czwartek, 19 grudnia 2019

W mglistą, cichą noc Wszechświecie, część 1


Mgła opadła na Miasteczko jak poliestrowy koc. Owinęła domy, płoty, drzewa w plastikowy kokon pachnący węglem, dymem i wilgocią zbutwiałych liści. Spłynęła na gałęzie i kable elektryczne, zmieniając się w ciężkie krople zwisającej wody, które leniwie rozkołysane, w końcu spadały z głuchym odgłosem. Woda przesiąkała wszędzie. Wiła się w starym sadzie niewielką strużką strumyka. Przylepiała się do szyb jak szmatka, zasłaniając mokry, zamazany świat.
Lśniła na asfalcie ulic odbijając żółte, rozmyte światło lamp.
Mgła rozpraszała światła  samochodów znikające w niej jakby była bramą do innego świata. Wystarczyło odsunąć ją jak mokrą kotarę, by zrobić krok w biało-szarą, wirującą przestrzeń i znaleźć się w nieznanym, dziwnym świecie...

Mimo grudniowej pory ten wieczór, tak jak wiele innych przed nim, nie przypominał zimy.
Hanna wyszła przed dom, stanęła na schodach i spojrzała w mgłę. Szaro, biało i ciemno, wzdrygnęła się. Poczuła jak za kołnierz, na cieplutki kark, spadła jej z daszku nad schodami zimna kropla wody. Szybko naciągnęła kaptur, czując jak dreszcz przebiega całe jej ciało.
Miała ochotę krzyknąć głośno z dyskomfortu, ale nie zrobiła tego. Wokół sąsiedzi mieszkają, cóż pomyśleliby sobie...
Więc syknęła tylko cichutko, szybko zeszła ze schodów i włożyła rękawiczki.
- Dobrze, że chociaż lampy się palą -  pomyślała.

Gmina oszczędzała pieniądze, lampy gasły o dwunastej w nocy i wtedy naprawdę Miasteczko zamierało. Zastygało w ciemnościach i zdawało się znikać z powierzchni planety. Jesień i zima przypominały życie pod kołem podbiegunowym, tyle, że bez śniegu. Krótkie, szare dni, długie, czarne noce. Hanna ciężko to znosiła. Jedyna przyjemność, praca w ogródku, mogła się zacząć dopiero w marcu. Przetrwanie do wiosny z roku na rok stawało się coraz trudniejsze. Mąż majsterkował, spał przed telewizorem i wydawał się zadowolony. Hanna mu zazdrościła, ale nie umiała sobie znaleźć innego hobby.
Teraz, przed Bożym Narodzeniem, przynajmniej mogła codziennie pójść na roraty. Lubiła to. Wieczorna msza rozświetlona lampionami, wyciszała i uspokajała. Hanna przenosiła się wtedy do cichego, nieruchomego miejsca w swojej głowie. Nic tam nie było, oprócz zapachu świeczek, kadzidła i niewyraźnego szumu głosów gdzieś w oddali. Wystarczająco by nie czuć się samotnym, lecz bez konieczności BYCIA.

Kościół był niedaleko na wzgórzu, podświetlony reflektorami, owinięty mgłą, świecił pomarańczowym światłem z wysokich okien. Hanna widziała go ponad dachami domów. Już chciała iść chodnikiem przy głównej drodze, kiedy jakiś impuls popchnął ją w kierunku mrocznego sadu, na skróty. Zawsze brała ze sobą latarkę na wszelki wypadek. Wyjęła ją i zdecydowała, że nie ma ochoty na spotkania z tirami pędzącymi po kałużach. Jedna kropla wody za kołnierzem wystarczyła.
Świecąc latarką przeszła przez sad. Potem minęła targowicę, weszła na opuszczoną posesję i wyszła na ulicę za kościołem.
Wokół nikogo nie było. Cisza była tak głęboka, że Hanna aż przestraszyła się, że jej buty tak głośno tupią. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi, a w tej dziwnej mgle, która była jakby gęstsza coraz bardziej, jej obcasy stukały z jakimś dziwnym pogłosem. Zaczęła ostrożniej stawiać stopy i iść wolniej. Rozejrzała się, mgła wiła się tworząc jakieś dziwne zawirowania wokół. Domy zniknęły, tylko światło z okien przebijało przez mleczny opar. Hanna poczuła się nieswojo, jakby nagle znany świat zniknął. Przez chwilę miała wrażenie, że nie jest sama, że za nią, we mgle, jest COŚ.
Coś uważnego, coś patrzącego, coś obserwującego....

