Obserwatorzy

środa, 23 stycznia 2019

Wszechświecie, ja tu nie wracam.


Zapytałam koleżankę w pracy, czy wierzy, że ma duszę.
Zaskoczyło ją to pytanie bardzo. Coś tam zaczęła motać na około, ale przyciśnięta odpowiedziała, że jej religia mówi, że ma. Jakoś tak się wstydziła o tym mówić.
Żeby nie było. Koleżanka praktykująca.

Więc...
Nie pamiętam kiedy stało się to faktem.
Właściwie, zawsze chyba o tym wiedziałam.
Ta pewność powodowała, że nawet nie musiałam się nad tym zastanawiać.
W pamiętnikach z 6 klasy podstawówki, pisałam o czwartym wymiarze, w którym przebywają nasze myśli i emocje. "My sami tam jesteśmy"- tak napisałam jako mała dziewczynka.
Rozmawiałam wtedy z niewidzialnym Przyjacielem, o tym może kiedyś opowiem :-)

Pewnie dlatego też, tak mi nie grało w kościele. Bo z jakąś głęboką wiedzą już przyszłam. Z wiedzą, która była tak naturalna, że nawet nie zauważałam, że ją mam. Ale uczucie, że coś jest nie tak, towarzyszyło mi całe życie. Przekaz z zewnątrz nie grał z moim środkiem.
W bałaganie życia, zmęczona i bezsilna, poddałam się.
Popłynęłam z Życiem, po jego meandrach i płyciznach. Tak jak my wszyscy.
Nie miałam zasobów na zastanawianie się nad rzeczywistością. Przegapiałam znaki, że coś nie pasuje, że dzwoni fałszem. Dom, praca, dzieci...Jakieś cele, jakieś marzenia, jakieś braki...
To był taki czas.
Nie był zły. Był po prostu. Jedna nitka mojego życia. Raczej prosta. Konkretna zdawałoby się. Namacalna.

Jednak było coś więcej.
Zapisane w pamiętnikach sny, które z perspektywy czasu okazywały się prawdziwe. Przeczucia, które się sprawdzały. Nagłe obrazy w głowie nie wiadomo czemu, zdania wypowiadane na głos, a potem zdziwienie: ja to powiedziałam? Skąd ja to wiem...
Było tego trochę gdy się obejrzę Wszechświecie.
Mogłabym sobie pochlebiać, że jestem taka oryginalna, ale wiem, że to wszystkim nam się zdarza. Tylko jedni to zauważają i zaczynają główkować. A inni albo racjonalizują, albo wypierają albo po prostu nie zauważają.
Nie mniej, dotyczy to wszystkich.
Skąd się to bierze?

Przeczytałam mnóstwo książek, mnóstwo filmów obejrzałam. Wysłuchałam sporo ludzi, którzy opowiadali o swoim spojrzeniu na świat. I dziwnych rzeczach, które działy się w ich życiu. Każda taka historia dodawała kartkę katalogową do mojego zbioru danych :-)
Zdecydowanie wszystko szło w kierunku działu: REINKARNACJA.

Posłuchajcie zatem bajki :-)

Było sobie Źródło.
BYŁO. Było wszystkim. Jak czarna dziura, która tak zagęszcza materię w sobie, że staje się mała jak czubek od szpilki, ale może w sobie  mieć całe galaktyki. Źródło miało w sobie miliardy galaktyk. BYŁO. ISTNIAŁO. Zawierało to co było, to co jest i to co będzie. Było Tym.
I postanowiło siebie poznać. Bo było wszystkim, a chciało zobaczyć siebie  po kawałeczku. Więc rozprężyło się, zrobiło wielkie BUM i stworzyło sobie przestrzeń i istoty, by za pomocą tych swoich części, zobaczyć siebie.
Stworzyło Dusze, które były jego sondami zwiadowczymi, a Dusze tworzą nas, my jesteśmy ich sondami i Źródła jednocześnie.
Jest mnóstwo teorii, mnóstwo wytworzonych hierarchii jak to wygląda. Ja nie przywiązuję się do jednej. Podoba mi się tak, jak to napisałam. Po Drugiej Stronie ogarnę więcej :-)


Nasze Dusze, to Gwiezdne Dzieci, płynące przez Kosmos (który też jest zbudowany z różnych warstw) i poznające ŻYCIE we wszystkich jego przejawach. Poprzez doświadczenie. Biorą cząstkę siebie, tworzą nas i wysyłają na wycieczkę. I chociaż wszyscy tak naprawdę jesteśmy Źródłem, to mamy też własne tzw. osobowości, wolną wolę i możliwości działania. Można to przyrównać do każdej, pojedynczej komórki naszego ciała. Są zależne od głównego zasilania, ale też działają w swoim zakresie jako oddzielne nasze części. Samodzielnie.
Jak w niebie, tak i na Ziemi ;-)
Proste?
Powiedzmy, Dusza zobaczyła Ziemię i jej możliwości, więc bierze kawałeczek swojej energii , tworzy swoje Dziecko i mówi: idź się pobaw :-)
To my.
Stanem Duszy jest to, co jest stanem Źródła: bezwarunkowa Miłość.
I naszym prawdziwym stanem też to jest.
Tylko tu, gdzie jesteśmy, jest taka przestrzeń, gdzie się o tym zapomina. I uczy się jak do tego wrócić. Taki plac zabaw :-) A ponieważ jest tu mnóstwo do zobaczenia i nauczenia, nie da się zrobić tego w jednym życiu. Więc, wracamy. Zawiązujemy przyjaźnie, coś z poprzednich żyć przerabiamy
inaczej. Poznajemy nowe stany bycia. Czasem zapętlamy się w czymś, czasem odrabiamy jakieś wpadki.
Karma się to nazywa. Prawo przyczyny i skutku. Podlegamy jej tutaj, podlega większej karmie nasza matka, Dusza.  Naczelne prawo tego Wszechświata.

Zdarzają się przypadki, że dzieci pamiętają swoje wcześniejsze wcielenia. Opowiadają o tym normalnie, jak o czymś oczywistym. Tak oczywistym jak moja pewność, że reinkarnacja jest faktem. Nie wiarą, faktem i wiedzą. Tak po prostu. Zawsze wiedziałam. Dlatego nie mogłam odnaleźć się w religii, w której się urodziłam. Bo u nas wiedzę zastąpiły religie i wszystko się pogmatwało.

Podoba mi się takie spojrzenie. Bardzo ze mną współgra. Zawsze wiedziałam, że jest coś więcej. Wszechświat delikatnie mi to pokazywał. Syny, obrazy, myśli, zdarzenia.
Każdy z nas to wie :-) Tylko zapomnieliśmy. Taka gra.

Kiedy znajomym opowiedziałam o takiej wizji naszego świata, pierwsze co usłyszałam to było: co? ja to sobie zaplanowałam??? Niemożliwe! Zaplanowałabym sobie szczęśliwe życie, a nie to.
Cóż...Reguły gry są takie, a nie inne, przyczyna i skutek. Poza tym, kiedy wracamy do Domu Duszy stamtąd widać wszystko zupełnie inaczej chyba. Kiedy przypomnimy sobie, że byliśmy na Ziemi już 100 razy, za każdym razem w innym skafandrze, to jednak może zmienić perspektywę, na co liczę :-)

Kiedy przeczytałam o tej teorii miałam też dysonans poznawczy. Bo jak to, moje całe życie to moja robota? Sama zaplanowałam? A co gorsza, może będę musiała tu wrócić?
JA TU NIE WRACAM.
Trochę to trwało. Umysł się broni. Lubi utarte schematy, stare rowki do suwania. I mimo, że czułam, że tędy, on wolał po staremu. Strach :-)
Ale tu znów pomogły moje pamiętniki, przeczytałam co Mała Ania napisała w 6 klasie.  Zawsze wiedziałam. Tylko za bardzo weszłam w grę. Tak jak mój syn, który gra w Wiedźmina i kompletnie nie słyszy, że ma pozmywać :-)

Więc obecnie się nie zarzekam, może tu wrócę :-)
Kiedy już będę po Drugiej Stronie, zobaczymy.

A pytanie koleżance źle zadałam. Bo to nie my mamy Duszę, to ona nas ma :-)
Poza tym, Źródeł może być więcej niż jedno. Niespodzianka.

Kiedy zaczęłam pisać posta trafiłam na film z uzdrowicielem. Przypadek? Nie sądzę :-)
Posłuchajcie .

Pozdrawiam Wszechświecie , twoja sonda zwiadowcza nadająca z planety Ziemia, Prowincjonalna Bibliotekarka.

25 komentarzy:

  1. W reinkarnacje to akurat wierzę! Dlaczego? Bo sama miałam tyle w życiu różnych sytuacji i snów, że tylko tak mogę swoje przeżycia wytłumaczyć. Nie mówiąc o opowieściach babci, której przeczucia czy jak to nazwać nie dają się racjonalnie wytłumaczyć...
    Nie chciałabym tylko wrócić w jakiejś podłej fizycznie postaci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To poczytaj "Wędrówkę dusz" i "Przeznaczenie dusz" Michaela Newtona. Autor chyba trzydzieści lat spisywał opowieści ludzi pod hipnozą. Mnóstwo ciekawych opowieści. Wychodzi na to, że w zasadzie nikt nas do niczego nie zmusza. Sami wybieramy. Wszyscy.

      Usuń
    2. Czytałam kiedyś dawno "Życie po życiu", bardzo ciekawa lektura...

      Usuń
  2. I ja miałam w życiu kilka takich momentów, gdy uwierzyłam, że nie jestem tu pierwszy raz. Jakieś strzępki pamieci, jakby sny, ale nie sny, dziwne spotkania i przeczucia. A jedno z takich ciekawych doswiadczeń dotyczy mojej córki. Moja Ania bardzo wcześnie nauczyła się mówic. To było niesamowite a nawet szokujące widzieć jak niewiele ponad roczna dziewczyneczka (która jeszcze chodzic nie umiała) wygłaszała pełne, poprawne zdania. I pewnego dnia moje malutkie dziecko podczas kapieli powiedziało mi, że kiedyś razem z innymi maluchami było w takiej wielkiej, ciepłej kuli a potem ktoś dał jej "rodzeńską" kartę i wysłał do mnie.Kto? To był Głos. Powtarzała to kilkukrotnie, przez kilka kolejnych kapieli. A potem...Potem zapomniała.Ale ja pamiętam. I chcę wierzyć, że tam naprawdę jest Coś. I jesteśmy tego Czegoś częscią. I mamy to w sobie a To ma nas.I nic nie znika ale przepływa w kolejny wymiar, kolejny wszechświat. Chciałabym by tak właśnie było...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz :-) Jak człek się podzieli czymś niepopularnym (zdawałoby się), to okazuje się, że to jest mocno popularne, tylko o tym nie rozmawiamy :-) Rodzeńska karta :-) Super. Jest Ola. Jest naprawdę. Ja długo omijałam moje pamiętniki. Dopiero po terapii zaczęłam je czytać. A te z podstawówki to w ogóle na końcu, bo to było trudne. Przynajmniej tak myślałam. Zapisałam tam sporo rozmów z niewidzialnym Przyjacielem, o którym zapomniałam na lata całe. Ze zdziwieniem go odkryłam na nowo. Moje rozmowy z nim były zadziwiające. Użyłam w nich nawet słowa: aspekt, prawidłowo. W 6 klasie podstawówki! Teraz myślę, że to był mój opiekun z Tamtej strony.
      Kiedyś mój trzyletni syn, który mówić zaczął dopiero jak miał trzy lata :-), na moje żartobliwe pytanie: co jest najważniejsze w życiu? Spojrzał na mnie poważnie i powiedział: Miłość mamusiu, Miłość. Pamiętam moje lekkie osłupienie i łzy, które napłynęły mi do oczu. To tutaj, to tylko plac zabaw. Będzie dobrze :-)

      Usuń
  3. Miłość jest najwazniejsza, tak...Twój syn powiedział prawde najprawdziwszą, która była w nim od zawsze, w każdym z nas jest, ale nie zawsze ja sobie uswiadamiamy, nie zawsze rozumiemy do koca. Wyobrażam sobie Twoje wzruszenie, gdy to powiedział i ten dreszcz obcowania z czymś niepojętym, metafizycznym.
    I plac zabaw...Tak.
    Ściskam Cię mocno!:-)*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co o tym myślę, czyli wiesz, że jestem przekonana o reinkarnacji.
    Nie wiem czy dobrze "odrabiam to co było zaplanowane"- może szkoda, że plan jest zawsze ukryty.
    Z jakiegoś powodu w 2015 roku napisałam dwa opowiadania na temat reinkarnacji- pisało mi się tak lekko, bez najmniejszego wysiłku, zastanowienia, jakby ktoś pisał to za mnie. Jedno już znasz, to "Między nami, duszyczkami", a wcześniej powstał "Dom dusz". Gdy pisałam Dom dusz to wręcz miałam to wszystko przed oczami, zupełnie jakbym oglądała film.
    Nigdy nie pisałam żadnego pamiętnika, ale wiem, że byłam "trudnym dzieckiem", "nadasertywnym", takim chodzącym jednym wielkim NIE. Może tu wrócimy, a jeśli tak, to zapewne znów będziemy w kręgu tych wszystkich, z którymi nasze obecne relacje nie układały się zgodnie z planem.
    Mój wnuczek (ten starszy) w wieku lat trzech opowiadał gdzie kiedyś mieszkał,że miał córkę i ona "miała 21 zębów". Ja uważałam to za wspomnienia z przeszłości, ale moja córka pouczyła mnie, że on jest w wieku, w którym dzieci wymyślają różne opowiadania i bajki. A dzieciak podawał konkretny adres w Monachium. Zresztą on się urodził w Monachium i mieszkał tam 4 lata. Na półkę z moimi książkami moja córka patrzy z odrazą- matka bzdury czyta, we bzdury wierzy. Nie protestuję, każdy ma prawo wierzyć w to co chce.
    A pani profesor Stawowska powiedziała- bzdurą jest to, co mówią w kościele- z prochu powstałeś, w proch się obrócisz. Nie obracamy się w proch, nasze ciało rozkłada się na miliardy atomów, ale dusza nadal żyje, w innej "obudowie".
    Miłego, ulubiona, prowincjonalna bibliotekarko;)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam twoje opowiadania i bardzo, bardzo ze mną rezonują. Znajdę Dom dusz i przeczytam. Znam stan, gdy się samo pisze, moje wpisy o Rosie napisałam sama nie wiem kiedy. Nawet błędy mniej występowały :-)
      Na moją półkę z książkami jeden syn patrzy z pobłażaniem, drugi z obrzydzeniem. Mam podobnie, matka na starość dziwaczeje. Młodszy już nie pamięta, że jako trzylatek mówił o tym, że Miłość jest najważniejsza. Przypominam mu czasem. Ciekawe z twoim wnuczkiem. Konfabulacje dzieci nie koniecznie muszą być zmyślaniem. Może dzieci czasem opowiadają, to, co kiedyś przeżyły jednak. Te "21 zębów" mnie zastanowiło. Ciekawe o co chodziło. Ola tam wyżej napisała co mówiła jej córka. Też fajne :-)Jakiś fragmencik całości.
      Kiedyś gdzieś przeczytałam, że dusze jak stadko wróbli przenoszą się przez przestrzeń i czas, razem opadając na ziemię, razem z niej odchodząc. Rodzinne grona :-)
      Miłego Anno :-)

