Obserwatorzy

niedziela, 10 lutego 2019

Lustereczko powiedz przecie, Wszechświecie :-)

źródło: internet

               Na pierwszych warsztatach u Rosy ( o Rosie pisałam tu: Rosa ), drugiego dnia było ćwiczenie, które właściwie rozumiem dopiero dziś, po dwóch latach prawie.
Rosa kazała nam dobrać się w pary, ale tak, by nikt nikogo nie znał. Popatrzyła na nas takich trochę zdezorientowanych, zawstydzonych i nieogarniętych, uśmiechnęła się i kazała ustawić się w dwa rzędy naprzeciw siebie i parą była osoba, którą wypadła naprzeciw. Potem pary miały usiąść naprzeciw siebie, tak by dotykać się kolanami i jedna osoba zamykała oczy, a druga, też z zamkniętymi oczyma, dotykała twarzy, głowy, włosów partnera. Ta, która dotykała, miała koncentrować się na odczuciach: dotyku, myślach, emocjach, obrazach jakie do niej napływały w trakcie. I zapisać to co się poczuło. Potem zmiana. I druga osoba zapisuje.
Trafił mi się miły pan około 45 lat. Był z żoną, więc czułam się strasznie głupio. Żona na drugim końcu sali ze swoją parą, popatrywała w naszym kierunku trochę :-)
Ale jakoś się przełamałam i zrobiliśmy to :-)

Bardzo dziwne uczucie. Dotykać obcą osobę w tak intymny sposób. Delikatnie badać strukturę włosów, kształt głowy, czuć gładką skórę, szorstkość zarostu i ciepło ciała. Czułam to wszystko, ale jednocześnie napływały słowa: kontrolujący, wrażliwy, delikatny, smutny, opiekuńczy, wycofany...pamiętam do dziś. Zapisałam.
Potem była zmiana. Ja zamknęłam oczy i musiałam pozwolić obcej osobie dotykać mnie. Jest to dla mnie bariera prawie nie do przebycia. Moja przestrzeń osobista to co najmniej metr wokół mnie.
Ale, o dziwo, ponieważ ja już dotykałam pana, nie czułam, że był jakiś bardzo obcy. Szło wytrzymać.
I on zapisał.

Kiedy wszyscy już skończyli Rosa powiedziała: nie dobraliście się przypadkowo. Dobraliście się na zasadzie przyciągania, podobne przyciąga podobne. Macie przed sobą lustra, ludzi wibrujących tym samym co wy. Teraz opowiedzcie partnerom, co zapisaliście i sprawdźcie, czy się zgadza.
Mój pan powiedział mi : wrażliwa, lękliwa, matka, lekarz...
No i cóż ty na to Wszechświecie? Pewnie się uśmiechasz pod wąsem ;-)

To, że lękliwa i wrażliwa to jakby już widziałam. Ale długo deliberowałam nad matką i lekarzem. No matką byłam, nadal jestem, ale już nie na etacie tak bardzo. Chłopaki dorosłe. Lekarz? Skończyłam szkołę pielęgniarską, ale w zawodzie nie pracowałam, o co się rozchodzi? Generalnie zgodziliśmy się z panem, że to, co czuliśmy dotyczy nas. Pan lekko się zacukał przy kontrolujący i wrażliwy.
Ogólnie pomyślałam wtedy, że tak średnio nam wyszło to ćwiczenie :-)
A Rosa patrzyła na nas wszystkich lekko się uśmiechając, nie tłumaczyła już nic więcej. Poleciała dalej z programem.

I masz babo placek :-)  Po dwóch latach wróciło do mnie to ćwiczenie i zmywając dziś garnek po owsiance załapałam.
On i ja sczytaliśmy to, co w nas było podobnego. Ja u niego, on u mnie, zobaczyliśmy siebie.

Matka i Lekarz.
Ano. Cała ja :-)
Opiekunka i uzdrowicielka.
Odpowiedzialna, kochająca i dbająca.
Przygarniająca do serca tak samo zbolałych jak ja ludzi i zwierzęta.
To Światło.

A rewers?
Kontrola, manipulowanie, niepozwalanie innym na własne zdanie, nadopiekuńczość, brak emapti w stosunku do siebie, obarczanie innych odpowiedzialnością za moje emocje.
To Ciemność.
(Dziękuję Pellegrino, że podzieliłaś się sobą pod poprzednim postem. Rozjaśniłaś mi temat, coś czego nie umiałam nazwać, umykało.)

Wyszło na to, że ćwiczenie u Rosy zadziałało idealnie. Tylko z tamtego punktu, jeszcze nie umiałam ogarnąć tematu. Tak, informacje jakie sczytałam i to, co sczytał mój partner były prawdziwe. Skąd sczytaliśmy? Z aury, pola jakie otacza każdego człowieka. Myślę, że każdy z nas robi to co dzień. Dotykamy innych ludzi mentalnie, komunikacja trwa cały czas. Nie zawsze świadomie.
Ale wszyscy jesteśmy połączeni. Wszyscy jesteśmy energią.

I ta energia jest mną także.
Wszechświat wyświetla mi mnie, na wielkim telewizorze Życia.
Widzę to, co znam, co jest moje, nawet kiedy tego nie rozumiem. Ale kamertony położone jeden obok drugiego zsynchronizują się.
Tak i Wszechświat synchronizuje się do mnie.

Na tej bazie, od jakiegoś już czasu, kiedy nie rozumiem co u mnie się dzieje, rozglądam się :-)
Kto do mnie przychodzi, o czym mówią czytelnicy, jak zachowują się ludzie na ulicy, w sklepie. Czasem słucham o czym mówią, jaka energia krąży. Kłócą się, są podenerwowani? Czy spokojni i małomówni? Którzy konkretnie czytelnicy przychodzą? Jakie historie mi opowiadają?

Tak jak ta historia o romansie, z poprzedniego posta. TU
Akurat wtedy, gdy ja zastanawiam się nad kontrolą, nasza sprzątaczka opowiada o kobitce, która nieszczęśliwa z kontrolującym mężem, znajduje kochanka :-) A kochanek jest dokładnie taki jak mąż, tylko wrażenie sprawia inne. Ale jego środek rezonuje, z tym co ona w sobie ma. I co przyciąga. Nieuświadomionego.
Proste?

Tak Wszechświat pomaga :-) To na zewnątrz, to też MY.

I tak się plecie na tym placu zabaw na Ziemi...
Gramy swoje role dla innych też.  Jesteśmy aktorami planu głównego, drugoplanowymi i statystami :-)
Wszystko na raz...
Więc czasem dobrze usiąść w kinie, w ciemności.
Wyświetlić sobie wielgachny ekran. I obejrzeć ten film z pozycji Wszechświata.

Czyli widza :-)

I zobaczyć, czy aby konwencji nie trzeba by było zmienić :-)

Ale i tak, WSZYSCY zasługujemy na.....TADAM!

źródło: internet




Pozdrawiam Wszechświecie, twoja wielka aktorka dramatyczna, Prowincjonalna Bibliotekarka :-)



32 komentarze:

  1. Ani chybi łączy nas rzeka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj w ten lutowy szary dzień
    Jak zawsze dziękuję, że w tej zagonionej codzienności nie zapominasz o mnie. Zresztą i ja lubię wędrować po Twoim wirtualnym świecie
    Tag, w naszym życiu gramy różne role, zwłaszcza te w maskach. Ja swoją za Twoją radą staram się czasem pokolorować.

    Ale dzisiaj piszę do Prowincjonalnej Bibliotekarki
    Niedziela zaczęła się jak przystało na zimowy poranek z gorącym kubkiem mocnej herbaty, ciepłym kocem i ciekawą książką, do której wrócę za chwilę, jak opuszczę ten wirtualny świat. Dlatego cieszę się taką chwilą celebrowaną wolniutko i delikatnie. Czasem warto znaleźć czas na przeczytanie książki. Przeczytałaś ostatnio coś ciekawego? Możesz mi coś polecić na te długie jeszcze wieczory?
    Pozdrawiam szelestem książki

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy napisałam spontaniczny komentarz pod poprzednim Twoim postem i go puściłam w świat, miałam wielką chęć go wycofać bo wydawał mi się taki całkiem nie na temat. Pomyślałam że oczekujesz odzewu i zwrotu a ja tak o sobie. Ale go zostawiłam.
    Cóż, nie ma przypadków i pomyłek. Ja coś zyskałam i Ty także.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma przypadków :-) Tak, pisząc posty mam nadzieję na to, że ktoś ze mną pogada. Nie schowany za maskami, ale tak po prostu. O sobie. Bo w realu tak bardzo się ukrywamy. A ja już się zmęczyłam życiem w bunkrze. Byłaś bardzo na temat :-) Taki promień światła przez uchylone drzwi. Dziękuję :-)

      Usuń
  4. Aniu, dziękuję za zmianę szaty graficznej* Ciężko było czytać na czarnym tle, nie mówiąc o komentowaniu, nie mogłam się skupić.
    Nie wydaje mi się żeby podobne przyciągało podobne. Mam wrażenie, że przyciągamy do siebie ludzi, którzy uzupełniają jakieś braki w nas samych. Zauważ jak często ludzi smutnych, wycofanych wewnętrznie ciągnie do tych wesołych, pełnych życia. Strachliwi będą szukać towarzystwa odwaźnych. Agresywni będą czuc się dobrze w towarzystwie spkojnych, łagodnych itp.
    Chociaż z drugiej strony zdarza się, że przyciągamy do siebie ludzi mających podobne problemy do naszych, ale czy to są ludzie o takich samych cechach charakteru? Wyobrażasz sobie dwóch agresorów w bliskim kontakcie albo dwoje flegmatyków? Hm...dlaczego kobieta, która boi się być zdradzona albo bita, przyciągnie do siebie najczęściej partnera, który zapewni jej dostęp do takich właśnie doznań?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio trzy osoby mi powiedziały, że źle się czyta białe na czarnym. Ponieważ ja mam ogromny monitor na ścianie, nie miałam tego problemu :-) Ale i tak nadszedł czas na zmianę.
      To czego nie lubimy w innych, najczęściej jest częścią nas, której nie lubimy. A najbardziej lubimy ludzi podobnych do nas :-) To fakt. Kobieta, która miała ojca alkoholika, wybierze męża alkoholika, bo taka jest jej strefa komfortu, niestety. Nauczyła się żyć w stanie zagrożenia, zna to i umie. Wybierze przemocowca i alkoholika, który jej to zapewni. A przemocowiec? On ma taki wzorzec ze swojego domu. Był w nim też krzywdzony. Jakie mają podobieństwa? Oboje siebie nie kochają, oboje czują się jak ofiary. Tylko inaczej to wyrażają. Ktoś odważny na pozór, może ukrywać w głębi duszy strach. I odwagą maskuje to, czasem nawet brawurą. Ktoś, kto jest smutasem i wszystko widzi czarno, przytuli się do wesołka i optymisty, który maskuje swoje własne czarnowidztwo i brak zaufania do życia. Mnóstwo partnerów po jakiś czasie orientuje się, że ta druga osoba nie jest taka jaka była na początku. I zonk. Braki można wyrażać na różne sposoby, to właśnie jest mylące :-)

      Usuń
  5. Ćwiczenie bardzo ciekawe, tylko nie bardzo wiem, jak przez dotyk można sformułować podane przez Ciebie określenia? Trudno mi to sobie wyobrazić...chyba, że to skojarzenia z poznawania siebie innym sposobem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotyk jest tylko kanałem. Poznania siebie i innych. Nasze pole energetyczne jest faktem, jest pełne informacji o ludziach. Trzeba tylko umieć odczytać sygnały. Robimy to nieświadomie. A tu Rosa zaproponowała, by zrobić to świadomie. Zależy od człowieka. Mnie się nasuwały pojęcia, ktoś widział jakieś obrazy, ktoś kolory, ktoś czuł emocje, ktoś ciepło, ktoś zimno. Zależy od wrażliwości. Trudno to wyjaśnić. Poproś kogoś by usiadł, weź go za rękę i zamknij oczy. Skup się spokojnie na wszelkich doznaniach jakie masz w środku. Zdziwisz się :-) Tylko nie na siłę, to musi być niewymuszone. Zachęcam :-)

      Usuń
    2. Zaciekawiłaś mnie, bo lubię takie eksperymenty:-) na zajęciach z podyplomówki też miałyśmy różne fajne ćwiczenia.

      Usuń
    3. To najpierw skup się na ręce, skórze, cieple, fakturze, a potem na sobie, na emocjach, myślach, obrazach, doznaniach w ciele. To może nawet być mrowienie gdzieś, coś...i zapisz to wszystko, choć by było głupie na pierwszy rzut oka :-) Nie będzie.

      Usuń
  6. zapomniałam dodać, że cieszę się ze zmiany grafiki, balsam dla oczu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Alis niezalogowana

    w końcu po wielu próbach, weszłam w przeglądarce IE, U mnie ciągle problemy z wejściem na blogi, innych i często mój własny. Musze jeszcze trochę poczekać pewnie, az się gogle uspokoi. Ale jeśli już mogę poczyta ć, to i komentarz spróbuję zostawić. Zaciekawiona tekstem, pozdrawiam niedzielnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alis, a na bloggerze ty na bloggerowskie konto przeszłaś? I administratora też zmienić trzeba na konto bloggerowskie.

      Usuń
  8. Nie chowam się za maską i tak spod każdej zawsze wyjdzie "wrednota". Ciężko jest poznać i zrozumieć siebie samego- być może mamy zbyt małą perspektywę by dokładnie się w tym lustrze obejrzeć.Stara jestem a nadal zadziwia mnie zawsze to, że najczęściej spotykam tych co nadają na tej samej częstotliwości,
    często się zastanawiam jak to się dzieje. Bo widzę kogoś po raz pierwszy, nawet niemal z tym kimś nie rozmawiam a wiem,że mamy takie same poglądy i odczucia. Nasza strona energetyczna nadal jest dla nas zagadką.Kto wie, może jednak już kiedyś, w innym czasie, innej przestrzeni coś nas jednak łączyło i nasze energie o tym wiedzą?
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszelkie maski są tymczasowe. Nic się przed ludźmi nie ukryje, właśnie z tego powodu, że przekaz niewerbalny idzie :-) Oczywiście czasem to trwa, bo ignorujemy sygnały. Albo lekcja jest do przerobienia.
      Prawda? Jakoś tak się grupujemy, znajdujemy nawet w sieci. Może znaliśmy się wcześniej? Rosa na pierwszym spotkaniu powiedziała: nie jesteście tu przypadkiem, dawno temu umówiliśmy się na to spotkanie. Dla kogoś innego byłaby to głupota, mnie ścisnęło za gardło i łzy popłynęły. Wiedziałam, że ją znam. To nie przypadek :-)

      Usuń
  9. Oj, jak dobrze sie czyta na bialym :)
    Z tym doznawaniem mialabym problem, nie moge byc dotykana przez obcych mi ludzi, albo przez nielubianych. Ja tez ostroznie dozuje wrazenia dotykowe. Czyli mam male szanse na poznanie wnetrza kogos innego? Mysle, ze nie, bo jakims innym zmyslem oceniam, i rzadko sie myle. Czyli ta energia dochodzi do mnie innymi kanalami?
    Serdecznosci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda :-) Każdy z nas ma aurę. Zbadano, że ma ona około 1,5 wokół nas. Wystarczy podejść do człowieka na taką odległość. Tylko myślę, że wrażliwość każdego jest inna. I umiejętność interpretacji tego, co do nas przychodzi. Jeśli ktoś mam mały kontakt z własnym ciałem, to raczej mu ciężko będzie wyczuć te rzeczy świadomie. Bo ciało razem z aurą to taki bioskafander wyposażony w mnóstwo różnego rodzaju czujników. Nie musi być to dotyk :-) Pokombinuj ;-)

      Usuń
  10. Tak czytam i czytam, już drugi raz. Przejrzałam też komentarze i nadal pusto w głowie.
    Lustra od jakiegoś czasu widuje niema na każdym kroku i mocno się na nich skupiam. wiem , że chcą mi coś o mnie samej powiedzieć, coś ważnego. Czegoś nauczyć, więc słucham i wyciągam wnioski. Nie dalej jak w tę sobotę miałam okazję. Obserwować swoje lustro, ale takie nieco już z przeszłości. Nie całkiem jeszcze, ale na etapie mnie z przed kilku lat. To zaskakujące widzieć swój własny progress za pomocą lustra w innej, starszej ode mnie kobiecie. Obserwowanie interakcji i analizowanie ukrytych intencji w ludziach to ostatnio moje male hobby w towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale trzeba troszkę odwrotnie spojrzeć :-) Jak miałam na tapecie problem z mamą, to pojawiały się takie czytelniczki, które akurat opiekują się starymi mamami i mają z tym kłopot. I bardzo chciały się ze mną dzielić, choć ja nie chciałam słuchać za bardzo. Kiedy po śmierci taty, zapomniałam o żałobie po obu ojcach, tym wymarzonym też, pojawiła się czytelniczka i mówi: w zasadzie pani Aniu, ja nie wiem, po co dzisiaj przyszłam...i dawaj opowiadać mi o swoim ojcu biologicznym, który się nagle objawił i o tym drugim, który wychowywał. Obaj nie mówili jej prawdy, ale kręcili się wokół niej...Idąc do pracy mijam dwie kobiety rozmawiające na chodniku: wiesz, nie mam pojęcia jak ja z nią wytrzymam, coraz gorsza ta moja matka...Tego typu rzeczy :-) Oni są lustrem dla mnie, aj dla nich czasami. Wiem, bo niektórzy długo ze mną nie wytrzymują :-) A czasem jestem statystką, robię za tło. A inni dla mnie. Bo wszyscy jesteśmy połączeni. A w innych rozpoznajemy to, co sami mamy w sobie. Nawet te "złe rzeczy", których nie lubimy. Te zwłaszcza, choć one wcale nie są złe.
      Więc konkluzja, to co poczułam o panu w tym ćwiczeniu, było o mnie i o nim. Mieliśmy wspólne kawałki :-) I one się przyciągnęły. Kiedy robiłam drugi raz to ćwiczenie w sierpniu, trafiłam na panią w żałobie po ukochanej suczce, a ja nadal cierpiałam po odejściu mojego psiuczka Florka, choć nie chciałam tego już, bo bolało i tata odchodził. No przypadek :-)

      Usuń
    2. Ta, przypadek, wiesz co mówią o przypadkach. Kiedyś jak mi mówili mądrzejsi o lustrze, że nie lubimy kogoś bo tak na prawdę to nie akceptujemy pewnych cech własnych które w nim widzimy, strasznie się wkurzałam i nabzdyczałam. Jak to? ja miałabym być podobna do niej, niego? W życiu...
      Teraz widzę, że to prawda. Mamy całe wachlarze cech, wszyscy takie same, tylko każda cecha ma inną wartość. U ciebie jakaś cecha ma poziom 75 a u kogoś innego ta sama cecha ma poziom 5 (w skali 1-100) więc jest niezauważalna, ale jest.
      Jednak zazwyczaj zauważamy podświadomie te cechy które mają wyższą wartość, chociaż nie z tych rzucających się od razu w oczy i jeśli nie akceptujemy jej u siebie to będziemy ją postrzegać jakoś tak pozazmysłowo i puki nie przyjmiemy tego w całości będziemy nieświadomi dostrzegania jej.
      Teraz kiedy patrzę na taką osobę, to co mnie w niej drażni, uwiera lub jest z gola nieakceptowalne, bardzo szybko znajduję w sobie. Skoro nadal mnie to drażni, nadal nie poukładałam tego u siebie jak należy.
      Jesteśmy połączeni siecią energetyczną na poziomie z którego nie zdajemy sobie sprawy i to jest fascynujące.

      Usuń
    3. Właśnie tak, choć inaczej przedstawione :-) Dlatego dobrze jest świadomie choć trochę ogarniać świat, troszkę lżej wtedy. I w sumie, to nawet chodzi o to by zauważyć, że się coś tam ma, nawet nie trzeba już wtedy bardzo zmieniać :-) Przynajmniej nie wszystko :-)

      Usuń
  11. Człowiek chętnie sie czegos o sobie dowiaduje, bo choć zdaje mu się, że wie, to nie wie, chodzi tylko po omacku i szuka siebie w innych.
    Niedawno znalazłam ciekawą stronę z testami osobowosci. Nie przepadam za takimi rzeczami, ale coś mnie przyciągnęło i zrobiłam sobie taki test. I wyszłam cała ja. Niesamowite uczucie, że można przy pomocy kilkunastu pytań tak zdiagnozować człowieka, prześwietlić.
    Aniu, pewnie znasz ten test, ale gdyby nie i gdybys miała ochotę go na sobie wypróbować, to wysyłam Ci ponizej linka:
    https://www.16personalities.com/pl/osobowosc-infp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, nie znałam tego testu :-) Działacz mi wyszedł :-)Fakt, raczej interesuje mnie strona uczuć niż materialna. Z tego też powodu czasem nie odnajduję się w materii. Coś tam o sobie wiemy, czegoś się dowiadujemy, ale mam wrażenie, że nie należy się do tego tak bardzo przywiązywać. Bo zmieniamy się jednak. Nawet nieświadomie. To chyba dobrze. Nie można zabetonować się.

      Usuń
  12. Po co klikać w te pytania, bez tego po zajrzeniu na twojego bloga widać, że jesteś "Pośrednik". Osobowość roztacza się po całym internecie i wszechświecie.

    OdpowiedzUsuń
  13. To było do Oli, przepraszam, zapomniałam się podpisać Bożena

    OdpowiedzUsuń
  14. mnie przyciągnęło. i zatrzymało. nie wiem, czy to dobrze, ale skoro i tak nikt nie ma wpływu, bo dostaje to, co mu w duszy gra, więc jestem. kapitalny eksperyment. i wymagający odwagi, bo to nie jest łatwe - dotknąć, a napisać, co się dotknęło, to już kosmos. dzieciom wychodzi to łatwiej - mniej się boją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to Kosmos :-) Och tam, dobrze, nie dobrze, nie ma znaczenia. Zdecydowanie nauczyłam się, że nie ma co się bić z Wszechświatem. On wygrywa :-)Nie cierpię słowa "pokora", ale "zgoda i ufność" mi pasują. Choć uczę się tego dopiero i czasem słabo wychodzi Oku, jednak. No bo i tak dogoni, i pokaże, tylko w bardziej bolesny sposób. Się zdarzało niestety.
      Z drugiej strony, jak już widzisz, to jednak pole do manewru jest i to jest dobre. Ja jestem z siebie dumna, że wtedy mimo strachu i wstydu zrobiłam z panem to ćwiczenie :-)chyba największa trudność, to przenieść uwagę z zewnątrz do wewnątrz. Bo my jesteśmy jak anteny, zewnątrz przede wszystkim bierzemy. Nawet nie bardzo jarzymy, że jest jakieś wewnątrz. A dzieci jeszcze tak, póki ich dorośli nie nauczą, że NIE.

      Usuń
  15. Nie wiem, czy dałabym radę przejść przez takie ćwiczenie. Kiedy o tym myślę, wydaje mi się to nie do przeskoczenia. Ale nie wiem.
    Nie wiem, czy w ogóle byłabym w stanie przejść psychoterapię. Chyba boję się zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy inaczej Hano. Ale na moje oko, to ty wcale nie musisz :-) Raczej zaglądasz do swojego środka, nie we wszystkim trzeba grzebać. Chodzi o komfort życia, jak go masz, to wszystko ok. Ale tak popatrzeć na to, co wokół nas się dzieje, odnieść do siebie, to bardzo rozwijające jest i ciekawe.

      Usuń