Światło.
Kocham jesień za światło.
Za miękkie ciepło, aksamitny dotyk słońca, za rozpalenie wszystkich kolorów liści. Klon na podwórzu świeci jak drugie słońce. Oddaje całe światło słoneczne jakie zmagazynował przez lato. Jaśnieje tak mocno, że rano oświetla cały pokój dzienny, nawet, gdy słońce jest przychmurzone. Otula swoim światłem sąsiadów: kasztan, dąb i lipę. Może dlatego chory kasztan w tym roku wydał tak bogaty plon, dąb zmocarniał a w lipie nadal drzemie pamięć miodnego zapachu kwiatów i szumu zapracowanych pszczół. Drzewa łagodnie układają się do snu, a klonowe światło jest jak delikatny, miękki kocyk.
Luli, luli, czas odpocząć...
A w świecie ludzi...
Nikt nie patrzy na klonowe światło. Teraz wszyscy pędzą na groby, szorują, tną, pielą, kupują znicze, kwiaty, kiełbasę. Biedne chryzantemy.
Wyborcza gorączka minęła jakby sen to był. Ten 1 dzień na 1460 dni, kiedy podobno możemy coś powiedzieć, minął jakby go nie było.
Przypomniała mi się piosenka Ałły Pugaczowej:
- Dokąd odjechał cyrk? Przecież był jeszcze wczoraj.
Wiatr nie zdążył nawet zerwać afiszy ze ścian...
Wszyscy wiemy gdzie cyrk się przeniósł i skąd będzie nadawał transmisje. Wiemy nawet jakie one będą. W zasadzie poznasz jeden cyrk, to tak jakbyś znał wszystkie. Cyrki są bardzo podobne do siebie wszędzie. Zastanawia mnie jedno, czemu jeśli chodzi o politykę i religię, każdy ma tyle do powiedzenia, tyle w nas emocji, żaru, chęci działania. A jeśli chodzi o nas, nasze życie, nasze emocje, naszą prawdę o nas samych, cisza.
Na pytanie jak się czujesz tak naprawdę, mało kto ma odwagę coś powiedzieć.
O onych wypowiadamy się często i odważnie, o sobie, niekoniecznie.
Nie widzimy samych siebie.
Ech...
Shawn Downey |
Tak po prostu łatwiej.
Ostatnio przyszła do mnie starsza czytelniczka. Dużo mam starszych pań, one czytają sporo. Poza tym chcą pogadać trochę. Zazwyczaj mieszkają same, te które mają szczęście to jeszcze z mężami. Dzieci gdzieś w świecie mają swoje życia. Rozumiem, słucham, rozmawiamy. Ale gonię te, które chcą tylko narzekać. Nie u mnie.
Więc przyszła kobiecina i mówi, że telefon jej wysiadł. Nie może się z nim dogadać. Nie znam się na tych nowoczesnych ajfonach, ale coś tam jarzę intuicyjnie. Wzięłam i grzebię. No i znalazłam przyczynę.
Miała otwartych 126 aplikacji, wszystkie działały i telefon zwariował.
Więc przyszła kobiecina i mówi, że telefon jej wysiadł. Nie może się z nim dogadać. Nie znam się na tych nowoczesnych ajfonach, ale coś tam jarzę intuicyjnie. Wzięłam i grzebię. No i znalazłam przyczynę.
Miała otwartych 126 aplikacji, wszystkie działały i telefon zwariował.
Zamknęłam wszystkie, poczyściłam co się dało i uzdrowiłam ajfona :)
Wytłumaczyłam kobiecie o co chodzi, załapała, chyba...
Wytłumaczyłam kobiecie o co chodzi, załapała, chyba...
Mathew Grabelsky |
Warszawa, no cóż, parkować nie ma gdzie. Więc zamiast do miłej, hinduskiej knajpki, pojechaliśmy do galerii, bo tam są parkingi.
Weszliśmy do dużej restauracji z włoskim jedzeniem. Mnóstwo ludzi, zamieszanie, szum. Ale jedzenie było zaskakująco dobre, więc ok.
I kiedy siedziałam przy stoliku czekając na danie zadzwonił mój telefon. Patrzę, SynNumerJeden.
Nosz!
SynNumerJeden dwa miesiące temu przeszedł dużą traumę, bo dziewczyna z nim zerwała po 7 latach związku i mieszkania razem. Zrobiła to w naprawdę okropny sposób, bo rano umówili się, że idą oglądać salę na wesele, ponieważ planowali ślub, a wieczorem oddała mu pierścionek, obwiniła go o wszystko i w ciągu godziny wyprowadziła się do mamy i taty.
Wspierałam go bardzo, cała nasza rodzina też, już jest ciut lepiej.
A teraz on dzwoni, a ja w tej restauracji sobie siedzę, w tym szumie nie pogadamy.
I okropna myśl:
-On potrzebuje wsparcia a ja się obijam po Warszawach i restauracjach, może mu być przykro, że ja się bawię, a u niego tak okropnie.
Odebrałam telefon, powiedziałam, że szum i nie pogadamy, ale syn chciał tylko zapytać, co przywieźć z zielarskiego sklepu, bo zamierzał nas odwiedzić.
Rozłączyłam się, ale nadal było mi jakoś niefajnie w brzuchu, ścisnęło serce, trochę mdło i zakręciło się w głowie. Lekko, ale jednak.
Kiedyś zwaliłabym to na tłok, szum, zapachy i i zamieszanie.
Kiedyś bym nawet nie wyłapała tej myśli, tylko podążyła za nią i pozwoliła sobie zepsuć cały wyjazd tym uczuciem.
Odebrałam telefon, powiedziałam, że szum i nie pogadamy, ale syn chciał tylko zapytać, co przywieźć z zielarskiego sklepu, bo zamierzał nas odwiedzić.
Rozłączyłam się, ale nadal było mi jakoś niefajnie w brzuchu, ścisnęło serce, trochę mdło i zakręciło się w głowie. Lekko, ale jednak.
Kiedyś zwaliłabym to na tłok, szum, zapachy i i zamieszanie.
Kiedyś bym nawet nie wyłapała tej myśli, tylko podążyła za nią i pozwoliła sobie zepsuć cały wyjazd tym uczuciem.
Bo to było poczucie winy.
Takie samo kiedy wracam z kina, a dzwoni moja mama i mówi:
- a gdzie wy byliście, dzwoniłam do was, denerwowałam się.
- w kinie mamo, a potem poszliśmy na kolację do restauracji.
- acha, bo wiesz, ja tu sama siedzę i różne myśli mi przychodzą do głowy, taka głupia jestem, no tak trzeba odpoczywać i bawić się, kiedy człowiek jeszcze może.
Takie samo kiedy wracam z kina, a dzwoni moja mama i mówi:
- a gdzie wy byliście, dzwoniłam do was, denerwowałam się.
- w kinie mamo, a potem poszliśmy na kolację do restauracji.
- acha, bo wiesz, ja tu sama siedzę i różne myśli mi przychodzą do głowy, taka głupia jestem, no tak trzeba odpoczywać i bawić się, kiedy człowiek jeszcze może.
Niby nic, zwykła rozmowa, a brzuch boli i jakiś strach ogrania i niedobrze jakoś się robi.
Nigdy nie zapytała jaki film, czy fajny, co jedliście...
Katie O'Hagan |
I siedząc w tej restauracji, czekając na makaron, przypomniałam sobie moją czytelniczkę i jej ajfona.
126 apek otwartych, stale działających.
A ile ja mam tych apek w sobie, otwartych, działających w tle, bez mojej świadomości ?
Załadowanych mi przez rodziców, nauczycieli, świat? Jak bardzo mnie one spowalniają, jak bardzo ograniczają transfer danych?
Załadowanych mi przez rodziców, nauczycieli, świat? Jak bardzo mnie one spowalniają, jak bardzo ograniczają transfer danych?
Czy one wszystkie mi są potrzebne?
Ingebjorg Stoyva |
PS. Pod kasztanem spotkałam mamę z synem małym, mama miała koszyk jak na kartofle i zbierali do niego kasztany. Zapytałam po co im tak dużo? Usłyszałam, że cała szkoła, wszystkie dzieci robią z kasztanów różańce. Jeju, a co się stało z ludzikami i zwierzątkami z kasztanów?
Co za czasy...
Co za czasy...
PS2. Dodałam poniżej filmik Kasi Miller, który wszystko wyjaśnia, krótko i na temat :)
Kocham tę Kobietę :)
Kocham tę Kobietę :)
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja informatyczka zaplątana, Prowincjonalna Bibliotekarka