środa, 1 stycznia 2020

W mglistą, cichą noc Wszechświecie, część 2

źródło: internet
Miasteczko owinięte mgłą lewitowało na ziemią.  Biało-szary dywan uniósł je ponad nadrzeczne błonia, łagodnie kołysząc, wyciszając, utulając do snu.
Mieszkańcy wstawali od stołów po kolacji, czując napływające zmęczenie. Jeszcze żony krzątały się w kuchni, jeszcze mężowie podrzucali do pieców centralnego ogrzewania, jeszcze małe dzieci marudziły, a nastolatki, oświetlone światłem małych ekraników komórek, wysyłały w eter sekrety młodego życia. W ciałach już jednak pojawiała się ociężałość, zmęczenie rozluźniało napięte mięśnie, ciążyło na powiekach, przyczepiało się do stóp. Dorośli przytulali się do poduszek z lekkim westchnieniem ulgi, dzieci z uśmiechem, a nastolatki z planami na następny dzień.
Miasteczko, otulone mgłą, zasypiało.
Pojawiało się i znikało, raz będąc Tu, a raz Tam.

Hanna nadal zdziwiona, lecz z jakąś niezwyczajną dla siebie determinacją, szła dróżką na Wzgórze. Lampy świeciły rozproszonym, żółtym światłem. Mgła trochę się rozrzedziła i gdy Hanna, lekko zasapana, weszła na szczyt Wzgórza, zobaczyła Rzekę. Na nocnym niebie świecił Księżyc zbliżający się do pełni. Oświetlał chmury srebrnym, magicznym światłem. Płynąca w dole Rzeka odbijając je, wyglądała jak szeroka wstęga błyszczącej rtęci, rozlewająca się w biało-szarej dolinie.
Oddech kobiety uspokajał się, a w sercu zatrzepotało coś ciepłego.
Coś, czego Hanna dawno nie czuła, więc nie od razu rozpoznała. Chwilę trwało zanim zrozumiała, że ten ucisk w klatce piersiowej to zachwyt. Pozwoliła by to uczucie rozpłynęło się po całym ciele. Ciepła fala z lekkim oporem spłynęła do brzucha i kolan, popłynęła w górę ogrzewając policzki, szkląc oczy:
- Czemu tu nie przychodziłam? Tyle lat... mieszkam tu od urodzenia, czemu przestałam tu przychodzić?

Myśli Hanny poszybowały w przeszłość, w czasy dzieciństwa, gdy Rzeka była przyjaciółką.
Razem z koleżankami spędzała nad jej brzegami całe dnie. Pływały, zbierały kamienie, opalały się, spacerowały. Rzeka słuchała szalonych opowieści, dziecinnych kłótni i wyszeptanych marzeń. Szemrząc cicho rzucała na uśmiechnięte twarze złote refleksy słońca, a czasem spłukiwała z policzków łzy. Czas niewinności.

Hanna podeszła do ławki. Wytarła ją rękawiczką i usiadła zapatrzona w srebrną Rzekę, pozwalając by słodko-gorzki film z przeszłości w głowie, mieszał się z zachwytem.
Mgła wirowała za jej plecami, tworząc dziwne, falujące wzory. Była cały czas w ruchu, jakby szukając swojej prawdziwej formy i nie mogąc jej znaleźć. Mglista kurtyna zasłoniła Miasteczko, gdyby Hanna się obejrzała, nie dostrzegłaby nawet dachów, ale ona patrzyła na Rzekę.
Po raz pierwszy od wielu, wielu lat słyszała bicie swego serca.

źródło: internet
Powoli emocje opadły i kobieta rozejrzała się po Wzgórzu. Spory kawałek dalej, obok punktu widokowego, stała ławka. Była słabo widoczna we mgle, ale nagle padło na nią światło Księżyca, który wypłynął zza chmur i zaskoczona Hanna zorientowała się, że nie jest sama.
Na ławce siedziała para, chłopak i dziewczyna. Światło rozproszyło mgłę i wyostrzyło kontury przytulonych do siebie postaci. Zaiskrzyło w kręconych włosach dziewczyny i Hanna z niemałym zaskoczeniem zorientowała się, że na ławce siedzi Kolorowa, zamotana w ten wielki, niedorzeczny szal. Chłopak obejmował ją ramieniem, a Kolorowa, wciśnięta pod jego pachę, wyglądała na zachwyconą i przeszczęśliwą. Chłopak wyglądał znajomo, Hanna mocniej skupiła wzrok i poznała ministranta z kościoła.

