I znów się śmieją z Edyty.
Nie wszyscy oczywiście, ale jednak większość. Nie powiem, na przestrzeni lat i ja się czasem pośmiałam się widząc ją w tv czy w kolorowych pisemkach. Edzia czasem wypowiedziała się, a może tylko wyrwano to z kontekstu i wychodziło śmiesznie. Nie zastanawiałam się nigdy nad innym obrazem Edzi, bo był mi tak ładnie już podany.
Wzięłam.
Ale sporo wody upłynęło, rzeka mojego życia zmieniła się, choć to nadal ta sama rzeka. Nie muszę już walczyć zaciekle o życie w marnym kajaczku omijając wystające znad wody skały. Zastanawiając się ile ich jest pod wodą, niewidocznych. I czy za zakrętem nie będzie wodospadu, którego nie pokonam.
Obecna rzeka jest szeroka, rozlana, łagodnie płynąca. Nadal dzika i nieujarzmiona, ale bardziej przyjazna. Mogę podziwiać widoki, czując się bezpieczniej w dość stabilnej łódce.
Kajaczek poszedł w odstawkę.
Rozglądam się więc.
Alex Colville |
Gdzieś tam w czeluściach FB ktoś z moich znajomych coś skomentował o Edycie i wyświetliło się u mnie. Już dawno opuściłam świat nadmiernie medialny, nie wchodzę na żadne portale typu wirtualna, nie mam telewizora od 9 lat. Ale wszyscy jesteśmy w polu informacyjnym i czasem coś tam do mnie doleci. Jednym rzeczom daję uwagę, innym nie. Tym razem postanowiłam sprawdzić o co chodzi, bo sama chciałam pojechać na Harmonię Kosmosu, tylko nie wyszło.
Wiec obejrzałam w internecie wystąpienie Edyty na festiwalu, a potem losowo artykuł na jakimś popularnym portalu. Badania znaczy przeprowadziłam.
I pierwsza konkluzja błysnęła: Bzikowa, ty się bój, bo to samo gadasz co Edzia....
nie wiem czyje, ale fajne... |
Fakt, lekko się ukrywam, nie firmuję tego co piszę moją buzią, ale bądźmy szczerzy, kto by chciał mnie poszukać, by znalazł.
Dostaje jej się też od tych przebudzonych i oświeconych.
O takie coś:
"Osoby naprawdę przebudzone nie mówią takich rzeczy, dalekie są od medialnego show. Według poziomów świadomości wg Davida R. Hawkinsa może maksymalnie osiągnęła Pani poziom 250 i tyle, daleka droga przed panią."
Brooke Didonato |
Tak sobie myślę, że Edyta wiedziała, co ją czeka, a i tak to zrobiła. Nie będę dociekać jej intencji. Mnie osobiście wydaje się być spójna w tym co mówi, w tym sensie, że mówi o tym w co wierzy i co czuje na ten czas. I Odwagi jej nie odmówię oraz talentu.
Bo zawsze chodzi o nas.
Czemu przez dłuższą chwilę we mnie był wstyd, strach i współczucie?
Odpowiedź jedna jest: bo to wszystko było we mnie długi czas i nadal bywa. Kiedyś tylko pozwalałam, by było to moją codziennością, teraz uczę się pozwalać temu być, a potem odejść...
To nieumiejętność pokazywania siebie prawdziwej, mówienia o tym co czuję, mówienia swojej prawdy, zwłaszcza gdy wiem, że zostanę za nią wygnana z raju...
Uznałam, że raj ma zbyt wygórowaną cenę.
Nice Bleed |
Otóż. Był ciemny, zimny i mokry poranek lutowy 2022, kiedy Mama dostała bóli porodowych. Coś ją tam pobolewało w plecach w nocy, ale zbagatelizowała. To jej pierwsze, wyczekane dziecko, więc trochę się może bała- jeszcze nie; choć już zmęczona była i chciała urodzić. Ale poranne skurcze nie zostawiły już miejsca na zastanawianie. Będziemy rodzić.
Kłopot całej sytuacji polegał na tym, że Mama była na kwarantannie, bo kasłała, zrobiła test i wyszedł plus. Mama lekko przeszła cokolwiek to było, ale jeszcze kilka dni kwarantanny zostało, a tu potomek się zdecydował. I nie ma zmiłuj.
Tata spanikowany zapakował Mamę do samochodu i pojechali do szpitala, bo tak szybciej niż czekać na pogotowie. Zwłaszcza, że Mama cała w nerwach też. Skurcze na razie rzadkie, ale pierwszy raz nic nie wiadomo. No się się zaczęło...
W szpitalu wrzaski i krzyki. Bo trzeba było wezwać karetkę specjalną, można było poczekać, a dodatkowo jeszcze nieszczepy cholerne. Nieodpowiedzialne, głupie i bezsensu. Mamę zabrano nie wiadomo gdzie, Tatę zostawiono w poczekalni, a że trochę rezonował, to postawiono przy nim ochroniarza, by nie wyruszył na poszukiwanie Mamy. Potem okazało się, że Mamę w jakimś malutkim pokoiku przebadał doktor bardzo niemiły z maseczką pod nosem i powiedział, że do porodu jeszcze daleko, a oni nie mają covidowego oddziału i Mama musi udać się do Białegostoku, z Augustowa. Ponad godzina jazdy, bo luty, mokro i ślisko. Oni mogą wezwać karetkę covidową, ale Tata może zawieść, bo będzie szybciej jednak.
Oszołomieni Mama i Tata wyruszyli w trasę. Na odjezdne dano im telefon na SOR ginekologiczny w Białymstoku, gdzie akurat miała dyżur moja Synowa.
No i nie dowieźli.
W połowie drogi Tata już potwornie spanikowany zadzwonił na SOR po ratunek. I moja Synowa telefonicznie udzielała mu porad. Synek Mamy i Taty urodził się na poboczu drogi, na tylnym siedzeniu samochodu.
Kiedy samochód podjechał pod drzwi SORu moja Synowa już czekała. Otworzyła drzwi z tyłu, ogarnęła wzrokiem Mamę z zawiniątkiem i choć dużo już widziała, to jej słowa brzmiały: no jak w rzeźni, dużo krwi...Pomogli Mamie przesiąść się na wózek i zabrali ją na oddział covidowy oczywiście. A Tata wyszedł z samochodu, usiadł na krawężniku i siedział tam nie odpowiadając na żadne pytania. Próby komunikacji zawiodły, a musiał odjechać. Nie mógł wejść do szpitala, bo kwarantanna przecież. Sanitariusz jakoś go podniósł, wsadził do samochodu. Tata coś tam zajarzył. Odpalił samochód i niepewnie, wolno odjechał. Do dalekiego domu.
Czy to się dobrze skończyło czy źle?
To nie tak dawno było...
Jose Manuel |
Kiedy rozmawiałam z moim Mężem o Edycie on, racjonalista patrzący inaczej, powiedział:
- Wiesz nieźle jej wyszło jak na Cygankę, która uciekła z domu.
Że oni tak nie potrafili.
No i po co sobie przypominać horrory z lutego.
Jest lato i są wakacje.
Mason Storm |
PS2. Kiedyś poznałam chłopca, może 8-9 lat. Gdy nasz wzrok się spotkał, zmroziło mnie. To dziecko miało potwornie nieruchomy i pusty wzrok. Nic tam nie było. Zero kontaktu. I do dziś to pamiętam. Syn nauczycielki, zdolny, komunikatywny, zdawało się całkiem normalny. A jednak za każdym razem na jego widok w moje głowie słyszałam: uciekaj...
To tyle, jeśli chodzi o stwierdzenie Edyty, że w show biznesie jest pełno reptyli ;)