Kosmos, ostania granica...
Tak zaczyna się czołówka każdego Startreka, a jak wiadomo jestem fanką.
Ostania granica poznania, poszerzenia przestrzeni w której żyjemy, spotkania innej inteligencji, życia w formach, których nawet nie możemy sobie jeszcze wyobrazić, odkrywanie, nauka, ciekawość, ekscytacja.
To przed nami jeszcze. Nie wiem, czy będziemy kosmicznymi wędrowcami w statkach jak Voyager czy Enterprise. Może będziemy zakrzywiać przestrzeń i w milisekundę przenosić się w dowolne miejsce w kosmosie, czy też będą inne sposoby. Jednak jestem pewna, że to zrobimy. Wcześniej czy później. Niezależnie od tego, czy będziemy gotowi czy nie. Bo posiadanie technologii nie jest tożsame z gotowością. Ale ta historia już się toczy...
Jednak są inne przestrzenie, są inne światy do eksploracji o których nie myślimy za często.
Co będzie, gdy umrę?
O śmierci rozmawiamy jakby była granicą.
Boimy się jej diabelnie, za wszelką cenę chcemy uniknąć, choć oczywiste jest, że się nie uda. Ale próbujemy. Albo zmęczeni uciekaniem, godzimy się:
- pochowajcie mnie na cmentarzu koło babci i dziadka, pogrzeb ma być skromny, kwiatów nie potrzebuję, świeczkę czasem zapalcie.
Moja babcia Szura zawsze na cmentarzu powiadała:
- oni już w Domu, a my ciągle w gościach.
Nie wiem jak wyobrażała sobie Dom, ale zaglądała jednak za tę granicę.
Nie wiem jak dużo ludzi myśli o tym co PO. Może wszyscy?
Może niewielu...
Nie rozmawiamy o tym. Chodzimy do kościołów, cerkwi, meczetów, bożnic i co tam jeszcze, gdzie podaje się nam jakąś wersję życia PO. Bierzemy albo nie, ale skoro chodzimy, to bierzemy raczej. Niektóre mnie trochę śmieszą, choćby te ciągłe, w nieskończoność 72 dziewice muzułmańskie, albo nasze, katolickie, wieczne chóry anielskie sławiące Pana. I my w tych chórach, po wieczność. Jeju, chyba bym wolała te dziewice, tylko co ja bym z nimi robiła? Wierzymy w różne bajki.
To pomaga.
Strach mniejszy.
Może niewielu...
Nie rozmawiamy o tym. Chodzimy do kościołów, cerkwi, meczetów, bożnic i co tam jeszcze, gdzie podaje się nam jakąś wersję życia PO. Bierzemy albo nie, ale skoro chodzimy, to bierzemy raczej. Niektóre mnie trochę śmieszą, choćby te ciągłe, w nieskończoność 72 dziewice muzułmańskie, albo nasze, katolickie, wieczne chóry anielskie sławiące Pana. I my w tych chórach, po wieczność. Jeju, chyba bym wolała te dziewice, tylko co ja bym z nimi robiła? Wierzymy w różne bajki.
To pomaga.
Strach mniejszy.
Ale strach można oswajać na różne sposoby.
Szukam innych możliwości. A kiedy się szuka, to się znajdzie. Ludzie opowiadają inne rzeczy niż religie. Wszystko zawiera skrawki prawdy, są tylko porozrzucane w różnych miejscach, poskładać puzzla trudno. Bo on bez obrazka jest, mystery taki :)
To znaczy bez obrazka w mojej głowie, bo do takiego zbierania i układania, trzeba trochę zrobić w niej miejsca. Wyrzucić dotychczasowe zawierzenia i pewności. To trudne jest, bo powstaje Pustka, nikt nie lubi Pustki, nie ma się czego przytrzymać, nic nie można kontrolować, przewidzieć, zaplanować. NIC.
I najczęściej dotykając skraju Pustki jednak robimy krok w tył. Do strefy komfortu, choć może już ona mało komfortowa, ale znana przynajmniej.
W bibliotece spotkałam dwoje ludzi, którzy podzielili się swoimi przeżyciami z tamtej strony.
PanB miał operację na otwartym sercu. Obudził się w trakcie operacji ponad stołem operacyjnym. Przerażony oglądał siebie i chirurgów grzebiących w jego otwartej klatce piersiowej. Krzyczał, by go zostawiono w spokoju i nie od razu zorientował się, że wyszedł z ciała i wisi nad nim. Oczywiście nikt go nie słyszał ani nie widział. Potem nagle przerzuciło go na łąkę. Łąka w słoneczny dzień. Poszedł tą łąką w kierunku miasta widocznego w oddali. Kiedy doszedł, zobaczył ładnie ubranych ludzi i zorientował się, że to jego znajomi, którzy już umarli. Stali, patrzyli na niego. Kiedy podszedł do nich, zaczęli go pytać, co on tu robi, to nie jego czas jeszcze...
I bum, nagle obudził się na sali pooperacyjnej.
PaniU podczas porodu miała zapaść. Znalazła się w pięknym ogrodzie, chodziło tam sporo ludzi, ale do niej wyszedł jej dziadek. Nie mówiła dużo, ale pogadali sobie, posiedzieli w tym ogrodzie i ona nie chciała wracać. Ale dziadek powiedział, że musi jeszcze wrócić. Powiedział jej co będzie w jej życiu, część zapamiętała i faktycznie, zdarzyło się, bo jednak zgodziła się wrócić.
Tych dwóch relacji wysłuchałam z pierwszej ręki. Ale tylko dlatego, że sama otworzyłam się i zachęciłam ludzi. Zaufali. Bo nie jest łatwo opowiedzieć taką historię i narazić się na obśmianie.
Obśmianie to mechanizm obronny innych strachulców :)
Ostatnio trafiłam na YT na konto Przewodnicy duchowi. Nazywają się jak nazywają :) ale zbierają i tłumaczą opowieści ludzi z całego świata. Opowieści zza tej magicznej granicy śmierci. Oczywiście ci ludzie wrócili, bądź zostali zawróceni i dlatego mogą opowiadać, jak się okazuje jest tego całe mnóstwo. Ludzie się dzielą.
Przesłuchałam już ze 100 opowieści. W bibliotece jest tyle marudnej pracy biurowej, zdecydowanie przyjemniej, gdy można to sobie jakoś umilić.
I tak słuchając, zaczęłam wyłapywać powtarzające się rzeczy w tych relacjach.
Tunel, czasem ciemny, czasem jasny, mniejszy większy, ale zazwyczaj występuje. Zazwyczaj ktoś wychodzi na spotkanie. Różnie, anioł, Jezus, Budda, ktoś z rodziny, przewodnik, czasem jest to tylko głos bądź obecność, trafiały się ukochane zwierzęta. Ale zazwyczaj ktoś tłumaczy co się dzieje. Czasem zwiedza się tamten świat, czasem nie. Porozumiewa się telepatycznie, czuje się cudownie, bezpiecznie i lekko. Nic tam się nie da ukryć, bo wszyscy od razu czują co inni czują. Ale każdy mówi, że jest to cudowne uczucie. Nikt nie ocenia, nikt nie krytykuje, pełna akceptacja, jakiej na poziome Ziemi nie da się doświadczyć.
No i wszyscy zaliczają film ż życia, które właśnie trwa.
I tak słuchając, zaczęłam wyłapywać powtarzające się rzeczy w tych relacjach.
Tunel, czasem ciemny, czasem jasny, mniejszy większy, ale zazwyczaj występuje. Zazwyczaj ktoś wychodzi na spotkanie. Różnie, anioł, Jezus, Budda, ktoś z rodziny, przewodnik, czasem jest to tylko głos bądź obecność, trafiały się ukochane zwierzęta. Ale zazwyczaj ktoś tłumaczy co się dzieje. Czasem zwiedza się tamten świat, czasem nie. Porozumiewa się telepatycznie, czuje się cudownie, bezpiecznie i lekko. Nic tam się nie da ukryć, bo wszyscy od razu czują co inni czują. Ale każdy mówi, że jest to cudowne uczucie. Nikt nie ocenia, nikt nie krytykuje, pełna akceptacja, jakiej na poziome Ziemi nie da się doświadczyć.
