Obserwatorzy

wtorek, 9 kwietnia 2019

Dar Pandory Wszechświecie.

źródło: internet, artysta nieznany


"Pandora (gr. pan – "wszystko", dδron – "dar") – w mitologii greckiej to pierwsza kobieta na Ziemi, którą Zeus zesłał jako karę dla ludzi za to, że Prometeusz wykradł bogom ogień z Olimpu. Na rozkaz Zeusa, Hefajstos ulepił z gliny i wody pierwszą kobietę, którą charyty i hory pięknie przyodziały. Atena nauczyła ją prac domowych, Afrodyta obdarowała urodą, a Hermes podzielił się z nią swoimi cechami charakteru: kłamstwem, fałszem i pochlebstwem i zaprowadził do Epimeteusza, który pojął ją za żonę wbrew ostrzeżeniom swojego brata, Prometeusza.
W posagu Pandora otrzymała szczelnie zamkniętą glinianą beczkę (w literaturze europejskiej na ogół zwaną puszką Pandory), którą Epimeteusz i Pandora z ciekawości otworzyli. Znajdowały się w niej wszelkie nieszczęścia, które rozeszły się na cały świat. Na dnie beczki była jednak, zgodnie z wolą Zeusa, nadzieja.
Według innej wersji mitu to Pandora ją otworzyła z ciekawości, gdy Epimeteusza nie było w domu; nieszczęścia uleciały, nadzieja zaś została uwięziona, gdyż Pandora zatrzasnęła wieko.
Trzecia wersja podaje, iż beczka (dar dla Epimeteusza od Zeusa) zawierała wszelkiego rodzaju dobro; Pandora, niebacznie otwarłszy wieko, pozwoliła by zawartość – uleciawszy – powróciła do siedziby bogów; ludziom pozostała tylko nadzieja.
Wersja Jana Parandowskiego podaje, że Pandora nakłoniła swego męża Epimeteusza do otwarcia beczki, którą otrzymała jako swoje wiano. Otwarcie prezentu spowodowało, że „wyleciały na świat wszystkie smutki, troski, nędze i choroby i jak kruki obsiadły biedną ludzkość”.
Puszka Pandory to symbol nieszczęść, czegoś, co wywołuje mnóstwo nieprzewidzianych trudności, źródło niekończących się smutków i kłopotów."

Tyle Wikipedia.
 Bo siedzę i myślę, Wszechświecie.

Kiedyś gdzieś wyczytałam; nosz nie mogę sobie przypomnieć gdzie, bo bym podlinkowała; że nauczycielka w sklepie chciała kupić piwo. Miała ochotę na zimne piwko do obiadku, czy jakoś tak.
I z przerażeniem dostrzegła, że jej nieletni uczniowie są w sklepie. I nie kupiła, bo przecież przy dzieciach nie będzie złego przykładu dawać. A taką miała ochotę :-) Pod spodem, któraś inna nauczycielka napisała, że ona to łazi po sklepie, czeka, aż jej uczniowie kupią swoje i potem dopiero sama idzie do kasy, by jej wstydliwych zakupów nie widzieli. Bo nauczyciel też człowiek, piwko lubi wypić.

Taaaa...

I obecnie często trafiam na nauczycielskie rozmowy. Częściej niż bym chciała. I mam koleżanki nauczycielki i czytelniczki nauczycielki, a nawet czytelników nauczycieli, znaczy mężczyzn.
I mnie uczono, i moje dzieci uczono. I czasem współpracuję ze szkołą, ale raczej mniej niż więcej, bo u nas to bardzo hermetyczna placówka.
Moja koleżanka, która uczy w podstawówce, bardzo serio podchodzi do nauczania. Przejmuje się każdym dzieckiem, ich sytuacją w domu, stara się bardzo. Tłumaczy, uczy, koryguje, przestawia, wpływa, kształtuje...
No i słowo "kształtuje" mnie dziabło....

Bo ta moja koleżanka, to taka jest ogromnie przejmująca, ogromnie zaangażowana, ogromnie przytłoczona odpowiedzialnością za te wszystkie dzieci, taka nieszczęśliwa, że nie może im wszystkim pomóc, taka pełna goryczy, że system taki fatalny, że rodzice tacy ślepi, że zawód taki ciężki, te wszystkie biedne dzieci...
Że zupełnie nie widzi, że chce, by dzieci były takie, jak ona by je chciała widzieć. I rodzice tacy, jak ona by chciała, żeby byli. Że ma jakąś wizję i próbuje wszystkich wtłoczyć do obrazka.

Cóż ona robi Wszechświecie?
Ano kształtuje...SWÓJ Wszechświat, bo jej postawa z niczego się nie wzięła, wzięła się z całego jej życia, ma w nim odbicie, nie tylko w szkole. W domu też...

W sierpniu, na warsztatach u Rosy siedziała obok mnie nauczycielka z nauczania początkowego. Miała ze sobą przecudnego buldożka, nie mogłam mu się oprzeć, w przerwach rozmawiałyśmy.
I ona (patrz Wszechświecie, jak wszystko jest połączone) właśnie zastanawiała się nad swoją pracą.  Bo są klasy fajne, spokojne, życzliwe i są klasy fatalne, rozrabiające, złośliwe. I przyszło do niej takie pytanie: a może to zależy od wychowawcy, od jego osobowości, tego czym wibruje? I nawet poszła do psychologa szkolnego zapytać, nie dostała wiążącej odpowiedzi :-)
No cóż jej mógł psycholog powiedzieć, oczywiście, że tak. Tylko wtedy by wyszło, że klasy rozrabiające i słabe, mają złych nauczycieli. Bo małe dzieci przesiąkają jak gąbka, tym, czym emanuje nauczyciel i nie mówię tu o wiedzy jako takiej, tylko o EMOCJACH ;-)
Bo zawsze chodzi o emocje. A najbardziej o NIEUŚWIADOMIONE.

Nie o wiedzę, wcale nie o wiedzę...

Często pojawiają się w bibliotece ludzie, którzy wchodzą, rozglądają się, wzdychają i mówią:
- jak tu spokojnie, pani to ma szczęście, taki spokój, fajna praca...

Ja zaś, już teraz (bo kiedyś wnerwiało), odpowiadam:
- fajna, bardzo, ale każdy może zostać bibliotekarzem, KAŻDY ;-)

I strajkują nauczyciele.
I zastanowiłam się dlaczego takie to budzi moje sprzeczne emocje.
I wydaje mi się, że czuję, że strajk nie na temat :-)
Ale to moje zdanie Wszechświecie.
Opinia :-)
Autorska :-)

Bo ja wspieram obecnie wszystkich strajkujących. I z mojego podatku życzyłabym sobie, by każdy strajkujący dostał to, czego potrzebuje. Niech to będzie grosik podwyżki, ale niech będzie, ode mnie z serca :-)
Nauczycielom, sprzątaczkom, paniom z kuchni, robotnikom, policjantom, pielęgniarkom, lekarzom, górnikom, strażakom, paniom na kasach, developerom, bankierom, ministrom, bibliotekarzom...WSZYSTKIM.

Wszystkim czego potrzebują :-)



O co chodzi z Pandorą?
O to, że ta niewinna puszka, którą ona otworzyła, to był DAR, wielki dar : ja to nazywam: WYBOREM.

Prometeusz przyniósł Światło, czyli Wiedzę według mnie, Pandora przyniosła wynikający z Wiedzy, WYBÓR.
Każdy może wybrać...
I wybieramy...
I są konsekwencje ;-)



Pozdrawiam Wszechświecie, twoja Prowincjonalna Bibliotekarka, usilnie porządkująca księgozbiór :-)



36 komentarzy:

  1. Też bym chciała, żeby wszyscy godnie zarabiali :-)

    Mój Wojtek, kiedy dochodzi do dyskusji, że lekarze, politycy czy ktokolwiek inny dużo zarabia, ucina bardzo szybko - trzeba było zostać politykiem.

    Aniu wróciłam z Gdańska. Targi jak targi, każdy wie jakie są, ale po targach Gdynia Orłowo i plaża i moje ukochane morze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od dwóch dni o tobie myślę :-) I się odezwałaś :-)Byłaś nad morzem, jeju.....Jak ja zazdraszczam. I już planuję swój wypad. Bo musi być.
      Targi jak targi, znam. Teraz oglądam z innej perspektywy, jako wydarzenie energetyczno-psychologiczne. Czasem to zabawne, ale fajne. A jak twoje?
      Obie mamy intencję, żeby ludzie mieli lepiej. Wszechświat słucha ;-)

      Usuń
    2. moja refleksja na temat targów.
      Dawno temu Jacek Walkiewicz, na swoim wykładzie opowiedział taką anegdotkę na temat Egiptu. Jeden pan pyta drugiego - jak było w Egipcie?. Egipt jak Egipt, gorąco było. I to było cała refleksja nad kulturą i dziejami tego Państwa. Podobną refleksję miałam po Targach. Ludzie, zbierali wszystko co za darmo. Jedli chleb ze smalcem, gruszki w syropie a nikt się nie pochylił i nie zapytał z jakiego regionu jesteśmy i co mamy do zaoferowania. Co można zobaczyć w naszym miasteczku.

