Bo tak....żyje sobie człowiek Wszechświecie (hm, tu zawsze terapeutka Ewa pytała: a jaki człowiek?), znaczy żyję sobie JA, już 50+. I długo, i krótko, plus malutki tylko 1+. Kiedy oglądam się zdaje mi się, że mrugnęłam okiem, a w czasie tego mrugnięcia urodziłam się, przetrwałam dzieciństwo i szkoły, zakochałam się, wyszłam za mąż, urodziłam synów, pracowałam....i nagle paczę, a skafander posunął się.
W tym wypadku lustro prawdy nie mówi. To lustro w łazience kłamało cały czas. Jak nie byłam puszysta mówiło: gruba jesteś, popraw się. Jak byłam już puszysta mówiło: nic nie widać, czepiają się. I wiele innych kłamstw to lustro mi opowiedziało, powinnam się z nim rozprawić za to. Jednak teraz jak w nie patrzę, widzę siebie w najważniejszej Podróży...na najtrudniejszym szlaku jaki można wybrać, za to z super widokami. I ten szlak odbija się w moich oczach, w zmarszczkach, dodatkowych kilogramach, w strzyknięciach w kolanach. Ale idę, bo widoku fascynujące. Choć czasem nie mam siły ogniska rozpalić i śpię w dołku wygrzebanym pod drzewem...Ale nastaje nowy dzień i hajda na szlak :-)
Kiedy już trochę ogarnęłam depresję, terapia indywidualna i grupowa otworzyły mi trochę oczy i lustro w łazience stało się bardziej przyjazne, zrozumiałam pewną rzecz. Czułam brak. Właściwie BRAK.
Ogarniałam MałąBibliotekarkę, zaczynałam dzięki temu rozumieć DużąBibliotekarkę, ale część mnie była pusta. Tę pustkę czułam coraz bardziej w miarę powrotu do zdrowia. Zaczynałam czuć Siebie, składać puzzla do kupy i brakowało kawałka.
Zaczęłam szukać. I tak to jest, że jak wyślesz intencję do Wszechświata, on odpowie. Dziękuję Wszechświecie :-)
Znalazłam na blogu pewnej kociary "Za moimi drzwiami", ofertę warsztatów Vedic Art. Idealnie dla mnie, malowanie intuicyjne. Mój talent jeszcze był pod osuwiskiem skalnym, do odkopania, więc tu mogłam zacząć. Pojechałam. Sztywna ze strachu, ale zdeterminowana wrócić do malowania. Sala była zlana słońcem, fajne kobiety spotkałam, a kiedy prowadząca powiedziała: narysujcie swoją intuicję....Blok. Ściana. Czarno.
Wszystkie coś narysowały, a ja miałam pustą kartkę.
Zero intuicji.
A wiem, że miałam. Niezłą. Umiałam wyczuć ludzi, wiele rzeczy, które zrobiłam jak to się mówi, spontanicznie, wyszło mi na dobre. Miałam, co jest u licha?! Dziewczyny rysowały fale, spirale, kwiaty, słońce...U mnie NIC.
Straciłam. Odcięłam się. Odcięłam połączenie z Duszą.
Ja odcięłam, bo ona JEST. Ja nie odbieram telefonów.
I ten moment uświadomił mi, że brakujący kawałek puzzla to Bóg, Źródło, ty Wszechświecie.
Nie specjalnie mamy tutaj wybór jeśli chodzi o wiarę, religię i te rzeczy. Rodzimy się w jakiejś rodzinie, która ma już zazwyczaj jedynie słuszną ścieżkę religijną, nawet jeśli ta ścieżka to brak religii i wyjścia nie ma. Z każdym jest różnie. Jedni biorą jak swoje, inni biorą z braku laku i niechęci do zmian, inni z hukiem rzucają, inni szukają czego innego...ateiści ostro wierzą, że nie wierzą i nic nie ma.
Ale nawet neandertalczycy mieli swoje widzenie świata z czymś większym od siebie i swoich umarłych chowali w grobach posypując kwiatkami.
W każdej religii zaszczepia się nam się ideę bytu nadrzędnego, czegoś większego od nas. To jak się później ten byt koloruje, to zależy od systemu religijnego. Ja w katolicyzmie miałam dwutakt: Bóg jest miłością, Bóg cię ukarze jak nie będziesz grzeczna.
Taaaa....to jak to? Kocha czy nie kocha? A jak kocha, to czemu karze? Nie wspiera, nie tłumaczy, nie przytula, tylko grzmi, moralizuje i piekłem straszy? I skoro jestem niegrzeczną dziewczynką, bo rodzice mi tak mówią, to po ptakach...piekło i szatani.
Jako dorosła jeszcze kilka razy próbowałam ogarnąć tę niezgodność, nie wyszło.
Skoro nie wyszło, to ja wyszłam...i tak zostałam. A Życie potoczyło się dalej.
Teraz wiem, że nigdy nie byłam sama Wszechświecie. Zawsze byłeś ze mną i prowadziłeś za rękę smutne, naburmuszone i wściekłe dziecko :-)
Nawet mnie pytałeś czy chcę cukierka albo lizaka, a ja odpowiadałam szybko, że NIE.
Choć chciałam, bardzo.
Ale nie.
Więc stanęłam przed moją Pustką i sprawdziłam czy to naprawdę Pustka?
Okazało się, że wcale...wzrok tylko popsuł się, uszy pochorowały, czucie odcięłam...telefonów nie odbieram, ale dzwonią cały czas.
I okazało się, że moja Pustka daje się badać.
Pojawiły się książki: Rozmowy z Bogiem- N. D. Walscha, Potęga teraźniejszości- E. Tolla, Wędrówka dusz- M. Newtona, Cedry Rosji- W. Megre. Kiedy zaczynasz szukać znajdujesz mnóstwo. Okazuje się, że miliony ludzi też szukały, też potrzebowały i podzieliły się tym co znalazły. Duchowość, ezoteryka, fizyka kwantowa...
Na początku dysonans poznawczy strasznie dokucza. Albo strzelasz w niebo, albo dno i kilometr mułu, czasem strach.
Właściwie dużo strachu, bo okazuje się, że stare programy działają w podświadomości ostro. I kiedy na przykład zdajesz sobie sprawę, że jesteś tak naprawdę formą energii, tak samo jak wszystko dookoła, to za chwilę wyczytasz gdzieś, że tę energię ktoś może ukraść, albo jakiś byt może cię opętać. I HELLOU astral się kłania :-)
A ten schemat znamy przecież, piekło i szatani ;-)
Więc może jakieś znaki ochronne, jakieś rytualik mały, jakieś kamyczki, jakaś tarcza ochronna zwizualizowana :-)
Każdy coś dla siebie znajdzie. I wcale nie neguję, bo mam kryształy obok łóżka, lampę solną koło lapka, okadzam dom białą szałwią i palo santo. Wzięłam co mi się podobało, kiedy ogarnęłam, że tak naprawdę całe to zabezpieczanie się, to to samo co zachowania zabezpieczające przed atakiem lęku w nerwicy lękowej. Na przykład czujemy podenerwowanie, za chwilę może być atak paniki, więc by tego uniknąć idziemy coś robić...Mój znajomy wypijał magnez i szedł spać. Ktoś układa produkty w szafkach kuchennych według wielkości pudelek albo kolorów. Ktoś grzebie w ogródku bez opamiętania. A ktoś biegnie do spowiedzi...I w sumie każdy może wszystko, co tylko mu pomaga.
Tylko dobrze jest czasem grzebnąć w środku siebie, bo może się okazać, że okadzasz dom już pięćdziesiąty raz tego dnia, wizualizujesz tarczę już dwudziesty raz, a z ogródka wiozą cię na sygnale do szpitala (taki przypadek znam).
Więc odkryty przeze mnie świat ezoteryki, też ma swoje warstwy i przestrzenie, które można eksplorować, odkrywać i w sumie cieszyć się tym. Bo wiele się tu uczę. O sobie :-)
Czyli Wszechświecie łatwo nie jest. Za to ogromnie ciekawie.
Moja Pustka okazała się być bardzo Pełna. Cały Kosmos do mnie zagadał. A ja mogę sięgnąć po to co czuję, że jest mną i Tobą, bo jesteśmy połączeni jak pączek z konfiturą z róży :-)
Ja to konfitura :-)
A o Ezo jeszcze opowiem, bo znalazłam tam skarb :-)
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja Prowincjonalna Uduchowiona Bibliotekarka ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz