Obserwatorzy

niedziela, 11 sierpnia 2024

Śpiew gawronów Wszechświecie

 


Dwa miesiące temu, wieczorem, wyszłam nakarmić suczkę Podwórzową. Jest to czynność kończąca cały dzień i bez tego suczka Domowa nie zaśnie. Połączone jest to z jej ostatnim spacerkiem i kończy program dzienny. Pieski zdecydowanie lubą niezmienność programów. 
Było już lekko szaro, przyjemnie chłodno, gawrony jak to one, gadały coś tam do siebie, ale tak sennie. Pomrukiwały coś od niechcenia. 
Byłam już koło budy psiej kiedy usłyszałam, że jeden gawron skrzeknął jakoś głośniej, odezwał się drugi równie głośno, trzeci, czwarty...
Z różnych drzew odezwały się różne głosy, coraz więcej i nagle zrobił się hałas. Ale nie zrywały się do lotu, nie było trzepotu skrzydeł, po prostu wszystkie, jakby na zaproszenie pierwszego, zaczęły gadać.
Nic nowego, mieszkając z nimi jako najbliższymi sąsiadami, prawie ich nie słyszę. A kiedy cicho jest za długo, niepokoję się, że coś jest nie tak. Lubię zasypiać słuchając ich pochrapywań, mamrotań i świstów.|

Ale tym razem coś było inaczej. Poczułam ciarki na ciele, jakaś niewidzialna ale realna, fizyczna fala mnie  omyła. Jedna, druga, trzecia, coś przenikało przeze mnie, zakręciło mi się w głowie,  musiałam przytrzymać się budy...
Zaczęłam słuchać, słuch jakby się wyostrzył, a wzrok zamglił. 
Zaczęłam słyszeć gawrony ale inaczej. Słyszałam te starsze, ich chrapliwe, niższe, ostre tony, słyszałam te młodsze, miększe, łagodniejsze, stabilniejsze głosy, słyszałam młodzików i ich krótsze, pewne, mocne krzyki i maluchy piskliwe, ćwierkające, słabsze, ledwie słyszalne ale doskonale wpasowujące się w chór.

Ze zdumieniem, oszołomiona, zdałam sobie sprawę, że to Śpiew.
Słyszałam chór!
Każda frakcja zaczynała z malutkim opóźnieniem, fale dźwięku napływały jak fale przyboju. I czułam je, jedna, druga, trzecia, następna i następna. Słyszałam je wszystkie razem i każdą z osobna, i czułam jak energia Stada omywa mnie raz po raz.

I rozumiałam je: chwaliły Życie, wspólnotę, bycie razem, bycie sobą, pewność bycia na właściwym miejscu i tym kim są. Było im dobrze i chciały to wyrazić. Dobrostan. 
Stałam, trzymając się budy, pozwalając energii gawroniej wibrować we mnie, przenikać, oczyszczać. Słuchałam tej wielkiej Pieśni, którą usłyszałam pierwszy raz, a przecież one ją często śpiewały.

Tylko byłam głucha...


Dawno nie pisałam. Agatek ma rację, im dłużej nie piszesz, tym trudniej wrócić.
Łaziłam od czasu do czasu po znajomych blogach i patrzyłam co u kogo. Nie pisałam. Jakoś nie miałam nic do powiedzenia. Tylko czułam, myślałam ciepło o nas wszystkich, rozrzuconych po świecie, żyjących swoimi życiami, życząc wszystkim gawroniej siły, pewności i ukorzenienia.

Ostatnie trzy miesiące były trudne, bo SynNumerJeden przechodził trudne chwile. Rok temu opuściła go dziewczyna po 7 latach związku. Zrobiła to dość drastycznie: rano umawiali się na oglądanie sali weselnej, a po południu oddała pierścionek, wywaliła mu mnóstwo pretensji i odjechała z rodzicami i walizkami, które miała już spakowane. Syn został w pustym mieszkaniu, zszokowany i zdezorientowany.
Przez pół roku zbierał się do kupy. Ale to nie takie proste. Zaczął widzieć, to czego wcześniej nie widział, może nie chciał widzieć. Różne rzeczy, niełatwe. Powodujące zamęt, wywołujące emocje. Próbował żyć normalnie, ale stara normalność nie pasowała, a nowa nie przychodziła. 
Pojawiła się bezsenność, zmęczenie, lęki i bóle kręgosłupa, żołądka. 
W każdym razie, w końcu zgodził się przyjąć pomoc mój uparciuch. Poszedł na terapię, wziął leki.
Wziął zwolnienie i przyjechał na miesiąc do domu.
Powoli, powoli dochodzi do siebie.
Dziękuję sama sobie, że ja też postanowiłam sobie pomóc lata temu. Ogarnęłam własną depresję, ciężko pracowałam, by zrozumieć siebie, nauczyć się siebie od nowa. Dzięki temu mogłam dać wsparcie Synowi, a co najważniejsze: dać bezpieczną przestrzeń na jego złe samopoczucie, na wszelkie jego emocje. I nie próbować naprawiać. Tylko być obok.
Nie udało by się to dziesięć lat temu. A teraz wyszło zwyczajnie, spokojnie. 
Trochę dorosłam ;)


Teraz Syn wrócił do Lublina, wrócił do pracy, czuje się dużo lepiej, śpi normalnie, ma energię, wróciła radość i apetyt. Nadal chodzi na terapię i zadziwia mnie jak dobrze mu idzie. Dużo rozmawiamy,  ale nie  ingeruję w jego życie. Słucham dużo. Jest ok.

Wychynęłam więc z mojej bańki na zewnątrz, popatrzeć co na świecie. 
A tam Psychiatryk nadal. Igrzyska dzieją się we Francji i zamiast wina i croissantów, mnóstwo penisów. Albo ich brak, albo są w domyśle. Butelki z nakrętkami uporczywymi ratują świat. Nadal trwa wojna, politycy nadal plotą głupoty, ludzie nadal dają się wkręcać, dietetycy namawiają do jedzenia jajek w dużych ilościach, a emeryci nagle mają niedobory B12. Bzdurne historie nadal się opowiadają i nie są to bynajmniej opowieści o Ufo, bo oni są już tu od dawna i czas się z tym pogodzić ;)

Pomacałam rzeczywistość wokół i stwierdziłam, że ogólnie ciekawa jest. W tym temacie też wyrobiłam sobie dystans, cierpliwość, ciekawość i nie denerwuje mnie już. Bawi raczej, interesuje jak to działa ale moja reaktywność spadła do niskiego poziomu. Jaka ulga...
Myślę, że gawrony miały w tym swój udział, ale zbieram też owoce mojej własnej pracy.

Teraz słyszę ich śpiew. Czuję też. Nie robią tego często. Czasem po prostu zwyczajnie gadają, przekomarzają się, marudzą, dyskutują.
A czasem dzieje się magia. 
I słyszę ją, bo już nie jestem głucha.



PS. Postanowiłam pisać częściej, bo to fajne jest :)


Pozdrawiam Wszechświecie, Twoja gawronia słuchaczka, Prowincjonalna Bibliotekarka

53 komentarze:

  1. Gawrony są takie mądre...siada taki wysoko na gałęzi,zrzuca orzecha na ulicę,żeby go rozbić..Inny zerka,żeby mu podebrać gotowy smakołyk..Ogólnie dużo się sprzeczają...Aniu,pisz jak najczęściej,proszę,łatwiej z Tobą rozumieć ten Wszechświat.Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, dobre słowa zbieram do pudełeczka na gorsze czasy :) Dziękuję.
      Wokół naszego bloku rosną 4 orzechy włoskie. Nasze gawrony mają używanie. Na chodniku pod ich gniazdami aż do wiosny chodzi się po skorupkach orzechów. I to jest zadziwiające, specjalnie patrzyłam, orzechy zawsze idealnie się rozłupują na połówki.

      Usuń
    2. Dołączam do Ewy.
      "Aniu, pisz jak najczęściej, proszę, łatwiej z Tobą rozumieć ten Wszechświat."
      Z klawiatury mi zdjęła te słowa. Więc wykonałam "kopiuj i wklej" zamiast stukać. :-D

      Usuń
  2. U nas mnóstwo gawronów i gołebi i mi nie przeszkadzają. za to durni ludzie skolonika z urzedu miasta zamawiaja i chodzi taki idiota......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idiota to właściwe słowo....bosze, co z ludźmi?

      Usuń
    2. Bo im kraczą -_- a jak oni gadają pod klatką do późnej nocy i ja to słyszę na trzecim piętrze to chyba powinnam z procy zacząć strzelać -_-""""

      Usuń
    3. Kocurku, mam to samo, a mieszkam kilka pięter wyżej. Wczoraj było takie gadactwo do pierwszej w nocy. Już pomyślałam o tym żeby im na łby wylać wiadro wody, ale proca? O! To jest to:) Chyba zaadoptuje, muszę pomyśleć, bo żeby tylko gadali, ale oni się dra, ryczą ze śmiechu i słyszę każde ich słowo z tych opowieści dziwnej treści np. kto kogo przeleciał w knajpie pod stołem... Buuu

      Usuń
    4. No to u mnie to samo. Ludzie gadają i telewizory jazgoczą przez 24 godziny na dobę. do tego ten potworny upał.
      Albo ukatrupię kogoś, albo zwariuję i odwiozą mnie do wariatkowa. Mózg mi się gotuje, białko się ścina. A jutro ma być cieplej. Ratuuunku!

      Usuń
    5. No, to na to już proca nie pomoże:)) Szybciej miska zimnej wody:)) I jak tam Venus? Przeżyłaś jakoś te upały? I nikt w łeb nie zarobił z tych nerwów mam nadzieję:)) Dzisiaj też było bardzo ciepło, ale to chyba już ostatnie takie upalne dni. Trzymaj się:))
      Hanka C.

      Usuń
  3. Cieszę się, że znowu napisałaś. Jakiś impuls mnie pchnął - No wejdź zobacz.
    I jak zwykle mam podobne odczucia na temat tego co nas otacza. Od kilku dni łapię się na myśli, że świat zwariował i że już nie wiem co mam o tym sądzić.
    Piękna ta gawronia pieśń. Przyroda daje nam wsparcie, świat wskazuje drogę tą najlepszą tylko trzeba się na tą podpowiedź otworzyć.
    Pozdrawiam Aniu serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Jest wcześnie rano, czytam co napisałam, uśmiecham się do siebie. Nie świat, nie zwariował, to niektórzy ludzie zgubili swoją gawronią pieśń.
      Dziękuję Aniu za ten post, coś mi uświadomił :)*

      Usuń
    2. Ranek mądrzejszy od wieczora :) Ja nawet myślę, że większość ludzi zgubiła i ogłuchła. Toż i ja nie słyszałam, do tej pory to był tylko gwar niezorganizowany, a tu nagle słyszę harmonię, celowość, synchronizację. I to już się nie da odsłyszeć, na szczęście ;) Mimo pewności jednak, że świat idzie tam gdzie trzeba, na razie w naszym świecie nie słyszę tej harmonii...
      Poczekamy zobaczymy Hania.

      Usuń
    3. I co tam Aniu? Dzisiaj było bardzo ciepło, ale powietrze pachnie już tak jesiennie. Lubię wczesną jesień czy późne lato jak kto woli, nawet upały wydają się jakieś znośniejsze. Przyniosłam do domu pierwsze żołędzie, a krzaki dzikich róż i głogu mają już czerwone owoce. Nasze wrony odleciały pewnie niedługo przylecą te, które u nas zimują.
      Hanka C.

      Usuń
    4. U nas tak samo. Żołędzie, suche listki i zapach dżemu z mirabelek :) W tych upałach spadłe mirabelki się przysmażyły. Razem z zapachem suszu, ziół, gnijących jabłek tworzą cudny zapach. Czuć go najlepiej rano i wieczorem. Wdycham :)
      Mąż już zaopiekował się owocami róży. Stoją w wielkim słoiku zalane czymś, nie wiem nawet czym :)
      U nas gawrony już się wymieniły, było cicho kilka tygodni, a teraz znów gadanie wieczorne i poranne się uskutecznia. Aczkolwiek dziś ma być znów upał. Ale jesień tuż, tuż i cieszę się na nią Jako i ty :)

      Usuń
    5. Nasze mirabelki też zrzuciły owoce. Jak idę do sklepu to muszę przejść po takim pomarańczowym dywanie. Musiałam iść ostrożnie, bo rozdeptane owoce i pestki to była śliska pułapka. Teraz już na chodniku zostały tylko wysuszone pestki, ale pod drzewami są jeszcze pomarańczowe kulki . A powietrze to tak jak napisałaś Anuś, pachnie tak mocno i wyraziście że tylko wdychać i inhalować się, co też robię tak jak Ty 😊 Cudny ten zapach późnego lata 🌾🍂🌻

      Usuń
  4. A u mnie chyba wiosna bo zakwitły magnolie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. koło mnie magnolie kwitną po raz drugi. tak samo kaliny, gdzieniegdzie czarny bez. coś złego dzieje się z naturą.

      Usuń
    2. Zaraz tam złego.
      Przejeżdżając obok ogromnej szkółki drzew, też zauważyłam, że magnolie znowu kwitną. Inaczej niż wiosną, pośród bujnego listowia, mnie widać te kwiaty, ale i tak ładnie.

      Usuń
    3. Ja jak Agniecha nie uważam, że to coś złego. Ot ciepło, to pomyślały magnolie: zakwitniemy jeszcze raz skoro jest okazja :)

      Usuń
  5. umieć słuchać, to nieprzeciętna umiejętność. mało komu się trafia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oku, fakt, niektórzy mają po prostu. Ja musiałam sobie wypracować, wogóle zauważyć, że niby słucham ale nie słyszę...
      Tak było i muszę być czujna, by nie wskoczyć w stare rowki.

      Usuń
    2. "Słuchać i nie słyszeć!" Nadal jestem w tej dyscyplinie bardzo dobra, niestety. Ale próbuję, próbuję to wychwycić i zmienić. Trudno.

      Usuń
  6. I tu wraca jak bumerang stara życiowa prawda, że nic nie dzieje się bez przyczyny!! Bo myślę, że właśnie po to, dokładnie po to, a raczej DLATEGO poszłaś na tę terapię, aby w niedalekiej przyszłości móc pomóc , zrozumieć i być ogromnym wsparciem dla swojego syna.
    Myślę, że i mój mąż wybrał mnie dlatego, abym kiedyś pomogła mu dotrwać i doczekać ślubu i wesela syna oraz narodzin wnuków. Dawano mu tylko 5 lat życia, a przeżył 11

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano tak, wszystko przychodzi w odpowiednim czasie. Z bliska nie widać, z daleka staje się jaśniejsze. Wpływamy na siebie w przedziwne sposoby. Jakbyśmy sobie zaplanowali :)?

      Usuń
  7. Hej Anka, od dawna podglądamy bociany, ja, Ty i wiele innych osób :) wartość dodana dla tych co mają tego świadomość i nie ;wiele razy widziałam małe grupki bocianie szybujące wysoko na niebie; jest to zwykle kilka sztuk które latają w kółko korzystając z sprzyjających prądów, tak sprytnie lecą że prawie nie machają skrzydłami, myślę ze wtedy właśnie cieszą się życiem …..
    ostatnio zauważyłam że bocian siedzi w miejscu starego gniazda na stodole Leona,
    Tego gniazda nie ma już chyba 5 lat , a on wieczorem stoi dokładnie w tym miejscu gdzie był jego dom…
    Nawet jest to wzruszające , lubi tam sobie pobyć
    Ogólnie zawsze twierdziłam że bocian to antydepresyjny ptak, przynajmniej mi, takie są moje odczucia
    Odnośnie wywołanego tematu, każdego może spotkać taki problem, najważniejsze że gorsze trudne zakręty są już za Wamj
    My trochę inaczej ale też na zakręcie, chociaż już ciut wyprostowanym

    wiesz że różne ptaki krzyżują się ze sobą
    Międzygatunkowo i wykluwają się takie ptasie kundelki… wyczytałam ostatnio i byłam bardzo zdziwiona swoją niewiedzą
    Na ten temat
    Odnośnie rozłupywania orzechów to wiele razy widziałam wrony zapalczywie coś kujące, kłujące nazywam je Kujki, są takie zdeterminowane w tym co robią, wiedzą że mogą liczyć tylko na siebie….
    One też mają swój urok i wdzięk i spryt
    Chociaż są czarne też je lubię
    Od dawna chodzimy do ptasiej filharmonii na mostek i gdyby nie komary naprawdę moglibyśmy tam siedzieć i siedzieć
    Rozpisałam się dużo, do piątkowego spotkania
    Jola/ Julianna

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, że znowu coś napisałaś, Aniu! I to jak zwykle ciekawy, wywołujący refleksje tekst.
    U mnie gawronów nie ma, bo to jednak miejskie ptaki. Ale funkcje gawronie spełnia np. okoliczna łąka z jej pełnym bujności i harmonii życiem, z jej siłą przekazu mówiącą, że w tym wszystkim jest i będzie jakis sens, chocbysmy my ludzie już kompletnie sie w życiu pogubili. Dobrze poczuć sie częścią łąki. Dobrze umieć usłyszeć harmonię śpiewu gawronów. Bo świat wokół pogrąża sie w coraz większym chaosie i szaleństwie i nie daje żadnego oparcia. Choć pewnie i w nim jest jakaś harmonia oraz sens, tylko jeszcze tego nie dostrzegamy...
    To, co przydarzyło sie Twojemu synowi w bardzo podobnej formie przydarzyło sie synowi mojej przyjaciółki. Też ni z gruszki ni z pietruszki opuściła go wieloletnia partnerka, tyle, że już zona. Też ciezko to przeżywał, bo to wrażliwy, uczciwy i uczuciowy człowiek jest. Na szczęście wygląda na to, że się pozbierał i już jest jakaś nowa dziewczyna u jego boku - mam nadzieję, że lepsza. Chłopak odżył i w sumie jest zadowolony, że sprawy potoczyły sie tak właśnie. Bywa, że na na bolesnej destrukcji czegoś wyrasta cos nowego, lepszego. Bardzo często tak bywa. Oby tak stało sie i z Twoim synkiem!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, teraz, z perspektywy roku, terapii i leków, syn dojrzał, że związek nie był najfajniejszy jednak. I dobrze się stało. Teraz pojawiło się sporo nowych rzeczy i treści w jego życiu. Nie byłoby ich, gdyby tamta dziewczyna została. Więc się stało :) Choć sama wiesz, to proces, nie ma hopsiup, trzeba pracy, uważności i cierpliwości. Inaczej można wleźć w to samo. I powtórzyć kółko. Ale to już syn zrozumiał.
      Olu, jakoś nie odczuwam takiej beznadziejności, że nie ma w świecie nic wspierającego. Zawsze coś jest. Zawsze są przebłyski dobra na zmianę z zaciemnieniami.
      "Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny."- desiderata
      Powiesiłam ją na drzwiach wejściowych w psychodemii, ku pokrzepieniu serc. Nie zdjęłam, bo podnosi na duchu :)

      Usuń
  9. Mła dziś tylko na króciutko. Zaniepokojonam, krukowate chorują w Centralnopolszcze na wirusa zachodniego Nilu. Cholera!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taba, ja nie wiem. Zrobiłam wywiad wśród znajomych w Wawie. Siostra mieszka na Mokotowie i ma tam mnóstwo wron i kawek. Nic. Nikt i nic nie widział. Żadnych trupków. I przypomniało mi się jak nakręcali jakiś czas temu na chorobę kocią. Pamiętasz? Kazali nawet koty w domach trzymać i maty dezynfekujące kłaść i buty odkażać. I nic.
      Jakoś mi się nie klei, bo w internecie można znaleźć wszystko, i tak, i nie, i nie wiadomo co jest.
      Ja stawiam na to, że kłamio, bo chcą ukryć, że ptactwo truje się czymś, co ludzie wypuścili. Zwłaszcza, że objawy neurologiczne.

      Usuń
    2. Mła zalatana, przeczytałam tylko nagłówek i mła się od razu smętnie zrobiło bo jak kosy i skurwonki śpiewają wiosną tak gawrony i kawki skrzeczą mile jesienią i zimą. Jak objawy neurologiczne to nie jest zdziwne, to w końcu zapalenie mózgu jest powikłaniem. Zdziwne jest natomiast częste występowanie tego powikłania co mła też napełnia sceptycyzmem. Z tym podtruwaniem może być cóś na rzeczy, niestety. :-/ Z nakręcaniem tyż. Niech te krukowate zdrowe będą, bez tego skrzeczenia byłby straszny smętek, bo one wykrakują takie wesołe nutki. Co do Młodego - w ostatnim momencie, że tak powiem. Kiepsko to by było gdyby z niedobraną osobą miał się związać jakimś przyklepanym przez państwo kontraktem. Mła by raczej traktowała to rozstanie w kategoriach uniknięcia błędu. No ale wiadomo, siedem lat, włożone uczucia, niespodziewanka że inaczej było niż się myślało. Grunt że przeżyte, przebolane i do przodu.

      Usuń
  10. Aniu, gawrony fascynują mnie od lat i chodzę na ich koncerty. W wąwozie niedaleko mojego domu jest ich mnóstwo, szczególnie od jesieni do wiosny. W lecie przylatują pojedynczo. Przed zapadnięciem zmroku siadam sobie na ławce i słucham jak kraczą. Gdzieś na moim blogu jest post z nagraniem takiego koncertu. I nikt mnie nie przekona, że to krakanie jest brzydkie. Miło mi Aniu, że mamy podobnie, że podobnie odbieramy ten świat. Synem się nie martw. Jest młody i ma dużo czasu na nową miłość. Widocznie to nie była ta dziewczyna.
    A gdybyś kiedyś odwiedzała syna w Lublinie, daj znać. Chętnie bym Cię ugościła i pokazała okolicę, w której mieszkam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta pisałam ja, abasia. Blogger zrobił ze mnie anonima.

      Usuń
    2. Kobieto :) Długo się nie odzywałaś :) Cieszę się, że skrobnęłaś, czasem myślałam o twoim serduchu, dobrze myślałam, spokojnie i zielono.
      Krakanie mi się podoba, zwłaszcza, że tam jest mnóstwo różnych dźwięków, to cały język. Plus tańce. Jak one pięknie potrafią przekazać uczucia ruchem.
      Odezwę się, dziękuję za zaproszenie :)

      Usuń
  11. Z sercem trafiłaś Aniu w punkt. Mało brakowało, żebym się przekręciła, ale zrobili mi cztery dziury w sercu i ma być dobrze. Wychodzi na to, że jesteś jasnowidząca. Bardzo bym się ucieszyła ze spotkania z Tobą w realu. Mam nadzieję, że będę miała tę przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  12. Po przeczytaniu twojego wpisu dotarło do mnie, że w mojej okolicy nie ma w ogóle ptaków. Nie słyszę żadnych ptasich dźwięków.
    Mieszkam blisko centrum Gdańska i jest tu przepiękny stary drzewostan.
    Lipy, dęby, buki i inne, których przyznam, że nie znam. Są to bardzo stare drzewa jakich w naszym kraju jak na lekarstwo.
    ale ptaków nie ma. Teraz myślę, że to dziwne.
    Jednym z powodów może jest bliskość lotniska? Nie wiem. Samoloty słychać, przelatują nad osiedlem.
    A z tym widzeniem to ludzie tak mają, patrzą i nie widzą, słuchają i nie słyszą.
    Jak zwykle zaintrygowałaś mnie. Teraz wieczorem idę na spacer z małym piesiem mojej znajomej, która wyjechała na wakacje. Rozejrzę się za ptakami.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jak tam z ptakami? Bo jak to: nie ma?
      Wszędzie są, czasem takie maluchy jak mazurki ale są.
      A jeśli chodzi o upał, to dla mnie jest duży stresor tak jak i dla ciebie. Mróz nie, lubię. Ale upał powoduje u mnie niepokój i lęk.
      Kiedyś późną, zimna jesienią pojechaliśmy z mężem na wypoczynek. I trafiliśmy na zwiedzanie małej, prywatnej huty szkła artystycznego. Dwa piece tam były. Na początku fajnie, rozgrzaliśmy się. Ale po 15 minutach zalał mnie lęk, pojawiły się zawroty głowy, no totalnie atak paniki. Wyszłam.
      W te upały teraz czuję się osaczona, bez możliwości ucieczki. Złości mnie to i muszę uważać, by na jakiejś marudzie czytelniczej się nie wyżyć :)
      Więc czekam na te pół roku, które jest chłodniejsze.
      To jak te ptaki?????

      Usuń
    2. EUREKA! Są :)
      Niedaleko jest park, w parku są stawki i strumyczek. No oczywiście, że są kaczki, i to całkiem sporo. Ślepam jak ten kret.
      No widziałam kaczki wcześniej, ale widocznie nie dotarło.
      Są też gołębie. Łażą po trawie między blokami i nawet je słyszę.
      Nie słyszałam, albo słyszałam, ale też nie dotarło.
      Innych ptaków raczej nie ma. Ale może znowu nie widzę?
      Będę obserwować.

      Jak mieszkałam we Wrzeszczu (to też Gdańsk) to było tam dużo szpaków. Czasem podwórko wyglądało jak wyjęte z filmu Hitchcocka.
      Pięknie określiłaś upał. Ja też tak się czuję. Dławię się i czuję się osaczona bo nie ma ucieczki. Mieszkam w bloku, na trzecim piętrze. Ściany zewnętrzne nagrzane dzień i noc. Jeśli w nocy jest 18 stopni to one się nie wychłodzą. Szyby gorące, mam wszystko pozasłaniane i to jeszcze powiększa poczucie klaustrofobii.
      Jak jest zimno, zawsze jest możliwość cieplej się ubrać, przykryć kocem, podkręcić ogrzewanie albo napić się gorącej herbaty.
      Przed upałem nie ma ucieczki jeśli mieszkasz w maleńkim mieszkaniu w bloku.

      Usuń
    3. Nasłuchuj, jest ich napewno więcej. A co powiesz na karmniczek zimą? To straszna radocha jest. Napatrzeć się nie mogę. Czekam z niecierpliwością by go znów uruchomić. Możesz się zdziwić ile ptaszorków przyleci pojeść :)

      Usuń
  13. Pisanie fajne jest i czytanie także, bo każdy ma inną opowieść w sercu, a wszystkie razem dają fascynujący obraz świata i ludzi.
    Media to tylko fragment naszego świata, na szczęście, a i tu można znaleźć mądrych ludzi, byle umieć ich posłuchać.
    Oby syn szybko znalazł spokój i stabilizację na długo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko syn na dobrej drodze, co nie znaczy łatwej. Ale widzę jak pracuje, by zrozumieć co i jak się stało i wrócić na lepszą ścieżkę. Będzie dobrze :)
      A świat? Świat jest ciekawy, czasem tylko muszę go zawęzić, bo męczy...

      Usuń
  14. Dołączam do dziewczyn: :).
    "Aniu, pisz jak najczęściej, proszę, łatwiej z Tobą rozumieć ten Wszechświat."
    Z klawiatury mi zdjęła te słowa. Więc wykonałam "kopiuj i wklej" zamiast stukać. :-D i do Ciebie:- u mnie też ten stan: "Łaziłam od czasu do czasu po znajomych blogach i patrzyłam co u kogo. Nie pisałam. Jakoś nie miałam nic do powiedzenia. Tylko czułam, myślałam ciepło o nas wszystkich, rozrzuconych po świecie, żyjących swoimi życiami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem trzeba odpocząć od świata, połazić bez celu, pożyć płynnie bez zastanawiania się zbytniego, ot tak, zwyczajnie :) A potem wrócić.
      Cieszy mnie, żem nie sama...

      Usuń
    2. odpocząć od świata... Twoje zwroty, teksty , opisy to esencja wiedzy, psychologi życia. Lubię u Ciebie czytać, jakaś więź, nić porozumienia... doświadczenie codzienności przemawia do czytelnika. od czasu do czasu nas uszczęsśliwiaj. :D. może masz jakieś krótsze teksty na raz w tygodni? np w czwartki? limit 20 zdań? Pomyśl Bibliotekarko- masz tu fanki (serce)

      Usuń
  15. To jestem w gronie tych, który lubią czytać o tym co innym w duszy gra :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwio, przepraszam, twój komentarz blogger wsadził do spamu. Już cię odkopałam :) Tez najbardziej lubię, gdy ludzie którzy piszą, piszą o tym, co naprawdę czują, a nie o tym co się dzieje...

      Usuń
  16. Dzisiaj cały dzień myślałam o Tobie.
    Nadszedł wieczór, a postanowiłam zaglądnąć do Ciebie.
    Gawronów u nas nie ma, ale ja uwielbiam obserwować bociany. Na tyle poznałam ich klekot, że wiem, kiedy czują się zagrożone, bo nadlatuje obcy.

    Cieszę się, że Twój syn poszedł na terapię. Kiedyś próbowałam namówić swojego. Nie zdecydował się. Szkoda, bo ja wierzę w jej moc.
    Pisz Aniu . Ostatnio przeczytałam co napisałam 10 lat temu. Fajne doświadczenie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz karmniki, to wiesz ile innych ptaszków wokół was żyje. Na pewno są tez żurawie. Na terapię człek musi sam się zdecydować. Inaczej nie zadziała. Mój syn doszedł do ściany i dopiero wtedy dotarło... Każdy ma swoją drogę.
      Czasem wracam do swoich starych postów. Zadziwiają mnie:) Ja to pisałam? To moje przemyślenia? Nie jestem taka głupia :)
      Bo gdzieś jeszcze kawałek mnie tak myśli, ech....
      Graszko, życie jest piękne :)

      Usuń
  17. Witaj końcówką sierpnia Aniu
    Jak dobrze, że jesteś. Zaglądałam tu regularnie i czekałam.... Brakowało mi Ciebie.
    Ale to prawda, trzeba czasem odpocząć od świata, połazić bez celu.
    Wierzę, że syn szybko wróci do zdrowia...
    Pozdrawiam przygotowaniami do wyjazdu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem blogger świruje i wrzuca kogoś do spamu, muszę sprawdzać Ismeno.
      Dziękuję za cierpliwość Ismeno, czasem mam dłuższe przerwy, ale chyba mi są potrzebne. taka moja konstrukcja :)
      Gdziekolwiek jedziesz, wypocznij. Bez planów, nic na siłę, spokojnie odpocznij.

      Usuń
  18. Sama nie wiem i już staram się nie pamiętać, jak przeżyłam rozwód jedynej Córeńki kilka lat temu ale dwoje wnuków przeżyli to jeszcze trudniej. A teraz, po latach widzę, że to było potrzebne i niezbędne, bo teraz wnuki mają szczęśliwą Mamę i szczęśliwego Tatę i miłą macoszkę i radosnego wujka. Patchworkowy nie znaczy zły, znaczy coś nowego i dobrego ze starych ale wartościowych skrawków.

    OdpowiedzUsuń