Obserwatorzy

wtorek, 2 maja 2023

Majówka Wszechświecie



Maj.
Majówka. 
Troszkę zimno, ale słońce budzi bezpardonowo, za jasno by spać. Nie ma mowy o nicnierobieniu, trzeba wyjść z domu i iść, iść, iść...
Gdziekolwiek iść. Rozruszać zasiedziałe ciała, napiąć osłabłe mięśnie, rozciągnąć stężałe ścięgna.
I zachwycać się.
Zachwycać się puchatym, żółciutkim mleczem, szafirowym niebem, nowiutką, jasną zielenią, pistacjowym lodem, czerwonym aksamitem tulipanów i wszechobecnym szumem ptasich rozmów.
Zapach czeremchy owija wszystko słodko-migdałowym muślinem. Delikatnie ale stanowczo. 
Wdychaj, otulaj się, zachwycaj, bo zaraz nie będzie...
Wiosna.


Przed majówką w przyjechała ekipa, która zajmuje się Projektem powstałym po wycięciu Sadu. Tym projektem ochrony bioróżnorodności...hahaha.
Zaopiekowali się zielonością nasadzoną europejsko, dosypali kory, poplewili i trawniki doprowadzili do porządku.
Tak to wygląda: bioróżnorodnie pierwszy obrazek, a niezagospodarowane i nieochronione drugi...



Resztki Sadu, oszczędzone i przegapione przez ochronę bioróżnorodności wyglądają tak: 



SynNumerJeden nazywa to ochroną przez anihilację.
Im więcej zanihilujemy, tym bardziej możemy być pewni, że nic temu nie zagrozi.
Mleczyka i trawki której nie ma, nikt nie podepcze wszak.
W sumie racja...
Był już taki jeden co głosił, że nie będzie niczego.
Ekolog :)
Ale jednak trochę jest zielonego, więc oczka sieci anihilacyjnej spore są, da się prześliznąć.
No i wiosna.

Majówka na chwilę zrobiła przystanek, 2 maja. Wypełzłam do centrum Miasteczka, bo Syny dużo jedzą, mleko i bułki konieczne. I wędlinka. W Miasteczku taki tłok, że przejście przez ulicę trudne. Na chodnikach i w sklepach sami obcy ludzie, inaczej ubrani, czasem tylko znajoma, lekko zagubiona twarz. 
Imprezy nad Bugiem i w parku, na szczęście daleko, nie słychać jazgotu głośników.
Wczoraj wypadek, młody motocyklista wracający do domu, nie zatrzymał się na skrzyżowaniu z krajówką i skosił go samochód. Śmierć na miejscu litościwie zabrała niespełna 18-latka. Niestety, za nim jechała samochodem jego rodzina, wszystko widzieli.
Zgubiła się starsza pani, ale się znalazła.  Paliła się stodoła. Mąż strażak miał niełatwą służbę wczoraj. 
Ale majówka toczy się, 3 maja i pochody, przemówienia, msze i przejazdy konnymi zaprzęgami.

Życie płynie i tak powinno być.

Na czeremsze uwiły gniazdo grzywacze. 
Pierwsze im się nie udało i spadło. Nie był to cud techniki gniazdowej. Jednak uparciuchy odbudowały i zasiedliły. Drugie też nie lepsze. Gawrony jakoś lepiej budują, mocniejsze i lepsze sploty robią. Czeremcha tuż przy budynku, zacisznie i ciepło zapewne. Z okna sypialni miałam bezpośredni widok na gniazdo. Ale czy te głupie gołębie nie widziały, że pod gniazdem jest wejście do budynku i łazi 5 kotów, które tu mieszkają? Plus dochodzące z okolicy w celach towarzysko-bitewnych? Do tego suczka w sadzie, lis, kuny i mnóstwo innych zagrożeń. Nie wiem. Miło było podglądać życie rodzinne gołębi, ale w głębi serca, wiedziałam...
Wczoraj w nocy gniazdo spadło z dwoma okrąglutkimi, podhodowanymi pisklętami. Stały się przekąską zapewne, bo rano jak wyszłam nie było ich, tylko gniazdo...

A słońce bezpardonowo rozjaśnia wszystko, gawrony mędrkują, tulipany słoneczkują, niezapominajki błękitnie nie zapominają, mlecze tulą pszczoły, majówka się toczy swoim tempem.

I tak powinno być...
"Innego końca świata nie będzie...."



Pozdrawiam Wszechświecie, twoja zawsze, Prowincjonalna Bibliotekarka



21 komentarzy:

  1. Rany Aniu! To ta ekipa od "Projektu" tulipany z korzeniami wyrywała czy jak?
    Patrząc na zdjęcia to wolę resztki sadu przed tymi dziwnymi porządkami jak po.
    Co do gołębi, obserwuję jak próbują na naszym tarasie w kątku, wysiedzieć jajka na pięciu gałązkach robiących za gniazdo. Jeszcze im się ta sztuka nie udała. Wrony mają dobry wzrok. Pozostają tylko skorupki po jajkach.
    Nie znam zapachu czeremchy, a podobno jest wręcz upojny.
    Budzą nas teraz rano swoimi ciurlaniami małe ptaszki. Lubię ich śpiew i martwię się o ich pisklęta, no bo te wrony. Mam nadzieję, że do budek lęgowych się nie dostaną i pisklęta wyrosną.
    No tak życie płynie Aniu jak napisałaś. Raz śmiech raz łzy, a nasza miłość i nadzieja trzyma ten rozklekotany pędzący przez życie pojazd żeby się nie rozleciał na zakrętach.
    Hanka C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekipa miała super kosiarkę i jechała równo po niezapominajkach, tulipanach, mleczach i wszystkim innym. Do granicy Projektu. Dalej ich nie interesowało, bo to już teren wokół naszego bloku, nie należący na szczęście. No nie wiem, co z tymi gołębiami, jednak nie za mądre, ale jakoś nie wyginają :)
      Gawrony za to mnożą się ładnie, osiedle się rozrasta, bardzo lubię je obserwować, są interesujące. Razem z nimi mieszka też trochę wron. I śpiewające ptaki są.
      Dobrze jest ;)

      Usuń
  2. Niektóre projekty mogą przyprawić o ból głowy lub zaciskanie zębów, ale niestety całego świata nie zmienimy.
    U nas kiedyś posadzono wielkie tuje koło bloków, potem zrobiono jakieś roboty ziemne, połowa tujek uschła oczywiście. Widocznie planowanie nie jest mocna strona urzędników.
    W innym wypadku, starszy pan posadził krzewy na trawniku koło szkoły, młodziutkie i jeszcze bez liści, ale ich nie oznaczył i gdy trwa podrosła, przyjechał traktor i skosił trawę razem z krzewami...
    Czasami lepiej chyba udawać, że się nie widzi lub prochy brać na spokojność!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem myślę, że "urzędnik" to pewien stan umysłu...Zatrudnia się fajny człek w jakimś urzędzie i powoli, jak ogórek, kiśnie. I wcale nie jest smaczny. Jakieś wlazł miedzy wrony...Choć zdarzają się jednostki, które się nie dają, ale rzadko.
      Robią głupie rzeczy aby coś robić...

