Zmarł mój Teść Wszechświecie.
I to było dobre.
"Cieszy się starzec, gdy przeżyje marzec"
Mądrość ludowa, która czasem mądrością nie jest, tu wychwyciła coś, co się dzieje zawsze.
Przedwiośnie, trudny czas. Budzą się depresje, kołaczą serca, wrzody w żołądkach grożą erupcją, astmatycy obsesyjnie pilnują inhalatorów, stawy przeszywają igiełki bólu, samobójcy stają na mostach...
A żurawie wracają gromadnie w klangorze i szumie skrzydeł.
Mój Teść był człowiekiem Prostej, Wąskiej Ścieżki. Którą podróżował w samotności.
Nie chciał towarzystwa, choć czasem na jego brak się skarżył. Ot paradoks.
Moja teściowa odeszła 30 lat temu, ale nawet wtedy, gdy jeszcze była, jego ścieżka była jednoosobowa.
Wewnętrzny świat starszego pana był niedostępny dla innych, a to miało konsekwencje. Trzeba łączyć kropki, choć czasem nie chcemy, bo rysunek wychodzi nie taki ładny, jak byśmy chcieli.
Więc mój Teść wędrował sobie codziennie do Kościoła: czasem dwa razy, do sklepu: czasem kilka razy, jeździł rowerem wokół miasta na spacery (matkobosko, głuchy był jak pień!), gotował sobie, palił w centralnym używając do rozpałki szmatki z benzyną (w drewnianym domu), odmawiał różańce i miał 92 lata.
Mój Mąż, a jego syn, lekko osiwiał przez tę ojcowską samodzielność, ale przynajmniej kiedy przyszła zima, Teść odstawił rower. Dzięki Wszechświecie za małe rzeczy ;)
I w niedzielę lutową wstał sobie straszy pan rano, ubrał się i poszedł po drewno do pieca. Wrócił do domu, upadł, a jego serce stanęło. Tak po prostu. Odfrunął.
Kiedy po południu przyszliśmy, już dawno go nie było.
Kucnęłam, dotknęłam jego ramienia i poczułam puste miejsce. Brak Życia.
W środku mnie rozlał się kolor, jakiś taki żółty, lekko pomarańczowy, zawirował i pojawiła się Wdzięczność, a moje Serce powiedziało: dziękuję.
I tyle. Najlepsza ścieżka dla niego, najlepsza dla nas.
Ostatnio kupiłam sobie karty. Pisałam o tym, że zapoznaję się z tarotem, fajna przygoda. Ale tym razem kupiłam sobie karty, które z małą książeczką, wydała Kasia Miller z Joanną Olekszyk. Jak dla mnie, doskonałe uzupełnienie kart tarota.
Niepewność. Kasia napisała: A teraz zastanów się nad swoją potrzebą kontroli siebie, innych oraz świata. Na ile jest w tobie rozwinięta i na ile przysparza ci trudności w życiu codziennym? To, co jest nam potrzebne do szczęścia i rozwoju to poczucie sprawstwa, nie kontroli. Pomyśl, czy umiesz te dwie rzeczy odróżnić?
A kiedy ostatnia gruda ziemi spadła z łopaty grabarza odczuliśmy wspólnie...
...od naaaagłej i nieeeespodziewaaanej śmierci, zachooowaj nas Paaanie....
Moja mama zawsze powtarzała, że ta modlitwa jest bez sensu, że przecież lepiej dla wszystkich, gdy śmierć jest nagła i niespodziewana...
OdpowiedzUsuńWiele rzeczy na tym świecie dzieje się dziwnie lub raczej niezrozumiale dla obserwatorów, ale chyba grunt, to znaleźć równowagę , w której uzyskamy spokój...
Twoja mama mądra była. Rozmawiałam o tym z koleżanką/katoliczką, ona mi powiedziała, że chodzi o to by duchowo się przygotować: namaszczenie, ostatnia spowiedź, żal za grzechy.
UsuńJa stwierdziłam, że wsio ogarnę po Drugiej Stronie, tam czasu będę miała po pachy i lepszych pomocników :)
Często chory w szpitalu i tak jest nieprzytomny, więc o tych wymienionych żalach itp. nie ma mowy...
