Obserwatorzy

niedziela, 13 marca 2022

Nie ma tu wojny Wszechświecie

 

Pochyliłam się Wszechświecie.

Zdarza się. Miałam się nie pochylać, tylko kucać albo klękać. Błąd nowicjusza.
Ale byłam u chorej mamy cały tydzień. Zmieniła mnie siostra a ja wróciłam do domu i spojrzałam na kosz z praniem. Załadowany cały, z górką. I zamiast zostawić, odpocząć, stres łagodnie rozpuścić, to zaczęłam sortować pranie. Przecież nie ja piorę, tylko pralka.
I skarpetka mi z rąk wypadła, i pochyliłam się...
I jak mnie strzeliło...
Więc byłam na turnusie 6-dniowym o miesiąc wcześniej. Doktor naprawiał, to co zepsułam. Znów hotel, znów leżenie, znów poza horyzontem zdarzeń. Znów eremitka.

 Na marginesie dodam, że metoda Doktora Palucha skuteczna jest, działa dobrze, tylko trza cierpliwym być. Psuło się latami, nie nareperuje się w dwa dni. I nie pochylać się :)

Pobyt w większym mieście jest o tyle fajny, że można zjeść coś innego, przejść się po innych sklepach i nikt nic ode mnie nie chce. Nie szukałam towarzystwa, choć ludzie nawiązują znajomości. Sześc dni to długo, jeśli nie masz z kim pogadać. A ja nie chciałam gadać. Nie potrzebowałam, mnóstwo rozmów odbyło się w mojej głowie. Lepiej słyszalnych bez zgiełku innych umysłów. 

Lubię jedzenie azjatyckie, indyjskie. Zapachy tej kuchni mają w sobie coś, co mnie przyciąga. Kardamon, cynamon, kumin. Może jakieś dobre wspomnienia z poprzednich żyć?

Kiedyś miałam w dzieciństwie serię snów o czerwonych, chińskich domkach. Wiem o tym, bo zapisałam w pamiętniku. To było ważne w jakiś sposób. Byłam wtedy w podstawówce, ósma klasa. Pamiętam, że mówiłam sobie: zapisz w pamiętniku, to bardzo ważne. Ale ciągle coś stawało na drodze. Zapisałam cztery zdania. Jednak pamiętam też, że pisząc te zdania czułam jakieś nagłe zmęczenie i ciężar. Ręka była ciężka, oczy się zamykały, trudno było utrzymać długopis. Widać po moim piśmie. To było tak dziwne, że pamiętam do dziś to uczucie ciężkości.



Napisałam: zresztą pamiętam...
Ale zapomniałam. Zapomniałam szybko i nie wiadomo kiedy, zapomniałam nawet, że to była seria, kilka snów, kilka nocy. Został mi w głowie jeden obraz. Dwóch chińczyków na targu. Jeden przy drugim ustawione stragany osłonięte dachami z czerwonego płótna, pełne towarów. Mnóstwo ludzi i ci dwaj. Ubrani w czerwone długie szaty ze złoceniami idący zatłoczona alejką w jasny, słoneczny dzień.
I nie wiem czemu to piszę, bo miałam pisać coś innego, taka dygresja...


Więc wybrałam się na obiad i szłam do chińskiej restauracji na chińską zupę rybną. Bo lubię. Słoneczny dzień, jutro do domu, fajnie. Stuk, stuk- stukały kijki wspierając rozruszany przez doktora kręgosłup.
I tak sobie szłam raźno, aż nagle stanęłam. Lekko się zdziwiłam. Bo idę na zupę rybną, a dwa budynki do tyłu minęłam bar z hamburgerami. I stoję, i słyszę w głowie:
- może hamburgera jednak?
Od razu skontrowałam:
- no coś ty, zupka fajna, zdrowa, a ty, no cóż, okrągła jesteś i żołądek też dokucza. Nie, zupka.
Ale Głos nie odpuszcza:
- może hamburgera jednak?
I stoję na tym chodniku, ludzie mnie mijają i myślę:
- hm, kuszące. Pewnie mają też frytki. Zupek się już najadłaś, może na koniec coś innego? No weź, dla odmiany od chińskiego. Będzie dobrze.
Zawróciłam i postukałam kijkami do baru hamburgerowego. Mieli wysokie stoliki, super, ja nie mogę siadać. Można postać i nikt się nie gapi.
Zamówiłam drobiowego z frytkami i herbatę zieloną z mango. Bo mango też uwielbiam.
Dziewczyna przyniosła mi herbatę i postawiła na stole. Wrzuciłam saszetkę i chwilę bezmyślnie się gapiłam na przezroczysty kubek. 
Aż tu nagle...


Nagle zobaczyłam ile się w tej mojej herbacie dzieje. Zaczęła się zaparzać, kolor wychodził z saszetki jak dym, kłębiąc się w różne strony. Z zielono-brązowych tornad zaczęły się oddzielać małe wiry, potem się rozpadały, strzępki wirów tańczyły w wodzie i rozpływały się delikatnie w złoto- zieloną mgłę. Gorąca woda parowała, mgliła obraz w kubku, mieszały się warstwy cieplejsze z już wychłodzonymi, przeplatały się, tworząc soczewkę dla światła słonecznego, które wyświetlało nowy, falujący obraz poza kubkiem, na blacie. 
Inny świat. Okno na Kosmos, szczelina w podszewce Wszechświata, przez którą mogłam spojrzeć i aż zamarłam z zachwytu. Ach, gdybym mogła tam wejść, chociaż na chwilę...
Wrócić...


Powoli wyjęłam telefon, jakże niedoskonałe narzędzie, powoli, bo bałam się, że magia zniknie.
Ale nie zniknęła.

Kiedy dostałam hamburgera, okazało się, że to był najdelikatniejszy i najsmaczniejszy hamburger jakikolwiek jadłam. Delikatny, kruchy filet z kurczaka, kozi ser i żurawinowy sos. Oraz grube, złote, idealnie wysmażone frytki. Zapiłam to magiczną herbatą ze słońcem, choć przez chwilę wydawało się to świętokradztwem. Ale chciałam mieć to słońce w sobie. Rozjaśnić kątki zamglone, oświetlić...
Oświetlić zapomniane, zakurzone drzwi do Innych światów.
Bo są.
W każdym z NAS.
Na całym świecie.
I każdy może je otworzyć.

A teraz fragment Desideraty Wszechświecie, którą powiesiłam na drzwiach biblioteki dwa lata temu, wisi nadal...
 
"Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
     Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.
     Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny.
Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy."
Autor: Max Ehrmann

Taka lekcja w barze hamburgerowym Wszechświecie.
Dziękuję.

PS. A tę różę dostałam na zbiegu, 8 marca o 7 rano do doktora. Dał je każdej swojej pacjentce, choć miał nas z 50 ;) Co za miły gest.






Pozdrawiam Wszechświecie, nagła smakoszka hamburgerów, Prowincjonalna Bibliotekarka

43 komentarze:

  1. Uwielbiam spotykać się z Panią i Wszechświatem.....��

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, że napisałaś.
    Myślałam dzisiaj o Tobie, dosłownie przed chwilą.
    W weekendy robię sobie przerwę od wirtualnego świata. Wzięłam laptopa i pomyślałam - sprawdzę tylko, czy napisała Ania. I proszę czytam Twój tekst.
    Mocno przytulam
    Trzymaj się dziewczyno :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz Graszko, połączenie :) A ja pogratuluję ci filmu o tym by cię nie oglądano :) Super :)
      Trzymam się, kręgosłup idzie do lepszego zdecydowanie.

      Usuń
  3. Witaj przedwiosennie Aniu
    A ja zazwyczaj tylko w weekendy tu zaglądam.
    Ciekawa jestem jaki masz charakter pisma, gdy ręka lekka a wzrok jasny i bystry. Podejrzewam, że zdecydowanie ładniejszy od mojego:)))
    A herbaty pełne słońca uwielbiam.
    Pozdrawiam oczekiwaniem na Panią Wiosnę i nie tylko....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ismeno :) mam nadzieję, że u ciebie poukładało się. Teraz umiem pisać kilkoma charakterami pisma. Zależnie od tego, co piszę i jakim długopisem :)

      Usuń
  4. Trzeba siebie posłuchać czasami, czasami zrobić coś na przekór.
    Ty się pochyliłaś , mnie zawiało, efekt podobny, ale jak mi dobrze było w domu...
    Kuchnia azjatycka fajna jest, bardzo lubię.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie potrzebowałaś resetu ;) I dostałaś :)
      I ja potrzebowałam jak się okazało.
      Zawsze siebie trzeba słuchać, tylko trudno się nauczyć, który głos w mojej głowie to JA. Bo tam gada też mama, ojciec, babka, nauczyciele, w ogóle, duuuużo innych osób :) Wszystkich nas na początku zagaduje mnóstwo osób i czasem bierzemy ich głosy jako swój. A potem weź i się dokop :D

      Usuń
  5. Żeby tak człowiek potrafił siebie naprawdę słuchać... Nie tego, co umysł wmawia, ale co dusza szepcze...
    Jesteśmy dziećmi Wszechświata, na szczęście:)
    Dobrze, że z kręgosłupem lepiej!
    W pamiętniku Twoim pierwszy dzień wiosny, a ja dziś wywąchiwałam wiosnę - brzmi to dziwnie, ale naprawdę pierwszy raz w tym roku poczułam nosem, że to już:))) I wreszcie szpaki świergolą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz i ja przed wyjazdem poczułam. Rano wychodziłam z suczką na spacer i poczułam TEN zapach :) Już jest ;)
      Usłyszenie własnego głosu w zalewie innych trudne jest. Ale jak już troszkę nawet ogarniesz, jest o niebo lepiej ;) I można wejść do hamburgerów...

      Usuń
  6. Tez lubie azjatyckie jedzenie, na pierwszym miejscu tajlandzkie, na drugim hinduskie. Niestety tu w okolicy ciezko znalezc dobra restauracje, znaczy sa a ale nie na naszym zepsutym przez miasto Nowy York poziomie:))) Czasem nie pozostaje nic innego jak gotowac samej co robie bo na szczescie nie ma problemu z kupnem odpowiednich przypraw.
    Zdjecia herbaty wrecz magiczne.
    A z kregoslupem to moze pomysl o kupnie takiego "chwytaka" na dlugiej raczce i uzywaj jak cos upadnie.... tyle tylko, ze niestety trzeba mimo wszystko pracowac nad opanowaniem odruchy schylania sie.
    Ja mam ten problem z powodu niskiego cisnienia, ale zyje z tym cale zycie wiec juz wiem, ze jak "upadlo to niech lezy". A chwytak mam jako wyposazenie po operacji bioder, bo wtedy tez nie wolno sie schylac przez kilka tygodni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez czasem coś kupuję i gotuję. Problem taki, że tylko dla siebie właściwie. Nikt w domu nie lubił, to zaprzestałam. Ale teraz sobie dogadzam, chodzę po restauracjach gdzie tylko mogę :) Czasem w domku coś zrobię i trudno, Mąż może zjeść, albo wie gdzie lodówka.
      Właśnie z odruchem schylania muszę popracować, bo chwytak mam. Ale sama wiesz, trudne. Obecna, bolesna lekcja jednak pomogła. 50 razy się zastanowię, zanim się pochylę :DDDD
      A herbata była magiczna i smaczna w dodatku :)

      Usuń
  7. Wspaniałe te herbaciane czary! I niesamowite, że zwykłą komórką można zrobić tak magiczne zdjęcia!Ja tam, w tym odbiciu na stoliku widzę nieba i oceany i jakieś lasy jeszcze i jakieś świetliste istoty.To kawałek cudu tuż obok albo w nas. Pewnie zawsze na podorędziu. Tylko trzeba umieć patrzeć, zauważać, i co ważne, nie zapomnieć o tym cudzie potem, gdy znowu świat natłokiem swoich spraw zamgli spojrzenie i stare bóle obudzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo widzisz Ola, właśnie najważniejsze, to NIE/zapomnieć.
      Znajdować w tym otuchę i spokój. Szukać tych szczelin ze światłem. Nie poddawać się, nie wchodzić w ból i cierpienie. Współczuć, ale też wiedzieć, że to, co widzimy, to nie wszystko. Jest WIĘcej. Utrzymać harmonię w dawaniu i braniu, we współczuciu i zadbaniu o siebie.
      I tak, ja też tam widzę co ty :) Świetlisty świat i Istoty.
      Kiedyś na warsztatach Rosy zobaczyłam swego Anioła stróża. Po raz pierwszy. Był cały ze złotego światła, taki trochę Jezus/hippis :) Cały świetlany. Nie widać rysów twarzy, ubrań, bo wszystko świeci. Tak mi się pokazał i tak go widuję cały czas w medytacjach i rozmowach za zamkniętymi oczyma. Czasem jako kulkę złotego światła też. Lubię go, ma poczucie humoru. Myślę, że ta herbata to jego pomysł :)Jak i hamburger :DDD

      Usuń
  8. Fantastyczna wrażliwość, którą ja czuję tak bardzo...
    Życie z wiecznym zadziwianiem się, z poszukiwaniem wrażeń, z otwartością na Wszechświat i jego dobre dary...
    To takie moje też...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, długo biłam się z tą wrażliwością, bo to boli czasem. Ale jakoś po wielu latach się poukładałam. I zrozumiałam też, że to dar. Ale musi być odpowiednio wykorzystywany. Harmonijnie. Nie da się tym żyć na okrągło. Nie na tej planecie. Wrażliwość trzeba zharmonizować racjonalnością, uwagą, obserwacją, znajomością siebie, swoich programów i ograniczeń. Inaczej wiedzie na manowce...

      Usuń
    2. Tak, to harmonizowanie wrażliwości trwało u mnie sporo czasu, nad programami jeszcze pracuję, ale kiedy widzi się efekty, to ta praca staje się coraz przyjemniejsza😉

      Usuń
  9. Moj komentarz mial byc mniej wiecej taki, jak napisala Olga, wiec nie bede sie powtarzac :) Cudownie, ze potrafisz dostzrec te cuda :)

    Sciskam serdecznie :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ela, ty też potrafisz :)
      Zdecydowanie potrafisz :)

      Usuń
  10. Ta herbata w szklance - to nasz wrzechświat w skali nano - tak to odczułam - kłębiące się uczucia, historie, emocje w kolorze. Wiry i wiatry wzmagane różnicą temperatur - piękne porównanie...PS. Co do mich doswiadczeń z odruchem schylania się - wkładłam sobie za pasek w spodniach, z przodu, na brzuchu drewnianą łyżkę lub taki patyk dłuższy do kwiatów, linijka 50 cm..I tak z tym łaziłam cały dzień :) Oczywiscie o odpowiedniej długości. Pomagało, przy próbie odruchowego schylania "przypominało", że nie wolno!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz :) Każdy inaczej, bo ja miała wrażenie zerknięcia przez dziurkę od klucza w świat Obok. Tuż obok nas, przenikający nas, tylko go nie widzimy. Bośmy jeszcze nie gotowi, ale on już na nas czeka. Zobaczymy :)
      Jeju, z tą łyżką i linijką takie proste, czemu nie wpadłam?!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Sarando, pomysl z drewniana lyzka, linijka jest tak prosty, ze wrecz genialny. Na pewno bede o tym pamietac. DZieki:**

      Usuń
  11. Znam te Desiderata jako tekst znaleziony w starym kościele Św Pawła w Baltimore: "http://1lo.com.pl/pedpsych/20210331-desiderata.pdf

    https://www.youtube.com/watch?v=h18k4lrfsL4

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Dezyderata
      W Wiki jest tak, ale w sumie, czy to ważne :)

      Usuń
    2. Masz rację, nieważne. Ważne że tekst mądry i piękny.

      Usuń
  12. Tak to pryndkościo można sobie zrobić niespodziewane gugu, które naprawia się tygodniami. Ech... Tobie chińskie domki się śniły a mła piernikowe miasto, o którym wiedziała że to Gdańsk ale nijak to Gdańska nie przypominało. Zapach się od ścian budynków korzenny niósł, cóś niesamowitego. Wszechświaty to mła najbardziej lubi obserwować na powierzchni baniek mydlanych, pewnie dlatego że kolorowe. Zdrowiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowieję :) Piernikowe miasto, zapach pierniczków. Po zapachu chleba, to jeden z najcudniejszych zapachów na Ziemi. Kolory na bańkach to też magia :)
      Rozmaryn w ziemi siedzi. W weekend go tylko przesadzę do większej doniczki i będzie ok. Ukorzenię sobie ze dwie sadzonki i będzie na dłużej.

      Usuń
  13. opowieść o chińczykach pod czerwonym daszkiem zdecydowanie była zbyt krótka. po takim początku mogło wydarzyć się więcej niż hamburger z herbatką. może warto dokończyć "widzenie"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oku, kiedy parę lat temu wróciłam do pamiętników i one mi przypomniały o tych snach, próbuję...Zajrzeć, odkopać zobaczyć. Cóż tam było takiego, że Wszechświat tak mocno mnie od tego odpychał?
      Na razie,nic...ciemność widzę.

      Usuń
    2. zapewne jakaś malutka naiwna dziewczynka kryje się w zapiskach. ale sny są przecież ponadczasowe.

      Usuń
  14. Piękne zdjęcia, pełne swiatła. Lubię takie szklane, słoneczne, koniakowe kolory. Dzieckiem będąc zbierałam kolorowe szkiełka i patrzyłam przez nie na słońce. Zachwycały mnie te słoneczne refleksy:-)
    Też lubię zapachy kuchni indyjskiej. Przyprawę curry dodaję do większości potraw.
    No i współczuję Aniu tej przeprawy z kręgosłupem. Mam podobnie, ani klękać, ani kucać, a schylać się tylko warunkowo robiąc tzw. jaskółkę czyli zoperowana noga wyprostowana do tyłu i powoli w dół trzymając się czegoś stabilnego np. framugi, mebla itp.
    W ogóle mam kategoryczne zalecenie od fizjoterapeutów - żadnych gwałtownych ruchów! Żadnego pośpiechu! W szczególności przy wybudzaniu porannym i podczas brania prysznica, przy wstawaniu czy siadaniu, przy zmianie kierunku ruchu podczas chodzenia itp.
    Dla mnie będącej zawsze w jakimś napędzie oby szybko, sprawnie, na czas ta wymuszona powolność wydawała się taka rozlazła i kiedy zapominałam o tych zaleceniach to szybko dostawałam bolesną lekcję. Trzeba było kilku lat żebym zrozumiała i doceniła tą powolnośc i uważność w ruchach ciała. To najlepszy środek uspokajający, wyciszający emocje. Sposób w jaki się poruszamy ma wpływ także na nasze odczucia, postrzeganie świata. To jak na Twoich zdjęciach odkrywa się nagle istnienie złotego, pełnego radosnych refleksów światła.
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółkę też robię:) To bardzo fajna pozycja na odciążenie kręgosłupa przy pochylaniu w mojej wąskiej łazience.
      Chyba właśnie o wyhamowanie chodzi. Trudna lekcja, bo pół życia w pędzie, potem depresja usadziła, a jak zaczęłam się leczyć, terapeutyzować itp, to też na przyśpieszaczu. A teraz powolutku, uważnie. No i masz rację, wpływa na umysł. Nie do pomyślenia było kiedyś, że wytrzymam 6 dni w hotelu, sama, bez rozmów, bez ludzi, bez jakiegoś działania. No to płynę z prądem, choć cierpliwość to moja słaba strona. Ale cóż, uczę się :)

      Usuń
  15. Aniu, co widzimy bardziej zależy od tego jak patrzymy, a dopiero później na co. W tej szklance dużo się dzieje: słońce i bezkres. Takie cuda kryją się w małych rzeczach,trzeba tylko nauczyć się patrzeć.
    Schylanie się i pokłony to bardzo ryzykowne zachowania, dlatego nie praktykuję. Kucać nie mogę, bo kolana trzeszczą, więc jestem zmuszona szukać obejść, albo przyjąć, że jak upadło to niech se leży.
    Ogromnie lubię czytać Twoje wpisy. Ten nastrój, ta magia i dociekliwość są nie do podrobienia. Wszechświat Cię lubi Aniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy trafiłam na zajęcia z neuroświadomości, dowiedziałam się o tym jak schematy ruchowe wpływają na świadomość. Odkrycie życia :) Wszechświat zmuszając nas do szukania obejść, zmienia nam świadomość, poszerza, pokazuje Inne światy. Choć proces upierdliwy...
      Basia o neurogenetyce, epigenetyce itp. poczytałam sobie już jakiś czas temu. I to ma sens według mnie. Kiedy moja babka, była w łonie mojej prababki, już wtedy w niej formowało się jajeczko mojej mamy. I wszystko co przeżywała moja prababka, wpływało na nie trzy, a pośrednio i na mnie. Wszelkie hormony, wszelkie substancje wydzielane przez ciało prababki i babki kodowały różne rzeczy w jajeczku mojej mamy, wpływały na DNA. Dlatego dzieci rodzą się różne. Dlatego mówimy o dziedzictwie pokoleń. Biologia, energetyka, socjalizacja, to wszystko na nas wpływa.
      Jest sporo książek: Tajemnice przodków- Anne Ancelin Schutzenberger, Nie zaczęło się od ciebie- Mark Wolynn i wiele innych.
      Od nas zależy, co zrobimy z tym dziedzictwem w naszych genach. Bo geny plastyczne są, o tym już wiemy :)

      Usuń
    2. Ciekawe, że "nauka" powszechnie obowiązująca bardzo opornie podchodzi do tej wiedzy. Dla mnie to było jak odnalezienie zagubionej drogi do domu.

      Usuń
  16. Neurogenetyka, neurobiologia, pamięć komórkowa, rola intuicji w naszych wyborach, to pasjonujące tematy. Poszukam tytułów, które wymieniłaś, bo bardzo ciekawią mnie te sprawy. Neurobiolog prof. Vetulani bardzo interesująco przedstawiał mechanizmy kierujące naszymi zachowaniami. Wiele się nauczyłam z jego wykładów i dzięki temu stałam się bardziej świadoma siebie. Jednak długo trwało zanim pozwoliłam sobie pójść dalej. Kiedyś bardzo wstydziłam się swojej nadwrażliwości i bałam się pokazywać tego jaka naprawdę jestem. Profesor Kazimierz Dąbrowski i jego teoria dezintegracji pozytywnej pomogły mi pogodzić się trochę że sobą. Ale wziąwszy pod uwagę, że naukę zaczęłam w szkole średniej, a efekty nauki były widoczne dopiero po czterdziestce, to trudno mi szła nauka. Teraz rozkręcam się coraz bardziej i nie zamierzam wyhamowywać. Trochę mnie martwi, że zabraknie mi czasu, ale ważne że już teraz lepiej się ze sobą czuję. No i schron w mojej głowie się sprawdza. Wiesz Aniu, część tego przyspieszenia zawdzięczam Tobie. Kiedy zobaczyłam Twój kosmos, przestalam się wstydzić swojego. Lubię patrzeć i słuchać jak Świąt odbierają inni, bo wtedy szybciej otwierają mi się szufladki w mojej głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basia żyjemy ile żyjemy, na wszystko starczy czasu, bo życie się nie kończy na byciu Basią czy Anią :) Jakoś mam tę pewność. Owszem, poprzywiązywałam się, owszem lubię Anię i jej życie, ale wiem, że to ani koniec, ani nawet początek.
      Pomaga mi ta perspektywa i jej się trzymam. A mam wiele dowodów z własnego życia, że cienka tylko błonka oddziela nas od innego życia. I ciekawość się włącza :)

      Usuń
  17. A co się wydarzyło jak wypiłaś tę magiczną herbatę? Poczułaś lekkość? 😉
    Ja spędziłam przepiękny urlop w Alpach, pogoda była zarąbista, słońce i niebo bez jednej chmurki przez całe 6 dni. I lekki mróz, po prostu idealnie. W Austrii ani śladu wojny, zarówno tej rosyjsko-ukraińskiej jak i covidowej. Ludziska siedzą w knajpach, jeżdżą góra/dół, jak to na nartach (dotarł do mnie absurd tego ludzkiego zachowania, wjeżdźam na górę, żeby za chwilę zjeżdżać. 🤔 i tak kilka godzin dziennie) ale lubię ten absurd. 😋

    Zawsze czymś mnie zaintrygujesz. Neurogenetyka - fascynujące.
    Ja mam ostatnio dość często przemyślenia, że robię się coraz bardziej podobna do mojej mamy, czy babci. Zatoczyłam nawet swego rodzaju koło. Moje samodzielne życie rozpoczęłam w mieszkaniu mojej babci i teraz wylądowałam w tym samym mieszkaniu. I rozpoczęłam kolejne moje życie. Wszechświat ma dla nas wiele ciekawych niespodzianek, trzeba się tylko dobrze rozglądać. I tu polecam film: Duch śniegu. O tym jak człowiek oddalił się od natury, jak nie potrafi jej zrozumieć. Przepiękny film, jeden z bohaterów mówi, że jeśli czegoś nie widać to nie znaczy, że tego nie ma, tylko, że źle patrzymy.
    Polecam Anno, obejrzyj, bo jest bardzo inspirujący. Mnie najbardziej porywa i napawa optymizmem to, że są jednak jeszcze ludzie, którzy potrafią rzucić wygodną kanapę i tygodniami wędrować po pustkowiu w poszukiwaniu wydawałoby się mrzonki, ale jednak ta mrzonka istnieje, trzeba tylko uważnie patrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli Austria bardzo ok, a wszelkie niepokoje twojej koleżanki były tylko wymysłami umysłu :) Normalka na planecie :)
      Kiedy ja zauważyłam, ze jestem podobna do mamy, wow...nie było to miłe. Bo ja zawsze chciałam być inna. Parę lat trwał proces oglądania tego faktu, mierzenia się z z nim i godzenia. W końcu wyszło mi, że podobna i ok. Jestem SOBĄ, z całym bagażem po przodkach. I jest ok, są tego dobre strony, te mniej dobre mogę poprawić jak mi nie pasują. Albo nie :)
      Neurogenetyka i wszelkie jej odnogi wiele tłumaczą. Rozjaśnia się w głowie co i jak. Bo ja lubię wiedzieć jak? Ciekawość to silnik Wszechświata :)
      Film obejrzę :)

      Usuń
    2. A jesli chodzi o herbatę, to tak :) Wyszłam z baru zadowolona, lekka, zachwycona światem :)

      Usuń