No i wszyscy zaliczają film ż życia, które właśnie trwa.
Nikt nie ocenia, sam wyłapujesz co mogłeś zrobić inaczej, czy dokuczyłeś komuś, ale przy tak pełnej akceptacji i miłości wokół, nie jest to stresujące ani zawstydzające. Nauka.
Jednak zauważyłam cos niepokojącego.
Większość ludzi wracać nie chce. Bardzo nie chce. I wtedy są zachęcani. Na przykład, kiedy w filmie życia widzą, że zrobili coś komuś złego, to pozwala im się poczuć, co czuł krzywdzony.
O! to nie jest fair! Jak dla mnie, to manipulacja.
Czyżby w świecie PO takich metod używano?
Bo skoro schodzimy na Ziemię i kasuje nam się pamięć, nie ma telepatii ani jasnoczucia, to ja przepraszam, nie odpowiadam za czyjeś emocje. Za moje intencje odpowiadam.
Czasem bywa tak, że chcę naprawdę dobrze, a ktoś cierpi, bo ma inne soczewki niż ja.
O! to nie jest fair! Jak dla mnie, to manipulacja.
Czyżby w świecie PO takich metod używano?
Bo skoro schodzimy na Ziemię i kasuje nam się pamięć, nie ma telepatii ani jasnoczucia, to ja przepraszam, nie odpowiadam za czyjeś emocje. Za moje intencje odpowiadam.
Czasem bywa tak, że chcę naprawdę dobrze, a ktoś cierpi, bo ma inne soczewki niż ja.
Większość ludzi przy tym wymięka :) i zgadza się wrócić.
Ale jeden chłopak, który w skutek wypadku znalazł się PO, na pytanie: i jak oceniasz swoje życie? odpowiedział:
- dobrze, nauczyłem się dużo i stworzyłem wiele okazji do nauki dla innych :D
Ale jeden chłopak, który w skutek wypadku znalazł się PO, na pytanie: i jak oceniasz swoje życie? odpowiedział:
- dobrze, nauczyłem się dużo i stworzyłem wiele okazji do nauki dla innych :D
Wtedy jego przewodnik odpowiedział:
- to ciekawe, że tak postrzegasz swoje życie...
- to ciekawe, że tak postrzegasz swoje życie...
Taaaaa....
No cóż i tak go wysłali z powrotem, ale przynajmniej próbował :)
Jezus mówił: jako w niebie tak i na ziemi. I odwrotnie.
No cóż i tak go wysłali z powrotem, ale przynajmniej próbował :)
Jezus mówił: jako w niebie tak i na ziemi. I odwrotnie.
Wygląda na to, że PO jest dość zorganizowane.
Dla każdego coś dobrego. Każdy dostanie to, co z nim rezonuje. Ktoś to nadzoruje chyba. Ogarnia, byśmy trafili tam gdzie trzeba. To pocieszające.
Potem planujemy następne życie i następne, uczymy się.
Choć i tam trzeba uważać :)
Czyli przygoda :)
Ale jeszcze troszkę z tym poczekam...
Dla każdego coś dobrego. Każdy dostanie to, co z nim rezonuje. Ktoś to nadzoruje chyba. Ogarnia, byśmy trafili tam gdzie trzeba. To pocieszające.
Potem planujemy następne życie i następne, uczymy się.
Choć i tam trzeba uważać :)
Czyli przygoda :)
Ale jeszcze troszkę z tym poczekam...
PS. No i pozostaje pytanie: a co po tych wszystkich życiach? Kiedy już przez eony inkarnuję, poznaję, uczę się i mam dość wreszcie? No właśnie...?
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja badaczka innych światów, Prowincjonalna Bibliotekarka