Obserwatorzy

środa, 3 czerwca 2020

Pierwszy krok Wszechświecie.


Maj mnie porwał jak wartka rzeka.
Przepływał przeze mnie falami żółciutkich, puchatych mleczy, słodką niebieskością niezapominajek, gorącym pomarańczem wieczornych ognisk, delikatnym szumem deszczu wśród drzew, energicznym pokrzykiwaniem gawronów o poranku i ich wieczornymi, na wpół sennymi pomrukami.
Poddałam się, płynęłam, odpoczywałam, czułam, patrzyłam w niebo, oglądałam gwiazdy.
Rozmawiałam z ludźmi, widząc jak zmienia się świat i jak pozostaje ten sam, jak każdy z nas bierze Życie w swoje dłonie i zastanawia się...
Niektórzy po raz pierwszy, niektórzy po raz kolejny...
Ale wszyscy patrzymy na to co za nami, co przed nami i co TERAZ.
Taki czas na planecie Ziemia.

Ja też wróciłam, wróciłam do przeszłości.
Kiedyś nie lubiłam tam wracać. Bałam się jak ognia moich własnych pamiętników pisanych od piątej klasy podstawówki do końca liceum. Leżały w pudełku po butach, ponumerowane, zapakowane, zapomniane. W szafie, na najniższej półce, zapchane do tyłu. Wydawało mi się, że zawierają tylko strach, ból, wstyd. Nie chciałam tam wracać. Więc czekały na mnie długo, ponad 30 lat.
Musiałam najpierw dorosnąć, a potem znów zdziecinnieć by do nich wrócić.
Odnaleźć Małą Anię, która po cichutku, okręcona kołdrą, pisała o swoich smutkach, kłopotach w szkole, samotności, złości i strachu.
Odnaleźć Licealistkę Anię, która aż kipiała od pomysłów, która okręcała Wszechświat wokół swego paluszka, która, mimo, że było jej trudno, nie poddawała się. Świeciła i iskrzyła, wybuchała.
Zapomniałam o nich...

Jakieś dwa lata temu wróciłam do tych kawałeczków mnie...Cóż to było za spotkanie.
Tuliłam Małą Anię, śmiałam się razem z Licealistką. Przytuliłyśmy się wszystkie trzy, stęsknione, zachwycone, zasmarkane od łez i emocji jakie nas zalewały. Stałyśmy się znów całością.
Znów jestem JA. Jestem każdą z nich i jesteśmy jednością.
Tak jest, gdy gubimy kawałeczki siebie, a potem je znów znajdujemy.

Zatrzymałam się na wspomnieniu...

Podstawówka, ja druga od lewej ;)

Liceum, pierwsza klasa, ja stoję, lubię to zdjęcie ;)
Pierwszego dnia w liceum weszłam do klasy z kluchą w gardle. Spięta bardzo, ale udająca rozluźnioną, usiadłam w ławce, najdalej jak się dało od nauczyciela. Tylne ławki były już zajęte. Większość moich nowych kolegów znała się z podstawówki, która była w tym samym budynku, tylko z drugiej strony. Byli roześmiani, podekscytowani, rozmawiali ze sobą. Mniejsza część, tych spoza Miasteczka jak ja, trzymała się z boku, obserwowała z dystansu, próbując odnaleźć się w nowej sytuacji. Siedziałam i patrzyłam aż mój wzrok zatrzymał się na chłopaku.
Chłopak miał lekko kręcone włosy, nie był wysoki ani jakoś szczególnie przystojny. Siedział nonszalancko bokiem na ławce, machając luźno jedną nogą. Był miejscowy, rozmawiał z kolegami śmiejąc się i żartując. Zazdrościłam mu luzu. Patrzyłam na niego i patrzyłam, aż w końcu odwrócił się i omiótł klasę spojrzeniem...
Natychmiast odwróciłam wzrok, ale zdążyłam dojrzeć magiczne, zielone oczy z firankami rzęs jak u dziewczyny...
W tym momencie przepadłam.

Nigdy nie miałam chłopaka. Tak było bezpieczniej. W podstawówce zakochałam się romantycznie i nieszczęśliwie w chłopaku o dwa lata starszym, podobnym do Shakina Stevensa. Grał na gitarze i był całkowicie niedostępny dla trzynastolatki. Mogłam tęsknić, wypatrywać za nim oczy, zazdrościć koleżance, która była jego dziewczyną, a to wszystko odbywało się tylko w mojej wyobraźni.
Tam gdzie miałam kontrolę.
A tu, spojrzałam w zielone oczy i...co teraz?
Bo serce aż wybuchło.

Podjęłam najstraszniejszą decyzję w życiu. Zrobię PIERWSZY KROK.
Zrobiłam, w strachu, w spięciu, odważnie.
W październiku 1982 byliśmy już parą.
A za chwilę, w marcu 1983, zerwałam boleśnie, szybko, bez namysłu, wykorzystując głupią plotkę, która nie była prawdziwa. Bo nie wytrzymałam szczęścia i radości. To bolało. Czułam, że nie uniosę tej bliskości. Może, że nie zasługuję.
Teraz to widzę, bo Licealistka w wirze emocji nie umiała wyłowić tego co najważniejsze. Ona się jeszcze uczyła. Ona musiała przeżyć, dotknąć, przepłynąć przez to.
Tak właśnie się uczymy.

Od razu po zerwaniu zaczęłam tęsknić. I pragnąć powrotu do Zielonookiego.
To znałam. To już przerobiłam z gitarzystą.

 
Więc marzyłam o powrocie do Zielonookiego, a w pamiętniku, w lutym 1985 roku, pisałam:
"...To byłoby cudowne i to jest tak bardzo nieosiągalne, niemożliwe, absurdalne. Jednak lepiej mi się robi, kiedy coś takiego sobie wymyślę. W innym wymiarze rzeczywistości to może być przecież prawdą. W innym wymiarze wszystko się toczy całkiem innym nurtem. Wszystko jest inne. W innym wymiarze jestem szczęśliwa, w jeszcze innym wcale nie zerwałam z nim."

Obserwowałam aktualną dziewczynę Zielonookiego:
"...Śmieszne jest, że podpatruję jej wszystkie uchybienia, podsumowuję to i gniewnie marszczę brwi na negatywny wynik. Nadaję się na "ciotkę Przyzwoitkę". No cóż, wydaje mi się, że na zazdrość nie ma leku. Jedynym skutecznym lekarstwem jest czas, ale ile tego leku trzeba, to nie wiadomo. To nic, tego się nie przedawkuje. Stosuję ten lek już dwa lata, a poprawa nieznaczna. Zanosi się na długotrwałą kurację."
Borzezielony jak się śmiałam, gdy znalazłam ten wpis.

Licealistka nie była taka głupia, dobrze wiedziała w co się gra. Ale jeszcze musiała poczekać, bo marzenia się spełniają, jednak Czas jest nie tylko lekarstwem na zazdrość, jest też potrzebny by wszelkie elementy znalazły się na swoim miejscu w tym jednym, najważniejszym punkcie Czasu i Przestrzeni, gdzie pragnienia naszych Serc, stają się rzeczywistością.
Co miało się zdarzyć 30 kwietnia 1985, za niecałe trzy miesiące od tego wpisu.

Jednak można tam zajrzeć wcześniej. Zobaczyć coś, co się jeszcze nie wydarzyło, ale co już jest zapisane na ścieżkach naszych żyć. Pokrzepić się tym, jeśli uda nam się zauważyć ten skok w przyszłość. Ja zauważyłam i zapisałam.

Należałam do kółka teatralnego, Zielonooki też. Chodziliśmy na próby, co bardzo mnie cieszyło, bo mogłam z nim pobyć choć tak, po koleżeńsku. Wystawialiśmy Moralność Pani Dulskiej, ja byłam Hesią, on, Panem Dulskim. Razem robiliśmy dekorację. Ja malowałam, on był wsparciem od strony technicznej.
Góra od lewej: Hesia, Dulski,
Dół od lewej: Mania, Dulska, Hanka

Wiadomo ;)

12 marca 1985 roku, półtora miesiąca przed naszym niespodziewanym powrotem do siebie, napisałam:
"...Dzisiaj staliśmy oboje oparci o piec na próbie. Słyszałam jego oddech, czułam jego obecność jak dawniej. Pomyślałam trochę od rzeczy, że jeszcze nie raz będę słyszała jego oddech...w nocy.
 Dziwne skojarzenie...no i takie trochę nie na miejscu."

Siedemnastoletnia Licealistka i Ja...obie nadal słuchamy w nocy oddechu Zielonookiego.
Wiem, że mogło być inaczej.
Ale Licealistka zrobiła Pierwszy Krok...
I jestem jej za to wdzięczna.
Zielonooki też, choć on to nie lubi o uczuciach gadać ;)



PS. Nie znam autora obrazu z leżącą dziewczyną, ale jest tak cudny, że umieściłam. Jak ktoś wie, niech napisze ;)




Pozdrawiam Wszechświecie, Twoja skacząca po liniach czasowych jak konik polny. Prowincjonalna Bibliotekarka ;)

44 komentarze:

  1. Długo czekałam na Twój wpis zastanawiając się jaki teraz będzie. Lubię Twoje posty, bo pruszają wiele w mojej duszy, prowokują do zastanowienia się nad życiem, nad sobą. A ten jest szczególnie poruszający i piękny w swej wymowie. Znalazłam w nim wiele analogii do własnych przeżyć z młodości, ale moje pierwsze uczucie nie przetrwało. Leży gdzieś zapomniane na dnie serca.
    Uderzyły mnie słowa pisenki śpiewanej przez smutną, jasnowłosą dziewczynę:...Przeszłam przez wiele drzwi otwartych obcą ręką...
    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że teraz to wszyscy musimy zrewidować swoje poglądy na wszystko. Ja to robię już od jakiś 5 lat, więc mam fory ;)
      Te pamiętniki to jak wehikuł czasu. Słodko-gorzkie, czasem śmieszne. Ale teraz mnie, dojrzałą 50-siątke uczy dziewczyna z Liceum, jaką byłam. Przypominam, co mam w sobie, a co zaniedbałam, wyparłam, wyrzuciłam. Magia.
      Po to chyba pisałam, bo czasem się nie chciało, ale jednak wytrwałam 10 lat w tym kronikarstwie życiowym. I teraz piszę bloga :)
      Z mojego doświadczenia wyszło, że nic nie jest zapomniane. Tylko odłożone, wypływa, kiedy potrzebne.

      Piosenka jest z musicalu Alicja, Zielonooki miał płytę, którą mi puszczał. Potem znalazłam cały film na YT:
      https://www.youtube.com/watch?v=OgZYzG96RKQ&t=1416s
      Piosenki są cudne, kręcone było w Polsce, nawet Wiesio Gołas tam był i Joanna Bartel, młoda i skoczna.
      To taka wersja Alicji w Krainie Czarów.
      Teraz Marytko jednak wybieramy drzwi, które chcemy otworzyć, wszystko jest po coś ;)

      Usuń
  2. Mało który facet ( bez względu na kolor oczu)potrafi mówić o uczuciach, zwłaszcza własnych.No to długo znasz tego swego zielonookiego. Znałam kiedyś jednego zielonookiego, był super przystojny,grał na saksofonie i robił straszne błędy ortograficzne a do tego mieszkał strasznie daleko i po kilkuletniej wymianie korespondencji( co powodowało, że czułam się jak korektorka czytając listy)- rozleciało się. Nigdy nie pisałam pamiętnika- chyba po prostu nie czułam potrzeby albo- byłam leniwa.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt :) Uczucia to jednak temat tabu u naszych facetów. Bo jak mówi o uczuciach, to może tęczowy jakby???
      Co mnie śmieszy niemożebnie, bo jak strażacy zrobią jakieś spotkanko i popiją wódeczki, to tam dopiero się wylewają uczucia, łzy nawet, wzruszenia i wyznania są. Ale tylko pod wódeczkę...
      Uśmiałam się z korektorki ;DDD
      Nie wyszłoby, nie ma mocnych.
      Może i pamiętnika nie pisałaś, ale dwa blogi to już tak. To jednak pamiętniki. Więc piszesz.
      Miłego dnia Aniu :)

      Usuń
  3. Jozef Israëls, Dreaming , 1860, Kolekcja prywatna, Wikimedia

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojacię ;) Dziekuję. Lecę oglądać co jeszcze namalował, bo jakoś mię chwycił za serce...
      Może dlatego, że ogromnie potrzebuję wyjechać na urlop ;)

      Usuń
    2. Dziękuję również. Tez polecę obejrzec. :D

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kawał czasu jesteście razem i jakie romantyczne początki. Gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawał, to prawda. Lubię się czasem jednak obejrzeć teraz, wrócić do tamtych czasów, znaleźć tam jeszcze coś, czego nie zauważyłam. Tak jak tę myśl prekognicyjną przy piecu ;) Świat jest ciekawy i piękny jednak Blinku :)

      Usuń
    2. Świat jest, jaki jest, a my żyjemy w nim tak, jak umiemy:)

      Usuń
  7. Obrazu nie znam, ładny:-)
    Pierwszy krok mamy podobny, mojego lubego znam od 16 roku życia i choć nie zawsze bywało lukrowo, długo się docieraliśmy, to teraz jest chyba lepiej, niż kiedykolwiek.
    U Was było chyba romantyczniej, my spotykaliśmy się czasem w bibliotece, bo ślęczałam w czytelni do olimpiad.
    Życie niesie wiele niespodzianek, ale czasami warto brać byka za rogi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. własciwie teraz tak myślę... tez lubego znam od 16 roku mojego życia... też musiałam poczekać, az mu minie zauroczenie dziewczyną, która się nim bawiła... wiedziałam to...

      Usuń
    2. Jotko, u nas też docierało się i docierało, poznawaliśmy się, kłóciliśmy, różnie. Ale tak, teraz jest lepiej niż kiedykolwiek ;) Lekcje odrobione.
      Może faktycznie kółko teatralne jest ciekawsze niż rycie do olimpiad, ale w bibliotece zapewne też bywało romantycznie, gdzieś, między przytulnymi regałami, które zapewniały odrobinę prywatności...mogę to sobie wyobrazić ;)

      Usuń
    3. Alis, ja zawsze powtarzam, że nikt przypadkiem się nie spotyka, nawet w przestrzeni wirtualnej ;)
      I tak, tamta się Zielonookim bawiła i ja też to wiedziałam ;)

      Usuń
  8. jestem alicja... to wążne dla mnie wpadać do AB.

    jeżeli to Anna na prawdę to Anny miała dla mnie ważny wpływ. i było ich kilka... Pół wieku mija... w niedziele mam urodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anna naprawdę, Alicjo :)
      Ach, słodka pięćdziesiątka, to dobry punkt obserwacyjny. To dobre miejsce by wyruszyć dalej, wygodniejszą drogą. Bo już WIESZ...Więc duuużo słońca w niedzielę, przytuleń i ciepłych dotknięć ;)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuje za życzenia urodzinowe, było mi bardzo miło. :D

      Usuń
    3. chyba nie znam tego musikalu z piosenki. Muszę obejrzeć. :D

      Usuń
  9. A wiesz, że ja po dwóch nieudanych małżeństwach, wyszłam po raz trzeci za mąż za właśnie takiego "zielonookiego", czyli moją licealną miłość? Wtedy się nie udało. Udało się po 35 latach:) Nigdy nie pisałam pamiętników. I nadal widzę, że nie potrafię, chociaż już kiedyś postanowiłam spisać "dzieje żywota mego".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, musiałaś po prostu poczekać i poćwiczyć :)
      Nie jest proste to nasze życie, ale kiedy oglądam się do tyłu, nawet błędy już nie wydają się błędami, bo w większości wypadków korygowały mój kurs na lepsze. Pewnie u większości z nas to tak działa.
      No ja nie wiem, według mnie piszesz pamiętnik, to twój blog. On jest pełen ciebie, to ty, w każdym słowie :)

      Usuń
    2. Faktycznie, blog można traktować jak pamiętnik, tylko, że ja sobie inaczej pamiętnik wyobrażam. W nim są słowa przeznaczone tylko dla mnie. Na blogu nie potrafię się odkryć, ba nawet nie powinnam, bo szczerość musiałaby obejmować moich bliskich. Tych trzeba chronić. I nie wierzę, że jesteśmy tu anonimowi.

      Usuń
  10. Piękne i wzruszające...Odnalźc dwie Anie po latach, zmierzyc sie z sobą samą i tamtymi czasami i odkryć, że nie było tak strasznie, że toczyło sie tak, jak miało sie toczyć, by było to, co jest. Ty i Zielonooki razem i na zawsze. Byś była taka, jaką jesteś teraz. Byc mogła wreszcie z czułością, bez wstydu i lęku przytulic tamte dwie.
    Masz wspomnienia z lat, gdy i u mnie wiele sie działo. Ale nie udało mi sie z pierwszym krokiem. Mój Niebieskooki nie podjął pałeczki. Został wiec na zawsze nostalgicznym wspomnieniem, lekkim zawstydzeniem, uśmiechem tęsknoty...A zycie pobiegło dalej zupełnie niespodziewanymi torami!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkania po latach są czasem magiczne ;) Nawet z samą sobą.
      No cóż, mój gitarzysta też mnie sporo nauczył. Nie był dla mnie, był tylko wprawką, lekcją, choć nawet nie bardzo mnie zauważał ;) To widać z daleka, z miejsca w którym teraz stoimy, wszystko było po coś. Naprawdę warto to dojrzeć, to taka ulga przestać jęczęć: dlaczego mi się to przydarzyło...
      Wszystko miało sens. I ma nadal, choć do przodu słabo widać.
      Miłego, czerwcowego dnia , Czarownico Olu ;)

      Usuń
  11. Wiesz, kiedy patrzę na Twoje zdjęcia, to widzę swoje. I bez ściemy, są takie same. Nawet zdjęcie czwórki licealistów z kimś, kto trzyma rękę na głowie drugiej osoby też mam.
    Nie pisałam pamiętników systematycznie, czasem coś, ale chyba zniknęło w mroku dziejów. Listy czasem odkrywam w mroku dziejów i zakamarach rodzinnego domu i podziwiam samą siebie. Jaka to mądra byłam i inteligęęęęętna. A wtedy wydawałam się sobie raczej głupia, brzydka i nieciekawa. Ach ta młodość. Mogła być trochę łatwiejsza. Ale była właśnie taka. Cieszę się, że jesteś już cała.
    "Teraz" jest tu. Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie żartuj, masz podobne zdjęcia?
      Ja zawsze mówię, że my się wszyscy nie przypadkiem przyciągamy, ale jak to się potwierdza, to zawsze jestem ciut zaskoczona i podekscytowana. Lubie potwierdzenia ;)
      Też odkryłam, że byłam fajna, ale co zrobisz, nie wierzyłam w to wtedy. Pewnie dzieciaki wszystkich krajów tak mają. Bycie nastolatkiem na planecie Ziemia trudne jest.
      Z drugiej strony no po coś to wszystko jest. Zobaczymy.
      Tak, moje Teraz jest w TU.
      Poukładało się, choć lubię poskakać po liniach czasowych.
      I ja pozdrawiam ;)

      Usuń
  12. Niezła historia ;-) W moich pamietnikach takiej nie uraczysz raczej. Pozdrawiam serdecznie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są na pewno inne, też fajne i ciekawe, oprócz tych niefajnych. Tak tu jest.