      Usuń
  3. Naprawdę smutne i przykre jest to, co zrobiono z Twoim starym sadem. Na szczęście natura sie nie daje i gdzie może pokazuje swoją siłę przetrwania. No i do tego w tym samym momencie cos ginie a cos sie rodzi. Tak było, jest i będzie. A my patrzymy, czujemy, wzdychamy...Jeszcze jesteśmy, ale i na nas przecież kiedyś przyjdzie pora. I co? I nic.Świat sie skonczy, ale będzie istniał nadal.
    A wiosna, wiosny wszystkie? Piękne są i będą. Cieszmy się nią póki możemy. Ale też płaczmy, jak coś w sercu zaboli. Bo wszystko jest naturalne a niebo ma prawo do słonca i deszczu.
    Uściski serdeczne Ci zasyłam, Aniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja macham do Was :)
      Tak mnie ta majówka nastawiła filozoficznie...
      Powiem ci jak było z gawronami :)
      Były wichury jakiś czas temu. Przyszłam z pracy, patrzę, wszystkie gniazda gawronów spadły. A było ich sporo. Naiwnie, wtedy pomyślałam, że wiatr. Żałowałam ich bardzo, latały niespokojne, osowiałe były kilka dni. A potem zebrały się i w tydzień odbudowały osiedle. Chyba nawet więcej gniazd jest :)
      I kilka dni temu mówię do sąsiadki, że gawrony nasze tak się podniosły szybko po wichurze a ona patrzy na mnie jak na wariatkę: jakiej wichurze? Toż straż pożarna przyjechała i działkami wodnymi zwalili wszystkie gniazda. OżESZ!!!!
      Zdążyli jeszcze przed 1 marca, bo ochrona lęgowa wchodzi.
      Przetrzęsłam męża, wszak strażaka, a on mi powiedział, że nie chciał mi mówić, bo to przykre. Chłopaki ze straży też nie chcieli tego robić, ale przykaz z gminy przyszedł. A wszystko to, bo jeden z dalszych sąsiadów skargę na gawrony złożył. Mulał i mulał aż burmistrz wydał wyrok. I to jest tak: 4 rodzinom mieszkającym tuż pod drzewami gawronów nic nie przeszkadza, człek, który mieszka sporo dalej piekli się. I proszę, on ważniejszy.
      Niedawno przyjechał do nas naczelnik straży, który te gniazda zwalał, popatrzył, uśmiechnął się i powiedział: gawrony wygrały :)
      Parę lat temu inny sąsiad wściekał się na gawrony, nawet z żoną petycje roznosił do podpisania, żeby gawrony jakoś usunąć. Już nie żyje, rak go zabił. Okazało się, że tak naprawdę walczył z rakiem, a gawrony oberwały rykoszetem, bo nie miał gdzie tej złości na los wylać.
      Ciekawe co z kolejnym wojownikiem z gawronami się dzieje...
      Durni my, strasznie durni na tej planecie...
      Gawrony mają się dobrze :)

      Usuń
    2. Oto, co znalazłam w necie na temat gawronów ponadto, że ich populacja spadła w ostatnich latach o 57%, a grozi im dalszy spadek o ok.30%. jest to więc gatunek zagrożony, ale objęty tylko częściową ochroną.
      Ten tekst poniżej cytuję z netu, bo po jego przeczytaniu myślę, że warto polubić te ptaki:
      " Gawrony rzadko gniazdują pojedynczo, ponieważ są to ptaki kolonijne. Mają rozwiniętą hierarchię i bogate relacje społeczne. Są monogamiczne, łączą się w pary na całe życie, chętnie razem przesiadują na gałęziach i wspólnie żerują. Podczas zalotów gawron „śpiewa”, kłania się i wykonuje widowiskowe loty godowe. Partnerzy porządkują sobie wzajemnie pióra, często siedzą przytuleni do siebie, muskają się dziobami i wkładają dziób w dziób, co zacieśnia istniejące między nimi więzi. Ich „twarze” i spojrzenia są pełne emocji i czułości."
      Po tym tekście to nawet na nasze hałaśliwe wrony spojrzałam łaskawszym okiem. One też ponoć jak inne krukowate są monogamiczne. No i jak tu ich nie lubić:))
      Hanka C.

      Usuń
    3. Biedne gawrony...A takie mądre i czułe, jak wynika z tego tekstu przytoczonego przez Hankę. Ludzie to jednak bezmyslne i złośliwe bestie. To a propos tego donosiciela. No, ale jak piszesz Aniu, jednak jest jakaś sprawiedliwosc na tym świecie. Pokarało pierwszego donosiciela, to pokara pewnie i drugiego. Bo chyba jest jakaś równowaga w naturze. Taką mam przynajmniej nadzieję. I współczuję strażakom, że muszą wykonywać tak okrutne rozkazy...Szczególnie tym myslącym i wrazliwym. I teraz przypomniały mi sie sceny pałowania ludzi, oblewania ich z armatek wodnych i gazowania na manifestacjach (ostatnio francuskich). Pewnie wśród tych policjantów też byli jacyś wrażliwsi i cierpiacy, że muszą robić to, co muszą. Ale robili, bo jak nie oni, to przyszli by inni i wykonali rozkazy bez szemrania. Tak to działa, niestety....Ludzie i gawrony dzielą ten sam los.One wciaz odbudowuja swoje gniazda i my też. Uparcie trwa życie. Wbrew urzędasom, donosicielom, policjantom i ...innym wykonawcom rozkazów. I dzikie tulipany rosna w resztkach sadu i zielonosc sie tam kłębi, wbrew nakazom i poprawnościom politycznym. Nie da sie do imentu zniszczyć tego, co dobre, proste, prawdziwe. Zawsze wylezie toto na wierzch. I w tym jest otucha!:-)

      Usuń
    4. Obserwuję gawrony już wiele lat, wszak sąsiedzi :)
      Są bardzo mądre, sprytne, zadziorne. Zaloty są pełne czułości, tak jak napisała Hanka. Opiekują się dzieciakami bardzo. Kiedy jakiś nielot wypadnie z gniazda i pomyka w chaszczach, pilnują go, dokarmiają, chronią aż poleci. Są bardzo bojowe, gdy podejdzie się za blisko dziecka. Czasem kradną sobie gałązki z gniazd, wtedy robią się awantury. Młodziki, które jeszcze nie maja partnerów, tak jak nasza młodzież, bawią się i dokuczają czasem starszym. Ale ogólnie, wielkie, zgodne blokowisko. Wystarczy zatrzymać się i popatrzyć z ciekawością. Ale cóż, nie każdy potrafi...
      Są głośne, robią kupki na chodniki pod drzewami, ale my to co? Nie jesteśmy głośni i nie robimy kupy? One przynajmniej żyją zgodnie z planetą, a nam to ciągle nie wychodzi.
      Nauki przed ludzkością dużo.
      I tak, równowaga jest, niestety, co wysyłasz wraca. Czasem w zaskakującej formie. Wszystko jest w porządku większym niż widzimy ;)

      Usuń
  4. Witaj majowo Aniu
    Dobrze, że już jesteś. Tak maj jest teraz najpiękniejszy, chociaż za oknem chłodno.
    Mój pobliski sad wycięto już bardzo dawno. Ale stale mi go brakuje. Cóż przywiązujemy się do pewnych rzeczy.
    I już dzisiaj przesyłam najlepsze życzenia z okazji nadchodzącego Dnia Bibliotekarzy
    Pozdrawiam żółto-zielonymi kolorami mojego ogrodu

    OdpowiedzUsuń
  5. Gołąbki nie pomyślały i swoje zapłaciły, Matka Natura nie wybacza, taka karma i wogle. Piskląt żal ale co robić jak rodzice niekumaci. Rekultywacja przez anihilację? No cóż, dziś mnóstwo cwanizny używa słowa ekologia do przykrycia zdziwnych biznesów. Taki wytrych jak groza zmian klimatycznych czy szalejąca zaraza, trzepanie kasy niejedno ma imię. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co zrobisz, planeta wariatów :)
      Gołębie znikły, może wyciągnęły wnioski. Za to gawrony ostro karmią i wychowują. Gawroniaki bardzo głośnio domagają się uwagi, słychać je dobrze. Skrzeczą jak małe koty :)

      Usuń
  6. Człowiek się bardzo panoszy wszędzie. Wciskamy się coraz bardziej w najodleglejsze zakątki, zabieramy łąki i lasy i budujemy domy dla ludzi.
    Stąd coraz więcej konfliktów między ludźmi a zwierzętami i roślinami. Po prostu wyganiamy zwierzęta z ich domów, nie mają gdzie się podziać, wchodzą na nasze terytoria a my tego nie chcemy. Nie chcemy owadów, bo gryzą, nie chcemy dzików, bo kopią, nie chcemy lisów, bo roznoszą wściekliznę, nie chcemy ptaków, bo brudzą i hałasują. itd. i tak bez końca.
    Naturę lubimy tylko jak jest zrobiona pod nasze dyktando, wygrabione i przycięte parki, martwe stawki, wykoszone trawniki.
    Smutne to bardzo, ale wydaje mi się, że większość z nas jest zadowolona jak jest czysto i pod linijkę.
    Wleźliśmy z brudnymi butami do domów zwierząt i niszczymy naturę bez zastanowienia. Nie ma na to rady, jest nas za dużo na tej planecie i będzie jeszcze więcej. W ciągu zaledwie 50 lat ilość ludzi się podwoiła - to przerażające.
    Doznałam szoku kiedy przeczytałam informację, że 96% ssaków na Ziemi stanowią ludzie i zwierzęta hodowlane (nasze jedzenie) a zaledwie 4% stanowią wszystkie dzikie ssaki, od wieloryba począwszy, na myszy skończywszy.
    Odwrotu nie ma, mnożymy się jak te przysłowiowe króliki.
    Zabetonujemy świat, wysterylizujemy wszystko i będziemy oglądać naturę w tv. To już się dzieje. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajajaj, Venus:)
      Czyś Ty się przypadkiem nie zagalopowała?
      Za dużo ludzi na planecie Ziemia? Wszystko niszczą? Są niepotrzebni? Mnożymy się jak króliki? Czyli nie ma ich aż tak mało, skoro takie porównanie. Planeta tylko dla Natury? Bez Twojego własnego gatunku ( bo podejrzewam, że jednak jesteś człowiekiem:))
      A zwierzęta? Cóż, bywają pełne miłości, ale też bywają niezwykle okrutne jak np. psy rozszarpujące żywcem innego małego pieska tylko dlatego, że przechodził obok nich. Ale człowiek w swej dobroci wytłumaczy te psy, że to tylko zwierzęta i działały tylko instynktownie. Hm...
      Hanka C.

      Usuń
    2. Hanka - miło, że polemizujesz. Tego mi brakuje na blogach, a już szczególnie fajnie jak ktoś ma inne zdanie. Wtedy i tylko wtedy jest miejsce na prawdziwą polemikę.
      Nie twierdzę, że ludzkość ma popełnić zbiorowe samobójstwo (chociaż po części już je popełnia, stopniowo, od dziesięcioleci)
      i nikogo nie oskarżam - piszę o czymś, co jest FAKTEM.
      Moim zdaniem jest nas za dużo - potrzebujemy wciąż nowych terenów pod domy, w których mieszkamy i pod uprawę bądź hodowlę naszego jedzenia. To jest po prostu FAKT.
      Faktem jest również to, że miasta rozrastają się w zastraszającym tempie. Miejskie tereny zielone zajmowane są pod budowy osiedli. To też FAKT.
      Wycinka lasów, i w naszym kraju całkowity brak ochrony lasów, albo pod budowę, albo na drewno też jest FAKTEM.
      Co za bzdurny przykład podajesz, że zwierzę jest okrutne a człowiek dobry - to bardzo uproszczone widzenie.
      .
      Powiedzmy tak - człowiek jest na szczycie tak zwanej drabiny pokarmowej, ale wiesz, z tego nie wynikają nasze prawa. Wręcz przeciwnie, z tego wynikają nasze obowiązki. Jako organizm niezwykle inteligentny, zdolny do planowania, analizowania, porównywania, przewidywania przyszłości mamy obowiązek opiekować się naturą. Ludzkość powinna znaleźć takie rozwiązanie, które będzie dobre dla obu stron.
      Oczywiście to utopia - bo powtórzę jeszcze raz, jest nas za dużo i wg. mnie jest niemożliwym zadowolić wszystkich.
      Za bardzo kochamy pieniądze, żeby sprawiedliwie rozdzielić dobra. To nierealne.
      Ale jak już tu nie raz Anna pisała - uprawiajmy własny ogródek, róbmy porządek wokół siebie.
      To jest niełatwe, bo wszyscy jesteśmy w coś uwikłani, bo przynależymy do społeczności, bo musimy przestrzegać pewnych praw, bo musimy gdzieś mieszkać i coś jeść.
      Ale twierdzę, że jest w naszym życiu miejsce na utrzymanie zdrowej równowagi.
      Uważam, że człowiek nie jest pępkiem świata, jest jego częścią.


      Usuń
    3. Uśmiechnij się Venus. Nie zamierzam z Tobą polemizować. Nie muszę niczego nikomu udowadniać i daleko mi do bycia panią szatniarką z dowcipu poniżej. Ja powiesiłabym płaszcz tego pana za kaptur:)) :

      -Proszę powiesić mój płaszcz.
      - Nie powieszę. Nie ma pan wieszaczka.
      -To za kaptur pani powiesi.
      - Nie powieszę. Nie ma pan wieszaczka!
      - Do cholery! Zaraz przedstawienie się zacznie!
      - Nie zacznie się. Proszę spojrzeć - tam siedzą aktorzy i przyszywają wieszaczki.

      Hanka C. ;)

      Usuń
    4. Hanka, jednak polemizowałaś :)
      Venus, ja jakoś tak bardzo nie uważam, że my tu jesteśmy tylko źli. Że nie rozumiemy planety całościowo, zgoda. Że nie wiemy jeszcze dużo o niej, zgoda. Że robimy głupie, szkodliwe i złe rzeczy, zgoda jak najbardziej. Ale nie wszystko jest źle.
      Uczymy się, powoli. Bo człek żyje krótko, jeden człek. Ciężko nam zauważyć rzeczy i nauki, które na przestrzeni tysięcy lat zdobyliśmy. Brak nam perspektywy, kontekstów, czasu. Zaprząta nas bieżące życie.
      Ale tak po zastanowieniu to skąd my wszystko wiemy? Z telewizorni, z internetu, z powtarzanych przez ludzi informacji.
      Czy to wszystko jest prawdziwe? Ja nie mam pojęcia czy świat jest przeludniony na przykład. Widzę filmy jakiś podróżników. Delhi jest okropnie zatłoczone, matkobosko!. Ale poza nim, wcale nie ma tłoku. Na wsiach spokój, taki mój znajomy tam był. W Europie wszyscy jęczą, bo spada dzietność i społeczeństwo się starzeje. Olaboga 500+ niech ludzie robią dzieci. W Afryce czternastolatka rodzi pierwsze dziecko, tatuś ma 20 lat. Jezu, dzieci rodzą dzieci. Tam gdzie żyje się lepiej, dzieci mniej, bieda a dzieci mnogo. Z nudy chyba czy co?
      Kiedy jadę do mamy na łąkach widzę sarny, bażanty, zające, lisy, żubry, łosie też. Nie za każdym razem, ale są. Zieleń jest, jak tylko gmina zapomni o Projekcie, to normalna zieleń wchodzi tam szybciutko, po 5 latach Projekt by znikł :)
      To nie jest planeta gdzie jest wszystko trwa w stanie niezmienionym. Tu wszystko się zmienia. Adaptuje, dostosowuje, przekształca. Ocieplenie klimatu może być normalnością, a wyginięcie polarnych niedźwiedzi konsekwencją normalności, choć smutną....
      Tak patrzę na to wszystko innym okiem. Może bardziej z miłosierdziem dla ludzkości.
      Uczymy się. Jak powiesz małemu dziecku, że głąb i niczego się nie nauczy, to on to weźmie jak swoje i przełoży na całe życie. Szkoła to robi perfekcyjnie.
      Nie róbmy tego, wszak wszyscy dopiero raczkujemy :)

      Usuń
    5. Bo to taki syndrom blogów, w sensie tekstu pisanego, że autor ma coś na myśli a czytelnik rozumie po swojemu. Szczególnie, że akcentu nie można napisać no i mimiki twarzy nie widać jak się pisze (dlatego lubię tzw. emotki, bo poetą nie jestem i nie potrafię uczuć przekazać pisemnie) - mój wywód zmierza do tego, że wcale nie twierdzę, że wszyscy ludzie są źli i nic nie rozumieją.
      Ludzie potrafią być super. Oczywiście, że tak. Inaczej to już dawno ludzkość by wyginęła jak dinozaury.
      A z tymi dziećmi to jest tak jak mówisz, gdzie bieda i smród tam więcej dzieci. Gdzie dobrobyt, tam mniej. Ale to chyba nie nuda jest powodem, że ludzie mają po 10 dzieci, albo więcej. To ograniczenie umysłowe, brak refleksji nad życiem, brak pragnień i strach przed zmianami. W jakiejś książce, a może w filmie zapytano małego chłopca z afrykańskiej wioski: co byś tak bardzo chciał mieć? Odpowiedział: krowę.
      Ale tak najbardziej ze wszystkiego, co by to było? Odpowiedział: dwie krowy. W głowie tego dziecka nie ma miejsca na fantazję.
      Trzeba mu tę fantazję zaszczepić.

      Zgadzam się z tym, co piszesz, że po prostu niektóre gatunki wyginą. I tak ma być, bo zmienia się klimat i ekosystem. I nie ma co płakać nad każdym robaczkiem. Rozumiem to.
      Mnie boli brak szacunku dla natury. Mówię o moim własnym podwórku. Mieszkam w Trójmieście. W Gdyni każdy zielony teren zostaje zabudowany blokami, miasto sprzedaje wszystko deweloperom. To trwa od wielu lat.
      W Gdyni nie ma parków, jest morze. I wąski pas lasu nad tym morzem. Kto wie czy za parędziesiąt lat nie zaczną zasypywać zatoki gdańskiej, żeby postawić bloki dla bogaczy.
      To chyba ma miejsce w Dubaju.
      I ja wcale nie marudzę, ja tylko przedstawiam mój punkt widzenia.
      Ale Anno, co racja, to racja: jest wiosna, kwiaty kwitną, owady brzęczą, ptaki śpiewają. Cieszmy się. :)

      Usuń
  7. Uwielbiam zapach czeremchy, do tego stopnia, że w zeszłym roku, chodziłam po rowach wykupując i sadząc u siebie.

    Dla mnie to najmilszy, długo oczekiwany czas. Lubię przyrodę budzącą się do życia.

    Przed tym długom majowym weekendem pojechałam na tradycyjne zakupy. Tłum ludzi, a w koszykach węgiel drzewny, zgrzewki piwa i karkówka. Pomyślałam sobie, że jestem szczęściarą, że nasz dom daleko od skupisk ludzkich. Oni mogą bawić się jak chcą, a ja tak jak chce - i nikt nikomu nie przeszkadza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ludzie lubią gwarne grillowanie, to też są szczęściarzami mogąc to robić. My rozpaliliśmy ognisko, zjedliśmy karkóweczkę, pogadaliśmy. pośmieliśmy się w swoim gronie. Było super :) W sadzie zostało jedno ukryte, zasłonięte od ludzi miejsce.
      Każdy czas jest dobry, jakby tak się zastanowić. Wiosna piękna jest wszakże i nie będę dyskutować, korzystam.
      Odpoczęłaś, widać po buzi :DDD

      Usuń
  8. Nawet gdyby nie było tradycji majówki uroczyście obchodziłabym te pierwsze dni maja, tyle że solo a nie w tłumie. Chociaż taka zbiorowa radość i luz też mają swój urok

    OdpowiedzUsuń