Jak co rano w środę wczłapałam się po schodach do Biblioteki.
Wciągnęłam do płuc zapach książek i kadzidełka GoodHeart, miło...
Otworzyłam swój pokój, krzyknęłam do koleżanki "cześć" i poszłam robić kawę.
Żeby było jeszcze milej.
Zanim kawiarka przepuści przez siebie aromatyczny napój bogów, zaglądam do koleżanki z zapytaniem cotamjaktam. Bo ona wie wszystko zawsze, kto umarł, kto się urodził, kto z kim w niecnych zamiarach w zaułkach się spotykał. Telewizja nie potrzebna, dostaję wsio w pigułce. Czasem pigułka psychodeliczna, ale traktuję to jako wkład do bezkolizyjnej pracy codziennej, a także jako pewien ogląd ziemskiej opowieści.
- Ania, słuchaj, pandemia się nie skończyła jednak. Mamy nowy wariant, Megatron! Mówiłam ci, że tak będzie....
Stanęłam jak wryta, koleżanka cały czas mówiła a ja słyszałam tylko szum informacyjny...
Mój mózg próbował włączyć jakoś informację do katalogów, ale ni jak nie mógł znaleźć klasyfikacji odpowiedniej. Megatron, MEGATRON???
Bo wiesz Wszechświecie, Megatron był przywódcą Deceptikonów, Transformersów, istot z kosmosu, które zaatakowały Ziemię. Filmy takie oglądałam z synami, fajne nawet.
Spuśćmy zasłonę milczenia na resztę tej rozmowy...
Kiedy podzieliłam się z SynemNumerDwa wieścią, odpisał na Messengerze:
- To już Transformersy też atakują?!
No atakują...
Taka akcja była ostatnio: Maska dla Obywatela. Wiem, bo mąż zły mówił, że strażacy mają rozwozić tony masek po wsiach i wręczać obywatelom za darmo od rządu. Jakby strażacy nie mieli co robić. Często wykorzystuje się strażaków zawodowych i ochotniczych, bo to chyba jedyna tak prężna i sensowna organizacja w Polszcze. Maski w pudełkach były dostarczone też do Ośrodka Kultury, który miał je dystrybuować potrzebującym, ach jak bardzo potrzebującym, obywatelom. I moja sprzątaczka przytachała do mnie pudełko, bo dają, trza brać. Wzięłam. Położę maski na stoliku, niech sobie ludzie rozbiorą. Mój mózg czasem nie trybi jednak już tak szybko, bo...
W torebce z maseczkami jakieś dziwne nasionka były, ciemne takie: kminek???- pomyślałam.
Ale to nie był kminek...
Leptospiroza to była...
Wyrzuciłam.
Tu dodam, bo faktycznie nie każdy może załapać: kminek to były mysie kupki, zapewne siki też. Kiedyś, chyba w studium pielęgniarskim, czytałam o leptospirozie przenoszonej przez myszy i tak mi utkwiło: kupki myszy= leptospiroza :)
Co nie oznacza, że myszy nie mogły być zdrowe :DDDD
A ich kupki nieszkodliwe, może, jednak...
Co będę tak rzucać bezpodstawne oskarżenia na myszy. No łaziły, zrobiły sikupki na maski i już.
Mikroskopu nie miałam...
Rano wychodzę z suczką na spacer. Kiedyś chodziłyśmy przez Sad. Sadu już nie ma. Został tylko malutki kawałeczek, cudem jakimś zostało też ukochane Drzewo. Zapomnieli może? Projekt unijny Ochrony Bioróżnorodności przetoczył się jak czołg putinowski przez nasze magiczne miejsca. A może jak transformers? Ten zły? Dobre porównanie.
Jednak ból Serca osłabł. Pogodziłam się, przeszłam etapy żałoby, blizna jest, ale tylko lekko zakłuje czasem. Wiem, że Sad nie mógł być zawsze. Na Ziemi nie ma ZAWSZE. Jest wieczne Teraz.
Jestem wdzięczna Wszechświatowi za te 22 lata w miejscu magicznym. Moi synowie się tu wychowali w zieleni, w słońcu, w radości i ciekawości. To były dobre lata.
Więc jest dobrze.
Wczoraj wieczorem spacerując przez Projekt patrzyłam na to wszystko i przyszło mi do głowy, że tak właśnie my, ludzie, teraz tworzymy swój Świat. To dzieje się od dawna, ale widzę to dokładniej dopiero od dwóch lat. Pandemia wyostrzyła obraz.
Na studiach nie lubiłam dydaktyki. Pisania konspektów, schematów i procesów nauczania. Jakoś nie ogarniałam. Oceny miałam dobre, ale ogólnie czułam, że niekoniecznie to fajne jest. Narzędzie, które próbuje udawać coś, czym nie jest. Zaskorupiałe i zardzewiałe, przestarzałe. No cóż, ale jest, wykorzystuje się. Człowiek wiecznie musi coś systematyzować. Choć nie musi...
Od dwóch lat mam wrażenie, że ktoś używa dydaktyki na mnie. Siedź w domu, oddychaj, nie oddychaj. Myśl tylko wtedy, kiedy ci pozwalamy, na tematy tylko takie jak w konspekcie. Nie wykraczaj poza ramy, równaj krok, nie odstawaj, nie rozglądaj się, nie patrz w oczy innym.
Bądź dobrym obywatelem, dbaj o innych, szanuj zieleń, noś maskę, wstrzyknij sobie, bój się ale my cię poprowadzimy dydaktycznie prostą ścieżką. Bezpieczną dla ciebie i innych.
Dla twojego dobra.
Zaufaj nam: ekspertom, autorytetom, profesorom, naukowcom, nauce...
I Projekt to pokazuje....
Na zdjęciach są te same miejsca Sadu, a teraz Projektu...
I jestem samotna w tym wszystkim, bo każdy, kto tam chodzi, mówi: nareszcie zrobili porządek, jest ładnie, ludzie mogą wypoczywać, pospacerować, butów nie pobrudzić. Mamy bioróżnorodność.
Dydaktycy się spisali.
Smutnieję trochę. Ale to dobrze.
Smutek jest dobry, jest jak łagodny okład z zielonego listka babki lancetowatej na rozbite kolano.
Śliniło się palec i smarowało się ranę, przykładało się listek i przytrzymywało dłonią aż ból ucichł.
A potem wsiadło się na rower, pod ramę, bo tylko taki był i jechało się dalej, z wiatrem rozwiewającym włosy w kucykach.
Któż wtedy myślał o dydaktykach...
PS. Megatrona cechuje bezduszność i bezwzględność w dążeniu do celu, jakim jest władza nad światem. Coś jest na rzeczy jednak.
Tak sobie pozmyślam: kiedy już wojenne machiny przetoczą się przez Ukrainę i zakończy się tak, jak się zakończy, kiedy operacja "pandemia" straci swój złowrogi wydźwięk, gównie przez zmęczenie materiału poddawanego obróbce dydaktycznej, (co już się dzieje), znaczy ludzi.
Wtedy mój drogi Wszechświecie...WYLĄDUJĄ KOSMICI.
Po coś Elon Musk wyciągnął na orbitę Ziemi 49 tysięcy swoich satelitów.
Z takiej ilości może nam wyświetlić na niebie wszystko. W techincolorze i w 5D.
Będzie zabawa :)
Pozdrawiam Wszechświecie, (anty)dydaktyczna transformerka własnych światów, Prowincjonalna Bibliotekarka