Obserwatorzy

sobota, 16 grudnia 2023

Znów Psychiatryk Wszechświecie

 

Alison Friend
Chwilowo kończy się zima.
To znaczy taka, jaką lubię: biała, mroźna, jasna.
Wróciło błoto i szarość. Najbardziej przeszkadza mi brak słońca, więc dom mam obwieszany kolorowymi lampkami. Ubrałam małą choinkę, zrobił się świąteczny nastrój i jest fajnie.

Alison Friend

Tymczasem Oko Burmistrza, jak Oko Saurona z Mrocznej Gminnej Wieży znów spojrzało na Projekt.
Zeszłej jesieni wycięto do końca Sad. Zostawiono trochę większych drzew, resztę do gołej ziemi usunięto.
Wszelkie krzaczki, ponad pięćdziesięcioletnią śnieguliczkę rozrośniętą cudnie, pola tulipanów dzikich, przylaszczki, zawilce, narcyzy, krokusy, krzywą czereśnię z najsmaczniejszymi czereśniami, agrest, aronię, maliny, mirabelki, trawę i wielkie pola barwinka, wszystko zanihilowano do gołej ziemi w celu ochrony europejskiej.
Ale na każdym prawie ocalałym drzewku wiszą budki lęgowe...

Po tym  jak w pierwszej części Projektu poschły drzewa, tym razem ciężki sprzęt nie jeździł po korzeniach ocaleńców. Panowie z łopatami rozrzucali hałdy ziemi nowej. I tak to zostało do tej jesieni. 
I nagle, trzy tygodnie temu, kiedy zaczęły się mrozy i przyszła się zima, w niedzielę, pojawiła się wielka ekipa ludzi z roślinkami, które bioróżnorodność europejską mają wprowadzić. Jak biedne, zmarznięte mrówki rozpełzli się po Projekcie2.0. Powyznaczali klomby, porozwijali włókninę i na kolanach, z zadkami w górze, pełzali sadząc te certyfikowane roślinki. W tym na wpół zamarzniętym błocie, pod koniec listopada. Rozpalili sobie wielkie ognisko i grzali przy nim przodki i zadki, popijając coś z termosów. Może procentowego, co nawet by było zrozumiałe. Dokończyli w poniedziałek.
A potem przyszła zima.

Złe słowa cisną się na usta...nie napiszę.

Alison Friend oczywiście :)

Projekt 2.0 objął również Park. Park posadzono tuż po wojnie. Kiedy w 1982 pojawiłam się w Miasteczku, był już fajny. Zarośnięty, drzewa wielkie, bzy i jaśminy wybujałe pachniały oszałamiająco. W środku parku rósł wielki kasztan, którego nawet dwie osoby objąć nie mogły. Może był ciut zaniedbany ten park, ale dodawało mu to urody i tajemniczości.
Tak z dziesięć lat temu postanowiono zadbać o Park. Pierwszy poległ wielki kasztan, co oburzyło wielu mieszkańców. Ale nic to nie dało.
Jak Gmina zaweźmie się o coś zadbać, to zadba, choć by po trupach, drzew w tym wypadku. Więc wycięto sporo drzew, bez i jaśmin, i wszystko co tam fantazja ułańska projektanta z bożejłaski wymyśliła wyciąć. Następnie wyznaczono ścieżki prościutkie jak od linijki, zgrabnie omijające szlaki komunikacyjne codzienne mieszkańców i nasadzono mnóstwo roślinek. A kawał parku wyłożono kostką i wybudowano tam scenę do imprez masowych.

Wyglądało to fatalnie, ale przyroda ma siłę, a Gmina kutwi na ludzi do ogarniania zieloności, więc w końcu, po dziesięciu latach ,Park zaczął trochę wyglądać jak stary Park. Zazielenił się, zaczął znów dawać ochłodę latem, roślinki urosły.

No i nagle Oko Burmistrza znów spojrzało.

Alison nadal :)

Bo tyle kostki tam leży, drzewa nie mają wody, podsychają, teraz zazieleniamy Miasteczko. 
I znów wyrwano krzaki z rabat i kostkę będzie się usuwać, i siać trawkę certyfikowaną, i bioróżnorodność będzie się sadzić. I nawodnienie Park dostanie.
A zwłaszcza taka jedna lipa i jej koleżanki obok. Bo wykopano rów w którym będzie to nawodnienie  przez ich korzenie, mocno je niszcząc.
Ale po co dużo korzeni, toż woda będzie doprowadzona prawie pod samo drzewko.

Znów złe słowa się cisną...

Alison

Mam siostrę w Warszawie. Singielka ona, mieszka z dwiema swoimi kotkami na 4 piętrze w bloku na Mokotowie. Mój mąż czasem jeździ do niej jakieś naprawy robić, czasem zabieramy koty do siebie, gdy ona wyjeżdża, różnie. Normalnie, jak to rodzina.
I nagle Mąż mnie uświadamia, że nie będziemy mogli podjechać pod blok siostry, bo ona znalazła się w strefie "czystego powietrza". Od 2025 koniec, masz Picasso jest za stary. 
W pierwszej chwili myślałam, że mnie wkręca ten mój Mąż.
Jednak zaparł się, że nie, prawda jak cholera.
Czyli by zabrać siostrę na święta do mamy to będziemy musieli zaparkować gdzieś pod jakimś supermarketem, jak najbliżej granicy "czystego powietrza" i zaczekać, aż ona dociągnie się do nas komunikacją publiczną z dwoma kontenerami kotów i walizką, i torbą z drobiazgami dla mamy. Albo taksówką przyjedzie (już sobie ceny wyobrażam, bo taksówkarze wyczują zysk jak nic).
A wszelkiej maści dostawcy też będą musieli wymienić samochody, zgadnijmy, na kogo przerzucą koszty tej wymiany?

A jak mój mąż będzie do siostry jechał, to te wszystkie narzędzia: wiertarki, kable, sprężynę do przepychania kibli i co tam będzie potrzebne, też będzie musiał wypakować i jakoś dostarczyć do niej, bez samochodu naszego.

Zauważyliście, że piszę "czyste powietrze" w cudzysłowie?

Przypominacie sobie idiotyzm z covida dotyczący restauracji?

Alison

Wchodziło się do restauracji w masce, szło się do stolika w masce i dopiero jak się usiadło, można było ją zdjąć. Ale jak się chciało do kibelka, to trzeba było znów nałożyć. Tylko przy stoliku była strefa "czystego powietrza". 
To była taka głupota jakich mało, ale zgodziliśmy się na to.

Nikt nie zapytał: skoro powietrze tak stoi nad stolikiem i się nie rusza, to skąd w Polsce pył z Sahary?
A bywa przecież ;)

Borzezielony....

Polecam post Taby, pod którym się podpisuję czterema kończynami...
Ekościemstwo

Alison


Dziś wybrałam prace Alison Friend, szkockiej artystki, bo są przecudne i mimo głupot w Psychiatryku jest dobrze. I generalnie też będzie dobrze. Wszechświat zawsze jakoś to wszystko ogarnia ;)



Pozdrawiam Wszechświecie, nadal zielona, ale inaczej, Prowincjonalna Bibliotekarka


29 komentarzy:

  1. Aniu, pierwsze co przyszło mi na myśl po przeczytaniu, to piosenka "Smile" Nat King Cola, piosenkarza o pięknym, aksamitnym głosie. Głosie, który jest jak miód na bolące serce. Bardzo ją lubię, a to jej słowa:

    Uśmiechaj się pomimo, że Twoje serce cierpi,
    Uśmiechaj się, nawet jeśli się łamie.
    Gdy na niebie pojawią się chmury, dasz sobie radę,
    Jeśli uśmiechniesz się poprzez swój strach i smutek.
    Uśmiechnij się i może jutro
    Zobaczysz, że słońce wzejdzie i zaświeci dla Ciebie.
    Rozjaśnij swą twarz radością.
    Ukryj każdy ślad smutku,
    Chociaż łza może być zawsze tak blisko,
    To czas, w którym musisz próbować dalej.
    Uśmiechnij się, po co płakać?Przekonasz się, że życie nadal ma sens,
    Jeśli tylko się uśmiechniesz.

