W zeszłym tygodniu spojrzałam rano przez okno, na podwórze.
Stare drzewa rosnące pod parkanem, już trochę żółto-zielone, szumiały gałęziami, szeleściły liśćmi, tańczyły jak fale na jeziorze a do tańca grał im wiatr.
Wiatr panoszył się, giął, dociskał i żądał poddania.
Świeciło słońce, niebo było w moim ulubionym kolorze, ultramaryny.
Piękny, słoneczny, wietrzny dzień.
Wszystko było w ruchu i tańcu aż tu nagle, jakby Wszechświat czekał z tym specjalnie na mnie, z drzew spłynęła lawina drobnych, żółciutkich liści. Łagodnie, wbrew wichurze. Jak malutkie, migotliwe łódeczki na spokojnej rzece, listki spłynęły w dół, ścieląc jasny dywan pod drzewami.
Poczułam jak coś mnie omyło, coś przeszło przeze mnie, fala ciepła w ciele...
Witaj zachwycie, witaj radości!
Jesień idzie...
Takie chwile cieszą mnie bardzo, bo kiedyś ich bardzo nie było.
Ale generalnie ja nie o tym Wszechświecie.
Mogłabym w tym zostać, w radości i spokoju, ale wiem, że bym skłamała sobie samej. Te chwile są cudne, cieszę się gdy trwają ale nie są wszystkim co oferuje ta planeta.
I stety czy niestety, fasolki wszystkich smaków próbuje się...
Minęło pół roku i następna 6-dniowa sesja zabiegów kręgosłupowych nadeszła. Spakowałam więc walizki i udałam się do eremickiej jaskini w hotelu. Leżenie i spacery, nie siadamy, nie pochylamy się, nie skręcamy. Uważność na siebie.
I tak jadę z Mężem, rozmawiamy i nagle dotarło do mnie to, że to, że jest lepiej, właściwie zawdzięczam sobie. Zaczęłam się śmiać, bo w sumie to zabawne, choć proces, który się odbył, zabawny nie był. Ciężko podejmować decyzje samodzielnie, ano...
Bo widzisz Wszechświecie doktor/neurolog od metody Palucha uważa, że jego metoda najwłaściwsza jest. A kiedy opowiedziałam mu jakie ćwiczenia zalecił mi rehabilitant, to usłyszałam: chciał chyba pani zaszkodzić...
Z drugiej strony rehabilitant, gdy usłyszał, że byłam na zabiegach metodą Palucha, powiedział: ja mam swoje zdanie na ten temat, tam raczej chodzi o kasę niż pomoc...
Zonk!
I pacjent głupieje. Bo wszak obaj po szkołach, neurolog i rehabilitant, komu ufać?
A kręgosłup z przyległościami mój i to mnie będzie boleć jeśli coś pójdzie nie tak.
Dysonans poznawczy zazwyczaj niewygodny jest, czasem aż boli. Strach jaki się pojawia też jest niefajny i człek czuje się jak lis, za którym galopują angielscy lordowie konno i ze sforą psów.
A jednak obejrzawszy się w przeszłość dostrzegłam, że poradziłam sobie po swojemu. Świadomie, mniej świadomie ale ciało poprowadziło, bo słuchałam.
Byłam u 3 rehabilitantów z czego jeden pomógł. Byłam na 4 turnusach paluchowych i powoli (co było trudne, bo powoli) poczułam zmiany w kręgosłupie, w napięciach i mięśniach. Zajęło mi to dwa lata. Dodałam do tego ćwiczenia neuroświadomościowe, mikroruch i ćwiczenia z metody Feldenkraisa
(o czym obaj panowie życiu nie słyszeli) no i basen.
I tadam! Czuję się lepiej. Obu panom zaś nic nie mówię. Bo i po co?
Ich bańki informacyjne są twarde i mało przejrzyste.
Mam również uzasadnione podejrzenia, że produkty "vege" to sama chemia plus cieciorka lub soja. Nie kupuję, bo mam po nich straszne gazy...dama nie powinna o tym mówić, ale ja damą nie jestem.
Widziałam też w Lidlu ludzi błąkających się między półkami, wpatrzonych w komórki i szukających w apce lidlowskiej "promocji". Pośledziłam jedną kobietę i to wcale nie było łatwe znaleźć tę "promocyjną" kiełbasę. W końcu zapytała pracownika, a ten ją odesłał do apki.
Bo widzisz Wszechświecie, nie dość, że jemy świństwa, to jeszcze dajemy się wykorzystać i omotać.
Wszędzie, w każdym sklepie, pytają mnie o kartę lojalnościową, co za świat?!
Kupuję, gdzie chcę, a karta przywiązuje do jednego sklepu. Niby nic, niby nie widać łańcuchów, ale są. A to loteria, a to świeżaki, a to promocja. Skorzystaj!
Otóż nie, drogi konsumencie, nie skorzystasz. Zostaniesz wyzuty z kasy nawet nie wiedząc o tym. Promocje to żadne oszczędności. Kupujesz po prostu za dużo i w dodatku niepotrzebnych zazwyczaj rzeczy. Firma tak policzy, że zapłacisz więcej za inne, niepromocyjne produkty. Tu dodadzą grosik, tam dodadzą pięć grosików, bo nie może być strat. Żadnych strat tylko ZYSK.
Może tak łatwiej?
W dzieciństwie oglądałam taką dobranockę: Piaskowy Dziadek. Zaglądał on do sypialni i sypał dzieciakom piasek do oczu, by zasnęły.
Taki miły Dziadunio, nawet bajki opowiadał...
Pozdrawiam Wszechświecie, twój kręgosłupowy szpieg sklepowy, Prowincjonalna Bibliotekarka.
A ja tego Piaskowego Dziadka nie lubilam... czekalam na dobranocke a potem byl ten dziadek i plakac mi sie chcialo :)
OdpowiedzUsuńNiech Ci zdrowie wraca szybciej i na trwale. Przytulam cieplo :)
Też dziadka nie lubiłam. Jakiś był nie do końca przyjazny.
UsuńMojej drogi nikt inny mi nie wybierze. Jak i Twojej. Idziemy i już.
Ela :) Muszę przyznać, że i ja nie przepadałam. Dlatego znalazł się w tym poście. Sypanie pisakiem po oczach uważam za wredne.
UsuńAgniecha, każdy idzie swoją, nawet jak myśli, że nie idzie. Myślę też, że na końcu staje się to jasne. Tylko może żałujemy, że daliśmy się namówić na rzeczy, które nie były fajne. Patrz, nawet mówimy: dałam się oszukać. To zakłada pewną świadomość i możliwość wyboru. Jednak :)
Posłuchałam piosenki o piaskowym dziadku...I znowu przez chwilę byłam małą Olą, co to nie chce spać, żeby ranek szybko nie przyszedł a wraz z nim szkoła i zgroza serwowana przez dziada złośliwego - sadystycznego matematyka. Brr! Ale piaskowy w sumie niewinny, jako i Colargol, Reksio, Żwirek i Muchomorek czy jakiś inny krecik!Każdy ma swoje doswiadczenia i skojarzenia!:-)
OdpowiedzUsuńA tak! Sypią nam w krąg piaskiem po oczach i sypią. Oczy od tego łzawią, ale nadal co trzeba widać jasno. A może tylko nam sie wydaje...?
Fajnie, że Twój kręgosłup zaczyna zdrowieć,Aniu. Wyobrażam sobie jaka to ulga, gdy mniej boli, gdy wraca sprawność a wraz z nią pogoda ducha.
Piękne to zdjecie z jesiennymi liśćmi i opis Twojej obserwacji z deszczu złotolistnego!:-))
Olu, lepiej jest. Duża ulga. A będzie jeszcze lepiej, bo założyłam sobie, że umrę zdrowa :) A któż mi zabroni? :)
UsuńAkurat ja nie przepadałam za Piaskowym i nie lubiłam Misia Moralizatora, znaczy Puchatka. Zawsze dokuczał Zajączkowi, co mnie denerwowało. Każdy ma inne skojarzenia jak napisałaś. Już w dzieciństwie patrzymy przez filtry jakie w procesie wychowania nabyliśmy. Ja uwielbiałam Makową Panienkę i Motyla Emanuela :) pamiętasz?
A co do sypania pisaku, to jednak każdy ma wybór w co wierzyć. Wybieram co mi pasuje. Teraz na przykład widzę tak ogromne podobieństwa w tzw. kryzysie paliwowo/gospodarczo/wojenno/klimatycznym do "pandemii", że mam dejavu. Tak samo szczuto nas na siebie za maski, szczepionki, tak samo manipulowano lockdownami, tak samo kazano się bać. Te same socjotechniki, te same argumenty, te same przekazy. To wszystko wydaje się być niebotycznym kłamstwem. Nadal. Zmiana tylko tematu dla niepoznaki. Więc stanęłam na pozycji obserwatora, znów :) Bo nerwów szkoda, moje są nadużyte przez lata nerwicy i depresji, muszę o nie dbać :)
Pewnie, że pamiętam Makową Panienkę i Motyla Emanuela. Zaraz sobie poszukam motywu muzycznego z tej dobranocki, bo cos mi się przypomina, że był fajny. Zajrzyj sobie Aniu w wolnej chwili na portal: http://www.nostalgia.pl/
UsuńTam jest m.in mnóstwo piosenek z czasów naszego dzieciństwa.
I ja mam wrażenie, że stosują teraz bardzo podobne techniki manipulacji i ogłupiania jak w czasach plandemii. A ludzie nadal dają sie oczadzać...Choć wielu nie. Ja ostatnio mam okazje rozmawiać z osobami świadomymi tego, co z nami wyprawiają. I to podnosi nieco na duchu, bo są wśród nich osoby proste, jak i wykształcone.A wszyscy widzą to samo. Król jest nagi! Tylko jak zrzucić tego króla z posad, jak tego koszmarnego golasa na taczkach wywieźć? Czy to w ogóle możliwe, skoro wczepił sie w nas jak jak kleszcz i truje, siły odbiera? Trzeba znaleźć sposób na dziada, bo albo my jego albo on nas!:-)
Dbaj o siebie kochana. Zdrowie najważniejsze!
Ale jak to nie można siedzieć? straszne...
OdpowiedzUsuńOd dawna stosuje zasadę - pacjencie lecz się sam, a jak nie pomaga, to do lekarza i różnie z tym bywa.
Z tymi promocjami jest jak z rozdawnictwem wszelkim- wydaje się ludziom, że cos dostają od bliżej nieokreślonego darczyńcy.
W sklepie dwie starsze panie narzekały na drożyznę, ale obie kupiły zdrapki, bo każda cos chce wygrać, cos dostać...
Zdrówka życzę - emerytowana już pani od biblioteki.
Emerytowana i szczęśliwa Jotko :) dziękuję za życzenia, biorę :)
UsuńPrzez 6 dni nie siadam i muszę ci powiedzieć, to wyzwanie jest. Można usiąść tylko do jedzenia i to na 10 min max. Chodzi o maksymalne odciążenie kręgosłupa w czasie kuracji. Da się, ale wymaga to samozaparcia.
Rozdawnictwo ma swoje ciemne strony, chyba nawet ciemnych więcej niż jasnych. Budzi roszczeniowość i uzależnia od "dawców". Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Jedziemy z tym koksem, zobaczymy dokąd.
Ech, emerytura, spokój, wolność...ja za 5 lat, w sumie nie długo :)
Piaskowy Dziadek.... Dziękuję za tą podróż w przeszłość.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w rehabilitacji, bez względu z jakiej metody skorzystasz.
Dobrze, że już jesteś Aniu. Brakowało mi Ciebie
Pozdrawiam ciepło chłodnym, wrześniowym porankiem
Ismeno :) Zaglądałam, tylko nie umiem pisać na leżąco :) Ale już wsiadam na konia :)
UsuńPozdrawiam początkiem jesieni
UsuńPiaskowy Dziadek... zapomniałam o tej bajce :) Wszystkiego dobrego życzę i znalezienia właściwiej dla siebie ścieżki medycznej :)))
OdpowiedzUsuńŚcieżki już oblukane i prowadzą ładnie :) Akurat Piaskowy nie był moim faworytem, za ten piasek w oczach i zmuszanie do spania :)
Usuńmiło że jesteś. i że jest lepiej. może nawet dobrze? hę? jest dobrze? pomimo wszystko?
OdpowiedzUsuńNawet jest lepiej, a nawet całkiem dobrze jest Oku. Na sztalugach stoi obraz i rozwija się powoli. Zadowolonam.
UsuńAniu, cieszę się, że dajesz radę. Od dawna myślę, że dużo więcej w kwestii zdrowia zależy od nas niż sądzimy.
OdpowiedzUsuńCo do fizjoterapeutów i lekarzy, to już od dawna zauważyłam, że konfliktowo iskrzy pomiędzy tymi zawodami. Byłam świadkiem bardzo nieładnej wypowiedzi ortopedy na temat fizjoterapeuty, który przysłał do niego pacjenta z prośbą o dodatkowe badania żeby móc zastosować odpowiednią fizjoterapię. Nie podobało mi się to, że ten lekarski niesprawiedliwy i pogardliwy osąd pracy fizjo odbył się w obecności pacjentów, którzy przecież z pracy tych fizjo muszą lub będą musieli skorzystać. Fizjoterapeuci w swoich gabinetach też nie zachwycają się pracą ortopedów, a szczególnie kiedy ci coś spierniczą w swojej pracy chociażby tak jak u mnie :-(
Co do aplikacji lojalnościowych (he , he) mam podobne obserwacje jak Ty. Ostatnio robię zakupy w rodzimym markecie i nikt mnie na szczęście nie pyta czy takową lojalnościówkę posiadam.
Nie ma nic za darmo na tym świecie no może poza miłością, bo jej namiastkę to już da się kupić:-)
A Piaskowego Dziadka, to się trochę bałam, za to Misia Usztka lubiłam, że moralizowal? Ojoj, no bo Zajączek miał za uszami:-))
Pozdrawiam Cię Aniu serdecznie:-)
Marytko, dawno się nie odzywałaś, zastanawiałam się co u ciebie :) Wiosłujemy jak się da. Musiałam podjąć kilka decyzji wbrew zaleceniom lekarzy i na dobre wyszło. Może kiedyś im to powiem :DDD Na razie śmieję się w duchu.
UsuńI ja cię serdecznie pozdrawiam :)
pozdrawiam
OdpowiedzUsuń