Obserwatorzy

niedziela, 15 stycznia 2023

Herbatka z kompostu Wszechświecie

 



Orkiestra w oskrzelach ucichła.
Zwolnienie się kończy i czas wracać na posterunek biblioteczny. Pisać sprawozdania i wysyłać je w czarną dziurę w Kosmosie. Robić nowe zakupy i cieszyć czytelników oraz siebie, bo zapach nowych książek jest jak narkotyk. Lubię brać do ręki nowe książki, jeszcze nie dotykane, jeszcze nie otwierane, z tajemnicą w środku...
Lubię odkrywać tę tajemnicę, to jak spotkanie z innym człowiekiem w przestrzeni gdzie oboje czujemy się jak w domu. Bezpiecznie, ciepło i przytulnie. 
Biblioteka jest miejscem magicznym. Dla mnie. Być może dla innych też.
Lubię swoją pracę. Właściwie to nawet nie praca...

Jacek Yerka
Odkryłam, że mam kompostownik.
Normalnie nie mam, tzw. "bio" wystawiamy do zabrania co dwa tygodnie. Idiotyzm jakich mało, ale co zrobisz, psychiatryk. Trzeba się dostosować do pewnych rzeczy. A do pewnych nie. Nie i już!

Otóż mój kompostownik stoi w mojej głowie. Lekko na uboczu od głównych ścieżek neuronalnych. W kompostowniku impulsy elektryczne jakby zwalniają, zagęszczają się, bardziej się mieszają, stają się pełniejsze, bardziej wykorzystują swój potencjał. Do kompostownika wrzucam rzeczy, które nie są oczywiste, które dostrzegłam dopiero, bądź znam, ale dostrzegłam ich drugą i dziesiąta naturę.
W kompostowniku czas wolniej płynie więc wszystko ładnie się rozkłada, zmienia formę, nabiera aromatu, sensu, upłynnia się bądź zestala. I kiedy po jakimś czasie pogrzebię w nim, to mogę sobie wyciągnąć czerpaczek herbatki z kompostu. Nalać do kubeczka i zobaczyć cóż mi tym razem wyszło, czasem z fusów nawet powróżyć.
No i ostatnio pogrzebałam w kompoście. 

Bo tak...
Oglądam na YT kanałów kilka, z czego jeden podróżniczy, często: Jak to daleko, bo to Tomek Podlasiak podróżuje po świecie i z miasteczka obok on jest. Jest fajny, robi dobre filmiki, pokazuje świat od normalnej, ludzkiej strony. Postanowił, że z tego podróżowania i filmów chce żyć, że to jego ciężka  czasem praca i to podkreśla. Tak jakby bez tej ciężkości to praca się nie liczy, ale ok, jak dla mnie w porządku.
Więc prosi o lajki, o udostępnianie, o wsparcie finansowe jak kto może, prowadzi sklep internetowy, pisze książki. Wrzuca filmy na bieżąco z podróży, rozumiem, że to trudne, ale naprawdę dobrze mu idzie. Więc uczciwie lajkuję każdy film, polecam, udostępniam gdzie mogę i chciałam kupić książkę w jego sklepie.

I zonk! Do sklepu nie wejdę, jeśli nie wyłączę adblocka! Ożesz, jak zatrzęsło kompostownikiem!

Bo ja tam wcześniej wrzuciłam prośby Graszki z kanału Dom pod bocianem o oglądanie reklam w jej filmikach. Bardzo lubię Graszkę o czym ona dobrze wie :)
Ale adblocka mam i reklam nie oglądam. Znaczy on trochę przepuszcza, ale w ilościach do zniesienia i jest opcja: pomiń reklamę, z której skwapliwie korzystam. Choć 3 sekundy tego syfu muszę znieść. Graszka ładnie prosi, podaje argumenty, a we mnie mocne "nie". Przyznaję, wstyd mi trochę było.

Jakiś głos za uchem marudził: ale to przecież Graszka, lubisz, korzystasz, wiesz, że na koty, pomóż kobiecie. I głupio jakoś się robiło, taka nieładna w lusterku byłam, skąpa i wogóle...
A drugi głos mówił: przestań, reklamy to syf, czort wie co ci do głowy nakładą, wiesz o podprogowych manipulacjach, wiesz, że specjaliści to robią, gadają do twojej podświadomości, kłamią, manipulują, dla nich jesteś tylko towarem. Kiedy ostatnio reklama prawdę zawierała?To twoja głowa, nie wpuszczaj...

Skoro mieszane uczucia miałam, to włożyłam to wszystko do kompostownika, przerabiało się.


I Tomek z Jak to daleko, zmusił mnie do konfrontacji z tematem. Nie kupiłam książki. Napisałam do niego, wyłuszczając mu problem mój, a on mi odpisał, że skoro tak i nie zdejmę adblocka, nie oglądam reklam, to jestem dla niego "nieprzydatna".
On na mnie nie zarabia mój Wszechświecie...
Egoistka jedna, pasożyt normalnie, symbiozy zero...
.

Kompostownik naprawdę się przydaje.
Jednak czasem herbatka z niego wychodzi mocno wytrawna o posmaku ziemistym i tylko dla koneserów
Ale muszę powiedzieć, że smakowała mi :) 
Bo uświadomiłam sobie, że w tym głupim świecie trzeba dbać o siebie na wielu płaszczyznach, nie tylko cielesnej. Znaczy wiedziałam to wcześniej, ale to taki fragment rzeczywistości, który mi umykał. Bo niby reklamy są wszędzie, stały element naszego życia, właściwie nie zauważamy nawet, prawda?
Można zignorować, nie patrzeć, przeczekać. 
Pamiętam kiedy Polsat wszedł do gry. Pierwsza, prywatna telewizja. Mieli fajne filmy, ale w czasie filmu były reklamy. Film miał 2 godziny, a reklamy dodawały mu jeszcze jedną. Jakoś to się znosiło, cena za nową telewizję. Ale...

Jesteśmy prawie 50 lat w przyszłości i rozejrzyjmy się co się dzieje...
Znajdźcie miejsce wolne od reklam.
Okazuje się to prawie niemożliwe. 
Właściwie nawet całkiem niemożliwe.
Kiedy i jak to się stało?


PS. Siedzimy sobie wczoraj u przyjaciół. Z lekkim poślizgiem świętujemy prawosławny nowy rok. Wszyscy zajadamy się shushi, bo nas od kuchni odrzuca po świętach, a w sąsiednim miasteczku pyszne rolki robią. To zamówiliśmy dużo, dużo! i jest fajnie. 
I nagle słyszę:
- Takie mam jakieś poczucie winy jak jem to shushi, bo ono z awokado jest.
Zamieniłam się w wielki znak zapytania????
- Bo córka mi powiedziała, że pod farmy awokado wycinane są lasy deszczowe, tną wszystko, wykorzystują każdy skrawek ziemi, nawet są gangi awokado. Najlepiej awokado wcale nie kupować.
Taaa....
Jak to dobrze, że wiemy takie rzeczy.
Możemy nie kupować awokado i pomóc mamie Ziemi.
Dobrzy z nas ludzie...
I skąd ja to wiem?




Pozdrawiam Wszechświecie, twoja zawzięta ogrodniczka, Prowincjonalna Bibliotekarka.

42 komentarze:

  1. Też miewam takie rozterki. Pisałam niedawno, że jakoś mi nie po drodze z blogami, których autorzy odżegnując się od konsumpcjonizmu, jednocześnie co rusz promują a to "ekologiczny" termos, a to wyrzucanie wszystkiego, co się nie podoba w ramach minimalizmu i oczywiście, a to jakieś drogie specyfiki od sprzątania. Zacytuję moją szefową z pracy: najpiękniejsza jest zwyczajność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, co komu ta zwyczajność :) Wogóle się nie zastanawiałam latami nad tym wszystkim. No oczywiście chciałam być eko, zielona i tolerancyjna. Taka ładna chciałam być, poprawna ;) Chronić niedźwiedzie polarne i tygrysy, morza i powietrze, psy i świnki , dopisz sobie co chcesz, wszystko chciałam ratować. Guzik z tego wyszedł, bo wcale nie o to chodziło. Słuchałam tego co na zewnątrz, a w środku do uratowania byłam JA, tylko Ja i zawsze JA. Bo od tego trzeba zacząć, od środka.
      Teraz kiedy patrzę na tych pomagaczy zawodowych i amatorów, to wiem, że im bardziej chcą pomagać, tym bardziej sami tej pomocy potrzebują. Większość z nich, bo nie wszyscy. Nie uogólniajmy.
      Także w tym czasie narcystycznych powiewów naszej bezradności trzeba bardzo dbać o wnętrze własnej głowy.

      Usuń
  2. Mam podobnie z reklamami. Unikam jak tylko się da i jakoś znoszę, gdy nie da sie uniknąć. Miałam kiedyś propozycję bym u siebie na blogu promowała jakieś kosmetyki i śmiać mi sie chciało, gdy ta propozycja do mnie dotarła. Bo to jak kulą w płot! Bo po pierwsze nie cierpię reklam (a juz szczególnie kosmetyków) a po drugie jako minimalistka sama prawie wcale kosmetyków nie używam (poza oczywiście mydłem, szamponem i pastą do zębów). Co nie znaczy, rzecz jasna, że gdyby zaproponowali mi reklamowanie czegoś, czego używam zgodziłabym sie. Nie i już. Blog, jako miejsce twórczej pasji, enklawa niematerialnych wartości ma byc miejscem wolnym od wszelkiego marketingu i innych tego typu sztuczek.
    Też oglądam rózne vlogi na YT i przewijam reklamy ( o ile sie da). Płacę za oglądanie tych vlogów lajkowaniem i subskrybowaniem. I uważam, że to wystarcza, że to uczciwe. I czuję sie w porządku wobec siebie i ich twórców.
    Ciekawa myśl z tym kompostownikiem w głowie. Chyba w każdym coś takiego jest, tylko nie każdy sobie z tego zdaje sprawę.
    A z tym nieszczęsnym awokado...Niestety, prawie wszystko okupione jest jakimś cierpieniem. I trzeba z tym jakos żyć, bo inaczej trzeba by zrezygnować takze z chodzenia po trawie, bo przeciez każdy nasz krok to zabicie milionów żyjątek kryjących sie w niej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też subskrybuję i lajkuję, czasem się odezwę :) Ale jeśli mi się za dużo reklam przebija, odchodzę. Znajoma powiedziała, że reklamy to przecież nic groźnego. No cóż, błąd źródłowy :) Reklama jest wycelowana prosto w nasze głowy. I nie w naszą świadomość, a w naszą podświadomość i nieświadomość. W nasze najbardziej nieogarnięte i bezbronne miejsca. I tam infekuje. A potem wydaje się nam, że potrzebujemy pojechać na Malediwy, posmarować się cudkremem i kupić elektryka, by być szczęśliwymi. I nie kupować awokado do tego ;) A podobno bardzo zdrowe i każdy dietetyk zaleca...
      Tak jak pisałam w poprzednim poście Ola, dom wariatów i trzeba się tu jakoś wygodnie urządzić :)
      Może ja powinnam zmienić nazwę bloga na Rozmowy w Psychiatryku Wszechświata? :DDD

      Usuń
    2. Rozmowy w Psychiatryku Wszechświata?:-) Dobre! Ale wiesz, skoro my tu wszyscy wariaci, to gdzie jest ta normalność? Może wcale jej nie ma? Zresztą skoro w psychiatryku wariactwo to norma, znaczy się, że to "niewariaci" są tymi nienormalnymi!:-)
      Ech, zapętlic sie w tym mozna! Tak czy siak przypomniało mi się, że lubie ogladac filmy albo czytać książki, których akcja toczy sie właśnie w psychiatrykach. I tak sie zastanawiam, czumuż to? Moze dlatego, że wariatom wolno być sobą, że dzieki swojemu szaleństwu i wynikającej z niego odwagi odsłaniają siebie bez względu na konsekwencje? Ze jakos im bezpiecznie pośród innych wariatów i nie lękają sie cudzych ocen? (a przecież często wariatami nie są, jedynie ci normalni ich tak zakwalifikowali, bo w tym dziwnym świecie, coraz bardziej rozmywają sie kryteria).
      Ostatnio wynalazłam na CDA kolejny film z tego gatunku - "Przerwana lekscja muzyki" Z W.Ryder i A. Jolie. Ach! Angelina jako nastoletnia socjopatka to chyba najlepsza jej rola w całej karierze!
      Dobrego dnia, Aniu!:-)*

      Usuń
  3. O matko i córko, miewam podobnie w przypadku reklam i w przypadku
    rewelacji ze świata.
    Czytam blog innego podróżnika i do tej pory było miło(nawet mi nie wadzi, że jest coachem ;-) ale ostatnio poprosił o wpłaty , bo skoro czytam o jego podróżach, to mam mu kawę zafundować...
    No średnio mi było w tym momencie!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosić każdy może :) nawet rościć :) Ale i tak to ja i ty decydujemy. Ja wspieram parę miejsc. Tych, które sama wybrałam. Na ile mogę i na ile dobrze z się z tym czuję. Pieniążki moje nie są duże, ale dawane z serca i bez oczekiwań.
      Taki świat się zrobił dziwny, że muszę parę rzeczy sobie przekompostować i zobaczyć co wyjdzie.
      W każdym razie jak napisałam niżej, moja głowa nie jest na sprzedaż. Na ile mogę, na tyle się bronię.

      Usuń
  4. Taaa. A przeglądarki w tym roku mają się wycofać ze współpracy z Adblockiem i co wtedy? Zamykać oczy wybiórczo?

    Fermentuj sobie, fermentuj, fajnie poczytać Twoje przemyślenia, niby podobne, a jednak troszkę inne. Świat jest taki piękny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat jest piękny :) I niepiękny też. Różny. Czasem galopuję z jednorożcami po tęczy, czasem pełzam z dżdżownicami w kompoście ;)
      Nie wiedziałam, że mają się wycofać, to zła nowina. Ale ponieważ przyroda nie znosi próżni, to powstanie przeglądarka nowa, z adblockiem :) Albo zamiast adblocka, ktoś wymyśli coś innego, może nawet lepszego. Będzie jakieś wyjście. Może wykupię yt bez reklam :) Może zrezygnuję z yt i innych nachalnie reklamowych rzeczy. Dużo opcji Agniecha, coś znajdę, bo przestrzeń mojej głowy nie jest na sprzedaż i już!

      Usuń
    2. Czy dżdżownica różni się od jednorożca? :-DDD
      Z pewnością będzie jakieś wyjście. Albo wejście.

      Usuń
  5. Reklamy i przekaz podprogowy to jedno, ale ja po prostu nienawidzę jak mi migają obrazy, gdy coś czytam. Wszystko mi w głowie fruwa i furii dostaję. A jak mi się wyświetla coś co oglądałam, to podwójna furia... Bez Adblocka ani rusz. Dodatkowo kasowanie historii za każdym razem.
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy radzi sobie jak może. Niektórzy po prostu nie widzą problemu. Ja akurat widzę. Skoro jesteś nadwrażliwa, szybko się przebodźcowujesz. To nie jest takie złe :) Ciało ci mówi: tu dla ciebie jest niezdrowo, nie właź. Trzeba słuchać :)

      Usuń
  6. staram się zrozumieć prywatnych nadawców - nie pobierają abonamentu i żyją z reklam. ale kiedy reklamy puszcza telewizja publiczna finansowana ze środków publicznych na dodatek ściągająca haracz za krzewienie kultury i wartości to nóż w kieszeni się otwiera.
    w blogach? w artykułach? pusty śmiech mnie ogarnia kiedy czytam, że tworzenie jest pasją więc najpierw muszę obejrzeć płatne wtręty nim zapoznam się z dziełem pasjonata - niemal zawsze rezygnuję.
    mój blog również oferuje mi jakieś drobne w zamian za przestrzeń na stronie. skorzystanie wydaje mi się co najmniej niesmaczne.
    gdyby udało mi się coś stworzyć - wtedy reklamowałbym siebie. ale to chyba naturalne i łatwe do zrozumienia. niejako konsekwencja tworzenia - jeśli zaglądasz to chyba się podoba a skoro tak to wiedz że oprócz bloga są jeszcze inne treści...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie Oku jest jak jest. Ale to my, każdy z nas ma wybór. Nie da się się mieć ciastka, zjeść je i mieć dalej. Trzeba wybrać. Zrezygnowałam z telewizji 9 lat temu. Zrezygnuję z Tomka Podróżnika jeśli stanie się zbyt nachalny. Z lekkim smutkiem, ale moja głowa nie jest na sprzedaż i już. Każdy może się reklamować, prosić, rościć i kombinować jak zarobić. Ja mogę nie brać :) I zawsze są książki :)

      Usuń
    2. za to obrazy Jacka Yerki bezapelacyjnie są niesamowite. ten nie jest jedynym z książkami w roli granicy pomiędzy światami.

      Usuń
  7. Ale co ja tu paczek, tu też jest lokowanie produktu (ów)🤔. Sprytne 😉😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyś zauważyła ziółka :D ????
      Takie mi się zdały na miejscu i potrzebne. Bo co w Psychiatryku pomaga? Dragi pomagają. A najlepiej coś naturalnego, zielonego i od wieków sprawdzonego :) Od czasu do czasu...
      Choć sama nie mam odwagi spróbować :) Ale może kiedyś?

      Usuń
  8. u mnie takie ustawienia jakieś się porobiły, żeby napisać komentarz na blogach muszę adblocka wyłączać... czasem u siebie też... a jeszcze chwilę to trwało zanim odkryłam dlaczego nie mogę uruchomić okienka komentarza i anonimowe wpisuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż Ala, "petunia nie omlet" :) A po łacinie "pecunia non olet".
      Cały świat chce zarobić. A my jako te zasoby ludzkie do wydojenia mamy grzecznie się dać. No jakoś ostre NIE mam w tym temacie. Ale ja schyłkowa jest, to może dlatego :) Świat pójdzie gdzieś tam, ale ja wcale z nim nie muszę.