      Usuń
  13. Rany, zanim skończyłam czytać, wiedziałam, że ta historia właśnie tak powinna się skończyć!
    A w LO również wystawialiśmy Moralność pani Dulskiej!
    Tak się zaczytałam w Twój post, że właśnie deszcz zmoczył mi pranie:)
    A mój Zielonooki z licealnych czasów ostatecznie jest niczyj. Zginął. Czasami myślę sobie, jakby to było....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwe zakończenia się zdarzają, choć właściwie, to był początek długiej, mocno urozmaiconej drogi, która jeszcze się ciągnie po horyzont ;) Tak jak napisałam w pamiętniku: w innym wymiarze on nie zginął, w innym wymiarze byliście razem, w innym poszliście oddzielnie. I tak się to rozwija, aż do wyczerpania możliwości. Kwantowy świat jest ciekawy i całkiem prawdopodobny. Wokół nas może być mnóstwo światów równoległych albo nawet przecinających nasz świat. I wszędzie my w rożnych wariantach ;) Potem się to wszystko jakoś sklei w jedno ;)
      Występowałaś w tej sztuce? Kogo grałaś?

      Usuń
  14. Oj :) ja poznałam swoją Drugą Połowę niespodziewanie. Pierwsze Kroki szły z obu stron. Ale ja już wtedy wiedziałam, że będzie wspólne życie. I jakoś tak zostało i dalej są Pierwsze Kroki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż właśnie, związek to żyjąca, oddychająca, zmieniająca się ciągle energia. Ciągle są Pierwsze Kroki ;) Tak właśnie tworzy się miłość. Miłej soboty Wiewiórko :)

      Usuń
  15. Witaj czerwcowo Aniu
    Chociaż maj mnie porwał i nie chciał puścić.
    Patrzę na Twoje zdjęcie z czasów liceum. Przez moment zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest zdjęcie z mojej wycieczki klasowej. Nie żartuję. Nawet lata się zgadzają. Ale jak widzę, nie tylko ja mam takie odczucie
    Pozdrawiam oczekiwanymi kroplami deszczu i cieszę się, że nie jestem jedyna u której masełko i śmietanka w lodówce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następna z podobnymi zdjęciami :) Już pisałam wyżej, że lubię potwierdzenia :) Wszyscy jesteśmy połączeni Ismeno, w takich chwilach czuję wdzięczność i radość. Nikt z nas nie jest sam :)
      Miłego weekendu Ismeno.

      Usuń
  16. Obraz ze spiaca dziewczyna cudowny :) zastanawiam sie, czy chcialabym wrocic do swoich pamietnikow, pisywalam je a potem palilam w piecu... z tego jak Ty traktowalas Swoje pamietniki wynika jasno, ze "musialas" zostac bibliotekarka :) Zielonoki byl Ci jak widac przeznaczony i mam nadzieje, ze jestescie szczesliwi :)
    Z moja pierwsza miloscia z licealnych lat spotkalam sie ponownie 20 lat pozniej, obydwoje bylismy juz po rozwodach, szalona milosc wrocila a pozniej zgasla we mnie, bo ja juz nie mialam 17 lat, a on nadal pozostal nieodpowiedzialnym chlopcem... :)
    Sciskam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielonooki był na mojej ścieżce, to fakt ;) Biblioteka też, to akurat było magiczne jak szybko dostałam tę pracę. Niby przypadek, ale wiem, że nie.
      W sumie też dobrze, sprawdziłaś, spróbowałaś, odrobiłaś lekcję i poszłaś dalej bogatsza, mądrzejsza. Chciałoby się uczyć lżej, no próbuję... :)
      Pozdrawiam i ja miło ;)

      Usuń
  17. Jak chyba każda dziewczyna pisałam pamiętniczek, kilkadziesiąt lat przeleżały na pawlaczu ale po jakichś warsztatach, gdzie wciskali " Żyj tu i teraz", "Przeszłości już nie ma, przyszłości jeszcze nie ma, to jest jedyna ważna chwila" zrobiłam wielkie ognisko i spaliłam wszystko. Bardzo tego żałuję, choć nie były tam tylko słodkie chwile. Teraz urywki wracają w snach i budzę się spłakana i strwożona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurtka, głupie warsztaty trafiłaś Krystyno...
      Ostatnio rozmawiałam z czytelniczką, która opowiedziała, że obudziła się przerażona, bo poczuła, że ktoś jej mocno dmuchnął w ucho i wyszeptał: Jestem tu...
      Nikogo nie było. Mówi, że boi się zasnąć. A ja wiem, że to nie było nic złego, tylko jej wyparty kawałeczek, zapomniany i odrzucony chce do niej wrócić. Tylko tyle. Ona sama. Jest gotowa, jeśli takie znaki dostaje. Ale jej wyborem jest, czy podejmie to wyzwanie. Bo ona wie, na pewnym poziomie wie, powiedziała mi tylko, że się boi i woli nie ruszać. Taką dziwną rozmowę odbyłam w bibliotece :)
      Wszystko można przytulić do serca, nie czekać aż stanie się naszym własnym, wyhodowanym demonem.
      Co robię i każdemu polecam.
      Zdrowiej i nie bój się, wszystko jest na dobrej drodze ;)

      Usuń
  18. ładne. i opowiadanie i historia. troszkę, jak bajka.
    niech nie gasną oczy i błyszczą, jak wtedy. bo błyszczały na pewno.
    z uczuciami faceci mają problemy - słowa jakoś nie trzymają się języka i dopiero alkohol potrafi je odkleić od wnętrza, gdzie się kurczowo trzymają gardeł, żołądków, czy czegoś tam - anatomia, jak mitologia - raczej nieznana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd bajki biorą natchnienie? Z życia one biorą, nie odwrotnie. Zdarzyło się i oczy błyszczały, nadal błyszczą, więc bajka trwa, aż ją dopowiem do końca.
      Tak, alkohol czyni język połączonym z sercem, przez chwilę. Na tyle, by ulać, nie na tyle by to trwałe było i świadome. Ale cóż, każdy jak umie.

      Usuń
  19. Biedni sa ci, ktorzy nie przezyli zauroczenia, czy wyobrazenia zakochania. Jednak chyba tacy ludzie nie istnieja. W Twoim przypadku to wielkie zauroczenie, a przede wszystkim milosc, bo trwa do dziesiejszego dnia.

    I urocze jest to, ze teraz czytajac pamietniki wracasz do tych przezyc i emocji jakie Ci wtedy towarzyszyly. Pisala je Ania, ktora wkraczala w zycie, a czyta je Anna ktora jest dojrzala kobieta i cudne jest to, ze one sie zachowaly, te pamietniki i wspomnienia.

    Nam Maj rowniez minal niespiesznie, wrecz nostalgicznie. Taki czas! Niby nic sie nie zmienilo, a zmienilo sie wszystko.

    Pozdrawiam, Aniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każdy przeżył, nawet tycie, nieśmiałe, schowane, ale czuł...I gdzieś, w zakamarku serca każdy to ma. Tam zawsze można sięgnąć, nie robimy tego ze strachu. Bo może życie nie poszło tak jak chcieliśmy, a tu taki malutki kawałeczek szczęścia przypomina, co mogliśmy mieć. To boli, lepiej schować.
      W tych pamiętnikach moich jest wszystko, ból, wściekłość, rozczarowania, strach, cierpienie. Ale czytając je, widzę jak radziłam sobie z tym i jak nie radziłam.
      I to jest takie normalne :) Co zrobiłam potem, to zupełnie inna sprawa, ale wszystko jest po coś. Więc jest dobrze, a nawet lepiej :) Czerwiec burzowy, mokry i gorący...zaczyna się lato u nas. I ja uśmiechy ślę z Podlasia ;)

      Usuń