autor: Andrea Kowch |
Lato odchodzi w szeleście.
Słychać jak delikatnie stawia smagłe stopy omijając kruche, zwinięte, beżowe jak herbatniki, opadłe liście.
Już się nie śpieszy, już nie zawiązuje owoców, nie wypełnia kłosów, nie czerwieni jabłek, nie wybucha malinami. Nieśpiesznie domalowuje fioletami winogrona, suszy cebule na polach, owiewa ziemniaki wydobyte spod ziemi, jaskrawi jarzębiny i szepcze w suchych trawach.
Za moim oknem w porannym, złotym słońcu, drzewa już żółcieją. Na tle błękitu nieba widzę jak zieleń przegrywa, jaśnieje, łagodnie oddaje pole...
Lato mieszka jeszcze w kątach dzikiego sadu, zacienionych, gęsto zarośniętych, zazdrośnie trzymających wodę dla siebie. Jeszcze chwilę...
Gniezno |
Wróciłam z podróży.
Pięć dni w innym świecie. Potrzebuję tego oderwania. Wyciągnięcia zbyt mocno wrośniętych korzonków i udania się w inne strony. Pobycia z Mężem bez codzienności, która staje się rutyną. Zaglądania na podwórza innych ludzi, patrzenia na inny horyzont, inne chmury, inne lasy...
Tym razem odwiedziliśmy Gniezno, Biskupin, Poznań. Znów zajrzałam do Inowrocławia i posiedziałam pod tężniami.
W zajeździe, nieśpiesznie rano jadaliśmy śniadania i wypijaliśmy dobrą kawę przed wyruszeniem na zwiedzanie. Panie kelnerki, uśmiechnięte i zwinne, przynosiły jajecznicę i gorące, spienione mleko . Jaki to miły początek dnia.
Więc jeździliśmy, patrzyliśmy, odpoczywaliśmy...
Palmiarnia w Poznaniu |
Manul w Nowym Zoo w Poznaniu |
Nowe Zoo w Poznaiu |
Kopalnia soli w Kłodawie |
Kopalnia soli w Kłodawie |
Pięć dni to mało, bo wcale wracać nie chciałam. Pięć dni to też dużo, kiedy intensywnie zwiedzamy. Nogi bolą. Zmęczenie powoli wchodzi w ciało. Intensywność doznań przebodźcowuje.
Powrót jest nieunikniony i się chce, i nie chce.
Ech, harmonio Wszechświata, ciągle się z tobą witam i ciągle cię gubię.
Chodząc po gnieźnieńskim skarbcu, po muzeach, przejeżdżając przez zapchane ulice miast mam wrażenie pędu donikąd. Gonimy zapatrzeni w siebie, zasłuchani w swoje wewnętrzne monologi, rzadko można spotkać osoby patrzące i widzące. Widzące ludzi i świat...
Bo żeby zobaczyć ludzi i świat, najpierw trzeba zobaczyć siebie.
Zauważyć, że jestem, że istnieję, zainteresować się sobą.
Któż tak robi? Mało kto, trochę wariatów tylko :)
Kiedyś niewiele wyjeżdżaliśmy. Nie mieliśmy dużo pieniędzy, chłopcy się uczyli, ciągle jakieś potrzeby wysuszały nam zapasy na koncie. Nadal tych zapasów nie mamy, ale jest lżej, więc postanowiliśmy zadbać o siebie. Dwa lata temu na warsztatach lowenowskich spotkałam kobietę, która nie wyjeżdżała z domu prawie 20 lat. Urlopów nie brała, pracowała w prywatnej klinice jako rejestratorka, prywatne firmy rządzą się swoimi prawami. W państwowej wyganiają przymusem na dwa tygodnie raz w roku, wcale się nie opieram. Ale ta kobitka biorąc jakieś tam dni wolne, spędzała je w domu, pracując w ogrodzie, sprzątając w domu. W dodatku twierdziła, że jej to pasuje.
Ciekawe w takim razie skąd nerwica, depresja, lęki i nasze spotkanie na warsztatach?
I ten smutek pomieszany z rozpaczą w jej oczach?
I ta postawa dzielnej, wesołej, pozytywnej kobiety, pomagającej wszystkim wokół?
Kiedy z nami porozmawiała i kiedy wszyscy stwierdziliśmy, że musi odpoczywać, bo to, co robi do tej pory, to nie jest odpoczynek, powiedziała, że się zastanowi. Po kilku spotkaniach stwierdziła, że mamy rację, że zrozumiała i weźmie urlop, tym razem zrobi coś innego. Po następnych kilku przyszła i pochwaliła się: wzięłam urlop.
Wzięła dwa dni.
Tak to. Każdy po swojemu. Dla niej to była wielka decyzja. Ona zaczynała już siebie widzieć.
Mam nadzieję, że nie odpuściła i poszła dalej.
