czwartek, 14 lutego 2019

Narcyz to tylko kwiatek Wszechświecie.

Źródło: internet

Wszyscy czekają na wiosnę...
Ja też. Luty i marzec mnie męczą. Kończą się moje zapasy światła słonecznego zmagazynowane w komórkach. Cały dzień przesiaduję w pracy, kiedy wychodzę o 17 jest już noc. Mam w domu porozwieszane kolorowe lampki, które się palą wieczorem i rano, lampą solną, żarówki imitujące światło dnia, ale to wszystko mało...
Muszę jakoś dotrwać do słońca.
Chyba właściwie dopełznąć...
Nic to, jako rzekł Wołodyjowski wysadzając się w powietrze...
Jakoś będzie.

Czemu narcyzy? Ogródkowa nie jestem, lubię patrzeć. Tyle samo widzę piękna w kupie chwastów, ile w rabacie kwiatowej. I w tym, i w tym Matka Natura osiąga perfekcję. Choć przyznam, że nie lubię, kiedy zmusza się rośliny do życia jak w wojsku, symetrycznie, równiutko i pod linijkę. Jestem zwolenniczką dzikich, rozbuchanych i żywych, zielonych miejsc.

Lubię patrzeć na narcyzy, lubię żółty kolor. To takie dziwne, jakby trochę sztuczne kwiatki. Zapach narcyzów nie podoba mi się, lekko mdlący. Ale zwiastują wiosnę i to wszystko wyrównuje :-)

Ale są też inne Narcyzy. Wcale nie ogródkowe. 
Kiedyś łażąc po blogach przeczytałam u kogoś wspomnienia o dziadku. To nie był fajny dziadek. Niefajne wspomnienia. Dziadek był samolubny, egoistyczny, nie miał empatii, arogancki, zaborczy, kontrolujący, narzucający swoje zdanie. Padły ciężkie oskarżenia, wyrzuty i słowo: narcyz.
Echo i Narcyz- Jan Williams Waterhouse

Już dawno chciałam napisać o narcyzach, ale jakoś zawsze coś innego wynikało :-)
Ale dziś... dziś, kiedy widzę wystającą główkę narcyza z mojej kieszeni, napiszę.

Znałam kiedyś Narcyza. 
Kiedy zaczęłam naukę w liceum, w klasie wyżej był chłopak. Dusza towarzystwa. Wysoki, z bujną, czarną czupryną, ciemnymi oczami okolonymi gęstymi, podkręconymi rzęsami, z mocną szczęką i szerokim uśmiechem, pokazującym białe, ładne zęby, które w smagłej twarzy aż błyszczały :-) Dodajmy do tego smukłą, lekko eteryczną, ale męską sylwetkę i mamy George'a Clooneya wypisz wymaluj. 
Piękny. Pierwszoklasistki mdlały. 
Ja nie. Ja rzuciłam okiem i znielubiłam od razu. Denerwował mnie niemożebnie, zawsze znalazłam okazję, by mu coś złośliwego powiedzieć. Podjął kilka prób oczarowania, ale tak oberwał, że chyba zaczął się mnie bać i unikał. 
Narcyz pochodził ze wsi, z bardzo biednej rodziny. Teraz, z perspektywy czasu, nie do końca wierzę, że to była bieda prawdziwa, to raczej była bieda z "programu biedy". Czyli poczucie braku przekazywane pokoleniowo. Wtedy kisi się pieniądze na nową oborę, na lepszy dom, na traktor, na cokolwiek, co podniesie status społeczny. A żałuje na siebie, na lepsze jedzenie, na ciuchy dla dzieci, o zabawkach to nawet nie wspomnę. I bez względu na to, ile się ma kasy, ciągle jej mało, ciągle nie ma. Taki "program biedy" może nawet mieć człowiek bogaty jak Rockefeller. I często ma...

Wróćmy do Narcyza ;-)
Znalazł sobie dziewczynę już na początku liceum. Prześliczną oczywiście. Mądrą i uzdolnioną, jak on. Bo nie napisałam, że Narcyz bardzo dobrze się uczył, jak mu coś nie szło, nadrabiał urokiem osobistym i uśmiechem numer 5, na który ja się nie nabierałam, ale wszyscy wokół, jak najbardziej. Dziewczyna ładna, zdolna i BOGATA pięknie wyglądała przy pięknym Narcyzie. I dawała się manipulować łatwo. Bo w głębi duszy dziewczyna myślała, że nic nie jest warta, a tu taki piękny Narcyz jej się trafił i obiecywał raj. Miłość i opiekę. 
Taaa... podobne przyciąga podobne. Nie dyskutuję z tym już.

Narcyz zrobił karierę, pokończył szkoły, zrobił doktorat, miał dobrą pracę, udzielał się społecznie, był radnym. Nosił drogie garnitury, pachniał nieziemsko, kosmetyczkę odwiedzał częściej niż żona. Kupował najdroższe i najnowsze sprzęty i gadżety. Grał na giełdzie, handlował ziemią, czego się nie tknął, kasa wpadała na konto. 
Złoty dotyk Midasa :-)
W pracy, na wejściu do budynku, kazał zamontować wielgachne lustro, by każda wchodząca pracownica mogła się obejrzeć i skorygować. Bo tak jakoś od kobiet wymagał jakby bardziej. Jeśli jakaś była troszkę pulchna, niedodepilowana, czy ubrana luźniej, nie ma bata, Narcyz-prezes wytknął. Panom można było więcej ;-) 
Ale Wszechświecie, żebyś nie myślał, Narcyz miał całą szufladę najdroższych suplementów, sprowadzał jakieś nawet z zagranicy, bardzo dbał o dietę, ćwiczył i pielęgnował swoje ciało. Był przepiękny i perfekcyjny. 
I miał obsesję niejedną. I strachy miał, że wyłysieje na przykład. Z tego powodu o włosy dbał namiętnie i obsesyjnie. Farbował, nabłyszczał, odżywiał. Utrzymując zawsze z żelazną konsekwencją, że kolor czarnokruczy jest w jego rodzinie normalny u mężczyzn w wieku lat czterdziestu.
A jak jeździł na szkolenia różne, to na części, gdzie trener mówił o zarządzaniu ludźmi zostawał, a na części gdzie trener uczył jak dostrzec siebie, to go nie było, bo leciał do spa :-)
I mój Narcyz kiedyś oświadczył, że teraz, to już ma tyle kasy upchanej w różnych rzeczach, że do końca życia mu nie zabraknie. I zachorował na raka. 
I umarł w wieku lat czterdziestu sześciu.

 Obraz Śmierć Narcyza, autor: Nicolas Poussin, źródło: wikimedia.org

Zostawił niesamodzielną żonę, z pretensją, że samolubnie odszedł. I dzieci, które boją się zaangażowania emocjonalnego, zwłaszcza córka jakby bardziej.

Ot i historia mojego Narcyza. 
Bo ja go tak trochę lubiłam, denerwował, bo to światło w środku mieliśmy takie same. 
Oboje zranieni, oboje udający kogoś innego.
Podobieństwa bolą, zwłaszcza gdy nie chcemy ich widzieć.
On poszedł troszkę inną drogą niż ja, inaczej postanowił uleczyć swoje wymyślone niedostatki.

Przeglądał się w lustrze wody, a ona ciągle falowała, ciągle była w ruchu, nie mógł dostrzec swojego odbicia, ciągle nie był pewien jak wygląda.
Nawet chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że to właśnie jego odbicie. Tam był obcy, piękny człowiek, nieznany, ale w jakiś dziwny sposób pociągający. Narcyz chciał go poznać, chciał być taki jak on, a odbicie falowało, uroczyło i mamiło.
Więc ciągle się stwarzał od nowa, ciągle nie dość dobry, ciągle nie taki jak trzeba.

Więc Wszechświecie, narcyz to tylko taki kwiatek, rośnie sobie w gromadzie innych kwiatków, ani lepszy, ani gorszy od innych. Tak samo doskonały twór matki Ziemi jak i inne.
Nie zasłużył sobie wcale na ten czarny PR jaki ma :-)

Co nie znaczy, że jego zapach nie może powodować mdłości, ja narcyzy tylko oglądam i podziwiam. Nie wącham :-)




Ps. Jeśli ktoś ma ochotę poczytać mądre rzeczy o narcyzach to tu: https://www.centrumdobrejterapii.pl/materialy/czym-jest-narcyzm/





Pozdrawiam Wszechświecie,  twoja zwolenniczka wszystkich kwiatków, tylko niektórych troszku z daleka, Prowincjonalna Biblioteka.

22 komentarze:

  1. Jestem wilkiem syberyjskim, zdecydowanie nie czekam na wiosnę. Kocham blask słońca w śniegu i kontrast stalowego pejzażu z błękitem. I kto wie, czy jednak nie bardziej kocham jesień, mimo jej kaprysów czasem...
    Wiosna nie jest też dobra dla wędrowca, którym z zamiłowania jestem. Roztopy przeganiają mnie ze szlaku. Bywają niebezpieczne.
    Poznałam kilku narcyzów w swoim życiu. To nie są dobrzy kompanioni, ale mili ludzie w obejściu.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć wilku :-) Ja też uwielbiam zimę, taką jak w twoim poście, bardzo. Ja kiedyś chyba Inuitką byłam :-)Zima to najcudowniejsza pora roku, pod warunkiem, że jest biała i słoneczna, choć może też być stalowo-szaro-błękitna. A nie brązowa. Brązowa i mroczna mnie męczy. Tak, narcyzy to mili ludzie czasem, bardzo się starają...

