niedziela, 24 września 2023

Małe głupotki Wszechświecie

 

I znów jesień...

Zdaje się była niedawno, potem zima odpłynęła w brudnych szarościach, wiosna mignęła szybciutko, lato zapachniało powidłami z mirabelek i znów kasztany pod nogami się plączą. Kuszą ciepłym, słodkim brązem jak czekoladki. Zbieram, znoszę do domu, rozkładam po kątach, niech dobra energia odkurzy, wygoni i rozświetli cienie.
Poranki są nadal miłe. O 5 rano ludzie jeszcze śpią, ich dusze jeszcze nie wróciły do ciał, jeszcze odwiedzają Dom. Za chwilę wskoczą z powrotem i zacznie się kolejny dzień na planecie Ziemia.

Ale jeszcze jest cicho, szumią drzewa, gadają gawrony, w oddali szczeka pies. Słyszę jak spadają żołędzie i drapią pazurki wiewiórki biegnącej po drzewach. Słońce wstaje, rosa się roziskrza a nad strumieniem jeszcze widać mgłę, cieniutką, magiczną, jak z bajki. 
Idziemy spokojnie, suczki pobiegły przodem załatwiać swoje spraw, a ze mną idą koty: Agatka, Mała i Funio. Funio oczywiście idzie i porykuje gardłowo, jak to on:
- marał, garał, murmał...
Nie jest on kotem bojowym, mimo swoich 8 kilo. Porykując dodaje sobie odwagi, idzie na sztywnych łapkach, z ogonem wysoko, rozgląda się czujnie, gotów zwiać gdy tylko jakieś niebezpieczeństwo wyniucha. Ale idzie. I tak sobie suniemy spokojnie alejkami, aż tu nagle...

- marał, garał, murmał !!!!

Ja i koty zastygliśmy. Z krzaków nie tkniętych europejską ochroną, czyli pięknych, gęstych i bujnych, dobiegł nas koci okrzyk. Funio porykiwał niedbale, a to zawołanie było dźwięczne, mocne, wręcz buńczuczne.

Marał, garał, murmał!- przedrzeźniał ukryty w krzakach intruz, jakby rzucając wyzwanie Funiowi.
Funio stał jak zaczarowany ale Agatka i Mała nie są w ciemię bite. Zaczęły się skradać po cichutku w kierunku buńczucznego acz nieproszonego gościa. Dziewczyny są bardzo terytorialne. 
Wleją mu jak nic- pomyślałam.
Z krzaków wyleciała sójka, przeleciała nam nad głowami i usiadła na gałęziach brzozy. Koty w ogóle nie zwróciły na nią uwagi, ja owszem, bo nigdy z tak bliska sójki nie widziałam.
Agata i Mała już jak węże wsunęły się w krzaki, Funio stoi nadal zamrożony tak, że aż zeza dostał i nagle nad moją głową odezwała się sójka, buńczucznie i szyderczo:

-marał, garał, murmał!

Zaczęłam się śmiać. Funio pogapił się zezem na sójkę, ale go odmroziło i przyszedł poocierać się o moje nogi w celu uspokojenia skołatanych nerwów. Agata i Mała z niesmakiem wysunęły się z mokrych krzaków, niezbyt zadowolone, że nie miały komu wlać. Cały dzień się podśmiewałam z przygody.
Małe głupotki :)

Poszłam do sklepu naprzeciw kupić rzeczy czystościowe do biblioteki. Napakowałam wózek i idę do biura po fakturę. W pokoju siedzą dwie panie przy biurkach w przeciwległych kątach. Patrzę i oczom nie wierzę, jedna w masce! Ale spokojnie pytam: która pani wypisze mi fakturę?

