Skończyłam właśnie oglądać na disneyplus serię z Avengersami.
Zawsze lubiłam filmy i powieści Sci-Fi. Sporo ludzi nie rozumie i nie odnajduje się w scenerii pozaziemskiej zakładając, że ona jest inna, obca. Nie odnosząca się do rzeczywistości.
Błąd źródłowy.
Ludzie to wymyślają, więc o ludziach to jest. Kosmos jest dla zmyłki, dla podbarwienia historii, dla ekscytacji, dla pokazania innych perspektyw. Ale nadal w ziemskiej narracji, w ziemskiej opowieści o nas samych.
I ten fioletowy tytan, zakuty w mocarną zbroję, z misją ratowania Wszechświata przed mnożącym się bez sensu i odpowiedzialności Życiem pożerającym zasoby i siebie, przykuł mą uwagę.
Dość tragiczna postać.
Nieposkładana.
W kawałkach.
Ludzka do bólu.
Choć fioletowa...
Thanos w dzieciństwie widział zagładę własnej planety i ludzi na niej żyjących. Głód, choroby, zanieczyszczenie powietrza, wojny. Chciwością garstki bogatych. Bezsilność masy biednych. Cierpienie mnożone na dziesiątki sposobów. Thanos wymyślił rozwiązanie.
Ale cóż to za rozwiązanie było...
Nie do przyjęcia.
Nie do przyjęcia.
Wybić połowę żywych istot na planecie.
Ciut zbyt drastyczne jednak.
I planeta wybuchła.
I zginęli wszyscy.
I Thanos zrozumiał, że ma rację.
Rozszerzył tylko plan eksterminacyjny na cały znany mu Wszechświat.
I Thanos zrozumiał, że ma rację.
Rozszerzył tylko plan eksterminacyjny na cały znany mu Wszechświat.
Wziął ten krzyż dla większego dobra.
I ładnie się pod nim garbił. Bo przecież ktoś musiał. Czyż nie?
I ładnie się pod nim garbił. Bo przecież ktoś musiał. Czyż nie?
Zanim zacznę pisać posta, zastanawiam się, co mnie ostatnio poruszało, co przykuło moją uwagę, co wzbudziło emocje. I wypłynęło słowo: kopciuch.
Cóż do licha? Znam różne zastosowania tego słowa, ale życiu nie słyszałam, by na piec, jakikolwiek: grzewczy czy centralnego, mówiono :kopciuch. Żyję na Podlasiu, tu każdy miał i większość nadal ma, piec, kuchnię węglową, piece do centralnego (hajnowskie-najlepsze). Wszystko to na drewno i węgiel, bo reszta paliw droga zawsze była, a Podlasie biedne jest.
I nagle gdzie się nie obrócę, wszędzie słyszę: kopciuch, kopciuch..
I to w dość podłym tego słowa znaczeniu: coś co brudzi, czarne, podłe i trujące.
I nagle gdzie się nie obrócę, wszędzie słyszę: kopciuch, kopciuch..
I to w dość podłym tego słowa znaczeniu: coś co brudzi, czarne, podłe i trujące.
Kiedy moja koleżanka z pracy użyła tego słowa, zapytałam, od kiedy piec węglowy zaczął się tak nazywać? Zdziwiła się i przez chwilę nie wiedziała o co pytam, przecież kopciuch, to kopciuch. Ale kiedy z nią porozmawiałam, przyznała, że nie ma pojęcia kiedy to słowo weszło jej do głowy, faktycznie nie używała tego słowa wcześniej, piec to był piec.
Przepytałam kilka osób i wynik był taki sam. Zacukanie się i brak pojęcia co się stało i jak...
Mój Mąż zaś mi powiedział, że to słowo chyba zaczęło się pojawiać 5 lat temu, gdy Kraków zaczął mieć problemy ze smogiem. I zaczęto tam kombinować, jak smog ograniczyć i wkurzonych mieszkańców uspokoić. Znaleziono winnego: stare piece do centralnego. Nazwano je kopciuchami, nadając mocno pejoratywne znaczenie. Ujemne, obraźliwe i negatywne znaczy.
Bo przecież smog nie bierze się z samochodów, którymi Kraków jest zatkany (ironia, gwoli wyjaśnienia).
I nie, nie jest to post o tym, czy węgiel jest dobry czy nie.
Mój Mąż zaś mi powiedział, że to słowo chyba zaczęło się pojawiać 5 lat temu, gdy Kraków zaczął mieć problemy ze smogiem. I zaczęto tam kombinować, jak smog ograniczyć i wkurzonych mieszkańców uspokoić. Znaleziono winnego: stare piece do centralnego. Nazwano je kopciuchami, nadając mocno pejoratywne znaczenie. Ujemne, obraźliwe i negatywne znaczy.
Bo przecież smog nie bierze się z samochodów, którymi Kraków jest zatkany (ironia, gwoli wyjaśnienia).
I nie, nie jest to post o tym, czy węgiel jest dobry czy nie.
Kupiłam do biblioteki książkę "Czwarta rewolucja przemysłowa" Klausa Schwaba. Polityka i ekonomia nie są w strefie moich zainteresowań.
Na ten temat wiem jedno: jeśli tworzą to straumatyzowani w dzieciństwie, nieposkładani, nie mający kontaktu ze swoimi emocjami ludzie, fioletowi tacy, to dobrze nie będzie.
Opracowując poprosiłam książkę: pokaż co tam masz?
I na chybił trafił poczytałam.
"Czwarta rewolucja musi się dokonać przede wszystkim w naszych umysłach"
Na ten temat wiem jedno: jeśli tworzą to straumatyzowani w dzieciństwie, nieposkładani, nie mający kontaktu ze swoimi emocjami ludzie, fioletowi tacy, to dobrze nie będzie.
Opracowując poprosiłam książkę: pokaż co tam masz?
I na chybił trafił poczytałam.
"Czwarta rewolucja musi się dokonać przede wszystkim w naszych umysłach"
" Jednostka bogactwa tworzona jest dzisiaj przy pomocy znacznie mniejszej liczby pracowników niż 10 czy 15 lat temu, a stało się to możliwe dzięki temu, że koszty krańcowe gospodarki cyfrowej zbliżają się do zera."
"Nasze urządzenia zaczną stawać się coraz istotniejszą częścią naszego osobistego ekosystemu; to one będą nas słuchały, przewidywały nasze oczekiwania i pomagały nam, gdy tego będziemy potrzebowali - nawet bez pytania."
?...nawet bez pytania....?
"... Zastanawiam się jednak, podobnie jak wielu psychologów i socjologów, w jaki sposób niepowstrzymana integracja technologii z naszym życiem wpłynie na nasze postrzeganie tożsamości i czy nie doprowadzi do upośledzenia niektórych naszych typowo ludzkich reakcji, jak zdolność do refleksji nad sobą, empatia czy współczucie."
" Jak sugerują przywołane tu etyczne dylematy, im bardziej cyfrowy i technologiczny staje się świat, tym większa w nas potrzeba, by nadal czuć ludzki dotyk, bliskie związki i więzi społeczne.Ten rozdźwięk będzie się nasilał, choć jednocześnie w miarę tego, jak czwarta rewolucja przemysłowa zacieśni nasze zbiorowe i jednostkowe więzi z technologią, zacznie się to coraz bardziej negatywnie odbijać na naszych społecznych umiejętnościach i zdolności do empatii. To z resztą już się dzieje na naszych oczach. Badanie, przeprowadzone w 2010 roku przez zespół University of Michigan wśród studentów uczelni, wykazało u nich spadek empatii o 40% (w porównaniu z ich odpowiednikiem 20 lub 30 lat temu). Przy czym największy spadek miał miejsce po roku 2000."
"...znaleźliśmy się na progu radykalnej zmiany systemowej, wymagającej od istot ludzkich nieustannej adaptacji. W rezultacie już teraz możemy obserwować polaryzację o niespotykanym dotąd na świecie stopniu- na tych, którzy są gotowi na zmiany, i na tych, którzy im się opierają.
Powoduje to zróżnicowania sięgające głębiej niż wcześniej opisane nierówności społeczne. Ta ontologiczna nierówność oddzieli tych, którzy się adaptują, od tych, którzy się opierają - w zasadzie wygranych od w zasadzie przegranych, w każdym sensie tych słów. Zwycięzcy mogą odnosić korzyści wręcz z jakichś form radykalnego udoskonalenia człowieka, stwarzanych przez niektóre segmenty czwartej rewolucji przemysłowej (jak inżynieria genetyczna), na które przegrani nie będą mieli szansy.
To grozi wywołaniem konfliktów klasowych i innych, niepodobnych do niczego, co kiedykolwiek widzieliśmy. Ten potencjalny podział i napięcia jakie on wywoła, zostaną wzmocnione przez różnice pokoleniowe pomiędzy tymi, którzy znają wyłącznie świat cyfrowy, bo w nim dorastali, a tymi, którzy dorastali w innych warunkach i muszą się dostosować."
Wystarczy, książka pogadała, a mi przybyło kilka siwych włosów...
Wygląda na to, że jednak Strugaccy coś wiedzieli wcześniej, już w latach 1985/86.
Tu można poczytać:Całkiem zmyślone historie
Thanos w ostatnim odcinku serii powiedział do Avengersów:
Sądziłem, że gdy zgładzę połowę Życia, reszta rozkwitnie. Ale pokazaliście mi, że to niemożliwe. Dopóki żyją ci, którzy pamiętają jak było, będą tacy, którzy nie zaakceptują tego, jak może być.
Będą się opierać.
Jestem wam wdzięczny. Pokazaliście mi co muszę zrobić. Rozedrę ten Wszechświat na atomy, a potem z tego co zostanie stworzę nowy, kipiący Życiem, które zamiast opłakiwać, będzie się radować tym, co dostało. Wdzięczny Wszechświat.
Tu można poczytać:Całkiem zmyślone historie
Thanos w ostatnim odcinku serii powiedział do Avengersów:
Sądziłem, że gdy zgładzę połowę Życia, reszta rozkwitnie. Ale pokazaliście mi, że to niemożliwe. Dopóki żyją ci, którzy pamiętają jak było, będą tacy, którzy nie zaakceptują tego, jak może być.
Będą się opierać.
Jestem wam wdzięczny. Pokazaliście mi co muszę zrobić. Rozedrę ten Wszechświat na atomy, a potem z tego co zostanie stworzę nowy, kipiący Życiem, które zamiast opłakiwać, będzie się radować tym, co dostało. Wdzięczny Wszechświat.
Kapitan Ameryka spojrzał na Thanosa i powiedział: zbudowany na zgliszczach...
Thanos na to: Ale tego się nie dowiedzą, bo nie będzie miał kto im powiedzieć.
To tylko filmy, to tylko książki, to są TYLKO całkiem zmyślone historie Wszechświecie....
PS. Niech mi język odpadnie jeśli ja, na swój ukochany piec w domu rodzinnym, powiem inaczej niż: PIEC.
PS2. A ponieważ wielkie umysły myślą podobnie, to polecam post u Oli: :) OLA
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja zawsze Avengerka, Prowincjonalna Bibliotekarka.
Faktycznie, nazwy kopciuch zaczęto używać niedawno.
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciw kominkom czy piecom na węgiel, dla mnie problemem są raczej ci, którzy palą czym popadnie. Gdy idziemy zimą na spacer za miasto( w mieście jedna elektrociepłownia) czujemy to paliwo w oczach i płucach, nie da się oddychać, a poszliśmy po świeże powietrze.
Rozważania o gospodarce bardzo trafne, co widzimy po tym, co dzieje się obecnie, zawsze te same wojenki, te same strachy, coraz większe różnice klasowe...
jotka
Z dzieciństwa pamiętam, że zimą (bo wtedy jeszcze były zimy) zawsze dymiły kominy. Mieszkałam w małym miasteczku, ale u nas też cały czas pachniało dymami, różnymi. A pod koniec zimy śnieg był czarny. Nic nowego. W dużych miastach zagęszczenie pieców większe, to i problem większy. Aczkolwiek Mąż mi uświadomił, że węgiel też ma różne jakości. I ten z warstw blisko powierzchni jest mocniej zanieczyszczony niż ten głęboko. Problem jest złożony bardzo. Niemniej mam poważne podejrzenia, że głęboko w szufladach u pewnych ludzi są pochowane sposoby na czystą energię i tanią. Tylko wiesz, nie opłaca się ;)
UsuńI wszystko byłoby OK gdyby nie ten durny odruch uważania nowej ścieżki za jedyną możliwą i zero refleksji nad alternatywą bo my tu tego o postępie i nowym człowieku. Jak na Niemca urodzonego w latach 30 XX wieku Klaus jest wyjątkowo podatny na opowieści o udoskonalaniu. Zakłada, nie wiedzieć czemu, że technologia ingerująca w ludzkie jestestwo nie zawiedzie, podczas kiedy urwany pałąk wiadra powinien mu podpowiedzieć że technologie też mają swoje ograniczenia i ich używanie prowadzi prędzej czy później do niewydolności opartego na nich systemu. Taa... Na tzw. ścieżce postępu zdarzały się już kamyki, zdziwne zakręty, parę ślepych zaułków - mła uważa za błędne przekonanie o tym kto jest czy nie jest zwycięzcą przed rozpoczęciem wyścigu, bowiem może się okazać że technologia , która miała rozwijać ogranicza. Jak dla mła Klaus tkwi w tej klatce myślowej którą kiedyś tak ładnie opisał Ted K. Ech... żreć przez internet się nie da, trza wpychać konkretne produkty do otworu gębowego. Nadrzeczywistość informatyczna jest nierzeczywista z czego pokolenie nieznające innego pieniążka niż lekstroniczny zda sobie w końcu sprawę. Upadek meta świata będzie bolesny ale ludzie się z niego podniosą, choć jak zawsze po budowaniu nowego człowieka odbudowanie tego zwyczajnego ludzia będzie długim procesem. W bajki transhumanistyczne mła przestała wierzyć, w robotykę nie - tyle w temacie nadczłowieka. A wojna klasowa jest o to co zawsze - o rosnące aspiracje.
OdpowiedzUsuńCo do kopciuchów mła mieszka w dzielnicy opalanej w dużej części kopciuchami, zimą strach okno otworzyć. To problem zarówno pieców jak i paliwa. Samochodów średnio ale deweloperki dzikiej i zabudowywania korytarzy powietrznych w miastach to na pewno. :-/
Korytarze powietrzne w miastach to coś dla cieniasów. Toż powietrze krąży wszędzie :) Taba, ja wiem, że wszystko się poukłada. Zajmie to ile zajmie, ale popłyniemy dalej i dalej. Tylko ja mam już 50+ i mnie interesuje krótkoterminowość obecnie. Chcę żyć w miarę spokojnie. Nawet za bardzo nie myślę o moich chłopakach, bo oni mają inne pomysły na życie. I super. Ostatnie dwa lata mocno naruszyły mi moją neurotyczną spokojność ;) Presja psychiczna na różne niezdrowe zachowania była ogromna. Co w sumie zmusiło mnie do rozejrzenia się wokół szerzej. Trochę mi się nie podoba widok. Ale co zrobisz? Jest jak jest. Ja się z tobą zgadzam w pełni. Aczkolwiek Matrixa sobie przypomnij, ludzie w komorach, w żelu i podłączeni do sieci. Dość ponury rozwój sytuacji. Niby film, ale kto wie, kto wie...
UsuńNajpierw powstaną małe, ekskluzywne firemki dla bogaczy :) Wygodna komora, różowy żel i przygody najfantastyczniejsze w sieci. To też już grali :)
Tragiczna, lecz jednocześnie potworna postać Thanosa odbija się wyraźnie w lustrze K.Schwaba, Gatesa, Harariego oraz posłusznych i wielbiących ich idee premierków takich krajów jak np. Kanada, Francja, Nowa Zelandia, Finlandia, Australia a także, niestety, Polska.Wszystko toczy sie wg jednego planu, wszystko ma sie toczyć, niezależnie od jakichkolwiek przeszkód po drodze. Coraz bardziej jesteśmy we władzy szaleńców, zapatrzonych w swe idee demagogów, uzurpatorów i dyktatorów. I co z tego, że ich jest garstka, a nas miliardy, skoro dajemy sie wciągać w tę ich zgubną grę, skoro wielu sie te zmiany podobają a wielu z nas nawet tych zmian nie dostrzega...?
OdpowiedzUsuńThanos odbija się i inspiruje, pociąga i przyciąga. Zbawcy świata. Niszczyciele świata. Jedno z drugim splecione i nie wiadomo, już co jest czym. A idzie to na początek tak niewinnie...Nazwanie pieca kopciuchem było zmyślną i pefridną metodą na wprowadzenie pewnych zmian w naszym myśleniu. I tak od rzemyczka do trzewiczka. W każdej dziedzinie. Coraz mniej mozliwości płacenia gotówką, bo przecież elektroniczny pieniądz lepszy. Brak mozliwości tradycyjnego leczenia, bo wystarczą teleporady. Nauka przez telewizor i komputer, bo tradycyjna szkoła może zrobić dzieciom krzywdę. Samochody spalinowe rugowane coraz bardziej na rzecz elektrycznych, co są przecież drogie i nieekonomiczne w użyciu.Budowane wszędzie asfaltowe drogi, bo te bite, kamieniste, co od wieków trwały, niewygodne są i niepasujące do nowej rzeczywistości. A w ogóle, to po co w ogóle gdzieś jeździc i środowisko zatruwać? Lepiej siedzieć na miejscu zadowalajac sie netflixem oraz miska ryżu.
Aniu, to wszystko sie dzieje i dziać będzie. Jednak nasze myśli krążą wokół podobnych zagadnień, lęków przed przyszłoscią i realizacją tych szalonych idei globalistów. Wiele osób myśli podobnie, co daje nam jakąs nadzieję. Nie wiem tylko czy to wystarczy. Czy zdołamy zahamować ten walec, skoro, jak pisze K.Schwab poziom empatii w społeczeństwie tak drastycznie się obniżył i będzie obniżał? Zapatrzeni w swe telefony i komputery - pół ludzie, pół roboty coraz bardziej pogrążamy sie w odmętach nowego świata...Czy, gdy zacznie zalewać nam gardła, gdy woda podejdzie do nosa zdołamy wypłynąc na powierzchnię? A moze rzeczywiscie wszyscy musimy utonąć i dopiero potem przyjdzie jakieś odrodzenie? Ale najpierw - chaos.
Aniu, to znowu ja bo temat wielce ciekawy i inspirujący. I jeszcze a propos kopciucha...Od wielu dziesięcioleci wmawia sie ludziom, że to oni wyłącznie są odpowiedzialni za zmiany klimatyczne. Obwinia się ich o podnoszenie poziomu oceanów, suszę itp pomijajac zupełnym milczeniem, że coraz wiecej naukowców głosi, iż zmiany klimatyczne na ziemi miały miejsce wiele razy, cyklicznie, niezależnie od działalnosci i w ogóle istnienia człowieka. Wygodniej jest bowiem obwinic ludzi, wpędzic ich w wyrzuty sumienia by potem bez większych problemów zacząć wprowadzać nowe, drastyczne porządki, niby to ratujące planetę a w rzeczywistości wprowadzające globalistyczną, dyktatorska włądzę na świecie, której głownym celem jest kontrola i inwigilacja poczynań ludzkosci. Owszem, na pewno ludzie nie są całkowicie bez winy, ale grubym naduzyciem jest obarczanie nas zupełną odpowiedzialnoscią za zmiany klimatu. Jednak komuś jest to bardzo na rękę i wykorzystuje cynicznie ten temat dla własnych celów.
OdpowiedzUsuńNp. ja sama o wiele większy problem widzę w zanieczyszczeniu naszej ukochanej planety. W zalewie plastikowych śmieci. We wszędobylskim asfalcie i betonie. W truciznach wlewanych do oceanów i rzek. W wycinaniu lasów deszczowych. W zakłądaniu ogromnych upraw drzew awokado czy palm...Trujemy naszą planetę, brudzimy nasz świat. Jedyny jaki mamy. Widać to niczym w soczewce w każdym lesie, w każdym parku czy rzece. Przyroda sobie z tym pewnie poradzi, jak zawsze, ale przykro patrzeć na ten brak szacunku wobec niej, na to lekceważenie jej praw .
Inny przykład. Po 11 września wiadomego roku tłumacząc sie wzgledami bezpieczeństwa wprowadzono wobec podróznych daleko zaawansowaną kontrolę na lotniskach. Niby dla ich dobra, niby przejściowo...Czy to, co sie wydarzyło w USA rzeczywiscie było atakiem terrorystycznym czy specjalną akcją będącą jedna z wielu cegiełek większego planu...?
Teraz rozważa sie w USA prawo do odebrania prawa do broni. Niby też z powodu bezpieczenstwa obywateli.
Mamy być pokorni, bezmyślni, potulni i nieświadomi niby owieczki. Pogodzic sie z tym, że ci tam na górze wiedzą lepiej i będą o wszystkim decydować za nas...Mnoża się teorie spiskowe ale wiele z nich zaczyna sie spełniać na naszych oczach.
Ach! Temat rzeka!
I ja myślę tak samo, grube nadużycie. Choć przez pół życia dawałam się wodzić za nos i wierzyłam w przekaz medialny ;) Ale człek mądrzeje. Planeta z nami czy bez nas sobie poradzi. Jedyne dla niej zagrożenie to coś z kosmosu. Nawet atomówki nie przerwą łańcucha życia, a tylko zmienią to życie.
UsuńTak jak tobie nie pasuje mi co wyrabiamy z plastikiem, chemią i innymi odpadami. Ale mogę ogarnąć tylko mój świat wokół. Robię to i już. Staram się w tym płynnym i bezkształtnym świcie teraz odnaleźć swoje strefy komfortu. No i nie kopię się z koniem, bo on wygra :) I jeszcze jedno, mam nieodparte wrażenie, że pod tymi wszystkimi wielkimi przemówieniami o balansie życia, o tym, że mniejsze zło znaczy większe dobro, pod tym płaszczykiem ideologi, Thanos poprostu jarał się przemocą, władzą i horrorem. Tak jak oni wszyscy, mówiący, że widzą lepiej co dla nas dobre :) Fioletowi ludzie :)
Pamiętasz kalejdoskop? Taka tuba z kolorowymi szkiełkami? Jak się kręciło, był chaos, ale jak się zatrzymało, wzór. A potem się kręciło następny raz i wzór był inny, i następny raz :D
UsuńPamiętam! Może rzeczywiście żyjemy w takim kalejdoskopie? Tylko ciekawostka - kto kręci tą tubą?:-)
UsuńWiecie mła ma dość prostą konstrukcje, dlatego jak to się określa, upraszcza rachunek. Tak jak komunizm był wygodnym alibi dla wprowadzenia rządów ludzi spragnionych władzy autorytarnej - w Rosji w 1917 w październiku nie obalono przeca cara tylko demokratyzujący Rosję rząd Kiereńskiego - tak teraz globalizm robi dokładnie za to samo. Idea jest tu ważna tylko jako listek figowy, pod spodem jest to samo co zawsze. Co gorsza demokracje są atakowane z zewnątrz jak i od wewnątrz, w obu wypadkach z tego samego powodu - z chęci zdobycia i utrzymania władzy. Czy to się uda? Wątpię, systemy autorytarne albo zapadają się w sobie albo idą na wojnę, w której wygrana wcale nie gwarantuje ich przetrwania. To w co w tej chwili brnie Europa, czyli w układ pod tytułem zaopatrywanie przez Amerykę Południową w produkty rolne jest właściwie nie do zrealizowania. Chciano powtórzyć niemiecki numer bananowy z XX wieku ale to nie przejdzie w czasach BRICS. Narracja się sypie bo z jednej strony Wujek Wowa głodzić ma Afrykę a z drugiej trza likwidować produkcje rolną w Holandii. Inna sprawa jakiego rodzaju to produkcja bo trzeba przyznać że intensyfikacja rolnictwa ma swoją cenę. Jednakże mła myśli sobie że w Holandii przedobrzyli, nie spodziewali się takiego poparcia społecznego dla rolników i tego że rolnicy zaczną się integrować poza strukturami za to bardzo po europejsku. Zdaniem mła będą kombinować jak ich podzielić bo zauważyli że oddolna integracja europejska to dopiero problem dla władzuni. Mła głęboko wierzy że tylko ruchy oddolne powodują trwałe zmiany i że powoli ale nieustająco liczba zniechęconych do systemu wzrasta. Nie żadna czwarta rewolucja przemysłowa nas czeka bo ona to trwa od końca ubiegłego millenium a ewolucja zarządzania nas czeka i to jest wielki ból dupy dla zarzundzających, jak i dla kapitału. Amen.
OdpowiedzUsuńNo ciekawa jestem jak u Holendrów się rozwinie, bo kierowców kanadyjskich jednak załatwili fioletowi ludzie...
Usuńcoraz trudniej pozostawać analogowym. cyfra rzuca się na człowieka, jak wygłodniała hiena.
OdpowiedzUsuńLubię hieny, bo one ważną rolę w ekosystemie pełnią. Małe hienki są takie fajne z tymi dużymi, kłapciastymi łapkami, rozczulające. A cyfry nie lubię i już.
UsuńTo już było w Biblii, szli za Mojżeszem 40 lat by wymarło dwa pokolenia które pamiętały. Ci co doszli to biała karta na której można było zapisać co się chciało.
OdpowiedzUsuń