kadr z serialu Wikingowie |
Ogromnie wciągnęłam się w serial Wikingowie na Netflixie.
Nie jest nowy, ma już 6 sezonów, a ja do tej pory konsekwentnie go omijałam. Nie miałam ochoty na krew, wojnę, zabijanie. Bo tak wyglądał. Napadali, łupili, mordowali i walczyli o władzę.
Aż w którymś filmiku Andrzej z Tresury Matrixa zaczął o nim mówić. Zaciekawił mnie do tego stopnia, że postanowiłam jednak zajrzeć w świat wikingów. Okazało się, że oprócz krwi, flaków i okrucieństwa, wikingowie mają jeszcze dużo do opowiedzenia ( a sceny bitw można sobie przewinąć).
W sumie, na czas zarazy jak znalazł.
Opowieść o trudach codziennego życia w surowej krainie, o miłości i poświęceniu, o nienawiści i zemście, o marzeniach przekraczających zwyczajność, sięgających dalej i dalej.
Bez oglądania się na konsekwencje, z pełną odpowiedzialnością i zrozumieniem, że nadejdą.
Każdy ruch na Ziemi ma swoje konsekwencje, każdy krok, który robimy je ma, każdy nasz oddech generuje ruch cząsteczek powietrza, gazów w nim zawartych, drobinek kurzu w nim zawieszonych, które są zasiedlone przez miliardy istnień zupełnie niewidocznych gołym okiem.
Z każdym oddechem wciągamy je do płuc.
Przywitajmy się z roztoczem ;)
Jest cały kosmos rzeczy ukrytych przed naszym wzrokiem.
Rzeczy, które są magiczne, piękne, straszne i ogromnie ekscytujące.
Przez wiele, wiele lat skupiałam się tylko na cienkiej powierzchni rzeczywistości. Na tym co widzę, czego mogę dotknąć, posmakować, poczuć. To był świat zmysłów i czucia. Widzenia i dotykania.
Ale okazało się, że to nie wszystko. Pod tym jest jeszcze wiele innych warstw, a te warstwy mają też warstwy i nagle poczułam, jak mój świat staje się całym Kosmosem, multiwarstwowym.
Fraktalem, którego możliwości właśnie zaczęłam zwiedzać.
Przeczytałam jakieś cztery lata temu książkę Wędrówka dusz- dr Michaela Newtona. Ponieważ idea reinkarnacji do mnie przemawiała zawsze, od kiedy ją tylko poznałam, nie miałam problemu ze zrozumieniem tematu. Książka uświadomiła mi jednak, że zawsze zatrzymywałam się na życiu po życiu, po życiu, a co między tymi życiami? Jakoś nigdy się nie zastanawiałam.
A tymczasem coś jest. Autor tej książki jest hipnoterapeutą. Odkrył, że wprowadzając ludzi w stan hipnozy, można dotrzeć do wspomnień z żyć, które były wcześniej. Ale mnie najbardziej zaciekawiło, że można dotrzeć do wspomnień życia między życiami.
Tylko jakoś pomysł z hipnozą wydawał mi się zagrażający. Po prostu się bałam utraty kontroli. Wtedy jeszcze ;)
Więc poczytałam i zapomniałam. Ale po dwóch i pół roku temat powrócił i nagle poczułam, że już się nie boję. Więc zapytałam znajomą czy nie zna kogoś od regresingu (technika terapeutyczna polegająca na cofnięciu pacjenta przy pomocy hipnozy w przeszłość poprzedzającą jego narodzenie, używana w celu uwolnienia pacjenta od negatywnych wzorców w umyśle, mających swe źródło w przeszłości; (regressing)). Okazało się, że zna. W dodatku taką osobę, która stosuje regresing niehipnotyczny, a raczej bazujący na relaksie i oddechu, co pozwala zejść głębiej w podświadomość.
Idealnie dla mnie. W dodatku tuż obok mieszkania mojej siostry w Warszawie, nie trzeba nigdzie jeździć daleko.
Więc: Ahoy Przygodo, przybywam!
kadr z serialu Wikingowie |
Drzwi otworzyłam mi malutka, szczuplutka kobietka. Spojrzałam jej w oczy i poczułam, że mogę zaufać. Gdyby tak nie było, wyszłabym. Ale wesoły uśmiech i ciepło w oczach małej osóbki były szczere. Położyłam się na kanapie w zacienionym pokoju, założyłam miękką opaskę na oczy i wsłuchałam się w głos, który mówił jak mam oddychać, jak rozluźniać ciało i powolutku ruszyłam w podróż...
Poznałam dwa moje wcielenia, o tym nie opowiem, bo to osobiste. Ale znalazłam miejsce między wcieleniami, miejsce, które chyba mogę nazwać Domem.
Wiec posłuchaj Wszechświecie...
Kiedy wróciłam z trudnej wyprawy, z nowymi lekcjami, z nową wiedzą, zmęczona i oszołomiona, nikt nie wyszedł na moje spotkanie. Wszyscy wiedzieli, że nie chcę. Chciałam ciszy i spokoju, chciałam odosobnienia. Chciałam odpocząć. Poukładać to co przeżyłam, zrozumieć, pozwolić temu wniknąć we mnie łagodnie.
Wokół, od innych Istot, czułam zrozumienie i całkowitą akceptację. Wszak one też odbywały podróże i wiedziały...
Mój Dom był piękny. Zielona dolina wypełniona światłem, choć nie ma tam słońca. Niebo jest fiołkowe, purpurowe, granatowe, ciemne jak nocą, ale widać gwiazdy, mgławice, kosmos. Widać głębię i ogrom Wszechświata. Jest tam jak w przepięknym, naturalnym parku. Mnóstwo drzew, gajów, strumyków i rzek. Ścieżek, ławeczek, fontann. Istoty spacerują, rozmawiają, pracują w tym przepięknym miejscu harmonijnie i spokojnie. Każdy wie, co ma robić, każdy wie po co tam jest.
Istoty są różne, widzę tam ludzi, ale też i mnóstwo innych form życia. Kiedy prowadząca mnie kobieta pyta jakie są, mówię: wszyscy są tacy sami w środku, każdy wybiera formę, lecz rdzeń jest taki sam. Nie umiem inaczej wyjaśnić.
Ja jestem piękna. Wiotka, wysoka, mam niebieską, mglistą skórę. Przepiękną, opalizującą suknię i wielkie oczy. Ale oczy są jak to niebo, nie mają źrenic, ani tęczówek, są czarne i fiołkowe, lśnią w nich iskry światła, jak gwiazdy. Piękne i hipnotyzujące.
Po środku Parku stoi budynek, jakżeby inaczej, Biblioteki.
Każdy ma swoją Walhallę, jak się okazało.
Biblioteka ma tylko przezroczysty, szklany dach wsparty na przepięknych kolumnach. Zamiast ścian są wielkie połacie miękkiego płótna, lekko poruszane wietrzykiem. Książki, o ile tak można je nazwać, są ułożone na regałach ustawionych na środku długiego pomieszczenia, które zdaje się nie mieć końca, choć z zewnątrz, Biblioteka wygląda na niewielką. Przy regałach stoją stoły, gdzie Istoty przeglądają swoje księgi, które im wybieram.
Bo moim talentem i darem jest wiedza, która książka jest dla kogo. Kiedy Istota przychodzi, patrzę na książki i właściwa rozjaśnia się światłem. Wtedy wiem. Wyjmuję ją i podaję.
Każdy ma różne talenty, ja mam taki, jestem Bibliotekarzem.
Książki są jakby ze szkła. Przezroczyste, ale ciepłe i elastyczne. Są jakby trójwymiarowe i każda kartka opisuje zdarzenia życia, życia, które jest najlepsze dla danej Istoty. Tego życia, które najbardziej pomoże jej w ścieżce rozwoju jaką wybrała. I przed udaniem się do tego życia, Istoty uważnie czytają te księgi. Każda kartka opisująca wydarzenia nie jest płaska, jest też wielkowymiarowa. Każde zdarzenie ma ileś tam wariantów do wykorzystania, więc księgi są multiwątkowe.
Trudno to przekazać naszym językiem, musiałam polegać tu na odczuciach. Wiele, wiele możliwości, wiele konsekwencji, wiele dróg wyborów. Wszystko dostępne. Wszystko możliwe, wszystko prowadzące do tego, co Istota założyła jako lekcję.
Odpoczywałam w Domu, pracowałam z radością, ale widziałam moją następną księgę, świeciła dla mnie cały czas, czekając, aż będę gotowa...
Wiec przybyłam Wszechświecie...
kadr z serialu Wikngowie |
Ps. Okazuje się, że zamówienia są realizowane. Pisałam o tym, że moja mama chciała suczkę. Otóż półtora miesiąca temu pojawiła się wyrzucona przez kogoś sunia. Na ulicy mojej mamy. I mama zdecydowała się przygarnąć. Wprawdzie zamówienie było na starszą i spokojną, uległą i przytulankę. A Pusia jest młoda, energiczna, dominująca i nie ma czasu na pieszczotki za bardzo.
Ale jest idealna. Taka jaka ma być i mama bardzo ją polubiła :)
Przedstawiam, oto Pusia :)
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja podróżująca i fraktalna Prowincjonalna Bibliotekarka.