Obserwatorzy

niedziela, 7 grudnia 2025

Myszy i ludzie Wszechświecie

  

Lucia Heffernan

Wyniosłam siedemnastą myszkę z biblioteki.
 
Dość to wszystko dziwne jest. Pracuję w bibliotece już 26 lat. Nigdy nie miałam takiej inwazji, zwłaszcza, że jesteśmy na piętrze. Pojawiały się sporadyczne myszki, ale wyłapywały się błyskawicznie i problem przestawał istnieć. 
Ale teraz? co nastawię pułapkę, następna myszka. I następnego dnia znów coś stuka i szeleści za regałem. Nawet się założyłam z Mężem ile ich będzie. On obstawiał czternaście, a ja go obśmiałam szczerze. Teraz podniósł stawkę do dwudziestu pięciu a ja już się nie śmieję...
Bo wiesz Wszechświecie, książki i myszy nie lubią się. 
Co innego koty i książki, to jest bardzo ok, ale nie myszy...


Wyłapuję je w żywołapkę i wynoszę trzy budynki dalej, do starego, opuszczonego od lat, drewnianego domu. Nawet opracowałam plan wabienia myszy do pułapki, najpierw karmię je czekoladą z orzechami dzień, dwa. Uwielbiają, dla nich to na pewno odkrycie, że czekolada jest na świecie.
A potem nastawiam pułapkę i wkładam do niej kawałeczek słodkości. Sto na sto. Raz tylko znikła czekolada a pułapka nie kliknęła. Nie wiem jak to zrobiła ta mysz...
Ale reszta łapie się na relokację.
I tak już siedemnaście. 
I nadal coś szeleści za regałem.

Obie sprzątaczki, które sprzątają cały nasz piętrowy budynek, zgodnie i twardo twierdzą, że nie ma myszy na dole w Ośrodku Kultury i kinie, i u prawnika. Tylko u mnie. Nawet w Oddziale dla dzieci, który jest obok, też nie ma. Tylko u mnie, w Wypożyczalni dla dorosłych. Nawet porozkładały, mimo moich gwałtownych protestów i zarzutów o okrucieństwo, te okropne płytki z klejem na myszy.
Jedna tylko się przykleiła, biedna.
A u mnie co raz się łapią, ki diabeł????
Zdecydowanie proszę o wyjaśnienie Wszechświecie.



Tak poza myszami życie płynie spokojnym, codziennym rytmem. Z codziennym upierdliwościami, nudą i paranoją tej planety. Czasem obije mi się coś o ucho albo oko. Czasem nad tym pomyślę a czasem nawet mi się nie chce. Bo na przykład znów mi spada czytelnictwo, bożonarodzeniowa mgła mózgowa zasnuła Miasteczko. Kobiety sprzątają, myją okna, coś może już lepią i mrożą. Nie wiem co jeszcze można robić. Więcej panów stoi pod sklepem w małych grupkach i gada. Jakby im do domów wracać się nie chciało z tymi zakupami po które żona wygoniła. Zrozumiałe bardzo. 
Miasteczko już rozświetlone, to akurat fajne, przyjemniej do domku wracać.
I nieuchronnie zbliżają się Święta, choć mam wrażenie, że już nie mamy pojęcia co świętujemy.
Nawyk taki.

Lucia

Odbyłam z Mężem Bardzo Poważną Rozmowę.
Nie to, że lubię, ale musiałam. 
Mąż, emeryt od 2 lat prawie, bardzo rozwinął swoje hobby. Zajmuje się sportami pożarniczymi od dawna, a że jest dokładny, skrupulatny i zaangażowany, to oprócz bycia trenerem, jest też sędzią. Był już na trzech olimpiadach międzynarodowych i jest w ogólnopolskiej komisji sędziowskiej, w jakimś prezydium i czymś tam jeszcze. Taka jakby szycha w tym pożarniczym świecie.
No i trafił na jakąś karierowiczkę na samej wierchuszce. Wiesz Wszechświecie, to świat mężczyzn to pożarnictwo. Musiała kobieta mocno się napracować, żeby tam się dostać. Zapewne różnymi sposobami. I próbowała się podpiąć również pod działania Męża mego. Tak wiecie, przyjechać, porządzić się, zrobić zdjęcia z inicjatyw cudzych ze sobą na czele. Trik znany, politycy na każdym szczeblu to robią, ogólnie akceptowane przez społeczeństwo pt.: a bo oni tak mają...
Ale Mąż ma pewne zasoby nieugiętości, uporu i poczucia sprawiedliwości. I umie dokuczyć, wypunktować i złapać za gardło jak rottweiler, kiedy czuje, że musi. Ale tym razem trafiła kosa na kamień. Dwa rottweilery. I tak już dwa lata słucham o tej wojnie. 
Ostatni się nasiliło, a moja cierpliwość zanikła w tym temacie jak pradawne morze na Saharze.
Bo SynNumerDwa też jest strażakiem, trenerem i sędzią, i zaczyna być ceniony za pracę.
I jest znany w środowisku. 
I może dostać rykoszetem.

Lucia

Bardzo Poważna Rozmowa zaczęła się przypomnieniem Mężu, w jakiej rzeczywistości żyjemy.
Bardzo prosto: kiedy w dżungli spotkasz tygrysa i będziesz chciał go pogłaskać albo kopnąć, nie dziw się i nie płacz, i nie skarż się, że odgryzie ci rękę.
Tygrys nie udaje małego kotka, jest duży, silny, ma wielkie kły i pazury, głośno ryczy, ale też potrafi atakować z zasadzki i skradać się tak, że nie dojrzysz go ani nie wyczujesz aż do momentu, gdy zobaczysz swoje wyprute jelita na ziemi.
W dżungli nie ma litości, jest przeraźliwa jasność bytu.
Nie łudźmy się, że wśród ludzi jest inaczej.

To, że ktoś uważa, że są jakieś zasady przyzwoitości, to może sobie uważać. 
Jego sprawa. Ktoś drugi wcale nie musi tak myśleć i na przykład dokuczyć naszemu Synowi.
Bo może i sprawi mu to satysfakcję.
A Mąż zostanie ze swymi zasadami na pustym placu boju o uczciwość, zasady, przyzwoitość.
Przeraźliwa jasność go dopadnie, lekcja się odbędzie ale koszt poniesie boguduchawinny Syn.

Lucia

Niedawno przejrzałam bloga do tyłu, to ciekawe bardzo. Mogłam zobaczyć drogę jaką przeszłam przez ostanie 10 lat. Bo to już 10 lat od rozpoczęcia terapii, pierwszych nieporadnych prób zrozumienia siebie i świata. Olśnień, zachwytów, przerażenia, upadków, powstań, nadziei, naiwności i idealizacji, prób kochania wszystkich i niekochania siebie. I mnóstwa, mnóstwa innych rzeczy, które nazywamy Życiem.
Zgody na niezgodę i zgody na zgodę, to było trudne :) Tak jak zrozumienie, że świat musi być taki jaki jest i wszelkie naprawianie go własną roszczeniowością pogarsza tylko sprawę. 
To też było trudne, bo i ja mam w sobie coś z rottweilera ;)
A jednak nadal tu jestem i odkrywam, że zmądrzałam, stwardniałam i zmiękłam gdzie trzeba, widnokrąg się poszerzył, pewniej stawiam kroki a język mam bardziej giętki. Zmieniam się.
Więc idę dalej, bom ciekawa co jeszcze przede mną...

Lucia :)

PS. W karmniku tłok cały dzień. Wszystkie ptaszki okrąglutkie, puchate i tłuściutkie. Czasem pojawia    się myszołów na czeremsze. Wtedy wszystkie ptaszęta znikają w oka mgnieniu. Głupie nie są.
Ot, przeraźliwa jasność bytu, jest dobrze.

PS2.Nie wiem czemu niektóre zwroty wyświetlają się na niebiesko.
        Jak to usunąć, będę wdzięczna za radę



Pozdrawiam Wszechświecie, twoja Prowincjonalna Bibliotekarka z poprawionym wzrokiem :)

5 komentarzy:

  1. Niektóre zwroty wyświetlają się na niebiesko, bo zrobiłaś z nich linki. Spróbuj sformatować tekst na nowo: tam, gdzie piszesz, są różne opcje formatowania, np. pogrubienie, kursywa, trzeba rozwinąć ten pasek do końca klikając w trzy kropeczki i ostatnią opcją formatowania jest kasowanie zmian do podstaw, takie przekreślone T. Nie wiem, czy to zlikwiduje linki, ale warto spróbować. Drugą opcją jest bezpośrednie skasowanie linków w html.

    Pułapki z klejem są dla sadystów, lub psychopatów, którzy mają uszkodzoną empatię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, to nie przekreślone T (oznacza "usuń formatowanie" i może Ci się sporo skaszanić przy okazji, bo wszystko się resetuje). Trzeba inaczej. Jak otworzysz post w trybie do pisania, to u góry po prawej nad polem do pisania jest takie małe kółeczko z ołówkiem w środku - jak najedziesz na to kółko kursorem, to pojawi się napis "automatycznie wstawiaj linki do wyszukiwarki Google do posta". Pewnie kliknęłaś to kółeczko chcący albo niechcący i Ci teraz z automatu wstawia te linki do różnych słów, a linki są właśnie na niebiesko. Jak chcesz usunąć te linki, to trzeba kliknąć kursorem na taki podlinkowany (niebieski) wyraz, wtedy pokazuje Ci się prostokąt z adresem linku i na końcu jest ikonka takiego przekreślonego ogniwa łańcucha - to trzeba kliknąć i link się skasuje. Nie wiem czy można to jakoś zbiorowo, ja robiłam to pojedynczo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale heca z myszami. :) One ciebie lubią i czują się u ciebie bezpiecznie - nie ma innego wyjaśnienia. Masz przekichane ;)
    A może one wracają z tego domu? Tam pusto, zimno no i ciebie nie ma.

    Zasady trzeba mieć, nie można naginać zasad do czyjegoś widzimisię, trzeba się czegoś trzymać, zwłaszcza we współczesnym świecie gdzie wszystko staje się relatywne. Rozumiem twoje obawy i nadal twierdzę, że jeżeli uważamy, że postępujemy słusznie to tak postępujmy. Inaczej wszystko o kant tyłka rozbić.
    Pamiętam taką sytuację jak syn mój był nastolatkiem i potrzebował wyrobić, o ile dobrze pamiętam, 100 godzin darmowych, żeby zawalczyć o papiery ratownika wodnego. Mój, wtedy mąż, chciał mu "załatwić" sporo godzin, na lewo po prostu. Ja się oburzyłam. Twierdziłam, że tak nie należy robić, że te wszystkie godziny nad morzem, na basenie, w akwaparku pozwolą mu na zdobycie cennego doświadczenia. Wyszło na moje. Syn był potem wdzięczny, powiedział, że dużo go to nauczyło.
    Wiem, że życie często weryfikuje nasze poglądy, zasady - ale czegoś muszę się trzymać.
    Pozdrawiam i za chiny ludowe nie wiem jak napisać: akwapark???

    OdpowiedzUsuń
  4. gratulacje za wytrwałość w terapii. a mąż ma kłopot i to poważny. bo pijawki są wszędzie a te tłuste i mające koligacje są trudne do likwidacji. może media coś poradzą, bo mediów boją się i politycy.
    podpinanie się pod cudze sukcesy jest strasznie irytujące i ciężko przejść do porządku i machnąć ręką na własny dorobek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokarmiasz czekoladą, wynosisz, to wracają!
    Ja nic nie widzę na niebiesko...
    jotka

    OdpowiedzUsuń