Po powrocie z podróży miałam jeszcze tydzień wolnego. Nosiło mnie i zgody we mnie nie było na powrót do codzienności. Więc wczoraj wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy w świat.
Tykocin: źródło: pl. wikipedia.org |
Kruszyniany: źródło: WP. podróże |
Bohoniki: źródło: pl.m.wikipedia.org |
Tym razem Tykocin, Kruszyniany i Bohoniki. Nigdy tam nie byłam, choć to niedaleko. Ale w skansenie w Dziekanowicach była fajna pani pilnująca kościoła. Opowiedziała nam o swojej wycieczce w nasze strony, właśnie do Kruszynian i Bohonik. Wycieczka była dawno, ale ona z takim entuzjazmem o niej mówiła, że zaraziła mnie chęcią odwiedzenia meczetów.
Choć jakoś nie ciągnęło mnie wcześniej. Religia to religia, z jednej się wyrwałam, nie miałam ochoty oglądać i słuchać następnych bajek naszego świata. A tu nagle chęć...
Dlaczego nie?
Pojechalim.
Tykocin jest ciekawy w taki nostalgiczny sposób. Miasteczko klimatyczne, czuje się jakby zatrzymanie czasu. W starych domach pożydowskich na rynku, w bruku pod stopami, w tubylcach siedzących na ławce z piwkiem, psiaku śpiącym na trawniku.
W synagodze tłok, przyjechała młodzież z Izraela. Weseli, uśmiechnięci ludzie. W miejscu, gdzie niemcy zabili i pochowali w masowych grobach 2500 tyś. tykocian pochodzenia żydowskiego.
Ale podobało mi się, że nie było w tych dzieciach złości, śpiewały, klaskały, były żywe, wesołe, ciekawe wszystkiego. Oby to właśnie wyniosły z tej wycieczki, oby to rozbijało mury uprzedzeń, głupoty i nienawiści.
Potem pojechaliśmy do Kruszynian, do meczetu. A tam trzy autobusy ludzi, kolejka ogromna. Meczet malutki. Aż się zdziwiłam, po sezonie, a tu masz. Okazało się, że tam tak zawsze.
Po krótkiej chwili namysłu pojechaliśmy do Bohonik, tam też jest meczet, ale nie ma słynnej Tatarskiej Jurty z tatarską wyżerką, więc ludzi pewnie mniej.
Mieliśmy rację. Byliśmy sami.
Przewodniczką była mieszkająca naprzeciw pani, wesoła, bezpośrednia i szczerbata :)
Ogromnie nas przepraszała za seplenienie, bo rano wyrwała zęby, robi sobie nową protezkę,
a wiadomo, gojenie musi potrwać. Rozbroiła mnie całkiem. Barwnie opowiedziała historię pojawienia się Tatarów na naszych terenach. Zadała kilka pytań sprawdzających czy słuchamy uczciwie.
Zaskoczyła mnie też kilkoma faktami, bo tak naprawdę nie interesowałam się nigdy bliżej islamem pozwalając, by stereotypy panoszyły się w mojej głowie.
Ale najbardziej zaskoczyła mnie informacja, że Mahomet swoje objawienia dostał od Archanioła Gabriela. Coś kliknęło w mojej głowie.
Objawienia były zapisywane na listkach, gałązkach, roślinach. Mahomet je zbierał, odczytywał i zapisywał.
I nikt tego nie widział, tylko księżyc i gwiazdy...
Stąd księżyc i gwiazdy jako symbol islamu.
Hm....a któż to zwiastował Marii, że syna urodzi drogi Wszechświecie?
Ano Gabriel przecież.
Będąc ignorantką w temacie, zapytałam Męża, bo on bardziej zna tematy religijne. Tu synagoga, tu meczet. Nie ogarniam.
Dowiedziałam się, że Tora, to pięcioksiąg.
I, że zawiera pięć pierwszych ksiąg Biblii, naszej obecnej, katolickiej, świętej księgi.
A Koran także jest powiązany z Biblią, przytacza rzeczy dziejące się w niej, opowiada o Jezusie i innych prorokach. Ma nawet odniesienia do Nowego Testamentu.
Więc tak naprawdę, te trzy księgi: Tora, Koran i Biblia, są ze sobą powiązane.
Te trzy religie też.
Jedna wynikała z drugiej.
Wszystko się zaplata, przenika i miesza.
Wszyscy jesteśmy tacy sami.
To była bardzo, bardzo pouczająca wycieczka Wszechświecie. Nie ma przypadków.
Cóż Gabrielu zwany Archaniołem, podejrzanyś jak dla mnie.
I tylko księżyc i gwiazdy widziały...
Taaaa....
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja kosmiczna agentka specjalna, Prowincjonalna Bibliotekarka.
Ten stary dom w Tykocinie, ten po lewej (zamknięty) przypomina mi sklepik, w który panna Marysia Wilczurówna sprzedawała nici i tytoń...
OdpowiedzUsuńPięknie napisane, oj pięknie...:))
Serdeczności ślę Aniu ♥
HA! Ten sklepik naprawdę istnieje, tylko w Bielsku Podlaskim na Rynku. Tam kręcono te sceny. Pamiętam, byłam wtedy w podstawówce. Nawet moja rok starsza koleżanka, z grubym, czarnym warkoczem robiła za Annę Dymną i z kaskaderem kręciła sceny na motocyklu. Teraz sklepik już inaczej wygląda, szkoda.
UsuńAno tak Maminku, świat jest dziwny, nie wszystko widzimy, ale trzeba jednak główkować, a nie jak pokorne owieczki ;)
MM, nie mogę sobie darować. Serdeczności, pozdrowienia i dobre myśli... i jeszcze... TO czego najbardziej potrzebujesz. Z uśmiechem, sympatią i życzliwością podrzucam. Dla WAS. A.
UsuńI dlatego uważam, że zamiast lekcji religii w szkołach powinny być lekcje religioznawstwa. A nauka każdej religii powinna się zaczynać nie w I klasie szkoły podstawowej ale może dopiero w I licealnej. By nie była to, jak teraz, zwyczajna indoktrynacja.
OdpowiedzUsuńPiękną podróż zrobiliście, sama bym chętnie w taką pojechała.
Prawdziwe jest przysłowie, że podróże kształcą.Nawet takie niewielkie i niedalekie od domu.
Tu już od miesiąca dobija się jesień. Drzewa zrzucają liście już ponad miesiąc. Na ulicach leżą wciąż opadłe, brązowe liście jakby był koniec października. Żołędzie sypią się z dębów za każdym powiewem wiatru.
Powiedziałabym, że nie tylko Gabriel jest podejrzany- cały zastęp aniołów i archaniołów również.
Miłego, Ulubiona Bibliotekarko;)
Religioznawstwo jak najbardziej. Tylko wiesz, wtedy bylibyśmy mniej sterowalni ;) Rzeczony Gabriel i jego kumple chyba niekoniecznie tego chcą na moje oko. No nic, każdy ma swój rozum. Można używać, choć łatwiej jednak nie.
UsuńMałą wycieczka, a tak mi rozjaśniła zakamarki w głowie, zakamarki, których nawet nie zauważałam :) Okruszek do okruszka.
Jesień jest potrzebna, zima jest potrzebna, niech będą.
Trzymaj się pionowo Anno, dbaj o siebie, wszystko się ułoży.
I nie umówiła się ze mną na kawę? Foch, normalnie!
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o jesieni, ale odwiedzin w Inowrocławiu w tajemnicy nie wybaczę;-)
Do Kłodawy wybieramy się dwa lata i wybrać nie możemy...
Dziś za to byliśmy w Biskupinie, napiszę o tym wkrótce i zgadzam się, że takie wyjazdy to świetne oderwanie od prozy życia, które skutkuje niechętnym powrotem do codzienności.
No masz, jakoś nie pomyślałam. Przecież wiem, czytałam u ciebie o Inowrocławiu. Na usprawiedliwienie napiszę, że ten wyjazd się przekładał długo, w końcu myślałam już tylko aby terminy się zapięły, byle wyjechać. Ale ja uwielbiam tężnie, choć bardziej te w Ciechocinku jednak, więc okazja do kawki będzie jeszcze, to blisko.
UsuńWięc focha potraktuję jako przedłużone zaproszenie :)
Biskupin mi się też podobał, ciekawy, zwiedzaliśmy nieśpiesznie, tłumów nie było. Ja muszę wyjeżdżać z mojego grajdołka, na świat patrzeć, dystans łapać. Każdemu polecam :)
Jeszcze dopiszę, że Kopalnia w Kłodawie super! Bałam się trochę windą zjeżdżać, ale było ok. Trzeba przełykać ślinę i otwierać usta. A po wyjściu dostajesz kilogram soli na osobę. Wybierz się koniecznie!
UsuńTo mnie nie przeraża, byłam w Wieliczce, w wielu jaskiniach i w korytarzach twierdzy Kłodzko, dałam radę. Kłodawa więc musowo, a na kawę zapraszam nieustająco, może pokażę Ci miasto , którego nie znasz...
UsuńA ja skupiłam się na tamtej pani. która nie brała urlopu :-) nie wiem dlaczego przypomniałam sobie, samą siebie.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że nie muszę już walczyć, pozwalam sobie na niewiedzę, lenistwo?
Byłam w Tykocinie. Podlasie kocham całą sobą.
Aniu piękny wpis popełniłaś. Brakowało mi Ciebie
Graszko, to miłe: brakowało mi ciebie. Dziękuję.
UsuńPatrz jak w blogowej sferze, takiej nieuchwytnej zdawałoby się, znajdujemy się, lubimy, przyjaźnimy. To cudne jest :)
No cóż, może w mieście tak funkcjonowałaś, ale zrobiłaś ten ogromny wysiłek, zmieniłaś to. Kiedy oglądam twoje filmy, słucham cię, wiem, że jesteś ODWAŻNA. W dzisiejszym świecie bycie sobą, prawdziwym, jest właśnie aktem odwagi i miłości do siebie. Nie każdego na to stać. Ale kiedy robisz pierwszy krok, drugi, pięćdziesiąty...robi się jaśniej, lżej, ciekawiej. Jest MOC :)
Miłego dnia :)
Na temat religijne się nie wypowiem, nieco znam te klimaty, co łączy, co rożnie i co wywalono, czego zakazano, kiedyś mnie to interesowało. Dżibril, Gabriel... No ale.
OdpowiedzUsuńJa się do tej Pani od urlopu odniosę raczej, bo to struna która mi wybrzmiewa ostatnio.
Zauważam od jakiegoś czasu ludzi, cierpiących na własne życzenie. Biorą na siebie za wiele bo to ich chyba uświęca w ich własnych oczach, czy czyni lepszymi od reszty, a potem pławią się w tym sponiewieraniu, tym zmęczeniu i nie dawaniu już rady. Ale przecież ogarniają cały świat, nawet jak nikt ich o to nie prosi i nic od nich nie chce. A potem są te kąśliwe, niby niewinne docinki mające wywołam poczucie winy.
Jak mnie to wnerwia ostatnimi czasy... A otacza zewsząd. Przyjaciółka, matka, nawet mąż. Każde z nich dźwiga ten krzyż, który sami sobie wybrali i te koronę cierniową i pełzną wkurzając innych. Tylko cel pełznięcia nieco bardziej egoistyczny.
A ja, tak z prywatnych spraw, to zaczęłam kręcić filmy, znaczy nagrywać siebie, opowiadać. Ciekawe doświadczenie, patrzeć na siebie i słuchać siebie z perspektywy osoby drugiej:) Dla mnie duży krok i ogromna zmiana:) Pozdrawiam Cię serdecznie i Życzę zdrowia, sił i zadowolenie z każdego dnia, jaki by nie był.
Ok Mario, zdecydowanie cię telepie na temat. Nie będę się wymądrzać, bo ty inteligentna kobieta jesteś. Gdyby cię tak nie złościło, już dawno sama byś zauważyła, że lustrzany świat odbija coś. Ponieważ mocno cię to rusza, to coś jest na rzeczy.
UsuńA pytanie na jakie sama często muszę sobie odpowiadać brzmi: czemu tak mnie to wkurza?
A poza tym, jest taka piosenka: Zaopiekuj się mną, nawet kiedy nie będę chciał.
I dośpiewujemy: bo sam sobą nie umiem. Tak na okrętkę czasem poszukujemy uwagi, zauważenia i zaopiekowania. Co zrobić: jak kto się nauczy, tak śpi i mruczy- jak mawiała moja babka.
Filmy super sprawa, podoba mi się u Graszki. A ty zamierzasz je gdzieś umieszczać, czy to tylko poligon prywatny?
OdpowiedzUsuńBo to byli kosmici! :)
Oczywiście, że to byli szeroko pojęci kosmici :)
UsuńOd razu się zrozumiałyśmy!
Moja mama nigdy nie byla na urlopie, nie potrafi odpoczywac...Nawet nie opowiadam jej gdy gdzies jedziemy na urlop bo to przeciez takie glupoty i strata pieniedzy...
OdpowiedzUsuńPieknie potrafisz opisywac nasze Polskie zakatki, nigdy tam nie bylam, tyle mam jeszcze do nadrobienia :)
To całe pokolenie naszych mam i ojców nie potrafi odpoczywać. Pokłosie wojny, traumy, biedy, zaniedbania to jest. Nic na to nie poradzimy. Możemy tylko nie przekazywać dalej. Może powoli się uda.
UsuńJa też uwielbiam podróże, z wielu powodów, teraz muszę znów nad morze...jak tylko skarbonka znów się napełni, ruszamy. Spokojnego dnia Elu :)
przysiadam, jeszcze wrócę, teraz mnie poganiają :d
OdpowiedzUsuńenergia wszechświata zadziwia.
Usuń... też trafiłam na opis/spotkanie:
Ano Gabriel przecież.:
linkuję, bo różne teksty czytamy. (to nie jest reklama, to pierwszy zwyczajny opis na który trafiłam .l W życiu i necie. A teraz też o spotkaniu z A. Gabryjelem piszesz, zadziwiają mnie sciezki wszechświata....
http://agnieszkamaciag.pl/o-wspierajacych-aniolach-oraz-moich-nowych-anielskich-swiecach/
Czasem się trafiają takie zbiegi okoliczności, synchronizujemy się :) Anioły są, wiem, spotykam od czasu do czasu. To by się zgadzało,że Gabriel jest od nowych projektów.
UsuńBardzo lubię Agnieszkę Maciąg, jej książki, pisane prostym językiem, docierają do ludzi. Moje czytelniczki korzystają.
Alis, życie jest ciekawe, co? :)
To była bardzo, bardzo pouczająca wycieczka Wszechświecie. Nie ma przypadków.
Usuń****
Cóż Gabrielu zwany Archaniołem, podejrzanyś jak dla mnie.
I tylko księżyc i gwiazdy widziały...
Taaaa.... *****
może teksty nie były związane. od maja kiedy trafiłam na tekst, ciągle postać gdzieś mi sie w życiu przewija. Nawet u Prowincjonalnej... Dziś taka ważna dla mnie Rocznica,... życie jest ciekawe, potwierdzam
Musze ci powiedzieć, że od dnia kiedy byłam w meczecie i usłyszałam o Gabrielu, też pojawia się on zaskakująco dużo w mojej przestrzeni, nawet dzisiaj...Poprosiłam Wszechświat o więcej wskazówek, bo nie wiem za bardzo, o co chodzi.
UsuńMam nadzieję, że Rocznica ważna miła też jest.
Miłego, słonecznego dnia:)
miła??? zaskoczyłas stwierdzeniem...
Usuńżyciowa do bólu, odejście, przejście granicy... taki pierwszy prawdziwy dorosły ból, odejście Taty.
już wkrótce następna... Mama dołączyła do Niego, po udrękach na tym świecie ziemskim...
... moze powinnam anonimowo przemykać...
fajnie, ze Cię spotkałam A.
No cóż..ja nie załapałam, że u ciebie to rocznica odejścia Taty.
UsuńU mnie też właśnie minął rok. Byliśmy na mszy, którą mama zamówiła. I wiesz co? Właściwie było miło. Była siostra, piękny dzień, pogadaliśmy, zerwaliśmy winogron dużo, zapaliliśmy świeczki na grobie...pobyliśmy razem. Było dobrze. A we mnie jest pewność, że mój Tata ma się dobrze. Wszystko u niego w porządku.
Więc u mnie ok.
Każdy przeżywa to inaczej...
Więc Alis, spokojnego dnia. Miłego też :)
Tak pięknie napisałaś o jesieni.. cudnie.. Byłam kiedyś w skansenie Dziekanowice właśnie jesienią. Piękna ta nasza Polska i warto znależć czas na odnajdywanie jej uroków. Potem przyjemniej wraca się do pracy:)) Mój syn kończył edukację w Szkocji i jednym z przedmiotów jakie miał to Religie Świata - w szkole średniej...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
Jola
Ps. Zapraszam na mój troszkę inny blog - prowadzimy go wspólnie z przyjaciółką:))) https://marjol21.blogspot.com/
Lubię Ziemię, jej przejawy życia, widzę je i w dodatku, okazuje się, potrafię opisać :)
UsuńNawet mnie to zaskakuje, bo nigdy nie uważałam się za człeka słowa, raczej za człeka koloru i formy.
No właśnie, Szkocja poszła po rozum do głowy. U nas się to na razie nie uda.
Zajrzałam na twój drugi blog, serdecznie dziękuję za zaproszenie. Zostanę tam, bo jak się domyślasz, na tej samej ścieżce ja :)
cuda mają też pokrycie w historii. podobno geologia i archeologia potrafią do spółki wyjaśnić, skąd we wszystkich religiach podobne zdarzenia mają miejsce, bo podejrzanie dużo się powtarza z maleńkimi różnicami wynikającymi z lokalnego porządku i cywilizacji.
OdpowiedzUsuńCzyli powtarzamy kasy w ziemskiej szkole cały czas? Porażka.
UsuńJa jednak mam wrażenie, że ktoś się na nas, myszkach laboratoryjnych, doktoryzuje tam we Wszechświecie...Zobaczymy.
Pięknie spędziłaś ten swój czas :)
OdpowiedzUsuńMnie jak już bardzo nosi, to idę w Bieszczady i nie myślę wtedy o religiach, które stawiają człowieka na piedestale stworzenia, są przepełnione nienawiścią i okrucieństwem.
Pozdrawiam serdecznie w ten zimny i mokry dzień:)
Już planuję następny wyjazd :)
UsuńNie planowałam za bardzo myślenia o religiach, lekcja sama się przydarzyła. W Bieszczadach też pewnie się przydarzają rzeczy zaskakujące, oprócz spokoju, ciszy i kontaktu Z Wszechświatem, Blinku :)
I ja pozdrawiam, u nas cieplej i słoneczniej dziś.
Swietnie, ze udalo Wam sie wyrwac od codziennosci na krotkie wakacje. Moze, 5 dni to krotko ale czasami nawet jednodniowy wyjazd np. w moim przypadku potrafi zdzialac cuda. Czuje sie jak nowo narodzona, po prostu tego potrzebuje.
OdpowiedzUsuńResetuje cala siebie, czuje siebie cala soba. Potrzebuje tego.
Aniu, Twoje teksty bardzo do mnie przemawiaja, czuje od Ciebie niesamowicie pozytywna energie. Bardzo sie ciesze, ze trafilysmy na siebie w tym blogowym swiecie.
Musze wrocic do Twoich postow, do archiwum. Dziękuje, ze jestes i dzielisz sie z nami swoimi przemysleniami.
Pozdrawiam serdecznie:)
A wiesz, doczytałam się, że wrażliwcy i nerwusy muszą odpoczywać krótko i często. U mnie się zgadza. Dłuższe wyjazdy mnie męczą. A 5 dni to tak w miarę optymalnie.
UsuńI częściej.
I ja na twoim blogu zastopowałam, poczytałam i bardzo mi się spodobałaś :) Nie ma przypadków. Nie mam pojęcia jak cię znalazłam, chyba od Anabell do ciebie wskoczyłam.
Sama czasem zaglądam do starych postów, bo muszę sobie coś poprzypominać, sprawdzić czy nadal aktualne, czy coś się zmienia? Z perspektywy też widzę lepiej Drogę.
Ech Wszechświecie, dobrze jest :)
Miłego dnia :)
Urocza i owocna podróż. Synagoga, meczet, kościół - różne formy tej samej wiary. Bo to nie ludzie potrzebni są Bogu, to Bóg potrzebny jest ludziom. A religii potrzebni i wierni i Bóg.
OdpowiedzUsuńPewne klocki wpadły w inne miejsca po tej podróży:)
UsuńI zgadzam się, potrzebujemy czuć, że jest coś poza nami, coś większego. Paradoksalnie, jak poszukałam, okazało się, że to COŚ zawsze było ze mną i we mnie. Rozmawialiśmy całe życie. Niespodzianka :)
Pięknie opisałaś początek jesieni. Ja bardzo lubię jesień i sama sobie zazdroszczę, że mieszkam w naszym klimacie. Bo ci, co mają za oknem zawsze słońce i błękitne niebo nigdy nie zobaczą przecudnych,jesiennych liści i nie doświadczą przyjemności siedzenia przy ciepłym kominku kiedy za oknem deszcze iistopadowe wichury. Biedacy! Przenigdy nie cbciałabym mieszkać w kraju, gdzie zawsze świeci słońce i pomyśl Aniu namie to nudne - dzień w dzień błękitne niebo. Brrr - nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCo do religii to nie wiem, myślę sobie, że prawdziwa wiara to jakiś wyższy stopień wtanemniczenia, nieosiągalny dla przeciętnego umysłu. Czytam przepiękną szkolną lekturę, która zachwyciła mnie liceum a teraz odmrywam w nien nowe pokłady uniwersalnej mądrości - Dżumę. Ojciec Paneloux mówi, że albo we wszystko uwierzysz, albo wszystkiemu zaprzeczysz.
Przepiękne zdjęcia, nie byłam w tych stronach znam tylko Poznań i Gniezno ale nie mam pojęcia co to za stwór: manul, przyznaj się, że też nie wiedziałaś. ;)
Ale się rozpisałam. Pozdrawiam serdecznie.
Nie wiedziałam, musiałam przeczytać na tabliczce, dla mnie to był taki śmieszny kotek, z klapniętymi uszkami :)
UsuńJa też lubię zmienność naszej aury. Tak jak napisałaś, kakao i gorąca herbatka z miodem, smakują inaczej jesienią i zimą. Kocyki też docenia się inaczej.
Z religiami to indywidualnie trzeba podejść moim zdaniem. Albo chcesz zajrzeć głębiej, albo lecisz ogólnym programem. Jak komu wygodnie. Tylko problem powstaje, gdy ktoś chce, by wszyscy tak jak on mieli.
Można też znaleźć rzeczy w które wierzysz i rzeczy w które nie wierzysz, w dodatku to może się zmieniać przez całe życie.
To się nazywa kreowanie życia, składa się to z wyborów, ich następstw i zmian, jeśli coś uwiera, albo serce ciągnie gdzieś indziej :)
Polska jest piękna, gdzie nie pojadę. Podlasie jest podobne do Roztocza trochę.
Miłego dnia i ja pozdrawiam :)
Tak - najgorsze jest to właśnie kiedy ktoś uważa, że tylko on posiadł całą wszechprawdę i wszyscy zatem mają go naśladować. Bardzo przemówiło do mnie pewne powiedzenie związane z filozofią Zen -zanim doznasz oświecenia rąb drewno i noś wodė, po tym jak w końcu doznasz oświecenia rąb drewno i noś wodę. Ot i wszystko jasne: stara platońska prawda, czy może Sokrates to powiedział: wiem, że nic nie wiem, tysiące lat mija a to wciąż aktualne szczególnie w naszej politycznej rzeczywistości. :)
OdpowiedzUsuńByłam w kruszynianach, miejsce odległe, gdzieś na końcu Polski ale bardzo sympatyczne. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńKrysiu, jak miło, ze wpadłaś :)
UsuńTen koniec Polski jest przepiękny. Warto odwiedzić.
Pozdrawiam i ja, piękne te twoje obrazy są, zaglądam czasem, choć nie piszę :)
Dziękuję za odwiedziny. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
UsuńPowiem Ci, że moja ciocia tak ma. Pracuje i pracuje i pracuje i jak sie urlopuje to w domu siedzi i sprząta albo remontuje. Odkąd pamietam ani razu nie wyjechala z rodzinnego miasta, nigdzietez nie wychodzi nie ma znajomych. I tez mowi, że jej tak dobrze
OdpowiedzUsuńBo zapewne dobrze. Strefy "komfortu" są bardzo różne. czasem nie ma człek mocy przerobowych by skontaktować się z własnym wnętrzem. Wtedy wytwarza sobie takie schowanko. I siedzi w nim. Im dłużej, tym większy strach przed wyjściem. I tak się bawimy na tej Ziemi ;)
UsuńMiło, że się odezwałaś, miłego wszystkiego :)
Zobacz, ile jesieni!
OdpowiedzUsuńPełno jak w cebrze wina,
A to dopiero początek,
Dopiero się zaczyna.
Witaj początkiem jesieni
Nie chce mi się wierzyć, że już zagościła u nas Pani Jesień. Ale warto było czekać, aby przeczytać taki początek wpisu. Jestem nim oczarowana.
Ja natomiast o tej porze marzę o wędrówce przez liliowe wrzosowiska. Może kiedyś to marzenie się spełni. Może zbliżający się czas Aniołów spełni nie tylko to moje oczekiwanie.
A tak z ciekawości jakie są Twoje wczesnojesienne marzenia?
Pozdrawiam wszystkimi kolorami jesieni
Ja też bardzo lubię wrzosy, ale wrzosy kwitną w sierpniu i na początku września myślę, że teraz już przekwitają. Co roku robię bukiet i on pięknie się trzyma aż do kolejnego roku. I przyznam się, że do tej pory nie sprawdziłam czy wrzos jest pod ochroną w Polsce, wiecie coś na ten temat?
UsuńI z przykrością widzę, że jest go coraz mniej u mnie na Kaszubach, las się zmienia, ludzie zamiast chronić rodzime gatunki przekopują wszystko i sadzą jakieś obce rośliny. Serce mnie boli jak widzę tuje, które już niemal całkowicie zastąpiły przepiękne, kaszubskie jałowce. :(
Chyba wrzos nie jest chroniony. U nas go pełno. Moja mama suszy kwiaty i różne fajne chwasty. Potem na jesieni robi pachnące suszem bukiety do każdego pokoju. Lubię je bardzo. całą zimę stoją.
UsuńWszystko się zmienia. Nic nie poradzimy na innych ludzi.
Sprawdziłam - wrzos jest pod ochroną. Dobrze wiedzieć, że u ciebie dużo, w razie potrzeby udam siębw twoje strony i przywiozę do siebie krzaczek albo dwa. ;)
UsuńCieszę się, że odpoczęłaś i że jesteś zadowolona z wyjazdu. Jeszcze nie doczytałam wszystkiego ale ja nie zaglądam jednorazowo na blogi więc doczytam... miłego poniedziałku życzę :)
OdpowiedzUsuńAno odpoczęłam. I znów napełniamy niebieskiego kotka piątkami. Podróże kształcą :)
UsuńSpokojnego Agatu weekendu :)
Ludzie najczęściej szukają róznic miedzy sobą, co ich oddala, sprawia, że nie rozumieja sie wzajemnie i nie chcą rozumieć. A tymczasem trzeba szukać podobieństw, bo tylko one zblizają, tłumacza, zmiękczaja rzeczywistosć, godzą, oddalają złość i agresję. To dotyczy normalnego, codziennego funkcjonowania, ale też sfery politycznej oraz religijnej. Archanioł Gabriel jako łącznik miedzy religiami, jako wspólny dla nas wszystkich przewodnik po Wszechswiecie. Dobrze, że jest taki archanioł, szkoda, że nie ma takich wiecej, postaci, autorytetów, ktore zbliżają i łączą.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na Podlasiu i pewnie nie będę, dlatego z przyjemnoscia oraz ciekawością poczytałam u Ciebie o tamtejszych ciekawych miejscach.