    Posłuchaj jej na yt, może spodoba Ci się tak jak mnie. Ona przychodzi do mnie często kiedy bywam bezsilna, smutna, kiedy mi trudno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam tę piosenkę i tak jak ty, uwielbiam bardzo :) Tak, jestem smutna i bezsilna. Wiem też, że to minie i znów będzie dobrze Haniu. Mój mąż mówi, że jak wychodzi po samochód, to odwraca głowę by nie patrzyć na tę dewastację. Ja patrzę, nie chcę od tego uciekać, przytulam drzewa, i mówię im, że będzie dobrze...

      Usuń
  2. To mi wygląda na Oko Saurona. Smutne:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo widzisz, to się dzieje wszędzie...Miasteczko to mała próbka wielkiej całości Mordoru...

      Usuń
    2. Zawsze zadziwia mnie fakt, że przecież ludzie czytają (książki), oglądają (filmy), nawet przeżywają, a jednak są ślepi na swoje działanie. Świat, do którego ludzkość dąży, został już tak wielokrotnie opisany, ale nadal z uporem maniaka idziemy w stronę samozniszczenia.
      M

      Usuń
  3. Aniu a Ty nie boisz się pisać na burmistrza?
    Tak, Wojtek też nie będzie mógł dojechać do rodziców. Jeszcze nie wiem jak będzie z Gdańskiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graszko, burmistrz mnie nie czyta. Wogóle niewiele osób w Miasteczku wie, że ja coś piszę, a nawet one nie czytają. Myślę, że nie bardzo rozumieją, co ja piszę ;) Może też nie ciekawi ich to...
      W każdym razie kiedy mnie boli czasem napiszę, to ulgę przynosi.

      Usuń
    2. Dodam jeszcze, że mój mąż uważa, że to lobby elektrycznych samochodów płaci władzy różnorakiej za wprowadzanie tych idiotyzmów. Bo raczej już wiadomo, że elektryczne samochody się nie przyjmą. Drogie, wcale nie ekologiczne, daleko nie pojedziesz, palą się i nie można ich zgasić , no i lit w bateriach. Trzeba poczekać, aż rynek sam to ukruci. Ludzie głupi nie są, w większości :)

      Usuń
    3. Wiem, Aniu. Wypowiedzenie słów, czy napisanie ulgę przynosi :-) Mi też to pomaga.

      Usuń
  4. To wszystko, co sie dzieje jest częścią większej całości. Planu sukcesywnie wprowadzanego przez oszołomów powiązanych z lobbystami. Szaleństwo dzieje sie w wielu dziedzinach zycia i coraz trudniej tego nie zauwazać albo usiłować nie zauważać. Wszystko jest polityką. Nie da się przed nia uciec, bo ona nas zawłaszcza,coraz bardziej demolując nam rzeczywistosć. Widać to wyraźnie od czasów covida. To była próbka na ile ludzie sobie pozwolą wprowadzic to wariactwo. Pozwolili niestety na bardzo wiele. I nadal będą pozwalać, jesli nastanie kolejna medialna "pandemia". Potem przyszła dziwna wojna u naszych sąsiadów. I znowu medialna maszyna ruszyła, rugując z przestrzeni publicznej głosy rozsądku. Potem przyszła wojna między naszymi braćmi starszymi w wierze a dziećmi palestyńskimi. I znowu nakazuje się nam popierac jedynie słuszną stronę. Niektórym tak juz sie wkurzenie w żyłach przelewa, tak nie mogą tego opętania wszechobecnego ścierpieć, że aż uzywają gaśnicy, żeby pokazać absurd tego wszystkiego. Ale znowu niesie sie gremialne gęganie jakie to przestepstwo straszne i jak bardzo wszyscy musimy wyrazic sprzeciw wobec takich barbarzynskich aktów gaśnicowych...I znowu jestesmy w czarnej "d". Ale cicho-sza. Jakos to będzie. Przecież idą święta. Gwiazdki, pierniki i prezenty...
    Wszystko jest polityką Aniu. I tak, pewnie kiedyś wszechswiat sie z tym upora, pewnie znowu będzie tak, jak byc powinno. Tylko kiedy będzie to upragnione "kiedyś"? I ile do tego czasu golem destrukcji pochłonie ofiar? Takich zdewastowanych parków, sadów, bezsamochodowych stref miejskich, ludzi umierających z powodu trujących szczepionek czy też nieleczonych powaznych chorób, gdyż to wszak jednej słusznej chorobie, nalezy sie cała uwaga...
    Chcą by nam było wszystko jedno, byśmy odwracali głowy od ważnych spraw, byśmy sie bali robić coś przeciw nim, byśmy sie autocenzurowali, żeby tryumfowała ta chora poprawnosc polityczna i kneblowała nam usta, zasłaniała oczy i uszy...Czy to jeszcze rok 2023 czy może sławetny orwellowski 1984?
    I jeszcze jedno. Widzę to wszystko, dobija mnie to wszystko, ale poza pisaniem na kompie słów frustracji nie robię nic. A wiec niczym nie róznię się od tych, którzy odwracają głowę...Jestem jak ta krówka, którą wiozą do rzeźni, i która muczy z niepokojem, jednak mimo wszystko wciaz ma naiwną nadzieję, że "jakoś to przecież będzie".
    A walec jedzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i jedzie, a może i nie...
      Piszesz tak, jakby już było po ptakach. A ja ci z cała mocą powiem: nie jest. Nie jest i już.
      Nie podoba mi się wiele rzeczy. Czasem muszę o tym powiedzieć, napisać, wypłakać i wyjęczeć, bo tak kłuje, że omatko. Ale też podoba mi się trochę i o tym też piszę, choć mniej jakby, bo to nie kłuje i nie boli :)
      Pamiętam w covidzie (no lekcja to była mocna ta panikodemia), że był moment, gdy uwierzyłam, że będzie przymus szczepionek i, żeby pracować będę musiała się ukłuć. Uwierzyłam. Wtedy podjęłam decyzję, że w takim razie dam się zwolnić. I już. Jakoś dotrwamy na bezrobociu do mojej emerytury na emeryturze męża. Bo on mógł już przejść, jakby co. Podjęcie decyzji mi pomogło, ale po kilku dniach przestałam wierzyć, rozejrzawszy się dokoła przytomniej. Zmuszają tylko gadając i strasząc, ale przepisów nie ma, dam radę.
      Uwierzyłam. Tu jest sedno.
      W co wierzysz, to masz. Nic tak naprawdę nie wiemy. Tylko wyciągamy wnioski, oceniamy, domyślamy się, domalowujemy. Czy jest jakaś grupa rządząca światem? Może jest a może nie. Czy mają jakieś zabójcze plany wobec nas, jeśli faktycznie są? Może mają a może nie. A może to my sami wszystko wymyślamy? Tak jak pandemię, bo większość idiotyzmów nagoniliśmy sami. Tak jak ja gdy uwierzyłam. Owszem, ktoś puścił w ruch kulę wirusową, ale podjęliśmy pałeczkę i rozwinęliśmy historię już samodzielnie.
      Tak i tutaj, mnóstwo jest historii, mnóstwo wątków. I dotarło do mnie, że poprostu nic nie wiem. Na każdy temat można znaleźć dowody. Maseczki są dobre, są na to badania. Maseczki są złe, są na to badania też. Co wybierzesz za swoją prawdę?
      Ja wybieram patrzeć, obserwować i nie zakładać za dużo.
      To zdrowsze dla mnie. Lżej się żyje. I wygodniej.
      I nie zamierzam nic z tym robić, ani ze światem, ani z innymi ludźmi. Mogę zadbać tylko o AnięBzikową, bo mogę i powinnam.
      A reszta się ułoży, strach ma wielkie oczy :)
      A jeśli będzie gorzej, też się ułożę w tym gorzej, mam swoją siłę, nie mniej niż ludzie przed nami.
      To wszystko, to stan umysłu.

