Dzisiaj moja znajoma powiedziała, że po Wszystkich Świętych tak źle się czuła, że myślała o wezwaniu pogotowia. Bolało w klatce piersiowej, dusiło, czuła potworny ciężar.
A w czwartek przed świętem byłam sama w bibliotece, bo koleżanka wzięła wolne by gotować i piec. I przyszła młoda mama z dwójką córek, bo nie mogła wytrzymać w domu ze swoją mamą, do której przyjechała. Rodzicielka zasuwała w kuchni, wibrując zmęczeniem i drażliwością, wściekła, że musi to robić, niezdolna przyjąć pomocy, twierdząc, że wcale się nie denerwuje.
Taka wprawka przed Gwiazdką się odbywała.
Rok zatacza koło, a my razem z nim.
Już zamordowaliśmy miliony chryzantem, zwielokrotniliśmy ilość plastiku na planecie, pobaliśmy się samotności i śmierci, odbyliśmy przymusowe sesje psychopatologiczne z rodziną. Odchorowaliśmy tłumione emocje (zadziwiające ile osób przeziębia się na cmentarzu albo przewiewa), psychosomatyka odpuściła.
Zbieramy siły. Grudzień nieuchronnie nadejdzie...
Moja siostra Małgo powiedziała mi, że w dzieciństwie we wszystkim widziała schematy. Czuła, że narzuca się jej jak żyć, że nie miała przestrzeni na to by być sobą. Idąc później w życie postanowiła pójść własną ścieżką. Co było trudne, bo wymagało zmiany paradygmatu wbitego boleśnie w dzieciństwie. Być może po to on właśnie jest?
Czytam teraz genialną książkę Moshego Feldenkraisa: Świadomość przez ruch. Przeleżała na półce dwa lata, zanim do niej dotarłam. Ale tak miało być, nie zrozumiałabym wcześniej. Nadal nie wszystko załapuję i trochę to potrwa, ale garnęłam już kilka spraw.
Rozwój to i prosta, i skomplikowana sprawa.
"W każdym ludzkim działaniu można wyodrębnić trzy następujące po sobie fazy. Dzieci mówią, chodzą, walczą, tańczą, a potem odpoczywają. Człowiek pierwotny również mówił, chodził, walczył, tańczył i odpoczywał. Na początku rzeczy te robiło się "naturalnie", czyli tak jak zwierzęta robią to wszystko, co jest im potrzebne do życia.
...We wszystkich częściach świata, nawet w wyizolowanych grupach na wyspach, żyją plemiona które w sposób naturalny nauczyły się mówić, podobnie jak biegać, skakać, walczyć, nosić ubrania, pływać, tańczyć, szyć, prząść wełną, wyprawiać skóry, wyplatać koszyki, itd. Jednak w niektórych miejscach owe naturalne czynności rozwijały się i ewoluowały, w innych pozostają niezmienione od najdawniejszych czasów.
Faza druga: indywidualność.
W czasie i miejscach, gdzie dochodziło do rozwoju czegoś nowego, zawsze napotykamy szczególną fazę indywidualną. Pewne osoby odnajdują swój osobisty, szczególny sposób wykonania czynności, które przyszły naturalnie. Ktoś mógł znaleźć własny sposób wyrażania siebie, kto inny szczególny styl biegania, inny sposób tkania, wyplatania koszy czy też odmienny, indywidualny sposób robienia czegoś, co zaczęło odbiegać od naturalnego sposobu. Kiedy okazywało się, że taka metoda osobista przynosi istotne korzyści, zazwyczaj przejmowali ją inni. W ten sposób Australijczycy opanowali sztukę rzucania bumerangiem, Szwajcarzy nauczyli się jodłować, Japończycy uprawiać judo, a mieszkańcy Morza Południowego pływać crawlem.
Faza trzecia: metoda i profesja.
Kiedy pewien proces daje się przeprowadzić na szereg sposobów, może się pojawić ktoś, kto dostrzeże znaczenie samego procesu, oprócz sposobu w jaki jest on przeprowadzany przez jednostkę. Odnajdzie on coś wspólnego w indywidualnych przedstawieniach procesu i zdefiniuje proces jako taki. Przez to, w fazie trzeciej, proces zostaje przeprowadzony zgodnie ze szczególną metodą będącą wynikiem wiedzy, nie jest on już naturalny."
I po ptakach.
Dalej Feldenkrais pisze:"...Można zaobserwować, jak praktyki naturalne ulegały metodom nabytym "profesjonalnym" i jak społeczeństwo generalnie odmawia jednostce prawa do stosowania metod naturalnych, zmuszając ją do uczenia się przyjętego sposobu robienia czegoś zanim pozwoli jej się pracować.
Na przykład rodzenie dziecka było kiedyś procesem naturalnym i kobiety wiedziały jak pomóc sobie nawzajem w potrzebie. Lecz odkąd położnictwo stało się przyjętą metodą, a położna kobietą z dyplomem, zwyczajnej kobiecie odmówiono prawa i zdolności do pomagania innej podczas porodu.
Obecnie jesteśmy świadkami trwającego procesu rozwoju świadomie skonstruowanych systemów w miejsce metod indywidualnych i intuicyjnych oraz tego, jak działania niegdyś przeprowadzane w sposób naturalny stają się profesjami zarezerwowanymi dla specjalistów."
Każdy z nas bierze w tym udział przez całe życie. Doszliśmy do absurdów wielkich jak Kosmos i brniemy dalej, indywidualnie i jako społeczeństwa. Tworzymy na bazie systemów następne systemy.
I o ile nie mam wpływu na ogólne systemy i innych ludzi, to mam wpływ na siebie. Choć to nie było takie oczywiste, bo ogólnie wszyscy uważamy, że to Życie nami zarządza, a nie my Życiem.
Pewnie to przekonanie jest tak powszechne, bo jest łatwiejsze do przyjęcia. Wygodniejsze do siedzenia. Wyjmuje z naszych rąk ster i możemy usiąść na ławeczkach z tyłu i ponarzekać. W grupie, razem z takimi samymi jak my. Czyż to nie przyjemne? Siedziałam, to wiem.
A w sterówce pusto...i czort wie dokąd statek płynie.
A na pytanie, które czasem padnie z ust kogoś przytomniejszego: czy płynie z nami sternik?; rozglądamy się po sobie i mówimy: nieee, ja nie mam papierów na to.
Ja jestem nauczycielką. Czy naprawdę uczę?
Ja jestem lekarzem. Czy naprawdę leczę?
Ja jestem prawnikiem. Czy naprawdę prawo jest prawem?
Ja jestem budowlańcem. Czy naprawdę buduję?
Ja jestem naukowcem. Czy naprawdę odkrywam?
Ja jestem bibliotekarką. Czy naprawdę ??????????
Kim jestem?
Tym kim zechcę.
PS. Gdyby ktoś chciał poszerzyć horyzont swoich zdarzeń, to można poćwiczyć mikroruch Metodą Feldenkraisa. Ćwiczenia te są doskonałe dla wszystkich oraz bardzo pomagają dzieciom ze spektrum autyzmu. Poszukajcie na YT. Kto szuka..;)
PS2. Dogrzebałam się, że w listopadzie rok temu też to rozkminiałam i post popełniłam, nie ma przypadków :) Ach ty listopadzie wredny : Małpie życie
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja zbuntowana jednostka indywidualna,
Prowincjonalna Bibliotekarka.