      Usuń
    3. No tak. Takie targi to po prostu rozrywka. I okazja zdobycia czegoś za darmo :-) Ale pojechałaś nad morze, odwiedziłaś ukochane miejsca. Pooddychałaś :-) Coś tam fajnego dla ciebie było. Twój zysk :-)

      Usuń
  2. Wiedza i Wybór. Dobrze to ujęłaś. Tyle tylko ,że nawet z dużą wiedzą dokonujemy często złych wyborów. Może dlatego, że w dzieciństwie nikt nam dostatecznie nie wytłumaczył co jest właściwym wyborem i dlaczego. I często również nie umożliwiał nam dokonania własnego wyboru eliminując tym samym w nas samodzielne myślenie. A to się mści w wieku dorosłym.
    Co do środowiska nauczycielskiego- to zawód do którego powinno się iść z zamiłowania a nie dlatego że się ukończyło studia po których nie można znaleźć zatrudnienia poza szkolnictwem.
    A wiesz co zauważyłam w czasach szkolnych mojej córki? Że nauczyciel, który jest wręcz uwielbiany przez dzieci jest nielubiany przez dyrekcję szkoły. Ciekawe dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ciekawe czemu :-))))Wszędzie to samo.
      Wiesz, że do tych tzw. złych wyborów czasem właśnie nas szkoła popycha. Bo w szkole indywidualność nie specjalnie jest doceniana, ani samodzielne myślenie. Mam czytelniczkę, która przeszła z dziećmi na nauczanie domowe. Bardzo na razie, po dwóch miesiącach, zadowolona. Dzieci też, egzaminy zdają celująco. Jakaś alternatywa jest. Zobaczymy.
      Ostatnio taką historyjkę mi opowiedziała nasza sprzątaczka, którą wcześniej w szkole pracowała.
      Sprząta sobie ona na dworze z panem gospodarczym. Widzą, idzie w ich stronę dyrektorka. Kolega do niej mówi: nie uśmiechaj się. Ona: czemu, powiem dzieńdobry, czemu mam się nie uśmiechać. On: nie uśmiechaj się. Powiem jak pójdzie. Dyrektorka ich minęła, powiedzieli poważnie: dzieńdobry. Jak już odeszła kawałek, kolega mówi: bo sprzątałem trawnik z Baśką, rozmawialiśmy o meczu ostatnim i śmieliśmy się.
      I dyrektorka podeszła, my jej: dzieńdobry, a ona: akurat, dzieńdobry, wiem, że ze mnie się śmiejecie.
      Kurtyna :-)

      Usuń
  3. Nauczyciel też człowiek. Poza misją i powołaniem chciałby godnie żyć, choćby po to by być z tego zycia zadowolonym i potem móc z zadowoleniem wykonywać swój zawód. To dotyczy nie tylko nauczycieli - każdy ma prawo do godnego zycia. Oczywiscie są i tacy, którzy choćby ono było jak najbardziej godne nie potrafia byc dobrymi nauczycielami, bo sie po prostu do tego nie nadają. Ale nadaja sie do innych rzeczy. Trzeba mieć tylko odwagę zrozumieć to i zacząć szukać póki jest na to czas.
    Sama miałam w życiu krótki epizod zwiazany z nauczaniem, wiec wiem jaki to ciezkie zajecie. Jak wiele potrzeba sił psychicznych by dać temu radę.Ja bym nie dała rady, choć cieszyło mnie zainteresowanie uczniów, to wzbudzanie w nich ognika.Wybrałam dla siebie inną droge.I chyba dobrze sie stało.
    Za to mój brat jest od wielu lat nauczycielem (a jesteśmy po tych samych studiach, tylko w ich trakcie wybraliśmy dwie rózne specjalizacje). Brat jest nauczycielem z pasji, powołania, przeznaczenia. Poświecającym temu bardzo dużo czasu i siły. Dzieci to widzą. Olimpiady, konkursy, wycieczki, kółka zainteresowań a w domu ogrom niewidocznej dla uczniów koszmarnej papierologii! Wiele razy zdarzało się bratu, że po latach spotkał bardzo dorosłęgo juz byłego ucznia. Brat go nie poznał,bo ludzie tak sie zmieniaja. Natomiast brata poznać łatwo, bo przez te dziesiatki lat tylko jego ciemne włosy stały sie siwe. Ci byli uczniowie witaja sie z nim serdecznie, familiarnie wręcz. Mile wspominają dawne czasy. Wysyłaja swoje dzieci do tej samej szkoły,gdzie uczy brat.Mysle, że jest to jakaś miara sukcesu. Że dobrze wybrał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, człowiek. I takie chowanie się z piwem w sklepie nic dobrego nie uczy :-) To tyko uczy oszukiwania. Bycie pedagogiem to sprawa skomplikowana, albo prosta. Jak dla kogo. Ale nauczycielki cierpiętnice, to nic dobrego nie nauczą. I ja cały czas piszę o emocjach :-) Bo wiedzę można zdobyć nawet bez szkoły. O tym wszyscy zapominają w przepływie uczenia. Twój brat z tego o piszesz to wychowawca. Człek uczciwy, w zgodzie ze sobą. Raczej chyba nie mówi: obyś cudze dzieci uczył :-) Więc przyjął ten zawód ze wszystkim. Znam bibliotekarki, które nie czytają, które nie lubią swojej pracy, cierpią, chorują, są nieszczęśliwe. Ale to konsekwencje wyborów jakich dokonały w życiu. Przyszła kiedyś do mnie czytelniczka i powiedziała, że nienawidzi swoich krów. Bo gdyby nie one, miałaby szczęśliwe życie. Odpowiedziałam jej by sprzedała krowy i zrealizowała marzenia. Nie zrozumiała, nie chciała dokonać takiego wyboru. Lepiej obwiniać i szturchać krowy.
      Ech...Wszechświecie.
      Jednak, mimo tego wszystkiego, życzę wszystkim by dostali to czego najbardziej potrzebują. Łącznie ze mną :-)Pozdrawiam ciepło z mroźnego i słonecznego Podlasia :-)

      Usuń
    2. O tym piwie to ja pisałam i nie chodzi o oszukiwanie, ale o nie dawanie złego przykładu, bo nie powinien nauczyciel być widziany w niegodnych sytuacjach, np. pijany na ulicy, stad też zaświadczenie o niekaralności itp.
      Sama przeżyłam wielkie rozczarowanie nauczycielami w liceum, gdy upijali się, odchodzili do biznesu, porzucając pasję...może to naiwne, ale trudno.
      Przez 34 lata pracy nie domagałam sie podwyżki, a spotykane dziś dzieciaki, dorosłe osoby potrafią powiedzieć- dzięki pani polubiliśmy czytanie, to dla mnie najwyższa pochwała, lepsza niż nagroda prezydenta miasta.
      Ja też wybrałam, ale w umowa była inna, zmieniano jej warunki wielokrotnie i to jest w porządku? według mnie, nie jest.

      Usuń
    3. O widzisz, Piwo. No tak, ja spojrzałam inaczej. No skoro wszyscy jesteśmy ludźmi, to mamy nimi być. Nie udawać aniołów nieskazitelnych. Wypicie piwa do obiadu, w gronie przyjaciół, przy grillu, przy ognisku, czy po prostu dla przyjemności jest czymś normalnym. I to ja piszę, córka alkoholika :-) Kupienie piwa nie jest niczym złym. Normalne. A chowanie się z tym, to już sugeruje jakieś oszustwo. Dzieci takie rzeczy wyłapią od razu. Kiedy nauczyciel udaje, że lubi pracę i dzieciaki, też. Pozawerbalnie. Nic się nie ukryje. Chodziło mi o to by być prawdziwym. Wypić piwo, kupić prezerwatywy jak trzeba w sklepie, nie wiem co tam jeszcze ktoś uzna za wstydliwe, albo upadlające zakupy ;-) Być człowiekiem :-) Kiedy pozwala się sobie, wtedy pozwala się innym. A to empatia i tolerancja jest. Ogranicza się siebie, ogranicza się innych. To kontrola.
      Jotko, w mojej pracy też. W każdej pracy zmieniano warunki umowy już fafnaście razy. Ja mam jeszcze niby około 10 lat do emerytury. Ale wiem, że to się zmienić może...ja odpuściła. Nie będę się z koniem kopać. Wy strajkujecie i absolutnie rozumiem. Wasze niezbywalne prawo wyboru. Tylko są tego konsekwencje...spowodowane wyborem tej drogi. Tak jak napisałam, życzę wam byście dostali podwyżki. Żeby wszyscy dostali co potrzebują. A te dzieciaki, które dorosły i pamiętają, to skarb :-)

      Usuń
  4. nauczyciele żyją życiem uczniów, o to maja często żal dzieci pedagogów...
    sprzeciw budzą fakty nie zaprzeczelne, etaty po znajomości, rodzinie, osłanianie siebie wzajemni, jak z jednym Ci nie po drodze to reszta potem dyskyminuje i długo pamięta nawet. (to ostatnie przytrafiło nam się w zeszłym roku szkolnym. Zlecenia dodatkowe w wąskim gronie. czy korki od 40 do 50 zł, bez podatków.Często z przedmiotu którego uczą z czasie zajęć. Nie twierdzę że nie mają racji, ale to grupa społeczna pod baczniejszą obserwacją społeczeństwa....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Wszędzie jest tego mnóstwo. Kiedy człek wybiera ten zawód, to z całym dobrodziejstwem inwentarza :-) Ale generalnie, wiadomo w co wchodzi. Jest to jednak wyborem, nikt nikogo nie trzyma siłą. Można odejść, do biblioteki :-) A można kombinować. Choć raczej nie są to czasy, kiedy ktoś głodem przymiera i puchnie, i umiera. Wybór. Kluczowe słowo. Wybór strajku, to też wybór :-)

      Usuń
  5. Też dałabym wszystkim, zwłaszcza chorym emerytom, jak ktoś napisał, pani sprzątająca WC tez ciężko pracuje, ale w imieniu pani z WC nie będę strajkować, sama może.
    Problem polega na tym także, że od nauczycieli WYMAGA SIĘ nie tylko wtłaczania wiedzy, ale gdy upomną się o poprawę warunków pracy nazywani są darmozjadami.
    Też jestem nauczycielem i w sprawie dodatkowych obowiązków za friko(darmowe zastepstwa, wycieczki do późna, imprezy w soboty, dystrybucja podreczników dla 600 uczniów) nikt nie pytał mnie o zdanie.
    Mam wybór? mam, za 3 lata emerytura...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko, ja rozumiem. Ja sama będę miała małą emeryturę, bo w bibliotece nie podskoczę. A bibliotekarze nie strajkują, nie są resortem siłowym :-) Od każdego się wymaga, od lekarzy, od polityków, od pani sprzątającej Wc też. Bo standardy czystości każdy ma inne. I ja mam wrażenie, że aby coś uzyskać to wszyscy wszystkich powinniśmy wspierać. Idą górnicy, idą razem nauczyciele, sprzątaczki, panie z kas, policja, strażacy itd. Wszyscy. Nauczyciele ani gorsi, ani lepsi od innych. A tak, każdy sobie rzepkę poskrobie i nic z tego nie wyniknie. Bo politycy też mają jakieś swoje zdanie i czują, że od nich się też WYMAGA. Ja się nie wymądrzam, ja tylko dostrzegam jakieś drugie dno, całej tej głupiej układanki. Pewnie jest tych den jeszcze z fafnaście :-)
      A wybór jest zawsze. I konsekwencje wcześniejszych wyborów. Taka prawda, co się czepiać...

