mi odejść zbyt daleko od tego w czym wyrosłam. Mój Bóg jest dobry, nie tak jak ten starotestamentowy, zlosliwy dziadek. Biblia czytana wprost, bez przenośni i wewnętrznych filtrów, niczego już nie uczy. Moje rozmowy z Bogiem są coraz bardziej heretyckie, ale są moje. Nie widzę innej drogi, żeby być w zgodzie ze są a i szukać swojej prawdy. Coraz większą wagę przywiązuje do tego co zapisane we mnie, niż do tego co zdaniem większości powinnam myśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu Blogger mnie wykopał. To pisałam ja, abasia.

      Usuń
    2. Ja jakoś nie mam problemów z boggerem, nie wiem czemu. Sporo teraz się zmienia, przez te dramatokomedie odgrywające się od 3 lat część ludzi jednak zaczyna kombinować co jest nie tak. Łączą kropki w różne wzory, odcementowują swoje przekonania, wszystko staje się bardziej elastyczne, bardziej w ruchu. Może to wygląda na chaos, ale chyba nie ma opcji by z porządku wyłonił się nowy porządek :) Musi być trochę chaosu, by repozycjonować klocki. Czasem nie ogarniam a czasem ogarniam, a czasem wchodzę do szafy i tam siedzę, bo za dużo
      I tak Basia płyniemy, ja zakładam z optymizmem, że w dobrą stronę.
      I jedyna droga według mnie, to własnie co piszesz: zgoda ze sobą, jakakolwiek jestem na dany czas ;)

      Usuń
    3. Aniu, bardzo chciałabym wierzyć, że płyniemy w dobrą stronę, ale... nadzieja jakaś słabowita. Ludzkość nie wyciąga wniosków z doświadczeń, więc wciąż przerabiamy te same lekcje. To bardzo dołujące. Jednak wypatruję wszystkiego co jest choć trochę pozytywne i jakoś pcham swój wózek.

      Usuń
  8. Takie filmy to na kilometr śmierdzą neognostycyzmem.Właśnie ich ulubione fabuły to jakieś ucieczki,matrixy,wyzwoliciele z obcych planet i ten klimat na poły zagadkowy,mistyczny,transcendentalny na poły filozoficzno-naukowy.Tak jest ułożona bajeczka,żeby kojarzyła się z chrześcijaństwem, na zasadzie uderz w stół..No i skojarzenia przyszły.
    Tylko Bzikowa wybacz,ale ofiara Jezusa to nie bajka a Ty nie stałaś pod krzyżem własnego dziecka.Daruj więc sobie zabawy i rozejrzyj wokół,świat jest pełen zrozpaczonych matek,masz pole do popisu,pocieszaj te zagubione rodziny.
    A poza tym gdybyś znała Ewangelię wiedziałabyś,że nie jesteś oryginalna,bo Piotr już o dwa tysiące lat wcześniej przed Tobą próbował odwieść Mistrza od pomysłu oraz co mu Mistrz odpowiedział.

    Ty,Bożeno, jakiego jesteś wyznania? Bo albo głosisz herezje albo chciałaś błysnąć jakąś sekciarską wiedzą.Błysnęłaś jak nie przymierzając chrząstka w salcesonie.Co to za bzdury o reinkarnacji??!!
    Chrześcijaństwo jest duchowym potomkiem Abrahama, nie ma Boga Starego i Nowego Przymierza, jest jeden Bóg.Przymierze z Abrahamem było Przymierzem Obietnicy, gdzie Bóg obiecuje mu dziedzictwo jego potomstwa (to Chrystus i Kościół) co oznacza,że chrześcijanie są potomstwem Abrahama i jego duchowymi dziedzicami. List św.Pawła do Galatów to wyjaśnia.
    Izraelici są potomkami z krwi i z obrzezania jako znaku Przymierza,natomiast nawróceni poganie są dziedzicami z ducha.Profetyczne księgi ST w sposób figuratywny i zawoalowany zapowiadają przyjście Mesjasza, a męka Jezusa Chrystusa w całości pokrywa się z proroctwami ST.
    Owszem, Ojcowie Kościoła nauczali i realizowali teologię zastępstwa (zgodnie z którą Stare Przymierze wygasło i zostało zastąpione przez Nowe) a przed 1959r modlitwa z liturgii Wielkiego Piątku mówiła o narodzie żydowskim jako niegdyś wybranym i zawierała prośbę o nawrócenie Izraela do Chrystusa.
    Po II Soborze Wat.i od ogłoszenia deklaracji Nostra Aetate modlitwa Wielkopiątkowa została zmodyfikowana a nowi papieże skłaniają się ku teologii zakorzenienia czyli Stare współistnieje z Nowym jak korzeń współistnieje z owocem, z którego korzenia wyrasta.
    Ale to Pan Bóg będzie sądził i żydów i chrześcijan,i pierwszych i ostatnich, ja pilnuję swojego denara.
    I prawdę mówiąc nie jestem ciekawa Waszych odpowiedzi w tej materii;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, całkiem porządnie cię ruszyło jednak :) Ciekawa wypowiedź, dziękuję.

      Usuń
    2. Cała przyjemność po mojej stronie;)
      Ruszyło o tyle,że każdy jeździ po chrześcijaństwie jak po łysej kobyle i uważa się za eksperta. Ciekawe,że mało jest takich znawców w temacie matematyki lub teorii względności.

      Usuń
    3. No cóż kościół już dawno sobie strzelił w stopę. Trudno by ludzie nie komentowali. Wszak oczy mają, uszy też i myślą także. Konsekwencje to są Hanno. Choć ja uważam że to dobrze, samodzielne poszukiwania drogi do czegoś większego od nas są zdrowe dla nas.

      Usuń
    4. Kościół jest swoim największym wrogiem, a wciąż szuka wrogów na zewnątrz. Hanna obrusza się, że ludzie czepiają się chrześcijaństwa, a nie na przykład matematyki. Mogę to wyjaśnić. Matematycy nie narzucają ogółowi bycia matematykami i nie wygłaszają prawd objawionych bez dowodów. Mądrości Ojców Kościoła to wciąż produkt ludzkiego umysłu, więc podlegają analizie i można w nie wątpić. Ortodoksi nie wątpią, nie pytają, unikają samodzielnego myślenia. Tak jest prościej, bo szukanie drogi do Boga pokonując wątpliwości jest dużo trudniejsze. Ja szukam i nie lubię ortodoksji. Jezus nie był ortodoksyjny i sprzeciwiał się uczonym w piśmie, ale wtedy jak i teraz kapłanom mocno nie podoba się taka postawa. KK nie chce pamiętać, że Bóg dał ludziom wolna wolę i każdego rozliczy według jego czynów, więc na nic pohukiwania księży. Życie duchowe jest bardziej skomplikowane niż chcieliby przyznać kościelni hierarchowie.

      Usuń
    5. To znowu ja, abasia.

      Usuń
    6. Kościół sam ogłasza, że Jezus ponownie przyjdzie na świat. Czyli nie wyklucza ponownego wcielenia. Czy to będzie wcielenie w tym samym ziemskim ciele? Po czym ojcowie kościoła Go poznają i czy nie uznają Go za heretyka, kiedy nie zgodzi się z ich błędami?

      Usuń
    7. Poczytalam o tych polach morficznych i na poczatku nie wiedzialam co to te pola, co to ten system, co to ten schemat... czego siekonkretnie tyczy: mysli, emocji,...
      Moj profesor na studiach - taki dziadek na emeryturze, dorabial sobie na wykladach od czasu do czasu- mowil, ze jezeli cos jest wazne to mozna to opowiedziec prostym zrozumialym dla przecietnego odbiorcy jezykiem. Natomiast na wszelkie komplikacje jezykowo- naukowe patrzyl ci on podejrzliwie. To nic waznego- to tylko naukowy belkot. :)
      Ale powiedzmy, ze to nawet ciekawe o tych polach morficznych.

      Abstrahujac juz od Jezusa.
      Mamy w sobie cos takiego, ze w tej wielkosci wszechswiata , w ktorej tylko pylkami jestesmy, nawet nas nie widac z najdalszej jego perspektywy ( nieistniejemy) czujemy sie wlasnie jak pepek tego wszechswiata. "Bedzie dobrze" to wlasnie ten nasz pepek. W swiecie dzieja sie zle rzeczy, no ale przeciez ... mnie ( nas ) nie dotkna bo tworze dobre pole elektromagnetyczne, czy tez morficzne i ono mnie ochroni:)
      Kiedys sprofesor Maria Szyszkowska powiedziala cos takiego, ze mozemy zyc, znosc te wszyskie doswiadczenia bo w swoich wlasnych zalozeniach pomimo tego, iz stykamy sie ze smiercia, my sami jestesmy niesmiertelni- nas to ominie, nie tknie... to cos tak odleglego , ze szkoda myslec:) To wlasnie cos w stylu " bedzie dobrze"- to sie chyba nadzieja zwie. Powiadaja , ze umiera ostatnia:)
      Abstrahujac od Jezusa - tego co zrobil. Jednym to sie podoba, drugim nie ...
      Ale nawiazujac do Twojego kuszenia Jezusa pomyslalam sobie o Maksymilianie Kolbe ( specjalnie nie dodaje mu przydomku siwety) : " Co ty robisz?! Ratuj siebie! Uciekaj! Na co ci ten Gajowniczek- ojciec dzieciom. Kazdy ciagnie swoj wlasny los. On musi taki wlasnie pociagnac, bo nie tworzy odpowiedniego pola morficznego (?). Ty spada" .
      To wydarzenie u Gajowniczka, zwiazane z tym co zrobil dla niego Maksymilian Kolbe nazywalo sie "bedzie dobrze". Ktos nad nim pole morficzne roztoczyl czy jak?
      Z tymi polami zas. Wystarcz postudiowac II wojne swiatowa. Ty roztaczasz powiedzmy sobie dobre pole a tu pech... i znajdujesz sie w miejscu gdzie kazdy mysli tylko o sobie. Chce przezyc za wszelka cene. Dopusci sie wielu przekretow ( zwiazanymi z tym polem bo towarzyszy im na codzien strach, niepewnosc, zaszczucie, kolba karabinu przystawiona do glowy...) aby tylko przezyc.
      Przeciez ktos moze ci tak zycie ulozyc, ze nie dasz rady tym polem czegos tam pokonac.

      Usuń
    8. Mnie akurat teoria pól morficznych wydaje się prosta. Jeśli czytałaś artykuł to wiesz, że jest ich mnóstwo i są różnorodne, ot takie morfogenetyczne na przykład dla danego gatunku, ono mówi żółtku w jajeczku jak ma działać, by kaczuszka się narodziła. Z kaczuszkowatymi instynktami :) Kiedyś wychowałam kotka od maleńkości, ślepy był jak go dostałam i nie stał się człowiekiem, był nadal kotem. Mówimy zapis genetyczny, a może właśnie pola?
      Lubię też nadzieję, nadzieję w działaniu. Choć czasem potrzebujemy nadziei jako nadziei, bo właśnie większość dodała do pola coś, co nam nie pasuje i trzeba poczekać, aż ta większość nauczy się na swoich błędach i powoli doda do pola coś innego, zdrowszego. No i tu się nie da z koniem kopać...
      Jeśli zaś chodzi o rzeczonego Maksymiliana, z jego życiorysu wynika, że był okropnym antysemitą i ortodoksem. Gorliwie wierzącym. Znam księży u których ego pracuje jak maszyna parowa, bucha aż z nich jak para z parowozu. Prawie święci w swoich oczach. Oddać za kogoś życie??? Pierwsi podniosą rękę w tak chwalebnej potrzebie. I zrobią to, męczennicy. Cóż za chwała choć pewnie trochę strach. Maksymilian nie oddał życia za znienawidzonego żyda. Nie wiem jak było, nie było mnie tam, ale pokombiować mogę :) Różne są powody dla których ludzie robią to co robią. I niekoniecznie zaraz świętymi ich trzeba obwoływać. A profesorów już się nasłuchałam, teraz słucham sama siebie i weryfikuję, z naciskiem na : weryfikuję :)

      Usuń
    9. "Kiedyś wychowałam kotka od maleńkości, ślepy był jak go dostałam i nie stał się człowiekiem, był nadal kotem. Mówimy zapis genetyczny, a może właśnie pola?"
      Dla mnie bedzie to genetyka. Te pola morficzne to "nju ejdz" czy nauka... czy ot takie sobie filozofowanie?

      "Jeśli zaś chodzi o rzeczonego Maksymiliana, z jego życiorysu wynika, że był okropnym antysemitą i ortodoksem. Gorliwie wierzącym.(...)"

      Dlaczego zmieniasz temat? Ja mowie o czyms , wydaje mi sie bardzo pozytwnym. O pozytywnym czynie tego pana , a ty jak taka przekorna kobieta , ktorej samo nazwisko skrzypi w uszach, bo co ktos taki dobrego moglby uczynic. Zaczyna wyciagac , odkrecac temat i " Tak? Co ty nie powiesz? To antysemita!!" i to zalatwia wszystko. Jedno slowo w sumie i ... zegnajcie! Ty juz wiesz swoje. Juz masz ulozona wlasna historyjke, a tak uwaznie sluchasz wszechswiata:))
      Podraz ten jego antysemityzm ,ale czytaj w roznych zrodlach.

      I dalej zeszlismy na temat ksiezy , o matusiu jakiez to przewidywalne. :(

      A koncowka to zajebiaszcza jest. Bo gdyby za Zyda oddal to by bylo cos, ale on nie za Zyda:)

      "Różne są powody dla których ludzie robią to co robią. I niekoniecznie zaraz świętymi ich trzeba obwoływać."
      Patrzaj ty - celowo przydomka swiety mu nie dalam. Zrownalam go w tym czlowieczenstwie z nami nieswietymi.

      Brawo, brawisimo:))) Gorszej piany i braku rozwoju duchowego u kogos sluchajacego wszechswiata nie mozna bylo chyba zaprezentowac:)
      Naprawde bardzo przeüraszam, ale tak to odbieram.
      Tym kuszeniem Jezusa aby zszedl z krzyza zainspirowalas mnie aby pokusic Kolbego aby nie robil tego co zrobil:)
      PO co mu to bylo? Mogl przezyc wojne , zrzucic sutanne , doplodzic dzieci....
      Poczytaj zeznania swiadkow na procesie beatyfikacyjnym.

      Usuń
    10. Ech Hanno, żeby to wszystko było takie proste :) No nic, miłego dnia...

      Usuń
  9. No proszę, synchronizacja z Wszechświatem :)
    Wchodzę na fb a tam post Olega (tego od neuroświadomości):
    "Cała ta historia o Bogu co daje i ustanawia restrykcje na własne prezenty.
    Cała ta opowieść o diable, który kusi, spełnia życzenia i tym doprowadza do upadku.
    Co by się stało, gdyby to były tylko moje ekspresje własnych nieuświadomionych sprzeczności wewnętrznych potrzeb?
    Że chcę rybki i akwarium, żeby mnie nie ścigał związek akwarystów, ani mama ze ścierką?
    Że się chce się i się boję się?
    Jak nie szukać sobie bogów i szejtanów do odwalania mojej własnej wrażliwości na bocznicę?
    Jak dowiedzieć się, jak chcę żyć?
    Jak zadać sobie najtrafniejsze pytania?
    Jak nie dostać kota w temacie własnego spełnienia?"
    Ano według mnie normalnie :)
    Jeden krok, następny krok itd.....

    OdpowiedzUsuń
  10. To totalnie nie moje klimaty ale serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń