kadr z filmu Stara baśń |
"My tu na Podlasiu mamy własne Święto Miłości nazywa się Noc Kupały. W czerwcu w trakcie tego słowiańskiego święta nie trzeba nic kupować w sklepie - wystarczy być w naturze, nad rzeką."
Tak napisał mój znajomy na fb.
A ja od kilku dni zbieram się do napisania o mojej przygodzie z gimnastyką słowiańską. Bo była ciekawa, choć dość krótka.
Odpisałam znajomemu, że jednak mógłby swojej żonie zrobić miłą niespodziankę dziś i w noc Kupały, będzie miała dwa miłe dni. I tak się zastanowiłam, o co mu chodziło z tym byciem w lesie.
Bo Słowianie to sobie nieźle poczynali w tę noc. Mogłabym rozwinąć tę myśl, ale każdy ma swoją wyobraźnię: czerwcowy, ciemny las w którym miło się zgubić, miękka trawa, ogień, kwiat paproci i szukanie go, achach....
Mieszanie genów.
Ale w taką nowoczesną, poprawioną, doprawioną, uładzoną i bajkową słowiańskość można się pobawić. Fajne.
No i w Miasteczku pojawiła się gimnastyka słowiańska. Zajęcia odbywają się blisko mojego domu, ja już taka ogarnięta kręgosłupowo, myślę: pójdę.
Poczytałam o tym trochę, popatrzyłam na ćwiczenia, uznałam, że ideologia podpięta pod to mi nie pasuje, ale mogę ją spokojnie olać. A ćwiczenia to taka joga jakby. Rehabilitant powiedział, że to dobre, rozciągające i wzmacniające ćwiczenia. Tylko ostrożnie, z wyczuciem, nie wszystko robić, słuchać ciała.
Pierwsze dwa spotkania były dość fajne, byłam ostrożna w miarę, szło ok.
Ciało nie dokuczało za bardzo, współtowarzyszki w porządku. Ale już przy trzecim spotkaniu usłyszałam jak prowadząca mówi do młodej dziewczyny obok mnie: ćwicz, dobrze ci idzie, niedługo przepracujesz traumy rodowe...
Przypomniałam sobie, że mam olewać ideologię, korzystać z ćwiczeń i luzować:
- odpuść, każda ścieżka dobra, choć niektóre pokręcone. Sama wędrowałaś przez różne światy, zdarzenia i ludzi. Wszystko ciekawe.
Następne spotkania nie były już takie fajne. Niektóre ćwiczenia były trudne, a ja mam nadwagę i słabe mięśnie. Kiedy chciałam jakieś odpuścić, prowadząca naciskała by zrobić inaczej, lżej, ale robić.
Nie mówiłam "nie".
Zastanawiałam się dlaczego nie mówię "nie"?
Wokół szczupłe kobitki. A ja okrągła jak piłka. No chciałam dać radę...
Nie wyszło. Kręgosłup zaprotestował dość mocno. Pięć spotkań wystarczy. Lekcja się odbyła.
ech...
liveinternet.ru |
No cóż, ćwiczenia to jedno, ale TO przelało czarę.
Praca z ciałem to jakby tylne drzwi do nas samych. Ćwiczenia rozciągają mięśnie pokurczone nie tylko od siedzącej pracy, braku ruchu itp., ale bardziej od schowanych emocji, od utkniętych w ciele traum, od wszelkich zapisanych historii naszego życia. Rozluźnienia tych miejsc czasem uwalniają wspomnienia, czasem tylko emocje i uczucia.
Nie uczy się nas łączenia tego, co nam się wyświetla w głowie z tym, co dzieje się w ciele. Myślimy, że to są oddzielne sprawy. A tymczasem to całość opowieści.
Przekroczenie.
Z moich przodków znam tylko rodziców i dziadków.
Reszta jest mi obojętna. Byli, żyli swoim życiem, nic mi do tego.
Ale nie, wybaczanie i dziękowanie nie chodzi w grę.
Dobrze się czuję z moim pogodzeniem albo nie, odpuszczeniem albo nie i z dystansem.
Czasem z czułością, tęsknotą i miłością...
Wszystkim co jest.
Jaka to ulga, czuć to wszystko i nie czepiać się siebie...
PS. Dłubiąc w googlach, szukając słowiańskich obrazków zauważyłam, że wogóle nie ma okrągłych i puszystych słowianek. Na zdjęciach z gimnastyki słowiańskiej same szczupłe jak charty, młode dziewczyny. Starych i grubych nie ma. Taaaa....
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja NIEsłowianka, Prowincjonalna Bibliotekarka