Zamówiłam sobie krem z żyworódki. Zastanawiałam się chwilę, czy warto zamawiać, ale kurierzy jeżdżą. Dostarczają paczki. Myślę, że teraz jednak mają spadek zamówień, więc im też grozi katastrofa finansowa, zwolnienia itp. Martwią się tym, że pracują i martwią się tym, że pracy mogą nie mieć, bo firma podupadnie. Teraz wszyscy tak mamy, ambiwalencja uczuć.
Więc zamówiłam krem z żyworódki dla mamy i siebie, oraz nowe książki do biblioteki. Po kwarantannie ludzie wrócą do czytania. Będzie fajnie dać im nowości.
Grzebałam trochę w starych wpisach. Lubię tam czasem zajrzeć, zobaczyć co przerabiałam, jak, czy nadal tak myślę, czy bym coś zmieniła. Czasem sama siebie pochwalę, bo fajny post mi wyszedł. Czasem coś dojrzę, czego wcześniej nie widziałam. Ciekawe.
Ale jest jeden wpis, który jest ciągle aktualny w moim życiu.
Jak do niego nie podejdę, tak za każdym razem stwierdzam, że słowa bym nie zmieniła, mimo, że powstał dwa lata temu.
Oesu, remont i wojna...
Świat jest taki, jaki jest, z powodu NAS.
Słyszeliście, że energia podąża za uwagą?
Kiedy marzymy o czymś, kiedy o czymś bardzo myślimy, kiedy się boimy, cieszymy, złościmy, kiedy nasza uwaga koncentruje się na czymś, kiedy zaczynamy iść w tym kierunku, coś robić, mówić, wyobrażać sobie, cała energia Wszechświata zaczyna pracować tak, by nam to dać.
Wszechświat nas kocha i daje nam wszystko.
Kiedy pisałam tamten post, brałam właśnie życie konkretnie w moje ręce, moja uwaga koncentrowała się na mojej sile, chęci zmiany, na radości z tego, że robię coś, co wcześniej wydawało się zbyt ciężkie. Byłam ogromnie z siebie dumna i zadowolona. Zamówiłam u Wszechświata paczkę z potwierdzeniem, że stoję na własnych nogach, kurier dostarczył błyskawicznie.
Moimi własnymi rękoma.
W tamtym czasie na tapecie byli uchodźcy. Niedawno, dwa lata temu. Straszono nas, straszyliśmy się sami. Nie chcieliśmy przyjmować, chcieliśmy przyjmować, kłóciliśmy się zażarcie.
Potem jakoś ucichło, a rozpętała się historia z ociepleniem, plastikiem, patyczkami kosmetycznymi, torebkami foliowymi. I znów się kłóciliśmy. Popieraliśmy Gretę, albo pukaliśmy się w czoło. Szukaliśmy zajadle wrogów, tych, co jedzą mięso, tych, co nie jedzą, tych, co używają plastiku, tych, co nie używają. Tych, co chcą wspomagać Matkę Ziemię i tych, co ją niszczą. Tych, którzy mają otwarte serca i tych ciemnych, którzy są źli. Załapałam schemat...
Zawsze ktoś, zawsze coś, nigdy JA.
Teraz też mamy wrogów, oprócz wirusa w liczbie niepoliczalnej.
Tych, co wychodzą z domów i tych, co nie noszą rękawiczek, tych, co nie słuchają zaleceń, tych, co kupują za dużo, i tych co, głupi, kupują za mało. Tych co wierzą w epidemię i tych, co niekoniecznie.
Schemat znany?
A gdzie w tym wszystkim my?
Gdzie nasza uwaga podąża?
To pytanie zadaję sobie sama. Moje odpowiedzi na teraz znam, wiem, że będą następne i następne...
Co z resztą, zobaczymy.
Ale myślę, że działa efekt setnej małpy.
Kwestia, jak wybierzemy.
Każda droga będzie dobra, tylko niektóre dłuższe i trudniejsze.
Niedawno zadzwonił ktoś do drzwi naszego mieszkania. Podeszłam i otworzyłam, normalnie. A pan, który dzwonił, na mój widok, kicnął do tyłu jak przestraszony zając i wyciągnął obronnie rękę przed siebie. Zapytał o kogoś, kto mieszka kilka domów dalej, pomylił się.
Spokojnie mu wytłumaczyłam gdzie i zamknęłam drzwi trochę rozbawiona. Ale później się zastanowiłam, bo rozbawienie rozbawieniem, ale i lekko na pana się zdenerwowałam. Pojawiła się złość. Więc zapytałam siebie o co chodzi?
I przypomniałam sobie różne ćwiczenia lowenowskie. I zorientowałam się, że cała planeta teraz ćwiczy warsztaty pracy z ciałem.
Bo ten pan tym odskokiem uruchomił we mnie echo traumy z dzieciństwa. Poczucie bycia niedobrą, wstyd, odrzucenie. Widzę to. Mała Ania natychmiast zareagowała.
Nie obarczam pana winą za to, bo on boi się na własny temat. Moja złość była moja.
Tylko jak wiele osób teraz przechodzi przez podobne lekcje.
I nie ma zielonego pojęcia co się dzieje. I szuka winnych...
Kurkawodna, czasem wpadam w mentorski ton :)
Ale tyle teraz widzę, tyle schematów ludziom się powłączało, tyle energii w powietrzu, bardzo intensywny warsztat. A na pewno nie ogarniam nawet 1/100 tego wszystkiego, co się dzieje.
Więc już przestaję gadać na dzisiaj.
Wrzucam film, na którym Pan Grzegorz Byczek pokazuje ćwiczenie jak zrzucać ciężar, ten okropny, emocjonalny ciężar jaki mamy teraz na barkach. Ma też i inne ćwiczenia, warto skorzystać.
I zauważyć, gdzie nasza uwaga pcha naszą energię ;)
PS. Wszystkie sprzedawczynie w naszych sklepach zmęczone, ale nadal zdrowe. Nawet zaczęły się uśmiechać. To naprawdę daje do myślenia ;)
Pozdrawiam Wszechświecie, lubiąca czasem być guru, twoja zawsze, Prowincjonalna Bibliotekarka.
Żadne czasy ,żadne sytaucje nie spowodują, że będziemy wszyscy zgodni, choć mam w sobie optymizm to mam tez realizm...a każda sytaucja zmusza nas jakby aby skupić się na sobie, odkryć swoje starchy, lęki , braki i ew. coś z tym zrobić w możliwym terminie. Ja już takich decyzji trochę podjęłam podczas tej kwarantanyy:) Teraz tylko czekać na ten czas możliwy....
OdpowiedzUsuńNo wiesz, zgodni nie, ale może chociaż wrogów nie wyszukiwać. Na początek. Poza tym, z tym czekaniem to nie wiem, ja czekam na możliwość podróżowania. Ale siebie oglądam co dzień ;)
UsuńTrzymaj się krzepko i zdrowo, niedługo te łąki będą dostępne ;)
i pobiegnę....
UsuńChyba zacznę rąbać, bo ja też nie ogarniam, a taki tekst na jutro wysmażyłam, że nie wiem co z tego będzie...
OdpowiedzUsuńTo zaraz idę do ciebie, wrzucaj, bo już czas wyleźć ze strachu i paniki i zacząć myśleć :)
UsuńRąb, to naprawdę pomaga ;)
Jakoś się trzymam jeszcze.
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba się puścić, żeby było lżej Wiewiórko. Z doświadczenia mówię. Nie martw się, świat nie zginął, wszystko jest dobrze. I wróci do jako takiego balansu. Ale nie można być ciągłym bohaterem, albo ciągle udawać, że nic się nie dzieje. Trzeba sobie ulżyć, nawet wrzeszcząc na całe gardło, stojąc w otwartym oknie: króóóowa!
UsuńTak Aniu, też zauważyłam, że zawsze Oni są winni, nigdy my sami.
OdpowiedzUsuńWczoraj siedziałam na ławce i zrobiłam sobie rachunek sumienia. Stale popełniam te same błędy, i dziwię się, że mur cały czas stoi, a głowa cały czas boli. To tak nie na temat, ale tą refleksją chciałam się z Tobą podzielić :-)
Porąbię sobie dzisiaj drewno :-)
Porąb, bardzo pomaga. Wcale na temat Graszko. Wstrzeliłaś się. Głowa boli nie bez powodu. Mówi się napięcie, stres. Bosze, ile tam rzeczy się ukrywa.
UsuńPosłuchaj Olega, nie chodzi o to by sobie dokuczać. Tzw. sumienie to tylko głos rodziców z przeszłości. Spójrz na to tak, często się mylili. Każdy ma prawo do własnego życia, na własnych warunkach, w zgodzie z własnymi potrzebami. To nie egoizm, to właśnie miłość, w tym też do innych.
Nie trzeba patrzeć na błędy, bo właściwie nie są błędami. Trzeba popatrzeć głębiej: czemu ja to ciągle powtarzam, czego ja nie chcę się nauczyć, czego się tak boję, czego nie chcę widzieć. Wolniej, głębiej, z miłością i cierpliwością do siebie. U mnie działa, czemu u ciebie ma nie zadziałać :)
Obejrzałam filmik i aż się zaśmiałam, i mruknęłam: Nie wierzę.
OdpowiedzUsuńOtóż od jakiegoś czasu tak właśnie robię kiedy jestem na coś czy kogoś zła, a nie chcę tej złości na tego kogoś przerzucać, bo wiem już, że nie wolno.
Samo to jakoś do mnie przyszło, kiedy szukałam sposobu żeby pozbyć się ciężaru negatywnych emocji i złości, będąc w stanie silnego wzburzenia i totalnej bezsilności. Oczywiście nie robię tego tak ekspresyjnie jak ten pan, ale też wyrzucam ręce do przodu i tnę nimi powietrze jakbym chciała coś przeciąć, odciąć wydając przy tym to ciężkie, a w moim przypadku, pełne rezygnacji: Ach! Bardzo to bawi moich znajomych i wiedzą, że jak tak zareaguję, to już muszę być mocno wkurzona. Zostawiają mnie wtedy w spokoju. A to dobre:-)
Tak Aniu, często szukamy winnych pewnych sytuacji poza sobą. A tak naprawdę to od nas zależy jak daną sytuację przyjmniemy i jak na nią zareagujemy. I to wcale nie jest takie proste, bo nawet kiedy wiemy, że przyczyn należy szukać najpierw w sobie, powielamy schematy, szukając ich na zewnątrz. Ważne zeby sobie przypomnieć nawet po czasie, że zbłądziliśmy idąc na łatwiznę, wybaczyć i obiecać sobie, że następnym razem bedzie już lepiej i o dziwo często tak właśnie się dzieje.
Tego, że energia idzie za uwagą doświadczamy każdego dnia. Wszechświat łaskawie podstawia nam na tacy, to na czym bardzo intensywnie skupiamy uwagę, co nas dotyka, mocno porusza. Tego zaczyna być w naszym życiu coraz więcej, dlatego uważam, że warto skupiać swoje myśli na tym co dobre, szukać radosnych, dobrych doświadczeń i doznań. Nie zawsze się udaje, czasem trzeba dać przyzwolenie na złość, smutek, łzy, byle nie za długo. A jak pojawi się najmniejszy promyk radości chwytać go szybko i rozglądać się za jeszcze jednym i jeszcze jednym. Energia przecież podąża za uwagą:-)
No popatrz ;) Sama znalazłaś odpowiedni ruch. To chyba wynika z tego, że my wszyscy tacy sami jesteśmy jednak. Nasze ciała działają tak samo. Więc metody pracy z ciałem, rozładowywania i ładowania emocji są dla każdego na całym globie. Powinni tego w szkołach uczyć ;)
UsuńWszystko to proces, często o tym zapominamy. Sama wiem ile powtórzeń niektórych rzeczy musiałam zrobić, by w końcu wyłapać schemat. A ile jeszcze mnie czeka ;)
Warsztaty lowenowskie trudne są, mocne, wybijające ze schematów. Skoro teraz się odbywają planetarnie, trzeba poczekać, wyniki będą. Pewnie różne, ale o to chodzi. Każdy po swojemu. Ale wszyscy są już na tyle zmęczeni, że puszczają kontrolę, a to wiele zmienia ;) Miłego Marytko :)
podoba mi się takie założenie, ze energia podąża za uwagą. staram się namówić moje życie, żeby stało się uwagą, za którą podąży jeśli nie energia, to chociaż energijka. niech się uda, niech się uda, niech... no! i już! wiedziałem, że "ja chcę" jest istotne do realizacji marzeń, a tu się podbudowałem, że nie tylko ja...
OdpowiedzUsuńJakby ci to powiedzieć Oku...to nie twoje życie ma cię holować. To ty masz zfokusować się na swoje życie i wybierać podejście do spraw, które się dzieją. I chyba raczej lepiej działa: ja czuję. Bo ja chcę, czasem może nieźle dowalić, wiesz, uważaj o czym marzysz. A poza tym jest też opcja holowania przez życie, faktycznie, też działa :) Jest wiele opcji, wystarczy skupić uwagę ;)
Usuńa dlaczego nie? niech holuje! w końcu mądrzejsze ode mnie, to sobie poradzi - byle mu nie przeszkadzać. jeśli nie ono, to kto? skupiam uwagę na tym właśnie, żeby nie przeszkadzać. a z życzeniami, to już wiem, że lepiej uważać, bo jeszcze się spełnią i będzie bieda.
UsuńAno, holujmy się ;) Tak czy siak, uwaga na czymś się zawiesza ciągle, chyba nie da się inaczej. W sumie to fajne jest. Spokojnego dnia OKu.
Usuńi vice versa Bziku
UsuńA wydawało by się, że teraz, bez tej całej pogoni za czymś i gdy mamy tyle wolnego czasu, zwrócimy uwagę ku swojemu wnętrzu. I rozkwitniemy:) Szkoda, że zamiast wspierać siebie, dobrowolnie oddajemy swoją energię różnym "wrogom". Ale wszyscy ciągle się uczymy.
OdpowiedzUsuńSpokojnie, wszystko zmierza w dobrym kierunku ;)T wszystko to proces, u każdego chyba indywidualnie czasowo rozłożony. w końcu wszyscy się połapiemy o co chodzi. Może tylko zajmie to więcej niż jedno życie ;)
UsuńWiem, że energia podąża za uwagą i wszechświat zawsze daje nam wszystko bo nas kocha i przeżyje ten wilk którego karmię ale najtrudniejsze dla mnie jest skupienie, sfokusowanie tej uwagi. I choć mam dowody, że to działa to uwaga mi się rozłazi, myśli od sasa do lasa, od uda się do nie uda.
OdpowiedzUsuńZorientowałam się, że najlepiej skupić się na tym, co chcę czuć i odpuścić JAK to się zadzieje. Kiedy wrzucam piątkę do skarbonki, to przypominam sobie jakieś miłe slajdy z wycieczek z mężem i wczuwam się w emocję jaka była: spokój, czułość, brak pędu, zadowolenie itp. To mój kierunek, jak gubię, przypominam sobie znów coś miłego. Zakotwiczam w emocjach, bo na dzianie się nie bardzo mamy wpływ. Przypomnij sobie jak się czułaś z najbliższymi na poddaszu, w chattcie. I to zakotwiczaj. Działa ;)
UsuńZaczynam pomału wątpić, czy jestem normalna.Nie rozładowuję emocji ruchem a..... myśleniem i milczeniem.Bardzo intensywnym, niemal sprawczym myśleniem. A czasem dodatkowo poklnę w myślach, mam szeroki repertuar. Za szeroki jak na panienkę z dobrego domu. No ale panienką to byłam niemal 100 lat temu;)
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)