UsuńPieknie odszedl, do konca sprawny, do konca niezalezny, do konca wolny... I pieknie opisalas to odejscie Aniu - smierc bez cierpienia , laskawa dla niego i dla Was...
OdpowiedzUsuńOwszem, żył swoim życiem. Nie oglądał się na innych. Miał swoje żale, wady, zalety, ale tak wybrał. I pasowało mu to. Obyśmy wszyscy tak umieli :)
UsuńFajnie byłoby nie oglądać się na innych
UsuńPiękny wiek dla człowieka. A ja coraz większy lęk czuję, gdyby mama miała odejść... Nawet nie chcę myśleć co by było.
OdpowiedzUsuńA tarota nie stawiałam, jakoś z daleka się tego trzymam :)
Serdeczności.
Sikorko, pewne rzeczy są nieuchronne. Lęk jest całkiem na miejscu, ale nie pozwól mu dominować. Rosa u której byłam na warsztatach miała chorą mamę, nic nie pomagało i stawało się jasne, że mama umrze. Rosa jeszcze próbowała szukać ratunku, ale jej mama, zmęczona walką powiedziała: córko, ja chcę odejść, z Tamtej Strony bardziej ci pomogę. Taka wielka miłość.
UsuńMożesz się ze mnie śmiać- po śmierci mego męża, która nastąpiła w czasie snu mam jedno marzenie- odejść w ten sam sposób. I może mam jakieś szanse- ostatnio na badaniach już drugi raz wyszło mi, że moje serce dziwnie wolno pracuje.I niech tak zostanie, niech nie przyspiesza. Kiedyś zapytałam się człowieka z branży kościelnej dlaczego mamy się modlić o ochronę od nagłej śmierci i troszkę się zdumiałam odpowiedzią, która brzmiała: bo w takim przypadku nie zdążymy się pomodlić i prosić o wybaczenie grzechów.
OdpowiedzUsuńJakoś tak się składa, że nigdy minie wyszło mi to co "karty mówiły", za to aż nazbyt często to, co sama uruchomiwszy swe szare komórki, przewidywałam.
Serdeczności;)
A wcale się śmiać nie będę,taka śmierć jest bardzo dobra. I Jakkolwiek to zabrzmi: serdecznie ci jej życzę, tak samo jak sobie. To co ci powiedział kościelny człowiek, powiedziała mi też moja koleżanka. A ja odpowiedziałam, że ogarnę wszystko po Drugiej Stronie, tam będę miała kupę czasu :)
UsuńKarty jak karty, dają do myślenia, czasem coś podpowiedzą, a decyzje i tak należą do nas.
Przytulaki z Podlasia Łap :)
Wiesz, Aniu nigdy jeszcze nie odczułam czegoś takiego, że czyjaś śmierć przyszła właśnie wtedy, gdy powinna, że to dobrze, dla tego, kto umarł i dla tych co zostali. Zawsze żal i ból przesłaniał mi takie odczucie, choć pewnie byłoby mi łatwiej, gdybym umiała jakiś rodzaj ulgi czy sprawiedliwości Wszechświata poczuć. Ale nie, zawsze ten żal, ból, nawet bunt i gniew zaćmiewa poczucie, że stało się to ,co powinno się stać. Moze jednak było tak dlatego, że bardzo silnie byłam związana uczuciowo z wyszystkimi, którzy do tej pory mi odeszli?I żaden z nich ich nie był tak stary, jak Twój teść.
OdpowiedzUsuńOby wszyscy oni po tamtej stronie odnaleźli spokój. Oby potrafili sie nim z nami podzielić. Dać ten specyficzny rodzaj dobroczynnego światła, które Ty poczułaś!***
Bo każdy z nas jest inny, choć taki sam Ola. I inne ścieżki nas prowadzą. Ale inaczej żegnałam tatę, inaczej teścia. To fakt. Śmierć przychodzi do młodych ludzi, do dzieci, trudno to ogarnąć. Emocje to emocje, są i będą. Jednak w tym wypadku, wdzięczność i ulga była wielka. Choć dzieci mojego teścia mają inną drogę do przejścia. A spokój po Tamtej Stronie? Podejrzewam, że to też osobisty wybór każdego z nas :)
UsuńWitaj Aniu, jestem znowu:) Twój Teść - piękny wiek i odejście chyba takie naturalne - bez choroby, cierpienia.. Ale twoje Oczekiwanie.. Przecież to ja.. Ja miałam tak samo.. Wyrzuciłam to już z siebie, uporządkowałam ale Twoje słowa przypomniały..
OdpowiedzUsuńTak zastanawiałam się, gdzieś znikła? Nie piszesz, nie dzwonisz...
UsuńJa to też uporządkowałam, ale nie wyrzuciłam. Jak moja babka mawiała: kto jak się nauczy, tak śpi i mruczy:)
Te schematy zachowań są jak granaty. Wyciągam im zapalniki. Pojawiają się przy różnych okazjach i staram się je rozpoznawać. To wystarcza. Mózg powoli bardzo zmienia programy, a zmiany też powodują zachwianie nerwów. Trzeba delikatnie ze sobą pracować. Napisałaś: miałam. Czy na pewno czas przeszły?
Bo mnie się tylko wydaje, że taka silna jestem, ale życie od czasu do czasu pokazuje, że jest inaczej... No cóż będę dalej nad tym pracować:) Uściski:)
Usuńgdy tu dotarłam (w końcu), faktycznie czuję złość... od wczoraj, po pewnej rozmowię, aż kipi, wywala, i mrucząc pod nosem krzyczę. taki prosty obraz uświadomił mi to. wobec tego potwierdzam: maszyna losująca ma dobrą rękę... moze opis Kasi jeszcze dorzuć
OdpowiedzUsuńja spotkałam się z tłumaczeniem: od nagłej i niespodziewanej trzeba rozumieć szerzej, nie tak konkretnie dosłownie. Chodzi o to by być po spowiedzi i po komunii, nawet jeśli to byłoby tydzień czy kilka dni wcześniej......
UsuńKasia napisała na dwie kartki o złości. To bardzo ważna emocja.
UsuńKawałek przepiszę: Po co nam złość?
Złość mówi nam przede wszystkim o tym, że coś z zewnętrznego świata nam zagraża- fizycznie lub psychicznie. Że coś godzi w nasze wartości, cele, przyzwyczajenia. Może ktoś nie zaspokaja naszych potrzeb albo przekracza nasze granice, manipulując lub namawiając do zrobienia tego, czego robić nie chcemy. Albo, ze nam się coś nie podoba, nie życzymy sobie tego, nie znosimy. Złość jest często reakcją na własną lub cudzą krzywdę, mówi nam o tym co jest dla nas ważne, co stanowi o nas samych. Dobrze skanalizowana, przeżyta złość, potrafi nam dać porządnego kopa do działania, zaktywizować do rozwiązania niekorzystnej dla nas sytuacji. Pokazuje nas też od tej zwykłej, ludzkiej strony i pozwala budować bardziej autentyczne relacje.
Złość jest ok :) Grzeb o co chodzi i działaj ;)
złości ostatnio dostatek... znów do Ciebie trafiłam gdy miałam wczoraj zły dzień. I odezwałaś się do mnie.
UsuńWczorajszy dzień to był dzień złości... Po fakcie spłynęło jak na jawie... jak już kilkanascie razy gdy dałam się podpuścić i puściły mi nerwy. Schemat ten sam, jak od lat.I dopiero po fakcie to znowu to było straciłam czujność, zapomniałam, dałam się sprowokować... chyba sobie na post to wrzucę, takie to powtarzalne a ból i złośc takie realne
Ja może głupio zażartowałam u ciebie, sorry.
UsuńZłość jest dobra. Ale główne pytanie brzmi: czemu powtarzasz wzorzec, czemu dajesz się podpuszczać? Czemu nie określasz granic szybciej? Czemu ciągle ból?
Szukaj...
Witaj już wiosennie Aniu
OdpowiedzUsuńMoja mama czasem powtarza to przysłowie.
Zaciekawiłaś Mnie ta talia kart. Nie znałam jej. A tartak trochę się interesuje. Co nie co wiem o tarocie.
Pozdrawiam budzącą się dookoła naturą