Przez chwilę była zła, że zakłócają jej spokój, jej samotność, jej własną chwilę zachwytu. Czuła, że ta noc jest jej. Po raz pierwszy od tylu lat coś drgnęło w jej sercu, coś ją zachwyciło, napłynęły wspomnienia o których zapomniała. Czuła, że jakaś klatka wokół jej żeber poluzowała, lżej jej się oddychało. Miała wrażenie, że jest nieważka, mogłaby usiąść na pasmo mgły i z spłynąć nad Rzekę, a potem jak łódką, popłynąć dalej, w nieznane.
Zaskoczyły ją własne myśli.

Jeszcze raz spojrzała na parę tulącą się do siebie i pomyślała:
- Stara jestem, zazdroszczę im, przyznajmy się. Niech sobie siedzą, to takie miłe, taka młoda miłość...
I znów coś w Hannie, jak echo, zabolało. Oparła się wygodniej o ławkę i przeniosła wzrok na Rzekę.

Jednak po chwili zerknęła ukradkiem na młodych.

Już nie siedzieli przytuleni. Odsunęli się od siebie, a Kolorowa coś gorączkowo tłumaczyła chłopakowi, machając rękoma. On siedział sztywno, widać było, że nie zgadza się z tym co słyszy. Hanna zorientowała się, że przytulanie przeszło w poważną sprzeczkę, choć odległość uniemożliwiała usłyszenie czegokolwiek.
Chłopak zerwał się z ławki, zrobił parę kroków jakby chciał odejść. Kolorowa siedziała nadal, pochyliła głowę, burza loków zasłoniła jej twarz. Plecy jednak miała wyprostowane, rękoma kurczowo trzymała się siedziska ławki, jakby to miało ją uchronić przed pobiegnięciem za chłopcem. A on stanął tyłem do niej i patrzył na Księżyc. Srebrne światło oblało smukłą, młodzieńczą postać. Ręce włożył do kieszeni spodni i kołysząc się na piętach, chyba coś mówił. Kolorowa ani drgnęła. Siedziała spięta, nieprzejednana. Chłopakowi opadły ramiona, skulił się lekko w sobie i odwrócił do dziewczyny. Ona podniosła głowę i popatrzyli sobie w oczy.

Hannie zrobiło się wstyd, że ogląda tak osobiste emocje, ale nie mogła oderwać oczu od pary, która tej nocy, wraz z nią, wędrowała po zaspanym i mglistym Miasteczku. Tak jakby mgła swoimi pasmami i wirami połączyła ich w jakiś magiczny, nieprzewidywalny sposób. Młodzi zdawali się nie widzieć Hanny, zabsorbowani własnymi uczuciami. Ani razu nie spojrzeli na ławkę, gdzie w pełni oświetlona przez Księżyc, siedziała starsza pani:
- Jakby mnie tu nie było- pomyślała- może nawet mnie tu nie ma. Śpię sobie w moim łóżku, mąż cicho chrapie, a mi się śni ta dziwna noc, mgła, woda, Księżyc, Rzeka. I ta młoda, śmieszna, rozczulająca para. Śni mi się to wszystko, to tylko dziwny sen. Przecież nigdy bym nie poszła sama w nocy na wzgórze. To nie jestem ja. Przecież lubię moje utarte ścieżki, małe, powtarzalne zwyczajności. To wszystko nierealne, więc to sen...

Jednak czuła zimno, które wraz z wilgocią przepełzło pod płaszcz i dotarło do skóry. Czuła twarde oparcie ławki i zmarznięte palce u stóp. Kiedy przesuwała ręką po siedzisku czuła nierówne warstwy nałożonej przez lata farby. I wiedziała, że to nie jest sen. Ale jakoś dziwnie i niespodziewanie dla siebie, nie bała się. Wewnątrz niej, w sercu, była zgoda i ciekawość.  Przypomnienie sobie tego stanu teraz, było jak odkrycie na nowo zapomnianego na strychu skarbu. Starego, ale jakby nowego.

Młodzi patrzyli na siebie długo, szukając w swoich oczach czegoś, co wydawało im się, że chcą zobaczyć. Ale chyba się nie udało. Chłopak zrezygnowany odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył ścieżką na dół. Skulił się, opuścił głowę i przeszedł obok Hanny jakby nie istniała. A ona poczuła szarpnięcie współczucia:
- Ach, jakie to niepotrzebne, możecie być razem, nie trzeba tak melodramatyzować...

Kolorowa siedziała nadal sztywno na ławce, patrzyła za oddalającym się chłopakiem, aż zniknął we mgle i ciemności, której nawet Księżyc nie mógł rozjaśnić. I w tym momencie zapadła się w sobie, zwinęła w kulkę i zaczęła szlochać. Drobnym ciałem wstrząsały spazmy, objęła się ramionami i płakała.
Hanna teraz naprawdę poczuła się okropnie, jak podglądaczka. Z jednej strony chciała odejść i dać dziewczynie prywatność, a z drugiej strony chciała podejść, przytulić i powiedzieć słowa otuchy. Wstała, ale nie mogła się zdecydować, ciało szarpnęło się raz w kierunku ścieżki, raz zrobiło krok w kierunku Kolorowej.
W głowie Hanny wirowały emocje: żal, smutek, rozczarowanie, stary, swędzący ból znów odbił się echem od sztywnej blizny, gdzieś w głębi Hanny. Nie była w stanie zrobić żadnego kroku....

Tymczasem Kolorowa  przestała już szlochać i powoli wstała z ławki. Chwilę patrzyła na Rzekę i powoli ruszyła ścieżką w dół. Nie goniła chłopaka, widać było, że się poddała, szła zgarbiona, zawinięta w szalik, zagubiona...
Hanna stała jak wmurowana, nie mogąc zrobić ruchu, a Kolorowa była coraz bliżej, oświetlona srebrnym światłem. Loki jej się skręciły mocniej od wilgoci, mgła wirowała wokół jej stóp. Kiedy podeszła blisko, kobieta mogła zobaczyć jej policzki lśniące rtęciowymi łzami.
W momencie mijania, ich oczy się spotkały....

Hanna spojrzała w mokre, błyszczące źrenice. Coś przepłynęło między nią a Kolorową, coś co było śliskie, ciepłe i elektryzujące. Kobieta cała zadrżała i osunęła się na ławkę bez tchu. Kręciło się jej w głowie i usłyszała dźwięk jakby kryształowy, wibrujący, wysoki. Rozszedł się  wokół jak fala. Wszystko zadrżało. Nawet Wzgórze. Nawet Księżyc i rtęciowa Rzeka.

Kolorowa powoli zniknęła we mgle.
Hanna oniemiała siedziała  na ławce.
Myśli jak w kalejdoskopie wirowały, układając coraz inne wzory, w końcu zwolniły i wyłoniła się pewność:
- Szalik, ja znam ten szalik. To niemożliwe...

Twórca:Gogol Lobmayr



PS. Ciąg dalszy nastąpi :)
PS2. Wszystkim życzę zdrowego, pełnego radości i szczęścia, magicznego 2020 roku.




Pozdrawiam Wszechświecie, twoja noworoczna i wyspana Prowincjonalna Bibliotekarka.




33 komentarze:

  1. Oj czekam na dalszy ciąg! :)
    Dużo magii w 2020! :) i wpisów, bo lubię Cię czytać =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach :) dziękuję.
      Historia Hanny się tworzy na bieżąco, ale jakby już widzę co dalej ;)

      Usuń
  2. No teraz to mnie zaintrygowałaś,pisz szybko...
    Wszystkiego pięknego Mądra kobieto:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, ale najpierw muszę zobaczyć co jest dalej, ta historia przychodzi kiedy chce ;)

      Usuń
    2. Poza tym, muszę ci podziękować z post o kreatywności naszej dawnej. Szyciu, dzierganiu itp. Dzięki niemu historia Hanny ruszyła z kopyta ;)

      Usuń
  3. I co dalej??? Pisz szybciutko, czekam.
    No i życzę Tobie, a tym samym i sobie, byś miała same piękne dni w Nowym Roku i by uśmiech jak najczęściej gościł na Twej twarzy. I zdróweczka życzę, bez nawrotów tego ostatniego paskudztwa.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam aż w mojej głowie wyświetlą się następne kawałeczki. To jakoś tak działa :) Paskudztwo powoli odchodzi. Nie tak szybko jakbym chciała. Ale jest lepiej, buty wiążą się bezboleśnie.
      Miłego dnia Aniu :)

      Usuń
  4. Lubię ten specyficzny nastrój, który tworzysz w swym opowiadaniu. Coś mi on przypomina...Ciekawe, jak rozwiniesz dalszą akcję.
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku Aniu - zdrowia oraz dużo natchnienia do pisania!:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Weszłaś wysoko i spisujesz:) tak czuję :)

    Samych dobroci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OOO!! Jesteś, a czemu na blogu cisza? Na instagramie nie wytrzymałam, za dużo chaosu, nie ogarniam :)
      Ano czuję potrzebę pisania. Hanna jest trochę mną, trochę innymi ludźmi, trochę Miasteczkiem. Wokół pełno opowieści, które chcą być opowiedziane. Wcześniej ich nie zauważałam tak wyraźnie ;)
      Magicznego 2020, czuje, że to będzie dziwny rok. Bajdełej, fajne zdjęcie :)

