środa, 29 stycznia 2020

W mglistą, cichą noc Wszechświecie, część 4


Hanna siedziała i próbowała złapać oddech, kręciło się jej w głowie i mdliło. Odchyliła się, oparła plecy o ławkę, by poczuć jej stabilność i twardość. Czuła się jak balonik szarpany na wietrze, nieważka i bezbronna. Mimo, że Kolorowa znikła we mgle, Hanna nadal widziała szalik w swojej głowie. Wspomnienia napływały jak film, który w szaleńczym tempie przelatywał przez umysł kobiety. Emocje i uczucia były jak fala, nakładały się na siebie od czego ciało wibrowało. Fragmenty przeszłości wracały wirując i szukając swojego miejsca. To trwało i trwało...
Hanna nie wiedziała ile czasu już siedzi na ławce.
Film w głowie powoli wyhamował i znikł. Mogła rozluźnić ciało, które napięła do granic możliwości by utrzymać zalewające emocje. Było jej gorąco.
Spojrzała ma Rzekę przez łzy. Nadal płynęła. Księżyc nadal świecił. Mgła tylko podpełzła bliżej. Owinęła stopy Hanny białymi pasmami, które wspięły się po nogach wyżej. Dotykały rąk leniwie się snując, jakby głaszcząc delikatnie. Uspokajając.

Ostrożnie przywołała obraz Kolorowej w swojej głowie. Wszystko się zgadzało.
Szalik, burza niesfornych loków na głowie, zasmarkany nos i oczy pełne łez.
I ta kłótnia na ławce w świetle księżyca.
I to najboleśniejsze rozstanie, które zadało cios nie do zniesienia.

- Zapomniałam...jak mogłam to wszystko zapomnieć? Ona to JA.

Przerażenie napłynęło budząc dreszcze i znów spinając ciało.

- Zwariowałam. Gdzie ja jestem. Co ja tu robię? Może jestem chora? Leżę na Wzgórzu, dostałam wylewu i mam majaki. To wszystko jest tylko w mojej głowie, chorej głowie. Jak mogę widzieć siebie z przeszłości? Tam w kościele to też JA. Teraz pamiętam. Może już umieram, może to wszystko to ten słynny "film życia", który podobno się widzi przed śmiercią?

Racjonalizm życiowy Hanny szukał gorączkowo wytłumaczenia tego, co zobaczyła. Kolorowa była Hanną z przeszłości. Chociaż kobieta zapomniała już dawno o tych spotkaniach w kościele i na Wzgórzu, teraz pamiętała je doskonale. Pamiętała co było wcześniej, co było później. Pamiętała inne wydarzenia, które jakby znikły z jej pamięci, a teraz nagle rozbłysły w głowie wszelkimi kolorami emocji i napięć. Oszołomiony umysł szukał logiki, wyjaśnienia, normalności porządkującej wszystko.
A tej nie było...


Jednak kiedy wszystko przestało wirować, kiedy wystraszona Hanna zrobiła w swojej głowie szczelinę na to, co niemożliwe,  przypomniała sobie motki z których dawno temu zrobiła szalik. I to jak łączyła kolory, i to jak stukając drutami, oczko po oczku układały się ściegi. Jeden po drugim łączyły się i szalik nabierał wyrazu i formy. Zaczynał być, ponieważ ręce i hanina wyobraźnia go tworzyły.
I całkiem nowa myśl powstała:
-A co jeśli...jeśli to możliwe? Żyję w Miasteczku całe życie, nigdy nie wyjechałam na dłużej. Ile tysięcy, milionów kroków zrobiłam chodząc ulicami, polami, łąkami, nad Rzeką? Ile uczuć, emocji, zdarzeń tu przeżyłam? Może każdy krok to oczko, każde przeżycie to ścieg, każda emocja to kolor? Może moje życie to też szalik? Spleciony z materią Miasteczka, z jego przeszłością, teraźniejszością, przyszłością. Może każdy mieszkaniec ma swój własny szalik, może Miasteczko jest takim workiem motków, a my wszyscy, oczko po oczku, dziergamy własne szaliki? I może można je zobaczyć?
W jakiś magiczny sposób wejść w ten ścieg i zobaczyć jak powstawał. Jakich kolorów użyłam, dlaczego, jak zapętliłam oczko? Może mijam siebie co dzień, wczorajszą, przedwczorajszą, sprzed dwudziestu lat, sprzed pięćdziesięciu? Mijam i nie widzę. A dziś, jakimś cudem, widzę...

To nie były normalne myśli Hanny, ale dziś, tej nocy, wszystko stało na głowie.
Wszystko było INNE.
Mgła, która zasłoniła Miasteczko i uśpiła jego mieszkańców.
Woda, która skraplała się na drzewach, rozlewała się po mokrych ulicach i błyszczała w świetle latarni.
Rtęciowa Rzeka płynąca przez Dolinę, odbijająca światło Księżyca, który w lisiej czapie wisiał na niebie.
I Hanna siedząca na ławce na Wzgórzu, zamiast w swoim domu. Ona też była inna.
Uświadomiła też sobie, że choć to wszystko było dziwne i przerażające, to jednak czuła się bardziej sobą, bardziej niż dotychczas. Miała wrażenie, że kilkadziesiąt lat spędziła w półśnie, który był realny, lecz taki trochę niewyraźny. Jakby za szybą. Rzeczy się działy, życie płynęło, czasem bolało, czasem przytulało, ale wszystko to było jak mgła, nieuchwytne.

Teraz Hanna widziała wyraźnie, wręcz hiper realnie, każde wydarzenie w swoim życiu. Widziała jak jedno wynikało z drugiego, widziała jak oczko po oczku tworzyła własny szalik życia.
Widziała gdzie popełniła błędy, widziała jak pruła ścieg i zaczynała od nowa.
I zrozumiała, że choć nie wie jak to możliwe, to właśnie po to dzisiaj przyszła na Wzgórze.
By zobaczyć w tkance Miasteczka swoje życie, własne Dzieło.
I widziała...


Poczuła się lżejsza. Jakby opadło z niej coś, co dźwigała na barkach tak długo, że zapomniała o tym. Coś ciężkiego spłynęło w mgłę i znikło. Wyprostowała się, spojrzała na rtęciowo-księżycową Rzekę. Świat nadal był. Było cicho, pięknie, spokojnie.
Mgła nie była już tak przerażająca, cokolwiek się w niej kryło, odeszło.
Hanna poczuła zmęczenie w mięśniach, które się rozluźniły. Miała ochotę zwinąć się w kłębuszek i zasnąć. Ale zimne stopy, zmarznięty nos i mokre rękawiczki dały do zrozumienia, że ciepły dom i własne łóżko to coś, co jest teraz najbardziej potrzebne.
Uśmiechnęła się do siebie:
- Jestem jak podstarzała Scarlett O'Hara, pomyślę o tym wszystkim jutro.

Wstała i raźnym krokiem z latarką w ręku ruszyła ścieżką na dół. Mgła rzedła, noc przejmowała władzę nad Miasteczkiem. Hanna nie wiedziała ile czasu spędziła na Wzgórzu, ale czuła, że trochę tam posiedziała. W domach już tylko gdzieniegdzie świeciło światło w pojedynczych pokojach. Nocne marki walczyły z magią Miasteczka, nie pozwalały sobie na podróże senne, kurczowo trzymając się realności.
Hanna doszła do swojej ulicy, zadowolona pomyślała miło o ciepłej herbacie, gdy nagle zobaczyła ruch przy starym kasztanie. Wzdrygnęła się, ale nie poczuła ani grama lęku.
- Dzisiejsza noc jest i tak wystarczająco wariacka, już nic mnie nie zaskoczy- pomyślała.
Podeszła bliżej i w mroku, leciutko tylko rozproszonym przez odległą lampę uliczną, zobaczyła przytuloną do drzewa Kolorową.
- No tak, często przychodziłam się tu wypłakać. Ten stary kasztan zawsze mi pomagał. Dobry przyjaciel. A może...- zelektryzowała Hannę nowa myśl- ...może mogę do niej podejść. Może mogę jej coś doradzić? Może mogę ją przestrzec, żeby nie popełniła moich błędów?
Serce Hanny znów zaczęło galopadę, gardło się ścisnęło, zrobiła krok w stronę Kolorowej.
Jednak zatrzymała się, spojrzała na swój dom, który był już niedaleko, widziała, że pali się lampa w salonie, przez zasłony migał światłem telewizor.
Spojrzała jeszcze raz na ukrytą w mroku dziewczynę.

- Nie, nie trzeba- pomyślała z lekkim zdziwieniem- wcale nie trzeba, wszystko jest dobrze.
Wszystko jest tak, jak powinno być.

Zaczęła iść do domu, radośnie i szybko, bo wiedziała, kogo tam zastanie.

 THE END



Ps. Źródło zdjęć: internet.


Pozdrawiam Wszechświecie z białego (przez chwilę) Miasteczka, Twoja Prowincjonalna Bibliotekarka.




24 komentarze:

  1. Świetne porównanie życia z dzierganiem szalika, ile to razy wychodzi krzywo, zmieniamy pomysł lub wplatamy grubsze motki.
    Jest tak jak powinno być, nie da się nauczyć dziergania tylko poprzez podglądanie jak robią to inni...nasz szalik ma być wyjątkowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nasz szalik jest wyjątkowy. Mogą być podobne, ale nigdy nie takie same :) I dziergania, i życia uczymy się bojem, nie ma innej rady. Więc Jotko, druty w dłoń :)

      Usuń
    2. A wyobraź sobie, że drutuję, dosłownie i w przenośni:-)

      Usuń
  2. Każdy z czytających znajdzie w Twoim opowiadaniu coś innego. Na zupełnie inny szczegół zwróci uwagę. Przeczytałam opowiadanie po raz kolejny tym razem w całości. Coś mnie ciągle niepokoiło, zauważyłam jak wiele szczegółów umknęło mi przy czytaniu po raz pierwszy i drugi. Za każdym razem czytałam kolejną część Twojego opowiadania zaczynając od pierwszej części i za każdym razem dziwiłam się jak wiele szczegółów mi umknęło i nie wiem dlaczego tak się stało.
    Od dawna już nie do końca ufam swojemu umysłowi i pamięci. Zauważyłam, że jest wybiórczy, widzi to co chce widzieć, pomija szczegóły, czasem bardzo ważne, istotne. Często mnie to niepokoi i kiedy jakaś sprawa jest dla mnie ważna, wracam w myślach jeszcze raz żeby wyświetlił mi się w głowie ten najważniejszy szczegół, na który mój umysł nie zwrócił uwagi, a dusza sygnalizowała mi po swojemu, że to ważne. Często jednakże nie umiem odnaleźć tego ważnego szczegółu i dopiero życie i dalsze rozwinięcie całej toczącej się sprawy w pełnym świetle okazuje mi o co tak naprawdę chodziło i jaki ważny szczegół mi umknął.
    W Twoim opowiadaniu moje odczucia kręciły się wokół kolorowego szalika, nawet napisałam Ci w komentarzu "Ach ten szalik" czy jakos tak, ale umysł popłynął w swoje dla niego ważne rejony. Dusza zasygnalizowała mi "zwróć uwagę na szalik, pamiętaj, szalik", a uymysł podchwycił szybko " no tak, szalik, pamiętam ten szalik, zaraz jak to było?". No i poszłam za swoim umysłem zamiast posłuchać duszy. A Ty od początku sygnalizowałaś w swoim opowiadaniu o co tak naprawdę chodzi i kogo dotyczy. A może pominęłam jednak o wiele ważniejszy szczegół? A może jest dobrze, tak jak powinno być?
    I tak na koniec:-) Fajnie czyta się to opowiadanie, jest jak to mówią ludzie, klimatyczne. Za jakiś czas przeczytam je jeszcze raz pewnie żeby sprawdzić czy jest w nim jeszcze coś czego nie dostrzegłam. Jestem niemal pewna, że jest:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Marytko :) Ta historia pisała się długo, bo przychodziła w kawałkach, jakoś nie miałam ogólnego pojęcia gdzie Hanna idzie. Tak partiami widziałam obrazy. Bo ja najpierw w głowie mam obrazy, potem je interpretuję. Zawsze tak miałam. Szalik stał się spoiwem opowieści, ale pisząc drugą część, sama załapałam dopiero, że coś jest z szalikiem :)
      Mi też sporo umyka, każdemu z nas chyba. Coś usłyszę, coś zobaczę kątem oka, a dopiero później załapuję synchroniczność. I klapki w mózgu, jak na starej centralce, odpadają i dzwonią :)
      Więc po prostu płynę, obserwuję, zwalniam by zobaczyć więcej. Samo zwolnienie już wystarcza. Mogę wybrać wtedy czasami, czy dać się ponieść fali, czy jednak pójść dalej i nie surfować.
      Też myślę, że każdy znajdzie coś swojego w nocy Hanny. Jest tam sporo mojego, sporo z obserwacji innych ludzi. Każdy, kogo zaciekawi opowiadanie, coś weźmie. Mnie samej pisanie pomogło poukładać to, co do tej pory odkryłam w sobie. Pewnie u każdego tak to działa. Każdy pisze o tym co zna, co jest w nim. Nie można pisać o tym, czego się nie ma, bo wszyscy od razu się połapią, że kłamiesz ;)
      Ale wiesz co, nic nam nie umyka. Jest tak jak trzeba wszystko. Zgodnie z nami. Jeśli czegoś nie widzimy, to po prostu nam nie potrzebne teraz, zobaczymy później, albo nie...Wszystko jest dobrze, że tak powiem :) Miłego dnia :)

      Usuń
  3. Troszeczkę już zajechało fantasy ^^ Ale takim delikatniusim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zauważyłaś, mieszam konwencje :) Ale...nie mówię też, że to całkiem fikcja :)

      Usuń
  4. Zdjęcia fantastyczne, opowiadanie też tzn bardzo prawdziwe. Zaskoczył mnie tytuł bloga, ale po przeczytaniu tego wpisu zrozumiałam. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozmawiam z Wszechświatem za pomocą słów i emocji, ty za pomocą obrazów :)Każdy ma swój sposób.
      Zdjęcia znajduję w internecie. Ostatnie zdjęcie jest moje, wyszło mi przypadkiem, ale bardzo mi się spodobało. Miłego dnia Krysiu :)

      Usuń
    2. Witaj już w lutym
      Wszyscy dookoła mnie dziergają jednak zbyt szybko. Ja tak nie potrafię. Lubię jak mój szalik jest kolorowy, prosty, wyjątkowy. A nie z pogubionymi oczkami.
      Pozdrawiam uśmiechem kwitnących u mnie bratków i goździków

      Usuń
  5. Jestem naprawdę zachwycona Twoim stylem pisania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, muszę powiedzieć, że podczas czytania przechodziły mi ciarki, głównie po czubku głowy, to znaczy, że dotknęłam jakiejś prawdy o sobie. To było wręcz magiczne, też masz tutaj swoją plantację magicznych myśli :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam uczucie :)Często współdzielimy różne rzeczy z innymi. Kiedyś nie widziałam, teraz widzę ;)Miłego dnia Bożeno.

      Usuń
  7. Odczucia opisane w Twojej opowieści wydają mi sie bardzo znajome. Też mam czasem takie momenty zadumy nad swoim życiem, ale gdybym spotkała nagle dawną siebie, miałabym jej co nieco do powiedzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe czy by cię posłuchała ;) Ja wiem, że mogłabym do siebie sprzed 20 lat mówić, nic by to nie dało. Musiałam przejść przez parę rzeczy, by dojść tu, gdzie jestem obecnie.
      Takie reguły gry ;)

      Usuń
  8. Hm...robótki ręczne masz śliczne, ale to nie moja strefa zainteresowania, mimo szalika ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Są takie filmy fantasy gdzie ktoś zyskuje moc zmiany przeszłości i nigdy z tego nie wynika nic dobrego. Nasz czas płynie do przodu i niech tak zostanie, a błędy to lekcje. Ale gdybym miała taką moc to kusiłoby mnie zmienić jeden błąd, inaczej odrobić jedną lekcję.
    Hanna oparła się pokusie ale ... żal.
    Muszę chyba przeczytać od nowa Twoją opowieść bo nie wiem, nie pamiętam, kogo tam zastanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas płynie jak płynie. Ale taka możliwość mamy, zmiany czegoś w przeszłości. Wystarczy na to spojrzeć z odległości i pod innym kątem, można zobaczyć inną perspektywę zdarzeń. Coś co braliśmy za błąd, błędem nie było, bo wynikło z tego dużo dobra, samodzielności, radości nawet. Mamy tę moc jednak :)
      Ja tak jasno nie napisałam, kogo Hanna zastanie, tak tylko dałam podpowiedzi jakby. Ale i tak zostawiam tu pole do wyobraźni każdemu..więc nie ma złych odpowiedzi ;)

      Usuń
  10. Dziergamy jak potrafimy, kolory raz są wesołe, a raz smutne i często zaskakuje nas własne dzieło, ale takie nagłe olśnienie prawdziwości tego jak jest, jest niesamowite, piękne. Szalik świetnie się wkomponował.
    Gratuluję pomysłu:) Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie pomysł, to życie :) coś czego dotknęłam i co okazało się tak prawdziwe, że się przestraszyłam na początku ;)

      Usuń
  11. takie wspomnienia nad rzeką...
    Bug ma moc. Mnie Brda przyciąga... problemy- radości, wspomnienia- nowości... nad rzekę. Chocby na krótko. na chwilę. Czy prąd wody odzwierciedla upływ czasu? Często nam ostatni przychodzi: nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki. Woda odpłynęła.... Sporo przemyśleń. I tak jak piszą kumpele blogowe... potrafisz opisać prawdziwe uczucia.

    gratuluję. zdolna Dziewczynka (usmiech)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś przeczytałam, ze woda na naszej planecie jest cały czas w ruchu. Jest w powietrzu, pod ziemią, cały czas gdzie indziej. Krąży. To niby oczywiste, ale nie do końca. Zrozumiałam wtedy, że to jak krew w naszym organizmie. To krew Ziemi. I ponieważ wsio jest energią, to my nad rzeką, czujemy nastrój Ziemi. Jej Istotę, jej emocje zapisane w wodzie. To trochę jak spotkanie z kimś, kto nas kocha. I my o tym wiemy. To trochę jak rozmowa ;)
      Czasem się wchodzi do tej samej wody, zaglądam w przeszłość, ale nie wchodzę taka sama, wchodzę inna i przeszłość się zmienia, widzę inne aspekty tej samej sytuacji.
      Dziękuję :DDD

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń