Obserwatorzy

piątek, 16 marca 2018

Grypa świadomościowa....

Helou Wszechświecie....jak wiesz, zima znów uderzyła. Jest biało. Jest mróz. Jest niebieskie niebo i słońce. I jest sezon grypowy.
Mnóstwo ludzi choruje w tym roku. Jakoś tak chyba więcej niż w poprzednich latach...U mnie zachorował syn i mąż, dziewczyna syna, sprzątaczka w pracy i cała masa czytelników. W domku cierpiący faceci trochę mi dokuczyli. Może to i stereotyp, ale faktycznie mężczyźni w chorobie są jęczący bardziej. Ale o tym później....
Czytelnicy przychodzą skuleni i szarzy. Biblioteka jest na trasie: lekarz, apteka, biblioteka, sklep, dom i łóżko. Podstawowe potrzeby człowieka. Ostatnio duże wzięcie czytadeł polskich, grypa wpływa na dobór literatury. W oddziale dla dzieci, na który mam nasłuch, ciągle słyszę kaszle, mokre i suche, czasem mocno krtaniowe...Ale koleżanka- współpracowniczka trzyma się dzielnie. Zdrowa.

A ja postanowiłam być zdrowa również. Jakoś tak wygenerowało mi się w środku przekonanie, że nie zachoruję. I nie.
Choć ataki bywają. Wczoraj przyszła mama z synem, oboje bardzo zakręceni w szaliki i kaszlący. Oboje bardzo zadowoleni z choroby. Zdziwiłeś się Wszechświecie? Pewnie nie, bo ty już wszystko widziałeś. A  ja bardzo się zdziwiłam, co ja widzę? I czy ja widzę to co widzę? I czemu oni tak nachylają się nad biurkiem? I kaszlą do mnie?
Moja wewnętrzna ochronna siatka lekko popuściła....no jak nic mi tu wirusów nanieśli i jednak będę chora....zajęczała w mnie Nadwątlona Pewność Siebie.Taki zmasowany atak na mnie....
Chwilę to trwało....czułam jak w środku wirus zaczyna przez błonę nosa świdrować do środka moich końcówek nerwowych...puk, puk....nadchodzę!
Zapaliłam kadzidełko, okadziłam bibliotekę palo santo....nie żeby jakoś bardzo wierząc. Uznałam, że skoro w KK ciągle kadzą, to jednak musi w tym coś być. To ja też użyję dla dobrej sprawy, usiadłam i wzięłam kilka oddechów....pachnących...i olśniło!
Kobieto małej wiary. Nie na darmo Mąż czasem się z ciebie podśmiewa: teorii dużo, a praktyka kuleje.
Tosz ja znam takie zachowania, tosz one takie znajome. Tosz przerabiałaś to tysiące razy sama. Tosz lustrzany świat do ciebie znów zajrzał....Lustra, lustra...wszędzie lustra.
Grypa daje prawo...daje prawo do bycia biednym, gdy sobie na to nie pozwalasz, daje prawo do bycia słabym. Usprawiedliwia wszystkie nasze potrzeby, które na co dzień chowamy, bo się ich wstydzimy. Potrzebę bycia zauważonym, potrzebę bycia zaopiekowanym, utulonym, potrzebę kontroli, potrzebę uwolnienia złości i agresji, uwolnienia smutku i żalu....uruchamia to wszystko. Wirus szalęjąc po naszym ciele, pomaga nam ruszyć te wszystkie, obolałe, skamieniałe miejsca, w których zamykamy nasze niechciane emocje i aspekty...I one wychodzą. I je widać.
 I ta mama z synem, kaszlący z jakąś niezdrową satysfakcją, jakoś tak teatralnie przerysowaną postawą chorych ludzi, domagali się mojej uwagi: zobacz nas, mamy prawo być zobaczeni, bo jesteśmy chorzy i biedni....
Co widziałam? Brak miłości....w różnych wydaniach. I poczułam współczucie. Bo widziałam siebie, ciągle chorą na zapalenie zatok, zapalenie uszu, zapalenie pęcherza...i tak w kółko.
I ZOBACZYŁAM ich oboje. I byli mną też.
I ja byłam nimi. Wszyscy jesteśmy połączeni.
Czasem zrozumienie tego prostego faktu jest trudne, choć ma się to w lustrze naprzeciw siebie i czasem coś kaszle do ciebie nawet :-)
Miłego dnia Wszechświecie :-) Twoja zdrowa, okadzona Prowincjonalna Bibliotekarka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz