Nawrzeszczałam na Pana z Pieskiem, Wszechświecie.
Bardzo nawrzeszczałam.
A zaczęło się w lutym, kiedy dotarła do nas hiobowa wieść. Nasz Sad będzie wycięty, by mogły tam powstać ścieżki, klomby, plac zabaw dla dzieci i siłownia na wolnym powietrzu (trzecie już takie miejsce w mieście emerytów). Dotarła do nas cywilizacja w jej najbardziej siermiężnym wydaniu.
Z piłami, buldożerami i spychaczami, ludźmi w pomarańczowych ubrankach, z których każdy był dużo młodszy od wycinanych drzew.
Sad nigdy nie był mój. Był gminny. Ale od dawna nikt się nim nie przejmował. Weterynarz, który go założył w latach 50-tych, oraz nasadził mnóstwo innych drzew nie tylko owocowych, zmarł 20 lat temu. Przez te 20 lat Sadem zajmował się mój Mąż. Pozwalając mu żyć jak chciał, lekko tylko ogarniając przestrzeń dla ludzi. Sad się odwdzięczał, trzymał wodę i chłód w coraz gorętsze lata, osłaniał przed hałasem i spalinami drogi krajowej, która jest niedaleko. Dawał owoce, lśnił rosą o poranku, wyciszał nerwy szumem drzew. Kiedy leżałam na hamaku widziałam nad sobą zieloną, mieniącą się kopułę...
Energia spokojnie przepływała, wszechobecna, czuła i harmonijna...
Miałam też pewność, że Dobro tego miejsca rozlewa się dalej, na Miasteczko. Że zielona, zdrowa energia zasila wszystkich mieszkańców. Otula, łagodzi i uspokaja.
I nagle wszystko znika.
Dźwięk pił za oknem całymi dniami. Drzewa dostały numery skazańców. To najukochańsze też.
To, które rosło z moimi dziećmi, które widziało wszystkie nasze ogniska rozpalane wieczorami, to, do którego przytulałam się, gdy było bardzo źle. To, które miało mocne, zdrowe korzenie...
Bezsilność...
Mój przecudny Sad...
Teraz wygląda tak...
Moje najukochańsze...
Kolejka do wycinki...
Tylko po to, by zalać asfaltem, wyłożyć kostką, postawić kilka ławek w pełnym słońcu, bo drzewa przecież nie potrzebne. Gubią liście, trzeba sprzątać, może komuś gałąź spaść na głowę, wichura może je połamać. No cóż, ja wolałam spacerować zieloną ścieżką...
Będą roślinki w gazonach, "certyfikowane" krzaczki kupione w ogrodniczym.
Egoistka. Ludzie wolą cywilizację.
I żeby wszystko było jasne, to jest projekt za pieniądze UE, w celu zachowania BIORÓŻNORODNOŚCI na terenach....
Ciężka ironia.
I tak mnie męczyło, od lutego. Na różne sposoby starałam się sobie pomóc. Płakałam, tłumaczyłam, wypierałam, ogarniała mnie wściekłość.
Rozsądek mówił: nie możesz się z koniem kopać, nie twoje, odpuść...
A Serce: boli, tak nie można, bosze, weź spuść bombę na tych idiotów!
Kilka dni temu, wyszłam na spacer z suczką, po tym pobojowisku. I szedł Pan z Pieskiem.
I poczułam taką złość do Pana:
-czego tu łazi nam pod oknami, teraz wszyscy będą plątać się jak po swoim, już ktoś wykopał kwiatki z ogrodu, złodziej jeden, a ten łazi, czy ja chodzę do jego ogrodu, włażę na jego podwórko!?
I ja to wszystko do Pana z Pieskiem wykrzyczałam i jeszcze więcej...
Pan mi odburknął coś, ale nie słuchałam. Odwróciłam się i poszłam do domu. Cała roztrzęsiona.
W domu, zapłakana, stanęłam pochylona, oparłam ręce o uda i stałam tak długo, czując wszystko, co kotłowało się we mnie. Rozpacz, złość, żal, żałoba, bezsilność...
Następnego dnia rano szłam do pracy. I nagle, naprzeciw mnie zobaczyłam idącego Pana z Pieskiem.
Ni jak uciec. Bo zrobiło mi się wstyd. Może nie rozpozna? Mamy maski. Nie patrzyłam na nich, gdy ich mijałam. Ale Piesek mnie rozpoznał. Zaczął na mnie bardzo szczekać.
