Zwolnienie się kończy i czas wracać na posterunek biblioteczny. Pisać sprawozdania i wysyłać je w czarną dziurę w Kosmosie. Robić nowe zakupy i cieszyć czytelników oraz siebie, bo zapach nowych książek jest jak narkotyk. Lubię brać do ręki nowe książki, jeszcze nie dotykane, jeszcze nie otwierane, z tajemnicą w środku...
Lubię odkrywać tę tajemnicę, to jak spotkanie z innym człowiekiem w przestrzeni gdzie oboje czujemy się jak w domu. Bezpiecznie, ciepło i przytulnie.
Biblioteka jest miejscem magicznym. Dla mnie. Być może dla innych też.
Lubię swoją pracę. Właściwie to nawet nie praca...
Jacek Yerka |
Normalnie nie mam, tzw. "bio" wystawiamy do zabrania co dwa tygodnie. Idiotyzm jakich mało, ale co zrobisz, psychiatryk. Trzeba się dostosować do pewnych rzeczy. A do pewnych nie. Nie i już!
W kompostowniku czas wolniej płynie więc wszystko ładnie się rozkłada, zmienia formę, nabiera aromatu, sensu, upłynnia się bądź zestala. I kiedy po jakimś czasie pogrzebię w nim, to mogę sobie wyciągnąć czerpaczek herbatki z kompostu. Nalać do kubeczka i zobaczyć cóż mi tym razem wyszło, czasem z fusów nawet powróżyć.
No i ostatnio pogrzebałam w kompoście.
Bo tak...
Oglądam na YT kanałów kilka, z czego jeden podróżniczy, często: Jak to daleko, bo to Tomek Podlasiak podróżuje po świecie i z miasteczka obok on jest. Jest fajny, robi dobre filmiki, pokazuje świat od normalnej, ludzkiej strony. Postanowił, że z tego podróżowania i filmów chce żyć, że to jego ciężka czasem praca i to podkreśla. Tak jakby bez tej ciężkości to praca się nie liczy, ale ok, jak dla mnie w porządku.
Więc prosi o lajki, o udostępnianie, o wsparcie finansowe jak kto może, prowadzi sklep internetowy, pisze książki. Wrzuca filmy na bieżąco z podróży, rozumiem, że to trudne, ale naprawdę dobrze mu idzie. Więc uczciwie lajkuję każdy film, polecam, udostępniam gdzie mogę i chciałam kupić książkę w jego sklepie.
I zonk! Do sklepu nie wejdę, jeśli nie wyłączę adblocka! Ożesz, jak zatrzęsło kompostownikiem!
Ale adblocka mam i reklam nie oglądam. Znaczy on trochę przepuszcza, ale w ilościach do zniesienia i jest opcja: pomiń reklamę, z której skwapliwie korzystam. Choć 3 sekundy tego syfu muszę znieść. Graszka ładnie prosi, podaje argumenty, a we mnie mocne "nie". Przyznaję, wstyd mi trochę było.
Jakiś głos za uchem marudził: ale to przecież Graszka, lubisz, korzystasz, wiesz, że na koty, pomóż kobiecie. I głupio jakoś się robiło, taka nieładna w lusterku byłam, skąpa i wogóle...
A drugi głos mówił: przestań, reklamy to syf, czort wie co ci do głowy nakładą, wiesz o podprogowych manipulacjach, wiesz, że specjaliści to robią, gadają do twojej podświadomości, kłamią, manipulują, dla nich jesteś tylko towarem. Kiedy ostatnio reklama prawdę zawierała?To twoja głowa, nie wpuszczaj...
Skoro mieszane uczucia miałam, to włożyłam to wszystko do kompostownika, przerabiało się.
Egoistka jedna, pasożyt normalnie, symbiozy zero...
.
Jednak czasem herbatka z niego wychodzi mocno wytrawna o posmaku ziemistym i tylko dla koneserów
Ale muszę powiedzieć, że smakowała mi :)
Pamiętam kiedy Polsat wszedł do gry. Pierwsza, prywatna telewizja. Mieli fajne filmy, ale w czasie filmu były reklamy. Film miał 2 godziny, a reklamy dodawały mu jeszcze jedną. Jakoś to się znosiło, cena za nową telewizję. Ale...
Jesteśmy prawie 50 lat w przyszłości i rozejrzyjmy się co się dzieje...
Znajdźcie miejsce wolne od reklam.
Okazuje się to prawie niemożliwe.
PS. Siedzimy sobie wczoraj u przyjaciół. Z lekkim poślizgiem świętujemy prawosławny nowy rok. Wszyscy zajadamy się shushi, bo nas od kuchni odrzuca po świętach, a w sąsiednim miasteczku pyszne rolki robią. To zamówiliśmy dużo, dużo! i jest fajnie.
- Takie mam jakieś poczucie winy jak jem to shushi, bo ono z awokado jest.
- Bo córka mi powiedziała, że pod farmy awokado wycinane są lasy deszczowe, tną wszystko, wykorzystują każdy skrawek ziemi, nawet są gangi awokado. Najlepiej awokado wcale nie kupować.
Jak to dobrze, że wiemy takie rzeczy.
Możemy nie kupować awokado i pomóc mamie Ziemi.
I skąd ja to wiem?