Zamaskowana, aczkolwiek maseczka pod nosem, machnęła ręką, że ona. Podeszłam, a w tym czasie Niezamaskowana wstała i wyszła z pokoju. Wypisałyśmy fakturę, wyjeżdżam na sklep, a tam Niezamaskowana wykłada towary na półki. 
Dawno już nie widziałam nikogo zamaskowanego, nawet z nosem na wierzchu, więc zdumienie,  niedowierzanie oraz złośliwa radość towarzyszyły mi jeszcze jakiś czas. 
I pytanie: czy chora była Niezamaskowana i nie chciała założyć maski, więc Zamaskowana włożyła w celu ochrony. Tylko czemu pod nosem niedbale? Czy też Zamaskowana była chora i zmuszono ją do włożenia maski, więc ją włożyła pod nos w ramach protestu? A może zadziały się tu inne rzeczy, które nawet mi do głowy nie przyszły. Bo dziwaczność już dawno przekroczyła moje granice pojmowania.
Zabawne. Małe głupotki :)


Ostatnio pogadałam z Graszką z Domu pod Bocianem mailowo. U niej się dzieje, u mnie się uspokaja tak się wspieramy ciut. I ona napisała, że jej się wydawało, że ja taka mądra jestem to pewnie mam idealne życie. Wyłuskałam z tego coś miłego dla siebie, że mądra :)
A potem napisałam: moja mądrość wzięła się z mojej głupoty i nadal się bierze.
Każda mądrość bierze się z głupoty, braku wiedzy, błędów, potknięć. 
Czasem jednorazowych a czasem chronicznych. 
Uważam, że trzeba cenić naszą wyjściową głupotę, bo tylko tak dotrzemy do mądrości, a potem znów pojawi się głupota i znów coś odkryjemy, i znów, i znów....
Fajny proces, choć można sobie kolana poobijać :)

Kiedyś w ramach odbetonowywania schematów usłyszałam od Olega Pawliszcze coś, co mną wstrząsnęło, podzielę się:

1. To, co jest odczuwane jako lęk przed nieznanym, jest w istocie lękiem przed znanym, tylko przebranym za niespodziankę.

2.Strach przed bliskością i zaangażowaniem jest w istocie lękiem przed odrzuceniem, który jest świadomością własnej samodzielności.

3. Mania, poczucie osaczenia, to inaczej poszukiwanie przeczuwanej własnej mądrości i zaufania sobie.

4. Przekonanie o własnej niemocy oraz, że może być tylko gorzej, jest w istocie świadomością bezkresu możliwości :)
Dlaczego by nie postawić własnego świata na głowie i nie użyć własnej głupoty do uczenia się?

A zdjęcie poniżej prezentuje twórczość ogródkową mojej mamy, która na własny sposób rozbija swoje betonowe schematy :) I moje też przy okazji!


Pozdrawiam Wszechświecie twoja na tyle głupia by być mądrą, Prowincjonalna Bibliotekarka ;)


26 komentarzy:

  1. Dawno nie widziałaś zamaskowanych?
    Ja widuję i zamaskowanych i w rękawicach gumowych, przeważnie w sklepach. Teraz wychodzi szydło z worka i wszystkie lęki, pandemia przykryła nieco to i owo.
    Nie widziałam, że sójki to takie zdolne ptaki!
    Pięknej jesieni :-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesień na razie jest piękna. Słoneczna i ciepła. U nas od dawna masek nie widziałam. Turystów było wielu, ale nikt nie świrował. Ale właśnie mąż skomentował, że on widział. Ludzie chyba z Warszawy.
      Osobiście Jotko uważam, że "pandemia" odkryła conieco ;) Bo wiesz, ja nadal w teamie: nie było żadnej pandemii :)
      Uwypukliła bardzo strachy, lęki i ciemne kawałki ludzkie. Ci, co mnie nazywali "morderczynią" i chcieli wsadzać do wariatkowa, teraz woleli by o tym zapomnieć. Uśmiechają się miło jakby nigdy nic. Ale ja pamiętam.
      O sójkach też nie wiedziałam, że umieją takie rzeczy. Ale na YT jest pełno filmików z tymi mądralami, oglądałam i pośmiałam się.
      Spokojnego tygodnia :)

      Usuń
  2. Ano własnie - każda mądrosc z głupoty się bierze, czyli z sokratejskiego przyznania się przed sama sobą, że czegoś się nie wie i próbą dowiedzenia sie czegos wiecej. To początek wyboistej, zachaszczonej i często bolesnej drogi, ale inne, te wiele obiecujące, wygodne i szerokie tak naprawdę nie wiodą donikąd. Jak tylko do złudnego samozadowolenia albo głębokiego rozczarowania...
    A jesień na razie rzeczywiście łaskawa. Choć jak to jesienią obfituje w codzienne małe i troche większe pożegnania...Wczoraj i dzisiaj chłodno, deszczowo. Już zlatują się "zimowe ptaszki". Powrócił mój dzięciołek. I sikoreczki- iskiereczki. A sójki w ogrodzie sąsiada urzeduja. Pasą sie na jego aroniach.
    A ja palę w piecu. Niech ogrzewa duszę i ciało...
    Dobrego tygodnia, Aniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chyba właśnie Olu to przyznanie się do głupoty własnej takie trudne jest :) A to jest taka ulga, no bywam głupia i to jest ok.
      Nic takiego, wszyscy tak mają i to do czegoś służy. Do dobrego nawet. Lżej wtedy się uczyć, łatwiej mądrość do głowy wchodzi, bez stresu, bez spięcia, można nawet z tego zabawę zrobić. Tylko należy kij z zadka wyjąć :)
      Piec mówisz, ach, jak ja lubię piece. Kocyk, kanapa, książka, ciepły piec i lampa. Moja wizja nieba :)

      Usuń
  3. Ty Aniu jedna. Wiesz, że jak pojawi się Twój nowy wpis na pasku, to ja chodzę dookoła niego jak pies wokół jeża? Boję się. Pewnie to świadczy o czymś. Jak te 4 punkty paradoksalne z dołu Twego wpisu.
    Do przemyślenia, zwłaszcza punkt nr 1, bo nie potrafię go zrozumieć.
    Marau, garau.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecha, no coś ty :)
      Ze mnie niespotykanie spokojny człowiek jest. Posty piszę delikatnie, brzydkich słów nie używam, a jak używam, to tylko w celu wzmocnienia literackiego. Nie bój się kobieto :)
      Punkty mnie też straszą, bo oddają moje strachy. Ale tak czy siak strachy wyłażą. Jak punktów nie znałam to i tak strach był.
      To już lepiej łapnąć byka, czy Bzikową, za rogi :D
      Punkt 1: według mnie mówi o tym, że tak naprawdę, my wiemy co może życie przynieść. Przecież oczy mamy, widzimy co innym przynosi. I konsekwencje też widzimy. Więc kiedy coś się zdarza, to dobrze wiemy co to jest i jak mniej więcej może się potoczyć.
      W ramach niespodzianki, a właściwie ucieczki w mysią norkę, zakładamy, że nam się nie zdarzy. A potem udajemy zaskoczonych. Bo jak sąsiadowi się zdarzyło, to bywa, ale nam nie, to zupełna niespodzianka. Taki mechanizm obronny. Ale tak naprawdę wiemy, że pewne rzeczy mogą się przydarzyć i wiemy, że sobie będziemy musieli poradzić. I tu pomaga punkt 4 :)

