Mam deja vu.
Znowu.
Plakaty wyborcze są wszędzie. Wszędzie uśmiechają się do mnie twarze przetworzone przez komputery, by być ładniejszymi, przymilnymi, bardziej godnymi zaufania. Patrzą na mnie, śledzą mnie, uważnie obserwują gdy przechodzę:
- widzisz nas, widzisz?
Nie widzę. Nie znam was. Nie spotkaliśmy się. Nie popatrzyliśmy sobie w oczy. Nie podaliśmy sobie ręki. Nie porozmawialiśmy.
Nie znamy się.
Jedyne co widzę to plastik.
Przez ostatni tydzień czułam się jak w oblężeniu trochę.
Nie dość, że smutek pourlopowy mnie dopadł, to wszędzie gdzie nie weszłam: głosuj, głosuj, głosuj.
Za chwilę z lodówki wyskoczy na mnie jakiś typek wynajęty do głoszenia jedynej poprawnej opcji spędzenia niedzieli 15 października: głosuj!
Przyznam Graszko, że byłaś ostatnią kroplą, która przepełniła dzban do którego wlewałam frustrację.
Choć byłaś mocno delikatna i ostrożna :)
Miałam się nie odzywać, bo wszak rozumiem bezcelowość tego. Każdy ma swój sposób i pogląd na życie i to bardzo dobrze jest. Jeśli to jest ogólnie respektowane, to dobra droga.
Jeśli potrafimy wysłuchać każdego, a zwłaszcza tych co myślą inaczej, brawo, jesteśmy oświeceni :)
Gdzieś w głębinach dudnią bębny, bębny wojny polsko-polskiej. Znów.
Dudnią i dudnią. Ostrzegają. A może zapraszają?
Tańcz jak zagramy, poddaj się rytmowi, tańcz, tańcz, tańcz...
Miałam się nie odzywać, bo wszak rozumiem bezcelowość tego. Każdy ma swój sposób i pogląd na życie i to bardzo dobrze jest. Jeśli to jest ogólnie respektowane, to dobra droga.
Jeśli potrafimy wysłuchać każdego, a zwłaszcza tych co myślą inaczej, brawo, jesteśmy oświeceni :)
Ale ja mam uczucie deja vu.
Mam wrażenie powrotu do mrocznych, niedawnych lat covidowych.
Bo jak nie głosujesz, to jesteś wrogiem narodu. To twój obowiązek, bo jesteś polakiem, bo jesteś kobietą, bo trzeba pogonić tych a tamtym dać szansę, dać tym bobu za wszystko złe, a tych wybrać, bo cudownie uzdrowią, a jak nie uzdrowią to choć nie będą tak kradli bezczelnie, tylko eleganciej...
Nagle wszyscy mi mówią, jaki cenny jest mój Głos, jaki ja mam wielki wpływ, jaki to zaszczyt, obowiązek i zarazem przywilej go ODDAĆ.
Nagle wszyscy mi mówią, jaki cenny jest mój Głos, jaki ja mam wielki wpływ, jaki to zaszczyt, obowiązek i zarazem przywilej go ODDAĆ.
Obowiązek i przywilej?
Przymus dobrowolny?
Przymus dobrowolny?
Miesza mi się w głowie.
Zdaje się nie głupia, ale nie ogarniam.
Gdzieś w głębinach dudnią bębny, bębny wojny polsko-polskiej. Znów.
Dudnią i dudnią. Ostrzegają. A może zapraszają?
Tańcz jak zagramy, poddaj się rytmowi, tańcz, tańcz, tańcz...
A ja nie chcę.
Pamiętam pewną noc. Leżałam bezsennie, ponieważ w głowie się kłębiło. Mieliśmy z mężem trudny okres, czułam się bardzo źle, opuszczona, samotna, niekochana. Mąż leżał obok, wystarczyło obudzić go i mu powiedzieć, to, co przez ostatnie tygodnie czułam. Zebrało się to w moim brzuchu, czułam tę wielką gulę, jak próbuje przepłynąć w górę, do gardła i dalej, ale nie się nie udawało. Wszystko zatrzymywało się w gardle. Jakby tam była tama. To było tak silne zamknięcie, że nie mogłam wogóle wydobyć głosu.
Odpuściłam.
Tę rozmowę odbyliśmy dekadę później, szkoda.
Ale potrzebowałam czasu by zrozumieć skąd blokada, jak powstała. Musiałam nauczyć się słuchać siebie, mojego ciała. Nabrać odwagi, by mówić to co myślę naprawdę, a nie bać się odrzucenia i milczeć.
I udało się. Odzyskałam Głos.
Moją MOC. Moją ODWAGĘ. Moją SPRAWCZOŚĆ w świecie.
I nagle wszyscy chcą bym go oddała, a wtedy oni za mnie będą mówić, działać, walczyć.
Nie trzeba, poradzę sobie, będę mówiła sama za siebie.
Ale potrzebowałam czasu by zrozumieć skąd blokada, jak powstała. Musiałam nauczyć się słuchać siebie, mojego ciała. Nabrać odwagi, by mówić to co myślę naprawdę, a nie bać się odrzucenia i milczeć.
I udało się. Odzyskałam Głos.
Moją MOC. Moją ODWAGĘ. Moją SPRAWCZOŚĆ w świecie.
I nagle wszyscy chcą bym go oddała, a wtedy oni za mnie będą mówić, działać, walczyć.
Nie trzeba, poradzę sobie, będę mówiła sama za siebie.
I spokojnie przyjmę tego konsekwencje.
Rozśmieszył mnie :) |
Myślę, że takich jak ja jest więcej.
Myślę, że mało się odzywają. Z różnych powodów. Ale SĄ.
I to jest bardzo dobrze. Bo czas na zmiany ;)
Myślę, że mało się odzywają. Z różnych powodów. Ale SĄ.
I to jest bardzo dobrze. Bo czas na zmiany ;)
Andrea Kowch |
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja używająca Głosu, Prowincjonalna Bibliotekarka
Mła się Tobie nie dziwi że czujesz się przez politycznych osaczona. Jazgot mendialny i ustawianie przez mendia walki wyborczej jakby to była walka dwóch bokserów powoduje emocjonalne wzmożenie. Ileż można tych emocji znieść bez znużenia albo wkarwienia? No ale emocje politycznym potrzebne, wyłączają logiczne myślenie i chyba o to w tym chodzi, bo zdaniem mła nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie uwierzyć w te tzw. programy wyborcze. Większość znanych mła osób traktuje wybory parlamentarne, prezydenckie czy samorządowe jak wybór między dżumą a cholerą. Jedni chodzą, drudzy nie chodzą. Ci co nie chodzą też głosują, więc nie ma z chodzeniem czy niechodzeniem problemu. Po prostu niechodzący popierają tych którzy dostają najwięcej głosów, czy to będzie taka czy taka partia znaczenia nie ma, są za większością, tak to działa. Oczywiście partie zagrzewają do chodzenia i wybierania bo chodzi o mobilizację elektoratu. Chcesz czy nie chcesz świat Cię i tak zaprzęgnie, więc ta nasza sprawczość to raczej uczucie które sobie wmawiamy, takie mam coraz częściej wrażenie. Mła ma cichutką nadzieję że polaryzacja naszego społeczeństwa kiedyś tam zamieni się w jedność i wspólnymi siłami nałożymy kaganiec politykom, bo wyraźnie na niego zasługują.:-D
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem zwolenniczką zdelegalizowania polityków, wszystkich. I wymyślenia innego sposobu ogarniania naszych spraw życiowych. Na pewno jest taki sposób, tylko nie wpadliśmy na to narazie. Albo mydli nam się oczy ;)
UsuńCały system do wymiany jest. Polityczne wynaturzyły się okropnie. Patrz tylko co zrobili w czasie "covidozy", to powinno nam dać do myślenia, ale nie dało chyba. Jak łatwo nas zamknęli w domach, jak łatwo odebrali poczucie bezpieczeństwa, jak łatwo nami manipulowali strachem. Wszyscy oni brali w tym udział. Jak dla mnie, stracili wszelką wiarygodność do reszty.
A jeśli chodzi o to, że inni wybiorą za mnie, no cóż, ja też tyle lat wybierałam między dżumą a cholerą, już dość. Będę żyła w kraju jaki będzie, bo nie wyjadę. Dawałam sobie radę do tej pory, dam i dalej. Stwierdzam, że czytając twoje wpisy różne, prasówki też, oganęłam, że świat cały czas jest w jakimś procesie i ja po prostu muszę zadbać o siebie, by mnie za mocno nie rozjechało :) Czy dożyjemy, że cała Polska wyjdzie na ulice w jednym celu? Wątpię, ale może kiedyś :D
Tu mła. Może się uda z tym zdegalizowaniem bo systemy partyjne cóś się sypią, szczególnie tam gdzie są tzw. duopole ludzie narzekają. Obeszczenia wbrew temu co się myśli to nie politycy, przypomnij sobie jak to wyglądało. Obeszczenia to zgoda ludzi na ich wprowadzenie, nie należy mylić skutku z przyczyną. Sorry ale to najpierw panika nakręcona przez mendia, całkowity brak jasności myślenia u tzw. mas i domaganie się bzdurnych działań a potem bierność dużej części ludzi rozzuchwalały rzundzących. Tam gdzie się ludzie postawili i to masowo, tam obeszczenia trwały krócej, były lżejsze, same z siebie zanikały. Jednakże społeczeństwa w dużej części krajów udało się podzielić i można było zarządzać nimi aż niemiło. Za to odpowiadają politycy, za brak hamulców i ciągoty do władzy autorytarnej, które zostały uaktywnione przez ludzki strach. Politycy działali jak zawsze wg. starej maksymy " Divide et impera". Nie bez przyczyny mendia ustawiają wybory jak duopol. ;-D Za wprowadzenie obeszczeń odpowiadają ci, którzy się ich domagali. Podobnie jest z boską czepionką, he, he, he. Politycy bez ludzkiego poparcia są nikim i niczym, korporacyjne o tym dobrze widzą dlatego nakręcają społeczeństwo za pomocą masmediów. Taa... Człowiek i tak żyje w kraju zarzundzanym przez tych których wybiera większość, mła jednakże przyłoży rękę do tego żeby tą większością nie byli obecnie zarzundząjuncy, choćby dla higieny społecznej, bo władza sprawowana powyżej dwóch kadencji każdemu sprawującemu na rozumek szkodzi. Tylko tyle i aż tyle.
UsuńMasz rację, ale nie zdejmuj z polityków winy. Media grały pod ich dyktando. Już nie pamiętam dokładnie ale jeden dupek powiedział, że wytworzą taką presję, że ludzie sami poproszą o zamknięcie i szpryce. I udało się. Ludzie sami naganiali. Ale nie wszyscy. Ja nie :) Wyszło chyba fifty-fifty. Niezły wynik jak na taką nagonkę i presję psychiczną. Ale jednak powstało dużo durnych zakazów, ot chociażby lasy, cmentarze itp. No i medyczne oszalały. Wina rozkłada się na wszystkich. Ale to, że sąsiad zostawił drzwi otwarte, nie oznacza, że mogę wejść i coś sobie wziąć :D
UsuńMedia grały przede wszystkim pod dyktando korporacyjnych i tu jest pies pogrzebany. Każda władza polityczna całuje korporacyjne poślady, polityczni robią za pieski pasterskie a ludeczkowie ze łbami w srajfonach mają zapodawaną wersję o własnej sprawczości. Najśmieszniejsze że ją rzeczywiście mają, tylko nie wiedzą jak jej używać bo korporacyjne podsuwają ersatze. Pretensje do politycznych to troszki tak jakby owczarkom wyrzucać że baranów pilnują. Patuszków trza by troszki pogonić, szczując na nich pieski. To się mła marzy. :-D
UsuńPrawda...
OdpowiedzUsuńJedna z wielu :)
UsuńWitaj słonecznym środkiem października Aniu
OdpowiedzUsuńNie jesteś w tym jedyna.
Też nadal będę używać mojego Głosu.
Pozdrawiam nadzieją na lepsze jutro
Będzie dobrze :)
UsuńTeż tak myślę. Prędzej, czy później...
UsuńKiedyś myślałam podobnie, zmieniłam zdanie , ale nie głosuję na kogoś, kogo nie znam, a poznać nie jest trudno.
OdpowiedzUsuńJeśli chcemy jakiejś zmiany, to zróbmy cokolwiek.
Czy każdy głos się liczy?
Podam przykład w mniejszej skali. mieliśmy kiedyś w pracy szansę na zmianę dyrektora, wielu szeptało niezadowolonych po kątach, narzekało, plotkowało...
Gdy zastosowano głosowanie nad wotum nieufności, anonimowe zresztą, okazało się, że ci narzekający i plotkujący wstrzymali się od głosu lub zagłosowali za starą dyrekcją.
Dziwie się, że mogli potem innym patrzeć w oczy.
jotka
Mój maż mi wyjaśnił, że głosowanie jest większościowe, system D'hondta. Nie głosujemy na ludzi, tylko na partię. Więc możesz głosować na konkretnego człeka, ale nie możesz mieć żadnej pewności, że on się załapie do sejmu. Mój maż podsumował: głosujesz na kogo chcesz, a wchodzi kto trzeba :)
UsuńA poznać polityka to jak można? bo słowo daję, nie mam pojęcia. Wiece i spotkania to zwykły show, ja bym wolała jakoś tak bardziej po ludzku :) Kiedyś lubiłam Biedronia, ale on w covidozie chciał mnie do wariatkowa wsadzać i siłą szczepić, to mi przeszło...
Ta sytuacja w szkole no przykra, ale wiesz co innego kiedy grupa jest mała, a co innego, gdy mamy cały kraj. Robi się bardzo bezosobowo i działają inne mechanizmy.
W każdym razie Jotko głosuj, toż ja nikomu nie zabraniam.
No ten ze stopami rozwalił system =)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :D
UsuńCiekawe czy mu się udało...
Wciaz jeszcze bije się z myslami i do końca nie jestem pewna, co zrobię jutro. To męczące, bo to wewnętrzna walka miedzy zniecheceniem i bezsilnością a resztką nadziei i naiwnym pragnieniem by cokolwiek zmieniło sie na lepsze. Myslę, że duzo Polaków doswiadcza teraz podobnych stanów. Na szczęście po przestudiowaniu listy kandydatów mam wizje na kogo mogłabym oddać swój głos. To konkretna osoba, którą cenię za wiedzę, za to co zrobiła do tej pory, za to kim w ogóle jest. I jeśli pójdę to tylko dla tej osoby. A czy ona wejdzie do sejmu, czy nie, nie wiadomo. Ja w każdym razie idąc będę miała pewnie uczucie czystego sumienia, że zrobiłam co mogłam. A jesli nie pójdę, to wytłumaczę to sobie tym, że i tak pewnie mój głos nie miałby znaczenia. Bo sumienie będzie przecież po swojemu popiskiwac, męcząc mnie, że jesli duzo osób podjeło podobną decyzje i nie poszło, to nie dziwota, że znowu wygrali jedni albo drudzy. Tak czy siak, jutro zdecyduję...
OdpowiedzUsuńOla, nie masz żadnego wpływu na innych ludzi. Żadnego. Każdy podejmuje decyzję samodzielnie. Z pełną odpowiedzialnością, nawet jeśli o tym nie wie, albo nie chce wiedzieć :)
UsuńWięc o innych ludzi nie musisz się martwić.
Gabor Mate powiedział: jeśli czujesz wyrzuty sumienia, to znaczy, że chcesz zrobić wreszcie coś dla siebie. No cóż, u mnie pełna zgoda z tą wypowiedzią.
Zdecydowanie lepiej się czuję w środku z decyzją nie brania udziału. Oczywiście też czuję wyrzuty sumienia i wszystko co opisałaś. Ale kiedy sobie wyobrażam, że idę, to czuję niesmak i przymus. Robię to dla innych, nie dla siebie. A mam tego serdecznie dość. Więc u mnie tak. Rób co z tobą współgra tak naprawdę.
szkoda marnować czas na deklaracje i wybory, skoro oni wszyscy są sprzedajni i tylko patrzeć, jak zmienią sztandary i mordy wytrą "nowszymi" ideami, żeby być "trendi" i na topie.
OdpowiedzUsuńPolitycy są żywym odbiciem społeczeństwa z którego się wywodzą, strach się bać obecnie bo wychodzi na to że tylko czekamy komu by tu się sprzedać. :-/
UsuńOj Taba, trochę optymizmu :) I ja się zgadzam, że politycy ogólnie pokazują nam jak lustro nasze wady narodowe. Ale tylko ogólnie. Bo szczegółowo, to każdy sam za siebie odpowiada jednak.
UsuńI jest dużo dobrych ludzi, tylko oni przebicia nie mają, ale bo po prostu nie chcą się bić...
Wszystko już było, zaliczymy kolejne kółko z komuną. Widocznie musimy repetować, bo wielu z nas nie ogarnęło tematu.
Oku, jak choć nie głosuję, to mam jednak więcej optymizmu. Naród nasz wyuczalny, tylko musi jeszcze w kozie posiedzieć.
UsuńBez względu na to, kto wygra :)
Mła nie jest taką optymistką co do kondycji wyborców, nie tylko zresztą naszych rodaków. Albo karnawał albo kasa, to ludzi głównie motywuje, myślenia w tym za grosz tylko emocjonalne wzmożenie. Jak na razie to mła widzi triumf ceny kaszanki, he, he, he i nic wincyj. Teraz polityczne będą się szykować na samorządowe i na prezydenckie, będzie się działo. Chyba się znów udam na emigrację wewnętrzną, polityczni we wzmożeniu to dla mła zbyt cinżkie doświadczenie. :-/
UsuńAniu dla spokojności. Nie odniosłam tego jako krytyka, ale z ręką na sercu otwierałam Twojego bloga. Wiesz jaka jest u mnie sytuacja, więc napiszę jedynie, że masz prawo tak czuć :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNawet moja sześcioletnie córka powiedziała ostatnio: "czy te plakaty muszą wszędzie wisieć?"
OdpowiedzUsuńMądra dziewuszka :)
UsuńTyle plastiku, tyle pieniędzy...
no jak sie teraz czujesz po wyborach?, gdy na szczęście większość narodu w tym ogrom młodych ludzi za ciebie pogoniła bolszewika? młodzi ludzie pokazali tobie starej babie na czym polega demokracja. Co do tego cyrku wyborczego z plakatami, pieniędzmi wydanymi sie oczywiście zgadzam, natomiast absolutnie nie jest prawda, że należy wybory ignorować. gdyby było więcej takich osób jak ty, pis by nam rozmontował demokrację do końca.
OdpowiedzUsuńNLS
Czuję się tak samo jak przed wyborami. Normalnie :)
UsuńStan polityczny jest odbiciem swoich wyborców. Zobaczymy co się z tego wykluje. Poprzednio niezadowolenie z rządów po doprowadziło do wybrania pis, teraz odwrotnie. Świat się kołem toczy. I po co ta złość? Będzie jak będzie.
Dla mnie 1 dzień , kiedy mogę podjąć jakąś decyzję na 1460 dni kiedy nie mogę i nikt mnie nie słucha, to za mało.
Może to i nie a propos a może tak
OdpowiedzUsuń"Wy ludziom nie musicie dawać. Wystarczy, że przestaniecie im zabierać, a ludzie sami sobie poradzą.”
– Andrzej Lepper
@ Pellegrina... a jak juz dajecie to dajcie wedke a nie rybe. Innymi slowami zaden rzad nie ma wlasnych pieniedzy tylko musi opodatkowac tych ktorzy ciezko pracuja, aby dac tym, ktorym pracowac sie nie chce (wykluczajac osoby stare, niedolezne, chore ktore racovac nie moga, i one povinny pomoc od spoleczenstwa otrzymac). J.E.
OdpowiedzUsuńDałam sobie przyzwolenie na "nie wiem" i nie poszłam na wybory. Podobnie jak Ty, Aniu, mam poczucie, że tak czy owak, zawsze jakoś sobie radzę, a wszelkie zmiany na lepsze i tak zaczynają się na własnym podwórku, we własnym sercu i głowie, gdzieś w dziecięcym pokoju...
OdpowiedzUsuńWiem, jak niepopularna jest moja postawa. No, trudno. Nie chcę się już zmuszać i udawać.
Zapomniałam się podpisać. Marta z "Grubego..." :)
UsuńDoprecyzuję jeszcze: nie wszelkie zmiany na lepsze, ale wszelkie zmiany w ogóle. Oby na lepsze.
UsuńNareszcie się odezwałaś :) Owszem, wszelkie zmiany zaczynają się w człowieku, konkretnym. Ja politykę i wszelkie wydumki ludzkie zaczynam traktować jak siły natury. Czy ja mam pływ na to gdzie rzeka wyleje, huragan się pojawi, piorun pierdyknie? No nie mam. Tak samo nie mam wpływu na to co ludzie wymyślą, ci bliżej i ci dalej. Ja mogę się do tego jakoś ustosunkować, ocenić sytuację i zrobić coś, by mi było w tym w miarę wygodnie, albo niewygodnie, ale na tyle, że da się żyć. I parę jeszcze innych sposobów ;)
Usuń