Światło.
Kocham jesień za światło.
Za miękkie ciepło, aksamitny dotyk słońca, za rozpalenie wszystkich kolorów liści. Klon na podwórzu świeci jak drugie słońce. Oddaje całe światło słoneczne jakie zmagazynował przez lato. Jaśnieje tak mocno, że rano oświetla cały pokój dzienny, nawet, gdy słońce jest przychmurzone. Otula swoim światłem sąsiadów: kasztan, dąb i lipę. Może dlatego chory kasztan w tym roku wydał tak bogaty plon, dąb zmocarniał a w lipie nadal drzemie pamięć miodnego zapachu kwiatów i szumu zapracowanych pszczół. Drzewa łagodnie układają się do snu, a klonowe światło jest jak delikatny, miękki kocyk.
Luli, luli, czas odpocząć...
A w świecie ludzi...
Nikt nie patrzy na klonowe światło. Teraz wszyscy pędzą na groby, szorują, tną, pielą, kupują znicze, kwiaty, kiełbasę. Biedne chryzantemy.
Wyborcza gorączka minęła jakby sen to był. Ten 1 dzień na 1460 dni, kiedy podobno możemy coś powiedzieć, minął jakby go nie było.
Przypomniała mi się piosenka Ałły Pugaczowej:
- Dokąd odjechał cyrk? Przecież był jeszcze wczoraj.
Wiatr nie zdążył nawet zerwać afiszy ze ścian...
Wszyscy wiemy gdzie cyrk się przeniósł i skąd będzie nadawał transmisje. Wiemy nawet jakie one będą. W zasadzie poznasz jeden cyrk, to tak jakbyś znał wszystkie. Cyrki są bardzo podobne do siebie wszędzie. Zastanawia mnie jedno, czemu jeśli chodzi o politykę i religię, każdy ma tyle do powiedzenia, tyle w nas emocji, żaru, chęci działania. A jeśli chodzi o nas, nasze życie, nasze emocje, naszą prawdę o nas samych, cisza.
Na pytanie jak się czujesz tak naprawdę, mało kto ma odwagę coś powiedzieć.
O onych wypowiadamy się często i odważnie, o sobie, niekoniecznie.
Nie widzimy samych siebie.
Ech...
Shawn Downey |
Tak po prostu łatwiej.
Ostatnio przyszła do mnie starsza czytelniczka. Dużo mam starszych pań, one czytają sporo. Poza tym chcą pogadać trochę. Zazwyczaj mieszkają same, te które mają szczęście to jeszcze z mężami. Dzieci gdzieś w świecie mają swoje życia. Rozumiem, słucham, rozmawiamy. Ale gonię te, które chcą tylko narzekać. Nie u mnie.
Więc przyszła kobiecina i mówi, że telefon jej wysiadł. Nie może się z nim dogadać. Nie znam się na tych nowoczesnych ajfonach, ale coś tam jarzę intuicyjnie. Wzięłam i grzebię. No i znalazłam przyczynę.
Miała otwartych 126 aplikacji, wszystkie działały i telefon zwariował.
Więc przyszła kobiecina i mówi, że telefon jej wysiadł. Nie może się z nim dogadać. Nie znam się na tych nowoczesnych ajfonach, ale coś tam jarzę intuicyjnie. Wzięłam i grzebię. No i znalazłam przyczynę.
Miała otwartych 126 aplikacji, wszystkie działały i telefon zwariował.
Zamknęłam wszystkie, poczyściłam co się dało i uzdrowiłam ajfona :)
Wytłumaczyłam kobiecie o co chodzi, załapała, chyba...
Wytłumaczyłam kobiecie o co chodzi, załapała, chyba...
Mathew Grabelsky |
Warszawa, no cóż, parkować nie ma gdzie. Więc zamiast do miłej, hinduskiej knajpki, pojechaliśmy do galerii, bo tam są parkingi.
Weszliśmy do dużej restauracji z włoskim jedzeniem. Mnóstwo ludzi, zamieszanie, szum. Ale jedzenie było zaskakująco dobre, więc ok.
I kiedy siedziałam przy stoliku czekając na danie zadzwonił mój telefon. Patrzę, SynNumerJeden.
Nosz!
SynNumerJeden dwa miesiące temu przeszedł dużą traumę, bo dziewczyna z nim zerwała po 7 latach związku i mieszkania razem. Zrobiła to w naprawdę okropny sposób, bo rano umówili się, że idą oglądać salę na wesele, ponieważ planowali ślub, a wieczorem oddała mu pierścionek, obwiniła go o wszystko i w ciągu godziny wyprowadziła się do mamy i taty.
Wspierałam go bardzo, cała nasza rodzina też, już jest ciut lepiej.
A teraz on dzwoni, a ja w tej restauracji sobie siedzę, w tym szumie nie pogadamy.
I okropna myśl:
-On potrzebuje wsparcia a ja się obijam po Warszawach i restauracjach, może mu być przykro, że ja się bawię, a u niego tak okropnie.
Odebrałam telefon, powiedziałam, że szum i nie pogadamy, ale syn chciał tylko zapytać, co przywieźć z zielarskiego sklepu, bo zamierzał nas odwiedzić.
Rozłączyłam się, ale nadal było mi jakoś niefajnie w brzuchu, ścisnęło serce, trochę mdło i zakręciło się w głowie. Lekko, ale jednak.
Kiedyś zwaliłabym to na tłok, szum, zapachy i i zamieszanie.
Kiedyś bym nawet nie wyłapała tej myśli, tylko podążyła za nią i pozwoliła sobie zepsuć cały wyjazd tym uczuciem.
Odebrałam telefon, powiedziałam, że szum i nie pogadamy, ale syn chciał tylko zapytać, co przywieźć z zielarskiego sklepu, bo zamierzał nas odwiedzić.
Rozłączyłam się, ale nadal było mi jakoś niefajnie w brzuchu, ścisnęło serce, trochę mdło i zakręciło się w głowie. Lekko, ale jednak.
Kiedyś zwaliłabym to na tłok, szum, zapachy i i zamieszanie.
Kiedyś bym nawet nie wyłapała tej myśli, tylko podążyła za nią i pozwoliła sobie zepsuć cały wyjazd tym uczuciem.
Bo to było poczucie winy.
Takie samo kiedy wracam z kina, a dzwoni moja mama i mówi:
- a gdzie wy byliście, dzwoniłam do was, denerwowałam się.
- w kinie mamo, a potem poszliśmy na kolację do restauracji.
- acha, bo wiesz, ja tu sama siedzę i różne myśli mi przychodzą do głowy, taka głupia jestem, no tak trzeba odpoczywać i bawić się, kiedy człowiek jeszcze może.
Takie samo kiedy wracam z kina, a dzwoni moja mama i mówi:
- a gdzie wy byliście, dzwoniłam do was, denerwowałam się.
- w kinie mamo, a potem poszliśmy na kolację do restauracji.
- acha, bo wiesz, ja tu sama siedzę i różne myśli mi przychodzą do głowy, taka głupia jestem, no tak trzeba odpoczywać i bawić się, kiedy człowiek jeszcze może.
Niby nic, zwykła rozmowa, a brzuch boli i jakiś strach ogrania i niedobrze jakoś się robi.
Nigdy nie zapytała jaki film, czy fajny, co jedliście...
Katie O'Hagan |
I siedząc w tej restauracji, czekając na makaron, przypomniałam sobie moją czytelniczkę i jej ajfona.
126 apek otwartych, stale działających.
A ile ja mam tych apek w sobie, otwartych, działających w tle, bez mojej świadomości ?
Załadowanych mi przez rodziców, nauczycieli, świat? Jak bardzo mnie one spowalniają, jak bardzo ograniczają transfer danych?
Załadowanych mi przez rodziców, nauczycieli, świat? Jak bardzo mnie one spowalniają, jak bardzo ograniczają transfer danych?
Czy one wszystkie mi są potrzebne?
Ingebjorg Stoyva |
PS. Pod kasztanem spotkałam mamę z synem małym, mama miała koszyk jak na kartofle i zbierali do niego kasztany. Zapytałam po co im tak dużo? Usłyszałam, że cała szkoła, wszystkie dzieci robią z kasztanów różańce. Jeju, a co się stało z ludzikami i zwierzątkami z kasztanów?
Co za czasy...
Co za czasy...
PS2. Dodałam poniżej filmik Kasi Miller, który wszystko wyjaśnia, krótko i na temat :)
Kocham tę Kobietę :)
Kocham tę Kobietę :)
Pozdrawiam Wszechświecie, twoja informatyczka zaplątana, Prowincjonalna Bibliotekarka
Patrzą, patrzą ludzie na to klonowe piękno, a ci którzy widzą w nim tylko niefajne liście zalegające cmentarze i ogrody należą do mniejszości. Cieszą się ludzie tegoroczną jesienią, bo już nie bardzo jest w tym kraju czym się cieszyć.
OdpowiedzUsuńTwojemu dziecku prawdziwie współczuję.
M
To bardzo optymistyczne, że do mniejszości :) Bo mi się zdaje, że to większość jednak. Czyszczą, grabią, wyskrobują każdy listek z ogrodów, z parków, trawników...
UsuńAle wolę myśleć tak jak ty, że to jednak mniejszość, tak fajniej :)
Syn zdaje sobie sprawę, że do tańca trzeba dwojga, widział też, że nie wszystko gra, rozmawiali, ale ona cały czas szła w zaparte, że wszystko ok. I taki numer. Nawet rozumiem czemu tak zrobiła, ale to nie zmniejsza bólu. Trudny ma czas syn mój pierworodny. Ale poradzi sobie.
aż trudno uwierzyć, że świat bez smartfonów istniał i miał się znakomicie. a teraz? do łazienki nie da się wejść bez sprzętu, przejechać trzech przystanków autobusem, czy zjeść obiad... koszmar. może choć na chwilę warto zerwać się z cyfrowej smyczy? ja "zapominam" o telefonie, kiedy tylko się da. z premedytacją.
OdpowiedzUsuńDobrze pamiętam czas bez telefonów:) Gdy chciałam zadzwonić do rodziny to szłam na pocztę, zamawiałam rozmowę, czekałam. Pani telefonistka łączyła i wchodziłam do kabiny. Ale moi nie mieli telefonu tylko sąsiedzi. Więc prosiłam sąsiadów by polecieli do nas zawołali mamę. Trochę to trwało ale dawało się pogadać, choć pod czujnym uchem sąsiadów :)
UsuńTeraz używam komórki jako telefonu i aparatu do zdjęć. Wystarczy jak dla mnie. I czasem nie odbieram, zawsze można powiedzieć, że wyciszyłam i nie słyszałam. Trzeba się jakoś bronić!
Ostatnio miałam cyfrowy detoks z przymusu. Sprzęt mi szwankował. Przesiadłam się na klawiszowy telefon. Odczucia dziwne miałam, z jednej strony tak jakoś lekko mi było bez komputera i smartfonu, a z drugiej, zdjęcia ze smartfonu o klasę lepsze niż te z klawiszowca i muzyka, połączenia też. Tylko teraz jakoś, kiedy elektronika znowu działa, nie mam ochoty na siedzenie w necie czy na yt. Jakieś takie nudne mi się to wszystko nagle wydaje i miałkie. Może to chwilowe i minie jak wszystko na tym świecie. A może pozamykałam
Usuńwszystkie apki nie zostawiając żadnej i to też niedobrze:))
Wszystko jakoś trza wypośrodkować. Z jednej strony dobrze, że żyjemy w czasach wymagających od nas myślenia, uczenia się, dokonywania wyborów. To nie pozwala nam się zabetonować. Choć można oczywiście, ta opcja nadal istnieje :)
UsuńAle świat, jeśli mu się pozwoli, pomaga nie zastygnąć.
Mnie to pasuje. Choć łatwo nie jest :)
Czasem nie chcę już się uczyć, a lekcja i tak się odbywa :)
Uwielbiam.Wiktoria
OdpowiedzUsuńŁaaa :) Dziękuję :)*
UsuńCzasami wydaje mi się, ze niektórzy/niektóre oglądają zbyt wiele seriali, żyją wedle seriali...
OdpowiedzUsuńObserwowałam koleżanki w pracy, które kilka razy dziennie rozmawiały z córkami przez telefon, chcąc śledzić jakby każdą sekundę ich życia, a dziś dziwią się, że córki nie pala się do zakładania rodzin...
Nie mam w telefonie apek, jedynie krokomierz, który motywuje mnie do chodzenia w chwilach lenistwa ;-)
Telefonu używam do krótkich rzeczowych rozmów, resztę zostawiam do rozmów twarzą w twarz.
Dobrej niedzieli:-)
jotka
O widzisz, ja mam też taką koleżankę. Codziennie gada z córką. Córka ją nawet pyta w co się ubrać do biura rano. Najśmieszniejsze, że uciekła aż do Londynu do mamy, ale technologia niestety zepsuła cały plan ucieczki. I nadal przyklejone, a córka ma prawie 40-stkę.
UsuńTrzeba uważać, wszystko ma dobre i złe strony i to wcale nie jest 50/50.
Brawo dla Ciebie Aniu, że poradziłaś sobie z tym wskrzeszeniem telefonu swojej czytelniczki. Mnie by pewnie nie przyszło do głowy, że poległ od nadmiaru aplikacji. Pewnie też dlatego, że sama nie mam ich w telefonie wiele. Bo tylko what's app i pogodę. I starczy! I w ogóle mało techniczna jestem.
OdpowiedzUsuńWspaniałe są teraz złociste, jaśniejące świetliście liscie. Coraz mniej ich a coraz są piękniejsze. Wczoraj w lesie zadarłam głowę i podziwiałam ostatnie listeczki brzóz huśtające sie na wietrze a potem w nagłym jego porywie spadające delikatnie wokół. Jak złociste konfetti, jak magiczny deszcz. Patrzyłam na nie z zachwytem, ale i smutkiem. Bo coś sie kończy...
Aplikacje w nas...Tak, to juz inna sprawa. Masę tego mamy. O wielu nie pamiętamy a są i zaśmiecają i niepokój czasem wzbudzają albo i wyrzuty sumienia. A pozbyć sie ich nie ma jak. Bo trzeba by sobie chyba całkiem mózg zresetować. Albo urodzić sie na nowo.
A wiesz...Gdy tak przeczytałam, że mama do Ciebie wydzwania i martwi się to żal mi się zrobiło, że moja mama już nigdy nie zadzwoni. I wiele bym dała by ta akurat aplikacja wciaz jeszcze mogła działać...
Różańce z kasztanów? A dla kogo? Dla jakichś olbrzymów chyba? Już sobie wyobrażam takiego glinianego golema, który przyozdobiony masą kasztanowych różańców brnie cięzkim krokiem przez zasypany liśmi świat.
To, co spotkało Twego syna spotkało też niedawno syna mej przyjaciółki. Tyle, że tam doszło do szybkiego rozwodu. Bo dzisiaj to wszystko jakos szybko idzie. Tylko ludzie z uczuciami nie potrafią sobie równie szybko poradzic, zrozumieć siebie, dostosować się do tego świata, w którym wrażliwosć i uczuciowość tylko przeszkadzają...
Technologię ogarniam Ola, tylko nie chcę jej za dużo u siebie. Zabiera czas, odwraca uwagę od ważnych rzeczy, od życia w ogóle. No i pcha się w moją prywatność. To najgorsze chyba.
UsuńNO cóż, moja mama zapewne jest inna niż twoja. Ja mojej nie lubię. Ludzie się oburzają gdy to mówię, ale tak mam. Podejrzewam, że najbardziej się oburzają ci, co mają podobnie :) Część mnie ją kocha, część chce by jej nie było. Próbuję złożyć z tego jakiś w miarę wygodny sposób kontaktów z nią. Wygodny dla mnie. Daję sobie czas i powoli ogarniam w czym Kasia Miller pomaga.
Wyobraziłam sobie dzieciaki ze szkoły, z tymi różańcami na szyjach idące na pielgrzymkę. Małe ludziki uginające się pod ciężarem kasztanowych różańców. I śmieszne i straszne...
Apki majo ułatwiać życie. Taa... skoro miało być łatwiej to dlaczego wszystko się tak, Panie tego, komplikuje że trza kolejną apkę ściągać żeby rozwiązać problem, który wygenerowało używanie poprzedniej apki? Bez apków prościej, problemy bardziej zwyczajne, takie do zrozumienia. Poczucie winy za to że się jest bytem niezależnym to straszna rzecz, chyba czas na wyhodowanie zdrowego egoizmu, no wiesz, żeby Cię nie zeżarło. Mła jest jakoś tak zdziwnie przekonana że to co w człowieku niespokojne i stale się w nas samo ze sobą kłóci, prędzej czy później jakoś się fizycznie uzewnętrznia. Wiem, wiem, skrzyżowanie teorii humoralnej z psychosomatyką w stylu pop. No ale cóś jest na rzeczy.
OdpowiedzUsuńBronię się przed apką z inpostu teraz. Wolę sobie wpisać kod i numer telefonu. A teraz postawili mi drugi paczkomat, tuż przy bibliotece, rewelacja, tylko jeden zonk, on jest tylko na kody QR, generowane przez aplikację. Stwierdziłam, ze zdrowiej dla mnie przejść się do tego starego, gdzie można sobie wszystko wklikać, bez apki. Bo z apką ładują się też reklamy i śledzą mnie, niby dla mojego dobra.
UsuńPoczucie winy to zaraza jest, aczkolwiek za sukces uważam, że to widzę. Wcześniej nie widziałam. Sam fakt, że napisałam ten post mnie cieszy :) Pracuję nad tym, bo niestety moje problemy depresyjno-kregosłupowe związane mocno z tym. Teoria w stylu pop prawdziwa jest do bólu :D
Czytam u ciebie jak ciepło piszesz o swojej mamie, to takie miłe. Ale u mnie tak nie ma i nie będzie, muszę temat ogarniać z innej strony. I ogarniam...powoli.
Przemykam, też reperują znajomym telefony, często zamykając otwarte karty. podpowiadam: wyłączyć, uruchomić od nowa. Czasem działa. bLISKIE MIS SĄ tWOJE PRZEMYSLENIA, OKOŁO PIERWSZOLISTOPADOWE... nie krzyczę, nie poprawiam, bo mi zniknie wszystko. Pozdrawiam Alis niezalogowana
OdpowiedzUsuńHej Alis :)
UsuńWitaj Aniu. Poszłam wczoraj z Tobą do łóżka :-)
OdpowiedzUsuńCzytaj- przeczytałam tekst wieczorem i poszłam do sypialni pod ciepłą kołderkę.