      Usuń
  2. Tez czekam na wiosnę i kupiłam słoneczne kwiaty, ale te na zdjęciu to raczej żonkile, narcyzy są białe i mają inny środek.
    Taki człowieczy narcyz chyba znajdzie się w każdym środowisku, ciekawie się o nich czyta, ale ciężko z nimi żyje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O popatrz, nowego się dowiedziałam :-) Poszukałam co jest żonkil, a co narcyz i tu mam: "W innej grupie są narcyzy trąbkowe nazywane popularnie żonkilami (Narcissus jonquilla) czyli narcyz żółty – u tych roślin płatki i przykoronek mają zbliżoną długość, z każdej cebuli wyrasta zwykle jeden duży kwiat (najczęściej biały lub żółty (ale coraz częściej można spotkać również odmiany dwukolorowe). Reasumując: tak, żonkil to żółty narcyz (każdy żonkil jest narcyzem, ale nie każdy narcyz jest żonkilem)."

      Usuń
    2. No popatrz, co krok nauka, dzięki, znowu wiem więcej, to ja lubię te białe właśnie:-)

      Usuń
    3. O tych grupach odmianowych narcyzów to nawet egzamin miałam na drugim roku studiów, ale do dziś nie pamiętam chyba więcej niż dwóch. A było ich chyba ze czternaście, a tulipanów jeszcze więcej, masakra jakaś.

      Usuń
  3. Jakoś nie spotkałam na swej drodze narcystycznego faceta.Ale kilku zarozumialców, przekonanych o swej wszechwiedzy- tak. Ale, jak powiedział mój przyjaciel, mam tendencję do kastrowania takich facetów,czasem nawet samym spojrzeniem.I to mnie zadziwiło, nie wiedziałam o tym.
    Moja pora roku- jesień, ale ciepła, słoneczna, sucha, kolorowa. Miejsce- taka duuuuża piaskownica z szumiącym basenem, czyli plaża nadmorska.Kilometry wytłukiwane brzegiem plaży lub siedzenie godzinami ze wzrokiem wbitym w morze i zero mobilności.Kwiaty- wszystkie,nawet jasnota biała udająca pokrzywę.Każdy kwiat jest zachwycający- mają niesamowite kształty, kolory, zapachy i zadziwiającą budowę.
    Co do tego Narcyza - tacy najczęściej nieciekawie kończą.
    Słonka Ci życzę, takiego jakie jest dziś u mnie- +10 i obłędne słońce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też mam na takich oko. I potrafię nadal usadzić takiego pana czy panią. To dość proste, dlatego właśnie, że za taką pozą czai się biedny, niedowartościowany maluch. Może teraz mam więcej zrozumienia i odpuszczam. No chyba, że taki idzie w zaparte ;-) Wtedy oberwie. Moi rodzice tacy byli. Zwłaszcza ojciec. Troszkę mam od niego, nie ma co ukrywać. Ale ok. Kawałek puzzla :-) Ten mój Narcyz biedny był, naprawdę. Choć toksyczny dla siebie i rodziny. No, ale ma już to za sobą. Żona nadal odrabia lekcję. Ciężko jej idzie. Nad morze mogę w każdej chwili jechać, ale pora roku zima. Jednak zima. BIAŁA.
      Kuruj się Anno :-)

      Usuń
  4. Zmieniłaś awatar. Tej jakiś taki weselszy.
    Narcyz, czy nasrcysta, z oboma pojęciami się spotkałam. Wiem że to drugie nie jest poprawne ale jako określenie pewnego zaburzenia osobowości bardziej mi pasuje niż pierwotne określenie tożsame z piękną grupą kwiatów.
    Więc pozwolisz że będę się posługiwała określenie narcysta. Mam takiego w rodzinie najbliższej. To moja mama. Mam też wśród przyjaciół. Co najmniej dwóch - każdy inny ale podstawowe składowe są podobne.
    Kiedy słuchałam wykładów o tym typie osobowości, automatycznie szukałam w sobie oznak. Czy ja jestem? Nie.
    Znaleziono mi cechy borderline na terapii i na narcyzm nie ma już miejsca:)
    Takich ludzi są miliardy na świecie, nie unikniesz spotkania.
    A narcyzy kwiaty bardzo lubię, również ich zapach.
    Życzę Ci zatem cierpliwości w oczekiwaniu na wiosnę i jak najszybszego jej nadejścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awatar zmieniłam, bo ja już samotny kowboj nie jestem :-) Teraz raczej filozofia życia Snoopiego mi przyświeca. Moi rodzice mają cechy narcystów :-) Zwłaszcza ojciec miał. Więc wiem o czym mowa. Rozpoznaję takich na odległość. Narcyzm to niedojrzałość emocjonalna i głębokie zranienie. To, jak sobie z tym radzą, pogarsza sprawę chyba.
      Oj tam, etykietki :-) Psychologia wcale nie ma w kamieniu wyrytych dogmatów. To wszystko płynne jest. Tak jak spektrum autyzmu, ile dzieci, tyle dysfunkcji. Moja terapeutka w ogóle nie brała pod uwagę tych rzeczy. Zawsze mówiła, że pracuje z człowiekiem, a nie z jego diagnozą. Nastolatkowie przez jakiś czas wykazują cechy narcyzmu, jest to im potrzebne do tego, by oddzielić się od rodziców, poczuć się odrębną istotą. Życie jest skomplikowane :-) No czekam tej wiosny, światła mi trzeba :-)

      Usuń
  5. :) Po przeczytaniu o Narcyzie pomyślałam o jednym....Nie ma co odkładać rzeczy na później

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaga, według niego, on żył pełnią życia. On nic nie odkładał na później, on sobie nie żałował :-) Jakby to powiedzieć, priorytety życiowe sobie ustalił i wszystko, co założył dostał. Tylko, no widzisz, żył w zakłamaniu. Żył w braku miłości do siebie. To smutne było. I to go zabiło.

      Usuń
  6. ja też czekam na wiosnę, ale cieszę się z zimy :-). Wojtek jest taki światłolubny i źle znosi zimę. Ja dopatruje się u niego czegoś innego. Wyszedł z bogatego domu, gdzie była pani od sprzątania i kilka pań od ogrodu, gdzie nie musiał o nic się martwić, bo żona bogata (po tacie), a tu utrzymuje mnie, siebie i stado kotów. Kiedy mu to mówię śmieje się że jestem domową psycholożką :-).

    Kiedy przeczytałam o biedzie, przypomniał mi się mój dom rodzinny. Moja mama też pochodziła ze wsi. Byliśmy biedni ale samochód mieliśmy jako pierwsi. Ale ona z niego była dumna jak jeździła w swoje rodzinne strony.

    I zupełnie z innej beczki, bo poproszono mnie, żebym o tym nie pisała na swoim blogu, a Tobie muszę się pochwalić. Wyobraź sobie, że w kwietniu jadę na targi do Gdańsku. Będę reprezentowała swoje miasteczko. Wyobrażasz sobie, ja, która tak niedawno na takich targach pracowałam jako ochrona, bo nie było kasy i łapałam się wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graszko :-) SUPER! Bardzo się cieszę, widzisz, wszechświat nam sprzyja. Czasem musi pozamiatać, by nowe coś mogło przyjść. I przychodzi. Bardzo, bardzo dobra wiadomość. Właśnie wyszła ode mnie koleżanka, która na odchodne powiedziała: życzę ci dzisiaj samych dobrych wiadomości!!! I Twoja jest pierwsza :-) Mówisz i masz! Teraz czekam na resztę :-)
      A dla Wojtka to niezły warsztat rozwojowy :-) Z tego co piszesz, to chyba też z sukcesem prze do przodu. Bo i bieda i bogactwo to takie programy do przerobienia. Ale mocno zazębione. Miłego dnia, ciesz się, bo na to zasługujesz :-)

      Usuń
  7. Tak na szybko nie przypominam sobie żadnego Narcyza w moim długim życiu więc albo zapomniałam (i wyparłam) albo mi nie potrzeba takiego lustra. Chyba trzeba się nad sobą znowu zastanowić, tak jakoś robisz Anno, ze otwierasz w człowieku ... no własnie co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Kiedy spotykamy wyparty swój kawałek, to wierz mi, daje do wiwatu :-) Nie zapomnisz. Raczej skłaniam się do tego, że akurat to lustro ci nie potrzebne. Ja nie otwieram Pellegrino, ja tylko gadam o sobie, otwierasz TY :-)

      Usuń
  8. Nadal nie mogę spokojnie czytać o narcyzach i bynajmniej nie mam na myśli kwiatków, które kocham za całokształt - jak to kwiatki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hano kochana, to biedne ludzie są. Choć toksyczne. A ty miałaś wgląd dzisiaj w przyszłość, dobrą, miłą przyszłość w willi Kurjoza :-)I to jest piękne i dobre :-)

      Usuń
  9. Ja bym mogła przeżyć zimę jakbym ten czas spędziła w górach. Ale się nie da, bo dzieci do szkoły chodzą. Może w ferie uda się czlowiekowi gdzieś wyrwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niech ten "człowiek" :) zaplanuje i pojedzie. Już samo planowanie to prawie jak na wyjeździe. Odpoczynek jest potrzebny jak oddychanie.

      Usuń