sobota, 11 maja 2019

GPS Duszy Wszechświecie.

Było tak...
Pojechaliśmy na Mazury. Na trzy dni.
Musieliśmy z Mężem odpocząć.

Kiedy wyjeżdżam w nieznane łatwiej mi odłożyć nadmierną kontrolę na bok. Zostawić ją w koszu do prania.
Kiedy wracam, wrzucam ją do prania i zawsze wychodzi coraz bardziej skurczona, jakaś cieńsza, jakaś mniej pasująca.
Pranie czyni mistrza :-)

Więc pojechaliśmy na Mazury.
Październik to był, więc jeszcze nie za zimno, ale już właściwie jesień. Kłopotu z kwaterą nie było. W pensjonacie byliśmy sami, oprócz właścicielki jeszcze było 8 kotów. Rewelacja przy śniadaniach. Polecam kociarzom Pod Gwiazdami
W planach mieliśmy odpoczynek, bez napinki. Drugiego dnia spokojnie, po kocim śniadaniu, wyruszyliśmy do Rapy, bo tam jest fajna piramida, tu można poczytać Piramida

Wsiedliśmy do samochodu, Mąż wziął GPSa, ustawił, podłączył. GPS grzecznie wyświetlił nam drogę i pojechaliśmy.
Mazury są piękne. Cała Polska jest piękna, uwielbiam patrzeć na to wszystko jeżdżąc na nasze wycieczki. Nigdy mi się to nie znudzi. Nie lubię tylko autostrad. Porażka. Nuda.
Więc jedziemy. Lasy, łąki, gaje, jeziora, strumyki. Wyszło słońce, choć troszkę zimno. Po jakimś czasie coraz mniej zabudowań, coraz mniej ludzi, coraz jakby węższe drogi, zmienia się zdecydowanie kolejność odśnieżania. Ale jedziemy. GPS prowadzi i nie ma wątpliwości.
Jednak my zaczynamy mieć.  Coś jakby nie tak.
Drogi coraz gorsze, bruk, kostka. Samochód trzęsie się i wibruje. Huczy. Nie ma pól. Zieleń zdziczała. Łąki zarosłe. Ludzi brak. Gospodarstw prawie nie ma. Oboje zaczynamy się martwić, że może już za granicą jesteśmy.
Czuję, jak w moim siedzącym obok Mężu rośnie frustracja. Złość. Czuję się winna. Choć akurat to on znalazł tę piramidę. Niemniej słyszę, że to moja wina, bo nie sprawdziłam dokładnie gdzie to jest i ciągam go nie wiadomo gdzie, samochód cały trzeszczy, zepsuje się, zgubiliśmy się. GPS durny...
Poczucie winy przepływa falami przeze mnie, mieszając się ze strachem.
Odczuwam to jako takie szare osłabienie w mięśniach, choć mięśnie od tego się napinają. Szczęka, kark, nogi...w żołądku mdli.
Nie znoszę zawodzić innych ludzi. Nie znoszę kiedy mnie się obwinia, że jestem nie taka, jak ktoś oczekuje.
Ale...
Nie na darmo jeździłam na terapię. Już wiem, że moje uczucia czasem kłamią, więc powoli, powoli zaczynam rozróżniać, co moje, co nie moje. I w końcu zaczynam widzieć, że spokojnie dojedziemy, że zapytamy kogoś po drodze, że wszystko ok. I, że Mąż też powinien zostawić kontrolę w koszu do prania. Ale, co zrobisz...zabrał ze sobą.
Pooddychałam. Na skrzyżowaniu objawił się pan na rowerze, pokazał nam gdzie jechać. Źle pojechaliśmy, bo nie słuchaliśmy już GPSa, tylko sami zakombinowaliśmy na poprzednim z skrzyżowaniu. Wróciliśmy i dojechaliśmy w pięć minut.
Zwiedziliśmy z przygodami, bo piramida była w remoncie. Ale do dziś pamiętamy wycieczkę do Rapy.
Inne rzeczy nam umykają, ale Rapę pamiętamy dokładnie oboje.

Czemu ja o tym?
Bo wiecie, ja już trzy lata plączę się po świecie ezoteryki, rozwoju, świadomości. Duszy, Kosmosu, Alienów. Psychologii, fizyki i parapsychologii. Zwiedzam różne światy, a one zwiedzają mnie.
 I co raz natykam się na jakieś powtarzalne wzorce w różnych tych przestrzeniach. Coś wspólnego tam, gdzie tak jakby nie powinno być nic wspólnego. Ale jest.

Kiedy zaczęłam przygodę z ezoteryką i szeroko pojętym rozwojem, od razu natknęłam się na coś, co ja nazywam: Kule Światła i Miłości, KŚiM w skócie.
To są ludzie, którzy wybrali drogę odrzucenia EGO, odrzucenia wszelkich negatywności, przeszli na drogę bycia tylko energią Miłości.  Znaczy rozpracowali wsio, pozbyli się wszelkich ograniczeń i mechanizmów, tylko ŚWIECĄ :-)
Bo tam gdzie jest światło, nie ma ciemności przecież.

No i mnie denerwowali.

Ja wyjaśnię co to EGO, bo bez tego ani rusz dalej.

"Ego najpowszechniej znane w ujęciu psychoanalitycznym, mieści się w triadzie tworzonej przez id, ego i superego, i jest tym elementem, który kontaktuje się z naszą rzeczywistością. W interpretacji filozoficznej jest tym, co charakteryzuje osobowość każdego człowieka. Nie da się go całkowicie wyeliminować z naszego życia, ponieważ jest podstawą naszej egzystencji. Stanowi o naszej indywidualności i odrębności."

I okazuje się, że w sporej ilości nurtów filozoficznych, religijnych czy oświeceniowych EGO jest wrogiem.
U nas też się mówi, że EGO to nic dobrego. Wybujałe Ego, egoistyczny, egotyczny, egoista...ZŁO.
No i te KŚiM odrzuciły drania. Tylko prowadzenie Duszy i Boga. Żadnej szarpaniny z tym podłym, samolubnym, pożądliwym Cieniem.
I to tacy mili ludzie, tacy uduchowieni, tacy cierpliwi i wszystko przyjmujący, no może nie wszystko, tylko to co uważają za swoje :-) A to co nie, to z miłości do siebie, odrzucają.
I tak pływałam w tym światku, kule świeciły, aż w końcu stwierdziłam:
- coś jest na rzeczy, bo mnie to wkurza
- niby nic w tym złego, a mnie wkurza
- niech se świecą, co cię obchodzi
- ale nie, coś mi nie gra....

 Jasne, że nie grało. Nie bardzo siebie lubiłam, wchodziłam dopiero na tę drogę: polubić siebie tak całkiem. Dopiero liznęłam po wierzchu samoakceptację, sporo miałam jeszcze do przejścia.
To było kuszące, odrzucić EGO...ale  podświadomie wiedziałam, że się nie da.
Pragnęłam tego bardzo i nie chciałam się pogodzić ze świadomością, że nie tędy droga.

Kiedy nie akceptujesz EGO, walczysz tak naprawdę sam ze sobą. Kiedy je odrzucasz, tak naprawdę odrzucasz sam siebie. Czyli, robiłam to całe dotychczasowe życie.
Nie ma we mnie materiału na KŚiM.
Bo okazało się, że moja droga, to polubienie mojego EGO.
Poznanie go, oswojenie, wzięcie pod rękę i dalsza wędrówka razem.

Czemu ja o Rapie?
Bo kiedy zaczęłam znów myśleć o EGO, przy pomocy poznanej kilka dni temu dziewczyny praktykującej drogę BON (buddyzm), to ta podróż mi się przypomniała.
A w głowie usłyszałam: GPS DUSZY...oczywiście pod prysznicem, często mam olśnienia pod prysznicem.

EGO jest GPSem Duszy.

Jak inaczej Dusza mogła by dotrzeć tam gdzie chce?
Przychodzimy na ten świat już wyposażeni w to wszystko, co nam potrzebne do tego doświadczenia, tej lekcji jaką jest nasze obecne Życie.
Mamy Plan, zgrabnie ułożony przez nas samych, mamy oprogramowanie do tego dostosowane. Nasze EGO. Tam są wgrane wszelkie programy, które nam to umożliwią.
Zręby naszej psychiki, to jak reagujemy na dane sytuacje, to jak przeżywamy, co zapamiętujemy, czego się uczymy. Cała wielka baza danych. EGO. System operacyjny, ale też modyfikujący się wraz każdą dodaną nową informacją.

Nasz GPS wybrał dla nas drogę do Rapy najkrótszą. Bo takie miał ustawienia. Wybierać najkrótszą. Wcale nie najwygodniejszą. Najkrótszą. I pojechaliśmy. Lekcja się odbyła :-)
Wracaliśmy już inną drogą, przez większe miasta, asfaltowe drogi, dłużej, ale wygodniej. Nic nie pamiętam z tamtej trasy, była nudna.

Więc...
Ja i moje EGO jesteśmy kumplami na razie.
Chwilowo tak. 
Kumple się czasem kłócą, ale kiedy są prawdziwymi kumplami to się pogodzą dość szybko.
W końcu dochodzi się do punktu, gdzie mówi się tylko: ups, zrobiłam to znów?
A kumpel się śmieje :-)

Bo jesteśmy IDEALNI tacy, jacy jesteśmy.
Właśnie w tym momencie, w tym miejscu, pod tym słońcem, na tej planecie :-)


A tu idealny tulipan, dziki i beztroski, od lat wędrujący sam gdzie chce.






A tu Podlasie wreszcie wiosenne, choć jeszcze zimne :-)



PS. Muszę się jeszcze zastanowić, bo jak byliśmy w Emilcinie pod pomnikiem Ufo, to potem pojechaliśmy do Lublina. Mąż ustawił GPSa na Lublin, a on zrobił kółeczko i pokazał nam trasę z powrotem do Emilcina pod pomnik. I tak pokazywał przez godzinę, mimo powtórnych wprowadzań danych, mimo resetu...
Po godzinie się poddał i poprowadził do Lublina. O co chodziło? Chyba jeszcze musimy tam wrócić.







Pozdrawiam Wszechświecie Twoja Egolubna Prowincjonalna Bibliotekarka.




36 komentarzy:

  1. Temat mi zupełnie obcy.

    Gdybyście kiedykolwiek wybierali się na Warmię, to pamiętaj, że Dom pod Bocianem jest dla was otwarty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojtam, nie obcy, tylko nie zastanawiałaś się ;-)
      Dziękuję za zaproszenie. Może, może...

      Usuń
  2. Z moim EGO i ja spędzam codzienność i jest nam bardzo dobrze. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, nam jest dobrze :D
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. GPS, można o nim trylogię popełnić.Codziennie rano o 9 włącza mi się automatycznie w moim smartfonku, bo włącza mi się krokomierz. Jeżeli nie przeniosę smartka z miejsca na miejsce wychodzi mi, że wcale nie chodzę;))))
    W drodze po Berlinie b. mi pomaga, choć namiętnie pokazuje mi drogę, którą wcale nie mam ochoty jechać ( autostradami) i całkiem miłym głosem, po polsku tłumaczy jak krowie na rowie jak mam jechać, niemal metr po metrze. Ale jako osoba b. starej daty i tak mam w torebce spisaną z planu miasta całą drogę;)
    W dość młodym wieku ustabilizowałam się psychicznie, pokochałam swe wady i zalety i to,że jakoś zawsze robię nie to co inni, nawet gdy się staram by robić tak jak inni.
    Tak dokładnie to już od lat się nie staram.
    Nigdy nie byłam na Mazurach, jakoś nie odczuwałam potrzeby poznania ich, nie wiem czemu.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Mąż i jego GPSy, zauważ liczbę mnogą, to cała, długa historia pełnych przemocy związków :-)
      Książkę można napisać.
      W ramach samoobrony nauczyłam się mapy oganiać.
      Ja spotkałam sporo KSiM, nauczyły mnie bardzo dużo. Jestem im wdzięczna bardzo za lustro jakie przede mną postawiły.
      Mąż mi kiedyś powiedział, w nerwach raczej, ale z serca, że ja to bardziej kulą ognia jestem niż miłości i pokoju. Cóż, niech będzie.
      Mazury są śliczne, ale cała Polska ładna. Mazury podobne do Podlasia bardzo. Wody tylko więcej.
      Miłego :-)

      Usuń
  4. fachowo sama siebie podeszłaś. naukowo. badawczo-poznawczo. Ego na smyczy wyprowadzać? to chyba nie dla mnie. ta wersja z Ego pod pachę wziętym zdecydowanie jaśniejszą i się zdaje - nie ma to jak we dwoje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś wiedział ilu ja spotkałam ludzi, którzy myśleli, że ego zostawili w klatce w domku.
      A ono szło obok i lizało lizaka ;-)

      Usuń
    2. jakoś do siebie przywykłem i nie widzę powodu zostawiać w domu ilekroć zapragnę spaceru.

      Usuń
  5. wlasnie czytam Lowena, wsterzelilas mi sie z tym wpisem, wdzecznosc!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A proszę bardzo :-) Lowen mi życie uratował. Pierwsze warsztaty z pracy z ciałem, wykopały mnie na dobrą drogę. Znaczy sama się na nich wykopałam na właściwą ścieżkę. Bo Lowena czytać tak, ale przede wszystkim robić to, co on każde tam robić. Znaczy ruszyć ciało. Zdecydowanie. Dopiero wtedy działa. Powodzenia :-)

      Usuń
    2. Wiewiórko, Aleksander Lowen to taki psychoterapeuta, który wymyślił jak dojść do sedna traumy i ją przetransformować od "dupy strony" ;-) Znaczy zamiast grzebać w głowie najpierw, a nie każdy chce i da radę, to zacząć od napięć w ciele. Od CIAŁA. Ot tak na przykład na warsztatach karzą krzyczeć i kopać. Żebyś widziała ile osób nie umie, zamrażają się. I to coś nam mówi o nas i naszym życiu. I tak powoli rozpracowujesz traumę ukrytą w ciele. Każdy powinien spróbować, nawet ci "zdrowi", to by wiele wyjaśniło. Ot na przykład czemu pacjent się za bardzo wszystkim przejmuje.

      Usuń
    3. od dupy strony, nie inaczej... u mnie od 2,5 roku praca na ugorze, a kiedy juz juz sie wydaje, ze cos sie ogarnelo, to znow szambo wybija a konca nie widac :P

      Usuń
    4. Ok, mam na liście. Jak będzie okazja to dotrę i prZeczytam

      Usuń
    5. Unknown,ja łącznie z Lowenem, chodziłam na terapię, uczyłam się medytacji, jeździłam na warsztaty z vedicart i jeszcze inne rzeczy ogarniałam. Nie skupiałam się na jednej metodzie. Może t jakaś recepta ;-)

      Usuń
    6. dzięki za wskazówki!

      Usuń
  6. O Lublin to blisko mnie jest :D No ja pod ten pomnik się wybieram no... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie jedź. I dobrze się rozglądaj!!!

      Usuń
    2. Ależ ja wiem że kosmici istnieją i nas odwiedzają. Sa pomoc na innej częstotliwości i dlatego ich nie widzimy. Coś jak my jesteśmy np 3d a oni 4k ;)

      Usuń
  7. Autostradami też nie lubimy, za mało krajoznawstwa.
    O tym EGo muszę przemyśleć, strasznie to skomplikowane...ja taka bardziej pragmatyczna jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, autostrady nudne okropnie. Śpię :-)
      Jak zaczynasz zastanawiać się nad Ego, to faktycznie trudne. Ale po jakimś czasie się układa. Jak wszystko. A Ego jest faktem, więc dla pragmatyków pestka.

      Usuń
  8. Przeczytałam, jutro przeczytam jeszcze raz i pomyślę, jak pomyśle to napiszę. A gościniec zapisuje bo myślimy z mężem o mazurach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osiem kotów Luna, OSIEM, wielkich i błyszczących :-) I bardzo dobre śniadania. Z reszty zrezygnowaliśmy, bo jeździliśmy. Mogę polecić spokojnie, bo i ceny były ok.

      Usuń
  9. dla mnie temat nie obcy...
    na: Grobowiec rodziny Farenheit. Znajduje się w miejscowości Rapa niedaleko Bań Mazurskich (9km), tuż przy granicy z Rosją (obwód kaliningradzki).- trafiłam jakis czas temu... sprawa bardzo mnie poruszyła, dociekałam często, przez jakiś czas....
    Ale.... ostatnio otarłam się o piramidy dzisiejsze, również w proporcjach tych egipskich... tu dobrze się nazywają....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w Polsce? A byś wyjaśniła?
      Bo ten grobowiec, to pewnie stoi w tzw. miejscu mocy. Pełno tam pozrastanych drzew w trójkach, dwójkach. Tak jak w Białowieży, w miejscu mocy. I w innych. Może jeszcze energia kształtu. Tak se kombinuję :-)

      Usuń
    2. http://www.tudobrze.pl/ nowy pomysł na agroturystykę, całe z drewna, proporcje podobno zachowane, a w szczytach miejsca energetyczne... (czy jakoś tak) :)

      Usuń
  10. Mnie najczęściej olśniewa w wannie, mam wtedy takie myśli, że mędrcy świata mogą się chować :)
    EGO - a widzisz, ja z moim walczyłam, uważałam za zło...ale może moje EGO takie jest?
    A może nie jest.
    Się okaże. Mam czas. Dużo czasu.

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woda pomaga znaczy.
      Ego to nie wróg. To już wiem na pewno. Próba walki z nim, to to samo, co zrobił ten biedny Kuba w "Chłopach"; ciachanie sobie chorej nogi siekierą na żywca. A noga w gangrenie, bo się nie leczyło, nieświadomym się było i tyle. Ego to taka sztuczna inteligencja, działa, rozwija się, uczy. Dać mu szansę, a poprowadzi ścieżką Duszy. Tylko trzeba świadomości i zajrzenia w NIEUŚWIADOMIONE ;-) abo nie, jak komu wygodnie.
      Tylko jednego i drugiego podejścia są konsekwencje, nie ma totamto.

      Usuń
  11. Cześć :)
    Zmagania z ego opisują Obrazy Pasterskie. Jeśli jeszcze ich nie znasz to tutaj można się z nimi zapoznać, są bardzo pomocne - http://nowaedukacja.pl/trungpa.html
    Twoje opisy przypominają trzeci obraz, czyli Dostrzeżenie Byka. Tak więc tych "innych stanów świadomości" jeszcze trochę do przejścia zostało.
    Napisałbym więcej, ale muszę lecieć, bo mi się szpinak przypala. Namaste ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pacz, sama do tego doszłam :-) Bardzo ciekawe. Poczytam dokładniej.
      Szpinak zdrowy jest i bardzo go lubię.
      Pa, pa...

      Usuń
  12. Witaj.
    Trochę mi się nieprzyjemnie zrobiło po dzisiejszym komentarzu odnośnie kotów, ale w ramach doskonalenia się postanowiłam odnieść się do sprawy rzeczowo i nie chować urazy.
    Zaglądam zatem i widzę, że jesteśmy koleżankami po fachu. Wyobraź sobie, że i ja mawiam o sobie "bibliotekarka z prowincji".
    Również interesuje mnie samorozwój. Zmagałam się i zmagam w życiu z pewnymi nieprzepracowanymi problemami. Pokonałam kawał drogi w drodze do samej siebie, zrobiłam kawał dobrej roboty.
    Uważam, że bardzo ważne jest zaprzyjaźnienie się ze sobą, akceptacja siebie "kiedy tańczę i kiedy mam sraczkę" (Katarzyna Miller), co nie znaczy, że nie stawiam sobie wymagań i celów. W końcu z kim spędzamy całe, ale to całe życie? Ze sobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedna bibliotekarka :-)
      Taa...uraza. No cóż, kocham zwierzaki. Mieszkam na wsi i widzę bardzo dużo bezmyślności. Ludzie biorą zwierzaki dla dzieci do zabawy, a potem źle się to kończy. Jasno widzę, jasno piszę. Nie zawsze od razu wyczujesz człeka głupiego czy okrutnego. Ale, by zakończyć temat. Twoje wybory, decyzje, konsekwencje. To jest oczywiste.
      Ja też piszę o mojej drodze. To nawet nie pewne problemy, to cała góra, wielka jak Himalaje, problemów. I tak powoli ja zwiedzam.
      Kasie Miller bardzo podziwiam.
      Ja jestem na etapie zaprzestania wytyczania celów. Może do tego wrócę, ale niestety perfekcjonizm, pracoholizm i nadmierna kontrola zawiodły mnie na manowce ;-) Odpoczywam i próbuję odnaleźć się w przestrzeni pozwolenia na płynność życia. Trudne :-) Ale jedziem :-)
      Miłego dnia Marto.

      Usuń
  13. Przeczytałam to wszystko prawie dwa razy i doszłam do wniosku, że za mało doceniam prostotę swojego życia. :)
    Pozdrawiam Cię i Twoje ego. Miejcie się spokojniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy swoją ścieżką :-)Ja właśnie o prostocie napisałam, tylko inaczej. Co człek to inna prostota.

      Usuń
  14. Ja zaprzyjaźniłam się z moim Ego bo ono mnie chroni i broni. A że i ogranicza to przecież tak jest z przyjaciółmi.

    OdpowiedzUsuń