      Usuń
  5. Wow, cudowny wpis, dziękuję po raz setny. Kiedy po praz pierwszy spotkałam się teorią, że to ja sama sobie wybrałam swoje obecne życie, rodzinę i miejsce, od razu ego i umysł się sprzeciwiły. Jeszcze nie otworzyłam tych drzwi.
    Otwarły się i to szeroko, parę lat później samoistnie, mimochodem i inaczej na wszystko spojrzałam. Zgadzam się w całej rozciągłości z tym co napisałaś, podoba mi się Twoja teoria źródła. U mnie to jeszcze nie jest sprecyzowane, ale jest jakies źródło, siła sprawcza, wielka inteligencja, energia po prostu.
    Wysłuchałam audycji o wędrówce dusz i utkwił mi fragment o chłopcu z polski który twierdził , że był pomniejszym rycerze... ne istotne, ale kiedy go zapytali po co wrócił i czemu teraz. To odpowiedział, że wrócił od aniołków, teraz, bo poprosił o trafienie w czasu bez wojen. Bo już ich miała dość w tym życiu rycerza, a wrócił do duszy swojej ówczesnej żony która była teraz jego młodą ciotką. Pociesza mnie to bo skoro ma nie być za jego życia wojen u nas to może bez nich się obejdę w tej naszej Polsce. Pocieszające.
    Zastanawiam się też co mam odrobić? Za co płacę, czy w poprzednim życiu porzuciłam swoje dziecko? Jakie były moje losy? Biorąc pod uwagę co mnie podnieca, co mnie kręci, stawiam luźną tezę, że średniowiecze. Gotyk, mistyka... może żyłam mniszką i padłam ofiarą chuci, swojej lub czyjejś, może spalono mnie na stosie za czarnego kota, zielarstwo i wizje.. Tak sobie fantazjuję. Ale prawda taka, że inaczej patrzę na świat i życie. Na drogę, na lekcję, naukę i fragment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym chłopcem to super wiadomość. Naprawdę pocieszające. Ja też nie tak szybko zgodziłam się na to, że moje życie, to moja kreacja :-) Niby inkarnacja tak, ale, że sama zaplanowałam to nie. Ale ogarnęłam. Wszystko powoli się układa. Wiem, że są możliwości regresingu, są też fachowcy, którym można zaufać i spróbować zajrzeć, co i kiedy. Ale nie wiem, czy potrzebuję. Zobaczymy. Bo tak jak wcześniej pisałam, nawet bez czynionych starań, jak coś jest potrzebne, to się pojawia samo. Staje na drodze jak wielki drogowskaz :-)Ja kocham skanseny i morze. Pewnie jedno z żyć, dobrych żyć, było z tym związane. Na razie mi wystarcza. Bo mam obecne życie i nim właśnie muszę się zająć. Ale to zmienia spojrzenie na życie. Bardzo. Ta pewność pomaga. A wiesz, że w kościele kat. reinkarnacja chyba do 14 wieku była faktem? Potem coś namotali i znikła :-)

      Usuń
  6. Bardzo żałuję, że moje pamiętniki gdzieś przepadły. Też je pisałam, ale życie gdzieś mi je zawieruszyło.:( Nie dbałam o nie wystarczająco mocno. Wtedy nie myślałam, że będą tak ważne dla mnie.
    Dla mnie reinkarnacja też jest faktem. Nie jest to nawet kwestią wiary. Co do powrotów, to jest to moja decyzja, a ona już chyba jest podjęta dawno temu.
    Jeden sen do dziś trzymam zapisany na kartce. Wiele snów mi równie wiele powiedziało. Ten jeden jeszcze czeka... Wiem jednak, że coś znaczy, że coś mi mówi. Myślę nawet czy go opublikować czy zostawić dla siebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja koleżanka też pisała pamiętniki. Kiedy wspomniałam o swoich, powiedziała: ach, ja też pisałam, mam gdzieś na strychu, muszę poszukać. To było półtora roku temu. Nadal nie weszła na strych :-)Ja do swoich nie zaglądałam 25 lat. Nie miałam ochoty, bałam się tego co tam znajdę. Okazało się, że nie było tam tego się spodziewałam. Czasem coś specjalnie gubimy :-) Albo zakopujemy na strychu. Albo w pudełku w szafie na samym dole, jak ja. Każdy sen jest indywidualny, ma symbole zrozumiałe tylko dla nas samych, zgodnie z poziomem świadomości. Czyli ma wartość tylko dla nas samych. Tak myślę. Choć czasem, jak ktoś mi opowiada sen, to ja widzę w tym sens, a śniący nie bardzo :-)Tylko to pewnie dlatego, że śniący nie ma ochoty tego zobaczyć, co se wyprodukował :-)Fajny ten Psychiatryk :-)

      Usuń
  7. kim jesteś AB, i stanęłaś na linkach do mnie (na moich scieżkach...)
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-D...no sobą jestem :-) Nie ma przypadków Alicjo :-)

      Usuń
    2. Twoje określenie Wszechświat, zamiennie do religii przyjmie się za chwilę do potocznego języka, bardzo dobrze to określiłaś, a internet zrobi swoje.

      nie ma przypadków? to co jest?

      bardzo podobał mi się Twój trafny komentarz u Olgi. Jeszcze nad nim myślę...

      Usuń
    3. Alicjo...
      nikt nigdy tak do mnie mówił,

      dopiero od niedawna... i to z takim podobnym podkreśleniem jak TY. COŚ się zmieniło?

      Usuń
    4. Nic się nie zmieniło, pomyślałam pisząc odpowiedź o Alicji w Krainie Czarów :-) Myślę, że nie ma przypadków. Jest PLAN. A plan ma wiele, wiele warstw. Mój mąż właśnie tej nocy zaczął wymiotować, grypa żołądkowa. Miał jechać do Zakopanego na konferencję. Dziś w nocy miał o trzeciej pociąg do Warszawy, stamtąd przesiadka do Zakopanego. Pokupował bilety wte i we wte, naplanował się, ale dwa dni temu odwołali. Bardzo był zły, musiał odwołać rezerwacje. Co się nagadał :-) A teraz leży, słaby i chory i cieszy się, bo by mu konferencja przepadła, a on bardzo chce tam być :-) I będzie, tylko później i może gdzie indziej. Wszechświat pomaga :-)

      Usuń
  8. Też jakoś to wiem ale się z nikim nie dzielę. Gdy wracałam ze starszym, siedmioletnim wnukiem z izby porodowej gdzie córcia rodziła młodszego a było to dwa lata po śmierci mojej Mamy, wnusio powiedział: Babciu, to prababcia wróciła. Zatchnęło mnie, spytałam, dlaczego tak mówisz? A on powiedział: bo ja to wiem.
    Jest Źródło, Energia i wszyscy jesteśmy jego częścią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. I jeśli mamy odwagę to zobaczyć, to ta wiedza wypływa z nas :-) Ustami dzieci...:-) Ja mówię. Czasem :-)

      Usuń
  9. a ja prawde mowiac nie potrafie sie ustosunkowac, jest cos takiego jak ponowne przezycie, byc moze czlowiek zawsze cos wymysli jesli nie potrafi sobie czegos wytlumaczyc.ludzie boja sie powiedziec ze niewierza ze maja dusze bo to przeciez pewnie grzech,bluznierstwo a moze jeszcze co gorszego, a jak umre to co bedzie.....?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nie rozumiem. W kościele księża uczą, że mamy duszę. To katolicy nie powinni mieć z tym problemu. A mają. Więc może podskórnie czują, że co nie gra. Tylko mało kto ma chęć i zasoby, żeby zastanowić się. Bo każdemu , tu jestem pewna, każdemu znaki pod nosem migają ;-)
      Nie musisz się ustosunkowywać. To może być tylko opcja. Ale chodzi o to by nie zamykać drzwi na inne możliwości :-) Niż nam się wklepuje do główek od dzieciaka.

      Usuń
  10. Dusza, reinkarnacja.... Ciekawy, interesujący temat. kiedyś bardziej się tym interesowałam. Nawet miałam takie przeczucie, w jakich czasach kiedyś żyłam. A może był to tylko taki wymysł?
    Teraz jednak moje myśli są trochę zasypane, a mi brak czasem oddechu. Pani Zima otuliła świat białą pierzynką. Świat dookoła wypiękniał, wyciszył się. Niestety zawitał do nas nieodłączny jej ostatnio towarzysz - Pan Smog.
    Dlatego chciałabym Ci życzyć:
    czystej wody i powietrza,
    białego śniegu w zimie
    zapachu kwiatów wiosną,
    pięknych pól i czystych lasów
    a dookoła i w sercu zawsze zielonej Wiosny:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie ufamy swojej intuicji :-) To nie był wymysł, to był przebłysk Życia. Na Podlasiu gdzie mieszkam, mam to wszystko co mi życzysz :-) Patrz, jak życzenia się spełniają, od razu ;-) Współczuję smogu. Następnym razem wybierz do Życia Podlasie :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. No i fajnie, znowu coś nowego i w miarę sensownego. Bardzo podoba mi się ta teoria. To jakby uzupełnienie praprzyczyny:) a może jej odmiana? A może właśnie tę dużą duszę wierzący nazywają Bogiem? Miałam, kilka razy wrażenie, ze obok mnie toczy się życie w innym wymiarze. W dosyć ostrej fazie depresji słyszałam Kosmos- stawałam nocą w ogrodzie ( nie mogłam spać) a on wibrował, grał.:)Coś pięknego. Czasem tęsknię do tych chwil, ale przecież nie będę się dołowała specjalnie, by to usłyszeć:)Człowiek gdzieś zagubił kosmiczny instynkt, a potem mu wmówiono, w co ma wierzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz, tak jakoś zarezonowałyśmy w tym samym czasie na podobny temat :-) Ja często mam wrażenie, że coś się dzieje obok, coś czego nie widzę, trochę frustrujące. Mówisz, że słyszałaś muzykę Kosmosu? Może w takiej ciężkiej opresji życiowej, Dusza dawała ci znak, że wszystko będzie dobrze :-) Ja kiedyś we śnie trafiłam w Kosmos. Był piękny, cały drżał wibrował, dźwięk był wibracją, to było cudowne. Zachwycające, tak jak u ciebie. Był ciepły, rozwibrowany i przepełniony przyjaźnią. I miałam takie wrażenie bycia ogromną, wszędzie. Otworzyłam oczy w mojej sypialni, a uczucie ciepła i wibracji trwało jeszcze chwilę...wstrząsające to było :-) Ja to doświadczenie miałam kiedy właśnie wyszłam z depresji, po terapii. Poproś, może jeszcze tego doświadczysz, ja bym chciała :-) Trochę to podobne do tego co czuję w moim sadzie w ciepły, słoneczny czerwcowy dzień :-) Albo w zamieci zimą. Ech, świat jest inny niż myślimy Jaskółko, nie przejmuj się innymi, oni mają swoje ścieżki i plany do przerobienia :-) I swoich opiekunów :-) tak jak ty i ja :-)

      Usuń