      Usuń
  4. Ależ się uśmiałam z opisu Funia, charakterów kotek, a przy krzakach nietkniętych europejską ochroną, to już zaryczałam z radości.
    Zawsze uważałam, że jesteś mądrą, myślącą kobietą. A ta głupota to nie wiem skąd Ci się wzięła. Absolutnie się nie zgadzam. Można nie mieć wiedzy w różnych sprawach, ale to nie jest głupota. Można wyrzucić czekoladkę do kosza, a złotko w które była zawinięta wpychać do buzi, ale to też nie jest głupota tylko nie skupienie uwagi na tym co tu i teraz.
    Gdybyś była głupia nie byłoby mnie tutaj. Oj Aniu, Aniu. Nie rozumiem skąd Ci się to wzięlo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jakoś tak wyszło, że Funio, najmłodsza znajda w rodzinie, bo ma tylko 3 lata, został ulubieńcem wszystkich. Jest wielki, gamoniowaty, boi się własnego cienia, jest ryczołkiem a żeby mi okazać, że mnie lubi, gryzie mnie w łydki znienacka. SynNumerDwa nazywa go pieszczotliwie Czopkiem, nie mam pojęcia czemu :)
      Jeśli chodzi o europejską ochronę to niestety, Projekt wszedł w drugą fazę i wycięli resztę Sadu. Od sekretarza gminy usłyszeliśmy, że projekt jest specjalnie przez burmistrza prowadzony, pod jego gospodarskim okiem ta ochrona bioróżnorodności idzie. Zostawili trochę większych drzew, zobaczymy ile uschnie. Ale na pociechę patrzę na pierwszą fazę Projektu i tam nie dbają :) Czasem przyjdzie szkodnik z gminy z kosą i nic więcej. Część już ładnie przyroda ogarnęła. Więc jest nadzieja, że gdy gospodarskie oko spojrzy w inne strony, bioróżnorodność zaistnieje. A wybory burmistrza już niedaleko, uspokoi się jak go wybiorą znów.
      Głupota...
      Tak się zastanawiał cały ranek nad odpowiedzią i wyszło mi, że ja sobie termin ten poszerzyłam, zmiękczyłam i odrobaczyłam :) Większą część życia uważałam się za głupszą od innych. I miałam do siebie o to pretensje. Z perfekcjonizmu brało się to, z braku poczucia własnej wartości, z innych rzeczy. A w tym procesie jaki przechodzę od lat doszłam do etapu, gdzie moja głupota stała się kumpelą :) Mówię o sytuacjach gdy mam zasoby już, wiedzę, świadomość, ale zrobię coś co jednak wiem, że nie powinnam. I widzę to wcześniej czy później :) I mówię do siebie: i co, znów głupio wlazłaś na gwoździa? No to popatrzmy czemu kochana. Ale nie ma już w tym czepiania się siebie, a to najważniejsze. Można to nazwać inaczej, ale ja wiem? moja głupota teraz jest taka przyjazna :)

      Usuń
  5. No to zatchnęło mnie. Wycięli drugą cześć sadu czyli europejska ochrona bioróżnorodności zbrojna w pilarki, koparki, kosiarki i co tam jeszcze kroczy dumnie. Chociaż myślę, że twórcy tego programu gdzieś spoza naszego kraju za głowy by się złapali gdyby zobaczyli co w Twoim miasteczku zrobiono z kilkudziesięcioletnim sadem. Myślę, że nie o taką bioróżnorodność im chodziło.
    Myślisz, że Funio to tak z miłości Cię podgryza. Ojej, no bym się bała takiego kotka.
    A tak a propos czy jak się to tam pisze, też przerabiałam poczucie gorszej wartości, a i uczucie bycia głupszą od innych szczególnie na studiach też potrafiło mi towarzyszyć jak ten Funio gryzący w nogi:)). Z miłości mi tak towarzyszyło, no żartuję:))
    Dużo lat upłynęło i sporo pracy mnie to kosztowało żeby pogodzić się z tym, że jestem jaka jestem, a i polubić siebie, bo z tym jest najtrudniej.
    Jejciu Anula, ja Ciebie lubię z całą ta Twoją jak ją nazywasz przyjazną głupotą, która nijak mi się głupotą nie widzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anula, ojej, aż ciepło na sercu mi się zrobiło, nikt tak do mnie nie mówi, a to takie ładne :) Dziękuję Hanulku ;)
      Wyjaśniam, że Funio podgryza z miłości. On tak łapie skórę, przytrzymuje i puszcza. A potem się ociera o nogi.
      W sumie można powiedzieć, że owo poczucie, że głupsza, towarzyszyło nam też z miłości :DDDD
      Chroniło nas przed porażką jakby. Bo przez to nie podejmowałyśmy większych wyzwań, więc i większych rozczarowań sobą nie było. Niestety i większego zadowolenia też. Coś za coś.
      Zapomniałam, że ja sprawiłam, że maturę z matmy u nas wszyscy zdali i udało mi się namówić 40 osób do wykonania przestępczego planu :) Nawet tych co ich uważałam za mądrzejszych. Boszemój, jak człek sobie czasem utrudnia życie...
      Teraz moja ciekawskość i głupota odezwały się w sprawie uchodźców i Holland na blogu Jotki. No oberwałam, bo nie po linii. Ale w sumie ciekawe doświadczenie. Wykorzystam :)