I zrobiło mi się okropnie, poczułam przykrość ogromną, bo przecież ja do Pieska nic nie mam, mnie wszystkie pieski lubią...
Jakiś czas temu musiałam pójść z Mężem na mszę za Teścia - ludzie wykupują te msze jak dzicy.
A Teść, z tego co czuję, ma się teraz świetnie. No dobra, ale to taka planeta. Poszłam.
W sumie lubię ten kościół, można posiedzieć, powspominać, popatrzeć na ludzi covidowych. Może być ciekawie. Msza była spokojna, siostra sercanka grała na organach i śpiewała głosem słodkim jak karmelek. Niespodzianką była litania do Józefa. Słuchałam, zastanawiając się któż to wymyślił.
Bo jakoś nigdy nie wsłuchiwałam się w słowa Wszechświecie, a teraz posłuchałam...
Siostra zaśpiewała jeszcze coś słodziuśkiego i kiedy myślałam, że już koniec, zaległa dość ciężka cisza.
Zrobiło się ciemniej. I jakby na dany znak, wszyscy razem zaczęli mówić.
Jednym głosem, niskim, wibrującym, dziwnie odbijającym się od wysokich ścian naw kościoła.
Mroczne murmurando....
...Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, Szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą,
mocą Bożą strąć do piekła...
|
Hieronim Bosch- Sąd ostateczny |
Aż przeszły po mnie dreszcze...
Aż zawibrowało w środku złą radością. Pociągnęło...
O żesz ty, Mieczu Boży, Archaniele Michale, Wodzu Wojska Niebieskiego....
Okaż miłosierdzie i udaj głuchego...
Pozdrawiam Wszechświecie, Twoja pobożna bardzo, Prowincjonalna Bibliotekarka.
No trudno to skomentować bo tu niby nawarczała pani na pana z pieskiem, który może być dobrym duchem a staje w obronie sług Szatana, który wypowiedział wojnę Bogu...
OdpowiedzUsuńTeraz takie czasy, że albo ktoś jest ateistą, albo jak już uzna istnienie Boga, to czuje się boski i "mądrzejszy "od Boga. Cała ezoteryka poszła w tym kierunku niestety. Mówią, że dusza jest czysta i trzeba jej słuchać, albo że można nie mieć duszy...
To ja się pytam wobec tego: gdzie jak nie w duszy mieszka zawiść, egoizm, próżność, pycha i inne wstrętne, najniższe skłonności? Przecież nawet szczur ma duszę, tyle że zwierzęcą. Bez duszy ciało się nie poruszy. To słynna na YT jasnowidząca zamiast odpowiedzieć blokuje mnie na FB. Mówi o Jezusie, że miał dobre nauki, a wcale ich nie zna, bo czuje się mądrzejsza od Niego albo co najmniej Mu równa. Panią też tak czasami odbieram. Takiej wykrzywionej pobożności chyba trzeba się wystrzegać bardziej niż ateizmu, bo może zwieść na złą drogę. Szatan też jest wielowymiarową istotą, ale niszczy zamiary Boga wobec Wszechświata. I nie nam, ludziom dyktować Archaniołom lub Bogu, co mają robić. Oberwało się pani niechcący za całą ezoterykę. Jako przedstawicielce tego nurtu kultu człowieka.
Smutno. Pan z Pieskiem pewnie i wcześniej tam chodził. I może też jest nieszczęśliwy, że Sad wycięto... Kto wie, co siedzi w środku człowieka?
UsuńAle rozumiem Twą frustrację, złość, wściekłość i chęć dokopania. Szkoda tylko, że Panu z Pieskiem się oberwało, a nie temu, kto wymyślił wycinanie Sadu.
Ach Aniu, żeby wszystko było proste i jasne...
Pani Bożeno, nie czuję, że mi się oberwało :) Jasno Pani napisała swój punkt widzenia. Każdy ma swój i ma prawo go przedstawiać.
UsuńW moich pamiętnikach z liceum napisałam, mając 15 lat, że rozmawiam z Bogiem tak, jakby był człowiekiem. Kimś blisko, znajomym i swojskim. Mimo lat spędzonych na naukach religii katolickiej i mszach, nie umiem inaczej. Więc wygląda na to, że byłam na ezoterycznej drodze już od dzieciństwa :) Kłócę się z Bogiem i Aniołami czasem, pyskuję, a czasem proszę o przytulenie i pomoc. I myślę, że się rozumiemy :)
Jedno: nawet Szatana nie skazałabym na wieczne potępienie, nikogo bym nie skazała...
Agniecha, no nie jest. Ja Pana i Pieska już przeprosiłam. A nawet podziękowałam, w myślach oczywiście :) Bo po tym wybuchu, kiedy poczułam, co we mnie tak naprawdę siedziało, a co blokowałam, to mi lżej. Nadal boli, ale jakoś przejdę ten proces. Nie będę też hipokrytką i przyznam, że nie pójdę do burmistrza z wrzaskiem. On mnie zatrudnia i wynajmuję gminne mieszkanie. Jak nie patrzysz, tyłek z tyłu...
UsuńAle jak spojrzysz szerzej, to my teraz wrzeszczymy nie na tych co trzeba wszyscy...
To się różnimy, bo ja zrozumiałam że (jeśli uznać Boga za uosobienie dobra, a Szatana za uosobienie zła), to nie mogę dalej zgadzać się na zatruwanie tego świata. Proszę sobie w takim razie dodać muchomora do potrawy i zobaczy pani, co z panią będzie. A muchomorki są takie ładne...
UsuńI są istoty którym one nie szkodzą, ale człowiekowi już tak.
Pani Bożeno, nie żartujmy :)
UsuńMuchomor niech sobie rośnie w lesie, gdzie jego miejsce. Są istoty, które mogą go jeść, ale ja do nich nie należę. Choć słyszałam, że można z niego zrobić jakąś substancję psychogenną i ma się fajne wizje. Ludzie są ciekawscy. Poszukują, smakują, podróżują.
Dobrze, że jesteśmy tacy inni, choć tacy sami :)
Wygląda na to, że ludzie źle korzystali ze swojej wolnej woli i za bardzo rozsmakowali się w owocach z zakazanego drzewa.
UsuńSzkoda Pana z pieskiem
OdpowiedzUsuńSzkoda ogrodu
Szkoda Ciebie, że tyle emocji Ciebie spotkało.
ps. Zwiedzając okolicę, spotykam takie siłownie na świeżym powietrzu. Dla mnie to wyrzucone pieniądze w błoto.
za szybko kliknęłam. Szkoda Ciebie, z emocje z którymi trudno się uporać.
UsuńI jeszcze jedno - trzeba być odważnym, przyznając się do tego, że nakrzyczało się na pana :-)
Wiesz Graszko, trzecia siłownia i plac zabaw w mieście 1200 emerytów...Dzieci jak na lekarstwo, pracy nie ma. Ech...tak się udaje, że coś się robi. Unijne pieniądze się wydaje na bzdury. Bioróżnorodność!
UsuńNo cóż, Pan z Pieskiem porobił za lustro...
Jakoś się poukładam z moim środkiem. Tylko wiesz, teraz my wszyscy wrzeszczymy nie na tych co trzeba.
A wystarczyło jedynie wpleść nowe w stare i byłoby przecudnie! no, ale..?! świat przejęli głupcy, którzy są większością i jest jak jest :(
OdpowiedzUsuńA o pana się nie przejmuj, nic nie dzieje się bez przyczyny, widocznie należało się mu ;))))
Fajnie piszesz Aniu :)
Pozdrawiam
:D A ja myślę o tobie od czasu do czasu. Jak tam u ciebie, czy Nowe jest już zasiedziałe i fajne? Pewnie tak :)
UsuńMogło być pięknie, ścieżynki w chłodnym cieniu drzew, miłe zakątki ukryte w gąszczu, ławeczki, naturalne trawniki do pobiegania dla piesków. Wiewiórki, jeże, ptaki...
Niestety, masz rację, głupcy...
Mnie do Pana pchnęło. Szłam do niego a w głowie: daj spokój, co ty robisz, po co? Ale nogi same niosły...więc coś było na rzeczy.
I pytanie jest: czy aby my wszyscy teraz nie robimy tego samego? Czepiamy się nie tych co trzeba?
A za dobre słowo dziękuję :D
Taka to parszywa moda, kiedyś chwaliłam naszych włodarzy za sadzenie drzew i łąki kwiatowe, nadal sadzą, ale z drugiej strony wszędzie parkingi, betonowe pola, a później będzie lament, ze upał niemiłosierny lub w ulewy miasto zlewa.
OdpowiedzUsuńNie chodzę i nie dają na msze, kto potrzebuje, niech chodzi, kto ma trafić do nieba, drogę znajdzie.
A ta modlitwa to chyba ze średniowiecza, klepią bez namysłu i nawet nie wiedzą o co proszą...bo nie wiadomo, kto zły, kto dobry.
Wyraźnie w modlitwie jest prośba o to, by ukrócić zło, bez wskazywania palcem na nikogo. Nie wszyscy klepią bez namysłu.
UsuńNie wszyscy, ale czy nie lepiej modlić się własnymi słowami?
Usuńjotka
Jezus zdaje się mówił: miłujcie wrogów waszych i nie sądźcie, byście nie byli sądzeni...a tu zaraz tak do piekła, na wieczność, a apelacja?
UsuńNo i co posiejesz, to zbierzesz, niestety...
A nie zauważyłaś, jak wielu ludzi wie lepiej i więcej od Jezusa, ba! od Boga nawet...
UsuńMam ten sam problem, ale z własnym miejskim podwórzem. Na mocy specustawy drogowej chcą mi zabrać sporo ziemi na całej długości i puścić między domy szeroką drogę z chodnikiem, tuż pod moimi oknami. Walczę z bezdusznymi urzędnikami już prawie rok, jaki efekt końcowy, nie wiem, ale walczę, żeby kiedyś nie żałować, że coś zaniedbałam. Urzędnicy nie odpowiadają za swoje decyzje, ważny jest przepis, paragraf, człowiek się nie liczy. A wracając do siłowni na świeżym powietrzu ... są fundusze, trzeba je wykorzystać, z tego założenia wychodzą samorządy. Przejeżdżamy tyle razy przez różne miejscowości, w każdej siłownia za niemałe pieniądze, ale jeszcze nie widziałam, żeby ktoś ćwiczył, nigdy.
OdpowiedzUsuńW pobliskim sanktuarium byliśmy świadkiem, jak przywieźli kopię figury któregoś z archaniołów nowiutkim wypaśnym busikiem, oklejonym stosownymi napisami, młodzi klerycy w mig ustawili stragany z obrazkami, figurkami, medalikami, otworzyli laptop na zamawianie mszy ... religijny przemysł.
No i widzisz,nawet na swoim, człek bezpieczny nie jest. Co za idiokracja :) Ja też nigdzie nie widziałam, by ktoś ćwiczył. Młodzież się na tym trochę powiesza i tyle. Tak jak kiedyś trzepak, sporo tańszy jednak był :) Tyle, że teraz policja gania, bo przecież nie można...Kosmiczny dom wariatów.
UsuńWszelkie religie świata to sklepik z cukierkami i rózgami. Można coś sobie wybrać, rozumiem. Ale muszę powiedzieć, że wtedy w kościele, ciary, ciary, ciary...To było mocne i niedobre, bardzo.
Szkoda naprawde szkoda Sadu, wyobrazam sobie co czujesz.
OdpowiedzUsuńU nas we wsi wlasnie rozebrali ruiny hotelu. Hotel ten powstal w 1812 roku i mial naprawde lata swietnosci za soba. Niestety ponoc ostatni wlasciciele nie mam pojecia ile lat temu zostawili wszystko na przyslowiowa pastwe losu. I troche sie spalilo, reszta stala jakims cudem trzymajac sie z zewnatrz ale wnetrze bylo juz zywcem nie do uratowania. No i sie wreszcie wladze wiejskie do spolki z powiatowymi zebraly i uznaly, ze nalezy to rozebrac. I takim sposobem powstala pusta przestrzen w samym centrum wsi. Nie powiem, ze wyglada to gorzej niz szkielet hotelu. Ale z drugiej strony ciekawa jestem co tam bedzie w tym miejscu.
Obserwuje wypowiedzi mieszkancow na FB bo sa tam dwie grupy wiejskiej spolecznosci i wlos mi sie jezy jak slysze pomysly typu "stacja benzynowa". Serio? stacja benzynowa jest kilometr dalej nawet jak by komus zabraklo benzyny to moze samochod tam dopchac:))) Ktos inny proponuje parking... i znow serio? parking jest o doslownie 300 metrow dalej tyle, ze tak fajnie ustawiony, ze nie straszy widokiem z glownej ulicy a ludzie chyba musza miec cos co im bedzie dawalo po oczach.
Nie odzywam sie mimo, ze mnie swierzbi, ale jestesmy nowi, wiec milcze. Z drugiej strony wiem, ze od gadania do realizacji droga daleka, wiec dalam sobie na wstrzymanie:))
Natomiast co do kreatywnosci modlitw ludowych to pamietam jak moj Tato, ktory sie wychowal na wsi opowiadal, ze slyszal jak jego ciotka modlila sie i w tej modlitwie bylo wiecej zla i zemsty niz pokory:))) Tato odpowiadal te historie podsumowujac slowami "ja sie wcale Bogu nie dziwie, ze nie wysluchuje i nie spelnia wiekszosci tych modlow":))
Obawiam się, że spełnia jednak ;) Tylko inaczej, niż ludziom się wydaje. Co posiejesz, to sam zbierzesz. Proste, czasem zbyt proste do ogarnięcia. Dlatego spotkałam Pana jeszcze raz i oberwałam od Pieska. Z drugiej strony, aniołem nie jestem, więc zgoda. Jest jak jest. Takie są reguły gry.
UsuńU nas już po ptakach, dosłownie. Żyło w Sadzie mnóstwo różnych. I jeże, wiewiórki, kuna, zające i nawet nie wiem, co jeszcze. Na pewno owady, pszczoły, bo było mnóstwo suszu. To wszystko zginęło. W ogóle nie rozumiemy planety, na której mieszkamy. A to cholerny błąd Star.
Nie strasz mnie bo chyba zaczynam rozumiec dlaczego psy na mnie szczekaja:)))
UsuńOK to mial byc dowcip.
Zgadzam sie nie rozumiemy planety i przez to robimy sobie a w zasadzie przyszlym pokoleniom ogromna krzywde.
A wiesz, jak zaczęłaś opisywać te wspólna, mantryczną modlitwę w kościele do pomyslałam, że poczujesz coś wrecz przeciwnego, niz poczułaś. Jakąś nagłą wspólnotę z tymi wszystkimi udręczonymi ludźmi, jakiś niespodziewany rodzaj ulgi, że podobny jak w Tobie ból i gniew jest teraz w każdym.I pomyslałam tez - jak dobrze, dołącz się do nich, niech to wybrzmi, niech uspokojenie przyjdzie do Ciebie. Niech nadejdzie z głębin tego tajemniczego Wszechswiata, do którego mówisz stale, z którym dyskutujesz i próbujesz pojąc jego zamysły. A pal szesć, że mogłoby przyjsc ono akurat w kościele. Miejsce tak samo dobre jak inne...
OdpowiedzUsuńAle ja mam zawsze jakies dziecinne wyobrażenia w głowie, jakieś naiwne niczym Pollyanna marzenia. Rzadko kiedy maja one odbicie w rzeczywistosci. Tu nie zawsze happy end przychodzi tak łatwo.
Ludzie na rózne sposoby wyrażaja swoja bezradnosć, frustrację, gniew, potrzebę pomocy. Jedni modlitwą, inni krzykiem, jeszcze inni pisaniem na blogach albo wtuleniem sie w kogoś bliskiego i wypłakaniem. Nieważne, jak to robią - byleby robili. bo zdaje mi się, że samotne cierpienie zabija. A takze niemożnosc wyrażenia tego cierpienia i podzielenia sie nim z kimś kto czuje podobnie.
Z boku czasem masa ludzka wygląda jak bezmyślny, otumaniony i obcy tłum, ale przeciez to zbiór jednostek, z których każda ma w sobie morze uczuć i próbuje sobie z nimi poradzić tak, jak umie.
Anusiu kochana, mocno Cię przytulam, śląc tyle ciepła i wsparcia, ile tylko potrafię!*
Powinno może tak być.
UsuńNie bez powodu tak to odebrałam. Jest we mnie to wszystko co w nich: złość, żółć, strach, bezradność, jad, wkurw. Poczułam to wyraźnie, gdy dokuczyłam Panu i Pieskowi. Moja własna ciemna strona mocy :) Bardzo silna, bo już następnego dnia wróciło do mnie, Piesek mi powiedział.
Złorzeczenie. Kiedyś byłam w tym mistrzynią. Tak rozładowywałam emocje, nawet nie próbując ich dotknąć ani zrozumieć. Nawet nie miałam pojęcia, że je mam, takie...
To nie działa Ola, choć bardzo rozumiem i część mnie poszła w to jednak ;) Pociągnęło, taka przyjemna ekscytacja, siła w tym była, siła grupy. Ale ja wiem, że to ułuda, ulga jest krótka, a konsekwencje dramatyczne. Bo dostajesz jeszcze więcej tego, co życzysz innym, więcej piekła.
Na tym najbardziej ogólnym poziomie wszyscy jesteśmy tacy sami. Czuję. I rozumiem. I współodczuwam.
Dziękuję :)
Chyba wiem co masz na mysli Ani piszac "przyjemna eksytacja... sila grupy". Przydarzylo mi sie cos bardzo podobnego. Po 10 latach zycia w Stanach polecialam pierwszy raz do Polski. Bedac tam pojechalam na wies gdzie wychowal sie moj Tato a mieszkalo tam dwoch jego braci. Tato nie zyl juz 10 lat, zmarl 3 miesiace po moim wyjezdzie. Cala rodzina bardzo religijna oprocz mnie. Jak poszlam do domu pierwszego wuja to ciotka zeznala, ze on akurat w kosciele a potem to ma gdzies tam isc. Na co ja "gdzie ten kosciol" i co tam, ze nie bylam w kosciele juz 12 lat, poszlam, weszlam w ciagu trwania mszy, tak cicho jak tylko moglam. Ciotka powiedziala mi gdzie siedza obydwaj bracia mojego ojca. I tak sobie ide srodkiem kosciola ludzie patrza, bo wiadomo jakas nieznana zjawa:))) I nagle widze!!! Jest starszy brat mojego Taty w pierwszej lawce a w drugiej tuz za mnim ten mlodszy - moj najbardziej ukochany ze wszystkich wujow. Stanelam przy tej lawce z brzegu i pomyslalam "poczekam cierpliwie do konca" ale wujek mnie zobaczyl i jak on na mnie spojrzal to spojrzalo jeszcze pozostale dwie osoby siedzace z brzegu. I nagle wstali zeby mnie przepuscic zebym mogla usiac obok niego. Nie chcialam robic zamieszania wiec znow grzecznie po cichutku wsunelam sie ze tak powiem na miejsce obok wuja. Usiadlam i nagle poczulam jego dlon na moich plecach, a przed oczami mialam siwa glowe najstarszego z rodu wygladajaca dokladnie jak siwizna mojego Taty.
UsuńKochane jak ja poczulam te dlon jak zaczelam ryczec, nie plakac, ryczec z cala gama szlochow, wrecz konwulsji tak caly kosciol patrzyl na mnie a w ciagu kilku doslownie sekund do mnie dolaczyl moj wujek. Dalismy taki pokaz w tym kosciele, ze kto wie czy do dzis wies o tym nie mowi:)
Ciotka jak zobaczyla nas wracajacych do domu tak splakanych to powiedziala "to sie chyba Marylka nawrocila". Nie, nie nawrocilam sie, ale wiem co to jest "sila grupy" ta ogromna sila wspolnoty, ktora napada na czlowieka zupelnie w niespodziewanym momencie i przejmuje kontrole nad calym jestestwem.
O matulu, mocne...Dotknięcie i połączenie. Wsparcie i miłość.
UsuńTak to działa. Niektórym się zdaje, że nie potrzebują innych ludzi. Mnie samej się tak zdawało. Ale nie, wszyscy jesteśmy połączeni, potrzebujemy się nawzajem. Każdy w końcu się o tym przekona :)
Bardzo Ci współczuję Aniu i szczerze mówiąc nie wiem co Ci napisać, bo każde moje słowo wydaje mi się niewiele warte tego co przeżywasz. Równie dobrze mogłabym napisać, że wiem co czujesz jak i to, że sobie tego nie wyobrażam i oba pojęcia wydają mi się słuszne. Miotam się od wczoraj jak przysłowiowe g.... w przeręblu, bo tak bardzo chciałabym Ci pomóc, wesprzeć, a zupełnie nie wiem jak:(
OdpowiedzUsuńKochasz ten sad i tego nic nie zmieni, a miłość jest wszystkim co mamy.
Przytulam Cię mocno, chociaż coś mi mówi, że nie za bardzo to lubisz, ale to jedyny gest, który przychodzi mi na myśl, którym mogę Ci okazać, że jestem z Tobą i że Cię wspieram:)
Marytko, dam radę. Post pisał mi się okropnie ciężko, bo różne mną miotały uczucia. Ale sobie powiedziała: pisz, jak napiszesz, to się poukłada. Nie ma co chować głowy w piasek.
UsuńWłaśnie mnie wsparłaś, bardzo, bardzo dziękuję :*
Przytulaki uczę się brać, te w realu i te wirtualne. Więc biorę:)
Mam nadzieję, że u ciebie lepiej. Na wszelkie kościowe sprawy, żelki albo galaretki wszelkiej maści pomagają. Arnika i żywokost też. I dobre myśli, których paczuszki lecą do ciebie :)
Dzięuję Aniu:) Dobre myśli biorę i odwzajemniam* Mam się coraz lepiej, bałam się naprawdę i to bardzo, bo ta uszkodzona podczas operacji noga najgorzej oberwała. No, ale z nią, to już tak będzie, raz lepiej, raz gorzej, już się z tym pogodziłam.
UsuńMam nadzieję, że z Milutą jest lepiej. Co do żelków i galaretek to jak najbardziej spożywam, a od żelków to już uzależniona jestem, aż się śmieję jak to piszę. Arnika i żywokost? Poczytam, rozejrzę się:)
Od razu przypomnialy mi sie piosenka Jonasz Kofty "Pamietajcie o ogrodach"...
OdpowiedzUsuńCo do kosciolow, odwiedzam je tylko turystycznie a moja wiara ma sie doskonale bez religijnej przylbicy :)
Pozdrawiam serdecznie :)
I ja pozdrawiam :)
UsuńGdzie nie patrzę, teraz w całej Polsce wycinka. Urzędnicy to jednak stan umysłu.
Aniu i ja bym chciala pomoc, pocieszyc, wesprzec - jestem z Toba w bolu i zlosci mad krzywda wyrzadzana i drzewom i ludziom. Kocham drzewa i ich smierc przezywam jak ludzka... Dobrze, ze sie podzielilas, to trzeba pietnowac, naglasniac , ile jeszcze szkod i krzywd bedzie przez te unijne " dobro", ciezko powiedziec. Tutaj popadaly cale gospodarstwa i farmy, tysiace ich, bo przeciez nie oplaca sie produkowac, uprawiac ziemi - Unia placi za nieuprawianie. Za wszystkim stoja pieniadze, a ludzie maja do nich niebywala slabosc :) Urzednicy szczegolnie. Pozdrawiam Kitty
OdpowiedzUsuńDzięki Kitty za wsparcie. Cholera człeka ciska na durnotę, ale też muszę jakoś poukładać się, dla własnego dobra.
UsuńWiesz: wybieraj swoje bitwy: w tym wypadku nic nie poradzę. Nauka odpuszczania jest trudniejsza niż wojna.
Masz racje Aniu, ja tez juz nie walcze z wiatrakami, niech sie kreca , probuje tylko aby mi glowy nie obciely! W koncu same sie wykreca i opadna ze swoich sil, taka jest kolej rzeczy, trzeba odpuszczac , aby zachowac sily . Przyroda sie odradza, nawet przez plyty chodnikowe przebija sie zielen, czlowiek nie zdola zniszczyc wszystkiego - pomagajmy i wyciagajmy reke jak umiemy, ale tak, aby nam glowy nie obcielo. Stosuje metode dwoch, trzech krokow - jak napotykam mur to go po prostu zostawiam i odchodze, szkoda sil i zdrowia. Jeszcze sa czesci swiata ( i ludzi), ktore odpowiedza cieplem i odplaca sie dobrem. Jeszcze jest piekno wokol nas 💝
Usuńsmuteczki, piekne zielone miejsca, zamieniane w polbrukowe place, wszędzie to u nas też...
OdpowiedzUsuńpełnią życia... czy przygnieciona kępą życia...
wczoraj wieczorem spotkałam znajomą, chodzi na noc do córki, bo oni na 6 do pracy, a dzieciak na 8 do przedszkola... ktoś odprowadzać musi.... chyba taka klatka dookoła.........
Niestety, wiele klatek. Ale też nie można dać się pozamykać na zawsze. Jakiś podkop?
Usuńgdy przemyslałm, bardzo podobna sytuacja: nakrzyczałam na pana z pieskiem, i potem"zapłakana, stanęłam pochylona, oparłam ręce o uda i stałam tak długo, czując wszystko, co kotłowało się we mnie. Rozpacz, złość, żal, żałoba, bezsilność..."
Usuńtylko ja byłam zła na siebie, że ta powtarzalna sytuacja znowu się wydarzyła, i moje reakcja była taka sama jak zawsze poprzednio. ostatnio chyba 2 lata temu. Jak to zapamietac? i okoliczności w których to się kumuluje? dzieci w placówkach, wróciłam na chwile do mojego zycia,o... a nawet na blogi dziś trochę czasu mam
Ala, zacznijmy od tego, że to nie była ZŁA reakcja. Po prostu, ulało się. I dobrze. Emocje się pokazały i to dobrze. Nie dokuczaj sobie.
UsuńW moim wypadku byłam wściekła na burmistrza, na sekretarza, na durnych radnych, na świat...Tłumaczyłam sobie,że muszę odpuścić, ale wiesz, nie wychodziło. I tyle nazbierałam złości, że Pan był ostatnią kroplą. Lżej by mi było, gdybym wcześniej zareagowała, poćwiczyła kopanie, rąbanie drzewa, pokrzyczała brzydkie słowa do nieba, ale nie...zatkało. I kumulacja nastąpiła. I nie dokuczam sobie, jestem człowiekiem. Całkiem fajnym, tak jak ty ;)
Masz na pewno dwie drogi: albo po prostu powiedzieć: ja tak mam i dobrze :)Nie czepiam się siebie.
Albo zastanowić się czemu wcześniej nie reagujesz i też się siebie nie czepiać :)
Zmieni się, nie zmieni i tak będzie dobrze. Rozumiesz kobietko Alu?
tak rozumiem.... ni nawet usmiechem błysnęłam... dziekuję za ludzkie słowa... i jeszcze ktos tu napisał, ze ludzi potrzebujemy do życia. Potrzebne mi było to przypomnienie, bo zaczęłam się wymykac. Nawet napisałam: "....... wpadam. z mojego odosobnienia, dystans do ludzi w tym roku jakby większy. Oczyszczone z towarzystwa tych, z którymi znajomość była jakby tylko jednostronna.... Jeszcze się z tym pogodzić i zaakceptować. " usmiechy zostawiam i dziekuję za dobre słowo...
UsuńBronimy tego co kochamy i to dobre jest, ale czasem formy tej obrony są niezrozumiałe dla otoczenia, choć legalne i niekarne. Też bym tak broniła drzew, łąk, potoków ....
OdpowiedzUsuńMnie samej się zdaje, że nie potrzebuję innych ludzi i często i długo to się sprawdza. Czasem wywala ale na chwilkę. I nie dociera do mnie gadanie, że coś wypieram. Lubię być sama i co w tym złego?
Nic w tym złego. Każdy ma inna potrzebę bycia z innymi. Ale masz sporo ludzi wokół siebie jednak. A to spotkania z rodziną, a to siostra, a to herbatka z sąsiadami. No popatrz, pełno ludzi :)
Usuńasfaltem łatwiej zarządzać, niż naturą, bo ona taka nieuczesana, zuchwała i każdej wiosny figle jej w głowie, a jesienią kiśnie i pachnie winem gnijących owoców - dozwolone od lat osiemnastu.
OdpowiedzUsuńna asfalcie ciężko o fantazję - tam tylko mozolne toczenie wózków.
I tu się zgodzę w całej rozciągłości.
UsuńAle na każdym filmie po apokalipsie zawsze widać popękany asfalt i Zielone przebijające spod niego. Będzie dobrze Oku.
Witaj Aniu
OdpowiedzUsuń"Mojego" sadu od dawna już nie ma.
Nic tylko domy i domy dookoła.
Pozdrawiam serdecznie
U nas też beton na placu zrobili. Zielonego mniej niż było. Jakieś gotówce powsadzane w nawieziona ziemię w dziury w betonie. Dosłownie beton. Plac w Świdniku znany chyba w całym lubelskim jako beton. Dosłownie.
OdpowiedzUsuńA był piaskowiec i dużo zielonego...
Za torami robią nam park. Ale też wycinając drzewa ... A był tam kiedyś park. Wystarczy chodnik wymienić na nowy, ale nie .... Projekty. Park linkowy, place zabaw, ławki. Park za torami. I już wiadomo co za towarzystwo będzie się tam kręciło. Bo i teraz chyba tam do póki się nic nie działo pomieszkiwali chyba bezdomni. Ehhh... Miasto rośnie ale betonem.
Nie doszłam do ,,pana z pieskiem". do tej pory łzy mi lecą... W młodości oglądałam jakiś tam film z fantazy i miasta były ciemne, wysokie budulce mieszkalne o dźiwnych kształtach, ulice jakieś dziwne, mrok. Ale mam wrażenie, że na tego typu filmach rządzący się wzorują i za wszelką ceną chcą zniszczyć przyrodę. Straszne... Napisałaś tak obrazowo i przejmująco, że muszę ochłonąć. Ogromna szkoda tak cudownego miejsca dla takiego dziadostwa betonowego... może wystarczyłoby ławeczki pomiędzy drzewami ustawić? Z większą korzyścią dla emerytów :P
OdpowiedzUsuńOch Agatku, mogliby, ale to wymaga wrażliwości innego rodzaju niż urzędnicy mają...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że dożyjemy takich czasów, iż przejdzie moda na beton i będą wywalać kostkę i siać drzewa. Ruch w interesie być musi.
OdpowiedzUsuń