Otrząsnęła się, racjonalny umysł zaczął pracować:
- Kobieto, uspokój się, setki razy tędy szłaś. To Miasteczko, a nie Warszawa. Kościół już blisko, ta mgła wpływa ma mózg. Idziemy, nie wygłupiaj się.

Po udzieleniu sobie reprymendy poczuła się lepiej. Zdecydowanym krokiem ruszyła dalej.
Mgła rozrzedziła się, obcasy już tak nie stukały, obecność za plecami znikła. Hanna z ulgą weszła w kościelny, przyjazny półmrok i usiadła w lewej nawie, w ostatniej, ulubionej ławce. Ludzi było mało, ale to też było dobrze. Zamknęła oczy, zmówiła modlitwę i weszła w swój stan spokoju.
Jednak po jakimś czasie zorientowała się, że coś jej przeszkadza. Rozejrzała się i przed sobą, dwa rzędy ławek dalej, zobaczyła plecy dwóch nastolatek. Dziewczyny kręciły się i szeptały między sobą. Zwłaszcza jedna, z burzą kręconych włosów na głowie, owinięta jakimś ogromnym, niedorzecznie kolorowym szalikiem, nie mogła usiedzieć w miejscu. Ciągle wychylała się z ławki i zerkała na ołtarz, a potem coś zawzięcie szeptała ze spokojniejszą koleżanką. Hanna zdenerwowała się. Nie lubiła obecnej młodzieży, która za nic miała wszelkie zasady i świętości. Wychowała swoje dzieci tradycyjnie, wpoiła im co jest dobre, co złe. Te dwie pannice z pewnością miały to w nosie. Wyglądało na to, że chłopak służący do mszy budzi ich zainteresowanie.
Hanna z daleka nie widziała go dobrze, ale dwie flirciary pewnie miały lepszy wzrok.
Niechęć Hanny się pogłębiła.
- Młodość, nic nie rozumieją, nie ma dla nich świętości...
- Cisza!- wysyczała do dziewczyn- jesteście w kościele!
Leciutko się obejrzały i przycichły.
Hanna twardo popatrzyła i dziewczyny skuliły się w ławce.
Kolorowa trochę się kręciła, by pooglądać chłopaka, ale już nie chichotały.
Msza toczyła się bez przeszkód, Hanna odetchnęła głęboko.
Zauważyła, że wychodząc z kościoła dziewczyny nie podeszły do chłopca, chowały przed nim. Patrząc na nie, przypomniała sobie nagle, że sama była tak wstydliwa. Bardzo się jej podobał kolega z klasy w liceum. Obserwowała go ukradkiem na lekcjach, często chodziła oglądać mecze piłki nożnej, bo wtedy bezkarnie, ukryta w grupie koleżanek, mogła popatrzeć na smukłą sylwetkę i rozwianą czuprynę kolegi. Przypomniała sobie, że i w kościele też go ukradkiem podglądała, kiedy służył do mszy.
Jakoś cieplej spojrzała na chowające się za filarem dziewczyny, czekające aż chłopak wyjdzie i pójdzie do domu. Spojrzała na Kolorową, której buzi prawie nie było widać zza tego okropnego szalika i pomyślała:
- Powodzenia mała, bądź odważniejsza niż ja byłam. Szanse się nie powtarzają, mam nadzieję, że wykorzystasz swoją.
Dziewczyny szepcząc i śmiejąc się wyszły z kościoła znikając we mgle.
Hanna postała jeszcze chwilę na dziedzińcu. Jakoś nie chciała wracać do domu. Wspomnienie chłopaka z liceum ukłuło w serce i gdzieś, w Hannie, coś zabolało. Ból nie był duży, raczej jakby stara, zagojona rana delikatnie się napięła. Echo starego urazu przepłynęło przez ciało i znikło.
Hanna popatrzyła w mgłę i nagle ruszyła. Zdziwiona spojrzała na swoje stopy, które zdecydowanie poniosły ją nie do domu, tylko w kierunku dróżki na Wzgórze nad Rzeką.

- Co ja wyprawiam, nie byłam tam od lat. Ciemno, mokro, zimno. Zwariowałam. Stara wariatka.

Ale nogi niosły ją raźnie, latarka w ręku oświetlała drogę, mgła się kłębiła, a serce Hanny biło mocno i szybko.
Noc się dopiero zaczynała....


Ciąg dalszy nastąpi...



PS. Można poznać Hannę lepiej tu: Hanna


Pozdrawiam Wszechświecie, twoja Prowincjonalna Bibliotekarka nadająca ze znikniętego we mgle Miasteczka.

34 komentarze:

  1. To wspaniale, że ciąg dalszy nastąpi, bo się wciągnęłam w tę nocną opowieść. Za oknem u mnie ciemno, bo szósta rano dopiero dochodzi, wiec tym lepiej mi sie czyta takie tajemnicze opowieści z pogranicza baśni, horroru, czy fantasy.
    Fajnie, że Cie wzięło na pisanie, Aniu! Masz świetny styl, prowadzisz czytelnika tak, że z każdym krokiem i zdaniem rozbudzasz większą ciekawość i niepokój. Czuję się, jakbym była Hanną idącą nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co, ale czującą, że gdzieś tam czeka na nią coś ważnego, za czym nie da sie nie pójść.
    Uściski serdeczne zasyłam Ci o poranku i życzenia by to był dobry dzień!:-)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś mgła owinięta wokół bloku mnie natchnęła. Myślałam, że zostawię Hannę spokojnie w jej domu ze strachami za lodówką, ale wczoraj zobaczyłam jak idzie w tej mgle. Poszłam za nią :)
      Zobaczymy dokąd dojdzie....
      Komplementy do koszyczka biorę, bóle mijają, świat toczy się naprzód. To będzie dobry dzień, tego samego życzę Wam w Hobbitowie :)

      Usuń
  2. Z przyjemnością przeczytałam opowieść o Hannie wracając do pierwszego tekstu.
    Aniu, piszesz tak, że chce się dalej czytać. We mnie obudziłaś ciekawość i chęć zajrzenia w życie Hanny. Z niecierpliwością będę czekać na ciąg dalszy:-)
    Pozdrawiam serdecznie z nadzieją, że rwa wreszcie odpuściła. Nadal jesz żelki? Też bardzo je lubię:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żelki nadal wchodzą, ale już rozważniej :)
      Rwa okazała się być nie koniecznie rwą, ale już też jest dużo lepiej. Bardzo się cieszę, że masz ochotę pójść z Hanna dalej, ja sama jeszcze dokładnie nie wiem, gdzie ona idzie...zobaczymy. Dla niektórych Hanna może się zdać nudną, starszą panią, ale lepiej jej nie lekceważyć ;)

      Usuń
  3. Nie lubię mgły-zwłaszcza gdy jestem za kierownicą samochodu.Mgła pozbawia mnie orientacji, sprawia, że czuje się mało bezpiecznie.
    Kilka razy nieźle dała mi w kość - raz jechałam w....niebieskiej mgle, bo akurat była pełnia księżyca. Z jednej strony było pięknie, ale z drugiej piekielnie ciężko, bo mało bezpiecznie.I choć było to już 30 lat temu, do dziś na samo wspomnienie czuję tamten strach, że coś umknie mej uwadze, że czegoś nie zauważę, na coś wpadnę. Nie miałam dużo kilometrów do pokonania, raptem 126, ale się umęczyłam nieźle, bo to była gęsta mgła a i godzina późna, właściwie już noc.
    Czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czekam na cd. u ciebie ;)
      Skoro po 30 latach pamiętasz, to faktycznie cię ta mgła wstrząsnęła. Ja też jakieś 40 lat temu jechałam w mgle do Warszawy, 150 km. Maluszka prowadził mój szwagier, szwagierka siedziała obok i przez uchylone drzwi patrzyła na pobocze i linię, czy nie zjeżdżamy. Ja siedziałam z tyłu z oczami na szypułkach, też to pamiętam :) I była noc.
      Tylko mgła nie była niebieska!
      Ciąg dalszy nastąpi ;)

      Usuń
    2. Pamiętam takie zdarzenie z mgłą z dzieciństwa. Tato prowadził, a mama przez uchylone drzwi patrzyła na pobocze. Z lekkim przerażeniem myślę o tym, że może mnie to spotkać, gdy będę prowadziła. Zwykle jeżdżę sama...
      Ale może teraz więcej jednak latarni na drogach i one trochę rozświetlają?
      Ella-5

      Usuń
  4. Ciekawie się zaczyna. Będę czekać na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odważna ta Hanna, nie ma co, jak bohaterki thrillerów, co to wchodzą do piwnicy po ciemku...o północy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanna zna Miasteczko jak swoją kieszeń, mieszka w nim już prawie 50 lat :) Nie lubi thrillerów więc nie wie, co może spotkać bohaterki w piwnicy. Największy, świadomy lęk Hanny do tej pory, to wizyty w banku ;)

      Usuń
  6. Potrafisz budować zaciekawienie czytelnika, czekam na dalszy ciąg.
    A tymczasem składam już życzenia świąteczne. Dla Ciebie Anno i Twoich Bliskich życzę Radosnych, Pięknych Świąt:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, ja też Tobie i Twoim Najbliższym życzę spokojnych, radosnych i pięknych Świąt :)
      Czekam na Hannę, ma już swoje lata i wolno, ale spokojnie podąża nad rzekę. A tam już się dzieje...

      Usuń
  7. Aniu pięknie piszesz - czekam na dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem tak jakoś muszę, bo się uduszę ;)
      Hanna ma czas, nie śpieszy się, spokojnie idzie...

      Usuń
  8. Fajnie przenieść się gdzieś o tak... Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że fajnie :) Różne rzeczy mogą się przydarzyć w mgle :)
      Fajnych Świąt Agatku ;) Niezmiennie pogłaszcz Kulutka ode mnie

      Usuń
    2. Dziękuję :) Wszystkiego dobrego z okazji Świąt życzę Tobie i twojej rodzinie :)

      Usuń
  9. Tak obrazowo opisałaś wilgoć panującą wokół, że kontynuowałam czytanie wycierając się ręcznikiem. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, komplement do koszyczka :) Dziękuję i życzę Radosnego Czasu Świętowania :)

      Usuń
  10. Zapowiada sie piekna opowiesc, i ja czekam na ciag dalszy.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanna wolno chodzi, ma już swoje lata, ale coś mi się z mgły już wyłania :)

      Usuń
  11. No no zaciekawiłaś mnie. Szczególnie ta aurą tajemniczości na początku. Jestem ciekawa co będzie dalej :) Co do sytuacji w kościele to wielu ludzi zapomina jak to jest być młodym, kiedy platoniczne miłostki są dla nas całym światem :)
    Wesołych świąt kochana. Dużo miłości życzę na ten czas, oraz spełnienia marzeń w Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja przez cały czas myślałam, że to będzie jednak coś a'la kryminał :P I że Hanna nie dojdzie do kościoła, albo że te dziewczyny jej odpyskują. A tu zaskoczenie za zaskoczeniem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra historia musi zaskakiwać, nawet samego autora :)

      Usuń
  13. Aniu pogodnych Swiat dla Ciebie i calej Twojej Rodzinki - pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam na dalszy ciąg, super klimat, co się wydarzy i po co poszła nad rzekę w ciemna noc? Odważna kobieta. A u nas roraty o 6 rano, zawsze były rano.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas wieczorem były dla dzieci, jakoś tak chyba proboszcz dogadał się z wiernymi. Hanna jest odważna, tylko o tym zapomniała ;)

      Usuń
  15. Barwny i zarazem tajemniczy obraz nakreśliłaś. Lubię taki klimat.

    Pozdrawiam serdecznie z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miasteczka małe mają taki klimat. Może nawet moje jakoś bardziej, znajomi mówią, że tu są ciężkie energie. Ja akurat uważam, że nie wszędzie, są tu magiczne miejsca też. Poza tym, miałam tu kilka dziwnych zdarzeń...Kraków tez magiczny jest, byłam, bardzo mi się podobał ;) I ja pozdrawiam także miło i serdecznie :)

      Usuń
  16. Dużo zdrowia i pomyślności oraz szczęśliwego NOWEGO ROKU życzy Ataner.

    OdpowiedzUsuń
  17. Lubię mgłę, zmrok, ciemność, światła latarni i księżyca. Dla mnie to nie bajka czy opowieść tylko historia jaką się przeżyło.
    Ciekawa jestem czy coś się wydarzyło Hannie czy tylko to poczuła.

    OdpowiedzUsuń
  18. Aniu, dzisiaj tylko życzenia
    Wszystkiego, co najbardziej oczekiwane i wyśnione
    Wszystkiego, co zdrowiem nazywamy
    Na wszystkie dni Nowego Roku  

    OdpowiedzUsuń