      Usuń
    2. Dziekuję za Hanulę 😘😊

      Usuń
    3. No to utrudniłaś sobie życie Aniu. Czytałam, potrzebowałam czasu żeby się wyciszyć. Mój ojciec zapytałby gdyby to mnie dotyczyło: I po co wkładałaś palce między drzwi? Ostrzegałem- nigdy nie wkładaj palców między drzwi. Miałby rację. Tego typu dyskusje niczego dobrego nie wnoszą, a są dobrym miejscem na wyładowanie frustracji dla jednych, a pożywieniem się negatywną energią dla drugich. Są tacy, którzy rozkwitają przy takiej energii, no tego to Ci chyba nie muszę tłumaczyć:)
      Ale to był Twój wybór, miałaś prawo go dokonać. Nie oceniam. Wspieram:)

      Usuń
    4. Anula, gdzie jesteś? Gdzieś z tyłu głowy wciąż mam taką lampeczkę, że jesteś DDA, a to oznacza zwiększoną wrażliwość i to, że łatwo Cię zranić mimo woli. Mam nadzieję, że nie sprawiłam Ci przykrości, i że u Ciebie wszystko dobrze. Bo jest dobrze? Prawda?

      Usuń
    5. Prawda :) Nie, żadnej przykrości :)
      Wszystko gra i buczy. W zasadzie owa awanturka u Jotki spowodowała, że mam tytuł następnego posta: kły i pazury :DDD
      Ale to w przyszłym tygodniu, bo narazie mam URLOP!
      Jestem w dolnośląskim, w Leśnej. Dziś byłam na zamku Czocha. Jest super, choć nogi bolą. Więc posprzątaj z tyłu swojej głowy, nie przejmuj się. Poza tym jakbym stwardniała przez te wszystkie lata, choć może lepiej to nazwać: uelastyczniłam się :)

      Usuń
    6. Dziękuję, że się odezwałaś. Odpoczywaj, sił nabieraj i do wirtualnego zobaczyska. Buziaki
      P.S. W zamku Czocha byłam w dzieciństwie. Kąpałam się w jeziorze przy zamku. Sam zamek był piękny. Jedno co mnie zniesmaczało, to wypchane trofea - głowy z porożami zabitych saren czy jeleni (niestety nie odróżniam) wiszące na każdej ścianie.

      Usuń
  6. też znoszę do domu kasztany. a z mirabelek zrobiłem syropy i octy. a nawet musztardę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam wczoraj, dzisiaj wróciłam, przeczytać jeszcze raz.
    Koty są fajne. Lubię je obserwować :-)

    I dobrze wyłuskałaś :-)

    Niektóre Twoje słowa zapisałam w piękny swoim zeszyciku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja wróciłam wczoraj. Odpoczęłam, naładowałam baterie. Ty nad morzem, ja w górach ;)

      Usuń
  8. Nareszcie jesteś Aniu. Zaglądałam tu regularnie, ale.... Brakowało mi Ciebie. Dobrze, że wróciłaś.
    Pięknie opisałaś ten jesienny początek dnia. Zachwyciłam się, a potem również z Tobą uśmiechnęłam.
    Może nie uwierzysz, ale i ostatnio widziałam parę osób w maseczkach. Na początku się zdziwiłam, ale potem pomyślałam, że co ja o tej osobie wiem, o jej zdrowiu...
    Pozdrawiam jesiennie z moich zielonych stronek i zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na każdy wpis bo każdy wnosi coś dobrego, rozwijającego do mojego życia.
    Dziękuję.
    Mieszkam nieopodal granicy, całkowicie utożsamiam się z Twoim komentarzem u Jotki i czekam na "kły i pazury".
    Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe bardzo, dziękuję :)
      Wróciłam z wojaży i ostrzę kły i pazury!

      Usuń
  10. Każdy wiklinowy koszyczek zapełniony u mnie kasztanami, wierzę, że wraz z urodą mają właściwości kojące i łagodzące.
    Gdy byłam młoda i pod wpływem gazetek udawałam głupiutką i naiwną przy menach. Ależ Oni to łykali, rozczulali się i otaczali opieką. Ale to było pół wieku temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Krysiu, wszyscy gramy w tę grę :) Potem okazuje się, że pan wcale taki opiekuńczy nie jest tak naprawdę, bo też udawał.
      Ale mądrzejemy z wiekiem i w następnym wcieleniu, o ile będziemy mieli na nie ochotę, mądrość wcielimy w życie ;)

      Usuń