czwartek, 13 sierpnia 2020

Straszne opowieści do poduszki Wszechświecie.

 


I lato leci Wszechświecie.
Nie wiem jak u innych, ale u mnie magicznie i ciekawie. 
Może się tym podzielę kiedyś, ale na razie mam ochotę na straszne opowieści. 
Bardzo straszne opowieści. 
Bardzo, Bardzo straszne opowieści.
Zacznijmy...

Za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami, w wielkiej, zielonej Dolinie żyła sobie...
Ale nie, to byłaby miła opowieść, wcale nie straszna, za siedmioma rzekami zawsze coś dobrego się zdarza na koniec. A ja chcę opowiedzieć bardzo straszną historię, gdzie nie wiemy jaki koniec napisze autor. To się nazwa suspens..

Zacznijmy jeszcze raz...
Pewna Starsza Pani w jesieni swego życia postanowiła przenieść się do miłego, spokojnego, bogobojnego Miasteczka. Schorowana, ale zdecydowana radzić sobie sama, kupiła mieszkanko w bloku. Wszędzie miała blisko, do lekarza piechotką 10 min, karetka dojeżdża w trzy minutki, bo stacjonuje w Miasteczku, sklepiki i apteka bliziutko, kościół niedaleko. Sąsiedzi uczynni, podwiozą, jest z kim porozmawiać na ławeczce pod blokiem. Powietrze czyste. Bezpiecznie i spokojnie.
Jednak to jest straszna opowieść, więc pojawia Zły Wirus. Zły Wirus jest niewidzialny, Zły Wirus zabija, Zły Wirus straszy wszystkich. Nagle Starsza Pani przestaje się czuć bezpiecznie. Lekarz zamyka przychodnię, nie można się dodzwonić, sąsiedzi nie bardzo chcą pomagać, sklepy stają się groźne, bo tam czyha Zły Wirus. Nikt już nie siedzi pod blokiem na ławeczce. Z ekranu telewizora wysuwa się niewidzialna macka Złego Wirusa, Starsza Pani czuje, że po nią właśnie.
Nawet w kościele nie ma już ulgi, jest zamaskowany strach.

I którejś, ciemnej, marcowej nocy Starsza Pani czuje, że ta macka owija się wokół jej piersi, zaczyna ją dusić, serce zaczyna łomotać, brakuje tchu, próbuje podbiec do drzwi, ale pada w pokoju i nie może się podnieść. Wzywa pomocy w jedyny sposób jaki daje radę, stuka w podłogę, bo krzyczeć nie może. Ile czasu to trwa? Nie wiadomo, około północy sąsiadka z dołu wreszcie usłyszała, pobiegła na górę, ale drzwi zamknięte. Starsza Pani bała się przecież Złego Wirusa. Więc sąsiadka zadzwoniła na pogotowie. Pogotowie przyjechało szybciutko, bo miało blisko. Ale musiano wezwać strażaków, by wyważyli drzwi. Strażacy przyjechali szybciutko, bo też mieli blisko. I kiedy już wyciągnęli przyjemne, proste i skuteczne narzędzie zwane "huliganem" i mieli wyważyć drzwi, ratownicy z pogotowia krzyknęli: stop! 
Udało się Starszej Pani, przez zamknięte drzwi powiedzieć ratownikom, że nie może się podnieść i nie może oddychać...Ratownicy zamarli, strażacy włożyli maseczki i przyłożyli "huligana" do drzwi, ale nie dostali pozwolenia na otwarcie...
Ratownicy musieli skonsultować się z Górą, bo Zły Wirus straszy, potem z Górą Góry, potem z Najgórniejszą Górą. I dopiero po 40 minutach, choć przecież mieli blisko, pozwolili strażakom użyć "huligana". I ubrani w wielkie, gumowe kombinezony weszli do Starszej Pani udzielić jej pomocy.
W każdej bajce tu jest szczęśliwe zakończenie. Ratownicy dzielnie ratują życie Starszej Pani, podają tlen i leki, odwożą do najbliższego szpitala szybciutko. Bo mają blisko.
Ale to jest straszna historia, więc nie...
Jadą dalej aż szpitala jednoimiennego, a tam lekarz krzyczy: na Starszą Panią nie napadł Zły Wirus, jej serce potrzebuje pomocy, szybciutko na Chirurgię, mamy blisko. Ale Chirurgia Blisko powiedziała, że nie przyjmie Starszej Pani, bo Zły Wirus straszy, a ona musi być odpowiedzialna, nie ma tu czasu na zrobienie testu, a inni pacjenci są. I choć było blisko, Starsza Pani nadal leży na noszach. Chirurgia zadzwoniła do Większej Chirurgii Daleko. Większa Chirurgia zgodziła się przyjąć...
Ratownicy dowieźli Starszą Panią Daleko, wwieźli ja na Izbę Przyjęć i nastąpił suspens...


