Parallel Universe Images on FB |
Dziś obudziłam się o 5.20
Otworzyłam oczy i momentalnie zapomniałam co mi się śniło. Zostało uczucie ruchu, dziania się, bycia z kimś. Ech, sen, mara...
Spojrzałam w stronę okna, szaro, ale jaśniej. Gawrony już gadają, debatują nad odbudową osiedla zmiecionego z drzew podczas ostatniej wichury. Nie pierwszy i nie ostatni to raz.
Mój ruch aktywował suczkę. Wskoczyła zadowolona na łóżko, potyciała mnie swoim mokrym, zimnym nosem: obudziłaś się? obudziłaś?, wstawaj, no wstawaj!!!
Jak co rano złapała jeden z trzech kocyków ze swego śpidełka i pobiegła z nim do pokoju dziennego. W tym czasie Agatka, moja kotka, wskoczyła na łóżko z prośbą o podrapanie wokół abażurka, bo chodzi z ochraniaczem na łebku z powodu rany na policzku.
- mrau, mra, gru, marał: powiedziała.
Co znaczy:
- podrap, zdejmij i wypuść na dwór wreszcie, małpo jedna!
Podrapałam i wygoniłam.
- poleżę chwilę - pomyślałam- tak się nie chce wstawać.
W tym samym momencie usłyszałam odgłos z kuchni:
- bult, bult, bult, błeeee.......i pac!
MałaMi, kotka siostry będąca na przechowaniu i pomieszkująca na lodówce, właśnie puściła pawia z wysokości na coś...?
- nie....poleżę jeszcze, tak miło pod flanelką, przytulę się do męża i ucieknę jeszcze od świata.
Należy uważać o czym się myśli po 36 latach małżeństwa, bo telepatia działa, mąż w tym momencie przewrócił się na bok i jak ośmiornica oplótł mnie ramionami. Wtuliłam się, coś zamruczał.
Chwilę pocieszyłam się ciepłem i dotykiem, ale jednak, kuchnia...
- puść mężu, kot w kuchni narzygał...
- jak romantycznie - pół sennie skomentował mąż.
W tym czasie wróciła suczka, złapała całe swoje śpidełko i pociągnęła do dziennego pokoju.
Poranek. Wstałam.
Parallel Universe Images on FB |
W religiach i filozofiach Wschodu występuje koncepcja Mayi. Wszechobecnej Iluzji.
Wszystko jest nierealne, wszystko jest złudzeniem. Nasze zmysły są tak okrojone, że nie potrafimy dostrzec tego, co JEST. Ponieważ wszystko jest w ruchu, nasze poczucie stabilizacji w materii jest też ułudą. Wszelkie rzeczy, które nam się przydarzają też nie są prawdziwe, nasze poznanie jest płynne, możemy nadawać znaczenia, nazywać, oceniać, badać, ale i tak nie jesteśmy w stanie ogarnąć tej najważniejszej Prawdy. Bo wszystko jest tylko ułudą, pozorem i ciągle umykającą, stale zmieniającą formę, marą.
To w sumie takie uspokajające i dające luz.
Aborygeni mają fajną koncepcję Czasu Snu.
"Nie ma sensu rozdzielać przeszłości od teraźniejszości. Wszystko i tak istnieje w mitycznej epoce Czasu Snu, która jednocześnie jest i jej nie ma."
Uważają, że wszyscy jesteśmy Jednym, z planetą, biosferą, ziarnkiem piachu, kroplą wody, atomem węgla. Jestem i oceanem, i kroplą wody.
Podoba mi się.
Toltekowie z Meksyku uważali, że wszyscy śnimy sen planety.
Don Miguel Ruiz w "Czterech umowach" pisze:
" Ludzkość śni przez cały czas. Zanim się narodziliśmy, ludzie przed nami stworzyli wielki, zewnętrzny sen, który będziemy nazywać snem społeczeństwa albo snem planety. Sen planety- to zbiorowy sen miliardów mniejszych, osobistych snów, które razem tworzą sen rodziny, sen społeczności, sen miasta, sen państwa i w końcu sen całej ludzkości. Sen planety zawiera wszystkie społeczne zasady, wierzenia, prawa, religie, kultury i sposoby bycia, rządy, szkoły, wydarzenia towarzyskie i święta"
Czerpiemy z tego wszyscy wchodząc w ten sen.
Też mi się podoba taka interpretacja wszystkiego, co wokół.
Kiedyś na łamach "Nieznanego Świata" jakiś przyjaciel zmarłego redaktora tego czasopisma, Marka Rymuszki, podzielił się kilkoma historiami ze spotkań z nim. Już po jego śmierci. W czasie snu, w czasie medytacji, w czasie półjawy. Chłopaki się umówili, kto pierwszy przechodzi na Drugą Stronę, ten uchyla rąbka tajemnicy i przemyca trochę informacji jak tam jest.
I Marek Rymuszko opowiedział koledze, że dostał zadanie do wykonania. Przydzielono mu ogromną, pustą przestrzeń, wypełnioną tylko białą, gęstą, świecącą i kłębiącą się mgłą. Jego zadanie polegało na tym, by tę przestrzeń wypełnić myślokształtami, stworzyć tam coś tylko siłą myśli, woli, świadomości, uwagi.
I tu też mi się podoba koncepcja tworzenia własnych przestrzeni.
Lata temu, kiedy stan depresji był przytłaczający tak bardzo, że życie nie wydawało się ważne, czasami widziałam świat jakby narysowany na kartce papieru. Czarno-biały, płaski, dwuwymiarowy świat. To trwało kilka sekund, widziałam to wokół mnie i znikało. Wtedy napełniało mnie to strachem, że jeśli jeszcze nie zwariowałam, to właśnie wariuję. Cokolwiek to znaczy: wariuję. Bo definicji na to jest mnóstwo i dorobiłam się też swoich własnych, autorskich.
Teraz myślę, że słabo mi szło tworzenie mojego świata wtedy, mogłam tylko szkicować...
O perspektywie i kolorach nie było mowy.
Ale w tamtym czasie miałam też ciągle, po kilka razy dziennie, uczucie deja vu.
Uczucie, że już to było, że jest znane, swojskie, oswojone.
Teraz wiem, że dostawałam w ten sposób pomoc i wsparcie.
Deja vu to uświadomiona konieczność- tak powiedział Jarek Bzoma w którejś audycji i klapka mi się otworzyła.
Myślę też, że w tamtym czasie chciałam jedynie uciec i byłam już blisko. Blisko Wyjścia.
Kiedy wszystko wydawało się nierealne, iluzoryczne, zaledwie naszkicowane byle jak ołówkiem, bez smaku, zapachów, uczuć i muzyki, było bezwartościowe. Poza mną. Łatwe do odrzucenia.
To ja sobie już pójdę, dobranoc...
Ten stan psychologia nazywa dysocjacją.
Rozdzielenie.
No cóż, są i takie iluzje.
Ogólnie jednak po długich wędrówkach przez różne krainy, książki, ludzi i światy moje wewnętrzne i zewnętrzne (takjakby) stwierdziłam, że jednak zostaję.
Bo nie wiem jak jest.
Ale jest ciekawie.
No i trzeba w kuchni wytrzeć te kocie rzygi, bo iluzoryczne czy nie, wyśnione czy nie, zdysocjowane czy nie, stworzone przez moją świadomość czy nie...
...śmierdzą jak cholera...
Maminku :)
A potem, gdy Tu zakończy się podróż, to ja sobie znajdę fajne miejsce na odpoczynek i wakacje przed następnymi wyzwaniami i podróżami. Nawet jeśli to znów będzie maya i iluzja, to z przyjemnością skorzystam z oferty.
PS. Parallel Universe Images on FB- stamtąd wzięłam wszystkie zdjęcia :)
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja senna podróżniczka, Prowincjonalna Bibliotekarka
Wszystko jest iluzją...Ilekroć nachodzi mnie to poczucie ogarnia mnie spokój i lekkość. Nabieram przyjemnego dystansu, do tego, co mnie martwi, a nawet do własnych wspomnień. Oddzielenie. No właśnie. Unoszenie sie ponad wszystkim (jak pod wpływem silnego narkotyku, tak to sobie wyobrażam, bo nigdy pod wpływem nie byłam). Niczym bańka mydlana. Najmocniej czuję to w snach, rzecz jasna i wtedy nie chce mi sie budzic. Ale czasem i na jawie. Błogosławione, magiczne chwile, gdy jestem listkiem, pyłkiem, drobinką. I otaczają mnie takie same drobinki. I nic złego sie nie dzieje, bo dziać nie może, bo nawet znika pojęcie "zła" i "dobra". Drobinki mieszają sie ze sobą w migoczącym wszechświecie, potem sie rozdzielają i mkną po smugach światła albo cienia. Co nimi porusza, czy to ma jakis sens? Nieistotne. Wszystko wtedy nieistotne. I piękne po prostu...
OdpowiedzUsuńAch Ola, znam ten stan :) Krótkie chwile, gdy to łapię, są jak powrót do Domu. I dają kontekst. Ale jednak z jakiegoś powodu jestem tu, zanurzona w życiu na planecie Ziemia. I ma to wiele sowich dobrych stron :) Jednak.
Usuńkoszmar. trudno wyobrazić sobie większy. jeśli każdy kto przejdzie na drugą stronę uwolni wyobraźnię i wyprodukuje nowy wszechświat z tego, co w nim zgniło za życia... masakra. może lepiej zostać tu dłużej?
OdpowiedzUsuńNo Oku, proszę cię, dlaczego od razu o najgorszym? Może każdy ma swój świat? Może po tamtej stronie zmienia nam się świadomość, bo wszystkie dane wlatują? Może tam jest zupełnie inaczej niż możemy sobie nawet wyobrazić?
UsuńA jeszcze z innej strony to wystarczy spojrzeć jakie tu, w tej iluzji mayalnej i sennej ludzie tworzą własne życia. Jakich dokonali wyborów i jak podeszli do konsekwencji. No czasem patrzę i nie wierzę...
Usuńwidzę po sobie. w tworzeniu światów jestem nieznośny. na szczęście wszystkie porzucam bez żalu, zanim zaczną porastać życiem.
Usuńwidzę po sobie. w tworzeniu światów jestem nieznośny. na szczęście wszystkie porzucam bez żalu, zanim zaczną porastać życiem.
Usuńcoś kazało mi do Ciebie zajrzeć, ale czytam akurat
OdpowiedzUsuńPotęga podświadomości
Okładka książki
Joseph Murphy więc to może to :D lecę przeczytać post. Alis niezalogowana
Książka fajna, każdy znajdzie w niej coś dla siebie :)
UsuńZnaczy: każdy, kto sięgnie i przeczyta ;)
Jakie to ładne, Twoje pisanie. Z przyjemnością przeczytałam uśmiechając się do Twojego tekstu.
OdpowiedzUsuńCo do rzeczywistości czy też złudności tego świata - kiedyś rozkminiałam, teraz po prostu żyję łapiąc każdą chwilę radości i piękna, każde dobre uczucie, słoneczny blask, czyjś uśmiech, melodię...
Hanka C.
Fajnie, że i u mnie nałapałaś uśmiechów :D
UsuńZasadnicze jest : rozkminiałam. Bo jakieś wnioski ci się nasunęły, coś wzięłaś z tego, kontekst złapałaś. To pomaga w chwytaniu tych chwil, w płaceniu rachunków i przechodzeniu przez straty. Może są ludzie, którzy się nigdy nad tematem nie pochylili i spokojnie płyną. Ja musiałam trochę poogarniać :)
Bardzo ciekawy ten wpis dzisiaj. Jutro przeczytam jeszcze raz na spokojnie, bo dziś już właśnie się oczka zamykają, a oglądam Timeless bo znika z Netflixa 19 marca.
OdpowiedzUsuńA ja znów latam z Voyagerem :)
UsuńBardzo rzadko pamietam co mi sie snilo. Za to pamietam, ze moja babcia kazdy dzien zaczynala od "dzisiaj mi sie snilo...." i tu nastepowala opowiesc. Pocieszam sie, ze moze jeszcze nie doszlam do tego wieku:)))
OdpowiedzUsuńRozbroilas mnie tymi kocimi rzygowinami, kolejny powod dla ktorego nie powinnam miec zadnych zwierzat domowych a juz na pewno kotow. Ja nawet jako matka dziecka bylam pod tym wzgledem straszna. Pamietam jak bylismy na wczasach i 5-letni Junior mial biegunke. Wstawilam obsrane dziecko do miski z woda a ja stalam nad umywalka i rzygalam:))) I to bylo MOJE ukochane, wymarzone dziecko. Co zrobilabym z kotem?
Pewnie nauczylabym go fruwac. Prosze nie bijcie.
No coś ty, nie każdy musi lubić zwierzaki ;) To jednak kupa sierści, piasku, czasem pchełki, kupy, siki, kuwety, rzygowinki i inne rozrywki. Ja sobie cenię ich towarzystwo, mruczanki, okłady z kotów w czasie choroby, bo przychodzą leczyć i wogóle: obecność i podejście do życia.
UsuńSny w mojej rodzinie są traktowane serio. Kiedy którejś z nas (ja, siostry, mama) coś się wyśni, dzwonimy do siebie i sprawdzamy stan rzeczy. Czasem są ostrzeżenia, czasem wyjaśnienia, a czasem po prostu rozmowa. Sny są ważne.
Aniu, prawda jest taka, ze ja lubie psy ale u kogos, gdzie nie wymagaja mojej opieki. Kotow sie panicznie boje, maly kotecek to dla mnie tygrys. Nie wiem skad sie to wzielo ale tak mam cale zycie. Probowalam to pokonac metoda "na rozum" skonczylo sie gorzej niz bylo jak mi wlasnie maly kotecek skoczyl na piersi. On sie chcial pewnie bawic a ja o malo nie zeszlam ze strachu. W zwiazku z czym dalam sobie spokoj i uznalam, ze kazdy ma prawo miec jakies fobie:))) Jedni sie boja covida zlego inni Rosji a ja kotow:))))
UsuńJak mi się śnią małe kotki, to ja wiem, że kłopoty idą :)
UsuńAle faktycznie coś mocno jest na rzeczy, bo małe kotki to najcudniejsze stworzonka na świecie :)
He, He, rozumiem Star w kwestii kotecków skaczących na człowieka. O ile siebie znam, to narobiłabym wrzasku na całą wieś i trzeba by mnie pewnie było reanimować.
UsuńI co dziwne, lubię koty, ale tak z dystansem, bez ochów i achów, za to one lubią mnie dość serdecznie i nie wiem za co? Kiedy przychodzę do domu w którym jest kot, to on leci do mnie z miaukiem pod tytułem: Ach, ojej, nareszcie jesteś! Tyle się naczekałem. Miauuu!! Chodzi wokół moich nóg w jakimś tańcu połamańcu. A potem, jak tylko usiądę ładuje mi się na kolana i mruczy wzbudzając w opiekunach zdziwienie, że to niemożliwe, bo to taki kot co to nie lubi obcych albo skacze ludziom z szafy na głowę przy powitaniu.
Za to psy kocham całym sercem i vice versa, czy jakoś tak.
Hanka C.
Haniu, dziekuje za zrozumienie. Ta przygoda to byla w domu mojej klientki i jak mi ten kotecek skoczyl na piersi to ja mialam na sobie sweter. Ja nie mialam nawet sily zeby krzyknac co gorsze to kotecek wbil sie pazurkami w sweter ktory mialam na sobie i gospodarzom zajelo troche czasu (nie potrafie okreslic bo dla mnie to byla wiecznosc) zeby te zywa broszke ze mnie odczepic nie rozrywajac swetra.
UsuńBylam ponoc tak blada, ze ulozyli mnie na kanapie i gospodarz domu zadzwonil po taksowke, ktora mi nawet oplacili i odeslali mnie do domu. A potem dzwonili do mnie sprawdzic czy zyje:)))
Kotecek na bank musiał się czegoś przestraszyć i potraktował Cię jak drzewo:)
UsuńNo wiem, to nie jest śmieszne jak się tego doświadczy na sobie.
Kot mojej koleżanki gryzł ją po nogach. Kiedy wracałyśmy ze szkoły i wchodziłyśmy do mieszkania, wyskakiwał jak z procy spod stołu i rzucał się na jej łydkę wbijając tam pazury i zęby.
Nie zaatakował mnie nigdy, ale i tak się go bałam. Taka byłam wredna z tego strachu, że puszczałam ją przodem licząc w swej wredocie, że to na niej kotek wyładuje swoje emocje, mnie oszczędzając. No i dobrze kalkulowałam wredna ja jedna:)
Hanka C
Haniu, znaczy jestesmy obie wredne baby:)) Moje wsiowe koty wiedza, ze tu mieszka zla kobieta i omijaja dom z daleka.
UsuńTen kotecek to sie nie przestraszyl, moja klientka miala dwa takie kotecki (serio byly male) i tak sie wlasnie z nimi bawila, ze pozwalala im na siebie skakac. No to potraktowal mnie jak zabawke:)) co ja o malo nie przyplacilam zyciem albo chociaz zawalem serca.
Dwie wredne baby :DDD
UsuńKotecki wiedzą o was więcej niż wy, to pewne. Tak samo jak psy, może i inne zwierzaki. Hanka, koty do ciebie idą, bo ich nie zaczepiasz, dajesz przestrzeń, nic nie chcesz. Koty to lubią. Włazi ci na kolana, mruży oczy i mruczy? Uspokaja cię, byś siedziała troszku dłużej, bo mu u ciebie dobrze. Korzystaj, to nas harmonizuje.
Star za to jest beznadziejnym przypadkiem :) Zbytni nerwus, nie da się uspokoić. Straszniem ciekawa co ci się kobieto z koteczkami przydarzyło, bo, że powiązałaś je z czymś strasznym to na bank. Może kiedyś ci się przypomni.
Juz sobie nie przypomne, probowalam, pytalam rodzicow jak jeszcze zyli, pytalam rodzine gdzie spedzalam wiele wakacji. Nikt nic nie wie, nikt nic nie pamieta a ja mam fobie i tyle:))
UsuńWielokrotnie probowalam sie tego pozbyc, byly nawet jakies mini sukcesy. Wlasnie po jednym z tych sukcesow (ten byl calkiem powazny bo moglam przebywac w towarzystwie kota i to w jednym pomieszczeniu) wlasnie zgodzilam sie na te dwa kotecki w mojej obecnosci. Wczesniej maz klientki zamykal je na czas mojej wizyty w sypialni, a wtedy oznajmilam od drzwi, ze nie musi ich zamykac bo ja jestem OK. No i sie stalo co sie stalo. Wtedy dalam sobie spokoj, ludzie maja rozne fobie i z tym zyja wiec ja zyje z fobia kotow.
Jest o tyle dobrze, ze nie uciekam z krzykiem na widok kota, ale one wiedza, ze nie sa mile widzianymi goscmi na mojej posesji i uciekaja same na moj widok.
Moze maja z kolei fobie star :))))
To tak w skrocie, bo musialybysmy pogadac na zywo to bym Ci opowiedziala cale historie "oswajania" fobii. No ale na blogu nie bede sie rozpisywac.
Ale poranki u boku ciepłego męża i zwierzaki do nakarmienia to raczej nie iluzja...rachunki do zapłacenia także nie, więc lepiej penetrować świat realny i oswajać lęki...
OdpowiedzUsuńjotka
Jak kto lubi ;) Ale jeśli chodzi o lęki, to czasem dobrze zadać trudniejsze pytania, włączyć ciekawość, wejść czasem w ezoteryczno-mistyczny świat. Zadziwiające jak to wszystko ładnie się przeplata z rachunkami, ciepłym mężem i zmywaniem kocich wypluwek :) To daje kontekst, oswaja z przemijalnością, pozwala na głębszy oddech, uwalnia lęki i można je zobaczyć a to klucz do sukcesu.. Dlatego ludzie tak do religii czasem lgną, choć to pułapka tak ogólnie. Bo szukają czego, sami nie wiedząc czego. Byle nie utknąć, zadawanie pytań to najlepsze, co możemy dla siebie zrobić.
UsuńMąż mój, kiedy rano opowiadam mu moje sny, niezmiennie się dziwi:
OdpowiedzUsuń- Co ty zażywasz? Zmień zioło.-
Pozdrawiam serdecznie.
Jakby żart...Ale też dość przykre, prawda?
UsuńWitaj początkiem marca Aniu
OdpowiedzUsuńJa też często nie pamiętam moich snów. Wiem tylko, że było mi miło, ciepło, lekko... Z żalem powracam wówczas do rzeczywistości. Dlaczego jednak pamiętam niesympatyczne sny?
Pozdrawiam oczekiwaniem na ciepły uśmiech wiosny
Ale jednak coś pamiętasz :) Miło, ciepło...
UsuńA złe pamiętamy bardziej, bo to mocna energia jest, znaczy mocniejsze emocje: strach, lęk, złość, bezbronność...
Ciekawe jak to jest ze zwierzakami, bo przecież też śpią i śnią. Ten sen planety i do nich należy. Przypomniał mi się Sandman: Kraina Snów
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zwierzaki mają swój sen, nawet planeta ma swój sen myślę. Może właśnie te pola morficzne i inne składają się na ich i nasz sen, są nośnikiem danych. Z drugiej strony masz pewność, że nigdy nie spróbowałaś bycia liskiem na tej planecie?
UsuńWszystko jest możliwe i to jest piękne, aczkolwiek wolałabym być jakimś drzewem.:)
UsuńAniu, chyba całą noc tworzyłaś tego posta, bo publikacja o 2.16 ;))
OdpowiedzUsuńPięknie napisane. Jesteś meega utalentowana :)
Ja mam na blogu kłopoty z czasem, ni jak nie mogłam ustawić ;) To mam postanowiłam zostawić czas nieliniowy, bo wszak o jest realtywny i iluzoryczny ;) Posta pisałam rano.
UsuńMam tak, że jak mi w głowie się już poukłada w miarę to samo się pisze. Nic na brudno, po prostu strumień myśli. W sumie dziękuje ci, za zachętę do napisania, bo zastanowiłam się nad własnym procesem godzenia z tematu: iluzja kontra twarda rzeczywistość. A poranek z rzygającym kotem dodał Wszechświat :DDDD
Życie tu i tam niewiadome więc nie ma się czego bać. Nasze grzechy we wszechświecie niewielkie chyba mają znaczenie. Ale i ja lubię ten stan przed przebudzeniem, taka błogość, czułość, doskonałość - nie chce się wracać z zaświatów. A u mnie na szczęście pies nie szczeka i kot nie rzyga.
OdpowiedzUsuńAniu, po prostu dziś Dzień Dobry Ci mówię.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi dziś energii na uważne przeczytanie Twoich postów, a i dostęp do komputera ograniczony. To, co piszesz, wymaga uważności i czasu, więc dzisiaj tylko pozdrawiam i dziękuję za mądre komentarze w "Grubym Zeszycie". Właśnie napisałam, że brakuje mi ludzi z "mojego plemienia", a mam poczucie, że z Tobą tematów by nie brakowało.
OdpowiedzUsuń