      Usuń
  5. Kiedy Ty piszesz o Sadzie, o Parku, a potem jeszcze czytam komentarz Olgi, takiej zazwyczaj radosnej osoby, to robi mi się smutno. Tzn. najpierw chciałabym zabić parę osób, ale potem rozum się włącza i relatywizm, i zdrowy rozsądek i raczej nikt szkody nie poniesie, oprócz mnie, bo frustracja i agresja czynią szkodę głównie producentowi emocji.
    A potem przychodzi spokój i akceptacja i myślę sobie, że natura, świat, Ziemia zniosą i człowieka. My przeminiemy, z naszymi pseudoproblemami, wojenkami, intrygami, a Ziemia zostanie i posprząta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojęczałam, bo mnie boli Agniecha. Bo durne rzeczy się dzieją. Patrzę z nadzieją na Projekt0.1. Ma on już dwa lata prawie i roślinność daje radę, dziczeje, rozrasta się. Chwasty i samosiejki też, bo gmina nie ma ludzi do "opieki" nad tym. Pieniążki z projektu przytulili wykonawcy właściwi, w papierach wykazano aktywność zieloną i dalej już po staremu ;)
      I wiem, że Zielone i tak wygra :)
      Tak jak napisałaś :)

      Usuń
  6. w moim Mieście, na wprost magistratu odbywa się podobny "projekt". Będzie zielono, gęsto i bioróżnorodnie. zrywa się kostki i płyny. jesienią posadziło się różowe kasztanowce, które teraz okrążane są przez ciężki sprzęt dosadzający trawy i krzewy. w grudniu... najwyraźniej eko trzeba być nawet wtedy, kiedy przyroda mówi nie. a co śmieszniejsze, pod placem, na którym odbywa się ta wielka zielona inwestycja są podziemne garaże, magazyny, schrony i Bóg wie, co jeszcze. wiadomo, że dżungla lubi spotykać beton na drodze wzrostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli identyczna durność szerzy się wszędzie. Biurokratyczne umysły myślą podobnie. Mój burmistrz bardzo lubi określenie: dobre praktyki. Używa tego z lubością, gdy tłumaczy swe posunięcia na sesjach. Podziwiam makiawelizm doprowadzony do perfekcji :)

      Usuń
  7. To wsadzę trochę kij w mrowisko.
    Pobudowano koło mnie kino. Zobowiązano do utworzenia parkingu, powstał. Wkrótce okazał się za mały, bo klienci kina nie lubią garażować w podziemnym. Skutkiem tego klienci okupują wszelkie parkingi osiedlowe i trawniki, a my nie mamy gdzie wypakować bagaży, gdy wracamy od syna, bo nasze auto na szczęście w garażu. A smród aut pod oknami - nie do pozazdroszczenia.
    Na wniosek mieszkańców bloków stojących blisko kina, wybudowano zatoki parkingowe, chyba ze 100, ale do kina trzeba podejść, kroków nie liczyłam, ale na jednego papieroska przed kinem.
    I co? nadal każdy musi podjechać pod kino, niszczyć trawniki, chodniki, a zatoki parkingowe świecą pustkami.
    Postawiono na osiedlu wiaty śmietnikowe, by śmieci nie walały sie po osiedlu, ogrodzono, by śmieciary nie niszczyły zieleni i chodnika. Oczywiście panowie z MPO nie mogą kontenerów ciągnąc parę metrów, muszą podjechać pod samą wiatę, co tam trawa, chodnik tuje...
    Nie zawsze więc to wina tych z góry, my tez mamy wszyscy w tym udział...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ostatnim urlopie widziałam takie bramki zamykające wjazdy na osiedla. Mieszkańcy mieli karty do czytników. A jeśli chodzi o MPO, może trzeba było pogadać z panami, jak im będzie najwygodniej? Każdy lubi być zauważony. Wzięty pod uwagę, wtedy nawet odstąpi trochę i coś da się wypracować.
      Nie pamiętam gdzie, ale słyszałam, że jak się na osiedlach zakłada trawniki, to projektant najpierw patrzy, gdzie są wydeptane ścieżki przez mieszkańców. Takie zwyczajowe szlaki. I kiedy się projektuje, ujmuje się te ścieżki do projektu. Bo ludziom tak wygodnie. Tak samo parki czy inne tereny zielone.
      O ileż wtedy mniej problemów :) W moim Projekcie już widać, że trzy ścieżki zwyczajowe, będą musiały zostać wydeptane znów, przez trawniki i klomby. I wierz mi, dwie sama będę wydeptywać, bo nie będę latać na około. A wystarczyło popatrzeć i dostosować. Niby dla ludzi, a jednak nie.
      A ostatnio na targu słyszałam dwie kobiety, które rozmawiały o warszawiakach kupujących w nas siedliska. Nie było to pochlebne, generalnie: jak warszawka, nie sprzedawać, bo kłopot dla całej wioski :) I to była opinia wynikła z doświadczenia :)
      Więc Jotko, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.

      Usuń
  8. Mła to przerabiała, jak rewitalizowano park Sienkiewicza w mieście Odzi to on to cudem przeżył. Mła wydawa się że dlatego tak się dzieje z parkami bo włodarze miast i miasteczek pojęcie architektura kojarzą głównie z budownictwem, no wicie rozumicie architektura krajobrazu do czegoś zobowiązuje. Ot, nieszczęście wynikłe z chęci nobilitowania zawodu projektanta zieleni. ;-D Jeśli chodzi o Wawkę to tam robiono badania w kierunku ilości spalin samochodowych psujących powietrze. Otóż to nie spaliny psują wawkowe powietrze, tylko kopciuchy. No ale elektrocieplownie się w ramach prywatyzacji sprzedawało, nie stawiając kupującym wymogów rozbudowy sieci. No to jest problem. Teraz brak rozwiązań komunikacyjnych usiłuje się załatwić zakazem poruszania się prywatnymi samochodami pod pretekstem ochrony powietrza. Mła rozumie ścisłe centra starych miast, z zabytkami którym ruch samochodowy wyraźnie szkodzi, hym... tylko Wawa nie ma prawdziwych zabytków w centrum, jeno odbudowane w drugiej połowie XX wieku atrapy. Spoko, wystarczy solidne wdupiemanie większej części społeczeństwa i za jakiś czas "zieleniejący" odpuszczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja myślę, że "czyste strefy" spowodują dużo kłopotu mieszkańcom swoim, a także tym z "brudnych stref" (tak jakoś chce się napisać: gett" :D
      Życie zweryfikuje. Jakoś poradzimy. Jak zwykle.
      Nie wiem od którego roku nie można będzie palić drzewem i węglem, ale na Podlasiu to się nie uda też. Dużo durnych pomysłów krąży Taba, ale nie wszystkie się zrealizują :)

      Usuń
  9. A czym wtedy palić? Plastikiem może? ;)

    Chyba rozumiem o co ci chodzi z tym, że uwierzyłaś. To rzeczywiście niepokojące. Bo aktualnie kończę czytać 1984 i przeraziło mnie w jaki sposób Partia chce kontrolować populację. Nie chodzi o to, żeby złamać heretyka torturami, żeby on się przyznał pod wpływem bólu, bo jak można sobie wyobrazić przyznamy się do wszystkiego jak nas odpowiednio pomęczą. Chodzi o to, że heretyk MA UWIERZYĆ i przyznać Partii rację z własnej i nieprzymuszonej woli.
    Jestem autentycznie przestraszona Orwellowską "wyobraźnią".

    Co do tych idiotycznych rozporządzeń to mnie zawsze zastanawia, czy WSZYSCY są idiotami w tych urzędach? Bezmyślnie podpisują się pod wszelkimi zarządzeniami? Ktoś przecież to zatwierdza, nie?

    Rządzą nami korporacje, szary obywatel nie ma nic do powiedzenia. NIC.
    Wszyscy jesteśmy częściami systemu. Dlatego znowu powtórzę: dbajmy o swój mikroświat. Inaczej zwariujemy. Żyjmy w swoim malutkim świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zielonego pojęcia czym palić...Jedno pewne jest, Podlasiacy i wogóle te biedniejsze strefy Polski po prostu dadzą bierny opór. Bo za 1750 zł emerytury, tak jak moja mama po 40 latach pracy, to ani pieca nie zmienisz, ani domu nie ocieplisz do norm, ani wogóle z niczym nie podskoczysz. Ona jak idzie na spacer z psami, zawsze wraca z jakąś gałęzią z rowu.
      Nie wiem czy urzędach sami idioci, ale znam kilka urzędów, idioctwo zaczyna się powyżej młodszego inspektora i apogeum osiąga w warstwach najwyższych. Czasem jedynym rozsądnym i rzeczowym człowiekiem w takim urzędzie jest sprzątaczka :)
      No tak, w co wierzysz, na czym skupiasz myśli, tak masz.
      Błogosławieni ci, co uwierzyli...?
      Zależy w co. Przecież wiedzę czerpiemy z różnych źródeł, ale to wszystko niesprawdzalne jest. Nie widziałam, nie gadałam, nie znam nikogo, kto zna, nie polizałam. Mogę tylko uwierzyć, albo nie, albo w moim wypadku: trochę wierzyć, trochę nie.
      Tak jak z covidem: jest trochę zatwardziałych covidian, jest trochę spiskowych covidian (że specjalnie, że broń biologiczna itp.), jest trochę takich jak ja, co uważają, że nic nie było i sami to zrobiliśmy, a ktoś to nagonił z jakiegoś powodu, kasa i władza, jak zwykle. Są zapewne inne przekonania, co człek to rozum.
      No i gdzie ty tu widzisz, żelazne dowody, że było TAK? Będzie TAK? Nie wiadomo...
      Zostawiam sporo uchylonych drzwi w mojej głowie i oglądam co wychodzi :)
      I tak masz rację, dbam o mój malutki świat, bo to jest mi potrzebne do życia i zdrowia.

      Usuń
  10. Ja tam wierzę w Moc Natury i kosmosu, ona ziarenkiem nawet beton potrafi rozsadzić i może ludzie nie nadążą psuć tego co ona co rok odnawia. Taką mam nadzieję, bo co mi innego pozostaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja wierzę, że Wszechświat podąża we właściwym kierunku i wszystko ma sens. Nie widzę z mojej obecnej pozycji, ale zobaczę kiedyś :) Krystyno, masz ciepłą rodzinę, dużo miłości, powiesiłaś obrazy, jest dobrze w twoim malutkim świecie. A to się mnoży wokół i dodaje co całości :)

      Usuń
    2. Witaj w pierwszym dniu "zimy".
      Tak biała Zima była i przyszła szaro-bura chlapa....
      Nadal podążaj we właściwym kierunku, a zapewne zobaczysz to. Trzeba się tylko rozejrzeć. Ja z mojej pozycji też czasem nie widzę, ale warto poszukać.
      Samych pięknych i dobrych chwil w nadchodzącym Nowym Roku
      Pozdrawiam najdłuższym wieczorem w roku

      Usuń
  11. Dzisiaj Wigilia, wpadłam na chwilkę do Ciebie Anuś, życzyć Ci Dobrych i Radosnych Świąt. Już się rozsiadam na stołeczku, już mam kota na kolanach, grzeje i mruczy, już proszę o kawkę w jednej z tych pięknych filiżanek ( tak, tak, kawkę, bo znowu ją piję, tylko bez cukru). Siadasz naprzeciwko mnie i gadamy sobie i bzdetach. Tak, o bzdetach właśnie, o tym, że trzeba jeszcze zdążyć do Wigilii z tym i z tamtym, że kotki plączą się po kuchni zwabione zapachami, że to i że tamto itd.
    Wypijam kawę i z uśmiechem zbieram się do domu, bo tyle jeszcze roboty czeka. Całuję Cię w oba policzki jeszcze raz życząc Dobrych Świąt dla Ciebie i Twoich bliskich:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pozdrawiam grudniowo, lubię Twoje posty, chętnie zaglądam. Alis niezalogowana :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odzyskałam możliwość komentowania, uśmiechnęło się do mnie szczęście. Witam się noworocznie :D

      Usuń
  13. Ludzie ze strachu sa sklonni uwierzyc we wszystko. Jak do strachu dodac jeszcze slepa nienawisc to juz mamy do czynienia z klasycznym idiota i na to nie ma lekarstwa. No moze sa jakies sankcje:))) albo szczepionki trzeba by podpowiedziec gdzie nalezy:))) Natomiast lekarstwa jako takiego nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  14. Spokojnego Kolejnego Roku - 2024! 🌟

    OdpowiedzUsuń