O poczuciu wstydu słuchałam wczoraj u Agnieszki Kozak. Mam taki zwyczaj, piję kawę i jej słucham. Nie tylko jej :-)
Unikam cmentarzy w tym dniu. Jeżeli jadę, to na te opuszczone, których już nikt nie odwiedza. Tak teraz zastanawiając się, to ja mam inne podejście. Odwiedzam cmentarz nie dla zmarłych, dla siebie. Lubię ten spokój i ciszę. O swoich zmarłych pamiętam przez cały rok. Zdjęcie rodziców mam na półce. Ot takie jest moje podejście do cmentarzy.
Napisałaś, że wszystko wiemy o polityce a na zapytanie pytanie jak się czujemy, nie znamy odpowiedzi. Od pewnego czasu, wiem jak się czuję. Wiem od momentu, kiedy przestałam samą siebie oszukiwać.
Teraz zaszczuta, smutna, przerażona, bo nie wiem jakiej kontroli mam
się spodziewać. Ten strach jest tak duży, że muszę mocno mobilizować się, żeby nakręcić odcinek.
Kiedy Ciebie czytam, mam wrażenie, że nasze mamy były bardzo podobne. Długo walczyłam z tym uczuciem porzucenia syna. Zostawieniem go w dużym mieście, dla własnego szczęścia
Tyle moich refleksji na temat Twojego tekstu. Lubię Ciebie czytać
Witaj typowym listopadem Aniu
OdpowiedzUsuńTak, nie chce się wierzyć, że kiedyś istniał świat bez telefonów, a co dopiero bez komórek. U mnie w domu telefon stacjonarny pojawił się, gdy skończyłam studia.
Teraz świat zwariował, bez komórki i wielu czasem niepotrzebnych aplikacji ani rusz.
Pozdrawiam ciepło i życzę jak najwięcej promyków słońca
Ano Ismeno, zwariowaliśmy. Ale mam wrażenie, że i to jest tylko moda przejściowa...
UsuńNaprawdę w to wierzysz???
UsuńTrochę tak :) Cyfryzacja świata tak jak wszystko przed nią, pierdyknie :) Kiedy, nie wiadomo, jak,też nie wiem, ale wszystko ma początek i koniec.
UsuńPrzepiękny opis klonu. Mijam klon codziennie jak wychodzę. I jest taki jak napisałaś. Samo słońce.
OdpowiedzUsuńJesień to moja ulubiona pora roku.
Ja mam domek na Kaszubach i większość znajomych mówi: fajnie tu jest latem, bo potem to już pewnie nie przyjeżdżasz?
Kiedy ja uwielbiam tam być jesienią, wrzesień październik i listopad. Dopiero wtedy mogę napalić w kominku, albo posiedzieć na słońcu na zewnątrz.
Latem zawsze jestem w cieniu, nie potrafię na słońcu wytrwać dłużej niż dwie, trzy minuty. ale jesienne słońce lubię, jest przyjazne, nie pali tylko grzeje.
Ciekawe porównanie z tymi apkami. To prawda, mamy ich w głowie dość dużo, jedne zamknięte, czasami tylko na chwilę inne zawsze otwarte.
Mój były mąż potrafił wzbudzać poczucie winy np. w naszych dzieciach. Wyssał to z mlekiem matki. Matki manipulantki.
Szczęśliwie ja miałam inne podejście do wychowania dzieci. I w sumie się zgadzaliśmy, on zazwyczaj jednak przechodził na moją stronę. Ale miał wdrukowane w głowie poszukiwanie winnych wokół siebie, nawet wśród dzieci, byle tylko nie skonfrontować się ze sobą.
Na słońcu to i ja słabo. Źle się czuję w upały. Kiedy przychodzi jesień odczuwam dużą ulgę :) No i kocham zimę, taką ze śniegiem, mrożącą. Coraz rzadsze takie.
UsuńWszyscy mamy mnóstwo apek. Niektóre wręcz utrudniają życie. Moja znajoma ma na przykład apkę: jak ja coś mam, to mi ktoś zabierze. No i zawsze jej coś się zepsuje, zniszczy, nie uda. Bardzo efektywna apka :)
No widzisz, szukanie winnych wokół, bardzo popularna apka, mnóstwo ludzi ją ma. Ja miałam, może nadal mam, bo kłopot z odinstalowaniem, jednak człek nie ajfon. Ale jak wiem, że mam, łatwiej się wyczepić :)
Hej, hej, kochana koleżanko po fachu oraz po blogu :)
OdpowiedzUsuńNie mam siły dziś komentować, ale daję znak życia.
Pozdrawiam ciepło.
No pacz pani, a ja gupia mysla, ze ten IPhone to jest straszecznie madry:))) Moj gupi Android "usypia" tymczasowo appki, ktorych akurat nie uzywam a jak po jakims czasie potrzebuje to po prostu sa dostepne w kazdej chwili. Tak sie dzieje glownie z appka, ktora ze zdjecia rozpoznaje rosliny rozniste. Uzywam to bo sie nie znam ale uzywam glownie wiosna, latem, no czasem jeszcze jesienia ale wiosna i lato dominuja. Teraz moja zdjeciowa appka juz sobie grzecznie spi ale gdybym sie nadziala nagle i niespodziewanie na rosline, ktora chce rozpoznac to appka dziala. Nigdy nie musialam sie martwic o usuwanie, zamykanie czy tez usypianie tych chwilowo nieuzywanych bo Android tego pilnuje i robi to za mnie.
OdpowiedzUsuńStar, ja zielonego pojęcia nie mam czym się różni ajfon od Androida. Po prostu biorę telefon i intuicyjnie połażę, popaczę i jakoś wychodzi. Jestem analfabetką technologiczną, ale już się nie boję pogrzebać w urządzeniach :) Otako :)
UsuńHaha ja tez mam niewielkie pojecie:) ale wiem, ze IPhone to jest ustrojstwo dla elit:) produkowane tylko przez Apple natomiast Androida o ile sie nie myle moga produkowac inne kompapnie. Ja sie zawsze smieje jak ktos zamiast powiedziec "moj telefon, moja komorka itp." mowi z takim podkresleniem "moj IPHONe" bo to wiesz.... daje status spoleczny:))) Podobnie jak moja kolezanka nie mowi, ze syn ma nowy smochod tylko "Tomasz kupil TESLE":)) Fakt, ze ta Tesla moze dojechac od garazu do skrzynki pocztowej czyli 60 metrow i juz musi ladowac. No ale liczy sie status i prestiz spoleczny:))) Wiem rowniez, ze Android kosztuje cos ok. jednej piatej tego do IPhone. No ale jak ktos lubi to co mi do tego na co wydaje swoje pieniadze. Dlatego wlasnie jestem zawiedziona, ze TAKI MUNDRY IPhne nie usypia samodzielnie appek a robi to zwykly Android:)))
UsuńStar, pierwszy raz w życiu słyszę, aby iPhone wyznaczał status społeczny!? Może w Stanach jest on przeznaczony dla elit, ale w takim razie jak wytłumaczyć jego wielomilionowa sprzedaż? Tu gdzie mieszkam , co druga osoba ma ihpona, a co druga androida, rynek jest dokładnie wypośrodkowana. Telefony bierze się tu na abonament miesięczny i nie odczuwa kosztu samego telefonu w ogóle...My wzięliśmy iphony tylko i wyłącznie z tego powodu, ze są bardzo łatwe w obsłudze i bardzo "user friendly" , co dla mnie laika będącego ba bakier z każdą technologia było najważniejsze. Cena nie miała znaczenia, bo jak mówię są różne abonamenty i miesięcznie płaci się niewielkie pieniądze. A czy on sam zamyka apki czy nie, tego nie wiem, bo prawie ich nie używam. Popytam :)) Kitty
UsuńKitty, wyobraz sobie, ze to akurat nie w Ameryce slysze o tym "moj IPhone, moj Macbook" tylko na polskich blogach:)))
UsuńW Ameryce to jesli pracujesz w duzej korporacji na wyzszym stanowisku to daja Ci IPhona za darmo, podobnie jak Macbooka.
Pamietam jak rok w rok Wspanialy odmawial "darmowego IPhona" bo wiedzial doskonale, ze jak przyjmie to nie tylko bedzie musial byc "czynny" na kazde pierdniecie ale tez pod stala kontrola. Owszem musial przyjac Macbooka bo pracowal zdalnie przez blisko 10 lat. IPhona w stosunku do Androida. Roznica jest w cenie, IPhona nie kupisz ponizej 1000 dolarow, a jak chcesz nowszy model to musisz sie liczyc z kosztem 2000. Ja kupilam Androida za 250 dolarow i w obsudze niczym sie nie rozni od IPhona, przynajmniej na moje potrzeby.
Provider to zupelnie inna sprawa, tych firm jest tu od pyty albo i wiecej. Ja akurat korzystam z tej firmy co chyba wszystkie IPhony i place za dwa telefony (ja i Junior) 80 dolarow miesiecznie, a byl czas, ze za 4 osoby (ja, Wspanialy, Junior i Dziadek) placilismy 140 dolarow miesiecznie. Provider to jest "groszowy" koszt. Koszt ustrojstwa powala i chyba dlatego na niektorych blogach tak sie roi od "moj IPhonik, moj Macbook" no bo przeciez to trzeba podkreslic, ze sie posiada cos wypasionego:)) Najsmieszniejsze, ze te piejace z zachwytu blogowiczki to maja najczesciej nie ostatni model IPhona ale ten sprzed 20 lat. NO ALE TO CIAGLE jest IPHONE:))))))
Moze ja za malo po tym polskim necie latam, bo jakoś mnie się to nie rzuciło na oczy :)) Tu to wyglada podobnie jak w Stanach. Przypomniało mi się jednak coś innego - już ładnych pare lat temu , chyba z 10, robiłam w Polsce zdjęcia moim telefonem, iPhonem, bo robił zdjęcia fantastycznej jakości, a żona kuzyna wstydziła się robić zdjęcia swoim telefonem i tłumaczyła. ze jej się "lustrzanka" zepsuła... Nie bardzo skumałam o co jej wtedy chodziło...a ona się tłumaczyła, ze nie ma aparatu cyfrowego, bo robienie zdjęć telefonem było "obciachowe'.;) Po prostu tamten telefon był kiepski ...A mój telefon robił o sto razy lepsze zdjęcia niż jakikolwiek aparat " , ona tego nie rozumiała... No takie zderzenie dwóch różnych koncepcji :) Kitty
UsuńAniu, piękny ten post o jesiennym świetle i pootwieranych ap-kach w naszym życiu... Niektóre trzymamy otwarte licząc na to, ze jeszcze nam kiedyś posłużą , ze do nich wrócimy, ze się przemożemy , aby do nich wrocic, a one są tylko iluzja albo balastem... Trzeba pozamykać... Trzeba otworzyć te, które naprawdę w życiu się liczą, te bez których nasze życie jest jakby uboższe i puste, trzeba otwierać i używać te, które są dla nas dobre i przynoszą nam światło a nie cień :) Kitty
OdpowiedzUsuńPoczucie winy to jak rana. Nie zagoi się jak się ją drażni, smyra, rozdrapuje. Robi się coraz większa. Czasem uda się jakoś plastrem zalepić ale na krótko. Ale czy jest jakaś maść na poczucie winy? Są podobno tacy, co mają winę (są winni) ale nie mają poczucia winy.
OdpowiedzUsuńMnie też podoba się skrucha.💚
Owszem Krystyno, skrucha to taki opatrunek, który raz nałożony nie odpadnie, a goi. I można go odlepić, gdy rana zabliźni się :)
UsuńWszechświat odpowiada: Aloha!!!
OdpowiedzUsuń:D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń