Na chwilę wyjeżdżam Wszechświecie.
Dokładniej na 10 dni.
Muszę zrobić coś, czego bałam się kilka lat temu i nie zrobiłam. Ale ponieważ kręgosłup bardzo dokucza, osiągnęłam już odpowiedni poziom desperacji i to znów się pojawiło w mojej przestrzeni, skorzystam.
Konkretnie chodzi o zabiegi metodą doktora Palucha.
Mam niedaleko, hotel wynajęty, pieniądze spadły z nieba jak powiedział Mąż, więc choć boję się, to jadę na 10 dni. Pierwsza kuracja.
Bój się i rób! Moje motto od dłuższego czasu.
Aczkolwiek ciekawość już się pojawiła, więc myślę, że będzie więcej kręgosłupowych opowieści, może nawet wesołych?
Ponieważ przez 10 dni zakazane jest siedzenie i pochylanie się, co jest wyzwaniem nie lada, więc uprzedzam, że troszku zniknę, ale czytać będę. Na leżąco się da, pisać się nie da :)
Zostawię cię Wszechświecie z moją starą opowieścią z 17 marca 2018 roku. Zapomniałam o niej, ale ktoś, kto podczytywał moje stare posty sprawił, że pojawiła się w statystyce.
Uśmiałam się czytając, bo nihil novi na tym świecie :)
Helou Wszechświecie....jak wiesz, zima znów uderzyła. Jest biało. Jest mróz. Jest niebieskie niebo i słońce. I jest sezon grypowy.
Mnóstwo ludzi choruje w tym roku (2018 marzec, przypominam). Jakoś tak chyba więcej niż w poprzednich latach...U mnie zachorował syn i mąż, dziewczyna syna, sprzątaczka w pracy i cała masa czytelników. W domku cierpiący faceci trochę mi dokuczyli. Może to i stereotyp, ale faktycznie mężczyźni w chorobie są jęczący bardziej. Ale o tym później...
Czytelnicy przychodzą skuleni i szarzy. Biblioteka jest na trasie: lekarz, apteka, biblioteka, sklep, dom i łóżko. Podstawowe potrzeby człowieka. Ostatnio duże wzięcie czytadeł polskich, grypa wpływa na dobór literatury. W oddziale dla dzieci, na który mam nasłuch, ciągle słyszę kaszle, mokre i suche, czasem mocno krtaniowe.
Ale koleżanka- współpracowniczka trzyma się dzielnie. Zdrowa.
A ja postanowiłam być zdrowa również. Jakoś tak wygenerowało mi się w środku przekonanie, że nie zachoruję. I nie.
Choć ataki bywają. Wczoraj przyszła mama z synem, oboje bardzo zakręceni w szaliki i kaszlący. Oboje bardzo zadowoleni z choroby. Zdziwiłeś się Wszechświecie? Pewnie nie, bo ty już wszystko widziałeś. A ja bardzo się zdziwiłam, co ja widzę? I czy ja widzę to co widzę? I czemu oni tak nachylają się nad biurkiem? I kaszlą do mnie?
Moja wewnętrzna ochronna siatka lekko popuściła : no jak nic mi tu wirusów nanieśli i jednak będę chora- zajęczała w mnie Nadwątlona Pewność Siebie.Taki zmasowany atak na mnie!
Chwilę to trwało, czułam jak w środku wirus zaczyna przez błonę nosa świdrować do środka moich końcówek nerwowych...puk, puk....nadchodzę!
Zapaliłam kadzidełko, okadziłam bibliotekę palo santo, nie żeby jakoś bardzo wierząc. Uznałam, że skoro w KK ciągle kadzą, to jednak musi w tym coś być. To ja też użyję dla dobrej sprawy, usiadłam i wzięłam kilka oddechów....pachnących...i olśniło!
Kobieto małej wiary. Nie na darmo Mąż czasem się z ciebie podśmiewa: teorii dużo, a praktyka kuleje. Tosz ja znam takie zachowania, tosz one takie znajome. Tosz przerabiałaś to tysiące razy sama. Tosz lustrzany świat do ciebie znów zajrzał.
Lustra, lustra...wszędzie lustra.
Grypa daje prawo...
Daje prawo do bycia biednym, gdy sobie na to nie pozwalasz, daje prawo do bycia słabym. Usprawiedliwia wszystkie nasze potrzeby, które na co dzień chowamy, bo się ich wstydzimy. Potrzebę bycia zauważonym, potrzebę bycia zaopiekowanym, utulonym, potrzebę kontroli, potrzebę uwolnienia złości i agresji, uwolnienia smutku i żalu, uruchamia to wszystko. Wirus szalejąc po naszym ciele, pomaga nam ruszyć te wszystkie, obolałe, skamieniałe miejsca, w których zamykamy nasze niechciane emocje i aspekty.
I one wychodzą. I je widać.
I ta mama z synem, kaszlący z jakąś niezdrową satysfakcją, jakoś tak teatralnie przerysowaną postawą chorych ludzi, domagali się mojej uwagi: zobacz nas, mamy prawo być zobaczeni, bo jesteśmy chorzy i biedni...
Co widziałam? Brak miłości w różnych wydaniach. I poczułam współczucie. Bo widziałam siebie, ciągle chorą na zapalenie zatok, zapalenie uszu, zapalenie pęcherza...i tak w kółko.
I ZOBACZYŁAM ich oboje. I byli mną też.
I ja byłam nimi. Wszyscy jesteśmy połączeni.
Czasem zrozumienie tego prostego faktu jest trudne, choć ma się to w lustrze naprzeciw siebie i czasem coś kaszle do ciebie nawet...
Miłego dnia Wszechświecie, Twoja zdrowa, okadzona Prowincjonalna Bibliotekarka
Papa :)
Ja jestem tobą, ty jesteś mną, ona jest nim a on jest nami...
OdpowiedzUsuńWarto pamiętać, rzeczywiście, a Tobie dzięki, że przypomniałaś.
No, jeśli okadzona, to żadne licho nie dostąpi!
OdpowiedzUsuńMoja teoria jest taka, że praca w tak publicznym miejscu ( szkolna biblioteka to wręcz wylęgarnia złego) tak hartuje, że hej!
Dlatego nie rozumiem zamkniętych urzędów i przychodni, my pracujemy pełną parą.
Znalazłaś jakieś magiczne miejsce? Co by to nie było, oby Ci się polepszyło!
Pamiętam ten Twój tekst z 2018, ale z przyjemnością go sobie znowu przeczytałam. Tak to jest - choroba daje okazję do wyżalenia sie światu, do okazania słabości i wewnętrznych zgryzot nawet wówczas, gdy nie maja nic wspólnego z chorobą. Ot, to po prostu taki nadarzajacy sie wentyl bezpieczeństwa. Można ponarzekać, popłakać, jako i inni narzekają i nie czuć sie w ich gronie kims, kto ma gorzej.
OdpowiedzUsuńDo tego samego wiele osób wykorzystuje plandemię. Oj, mnóstwo sie w ludziach bólu i dawnych krzywd nazbierało, dlatego i owa plandemia trwać moze bardzo długo, bo ten czarny potok cierpienia leje sie i leje.
Cieszę się, że jedziesz na kurację, że podjęłaś tę decyzję i będę trzymać kciuki by Ci to kurowanie pomogło. A pomoże na pewno - nawet jeśli nie na biedny kręgosłup to na psychikę.Sam wyjazd, zmiana otoczenia dobre jest dla każdego co jakis czas. No i odpoczynek od zwykłej codzienności - jakkolwiek byłaby ona bliska i kochana.
Aniu droga! Niech ci tam będzie dobrze. Odppoczywaj. Rób dla siebie wszystko, co sie da, byś mogła poczuc sie lepiej. I wracaj do nas z nowymi pomysłami na pisanie, z ciekawymi obserwacjami i po prostu z sobą - odświeżoną, zdrowszą, twórczą i pełną nowej energii!:-)))
Aniu jesteś Dżinias :) Jakie to proste, pod warunkiem,że się to odkryje i zrozumie :)
OdpowiedzUsuńJa też okadzam, prawie codziennie, białą szałwią, polecam :) Od razu inny wozduch w w chałupie i w płucu ;)
To udanej podróży :)
OdpowiedzUsuńAniu, co za proroczy i genialny post z przeszlosci , a jakze pasujacy do terazniejszosci. A Tobie zycze, aby kuracja pomogla, tylko moja droga , co Ty opowiadasz, ze czytac na lezaco mozna , a pisac juz nie? A co ja wlasnie robie? Leze pod ciepla kolderka, delektuje sie pysznym napojem , a kciukiem stukam w telefon:)) Mozna? Mozna! Dawaj znaki co z Toba i wracaj nareperowana 🤞😘🤞
OdpowiedzUsuńZdrowiej :)
OdpowiedzUsuńKuruj się i pozdrów Twojego kręgosłupa od mojego ( też trzeszczy i "daje do zrozumienia" ). Co do "męskich chorób", zawsze radośnie ćwierkam w stronę panów - parę bolesnych miesiączek i porządnie przeżyty poród zmienia perspektywę, trzymać twarze! Mła rozumie potrzebę chorobowych dopieszczeń, jednakże w piątym dniu męskiego cinżkiego narzekania na katar i podwyższoną temperaturę ( nie gorączkę typu 38,9 ) we mła się budzi bestia. ;-)
OdpowiedzUsuńMem świetny ☺️ Ekran opluty po powiększeniu i przeczytaniu ☺️
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tamten post jeszcze raz. Nie tylko tamten, często wracam do Twoich starszych postów. Lubię, bo zawsze coś tam nowego odkryję.
Jako dziecko dużo chorowałam. To było podświadome ściągnięcie na siebie uwagi rodziców. Czułam się kochana i zaopiekowania. Bardzo lubiłam chorować. Cieszyłam się jak głupek kiedy wzrastała temperatura, a mama weźmie mnie za rękę i pójdziemy tą piękną drogą do szpitalnej przychodni. A potem z powrotem i będziemy rozmawiać, i mama zaproponuje, kupienie ciastek w ulubionej ciastkarni, i powie, że po powrocie ugotuje rosołek. A potem będzie z troską zaglądać do mojego pokoju pytając jak się czuję i czy chciałabym coś zjeść, wypić itp. Do dzisiaj rosół, to moja ulubiona zupa.
Chorować przestałam na studiach. Ale pierwsza przeżyta w samotności choroba okraszona prawie czterdziestostopniową gorączką z którą zdawałam egzaminy była dla mnie dość wstrząsającym przeżyciem.
Dużo póżniej zrozumiałam całą tą zawiłość mojego chorowania w dzieciństwie.
Aniu, kuruj się, zdrowiej, relaksuj, wyżyłuj ten czas że wszystkich możliwych dobroci dla swojego zdrowia na maksa! I do następnego spotkania na blogu ☺️ Pozdrawiam
Marytko, a wiesz dalas mi do myslenia. W dziecinstwie mialam nawracajace anginy z goraczka, ale ja nie znosilam byc chora! Bylo to dla mnie okropne, nie dosc , ze gardlo bolalo jakby ciete nozem, to w dodatku nie moglam zniesc zachowania mojej Mamy. Ona przy kazdej mojej chorobie wpadalac w panike , jakby dzialo sie cos strasznego, plakala, zalamywala rece, histeryzowala, jezuskowala, a mnie sie przez to udzielal jej strach. A zwykle dwa - trzy dni w lozku ( nuda jak cholera!) i bylam zdrowa ... Do dzis jednak nie znosze byc chora, nie lubie jak ktos wtedy nade mna stoi, jak zle sie czuje, to chce byc sama i miec spokoj, zakopac sie w pielesze i przeslac ile sie da - wazna jest tylko swiadomosc, ze w razie czego ktos jest w poblizu...Na szczescie od paru lat, od calkowitej zmiany diety choroby grypowate mnie nie tykaja🤞
UsuńNo wiesz Kitty ☺️, gdyby moja mama jezuskowała, wpadała w histerię i panikę, to pewnie szybko odechciało by mi się chorować ���� Ale ona była dla mnie wtedy taka dobra i uważna, że tylko chorować ����
UsuńUsmialam sie juz na wstepie z tego psychosomatycznego mema :D
OdpowiedzUsuńWpis z 2018 jak znalazl, wystarczylo teraz tylko zmienic slowo "grypa" na na ten drugi wyraz... oj biada biada...
Duuuzo zdrowia Aniu, wracaj do nas w podskokach! :)
kręgosłup, to magistrala wrażeń, uczuć, czuć i domniemań. dobrze jest, kiedy działa.
OdpowiedzUsuńa kiedy działa jako "sprawny inaczej", należy spodziewać się niesamowitości. podobno jedyna rzecz we wszechświecie nie zna granic - wyobraźnia. konkurować może jedynie głupota, ale i ona powinna oblec się rumieńcem wstydu - jeśli potrafi.
Musialam poczytac na temat metody dr. Palucha i wyglada mi interesujaco. Od wielu lat bylismy pod opieka doskonalego chiropraktora, ktorego ja blogowo zwalam znachorem. On nam polecil tez mieszkajaca w Rochester kobiete, ale to troche daleko. Bylismy tylko w sumie dwa razy u niej od czasu przeprowadzki. Teraz namierzylam malzenstwo chiropraktorow, troche blizej i trzeba ich bedzie sprawdzic po nowym roku.
OdpowiedzUsuńZycze aby Twoje doswiadczenie z dr. Paluchem przynioslo pozytywne korzysci i wierze, ze tak bedzie. Kregoslup to podstawa.
Trzymaj sie Aniu i lecz:***
Kuruj się Bardzo jestem ciekawa tej wizyty bo kiedys słyszałam o p.Paluchu dośc dużo dobrego...będę czekac na dobre wieści:)Zdrowia
OdpowiedzUsuńlecz się, odpoczywaj i wracaj
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis, czekam na kolejne.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, tzrymam kciuki, zdrówka życzę. :D, również czekam na kolejne wpisy, chociaż trafiam na nie z dużym opóźnieniem.
OdpowiedzUsuńTroszkę odpadłam zajęta swoją rehabilitacją i rocznicami ale wierzę w Twoją Moc Anuszka i że będzie dobrze dla Ciebie i dla nas. Taka teraz moja Emocja.
OdpowiedzUsuń"Bój się i rób !". Zapamiętam i będę sobie powtarzała teraz, kiedy przyszło mi walczyć z rakiem. Zbieram siły do tej walki. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńKupiłam nowy kalendarz na 2022: Leps,y rok z Kasią Miller. Śliczny, różowy z pięknymi kwiatami. Otworzyłam sobie pooglądać i pierwsze co przeczytałam: boisz się coś zrobić? To zrób to z lękiem. Bój się i rób. A wszystko się ułoży. Tak się dzieje w moim życiu, tak się zadzieje w twoim skarbie.
UsuńAniu, niech ustawią Ci kosteczki, żebyś mogła bez bólu śmigać na spacery i cieszyć się życiem. Zdrowiej i szybko wracaj. Twoje hasło:"Bój się i rób" biorę i zamierzam stosować. Mam ciężki okres nie tylko z powodu pandemicznego cyrku, ale różnych strachów, które nie dają się odegnać. Boję się, ale trzymam pion, bo na nic innego nie mogę sobie pozwolić. Patrzę w te lustra, które mijam na swojej drodze i widzę, że najgorzej mają ci, którzy się poddają. Jestem do nich podobna, ale wciąż sobie powtarzam, że muszę sprostać życiu jakie mam. I próbuję, próbuję wciąż od nowa.
OdpowiedzUsuńTak okadzanie pomaga.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Was wszystkie Bibliotekarki (i Bibliotekarzy też) za pracę w publicznych miejscach. Ja zapewne zwróciłabym uwagę. Cóż czasem jestem jedzą. Ostatnio w autobusie siedziała za mną kobieta i kaszlała. Odwracam się, patrzę i grzecznie proszę o założenie maseczki... No, ale w domu zapomniałam zapalić kadzidełko:)))
Zdrowiej Aniu a dzisiaj przesyłam słoneczny bukiet nagietków z moich stronek
Pozdrawiam ciepło i dużo zdrowia
Pieknego roku Aniu, niech ci zdrowie dopisuje, a swiatlo i milosc pokazuja droge 💝
OdpowiedzUsuńnoworoczne pozdrowienia i moc dobrych zyczeń i uśmiech też tu zostawiam
OdpowiedzUsuń