źródło- internet
Zastanawiałam się...
Czy napisać :-)
Ale w sumie Wszechświecie, czemu nie?
Statek tzw. "normalności" już dawno odpłynął :-)
A magia się dzieje, choć nie tak często jakbym chciała, najczęściej znienacka.
Czasem zamiecie mnie trochę tzw. rzeczywistość, a czasem zajrzę ci Wszechświecie, pod podszewkę, a tam...
Ten poranek, kiedy musieliśmy pojechać po Pipi, był mroczny... PIPI
Otworzyłam oczy, a moja suczka wskoczyła na łóżko i zabrała się do lizania mnie po nosie. Warknęłam: do śpidełka! Nie miałam ochoty jeszcze wstawać. Było ciemno. Na zegarku fosforyzująco migała godzina piąta dziesięć. Wiedziałam, że w nocy padało, było zimno. Pod kołdrą było zaś cieplutko i miło, obok posapywał, pogrążony we śnie Mąż. Wszystko mnie skłaniało do zamknięcia oczu i ucieczki w krainę snu. Ale wiedziałam, że się nie uda. Bo już czułam jakieś uwieranie w ciele, czułam ciężkość. Dobrze wiedziałam, co mnie męczy. Choroba Pipinka i wizyta u weterynarz. Jedynym sposobem na poczucie się lepiej było przejść przez to. Więc wstałam. Suczka jak co rano złapała kocyk ze śpidełka i radośnie pobiegła z nim do dziennego pokoju. Ciężko stąpając polazłam za nią. Weszłam do kuchni, zapaliłam taką małą lampkę nad blatem. Nie lubię mocnego światła rano, kiedy oczy jeszcze po nocy nienawykłe. Otworzyłam lodówkę, wzięłam mleko na owsiankę i odwracając się spojrzałam w okno...Zastygłam.
Następnie zamknęłam lodówkę, odstawiłam mleko na blat i jednym skokiem znalazłam się przy oknie...
Za oknem była właściwie noc. Jeszcze lampy się paliły. Naprzeciw rosną drzewa w rządku pod parkanem. Duże, leciwe. I tam, wokół tych drzew błyszczących jeszcze po deszczu, wiła się ogromna, rozciągająca się na trzy drzewa, chmura szmaragdowych, jaskrawych,wirujących światełek. Takich troszkę jak choinkowe ledy. Teraz to dopiero zamarłam. Usiłowałam ogarnąć wzrokiem wszystko. Ale bardzo trudno było. Bo one zapalały się i gasły, wirowały wokół drzew jak mgławica. Cały czas w ruchu, w górę, w dół, na boki. Jedno gasło, zapalało się drugie. Miałam wrażenie że jest ich setka może. Troszkę tak, jak na tym obrazku, który umieściłam na górze.
Stałam, patrzyłam, jednocześnie jasno i wyraźnie uświadamiałam sobie moje myśli:
- niemożliwe, ktoś stoi pod ścianą budynku i puszcza coś laserowego...
- niemożliwe, kto o piątej dwadzieścia robiłby takie rzeczy...
- jakie to piękne..
- jak szybko mrugają...
- wiosna przyszła...
- a może to jakieś światełka od sąsiada?
- cudne, nie mogę za nimi nadążyć...
- jeju, jak długo ja to widzę...
Patrzyłam, w końcu światełek robiło się coraz mniej i mniej, aż w końcu jedno tylko do mnie zamrugało i znikło.
Całość trwała może pół minuty. Ale te trzydzieści sekund było jak pięć minut.
I cały czas mam wrażenie, że było tam coś jeszcze...
Ale nie wiem, tylko takie wrażenie...
Taaa, a teraz niech czytający zastanowią się nad tym, jakie mieli myśli czytając to co napisałam ;-)
To może być ciekawe :-)
To dużo mówi o was. Tak samo jak moje myśli o mnie.
Postałam jeszcze chwilę przy tym oknie. Nic.
Otworzyłam szafkę, wyjęłam płatki owsiane i garnek do mleka. Nastawiłam owsiankę, cały czas popatrując w okno. Nic się nie działo, tylko sąsiad włączył światło na zewnątrz domu i zaczął wyprowadzać samochód. Pomyślałam jeszcze niedorzecznie, że może ma jakiś dziwny, laserowy włącznik do światła. No cały czas mózg szukał czegoś, co mogłoby wytłumaczyć mgławicę szmaragdowych światełek ;-)
Nic nie znalazł sensownego.
Poszłam wpuścić koty. Nakarmiłam je.
Rzeczywistość ruszyła do przodu.
Przypomniałam sobie o Pipi.
Popatrywałam jeszcze w okno, ale zrobił się powoli dzień.
A potem już opisałam co było.
Dopiero dwa dni później opowiedziałam Mężowi. On się już przyzwyczaił, że ja czasem coś zobaczę. Jakby już się nie dziwi i nie boi o mnie. Chyba. Bo nawet ja sama się zastanawiam czasem, czy aby klepeczka w mózgu nie odpada :-)
Ale tym razem zgłosił pretensję: czemuż, kobieto, mnie nie zawołałaś?
No nie wiem, zastygłam przy tym oknie...nawet mi w głowie nie było wołać, czy łapać za komórkę.
Ale miałabym filmik! I świadka, ale nie, zamarłam w wielgachnym zadziwieniu, pomieszanym z niewiarą, że widzę to, co widzę.
Kiedy to piszę, przypomina mi się wydarzenie z mojego życia, kiedy to chyba w czwartej klasie, szłam do szkoły. Ciągle to pamiętam. Niby nic, a utkwiło. Raźno maszerowałam chodnikiem przy głównej ulicy. Po lewej miałam płotek i żywopłot odgradzający mnie od parku, po prawej ulicę, już wtedy asfaltową. Nagle zobaczyłam, że naprzeciw mnie, środkiem chodnika biegnie pies, wielki. Taki jak poniżej Saba z adaptacji "W pustyni i w puszczy".
Wystraszyłam się. Był takiej prawie wielkości jak ja. Automatycznie zeszłam na jezdnię i zrobiłam spore półkole by go okrążyć i minąć. Przebiegł obok. Weszłam na chodnik i obejrzałam się.
Psa nie było.
Stanęłam i zaczęłam się rozglądać gdzie takie wielkie psisko znikło.
Nigdzie nie było. Ani na drodze, ani w parku. Żywopłot wtedy nie był wysoki, może do brzucha mi sięgał.
Pies znikł.
Z jakiegoś powodu pamiętam to wydarzenie do dziś, choć tyle mam białych plam z tamtego okresu życia.
A teraz szmaragdowe światełka.
Co ranek patrzę na drzewa :-) Ale nic.
Aż kilka dni po tym zdarzeniu, wpadł d o biblioteki znajomy, u którego warsztaty z Rosą były. On i żona mają ten cudny, drewniany dom w lesie i z nimi mogę pogadać o dziwności spokojnie.
Spojrzałam na niego i mówię: O! ty dzisiaj nie przypadkiem przyszedłeś :-)
Opowiedziałam mu co mi się przytrafiło. Stał chwilę, patrzył na mnie i mówi: wiesz, mnie się to kojarzy z energiami ziemi, duchy przyrody, coś jakoś tak.
Ale, najważniejsze pytanie: czemu ci to zostało pokazane?
No tak, CZEMU?
Generalnie cała zabawa tutaj polega do tej pory na NIEPOKAZYWANIU tego, co tu jest tak naprawdę :-)
A ja mam jakieś przebitki.
Więc, cóż...
Pierwsza myśl: na mojej obecnej drodze zdecydowanie powinnam porzucić racjonalizm szkiełka i oka :-)
Bardziej patrzeć SERCEM.
kadr z filmu Avatar
Bo kiedy patrzę, naprawdę PATRZĘ, czuję, że jest coś więcej, jest wokół nas magia, której nie widzimy, ale czujemy.
Podszewka Wszechświata jest bardziej niesamowita niż scenarzyści filmów takich jak "Avatar" mogą wymyślić.
I można tam zajrzeć, tylko trzeba się otworzyć na tę możliwość.
Tak po prostu, UWIERZYĆ ;-)
PS. Nie, nie jaram żadnego zielska :-)
Może to jakaś wiadomość z innej galaktyki lub z Hogwartu?
OdpowiedzUsuńMoże Twoja podświadomość materializuje nadmiar energii?
Jedni preferują mędrca szkiełko i oko, inni wręcz przeciwnie:-)
Gdyby wszyscy byli sceptyczni do bólu, nie byłoby świata fantazji i już dawno sami szaleńcy biegaliby po ulicach, bo kto wytrzyma w tym nienormalnym świecie?
