Obserwatorzy

poniedziałek, 21 czerwca 2021

Kupa w biosferze Wszechświecie, kupa...

 


Biosfera
: (ekologia lasu, podstawowe pojęcia z zakresu ekologii), biosfera jest cienką warstwa na powierzchni Ziemi, w której występuje życie, obejmująca dolną warstwę atmosfery do wysokości około 10 km (troposfera), wszystkie wody do głębokości ponad 11 km (hydrosfera), łącznie z gorącymi źródłami o temperaturze > 100°C, oraz zewnętrzną warstwę skorupy ziemskiej (litosfera), do głębokości kilku kilometrów. Większość organizmów żywych oraz największe natężenie procesów życiowych koncentruje się jednak w cienkiej warstwie grubości rzędu 100 m, na powierzchni lądu, w glebie, wodzie rzek i jezior oraz w powierzchniowej warstwie wód oceanu. Biosfera stanowi globalny ekosystem, w którym w zamkniętych obiegach krążą pierwiastki. 
Warunki utrzymania stabilności biosfery nie są znane i stanowią przedmiot intensywnych badań.
źródło: encyklopedia leśna.

Tylko 100 metrów i warunki utrzymania stabilności nieznane, nadal...
Zastanawiające...

W pracy moja koleżanka nie daje się przekonać, by nie zaglądać do na portale informacyjne. Ciągle i ciągle grzebie w tym śmietniku i co raz przychodzi do mnie z obłędem w oczach, bo wyczytała jakieś hiobowe wieści, tak jak dzisiaj: 
- Ania na chwilkę weszłam, patrz co piszą, że w Rosji szczepienia obowiązkowe!
Spojrzałam na nią przyznam ze złością już, bo ileż można wiosłować w tym szambie? Pytanie retoryczne, można dłuuugo. Poszłam zobaczyć ten artykuł, choć chyba tego artykułem nazwać nie można. Czytam, że Putin się zastanawia nad przymusem szczepień ze względu na jakiś potworny wariant Delta. Zastanawia się...
A trzy zdania dalej, w tym samym "artykule", informacja, że szczepionki są mało skuteczne na ten przerażający wariant, objawiający się katarem, kaszlem i temperaturą. 
Co ja czytam? Popukałam się w trzecie oko, może nie działa? Bo ja zrozumiałam zupełnie coś innego niż koleżanka. 
Jednak poczułam; czytając ten bezsensowny zlepek domniemań, gdzie nawet nikt nie wysilił się na ukrycie tego, że pisze bzdury; poczułam lęk, a potem Złość.
Powiedziałam koleżance, że mam dość i niech do mnie z takim czymś już nie przychodzi. Mówię jej to już fafnasty raz, no cóż...do skutku trzeba.


Idąc do domu postanowiłam pójść na skróty. Koło Domu  Ludowego, z którego powodu wycięto i zdewastowano nasz sad. Resztki zieloności dają radę, ale nie ma wokół nas ogrodzenia, bo je rozwalono. I natknęłam się na TO...

To białe to chusteczki, służące do czynności higienicznych po wydaleniu kupy. Jacyś higieniści tu byli, niedaleko, parę metrów od naszego bloku, zrobili kupy i...

W miejscu, gdzie od lat stawałam w świetle słońca przefiltrowanym przez listki dzikiej jabłoni. Oddychałam tym światłem, czułam dobro, spokój, równowagę. Czułam, że ta fala rozpływa się po całym Miasteczku, leczy, uzdrawia, otula mnie i wszystkich. Kiedy zamknę oczy widzę nadal ścieżkę otuloną blaskiem, drzewa, których już nie ma, nasz kamienny krąg ogniskowy, moją ławeczkę do rozmów z Wszechświatem, dzikie tulipany, czerwoną różę w bukszpanie i bluszczu... 

I znów poczułam złość, wściekłość, bezradność...
Ścisnęło mnie za gardło, zaczęła boleć głowa. Poczułam, że się duszę, że niebo napiera na mnie jak szklany, niski sufit, że nie mam miejsca, nie mam przestrzeni. Nie mam tlenu...
Szybko poszłam do domu. W domu zrobiłam kilka ćwiczeń z rąbaniem drzewa, z zrzucaniem z pleców, wrzasnęłam kilka niecenzuralnych słów i wreszcie popłynęły łzy. Zapłakana położyłam się z suczką na łóżku i zasnęłam. Obudziłam się spokojniejsza. Emocje...

W moim rodzinnym domu nie było miejsca na emocje dzieci. Mama rozwiązywała sprawę jednym zdaniem: nie histeryzuj. Trzeba było udawać, że nic się nie dzieje. Rodzice mogli szarpać się, bić, wrzeszczeć, płakać, dzieci miały być cicho. Nauczyłam się tego tak wcześnie, że dopiero parę lat temu ogarnęłam, że mam jakieś emocje. Że mogę je czuć i w dodatku okazywać światu. I mieć w głębokim poważaniu co świat, czyli mama, o tym myśli.

W dodatku okazało się, że są drogowskazami, mogę im zaufać, co było dziwnym, bolesnym procesem. Z niedowierzaniem odkryłam, że mój lęk, złość, niepewność, smutek, mogą mi podpowiadać, że coś jest dla mnie niedobre. Że mogą mnie uczyć innego podejścia do życia, do zaopiekowania się sobą, zadbania o własne dobro. To robili moi rodzice, uwalniali emocje, dbali o siebie w ten dziwny sposób. Są inne sposoby, teraz już wiem.

Będąc nastolatką w pamiętniku pisałam: 
- nie mogę znieść tego gówna, czuję się cała brudna...

Kupa, wszędzie kupa.
Moja mama była i nadal jest mistrzynią w tworzeniu świata dla siebie. Wybiera z rzeczywistości to co jej pasuje, a reszty po prostu nie widzi. Kiedy coś jej nie pasuje, tak potrafi zmanipulować fakty i informacje, że zostaję z otwartą buzią, bo takiego zwrotu akcji w życiu bym nie wymyśliła..
Mogłaby pisać "artykuły" do wirtualnej.
Ale już dotarło do mnie: prawdy się nie odkrywa, prawdę się tworzy.
Dlatego każdy ma inną. 

Skutkiem życia w takiej a nie innej rodzinie jest to, że nienawidzę manipulacji i przymusu. 
Mimo, że przez pół życia używałam tych narzędzi, bo jak kto się nauczy, tak śpi i mruczy...
Myślałam, że inaczej nie można, nie uda się nic bez tego. Nikt mnie nie zauważa, muszę sama zdobyć to, czego potrzebuję. Nikt mi nic nie da dobrowolnie.
Byłam mistrzynią, uczyła mnie przecież mistrzyni.
I nadszedł dzień, kiedy mogę za to podziękować mamie. Bo mnie nauczyła jak stosować manipulację, przymus, wyparcie...i parę innych rzeczy.
A sobie mogę podziękować za to, że zauważyłam, że to robię, rozbroiłam ten granat i widzę, gdy ktoś próbuje mi wcisnąć kupę jako deserek. Nie ze mną te numery Bruner...

Mój lęk mówi do mnie, moja złość mówi do mnie, mój smutek do mnie mówi.
Słucham uważnie... 



To ja i moja siostra. Zadowolona wracam z biblioteki z torbą pełną książek.
Bałam się wtedy, że nie zdążę, bo kopaliśmy ziemniaki do późna na polu. Ale się udało.
Kiedyś książki były moim życiem. Alternatywne światy, w których uczyłam się czuć.
Płakać, śmiać się, bać się, poddawać, odpuszczać, walczyć, bronić siebie...
Dziś już nie potrzebuję do tego książek, mam tę MOC.

Zajmujemy na tej planecie tylko cieniutką warstwę biosfery, cieniusieńką. 
Jesteśmy całkowicie zależni do rzeczy, których nawet nie ogarniamy rozumem. 
Czasem kupa, to tylko kupa, pożywka dla bakterii, owadów, grzybów i pleśni...
I tyle.
A czasem nie...

 




Pozdrawiam Wszechświecie, twoja zawsze, tańcząca wśród kup, Prowincjonalna Bibliotekarka.

sobota, 5 czerwca 2021

Odpadki zmieszane Wszechświecie

 

Taka sytuacja...

W lutym dostaliśmy nowe umowy na wywóz śmieci. Blok jest gminny, my wynajmujemy. Teren wokół nie należy do nas, Mąż zajmował się zielenią, bo lubi, a gminie było na rękę. Ale teraz po wycięciu sadu nie zostało dużo zieleni, a Mężowi przeszła ochota. W bloku mieszka cztery rodziny. Trzy wdowy i ja, mężatka. Wdowy mają dorosłych synów, ale to "gniazdowniki" jak mówi mój Mąż. Czyli raczej konsumenci życia podanego na tacy przez mamy. Obu stronom to zapewne pasuje, bo coś by zmieniły inaczej, a nie zmieniają.
Nowe umowy przewidywały zniżkę za kompostownik.

A wykopiecie sobie jakiś dół - powiedział burmistrz, bo mu pasowało, żeby wszyscy nowe umowy podpisali, pewnie im więcej kompostowników tym bardziej gmina eko i tym łatwiej dostać jakieś pieniądze unijne.
Dół jak dół. W marcu ziemia na kamień zamarznięta była, więc ustaliliśmy, że póki co, to jest taka stara, nieużywana wygódka. Dół w niej wielki, na razie tam nasze eko i bio posypmy. 
I sypiemy, sypiemy, aż dotarło do mnie, że ja tam widuję kości z kurczaków, plastik, nawet zawiązane torby plastikowe z tym bio, bo komuś się nie chciało wysypać. Poczytałam o kompostowniku i dotarło do mnie, że o to też trzeba dbać. To nie może być dół w ziemi. Teren jest nieogrodzony. W takim dole będą siedzieć wszystkie psy z Miasteczka i inne zwierzęta. Smród będzie, bo to jednak 4 mieszkania. I nikt się nie bierze do ogarniania tego, wszyscy czekają aż mój Mąż, jako jedyny facet w bloku, sprawę załatwi. To jest dobry człowiek ponad miarę wszelką, złota rączka, zawsze pomaga. Ale stwierdziłam, że dość.

Już się wypowiedziałam na temat segregowania, że jest to bezsensowne w obecnym kształcie.
I nie będzie mój Mąż tym razem bujał się z kompostownikiem dla wdów i gniazdowników. Może to prospołeczne, eko, bio i wygodne dla gminy, ale wycięty sad sporo nam odjął dobrej woli w stosunku do społecznych działań.
Ponieważ ja bardziej piekielna jestem niż Mąż, poszłam do gminy by zmienić umowę na droższą, czyli wrócić do odpadów zmieszanych tylko i już. Kto bogatemu zabroni? Ustaliśmy z Mężem, że będziemy sobie segregować metal, papier i plastik dalej. Ale chcemy mieć w tym wolność i już.  Przecież nie mamy ogródka, po co nam kompost?
I ze zdumieniem ogromnym dowiedziałam się, że nie ma opcji śmieci zmieszanych. W ogóle.  Były i znikły. Teraz rzeczone bio/eko i tak trzeba do oddzielnego wiadra odkładać. I zbierać dwa tygodnie, bo co taki czas jest odbierane. Ożesz!
I mam głębokie przekonanie, że coś jest bardzo, bardzo nie tak z nami wszystkimi.
Że nas to nie dziwi.

Bo we wszystkich instytucjach gminnych, z gminą włącznie, opcja zmieszana jest. Pani w gminie wrzuca sobie pojemniczek po jogurcie, skórkę banana, puszeczkę po paprykarzu i  chusteczkę po smarkach do jednego kosza pod biurkiem. A w domku własnym nie może...Takżetak...

Zachorowaliśmy Wszechświecie. Rzecz zwykła. Ale nie w dzisiejszym świecie.
Kiedy Mąż zaczął narzekać na zatoki i ból głowy zmartwiłam się. Bardziej się zmartwiłam, gdy dostał gorączki, dreszczy, słabości, bólu mięśni i kości, nadwrażliwości skóry i ogólnie padł. W tym samym czasie odwiedził nas SynNumerDwa i też się pochorował.
Spanikowana trochę pomyślałam nawet, że może by do przychodni zadzwonić, podnieślibyśmy te marne wyniki grypy w tym roku. Ale głos w głowie powiedział: AKURAT....

Nasz lekarz zamknięty od zeszłej wiosny. Z gorączką nie wejdziesz. Chociaż on się zaszczepił jako jeden z pierwszych i mobbingiem z szantażem zmusił swoje pracownice do szczepienia. Pielęgniarki nie chciały, wiem od fryzjerki, która nas strzyże, sto procent wiarygodności ma kobieta. Ale teraz takie czasy, że tego typu działanie jak mobbing i szantaż są działaniami prospołecznymi.
Dla naszego dobra wspólnego.
No jakoś mu nie ufam temu lekarzowi już.
Więc uruchomiłam głowę...

Nie dzieje się nic, co wcześniej się nie działo. Chorowaliśmy stadnie już wiele razy na wirusówki. Jedna z najpamiętniejszych to grypa żołądkowa, obaj synowie i mąż jednocześnie ją przechodzili, a łazienka jedna. Poza tym mam opracowane metody na takie rzeczy więc do dzieła. I już. Chłopaki się ogarnęli w 5 dni, a teraz ja przechodzę. Łóżko, woda, trochę suplementów, lipa i moja własna odporność. Działa.

Mając trochę czasu, bo chorowanie moje padło na  długi weekend i oszczędziło mój urlop, połaziłam po różnych blogach, trochę na chybił trafił. Zajrzałam na wp i onet, z powodu gorączki chyba, bo normalnie już od miesięcy nie zaglądam.
I cóż ja widzę? Mój bosze, odnalazłam zaginiony kubeł z mieszanymi odpadkami. Wszystko tam jest co obecnie ważne: strach, mobbing, manipulacja, szczepionki, więcej strachu, duuużo ekspertów, jeszcze więcej propagandy i hooplala: zaszczep się, a będziesz wiecznie zdrów, młody i podróżujący.
I jeszcze uratujesz dziadka i babcię, znów, bo przecież na początku zamknęliśmy ich w domach dla ich dobra. I tak w kółko. 

Poprawiłam moją czapeczkę z foli na głowie i popiłam lipy. 
Cóż, zaliczamy kolejne poziomy wariactwa.
W końcu mamy Psychiatryk Wszechświata na planecie, to zobowiązuje.

Kiedy moja przyszła synowa powiedziała mi, że nie znajdzie pracy jako położna jeśli się nie zaszczepi, nie wierzyłam jej. Okazało się to prawdą. Na każdym spotkaniu o pracę jest pytana o szczepienie. Rodo, konstytucja, tajemnica medyczna, dane wrażliwe, zwykłe prawa człowieka do dysponowania swoim ciałem, nie ma. Młoda, zdrowa, nie chorująca dziewczyna musiała się zaszczepić, by dostać pierwszą pracę w życiu. Chorowała po tym prawie tydzień, gorączka, wymioty, potworne osłabienie. Mając 50 kg, schudła 4 kg. To nie są zwykłe objawy poszczepienne, to poważny NOP. Choć w kuble z odpadami mieszanymi tego nie widać. To przecież prospołeczne, patriotyczne, humanitarne, odpowiedzialne. W podobne trąby dmą ludzie, którzy sami mieli NOPy, ot na przykład takie krwawienie z dróg rodnych, mimo braku miesiączek już od dawna. Taki drobiazg po szczepieniu, nic takiego...

Kiedy mój Mąż usłyszał jak źle Synowa zniosła szczepienie powiedział do mnie:
- No Gienia, same my sobie tych wnuków nie  narobimy...
Czarny humor z ulubionego filmu. Ta synowa chce mieć dzieci, SynNumerJeden i jego dziewczyna nie chcą. Ale oni się nie szczepią.

Nikt z moich znajomych, którzy się zaszczepili nie przeczytał ulotek. NIKT. 
Nawet znajomy weterynarz, który powiedział, że czuje się jak więzień i chce pojechać do Grecji...dlatego się zaszczepił. 
Mogłabym powiedzieć to, co do tej pory: to decyzja każdego z osobna. Jesteśmy dorośli. Konsekwencje i tak każdy poniesie sam. Teraz, w przyszłości. Nie da się odszczepić. Będzie jak będzie.

Ale zaczynamy szczepić DZIECI!!!!!
Eksperymentalnymi, nie przebadanymi preparatami. O których największe sławy wirusologii, genetyki, epidemiologi świata, nie jacyś tam doradcy pana premiera w Polsce, wypowiadają się, że coś tu ostro nie gra. 
A my jak ślepi.

DZIECI, nasza przyszłość, najbardziej wrażliwi i bezbronni na planecie.
W naszych rękach...


 PS. Mimo starań by zachować spokój, nie wyszło. Nie przy dzieciach. To się dzieje już od dawna, firmy farmaceutyczne zaliczyły sporo wpadek lekowych i szczepiennych. Chyba wszyscy wiedzą, że testowano w krajach ubogich, na dorosłych i dzieciach różne rzeczy, wykorzystując to, że nikt za nimi się nie ujmie. Ale ogrom tego co się teraz dzieje, przerasta moje oczekiwania....Nigdy nie byłam antyszczepionkowa i nie jestem. Chodzi tylko o te preparaty, które na siłę wtłacza się nam teraz, przy chorobie, która jest procentowo tak jak grypa zabójcza. I to są fakty, dane z Ministerstwa Zdrowia, polskiego.
Poniżej link do Grzegorza Płaczka, który opracowuje dane z Ministerstwa na bardziej przystępne dla normalnych ludzi.

https://www.youtube.com/watch?v=TOc50wN4zHc&t=1s

Dla osób, które nie boją się dysonansu poznawczego wrzucam parę linków. 

Tu rozmowa Ewy Kopacz, która nie zakupiła szczepionki na świńską grypę, dziękibogu , 2009, pamięć nasza krótka, miałam dejavu oglądając...

https://www.cda.pl/video/609236069?fbclid=IwAR3F0_N9oXv2M4yr4E229o_HK7-t478WDSaKOkgtCn9RZcQsp45Qb2fxtfI

Poniżej Fragment posiedzenia teksańskiej Komisji Senackiej do Spraw Państwa (The Texas Senate Committee on State Affairs) z dn. 6 maja 2021 r. 


https://www.bitchute.com/video/fD6V8QhJEkVx/?fbclid=IwAR0EZXWefwREDlGbBsDhTQyV9zqoqeNTkrkf7Jvsi2McpeG8R-3L9VURYPc

Poniżej link do filmu Vaxxed, do jego pierwszej części, dalsze części 3 części są tam też. 
Powinien każdy zobaczyć.

https://www.youtube.com/watch?v=S0fKfTs9OPo



Pozdrawiam Wszechświecie, twoja zawsze, ale tym razem przerażona, Prowincjonalna Bibliotekarka.