Prowincjonalna Bibliotekarka w Podróży. Nieoczekiwanie znalazłam się w innej przestrzeni życia i świadomości. Uczę się. Wszystkiego. Ale najbardziej Siebie :-)
czwartek, 15 listopada 2018
Lost in Space...Mój Drogi Wszechświecie.
Dziś się nie wymądrzam...
Dziś mam słabszy dzień, i wczoraj, i przedwczoraj...i chyba przedprzedwczoraj też...
Piszę "chyba", bo nie zawsze wyłapuję obniżki nastroju. Czasem zsuwam się tam tak powolutku i podstępnie, że mój zadek już siedzi w studni, a moja głowa myśli, że leżę na łące i motyle oglądam :-)
Pod którymś postem Ola Jawor opowiedziała o artykule, który ją zainteresował. O tym jak emocje, te nieuświadomione, wpływają na nasze ciało. Kiedyś nie miałam o tym wcale pojęcia. Skwitowałabym prychnięciem taki wywód i pobiegłabym do swojego dalszego życia: bycia grzeczną, poukładaną, oddaną, pomocną, idealną; matką, żoną i kochanką, bibliotekarką.
I lata całe rzeźbiłam siebie, kształtowałam mój skafanderek, a on dostosowywał się do mnie, ratował mnie przede mną samą, pomagał, wspierał, z miłością pokazywał co się dzieje, próbując unieść i pomieścić efekty mojej działalności życiowej. Umożliwić mi dalsze życie próbował. Dbał o to bym się nie zabiła :-)
Wszystkie bóle kręgosłupa na całej długości, migreny, mrowienia, pieczenia, zapalenia, kłucia, zwapnienia, zwyrodnienia, drętwienia i brak czucia. Mowa mego ciała.
Więc dziś się nie wymądrzam :-)
Dziś BARDZO MĄDRA OSOBA się wypowie.
"HAK: „co mogę dla Ciebie zrobić”?
Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy ktoś nas przekracza i czujemy narastającą złość, ale z lęku przed opuszczeniem zatrzymujemy ją, uśmiechamy się i dobrotliwie mówimy: „no dobrze, masz rację”.
Czujemy jak wszystko w środku się w nas gotuje, krew podpływa do twarzy, mięśnie tężeją, zęby zaciskają się niczym imadła... .
Jednocześnie wewnątrz towarzyszy nam potężny lęk:
„kiedy wyrażę sprzeciw, zostanę ukarany i porzucony”.
Lęk, który siłą chłodu stali, zatrzymuje żar złości. Więc uśmiechamy się pogodnie, godząc się powierzchownie z przegraną, a wewnętrznie czując potrzask: „nie ma dla mnie wyjścia”.
Dylemat konfliktowy:
„KIEDY WYBIORĘ SIEBIE, STRACĘ CIEBIE.
KIEDY WYBIORĘ CIEBIE, TRACĘ SIEBIE”
PUŁAPKA bycia dobrą i grzecznym…
Ta wysoko zorganizowana pułapka ma ściany zbudowane z gniewu, ale ich cementem jest lęk. Za każdym razem, gdy pojawia się złość na bycie użytym, równocześnie przychodzi lęk przed utratą bliskiej osoby. Lęk scala ściany, które rozsadza złość. Obie siły są równie mocne. Dochodzi do ich zwarcia, a potem utrzymywania takiego status quo. Złość zostaje wycofana z obwodów do środka w postaci naładowanej, skoncentrowanej energii, „zapieczonej” w mięśniach przechodzącej w ten sposób w GNIEW, który zamieszkuje w naszych tkankach. Ukryty w środku, będzie przypominać o każdym przekroczeniu i w możliwych momentach całą „serdecznością” postawy bierno-agresywnej, będzie szukał ujścia dla swojego ładunku, domagając się wyrównania wobec ceny tracenia siebie: swojej WOLNOŚCI i AUTONOMII na rzecz innych.
DYNAMIKA CIAŁA.
W tym zawieszeniu ładunek złości jest równie mocny, jak ładunek lęku. Osoba czuje narastające pobudzenie w mięśniach, ich gotowość do sprzeciwu i postawienia granicy. Ale lęk zatrzymuje całą ekspresję i spycha ją do środka. Wysiłek włożony w powstrzymanie akcji jest większy niż sama potrzeba wyrażenia. Można by powiedzieć, że mięśnie pracują stale na pobudzeniu: skurcz do wyrażenia, na co idzie kolejny skurcz, by zatrzymać rosnące pobudzenie. Zobaczymy więc duże brzuśce mięśniowe, ale dość krótkie. Nie ma fazy rozluźnienia ani przestrzeni na wydłużenie. Taka osoba musi trzymać ładunek i wytwarzać kolejny, by zatrzymać skutecznie ekspresję. To tak jakbyśmy wyobrazili sobie, ciągłą próbę zrobienia kroku do przodu. Wystawiam nogę i ją cofam, i jeszcze raz.... Jednak nie ma odpoczynku między fazami.
Ciało staje się skompresowane. Patrząc mamy wrażenie, że osoba mogłaby być wyższa. Kark jest skrócony, głowa wysunięta do przodu w ustawieniu do ataku, ale zaprzecza temu wyraz twarzy: grzecznej dziewczynki czy dobrego chłopca.
Górne plecy są naładowane. Powstaje fizyczna półeczka przeciążeniowa, którą można dosłownie rozumieć jako magazyn powstrzymanej złości, skompresowanej do gniewu.
Ramiona będą zwisać pozornie swobodnie, ale zobaczymy rozbudowane mięśnie, pokazujące ich nad aktywność. Łokcie będą lekko zgięte. Powstaje wrażenie, jakby osoba trzymała w rękach wiadra z wodą. Ten rodzaj GOTOWOŚCI SPOCZYNKOWEJ NA PRZYJĘCIE OBCIĄŻENIA jest charakterystyczny dla całego ciała. Również patrząc na tułów widzimy stłoczenie mięśni i tkanek.
Nogi, podobnie jak ręce, są masywne, uda często wyglądają jak u zawodnika podnoszącego ciężary. Pupa jest schowana i zaciśnięta, tworząc wrażenie podwiniętego ogona. To odpowiedź na lęk i podporządkowanie, ale też na skontrolowanie impulsów płynących z miednicy.
Cała postawa woła:
„DŹWIGAM ŚWIAT NA RAMIONACH I DOBRZE TO ROBIĘ”.
Możemy przełożyć to na język konfliktowy:
„ZNIOSĘ WSZYSTKO BYŚ ZOSTAŁ”.
JAK SOBIE POMÓC?
Jak nietrudno się domyśleć poczucie stłoczenia emocjonalnego i gotowania się we własnym sosie uczuciowym jest częstym doświadczeniem przy tym zawieszeniu. Oczywiście pozwolenie sobie na wyrażanie i stawanie za sobą jest kierunkiem pracy, ale równocześnie największym zagrożeniem. Dlatego w przypadku tego zawieszenia tak dobre i ważne jest rozpoczęcie praktyki od ciała, a nie w relacji do innych osób. Ich obecność może uruchamiać przymus zadowalania otoczenia i powodować automatyczne opuszczanie siebie.
A to MY, nasza wolność, przyjemność i odzyskiwanie ciała dla siebie jest celem naszej pracy. Wszystko, co będzie służyło wydłużaniu i rozciąganiu mięśni oraz pogłębianiu oddechu będzie dawało więcej przestrzeni NA SIEBIE W SOBIE.
• GŁOS – to najważniejszy kanał wyrażania siebie, dający dostęp do lęku i złości. Praktyka mówienia, krzyczenia, skandowania: NIE, jest pierwszym krokiem. W aucie, pod mostem można oswajać swój głos doświadczając jego mocy.
• GRANICE – dopuszczenie w myślach, to mi przeszkadza: „odsuń się”, a potem robienie tego samodzielnie z użyciem rąk, jakbyśmy kogoś przesuwali ze słowami: „zrób mi miejsce” jest dobrą codzienną praktyką (otwieramy dłonie, ściągamy łokcie w stronę łopatek i wyrzucamy ręce przed siebie).
• SPONTANICZNOŚĆ – w tańcu, bieganiu, śpiewaniu (dobrze w grupie, by oswoić schowane części siebie).
• MASAŻ – głęboka praca z pancerzem piersiowym, karkiem i podstawą czaszki pozwoli ożywiać je i przywracać czucie skamieniałym częściom.
• ZRZUCANIE Z PLECÓW – podstawowe ćwiczenie rozładowujące nadmiar napięcia, a przez to rozluźniające pancerz: wymach łokciami w tył jakbyśmy chcieli kogoś zrzucić, ze słowami: „złaź, daj mi żyć!”
• WŚCIEKŁOŚĆ – jej rozpoznawanie, a później wyrażanie jest celem do pracy terapeutycznej. Osoba z „hakiem” latami zatrzymywała swoją złość, ma więc całe jej pokłady do wyrażenia. Terapeuta nie tyle potrzebny jest, by pomagać pomieszczać uczucia, zwykle taka osoba dobrze je trzyma, ale by przyjmować Ją, kiedy dotknie swojej złości i zacznie wyrażać wściekłość. Wspierająca obecność drugiego człowieka pozwala odzyskać dawno porzuconą część siebie: „masz prawo czuć to, co czujesz i wyrażać to”.
DZIECIŃSTWO.
MALUCH POTRZEBUJE POWIEDZIEĆ „NIE”, ZANIM POWIE „TAK”.
Szanujmy „nie” naszych dzieci. Ich potrzebę spontaniczności i kreatywności w ekspresji. Opuszczanie nie jest dobre, ale przytłoczenie bliskością i nie pozostawienie małemu człowiekowi przestrzeni na samostanowienie jest równie trudnym doświadczeniem. Spętanie symbiozą i brak zgody na oddalanie się dziecka czynią niewolnika w dorosłym życiu.
I pamiętajmy zwieracze są gotowe do pracy, kiedy maluch ma 2,5 roku. Nie zarządzajmy jego wydaleniem wcześniej. Za naszą iluzję władzy i wpływu płaci dziecko utratą autonomii.
Marzena Barszcz,
Psychoterapeuta w Analizie Bioenergetycznej."
Marzena Barszcz ma na FB profil: Psychoterapia przez ciało.
Niedługo wyda książkę:
Książkę, którą kupię do biblioteki i do domku, i siostrom, i znajomym...
Bo od kiedy wiem, że mój skafander ze mną gada, od kiedy mu trochę zaczęłam pomagać, kręgosłup lekko ozdrowiał, oddycham lżej, ramiona mniej bolą, migreny przeszły, kolana mniej bolą, zadyszka ustała, trawię lepiej, refluks mniejszy...i choć zadek siedzi w studni, to nie jest tak źle :-)
Pozdrawiamy Wszechświecie, Skafanderek i Twoja Prowincjonalna Bibliotekarka ;-)
Ooo! I pomysł na prezent gwiazdkowy się znalazł :) wiadomo kiedy premiera?
OdpowiedzUsuńTo prawda o tym leku. Ja mlodem nawet mowie ze jak coś mu się nie podoba niech mowi. Nie musi lubic tego co inni etc.
Kocurku, mam nadzieję, że nie długo. Dam znać. To absolutna prawda o tym lęku i złości. I tym jak ciało po tym wygląda. Wystarczy się rozejrzeć....
UsuńKocurku, rusza przedsprzedaż książki tu link:
Usuńhttps://www.marzenabarszcz.com/produkt/psychoterapia-przez-cialo/?fbclid=IwAR3w1HKBdy5Vkp_u4uNT32H3wMbQPiEY7-kDtXSjbxwxv9cmKJqdl2VMT2A
przykucnęłam, czytam...
OdpowiedzUsuńMożna na siedząco Alis :-)
UsuńJuż dawno temu poznałam niesamowitą moc psychiki i jej wpływ na ciało i zdrowie. Objawy somatyczne potrafią nas przygiąć do gleby. Kiedyś nie zwracałam na tonuwagi. Teraz mocno słucham swojego ciala. Potrafię analizować czemu coś nie działa jak powinno. Skoro żadna zewnętrzna siła nie uszkodziła mi nogi to czemu mnie boli. Szukam przyczyny wewnątrz i coraz częściej ja znajduje. Luna
OdpowiedzUsuńLuna? Komp ci się zepsuł? Psychosomatyka to straszna małpa :-) Podstępna okrutnie. Myślę też, że ludzie boją się tej wiedzy. Łatwiej leczyć kręgosłup szyjny bolący, niż zrozumieć, że boli on, bo lęk napędza kontrolę nadmierną :-)I nie w kręgosłupie problem :-)
UsuńNie zepsuł, tylko jestem na wsi u rodziców i chwilowo korzystałam z telefonu:) Po sobie wiem, jak somatyka pięknie nas blokuje. Wiem, że coś mnie gniecie od środka kiedy mnie zaczyna boleć prawe ramie i ręka, czyli mam permanentny ścisk mięśnia przy karku i gniecie nerw. To samo z prawą nogą.
UsuńPrawa strona, ojcowska :-) Ja miewam podobnie, tylko lewa strona. I taka napięta linka pod żuchwą, przez szyję do obojczyka. Całe szczęście już rzadziej. Duuużo rzadziej :-)
UsuńSytuację uwolnienia skumulowanych w mięśniach i tkankach traum, lęków, złości, przeszłam podczas fizjoterapii. Nagle zaczynałam płakać, dostawałam śmiechawki-głupawki albo wzbierała we mnie agresja. Fizjoterapeuta na drugi dzień ustawiał mnie nieprzyjemnie w roli grzecznej dziewczynki, zabraniając tych zachowań, strasząc, że na "źle" zachowujących się pacjentów fizjoterapeuci mają świetny sposób - "palec w mięsień". Kto przebył masaż obolałych mięśni z przykurczami, wie co to znaczy i jak to boli.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie tylko jedno, ja mogłam nie wiedzieć, ale fizjoterapeuci powinni chyba wiedzieć, że praca z mięśniami pacjenta uwalnia nagromadzone przez lata lęki i agresję, i nie powinna ich dziwić zmiana w zachowaniu pacjentów.
Dwa lata po tej rehabilitacji zajęło mi dochodzenie do tego, co było przyczyną moich niekontrolowanych zachowań. Dwa lata zmagania się z nagromadzoną złością i agresją. Moja wściekła na fizjoterapeutów dusza za nic nie chciała odpuścić i domagała się zadośćuczynienia za teksty, które tam usłyszałam i sposób w jaki mie potraktowano. Najtrudniej było mi odpuścić samej sobie to, że do końca byłam grzeczną dziewczynką. Chociaż już w połowie rehabilitacji powinnam powiedzieć co myślę o tym wszystkim. Niestety w sytuacji w której na takiej reakcji mogłoby ucierpieć moje zdrowie nie mogłam pozwolić sobie na bycie niegrzeczną dziewczynką, nawet odrobinkę:-(
Niestety tak to działa. Medycyna poszatkowała człowieka na malutkie, maciupeńkie fragmenty. Fizjoterapeuta widzi tylko mięso Marytko. Bo tak ich uczą. Jeśli uczeń ma otwartą głowę, to jeszcze poszuka, ale generalnie mało ma. Trafiłaś na zwykłych wyrobników. Trudna bardzo lekcja była :-)Ja też bardzo nie lubię grzecznej dziewczynki w sobie. No już się z nią nie biję, czasem jak wylezie przytulam, popłaczę, pojęczę, że znów :-) A potem jakoś do przodu. Ja trafiłam na warsztaty pracy z ciałem. 11 spotkań zeszłej zimy, co tydzień. Po czymś takim rehabilitacja nie potrzebna :-) No chyba, że już nastąpiły jakieś dalekosiężne zmiany. Bo małe, da się odkręcić na takich warsztatach i praktykując ćwiczenia. Na YT jest kanał Grzegorza Byczka, on tam pokazuje jak ćwiczyć w domku :-) Wypróbowane, pomaga.
UsuńBardzo ciekawie zapowiada sie ta ksiazka.Fragment, który zamieściłaś dajacy do myślenia i to bardzo. Te obciążenia, to schowanie siebie w sobie dotyczy chyba każdego z nas w większym czy mniejszym stopniu. Zwykły ból głowy, moze byc przecież oznaką buntu naszego organizmu, chrobotu w jego organizmie. Łykamy tabletki bezsilnie byleby ten ból odszedł, byleby nie zagłębiać sie za bardzo i nie musieć przegladać sie w lustrze swego pogubionego, schowanego za milionem zasłon "Ja".
OdpowiedzUsuńWiesz Olu, im bardziej zagłębiam się w ten proces poznawania siebie, tym bardziej wydaje mi się, że 90% procent naszych chorób, zaczyna się w naszej psychice. I uzdrowień także :-)Łatwiej nam się zaopiekować sobą łykając tabletki, niż skontaktować się z wypartą częścią siebie. Żyjącą w nas, ale niewidzialną z wyboru. Choć popatrz, powoli się odkrywa. Są książki, psychoterapeuci, zwykli ludzie...się dzieje. Kurtyna się podnosi. Będzie lepiej, mam nadzieję.
UsuńDzieje się, ale wciąz za mało. Większosć ludzi trwa nadal w szponach systemu i ma klapki na oczach wierząc lekarzom albo nie wierzac w nic. Nie szukają nowej wiedzy, nie interesują sie wędrówką w głąb własnego umysłu.Drepczą utartymi ścieżkami bojąc sie zejsć na bok. Ludzkośc jako taka jest chora. Jest jak mrowisko, do którego ktos wciaz wsypuje truciznę a mrówki nieświadome zła zjadaja ją i karmią nia swoje larwy. Parę mróweczek sie z tego wyrwie, parę znajdzie dla siebie nowe przestrzenie, nowe zrozumienie wszechświata na zewnatrz i wewnatrz siebie, ale reszta nadal tkwi w toksycznym mrowisku.
UsuńTak, jakoś pesymistycznie napisałam a tymczasem za oknem cudne krajobrazy szron wymalował na drogach i łąkach a słońce tańczy radosnymi błyskami po tych cichych, niewinnych przestrzeniach. Stamtąd płynie siła i sens. Tam, ja, obolała mróweczka, spoglądam z nadzieją!***
Emocje mają to do siebie, że rzeczywiście mogą przytłoczyć...Nie tylko sylwetkę, ale również zdrowie
OdpowiedzUsuńAno tak :-) Kobietapo50 to wie :-) Lepiej późno niż wcale. Teraz robim co możem :-)
UsuńSami najlepiej znamy swój organizm i jeśli nie pozwolimy mu mówić choroby nami zawładną. Odkrycie swoich sposobów na dolegliwości jest ważniejsze od leków i porad lekarzy. Nabieramy doświadczenia, ale to nie wszystko, potrzeba odwagi by zawalczyć o siebie i trochę egoizmu - świat poczeka, nasz czas się kurczy...
OdpowiedzUsuńAbsolutnie :-) Odwaga jest kluczowa. Bo trzeba powiedzieć czasem lekarzowi NIE. Moja czytelniczka kiedyś przyszła do biblioteki po wizycie u lekarza. Cała w nerwach i roztrzęsiona. Powiedziała wtedy do mnie: pani Aniu, on na mnie krzyczy, że nie chcę schudnąć, a ja nie mogę. Tłumaczę mu, że jem jak się zdenerwuję i ne mogę przestać. A on mi mówi, że takie coś nie istnieje, wymyślam, zawsze można przestać. I ja pani mówię, spojrzałam na niego i widzę, że chory człowiek mnie leczy. Zaczęła sama szukać, co jest nie tak. Kibicję jej.
UsuńTak to. Odwaga i zdrowy egoizm - bardzo każdemu polecam :-) Spokojnego wieczoru Jotko ;-)
Daleko naszej służbie zdrowia do tego, by traktować człowieka całościowo, a to co mamy w głowie jest bardzo ważne...
UsuńA słyszałaś może o Totalnej biologii i Nowej germańskiej medycynie? Totalna biologia zakłada że źródło wszystkich naszych chorób lezy w naszej psychice. Bardzie ciekawe postrzeganie. Polecam liznąć temat jako uzupełnienie tego co polecasz.
OdpowiedzUsuńLuna, trudno nie słyszeć w światku ezo o Totalnej czy Germańskiej. Poczytałam, pooglądałam. Niegłupie. Ja tylko nie przywiązuję się do jednej teorii. Coś znajdę w jednym, coś w drugim, coś w trzecim. Myślę, że to wszystko jest jak puzzle. Każda taka nauka to nowy fragment większej całości. I wiemy coraz więcej. I każdy może wybrać, co najbardziej z nim rezonuje...w danym momencie ;-)
UsuńMyślałam, że miałam dość ciężkie dzieciństwo - dziecka, które zawsze musi się do czegoś dostosować... czym więcej czytam o tego typu tematyce dochodzę do wniosku, że moje dzieciństwo było niesamowicie nowoczesne i miałam mnóstwo swobody :D
OdpowiedzUsuńPrzykład ,,no dobrze masz rację" zdarzyło mi się powiedzieć na zasadzie ukrócenia drażniącej mnie rozmowy ale powiedziałam to takim tonem i w taki sposób że nie pozostawiało żadnych złudzeń ani dwuznaczności :P
Nie doczytałam jeszcze wszystkiego, bo woła mnie ziemia w sensie ogrodniczym :D
Ogródkuj, to dobre dla skafanderka ;-) Trudne dzieciństwo niesie ze sobą traumy, ale też fajne umiejętności, niektóre bardzo fajne ;-)
UsuńWitaj w ten szary, jesienny dzień
OdpowiedzUsuńI mamy już drugą połowę listopada. Za oknem szaro, buro i ponuro. O spacerze nie chce się mi nawet myśleć. Dlatego postanowiłam, że:
"Napiszę list do Ciebie
A w liście tym opiszę
Mój zwykły szary dzień
I powiem Ci, jak pusto
Ponuro mi i smutno
Bo dni są bez wyrazu
A myśli me bez sensu
Napiszę list do Ciebie"
bo nawet o spacerze nie chce się mi nawet myśleć. Bardzo mnie zatem rozgrzewają i pozytywnie nastrajają takie chwile celebrowane wolniutko i delikatnie. Może więc sięgnę po tą książkę? Do zapowiada się ciekawie.
Pozdrawiam wszystkimi , nie tylko szarymi, kolorami listopada
przeczytałam dwa razy i teraz muszę to poukładać w swojej małej główce
OdpowiedzUsuń