      Usuń
  9. Ostatnio odratowałam 3 rośliny od koleżanki, która nie potrafiła o nie zadbać. Aloes (może nawet już 3 letni, czyli działający), storczyk (nie wiem jaki kolor, będzie niespodzianka) i paproć ale rosnącą w górę, nie płożącą. Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajnie :) Zajrzyj do Biedronki i Lidla, tam dopiero nie umieją zająć się roślinami, żal paczeć....

      Usuń
  10. Jeżu, ja piszę! Ten cholerny blogger w końcu mnie wpuścił. Reklam nie oglądam jak mogę, a już zwłaszcza takich w których wszystko począwszy od proszku do prania na papierze toaletowym kończąc jest inteligentniejsze ode mła. Mła się po takiej sesji czuje osaczona przez słoiki z inteligentnymi zamknięciami, odkurzacze samobieżne którym stoi na drodze, garnki gotujące lepiej od niej, całą tę pieprzoną sztuczną ćwierć inteligencję. Mła się zdawa że najwyższa pora skończyć z jedynie słusznym googlem i zależnymi od niego przeglądarkami, kończą z adblockiem bo się monopol zrobił, co zostało zauważone i z czym usiłuje się walczyć. Na razie tak na niby, ale jak będzie jak ze społeczniakami to od razu googlowym się dostanie. Quźwa, dostarczyciel jedynie słusznych treści! Niektóre sprawy mła zaskakują, np. kierunek w jakim poszedł biznes dawniej zwany wydawniczym - teraz zbiera się subskrypcje na książki. Chcesz zakupić knigę to to zgłoś, bo nikt nie będzie drukował sobie a muzom. Dziennikarstwo przenosi się do netu już na całego, sponsoruj swojego dziennikarza, zawsze możesz przestać go finansować jak zaprosi gościa, który będzie miał inne poglądy niż twoje. Taa... normalnie walka z dziennikarstwem tożsamościowym na całego. Pieprz i wanilia bez konieczności wysłuchiwania i oglądania pierdół w druku nie istnieje. Net jest narządkiem do zdobywania kasy, trza nam się z tym pogodzić bo tego nie zmienimy. Za to szczęśliwie posiadamy możliwość oglądania, słuchania i czytania w miejscach gdzie na nas nie zarabiają. Co do programów podróżniczych robionych przez youtuberów to ekhem... widziałam jak gonili takiego co nie chciał zapłacić za filmowanie straganu. Może to był bezkosztowiec? Mła musi przemyśleć sprawę reklam u się ;-D, wszak mła tak lubi podróżować. A tu jeszcze zarabiać można. Czas rozpocząć żebractwo, znaczy pracę. ;-D Umiejętność zdobycia sponsora zdawa się najważniejszą częścią takiego przedsięwzięcia. Potem czas na reklamy a potem realizujemy projekt, znaczy jedziemy na Seszele, gdzie płacimy wszystkim za pozowanie żeby nam nie wpieprzyli przy ludziach, po czym kręcimy filmy o prawdziwym życiu na wyspach, uważając żeby nie było za słodko, bo słodko to tylko w telewizjach. Youtuber musi mieć wyczucie co się da sprzedać, na co jest zapotrzebowanie. Mła się przygląda zjawisku, niektórzy naprawdę zrobili z tego prawdziwą pracę, nawet narzekają że robota niewdzięczna i chyba w diabły rzucą. Na szczęście zawsze można zostać tiktokerem. ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajny komentarz Tabaazo.
      Podoba mi się pewnie dlatego, że go podzielam hue, hue, chociaż nie tylko. Trafnie ujęłaś i opisałaś wiele z tych myśli, które i mnie pałętają się po łepetynie w związku z poruszonym przez Anię tematem :)
      Hanka C.

      Usuń
    2. Żeś Taba rozwinęła temat :) Obiema ręcami się podpisuję. Ale jakoś nie widzę cię jako podróżniczej youtuberki :) Za mało masz cierpliwości i chytrości specyficznej. I buntownicza jesteś i za bardzo mówisz co myślisz. Tak się nie da, bo boty cię namierzą albo hejterów się dorobisz.
      Są wartościowe rzeczy, Graszkę na przykład lubię, bo ona taka normalna jest. Ale raczej nie w tym kierunku wszystko to podąża. Plastik i w tym temacie wygrywa. Tomek pokazywał jak w jakimś tureckim, skalnym mieście ustawiają się kolejki do konkretnych malowniczych miejsc. I tam wszyscy się fotografują. I wrzucają na te tiktoki, instagramy i czort wie jeszcze co.
      Ja nawet rozumiem, że wszystko się zmienia, a niech płynie. Szukam tylko w tym wszystkim miejsca gdzie mi wygodnie. Bo okazuje się, że tak właściwie chyba o to chodzi, przynajmniej u mnie :)

      Usuń
  11. Prędzej czy póżniej wszyscy co postanowili skorzystać ze swoich "pięciu minut" na YT i zrobili sobie z tego sposób na zarabianie, stają się, chcąc nie chcąć influencerami a to taki współczesny zawód jak dawniej krawiec czy szewc :). Taki czas i miejsce :). Unikam jak mogę ( też) ale raczej patrze na zjawisko, że tak powiem, socjologicznie:). Wszystko ma swoje plusy i minusy :) Łatwość i trudność. Rozumiem, a przynajmniej wydaje mi się, że rozumiem jak działa ten mechanizm. A ponieważ od lat nie kupiłam drukowanego czasopisma ani gazety codziennej, to niejako czuje się w obowiązku zapłacić za treść i "stawiam" tą przysłowiową kawę, a w czasie emisji tych reklam, których nie mogę ominąć/przewinąć, idę sobie zrobić kawę :). Wolna od genu celebryctwa a czasem z konieczności służbowej skorzystania z mediów społecznościowych w celach promocji i/lub reklamy, cierpię okrutnie jak ma to dotyczyć mojej osoby :) ale też chętnie doradzę :))). Nie wiem czy wiecie, że teraz są już studia ( te kierunki związane z marketingiem i PR), które programowo nauczają poruszania się w mediach społecznościowych. Także można już mieć kolokwium z facebooka :)) Nasze babcie a nawet mamy nie zrozumieją już nazw naszych zawodów - przepaść pokoleniowa rodzi się na naszych oczach. A avokado nie musimy jeść :) spojrzmy przychylnie na nasz smalec i wiejskie masło :) a to, póki co, nie jest chyba pod obstrzałem ekoterrorystów ( no może smalec - wszak tu musi być martwy "tylko" zwierzak a nie las. )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Tomka jakiś chłopak napisał, że jak lecą reklamy to idzie na balkon zapalić :) Trzy reklamy w ciągu 25 minut, trzy papierosy w płuca. Niezdrowo. Wpływa to też na odbiór, na jakość oglądanych filmów, na ciągłość przekazu, takie filmy z czkawką. Plus jeszcze działanie reklam w naszych głowach. Koszty za duże. Przynajmniej dla mnie.
      Ja rozumiem zmiany na świecie, próbujemy jako ludzkość różnych cukierków. Normalne. Cały czas coś się zmienia.
      Ja tylko szukam miejsca dla siebie. Urządzam się w psychiatryku. W sumie muszę przyznać ciekawie obserwować to wszystko. Z boku :)

      Usuń
    2. Masz u siebie Dicka lub Murakamiego? W mojej biblio mają dwa "Dicki": Człowiek z Wysokiego Zamku i Ubik. Murakamiego tam nie widziałem. Był za to Putrament.

      Usuń
    3. Zenzo, mam Dicka dużo, nie wszystko, ale sporo. W tych fajnych, twardych okładkach. Murakamiego też, chyba trzy pozycje, małe zainteresowanie, jeśli się zwiększy, dokupię. I Putramenta sporo ze starych dobrych czasów, w szarym papierze, tym prawdziwym :)

      Usuń
    4. Na trzech ostatnich zdjęciach masz konopie, czyli Marychę. Popalasz?

      Usuń
    5. :D chyba jako jedyny zauważyłeś :)
      Wydała mi się adekwatna do tematu i ogólnie, co najlepiej hodować w Psychiatryku Wszechświata?
      Sama się nie odważyłam, choć ciągnie do spróbowania...

      Usuń
  12. Są i fajne reklamy i nawet niektóre niegłupie:)
    https://genialne.pl/kreatywne-zdjecia-reklamowe/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No są, niektóre Blinku...
      Ale tych dobrych i inteligentnych, z humorem, najbardziej bać się należy. Reklama to wytrych do naszych głów...

      Usuń
    2. A to już zależy od tych głów:)
      Narodziny reklam sięgają starożytności i ewoluują razem z ludzkością, że w kiepską stronę to już inna bajka.
      Maria:)

      Usuń
  13. Nienawidze reklam. A jak przylecialam do Stanow to tu oczywiscie juz byly i tak mnie to wkurzalo, ze jak cos ogladalam to na czas reklamy przelaczalam na inny kanal. I bylo dobrze dopoki sie reklamowcy nie skapowali i zaczeli wplatac reklamy w tym samym czasie na wszystkich kanalach:) Wtedy ja tez poszlam po rozum do glowy i wychodzilam na czas reklamy ot albo do ubikacji (przerwa na sikanie) albo zrobic sobie kanapke czy cos do picia albo cokolwiek byle nie patrzec na reklame.
    Teraz mam od lat spokoj z reklamami bo nie mam telewizji kablowej a te kilka kanalow ktore subskrybuje to place troche wiecej wlasnie po to zeby mi nie strzelali po oczach ani tym bardziej po mozgu reklamami.
    I tak wychodzi mi to o jakies 80% taniej niz kablowka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star, no każdy radzi sobie jak może. Niektórzy wogóle nie widzą problemu...Dziwi mnie to, ale nie zaskakuje. Reklamy i promocje tak ładnie wprowadzono do naszej przestrzeni w głowach, że nawet większość nie zauważyła jaki i kiedy.
      W każdym razie wchodzą reklamy, ja wychodzę. Czasem na zawsze :)

      Usuń
  14. Witaj szarym dniem Aniu
    Dziękuję, za miłe słowo o moich zielonych stronach u Olgi.
    A reklamy, czasem doprowadzają mnie do białej gorączki. Zwłaszcza jak migają na stronach internetowych. A reklamy w TV wykorzystuję np na zrobienie herbaty, spojrzenie do czasopisma.... .
    Pozdrawiam delikatnym powrotem zimy

    OdpowiedzUsuń
  15. Znowu ciekawie u ciebie. Przeczytałam wszystkie komentarze.
    Żyję w błogiej nieświadomości, bo nic a nic nie wiem o reklamach na blogach. Znaczy, że co? Czytasz i musisz obejrzeć reklamę, żeby kontynuować czytanie? Albo nie rozumiem, albo blogi, które odwiedzam nie mają reklam, np. twój.
    Youtube odwiedzam tylko, żeby posłuchać muzyki i od czasu do czasu oglądam filmiki eksplorerów - ło matulu, nie wiem czy tak to się nazywa po polsku. :/
    Reklamy są irytujące i niestety wszechobecne. Staram się nie oglądać, przewijać, nie słuchać. Ale one są upierdliwe i wścibskie. Raz coś kupisz w Necie i będziesz bombardowana reklamami przez kolejny miesiąc. Przeraża mnie, że kupuję coś używając telefonu a reklamy dostaję potem na laptopie. Ja rozumiem, albo PRAWIE rozumiem, że jestem zalogowana na jednym koncie, ale lepiej się nad tym za bardzo nie zastanawiać, bo ta cała technologia to jeden ogromny organizm, który nas stale obserwuje.
    Przez wiele lat chroniłam się przed tym mając bardzo stary telefon, na którym nie miałam dostępu do Internetu, ale musiałam się poddać. Dużo podróżuję, latam samolotami i jeżdżę pociągami za granicą. Pracodawca właśnie zakupił mi bilet kolejowy. Jest to ebilet, koniec kropka, muszę mieć odpowiedni telefon. Jak piszesz Anno, mamy wybór a czasem go nie mamy i trzeba się dostosować.
    Kompostownik to ja chyba też mam, tylko nie wiedziałam, że tak to się nazywa. :)
    "Przerwaną lekcję muzyki" obejrzałam po raz pierwszy całkiem niedawno - niby to taka żeńska wersją "Lotu nad kukułczym gniazdem" - nie zgadzam się. Lot ma głębię, to jest po prostu GENIALNY film.
    Lekcja muzyki - tylko NIEZŁY. Jolie kiepską aktorką jest i faktycznie to chyba jej najlepsza rola.
    Muszę coś jeszcze dodać Anno, przepraszam za potwornie długi wpis, ale muszę. Murakami mnie zauroczył książką Zabić komandora - i od tej pory to zauroczenie trwa. Jest czasami fascynująco absurdalny, prowadzi czytelnika przez różne światy, realne i nierealne, jest w nim dużo filozofii, egzystencjalnych rozterek. Przepyszne lektury.
    On mówi moim językiem, zadaje takie same pytania jak ja i stara się bądź nie, na nie odpowiadać. Bardzo przypadł mi do gustu.
    Dochodzimy do tego samego wniosku, co ostatnio, Anno. Uprawiajmy swoje poletko i jakoś to będzie.
    Dziękuję za arcyciekawy wpis. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pozdrawiam :)
      Są blogi, które chyba nawiązują jakieś współprace. I tam jak wchodzisz, to reklamy są wokół tekstu, albo wyskakują znienacka. Nie da się czytać nawet ciekawego tekstu. Tu poezja życia a po bokach środek na odciski...
      Wiem, że nie uciekniemy, ale trzeba się trochę bronić. Nawet jeśli będę musiała z czegoś zrezygnować. Ale w sumie dobrze, bo gdy zrezygnowałam z telewizji, okazało się, że żyję bez niej lepiej i spokojniej. Tu się dostosuję, tu powiem "nie" i jakoś popłynę :)
      Bo jednak przestrzeń w mojej głowie moja jest a pchają się tam z butami i bez pytania.
      Kwestia gustów czytelniczych jest bardzo indywidualna :) Zafon i Murakami mi nie wchodzą, ale nie ujmuję im talentu :) Dla każdego coś dobrego w bibliotekach się znajdzie :)
      Ja ostatnio powtarzam sobie serial M.A.S.H na Disneju. Genialny nadal :)

      Usuń
  16. M.A.S.H - pamiętam. Świetny. I mam Disneya. :)

    A z tą naszą głową to prawda - włażą z butami i to brudnymi. Trzeba jakieś lepsze zamki wstawić. Mieszają nam w głowach, podstępem próbują się wepchnąć bez zaproszenia.
    Jak sobie radzisz z tym natłokiem? Masz jakieś swoje sposoby? Pisałaś kiedyś o medytacji. W sobotę są warsztaty medytacyjne w znajomym ośrodku, dopiero co o tym przeczytałam i się zastanawiam czy warto. Sama nie potrafię się za to zabrać, potrzebuję nauczyciela.
    Też tak zaczynałaś? Ktoś cię wprowadził w arkana sztuki medytowania? Doradził?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim sposobem jest ograniczanie, tak ogólnie. Nie mam telewizora i radia to już daje ogromną wolność. Jak ogromną, to nawet nie podejrzewałam. Na komórce zlikwidowałam FB, bo miałam i przykuwała moja uwagę. Z internetu korzystam, ale wchodzę tylko na to, co mnie interesuje.
      Medytacja. Ja ci bardzo polecam. To tworzy dużo wolnej, spokojnej przestrzeni w głowie. Bardzo warto. Ja zaczynałam tez na warsztatach, u Rosy. To były medytacje prowadzone. Ona po prostu mówiła: oddychaj, wciągnij powietrze nosem, zatrzymaj, wypuść, poczuj itd. Potem sama zaczęłam od siedzenia poprostu w ciszy. To było trudne :) Wytrzymywałam na początku 2-3 minuty, myśli pchały się do głowy na wyścigi, ale powoli ogarnęłam. Chyba wypracowałam sobie własny sposób. Może własnie o to chodzi? U mnie nie chodzi o brak myśli, tylko o ich obserwację: jakie są, co przychodzi...Tylko obserwacja, bez napinki, oceniania, ogarniania. Ja ci powiem: Idź :)
      nawet jak ci się nie spodoba, to i tak odniesiesz korzyść. Bo dobrze wiedzieć co nam nie pasuje. Poza tym znalazłam kilka osób z miłym dla mnie głosem, które robią tematyczne medytacje prowadzone i też używam. No i trzeba cierpliwie ćwiczyć...

      Usuń
  17. Bardzo dziękuję za odpowiedź. :)
    Ja też nie mam telewizora. To jest wolność, masz rację.
    Lubię słuchać muzyki, więc mam głośniczek i Spotify.
    I właśnie mam problem z facebookiem na telefonie. Rozprasza, zaglądam, zupełnie niepotrzebnie.
    Mam bardzo dobrych znajomych, małżeństwo, z którymi często jeździmy na narty, albo w góry. I oni stale siedzą na telefonie. Czytają bzdety, nic nie wnoszące do życia, zaśmiecające umysł. tak wnioskuję z tego, co mi cytują. Ja staram się, i wychodzi mi to nieźle, selekcjonować wiadomości, wybierać to, co mnie ciekawi. Nie mam włączonego Internetu na telefonie na stałe: włączam go tylko wtedy kiedy potrzebuję i zaraz wyłączam.
    Warsztaty się nie odbyły, zostały przesunięte na luty kiedy nie ma mnie w kraju. W tym samym ośrodku prowadzą yogę z medytacją, podobno fajnie. Może tam spróbuję po powrocie.
    A na razie może znajdę jakiś miły głos na Youtube. Głos jest ważny i sposób mówienia.

    OdpowiedzUsuń