Drogi Wszechświecie...zrobiłam pięty i kremuję skórki (te wokół paznokci, jakbyś nie wiedział). Możesz się czuć skonfudowany, że ja tak z ciałem do Ciebie. Nie mniej wynikło to z głębszych pokładów zrozumienia. Wyjaśniam.
W pracy jak to w pracy, czasem się pogada, czasem nawet dużo, bo czytelników akurat nie ma, a do nudnej roboty biurokratycznej akurat nie ciągnie. Nowinki z miasta, ciekawostki z życia mieszkańców, newsy znalezione w internecie i życie...Sam wiesz...
Czasem trafi się temat bardziej energetyczny...tak się składa, że emerytura niektórym zagląda do oczu. Niby fajnie, ale nie.
Zawsze jest tak, że niby chcemy, ale się boimy. Bać też się boimy. To zaczynamy kombinować, jak tu uciec od myśli, że się boję i od tego bania co pod spodem. Rozumiesz, choć pokrętne to, ale tak mam ja czasem i jak patrzę, to całkiem sporo ludzi. Więc zamiast o emeryturze, zaczęłyśmy gadać o tym co my na tej emeryturze będziemy fantastycznego robić. I jak nam będzie fajnie. I jak wszystko zaległe, odroczone, odłożone, zapomniane, wyparte.....jak my to wszystko odkopiemy, odrestaurujemy, ustawimy w naszych ogródkach i będziemy podlewać tęczą. Czasem każdy potrzebuje się pookłamywać. Nie okłamujmy się Wszechświecie.
Aż tu nagle słyszę:
- Pani Gorset ( wiesz o kim mówię, ona biedna w tym gorsecie z przekonań, sądów, złud i zwidów chodzi na co dzień i sznuruje bardzo mocno)...więc ona mówiła, że ona na emeryturze porzuci wiochę, przeniesie się do miasta i wreszcie będzie miała zrobione pięty i skórki......
Mówię ci....zastopowało mnie. Zatkło i musiałam po procesować.....
Przypomniałam sobie jak mój Mąż, w przypływie romantyzmu i ciepłych uczuć powiedział: lubię nawet jak twoje pięty mnie skrobią .....O matko i córko....SKROBIĄ.....
Stan moich pięt znasz Wszechświecie, no czyste są....choć czasem robię sobie dzień dziecka i prysznic biorę rano. Ale pedikiuru to one w życiu nie widziały, czasem posmaruję kremem, potrę kamieniem, pomoczę....ale generalnie skrobią. O skórkach to nawet nie mówmy. Wiecznie jakaś odstaje, zadziorki się robią. Kurz z książek nie pomaga. Ale fakt, że krem leży w szafce przy łóżku, a ja nie smaruję, bo zasypiam, czy jakoś tak.....
Procesowałam, procesowałam...no można sobie pomarzyć, nawet się pookłamywać. Czemu nie, jeden z bohaterów filmu Woodego Allena powiedział: cokolwiek działa i ja się staram tego trzymać.
ALE CZEKAĆ Z PIĘTAMI I SKÓRKAMI NA EMERYTURĘ ?????
Nosz ludzie kochani....jak dla mnie, za dużo...dużo za dużo.
Toteż Pani Gorset może czekać na swoje pięty i skórki. Ja natomiast biorę się za nie TERAZ. Sama, bo kasy mi szkoda, a myśli, że obca osoba po nogach macać mnie będzie jest mi niemiła ogromnie. Moje pięty są już gładkie, skórki nawilżone i przylegają. Krem w pracy leży na widoku. Smaruję i wygładzam.
Wielkiej zmiany życia nie widzę. Może dlatego, że nie jestem na emeryturze. Ale satysfakcję mam. I skórki nie zaczepiają o nic. A Pani Gorset nadal czeka. Więc jestem do przodu.
Tylko tak się zastanawiam Wszechświecie....Czy Mąż zauważy, że ja już nie skrobię??????
Pozdrawiam Wszechświecie. Twoja wygładzona i nawilżona Prowincjonalna Bibliotekarka.
Jestem w fazie złuszczania ;)
OdpowiedzUsuńTo było dawno, pięty jusz znów skrobią :-) Nie utrzymałam standartów ;-)
OdpowiedzUsuń