Jednak Wszechświecie, kto tu dotarł niech wysłucha jeszcze jednej, strasznej opowieści. Bo cóż to za wieczór jednej opowieści, jak się straszyć, to na całego. 

 W Miasteczku mieszka Chłopiec, bardzo chory Chłopiec. Chłopiec miał pecha, bo urodził się z zepsutym genem. I ten jeden, malutki, zepsuty gen spowodował, że Chłopiec większość swego 11- letniego życia spędza w szpitalach. Chłopiec, jego Mama, jego Brat i Siostra walczą dzielnie z przeciwnościami losu. Chłopiec wolałby mieć sprawny gen i nie być w tej wspaniałej  Dwunastce chorych w Europie, w końcu to żadne wyróżnienie tylko masa kłopotów. Nawet kiedyś przyjechali lekarze z całej Europy i zaprosili Chłopca z Mamą by powiedzieli jak się żyje z takim zepsutym genem. Ale nie wymyślili jak go naprawić. Więc Chłopiec musi sobie radzić sam. Dostaje mnóstwo, bardzo drogich, bolących zastrzyków. Jednak udało mu się dostać do Fundacji, która je finansuje. I leczy się w najlepszym szpitalu : Centrum Zdrowia Dziecka. To też szczęście. Choć Chłopiec wie, że się nie wyleczy, może nawet nie dorośnie. Chłopiec widział dużo, więcej niż ktokolwiek z Miasteczka.
Ale jest Dzielnym Chłopcem.

I oto zjawia się Zły Wirus. A Chłopiec nagle czuje, że boli go ucho. Bardzo boli, tak bardzo, że zaczyna mieć wysoką gorączkę. Lekarz w Miasteczku mówi: ja się nie znam, musicie jechać do Centrum Zdrowia Dziecka. Mama prosi Sąsiada by zawiózł ich do Centrum, nie mają przecież własnego samochodu. I Sąsiad wiezie, choć wie, że jeśli to Zły Wirus, będzie miał Duże Kłopoty. Jednak wie też, że Chłopiec bardzo cierpi. Kiedy przyjeżdżają do Centrum Zdrowia Dziecka, niewidzialny czujnik mierzy temperaturę Chłopcu i nagle otaczają ich żołnierze, z pistoletami przy pasach. Chłopiec i jego Mama są przerażeni. Żołnierze mówią, że Chłopiec ma gorączkę i nie może wejść do szpitala. Musi zrobić test na Złego Wirusa. Ale...(teraz zbudujmy troszkę napięcia) testy pobiera się rano!

Chłopiec się spóźnił. Musi przyjechać RANO. Na nic prośby, żołnierz posłusznym być musi! Mama i Chłopiec zostają wyprowadzeni z Centrum, wracają do Sąsiada, a on odwozi ich do domu, 120 km. 
Z samego rana wsiadają znów w samochód i są raniutko, tak jak trzeba. Chłopcu pobierają wymaz i nagle okazuje się, że na wynik muszą czekać w domu. Żołnierze znów wyprowadzają Chłopca z Mamą ze szpitala, a u boku każdy ma pistolet, który straszy, chyba gorzej nawet niż Zły Wirus. I jadą z Sąsiadem znów 120 km. Na szczęście już o szesnastej, tego samego dnia, okazuje się, że Chłopiec cierpi z innego powodu niż Zły Wirus. Centrum otwiera drzwi, a Sąsiad robi trzecią i ostatnią (chyba) podróż do Warszawy.
Czyżby tu było szczęśliwe zakończenie? Nie, nie, nie...to straszna opowieść jest, ale dla tych co już się bardzo boją, zdradzę, Chłopiec nadal żyje na Planecie. Choć może by wolał już nie...

Otóż, Chłopiec ma Kolegów: trzy miłe, puchate Miski. Ma je od baaardzo dawna. Śpi z nimi, uczy się z nimi, bawi się z nimi i do szpitala jeździ zawsze z nimi. Wie, że z Kolegami nic mu się nie stanie. I kiedy jest już na sali, i kiedy ustawił Kolegów na szafce przy łóżku jak zawsze, wpadła pani Doktor Profesor i kazała zabrać Kolegów, bo Zły Wirus straszy.  Na nic prośby i krzyki Mamy Chłopca. Koledzy zostali zabrani. Mama powiedziała mu, że Koledzy jadą do domu, że nic im nikt nie zrobi, ona tego dopilnuje, ale Chłopiec jej nie uwierzył. Przecież widział żołnierzy z bronią, wie o Złym Wirusie i się boi...
Leczono Chłopca tylko kilka dni i musiano go odesłać do domu. Chłopiec dziwnie się zachowywał. Pani Psycholog przyszła do niego na wizytę i powiedziała: dziecko jest przerażone i zestresowane, musi wrócić do domu, w spokojne miejsce. 
Wrócił, Koledzy czekali w domu na niego. Jakoś się doleczył.
A można było Kolegów Miśków wstawić pod niebieskie światło, wyozonować, zrobić im kwarantannę w przezroczystym worku, tak by Chłopiec ich widział..
Można było wiele zrobić. 
A nie zrobiono.
Straszna historia, okropny suspens...


Kto dotarł do końca, ten jest Dzielny.
Nie każdy ma odwagę zmierzyć się ze Strasznymi Opowieściami.
Nie każdy chce je zobaczyć, bo podobno Zły Wirus straszy.
Ale one SĄ. 
A Suspens nie zawsze dotyczy fikcji...
Uważajmy jakie opowieści czytamy naszym Dzieciom, wszak Dzieci są naszą Przyszłością.




Pozdrawiam Wszechświecie, Twoja zawsze, nadająca z Krainy Dreszczy, Prowincjonalna Bibliotekarka.

63 komentarze:

  1. była bym pierwsza, ale nie wiem czy anonimem komentarz poleci

    alis niezalogowana.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpuszczam anonimy ;) Jakoś jeszcze nikt nie rozrabiał u mnie. Nie czytałam tej Kreatywności, dom sam mi przyszedł do głowy. Fajny taki, latający, swobodny....

      Usuń
    2. Jest Pani wyjątkową autorką... Niezwykłą.... Proszę pisać..... Czytelniczka czeka... We Wszechświecie ...

      Usuń
    3. Emel, bardzo mi miło :) Dobrego dnia :)

      Usuń
    4. Statkiem po mazurskich jeziorach.... Czy po kanale elbląskim zabytkowym, tymi wodnymi adweduktami również? Wybieramy się teraz w sobotę popłynąć..... akis

      Usuń
    5. Wywaliło mnie w kosmos... alis niezalogowana

      Usuń
    6. Nie, płynęliśmy normalnie, trzygodzinnym rejsem na Studzienną. Był cudnie, spokojnie i przepięknie.
      A w którym kosmosie latasz? Bo to zazwyczaj fajne jest ;)

      Usuń
  2. Brutalna prawda o dniu dzisiejszym. Ech... Nie dajmy się !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola, wszystko zależy od nas. Możemy w każdej chwili zakończyć tę straszną historię. Nie musimy w to brnąć. Ale obawiam się, że jednak nie zrobimy tego. Pewne lekcje muszą się odbyć. Więc masz rację, jedyne co możemy, to nie dać się. Widzieć, słyszeć, czuć i nie dać się oszołomić i przestraszyć. Używać Serca ;)

      Usuń
  3. Życie.
    Naszego znajomego który mieszka na dwa domy i tu i na pomorzu, zabolało ucho. Tu go nie przyjęli, bo zepsuł się system, bo nie mogą sprawdzić czy jest ubezpieczony. Tam już lekarz nie udzielał telefonicznych porad. To było tylko bolące ucho, a gdyby było serce. Aniu napisałaś piękny, realny tekst

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graszko, niestety to nie fikcja, to się zdarzyło w moim Miasteczku. Chłopiec mieszka w mieszkaniu obok. Cena, jaką płacimy za złudne poczucie bezpieczeństwa jest ogromna. Podkreślę: złudne...

      Usuń
    2. domyśliłam się Aniu, że to nie jest fikcja.

      Usuń
  4. Dopiero wczoraj czy wcześniej ciut usłyszałam inna opowieść o ciężarnej 28-latce, która zmarła, bo żaden szpital nie chciał jej przyjąć, ale procedury zostały zachowane.
    Niebawem wracam do pracy i opowiem pewnie, jakie dziwne rzeczy się dzieją w szkołach zgodnie z procedurami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie Jotko, że ten wirus, bez względu na to czy istnieje czy nie, postawił przed nami wielkie lustro. I powiedział: patrzcie, patrzcie na siebie. To wszystko to WY.
      Warsztaty rozwojowe. Nie wiem jak to nam wychodzi, ale wygląda, że nasz gatunek, nie jest najostrzejszą kredką w piórniku ;)

      Usuń
    2. Jestem ciekawa, jak lekarz w przychodni odróżni covid od zwykłej grypy przez telefon?
      Z drugiej strony, gdy dostane kataru, o co w zimnej szkole nie trudno, to od razu wystawia e-zwolnienie pewnie...to pół szkoły na zwolnieniach, więc i tak zamkną...

      Usuń
    3. Ja złapałam zapalenie zatok, klimatyzacja w samochodzie to fajna rzecz, ale trzeba uważać. Smarkam i kaszlę, nawet gorączkuję trochę. Wzięłam zwolnienie, to oczywiste, ale pomyślałam też, że jak będę smarkać i kaszleć w pracy wystraszę czytelników, albo ktoś na mnie doniesie do sanepidu. Ot czasy ;) Dwa tygodnie w domu. Tyle, że mój lekarz boi się, to widać, ale jakoś pozwala przychodzić do przychodni. Planeta Wariatów.

      Usuń
  5. Od początku tego co się dzieje przewija mi się w głowie jedno wspomnienie. Początek 1969 roku o ile dobrze pamiętam, zima, epidemia grypy. Byłam wtedy w liceum. Wszyscy chorowali, położyło i to nagle w jednakowym niemal czasie prawie cały naród. Byłam wtedy jedną z trzech osób, które przyszły na lekcje z całej prawie czterdziestoosobowej klasy. Odesłano nas do domu i kazano czekać na decyzje dyrekcji, bo chorowali uczniowie i nauczyciele, nie było komu ani kogo uczyć. Wszyscy wokół chorowali, sąsiedzi, znajomi, ale nie pamiętam żeby nie można było zrobić zakupów, żeby brakowało jedzenia, żeby trąbiono w wiadomościach o paraliżu gospodarki, żeby siano panikę. Były koszmarne kolejki do przychodni zdrowia, bo chorowali lekarze, a ci którzy jeszcze nie zachorowali przyjmowali pacjentów aż do zmęczenia. Nikt nie zamykał szpitali. Po miesiącu było po sprawie, życie powoli wróciło do normy, większość przechorowała. Na pewno też wiele osób zmarło na skutek powikłań pogrypowych. Ale nikt nie siał paniki, nie bombardował statystyką, nie straszył. Nie ogłoszono pandemii, nie zamykano całego kraju, chociaż nikt nie ukrywał, że jest epidemia grypy, zresztą nie dało się tego ukryć:)
    Teraz mamy pandemię i ... No właśnie, kto patrzy i słucha ten widzi i słyszy, kto ma rozum ten łączy fakty i wyciąga wnioski. Na dodatek wiedzy mamy aż w nadmiarze, jest internet. Wtedy były tylko gazety i telewizja i "poczta pantoflowa".
    I tu suspens...co by było gdyby dzisiejsza pandemia miała taki wymiar jak ta z 1969 roku?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczesny człowiek łudzi się, że nad wszystkim ma kontrolę. Pycha i jeszcze raz pycha.

      Usuń
    2. No tak. Przypomniałaś mi, faktycznie bywało tak, że w klasach było po kilka osób. Choć ja młodsza jestem od ciebie, ale grypa jest z nami od bardzo dawna. Nikt nie robi z tego problemu, a grypa kosi co roku. Sama na grypę chorowałam trzy razy w życiu i wiem, że to ciężka zaraza ;)
      Z drugiej strony, może gdyby obecnie covid miał taki rozmach, to nie mielibyśmy czasu i siły na wymyślanie durnych procedur i też skończyłoby się po miesiącu? A on taki nieruchawy, jakiś taki mało zjadliwy i mocno wirtualny...Cały czas czuję, że coś innego jest na rzeczy. Obecnie ufam intuicji.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  6. Nie doczytałam jeszcze do końca, ale nadrobię.
    Wczoraj rozmawiałam z koleżanką, której ojciec choruje na nowotwór. Złąpał wysoką temperaturę, dostał drgawek, krwotoku z nosa. Lekarze oświadczyli, żę należy go izolować, nie przyjęli do szpitala, choć w takim stanie zdrowia powinien być natychmiast hospitalizowany. Nie mam słów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobna sytuacja, mojej koleżanki mama choruje ma raka, nikt jej nie pomógł kiedy zachorowala na covid. Dwa tygodnie, z wysoką temperaturą przeleżala w łóżku, masakra! Sama, samiuteńka. Koleżanka mieszka za granicą i nie miała możliwści aby jej w jakikolwiek sposób pomóc.

      Aniu, takich strasznych opowieści jest coraz więcej, niestety.

      Usuń
    2. Marta, Ataner... to się dzieje wszędzie. Chłopca mam obok w mieszkaniu. Na bieżąco słucham o idiotyzmach w służbie zdrowia. Jak można tak być pozbawionym empatii? Pytanie retoryczne...Można. To się dzieje na całym świecie, system padł i to widać już od dawna. Posialiśmy i zbieramy.
      Nie wiem, naprawdę nie wiem jak my z ego wyleziemy i nie piszę o covidzie. Choroba jak każda inna. Rak gorszy, zawał gorszy, wylew gorszy...Co nam teraz obiło? Były wojny, były straszne rzeczy, mogliśmy wyciągnąć wnioski, a my nadal w czarnej dupie.
      Jedyne co można dziewczyny, to u siebie zrobić porządek, wewnątrz. I wybrać, w którą stronę JA idę. I iść...

      Usuń
  7. Jako doświadczona bibliotekarka powinnaś wiedzieć, że nie ma krainy dreszczy, są za to krainy dreszczowców. To z nich pochądzą szpiedzy.
    Wiernie oddałaś paranoję z jaką spotykają się ludzie narażeni na kontakt z systemem. Wierzymy, że matrix jest doskonały dopóki się z nim nie zetkniemy. Bez cioci, bez wujka, twarzą w twarz, jak człowiek z wirusem.
    Pshaw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najśmieszniejsze i najtragiczniejsze jest to, że tu nikt z wirusem się nie spotkał. To dopiero suspens;)
      "Psiacha!" jak mawiał mój trzyletni syn, co jak odkryliśmy po latach, było jego wersją przekleństwa słyszanego u dziadka: psia krew!

      Usuń
  8. Aniu, pieknie potrafisz opowiadac nawet tego typu opowiesci, ktore nie wydarzaja sie za siedmioma gorami i rzekami ale w codziennosci tuz obok...
    niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszmarnie trudna lekcja się odbywa. Gorsza niż egzamin dyrektorski z fizyki :) Cóż, każdy pisze, zobaczymy na jakie oceny zdamy.
      Warto popatrzeć sobie w oczy rano i sprawdzić, czy nadal mogę..

      Usuń
  9. Wielkim nieporozumieniem jest porównywanie WIRUSA do grypy. Jeśli już musimy porównywać, to porównujmy go do polio i cieszmy się, że akurat my jeszcze jesteśmy zdrowi, bo jak mawia moja znajoma z sanepidu "jeśli naprawdę chcesz styczności z Wirusem, to mogę ci to ułatwić". Jak dotąd chętnych brakuje.
    O służbie zdrowia i lekarzach można snuć opowieści godzinami, ale czy to coś zmieni? Istotnie mamy obecnie czasy Kaszpirowskiego, leczenie (i uczenie) przez telefon i ekran i to jest istotnie bardzo żałosne.
    Tak więc adin, dwa, tri...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiesz to Chłopcu? W oczy? Że nie ma litości dla niego, bo są ważniejsze sprawy?
      Ja go widzę co dzień...i to mój syn go woził do Wawy.
      Empatia to bardzo trudna sprawa, a może prosta...?
      Panie w moich sklepach nadal zdrowe, a kto jak nie one się stykają od zimy, wszak mamy PANDEMIĘ ;) A w Biedronce żadna nie nosi maski na nosie ;) Czyżby wszystkie bezobjawowe podłe nosicielki????


      Usuń
    2. Taaak, to taki dziwnie straszny wirus, ktory wywoluje tysiace " zakazonych" , tyle ze oni wcale nie choruja, nawet nie wiedza , ze go maja. Wazne ze sa " zakazeni". Coz za straszne slowo, od razu pada blady strach. Zarazonych nie lecza, bo sa zdrowi, za to prawdziwie chorych takich jak tych z Twojej opowiesci nie lecza, pozwalaja im umrzec, z powodu.... " zarazonych". To sie dzieje na calym swiecie , no to przeciez globalna " pandemia".

      Usuń
    3. Absurd sięga wyżyn kreatywności. Ostatnio dowiedziałam się, że maseczki nie chronią noszącego, tylko tych ludzi wokół przed nim. Musimy chronić ludzi przed SOBĄ...to dopiero majstersztyk manipulacji. Przecież ja zdrowa jestem, można powiedzieć :) Ale nie, jesteś bezobjawowa! Socjotechnika. Nosz, co za dziwy ;)

      Usuń
    4. To jest po prostu przerazajace jak ludzie dali sie zmanipulowac. Noszenie masek wszedzie juz w Europie jest obowiazkowe ( a nie bylo), to jest tylko i wylacznie tryk psychologiczny. Zalozono nam kagance , abysmy sie bali jeden drugiego, aby tworzyc te sztuczna bariere i caly czas straszyc wirusem, a wokol sami zdrowi, niekaszlacy ludzie. Gdyby nie maski ta maskarada juz dawno by padla, wiec musi to byc sztucznie podtrzymywane - tylko w ten sposob bedzie ludzi mozna dalej zastraszac , zmusic do przyjecia szczepionki, paszportu szczepionkowego a w dalszej kolejnosci czipowania. Ludzie sie na to zgodza, bo jako marchewka pomacha im sie zyciem " bez maski" i pozwoleniem na podroze. W przeciwnym razie bedziemy zamykani raz po raz, w coraz to innych konfiguracjach : inne miasto, region, dana fabryka , ktora beda chcieli zamknsc dowolnie - wystarczy znowu zrobic pare testow i " ognisko zakazenia".

      Usuń
    5. Mam jakieś dziwne wrażenie, że ktoś taki właśnie scenariusz napisał. Nie mniej jednak popatrz, jak łatwo nami manipulować. Jak łatwo oddajemy wolność, oddech, miłość, współczucie, poczucie więzi z innymi ludźmi. W zamian za ułudę bezpieczeństwa.
      Czyli lęk w nas był zawsze, od dawna, teraz tylko go widać w makroskali.
      Strach zabija duszę...jak mawiał Yoda i miał rację. Zobaczymy jak zdamy ten egzamin, ja nie generalizuję, każdy osobiście musi się ogarnąć. Nie ma co liczyć, że ktoś za nas odrobi tę lekcję.
      Wolność to stan umysłu i to każdy musi sam osiągnąć.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  10. Mniemam,że Un, ten paskudny wirus wirtualny jest i rozchodzi się nie przez kaszel czy kichanie tylko przez media a mnoży nie przez kontakt społeczny tylko przez badania. Więcej badań, więcej zarażonych. Więcej wiadomości, więcej strachu. No bo jak wytłumaczyć, że ja i moi wiekowi znajomi nie czytamy gazet, nie oglądamy dzienników, nie mamy smart-fonów więc się nie boimy i nie badamy i jesteśmy zdrowi.
    Komuś ten demoniczny wirus bardzo pasuje, komuś tam na górze ale nie na wierzchołku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja Krystyno uważam, że natychmiast trzeba przestać testować i wrócić do życia. Wyłączyć telewizory i pójść na spacer. Spotkać się z ludźmi, poprzytulać, posiedzieć przy ognisku, zjeść kiełbaskę, pośpiewać, potańczyć, poleżeć w hamaku i wreszcie przestać się bać ;) Ja, jako nerwuska, stwierdziłam, że ja się nie mogę bać, bo mi strach szkodzi. Trzeba o siebie dbać ;) Ty i twoi znajomi znaleźliście po prostu lekarstwo na wirusa ;)
      Brawo Wy!

      Usuń
  11. Przeczytałam Twój post:) Świetny. Przeczytałam komentarze. komentarz do nich niech pozostanie w mojej głowie. Bardzo współczuję i starszej pani i chłopcu. Tak nie powinno być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy po swojemu świat ogarnia Jaskółko. I bardzo dobrze, wszyscy się czegoś uczymy, sami siebie i jedni drugich.
      Co do Chłopca i Pani, nie powinno, ale się stało. Nie raz, nie pięćdziesiąt, nie setki nawet. Takich zdarzeń na całym świecie w miliony na pewno poszło i nadal idzie.
      Czy strach usprawiedliwia to wszystko? Nie, nie i jeszcze raz nie. Jeśli z czymś walczysz, tym się stajesz. Walczymy z wirusem, który jest mniej zjadliwy niż my sami. To daje do myślenia, co?

      Usuń
    2. "Jeśli z czymś walczysz tym się stajesz" tak napisałaś także u mnie, a ja Ci odpowiedziałam- nie zgadzam się z tą tezą. U siebie rozwinęłam, a tu napiszę- w takim razie po co w ogóle z czymkolwiek walczyć? I co dalej? Dla własnej wygody, by rzekomo nie stać się agresorem, mam nie walczyć ze złem?
      A co do komentarzy- Nie znoszę, gdy ktoś tragedię choroby zamienia w teorię o spiskach. Strasznie się przechorowałam wiosną, ale dla takiego ktosia, co to uważa, że covid jest manipulacją, nie dociera,że jeżeli możemy się chronić choćby maseczkami, to należy to robić. Widocznie ktoś musi prawie się udusić (kaszel zdarł mi tak gardło, ze parę dni mówiłam szeptem, a ból był straszny- przypiekanie ogniem tchawicy), żeby do niego dotarło, że to nie żarty i żadne teorie spiskowe.
      Gdyby ludzie nosili maseczki także w czasach wzmożonej zachorowalności na inny rodzaj grypy, mniej było by zachorowań w ogóle. Łatwiej się wymigać od noszenia uciążliwej maseczki głupim tłumaczeniem o spisku, niż wziąć odpowiedzialność za siebie i innych, i tę maseczkę włożyć. Zresztą są przyłbice, które "nie duszą" ale tego też nie łaska nosić, bo pewnie w ucho będzie uwierać.

      Usuń
    3. Ja rowniez przechorowalsm na to w grudniu , straszliwie, o malo mnie nie udusilo, rzezilam strasznie przez dwa tygodnie i zaden antybiotyk sie tego nie imal. Teraz wiem dlaczego. Nie neguje istnienia wirusa - tylko wszechobecna " pandemie", Gdybysmy mieli pandemie ktora nas strasza, na ulicy lezalyby stosy walajacych sie trupow. Wirus cyrkulowsl zima i byl podobny w zjadliwosci i umieralnosci do wirusa grypy. Niewspolmiernie wiecej osob umarlo z powodu nieotrzymania pomocy medycznej w inych przypadkach, ktore nagle staly sie niewazne i niewidoczne - dla wszystkich rzadow wazny jest tylko covid. A o glupich teoriach pomowimy jesienia, wiosna jak zacznie sie przymusowe szczepienie " stada" , substancja, ktora nie ma precedensu - ani nie przetestowana, ani nie wiadomo co " leczaca" czy wywolujaca. Zachecam cie do jej przyjecia w pierwszym rzucie - bardzo jestem ciekawa jakie skutki wywola. Swoja droga noszenie maski jako panaceum na wszystko jest po prostu smieszne - przypatrz sie jak sa noszone, dotykane, zmieniane - to sa zwykle kawalki materialu! Nie chronia absolutnie przed przenoszeniem patogenow. wrecz przeciwnie! Sa doskonala wylegarnia grzybow, bskterii i wirusow - po prostu inkubator wfychany wtornie godzinami do pluc. Slepa wiara w moc maseczki to dziecinada i brak podstawowej wiedzy medycznej. Wladza doskonale wie, ze to w ogole nie chroni ( gdyby naprawde mialo, musielibysmy nosic maski medyczne wszyscy!) - to tylko i wylacznie cwiczenie i podtrzymywanie w ludziach strachu ( jak widac dziala!) i uczucia rzekomego zagrozenia. Abysmy nie zapomnieli ze jest pandemia, bo nsprawde ciezko ja dostrzec , a nie mozna pozwolic jej teraz zdechnac. Stad co chwila sztucznie wywolywane nowe" ogniska zakazenia" , ktorymi mozna dowolnie sterowac. Ciekawe tylko ze ci zakazeni sa w pelni zdrowi!

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Jaskółko,znam twoje podejście:) Spoko. Ja sama wiem, że wiosną będzie źle. Ale nie z powodu wirusa, tylko z powodu tego co dzieje się wokół niego. Zobaczymy. Jedyne co mogę to nie zapomnieć, że strach zabija dobro i współczucie. I nie dać się. Bo wiosną właśnie współczucie będzie potrzebne. Nam wwzystkim.

      Usuń
    6. Jaskolko, znam Twoje wywody , czytalam wczesniej Twoje opinie i nie chce mi sie przerzucac argumentsmi. Nosze te idiotyczne maski tam gdzie to wymagane majac swiadomosc, ze ani ja nikogo nie chronie, ani mnie nikt, bo taka zwykla maska nawet zlozona z pieciu warstw to po prostu rekwizyt. Tak, masz racje , maski lekarskie , ktore nosi sie w czasie operacji chirurgicznych chronia - po czym sa zmieniane i utylizowane. To co widzisz na ulicach to zwykla maska-rada , ale na pewno daje poczucie " zludnego bezpieczenstwa" i nie pozwala na zapomnienie o pandemii. To bicie w bebny . Na temat " tysiecy" ofiar nie dyskutujmy - poczytaj jaka definicje smierci na covid przyjelo i wdrozylo WHO - umiera sie " z covidem" , a nie " z powodu covida" , wiec dzienne liczby zmarlych ida w tysiace, tym bardziej, ze za kazdego " pozytywnego" pacjenta szpitale dostaja po 15.000 dolarow dotacji. Za kazdego zgloszonego jako covid. BBC pare dni temu podalo informacje ( oficjalnie), ze zredukowano liczbe zmarlych " na covida". Wiesz ze pacjent, ktory w marcu byl chory na covid i wyzdrowial , a w lipcu zginal w wypadku drogowym zostal zakwalifikowany jako " zmarly na covid" ? Szkoda w ogole komentowac. W ciagu 3 miesiecy KAZDA smierc , ktora nastapila w szpitalu byla kwifikowana jsko covid, niezaleznie od przyczyny, raka, zawalu, itp . Nie chce mi sie pisac juz na ten temat - natomiast zastanawiam sie czy moze znasz niemiecki albo angielski? Jest masa autorytetow naukowych, lekarzy i profesorow, ktorzy protestujs przeciwko tym praktykom, ktorzy w oparciu o wiedze i wlasne obserwacje pacjentow odwazaja sie mowic prawde - ale niestety z zarzadzeniami wydanymi przez rzady nie maja szans. Musza brac udzial w tej szopce , insczej grozi im pozbawienie praw wykonywania zawodu. Moge ci podac linki do konferecji pradowych, nazwiska lekarzy itp - swoja droga zastanawiajace czemu min. Szumowski podal sie do dymisji wlasnie teraz?

      Usuń
    7. Aha, jeszcze jedno Jaskolko - pracujesz z mezem we wlasnym biznesie, sklepie spozywczym - wiec masz to szczescie, ze wam pozwolono dzialac i pracowac. A teraz powiedz, co byscie zrobili, gdyby wasz sklep sprzedawal kwiaty, albo ubrania i jak tysiace innych zostal zamkniety na 3 miesiace? I zostalibyscie bez srodkiw do zycia, wasi pracownicy rowniez. A potem sklep otwarty, ale po dwoch tygodniach znowu zamkniety na przyklad na miesiac, z powodu wykazania przez Ciebie badz meza odczynu pozytywnego? A wy czujac sie swietnie, siedzielibyscie zamknieci w mieszkaniu przez miesiac bez mozliwosci wyjscia na zewnatrz, patrzac jak wasza firma dohorywa. To sobie wyobraz ze tak mozna teraz zrobic z kazda niewygodna duza badz mala firma - przymusowa kwarantanna dla zdrowych ludzi ( ale jak sama mowisz, noszacych w sobie setki bakterii i wirusow. Jestem pewna, ze jak w koncu glod zajrzalby wam w oczy, to nagle i strach przed wirusem stracilby na znaczeniu. Czlowiek najpierw potrzebuje jesc, aby zyc, a potem dopiero mysli o reszcie. Pomysl o tych wszystkich przymusowo zamknietych , a pozniej wyslanych na bruk. Ty masz prace tylko i wylacznie dzieki temu , ze oni musza jesc. Bez wzgledu na to jakie statystyki im sie pokazuje w telewizji.

      Usuń
    8. To ja jeszcze dorzucę, bo jednak ze wszystkich stron trzeba sytuację oglądać ;)To w Polsce.
      Najbardziej mi się podoba, kiedy pan z Izby lekarskiej mówi; poglądy może mieć, ale postępować musi zgodnie z wytycznymi ;)
      https://www.youtube.com/watch?v=a6DjoiGKcWA

      Usuń
    9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    10. Jaskolko, konczmy, mam w nosie uczucia wyzsze i przerzucanie sie argumentami kto mial w zyciu ciezej. Chodzi mi wylacznie o wszechobecne skutki , ktore ponosimy wszyscy, niewspolmierne do przyczyn. I tu jest glowna roznica.

      Usuń
    11. Usunęłam, tak będzie lepiej. Przepraszam:)

      Usuń
    12. Jeśli tak uważasz, to ok.
      Choć uważam, że rozmowa była jednak ciekawa ;)

      Usuń
  12. Smutne te Twoje opowieści tym bardziej, że są prawdziwe. Prawdziwe jest też to, że pomysłodawcom pandemii nie zależy na naszym zdrowiu, a wręcz odwrotnie. Plan na to, co się teraz dzieje powstał już wiele lat temu przez zarządzających ziemią do tej pory. Ale niechcący strzelili sobie w piętę, mamy szansę jak nigdy wcześniej wyzwolić się. Ludzi świadomych naszej ludzkiej egzystencji jest coraz więcej. Masz rację Anno - walka stwarza walkę. Bądźmy więc życzliwi dla siebie nawzajem, a zdziałamy cuda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tego się trzymam, współczucia i życzliwości. Aniołem nie jestem, ale co mogę, to robię. I ja myślę, że to ogromna szansa wyleźć z czarnej D. Może przekroczymy masę krytyczną ;)

      Usuń
  13. Ktoś w pewnym momencie wymyślił, że na wszelakie przypadki muszą być odgórne "procedury postępowania". Pomysł był światły, tylko że te procedury nie zawsze tworzą ludzie na tyle inteligentni by wziąć pod uwagę cały szereg "okoliczności towarzyszących" i dlatego 3/4 procedur jest do ...4 liter, choć i do tego się nie nadają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie to ludzie. Procedury z betonu tak jak poglądy z betonu szkodzą. Czy się czegoś nauczymy? Cóż, okaże się.

      Usuń
  14. Pierwsza historia jest naprawdę straszna, bo widzę w niej bezsilność potrzebującego człowieka wobec procedur i umykający bezlitośnie czas, kiedy każda chwila jest cenna.
    Co do Złego Wirusa - uważam, że środki ostrożności potrzebne są, ale od początku bardziej niż on sam, przerażał mnie poziom paniki z nim związanej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie historie są straszne, w pierwszej Pani umiera z powodu procedur, wymyślonych przez nas, w drugiej umiera nasza empatia i człowieczeństwo...A może w obu...Śmierć czasem nie jest najstraszniejszą opcją. Najstraszniejszą opcją jest życie bez Serca.

      Usuń
  15. Witaj jeszcze wakacyjnie
    Straszne opowieści lepiej czytać wcześniej. A do poduszki coś spokojnego, najlepiej też spacer
    Pozdrawiam końcówką sierpnia

    OdpowiedzUsuń
  16. Dla mnie obie te opowieści są nie tyle straszne co smutne bardzo. Teraz w czasie Złego Wirusa - dajemy świadectwo o sobie. Jak się zachowujemy? Czy ważniejszy jest człowiek czy procedury ? - to świadczy o nas samych. Przykre to. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i smutno, i straszno...
      Każdy sobie radzi jak może, ale strach wcale nie usprawiedliwia wszystkiego. Choć tłumaczy, ale nie usprawiedliwia. Bo ze strachu jest sporo wyjść, nie tylko w kierunku bezduszności, zamordyzmu i głupoty.

      Usuń
  17. Masz rację... to straszna opowieść, o strasznych czasach, choć przecież bywały w historii gorsze... Ale jest to historia pięknie opowiedziana, z ogromną empatią i szacunkiem dla Chłopca. Dziękuję za wzruszenie i przesyłam życzenia zdrowia dla Chłopca i Jego Kolegów też ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłopiec na razie ma się dobrze, rzutów choroby nie ma. Koledzy okupują jego biurko, wszyscy żyją w miarę spokojnie. Nawet przy ostatniej wizycie w Centrum nie było już żołnierzy i można było wejść bez maseczek. Gdzieniegdzie dochodzimy już do rozumu ;)

      Usuń