      Usuń
  6. Dokładnie tak, jak piszesz. Ja tez dokonałam wyboru. Jestem po pedagogice opiekuńczej niepełnosprawnych. Przeszłam przez staże i te inne egzaminy nauczania dzieci. Prowadziłam lekcje w przedszkolu, szkole podstawowej i w szkole specjalnej. Nie pykło. Ja nosząca aparaty słuchowe nie odnajduje się w świecie niepełnosprawnych jako ich opiekun. Tak po prostu. Nie patrzyłam na to ile zarabia taka osoba. Ja myślałam , ze to dobre miejsce i droga, bo wydawało się pod naciskiem mamy i babci, ze do tego świata jakoś należę. A jednak nie.
    Nie piszę publicznie, gdzie pracuje, ale gdy strajkują nauczyciele mogę powiedzieć jedno: widzicie deski na sedes popakowane ładnie w kartoniki w sklepach? Widzicie stoliki plastikowe zapakowane w kartonik z naklejką i kodem kreskowym? Widzicie plastikowe akcesoria do zawieszenia sobie nad wanną albo buteleczki na mydło w płynie?
    To proszę sobie wyobrazić, ze ja codziennie 8h (dla mnie 7 tylko dlatego bo orzeczenie, ale nim to wprowadzono bylo 8) pakuje te rzeczy. I nie, wcale nie mam nic do tej pracy. Lubię ją. Słucham radia i pakuje na palete codziennie około 400 takich desek w pudeleczkach. One jada do sklepów, aby ktoś komu się zepsuła wszedł do Ikei i kupił deskę z zolwikiem. Taka nauczycielka tez.
    I po 10 latach pracy mam na wypłacie 2 z przodu. 10 lat musiałam być cierpliwa i wytrwala, by to osiągnąć.
    Praca fizyczna jest ciężka, bo i tez tutaj musze operować cały czas, ruch, element, zgrzac, skompletowac, zakleic, zakodowac. Umysł pracuje cały czas, bo musi być wszystko jak w instrukcji. Nie może niczego zabraknąć. Bo nie zamontujesz. Czasem może się zdarzyć , że coś zabraknie, ale to nieoczekiwane podejście kolegi albo pan z transportu leci z kartonem czy instrukcjami, ale jestem czujna i nie zdarzyła mi się ani jedna reklamacja. A prace lubię, kiedyś pewnie będę tego latania 7h żałować - czy żylaki czy kręgosłup, ale póki co lubię to. I słucham sobie trójki albo innej stacji z muzyka. I mam oczy dookola głowy.
    Co do nauczycieli - tak samo wyobrażam sobie ich pracę, idę, lubię, czasem ciężko - tez mi się trafia marudny operator i wtedy więcej latam, ale mniej zapakowane wyjeżdża z zakładu. Ale takie życie. Zdarza się.
    Dla mnie ten strajk jest źle otagowany. Ja widzę wszędzie kasa, kasa, kasa... A to nie o to przecież chodzi. Dlaczego nie zmieniam pracy? Bo mam umowę na stale, bo znam tych ludzi i to miejsce, bo te prace lubię. A sa na świecie ludzie, co powiedza, ze to hanba deski pakowac. To odpowiedzialność takze. A poza tym jak Drevni nie zapakuje dobrze to ty sobie Turbo czy Valloxena czy innego cuda z Ikei nie złożysz. Ale ludzie nie myślą, ze to pakuje ktoś, kto ma minimalna, a po 10 latach ma 2 z przodu tylko dlatego, bo lata pracy, bo premia obecnosciowa, która jest zabierana przy zwolnieniu lekarskim. Ze to po prostu człowiek, który takze musi żyć od 10 do 10 i jeszcze te siersciuchy kochane zaopiekowac.
    Mi się ich forma strajku nie podoba i ma prawo. Tak jak mówisz, prawdziwy nauczyciel nie powie obyś cudze dzieci uczył.
    Nauczycielka mojego synka prowadzi lekcje normalnie i jestem dumna, ze na taka trafił.
    A z podstawówki i liceum znam cale rzesze córek i synów nauczycieli z zaklepana posadka po/dzieki rodzicom. Niestety. Tu maja jak politycy. Może nie wszyscy, ale u mnie było całkiem sporo.
    Nie mowie, ze to byli źli nauczyciele, ale...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocurku, ja już nic nie dopowiem ;-) Najważniejsze lubić swoją pracę. Ja byłam siostrą PCK, nie było nic innego, wzięłam. Wynosiłam wiadra z sikukupką starszych ludzi, myłam im podłogi, robiłam zakupy. Nie od razu polubiłam tę pracę, ale w końcu zrozumiałam, że chodzi o ludzi. I polubiłam :-) Nie na tyle, by w niej zostać, ale dużo się nauczyłam.
      Bardzo mądrze napisałaś, wiesz co robisz, czemu i po co. I jeszcze potrafisz to sobie uprzyjemnić. I szczerze dbasz o klienta :-) Czapki z głów :-) Mam nadzieję, że kiedyś wszyscy to zrozumieją.
      I będą szczęśliwsi. Bo nawet bycie szczęśliwym to po prostu wybór :-) Pozdrawiam panią magister pakującą :-)

      Usuń
    2. Nie no.magistra nie mam, na licencjacie spasowalam ale były te praktyki wszędzie bo tego wymagano. I dobrze, bo się przekonalam ze to nie dla mnie. Do bycia siostra pck tez.myślę, ze.trzeba mieć.powolanie. Ja bym.mogła.klatki zwierzetom myć, moja druga połowa w schronisku pracowała, mówi ze ciężkie ale ktoś to musi robić. Tak samo jak pracowała w ośrodku dla trudnej młodzieży, ale fundacja nie dala rady po prostu i się rozpadla, ale tez.ktoś się w tych ośrodkach zajmuje. To.misja i to misja. Pakowanie tez trzeba lubić , bo jak ktoś.nie lubi być pakowaczem i monterem to się u nas nazywa to będzie się męczył. Nawet jak będą mu płacili 5000 będzie się męczył i nudził a po co?

      Usuń
    3. No i druga połowa.moja ma.uprawnienia do uczenia dzieci, ale ma.prace z.fakturami, dokumentami transportowymi i szefa wariata, ale lubi swoja pracę i tez mimo. Ze tylko ta 2 z przodu to jednak zna otoczenie i się z kim ma do czynienia. I żyjemy, splacamy co trzeba i jakoś tak poza praca to nam na sercu dobro leży i kotkow i mlodego, a praca to praca, grunt żeby lubić i już! A może ten pan co ulice zamiast to lubi? Nie każdy kto takie rzeczy robi musi być nieukiem, niestety o ludziach na produkcji, w transporcie i w sprzątaniu się mówi, że się nie uczyli to teraz charuja. A nie prawda. Wielu tych ludzi jest szczęśliwych i tu dopiero przekonałam się jak ważne jest dla.nich, co sobie zrobią na obiad, oni się wymieniają przepisami, adresem dentysty i fryzjerki. Maja 2000 na rękę, ale jakby cieszą się życiem inaczej, polecają sobie książki i filmy. A ktoś by powiedział ze stereotypów pusta osoba z taśmy zbiera. Nie zapominajmy , ze Sapkowski wymyślił wiedźmina pracujac przy butach. Każdego z nas ktoś uczył. I każdy dokonuje wyboru. W zasadzie każda praca to.misja. Tak jak bibliotekarka, która mnie nie zamorduje ze oddaje książki po pół roku :) ale przyznam się, że więcej nie poszłam. Wstydzilam się :P a oddałam książki z czekoladą pomiedzy za brak kary :D

      Usuń
    4. Ileż ja już czekolad dostałam :-)
      Proste prawdy opowiadasz Kocurku, najprostsze. Cieszyć się i lubić to co się robi. A jak nie lubisz, zmień na to, co lubisz. Najprostsza recepta na szczęśliwe życie. Wszystko w twoich rękach :-) i moich :-) Tacy z nas misjonarze :-) Jedyna forma misjonarstwa jaką akceptuję :-)

      Usuń
    5. Kocham was kobitki. Wróciłam i nadrabiam. Kocurku, wspaniałą masz postawę. Mam podobną. Kilka lat temu uciekłam z zawodu wyuczonego, bo ciężki i niewdzięczny. Miała stanowisko zarządzające i odpowiedzialność jakąś i dyplomy i dwa tytuły czy tam stopnie naukowe i dupa, nie zaiskrzyło. Z braku laku poszłam sprzatać, na chwilę. Chwila trwa do dziś, bo lubię, bo lubię pomagać ludziom i uprzyjemniać ich życie, że mogą w sobotę iść z dzieckiem czy psem na plac zabaw, a nie kila godzin ogarniać dom. Ale za darmo tego nie robię, moi pracodawcy wiedzą że czas to pieniądz i ile kosztuje. Jest zaufanie i sympatia. Czasem nakarmię kota, bo rano umknęło w pośpiechu, czasem powieszę zapomniane pranie kisnące w pralce, czasem odbiorę ważna paczkę od kuriera. Wiem, ze pomagam i ułatwiam i że doceniają.
      I jakoś mnie nie boli że na ścianie (w szufladzie) drzemie dyplomu renomowanej uczelni wyższej.

      Usuń
  7. Popieram, popieram - bezapelacyjnie, bo to JEST MISJA, oczywiście nie brakuje tez i osób przypadkowych, którzy nie nadają się zupełnie do tego arcyważnego zawodu...

    A tu taka "ciekawostka", Kodeks Nauczyciela z 1872 r, który mówi jak to drzewiej bywało ;)
    1.Nauczyciel każdego dnia powinien zadbać o to, aby lampy były napełnione a kominek czysty.
    2.Każdy nauczyciel winien codziennie przynosić wiadro wody i kubeł węgla.
    3.Pióra przygotować należy starannie. Końcówki piór można ostrzyć zgodnie z indywidualnymi upodobaniami wychowanków.
    4.Nauczycielowi płci męskiej zezwala się na wykorzystanie jednego wieczoru w tygodniu na sprawy osobiste (bądź też dwóch wieczorów, jeśli regularnie uczęszcza do Kościoła).
    5.Po spędzeniu dziesięciu godzin w szkole nauczyciele mogą oddać się czytaniu Biblii lub innych pożytecznych ksiąg.
    6.Nauczycielki, które wychodzą za mąż bądź angażują się w romanse, dostaną natychmiastowe wypowiedzenie.
    7.Nauczyciel winien odkładać drobne sumy z każdej wypłacanej mu pensji, aby w latach starości nie stać się ciężarem dla społeczeństwa.
    8.Nauczyciel który pali, używa alkoholu w jakiejkolwiek formie, uczęszcza do kasyna lub domu publicznego, lub też goli się u fryzjera, dostarcza znakomitych powodów, by żywić poważne wątpliwości co do jego wartości, zamiarów, prawości i uczciwości.
    9.Nauczyciel wykonujący swoją pracę sumiennie i wiernie przez 5 lat, spodziewać się może podwyżki w wysokości dwudziestu pięciu centów tygodniowo, o ile zarząd wyrazi na to zgodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oboszezielony, obśmiałam się jak norka :-D To były czasy...
      Zastanowiło mnie czemu golenie się u fryzjera tak srogo oceniano? Zagadka. Ale radochę zrobiłaś mnie i mężowi :-) To dopiero były warunki pracy, patrz punkt 5.
      Oczywiście, że to powołanie, przecież chodzi o dzieci. To delikatne i cenne kwiatki :-)

      Usuń
    2. Patrz punkt 1 i 2. Moja mama opowiadała, że w jej szkole robił to zawsze najbiedniejszy uczeń.

      Usuń
    3. Znaczy nauczyciel się wysługiwał uczniami.

      Usuń
  8. A tak w.ogóle to ja bym polecała nauczycielom poczytać Anie, wszak ona była nauczycielka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie, ten Wszechświat :)

    To kolejna próba (po podzielonych opiniach jak mniemam udana), pokłócenia ludzi. Bo takimi się lepiej manipuluje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, całkiem udana. A zaraz wyjdą inni na ulicę :-) I tak wkołomacieju :-)

      Usuń
    2. Oj tylko żeby znowu nikt martwymi swiniami nie rzucal bo to już mnie zalamalo totalnie

      Usuń
  10. Jeśli młody człowiek spotka na swojej drodze jednego dobrego nauczyciela, to tak jakby w loterii wygrał miliony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotka jednego złego, skutki na całe życie. Ech...tak się plecie na Ziemi :-)

      Usuń
  11. "Wszystkim czego potrzebują". Ale ludzie przeważnie nie wiedzą czego potrzebują, wiedzą czego pragną.
    Nie popieram takiej formy strajku, takiego terminu, bo to jest kosztem dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa :-) Dlatego wszystkim życzę, by dostali czego pragną, bo dopiero wtedy są w stanie ogarnąć, że to nie to, czego potrzebują. Podstępne życzenia ;-) Bo tak bazowo, to życzę czego potrzebują. Wszyscy, włącznie ze mną samą.

      Usuń
  12. z anegdot dotyczących nauczycieli, to dwie nauczycielki miewały czasami kaprys pohuśtać się na placu zabaw na huśtawce, więc przychodziły tam po północy, żeby ich dzieci nie widziały. inne jechały pociągiem na dyskotekę i to prawie 100 km, żeby dzieci nie widziały, jak pani od polskiego raczy się drinkiem i tańczy z przygodnym partnerem, a może i nie poprzestaje na tańcu. trudne życie pod nieustającym, czujnym okiem cenzury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najfajniejsze, że swojej własnej tak naprawdę :-) tej cenzury ;-)

      Usuń
  13. Otóż nie, na pewno nie każdy może zostać bibliotekarzem.

    OdpowiedzUsuń