I my z męzem rzadko sie stąd gdzies ruszamy, ale przy czterech psach niemozliwe są dłuższe niż jednodniowe wycieczki. Po przeczytaniu Twojego tekstu znowu jednak zachciało się nam gdzieś wybyć. Gdzieś, znaczy u nas w ukochane Bieszczady. Poczekamy tylko na jesienne przebarwienia lasów i jeśli Wszechswiat pozwoli to na jeden dzień hajda wio!:-)
Pozdrawiam Cie ciepło, Aniu!:-)*
Cztery psy to nie przelewki. Ja moją suczkę do mamy odwiozłam. Lubi tam być, choć przez dwa dni robiła podkopy pod płotem. Ale potem jej przeszło. Musielibyście jakąś niańkę do psów zainstalować w Hobbitowie :)
UsuńAno, zawsze nam się zdaje, że inni to różni są. No wcale nie tacy jak my. Patrz Olu, jak trudno dostrzec podobieństwa. A one aż w oczy świeci, czasem tak, że aż oślepia. Gabriel może się starć, ale od nas zależy czy zobaczymy. Tak działa nasza wolna wola w tym zakresie. I mamy co mamy.
Mój mąż był w Bieszczadach jesienią na tzw. praktykach studenckich. Budowali schronisko w Bystrem. Dawno to było, ale on nadal pod urokiem jesieni bieszczadzkiej jest.
Miłego tygodnia Wam życzę Olu, u nas wczoraj było cudnie. Może jeszcze ta łagodna, złota jesień wróci :)
Cześć Aniu:-) Twój opis jesieni to piękny obraz malowany słowami i uczuciami. Z przyjemnością przeczytałam raz i drugi. Niewiele dzisiaj napiszę. Przez moje życie przetacza się kolejna burza. Potrzebuję energii i tej obecności w sobie by stawić jej czoła. Wiem, że zrozumiesz:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:-)
Rozumiem.
UsuńMyśl jest energią, więc moje dobre myśli popłynęły :) Cokolwiek się dzieje, będzie dobrze. Wszystko przepływa w końcu.
Powodzenia, trzymaj się :)
Kochana
OdpowiedzUsuńPiękna podróż, nie tylko krajoznawcza, ale i duchową🤗
Mnie brakuje wyjazdów, dawno nie byłam nigdzie z przyczyn zdrowotnych.
Dieta służy, to najważniejsze 🤗
Pozdrawiam najserdeczniej na kolejne miłe jesienne dni 🍁🌞🌾❤️☕
I to jest dobra wiadomość :)
UsuńKiedy zdrowie lepsze, człek ma od razu lepsze zapatrywanie na świat, co owocuje dalszym zdrowieniem. Zazębia się wszystko.
Niedługo wyjdzie najnowsza książka doktor Białek: Fibromialgia- rozwikłana tajemnica....chyba taki tytuł, nie jestem pewna. Ale wyjdzie w październiku.
I ja pozdrawiam miło ze słonecznego Podlasia :)
Przepięknie opisana jesień. Podróże oddają klimat Twojego tam pobytu, a rozmyślania pomiędzy opisami pokazują wrażliwość i mądrość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Maria
Witaj Mario, miłe słowa o poranku:)
UsuńOd kilku lat patrzę na świat innymi oczyma. Jakbym Ziemię poznawała od nowa, dziwne i fajne.
Miłego dnia.
Trafiłam na bloga przypadkiem i czuję, że zostanę na dłużej pięknie opisujesz otaczający Cię świat i rzeczywistość. Masz rację podróże są potrzebne. Nawet po sobie zauważyłam, ze jak jeden rok praktycznie w domu przesiedziałam to nastrój mi się strasznie pogorszył. Aby dobrze odpocząć trzeba uciec od codzienności najlepiej to zrobić w innym miejscu. Znam tez to uczucie, ze zawsze jest za mało z wakacji nie chce się wracać :).
OdpowiedzUsuńReligie, tak są połączone. Jedni uważają to za dowód na to, ze żadnego Boga nie ma bo wszytko zmyśliliśmy inni, że wszyscy wierzymy w tego samego tylko po prostu inaczej Go nazywamy. może pogubiliśmy się w tym wszystkim. Tyle zła przez religię było i nadal jest a nie powinno być go wcale.
Ja na wszystkie miłe blogi wpadłam przypadkiem, łażąc po sieci :)
UsuńJuż komuś tu pisałam, że wrażliwcy muszą wypoczywać krótko i często. I najlepiej gdzie indziej niż normalnie.
Zajrzałam do ciebie: maskotki, rękodzieło, koty, książki, filmy i fajne poczucie humoru! Też zostanę. I chyba Ksina czytałaś :)
Co raz coś nowego odkryję, normalnie zadziwia mnie jak bardzo byłam nieświadoma i jak wiele jeszcze do odkrycia mam.
Miło mi, że masz ochotę towarzyszyć.
Urlop jak widać był wspaniały ja również podróżuję często są to wycieczki jednodniowe, ale zdarza się wyjechać na parę dni tematy religijne to prawdziwa kopalnia legend.
OdpowiedzUsuńJednodniowe wycieczki są jak widać również bardzo pouczające. Miło, że zajrzałaś Agnes :-)
Usuń