      Usuń
    2. A dziękuję. Poczynione w poczekalni u dentysty ;)
      Potrzeba pisania jest wspaniała :)

      Usuń
  6. coś kiedyś przemknęło w rozmowach z Tobą. Kolorowa chustka, szalik.... czapka. nie mam pojęcia jak dawno to było. Ale o czymś pisałyśmy. witam sie noworocznie. Uśmiechy zostawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był wpis o turkusowym szaliku :) Powiedziałam młodej czytelniczce, że musi sobie kupić. Od tamtej pory jej nie widziałam, więc nie wiem jeszcze o co chodziło...
      A tutaj też nagle ten szalik wskoczył. No nie mam pojęcia o co chodzi, ale idę za tym dalej :) Odśmiecham się :)

      Usuń
  7. Ach ten szalik. "Ten znajomy, kupiony przeze mnie szalik" zobaczyłam kiedyś na szyi rywalki, ale domyślam się, że w historii Hanny nie o to chodzi:-)
    Ciekawa jestem dokąd zaprowadzi nas Hanna. Przecież musi wyjść z tej mgły na słońce.
    Pozdrawiam serdecznie w Nowym Roku:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To napewno nie było miłe, ale pewnie sporo wyjaśniające, zobaczyć ten szalik...
      Hanna prowadzi, ja tylko idę za nią i podglądam :)
      I ja pozdrawiam :) Śnieg spadł u nas, chociaż ciut zimy mamy, super :)

      Usuń
  8. TY jesteś magiczna. Serdeczności na Nowy Rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy My jesteśmy magiczni :)
      Miłego, białego stycznia życzę :)

      Usuń
  9. Szalik, oj coś sie domyślam, ale zobaczmy co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Zobaczymy, Hanna prowadzi, ja tylko podglądam ;)

      Usuń
  10. Klasycznie przerywasz w newralgicznym momencie, jak sensacyjny film przerywany reklamami:-) Ale to działa, podsyca ciekawość i już kombinuję, dokąd Cię Hanna zaprowadzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię tego w książkach ani serialach. Ale tutaj siadam, piszę i jakoś samo tak się robi ;) Potem muszę odczekać trochę, wyświetlają się w głowie jakieś obrazy następne, choć nie chronologiczne, a potem czuję, że muszę napisać :) Cały proces nawet mnie zaskakuje.

      Usuń
  11. Intrygujaco, magicznie! Czekam na dalszy ciąg.
    Wszyskiego dobrego w Nowym Roku - pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dalszy ciąg już wyświetla się w głowie, ja sama nie wiem dokąd z Hanną idziemy :)I ja pozdrawiam miło :)

      Usuń
  12. Magiczny tekst, czekam na kolejne części

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdybym tylko mieszkała w pobliżu rzeki, też bym nad nią często bywała. Niestety, do Bugu 9 km, to już wyprawa rowerowa. A szkoda, bo nad wodą zawsze błogi, bezwarunkowy spokój mnie ogarnia. Nawet nie muszę się starać. Czekam na dalszą część tej tajemniczej opowieści :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeki są magiczne ja też nad wodą osiągam stan spokoju bez wysiłku. I wiele ciekawych myśli przychodzi do mnie kiedy biorę prysznic :)
      Opowieść się toczy...
      No popatrz, też w zasadzie mieszkasz nad Bugiem, jak ja :)

      Usuń
    2. Może mieszkamy obok siebie, tylko o tym nie wiemy :-D

      Usuń
  14. Witaj
    Dziękuję, ze nie zapominasz o mnie w te krótkie, szare, zimowe dni. Że przesyłasz miłe, ciepłe słowo.
    Zamglone miasteczka zawsze mnie pociągają. A do tego niedokończona opowieść w takiej scenerii... Czekam na dalszy ciąg.
    Pozdrawiam zwykłym styczniowym dniem

    OdpowiedzUsuń
  15. Robi się coraz ciekawiej, piękne tajemnicze opowiadanie :) aż mi wyobraźnie podziałała. Wyobraziłam sobie swoją rzekę pełną uczuć i wspomnień osnutą mgłą. Mam nadzieję, że za wiele lat też sobie o niej przypomnę. Tak mam swoją rzekę, która nie jedno widziała, której nie raz się zwierzałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja rzeka płynie cały czas w tobie i wokół ciebie. Nie zapomnisz, to jak powietrze ;) Każdy tak ma, tylko czasem wybiera nie widzieć.
      Miło, że się podoba, to tylko jedna noc z życia Hanny, ale sama się dziwię...

      Usuń