Różnie się plecie. Podejrzewam, że każdy sposób patrzenia na świat jest ok. Bo każdy widzi swoją prawdę. I to jest PRAWDA. Chodzi o zauważenie, że to co widzą inni, to też PRAWDA :-) Bo Prawda to zbiór, a nie punkt jeden :-)
UsuńStaram się zrozumieć każdą prawdę, nie zawsze to działa w obie strony...
UsuńDobre pytanie - czemu to widzimy? Sama zastanawiam się od lat. Nie wiem jak z Tobą u mnie z czasem ta ,,inność" zanika. Ale kiedy wreszcie doczekałam się pewnej normalności zaczynam tracić pewność czy rzeczywiście tak będzie dobrze. Przywykłam do tego, jest to moja druga skóra i nagle ma jej nie być? To takie dziwne i momentami niepokojące :D I dogódź człowiekowi :D I tyle w temacie bo nie rozmawiam o tym.
OdpowiedzUsuńInność u mnie zanikła na wiele, wiele lat. Nie czułam się z tym dobrze. Zbyt długo żyłam w narzuconych sobie ramkach "normalności" i to mi nie służyło. Więc, w ramach procesu zdrowienia, musiałam znaleźć moją inność i odkurzyć. Ale to ja :-) No i to nie jest łatwe, bo muszę się przedzierać przez kupę przekonań pobranych w trakcie życia od innych ;-) To budzi lęk. Ale cóż, spróbujmy jeszcze trochę w tę stronę :-) Bo świat jest INNY, to ciekawe.
UsuńWidzieć te "dziwności" to żyć bardziej wielowymiarowo - nawet gdyby to miało byc tylko naszymi urojeniami. Ja chcę takich "urojeń". Takiego kawałka baśni w rzeczywistości. Takiego dreszczu, że obcuję z czymś niezwykłym. Takiego deseru, który podkręca smak życia i budzi apetyt na wiecej. Zauważam jednak, że im bardziej takich rzeczy chcę, tym bardziej one sie wymykają. One chyba chcą i muszą przychodzic z nagła, nie sterowane naszymi "chceniami" czy oczekiwaniami. Muszą byc jak pierwsza miłość - nieporównywalna do żadnej innej potem, pełna wolności i magii.
OdpowiedzUsuńCiekawe jest to, kiedy decyduja sie do nas przyjsć, zaświecic w oczy lampeczką cudu, olśnienia, wzruszenia, mistycyzmu, uczucia jednosci z wszechswiatem. Myślę, iż wybierają moment, gdy cos nas w naszej wyczajnej rzeczywistosci męczy, osacza, gdy tak jak Ty półprzytomnie wstajemy rano będąc jeszcze bardziej w śnie, niż w jawie. Przychodzą też we śnie - gdy w rzeczywistosci tak sie nam umysł zamula, że nie jesteśmy w stanie ich dostrzec, chociaż są.U mnie zazwyczaj właśnie to właśnie sen otwiera im furtkę. A po takim dobrym śnie i dzień bywa lepszy, jakby jakis cięzar zelżał w sercu. Moze te "dziwnosci" przychodzą jako dobre duszki, tacy lekarze dusz, takie promyczki, gdy zapadamy sie w studnie bez dna...? Niech przychodza nawet, jesli są wytworem naszej wyobraźni czy objawem lekkiej wariacji. Cóz, wariatom chyba lepiej na tym świecie...
Aniu!Uśmiech serdeczny posyłam Ci z rana i podziekowanie za cudną opowieść o magicznych światełkach!*
Wielowymiarowo :-) Sami jesteśmy tacy. Wszyscy, choć niektórzy wybierają być dwuwymiarowi. Fakt, jak za mocno chce, nic się nie dzieje. A tu nagle, w potrzebie i smutku, w stanie lekko półprzytomnym, magia :-) I wsparcie. Kiedy na nie patrzyłam nie czułam strachu, ani tyci. Zachwyt, zadziwienie...Ech Olu. Świat jest ciekawy. Nam wmówiono, że nie mamy prawa do transcendencji, cudów, mistycyzmu. Że to domena świętych i "specjalnych", nieprawda.
UsuńZnam kilkoro "wariatów", mam koleżankę dwubiegunową, fakt, w depresji ma źle, ale jak wchodzi w manię, WOW, świat jej sprzyja w 150%. Az jej zazdroszczę :-)
Pozdrawiam z chłodnego Podlasia. U nas jeszcze wiosna się zastanawia :-)
Może Ci się to Aniu wydać dziwne, ale zanim dotarłam, czytając to co napisałaś, do momentu kiedy zobaczyłaś te światełka, Twój post otulił mnie jak lekka, jedwabna mgiełka. Zrobiło mi się tak dobrze jakby za dotknięciem czegoś dobrego wszystko co złe, bolesne, męczące zostało ode mnie oddalone. Pomyślałam wtedy, że Ci o tym napiszę, podziękuję za ten kojący dotyk słów. Dziwne:-)
OdpowiedzUsuńTak jak Ty widuję i to od dziecka różne dziwności, których nie widzą inni, ale raczej o tym nie mówię. No czasami kiedy wiem, że mój rozmówca nie skwituje tego kręceniem kółka na czole:-)
Swoją drogą piękne było to, co zbaczyłaś. Inkarnując na Ziemi mamy założone filtry na widzenie pewnych energii, rozumienie jak działa wszechświat, pamięć przeszłych wcieleń. Może te filtry stają się czasem za jakąś sprawą nieszczelne? Taaa, a mój umysł już rysuje kółko na czole:-)
Pozdrawiam serdecznie:-)
Marytko, dziękuję, że napisałaś co poczułaś :-) W zasadzie chyba to jest najważniejsze, nasze czucie. Tam jest prawda o nas, dla nas. Więc cokolwiek się zdarzyło, niech nam służy :-)
UsuńTo chyba ty pisałaś o muzyce kosmosu? Słyszałam i czułam ją raz. Nie powtórzyło się. Ale jest we mnie.
Mój umysł oczywiście też rysuje kółko na czole, ale co tam będę się przejmować. On coś gada, a ja patrzę na światełka.
Ja teraz mówię, w realu też :-) No nie wszystkim, ale mówię. Bo chyba trzeba. Tak czuję. Poluźniajmy filtry :-) Miłego dnia Marytko.
Dziękuję Aniu. I Tobie miłego dnia życzę:-) To nie ja pisałam o muzyce kosmosu, chcę to sprostować, bo źle bym się czuła w cudzych piórkach:-)
UsuńHa...to kto? No nic, przypomnę sobie :-) Dziewczyna pisała,że w najgorszej depresji, wychodziła do ogrodu i słyszała muzykę sfer, cały Wszechświat ją pocieszał :-)
UsuńMartynko, dobrze napisałaś o tych filtrach. Ja co prawda używam innego określenia - percepcja, nasza jest dość słaba. Więcej napiszę w komentarzy głównym. pozdrawiam.
UsuńPrzepraszam, jestem jeszcze zmęczona - Marytko nie Martynko.
UsuńNic się nie stało Luno:-) Martynka też ładne:-)
UsuńJa pomyślałam o świetlikach. Nie wiem czemu.
OdpowiedzUsuńPóźniej napiszę może więcej, zaraz biegnę do weta z moją małą trójcą zasmarkaną :(
Mam nadzieję, że zasmarkańce już ciut lepiej. To ja z wirusówką u ludzi. Tydzień i przechodzi. Trzymam kciuki Wiewiórko :-)
UsuńOjej, zatęskniłam do tego psiego lizania, budzenia nie w porę.
OdpowiedzUsuńCo widziałaś?- nie mam pojęcia, ale fajnie że widziałaś, nawet, jeśli z naukowego punktu widzenia był to tylko wytwór pracy naszego skołowanego mózgu. Bo tak naprawdę nasz mózg nas często okłamuje, widzi to, czego materialnie nie ma, jest niezależny od naszej woli.Nie jesteśmy sami we Wszechświecie i czasem, może w nagrodę, a może w ramach zachęty by starać się rozszerzyć własny horyzont myślowy, dostajemy możliwość ujrzenia czegoś "niemożliwego" lub nagle doznajemy olśnienia i znajdujemy rozwiązanie naszego problemu lub dokonujemy epokowego wynalazku. I nie ma to nic wspólnego z niedopasowaniem klepek w mózgu;))
No tak, jak zwykle mało romantyczna jestem;)
Oj tam, romantyzm jest przereklamowany :-) Może dostałam taki "smaczek"na zachętę. Było śliczne, zachwyciło, pokazało inną perspektywę :-) Mój mózg mnie często okłamuje. Gada głupoty, ocenia, programuje. Nie wpuszcza nowych danych, transfer ogranicza. Czasem udaje mi się stanąć z boku i posłuchać tego co tam on kombinuje, masakra :-)
UsuńMoja suczka jest takim namolnym, małym typkiem. Ale jest kochana. Choć czasem, jak jej się uda wsadzić jęzor do mojej zatoki prawie, to nie jest fajnie :-) Brrrr...Ale jest wierna, kochająca i racjonalna do bólu. Nie ma totamto, najważniejsze, uzupełniać kalorie :-)
Dla pewności zrobiłabym tomografię i EEG mózgu. Nim uwierzymy w magię dobrze jest upewnić się czy to aby nie sprawka maleńkiego tętniaka, guza czy też innego dziadostwa. Coś tam o takich sprawach wiem :(
OdpowiedzUsuńPięć lat temu wylądowałam na laryngologii z zawrotami głowy, oczopląsem, nadciśnieniem i zaburzeniami słuchu. Obadano mnie na wszelkie sposoby. Parę diagnoz pojawiło się i zgasło ;-) Wiele leków nietrafionych zjadam. Miałam rezonans głowy z kontrastem, EEG i parę innych, nieprzyjemnych badań. wsio ok. Poza dziwnym zwitkiem naczyń krwionośnych w lewym oku. Bez związku ;-)
UsuńNikt się wtedy nie połapał, że to depresja i nerwica lękowa się maskują. Że to tylko psychosomatyka. W trakcie terapii powoli zauważałam te objawy. Pojawiają się w stresie. Kiedy je sobie uświadamiam, już mniej więcej wiem jak z tym pracować, co robić, jak to przeczekać. Z tego wszystkiego zostało niespecyficzne nadciśnienie, ale na to mam tabletkę. Trafioną :-)
Takżetak. Obadana. I jeszcze migrena mi przeszła :-)
jakoś Ci wierzę, że nie jarasz zielska... :)
OdpowiedzUsuńzagladać pod podszewkę wszechświata... jakoś znajomo mi to zabrzmiało. ....
Wiesz, tak po cichutku, to bym może spróbowała choć z raz maryśki :-) Po to by zobaczyć o co tyle hałasu :-)
UsuńMoże z Bożą Podszewką ci się skojarzyło, fajny taki serial był.
Wróciłam z Holandii - Więc wiesz, tam w Amsterdamie można się upalić idąc ulicą, wszędzie wali trawą - legalną i czystą. Przebadaną. Zatem... resztę już prywatnie.
Usuńz bożą nie, nie wkręcaj mnie.,
Usuńpodszewka wszechświata to ciągle dziwnie dla mnie brzmi,
piszesz po cichu? Może Tobie to bym się dała namówić...
!!!
Luna pierwsze próby za Tobą, próbować?
Usuń;D
Alis, Luna pisze :-)
UsuńJa piszę na blogu. Podszewka mi się tak wygenerowała sama :-) A z tym próbowaniem to serio, ktoś wrzeszczy: zło, zło...a ja nie wiem, jak to jest. Może wcale nie zło.
Światełka z innego wymiaru to dziwność Wszechświata ale u mnie On podrzucił materialną zagadkę która trwa do dziś. Kiedyś opiszę ją w poście (chociaż nie poszczę)
OdpowiedzUsuńTo energia zagęszcza się i rozrzedza i to fizyka czyli ŹRÓDŁO
ŁA! U mnie pomigało i znikło, a ty masz materialne ???
UsuńNapisz, bom okrutnie ciekawa!
Absolutnie, wszystko jest energią. Wszystko co wokół nas, łącznie z nami, to Źródło :-) Dlatego wszyscy jesteśmy połączeni i jesteśmy tacy sami :-)
Pellegrino, ja też ciekawam:)
UsuńTez chce wpis o tym!!!!!
Usuństawiam na robaczki świętojańskie.
OdpowiedzUsuńbez żadnych czarów i cudów, a przecież piękne i niezwykłe.
W marcu robaczki? Ja poczytam. Bo robaczki świętojańskie to ostatni raz widziałam w dzieciństwie. One lubią mokre łąki. Znikły po melioryzacji. Ale grzebnę w temacie, choć światło było inne :-) Wolę magię ;-)
UsuńSzkoda że u Ciebie niema ja co roku w czerwcu podziwiam u siebie na wsi, w lesie, w ogrodzie, nad stawem. Jedź wieczorem gdzieś nad staw, rów jakiś gdzie chwasty i krzewy.
UsuńNa świetliki jeszcze za wcześnie, w czerwcu się pokazują. A czytałaś Elisabeth Kubler Ross - Koło życia? Lekarka, sławna z powodu naukowego podejścia do psychologicznej reakcji na wiadomość o chorobie nieuleczalnej, w tej książce opisuje, że widziała elfy (o ile dobrze pamiętam). Nie wiem czy wierzę w te elfy, ale w wiele jej opisów dość niezwykłych rzeczy gotowa jestem uwierzyć
OdpowiedzUsuńElla-5
Nie czytałam. Nabędę do biblioteki :-) Ale już troszkę otrzaskana z tym jestem. Pisałam o Rosie, ona zmieniła mój pogląd na rzeczywistość. Nie jest też to pierwsza dziwność w moim życiu. Na szczęście mam pamiętniki z podstawówki i liceum. Ile my zapominamy to głowa mała :-)
UsuńZiemia się budzi, ludzie się budzą, chociaż proces dalej trwa. Energia daje o sobie coraz bardziej znać. Może to Anioły, może to świetliki, a może zobaczyłaś kawałek tego PRAWDZIWEGO świata? Przyłapałaś go...albo on na to pozwolił :)
OdpowiedzUsuńMimo że to wszystko jest czasem takie podłe to i tak fascynuje mnie co jest tam, po drugiej stronie.
Raczej pozwolił :-)
UsuńTeż czuję, że coś się zmienia. Choć najbardziej ja się zmieniam.
Ja nie wiem czy podłe. Wszystko co spotkałam i, co myślałam, że jest podłe i niedobre, okazywało się być moje i wcale nie takie niedobre. Idźmy za tym ;-)
Aniu, moje myśli były takie:
OdpowiedzUsuń- Jakież to musiało być piękne.
- Co Wszechświat chciał zakomunikować?
- Czy to miało związek nadchodzącymi wydarzeniami z Pipi, na pewno.
- Może to larwy jakichś owadów w wiosennym przebudzeniu.
To ostatnie było racjonalizacją mojego umysłu. Cieszę się, że pojawiła się na końcu, a wcześniejsze były jakby z szerszej perspektywy.
Już w odpowiedzi do Martynki napisałam, że zgadzam się z jej teorią filtrów. Nazywam to percepcją, ubogą, słabą niedoskonałą. Tak jak nie jesteśmy obdarzeni możliwością widzenia wszystkich długości fal światła, podczerwieni, ultrafioletu, nie słyszymy infradźwięków czy ultradźwięków, mamy słaby węch i takie tam inne.
Nasza wewnętrzna i zewnętrzna aparatura jest zsynchronizowana z częstotliwościami tej planety, naszego domu. Zazwyczaj. Sama mi pokazałaś Rezonans Schumana.
Zapytałam kiedyś kolegę elektronika czemu nie widzimy ufo. Odpowiedział że to dla tego, że pojawia się u nas w innej częstotliwości fal i my nie umiemy go odczytać. W skrócie. Że te momenty objawienia to chwile kiedy ich częstotliwość pokrywa się z naszą. To jak nachodzenie na siebie fal dźwiękowych rożnej długości, zawsze jest jakiś fragmencik gdzie się pokryją na ułamek czasu. Wtedy mamy te wizje.
Czasem niektóre jednostki mają szerszą percepcję, nieraz spontanicznie, nieraz wywołaną sztucznie. Wtedy "widzą" więcej energia jest łapana inaczej.
To jest piękne. Fascynujące i niesamowite. I nie wyobrażam sobie życia bez tej świadomości. To jakby zaprzeczyć powietrzu, bo go nie widać, a nawet mechanika kwantowa, matematyka, królowa nauk ścisłych potwierdza te mechanizmy. Skoki tunelowe elektronów to nic innego jak teleportacja i przenikanie cząsteczek przez bariery przez które nie mogą przeniknąć. A jednak potrafią. Co jeszcze odkryją fizycy, co nam wyjaśni duchy, ufo i inne. Co nam wyjaśni to co jest ale dla nas za zasłoną ślepoty percepcyjnej.
Wiemy jak działa przekaż informacji w mózgu i ogólnie nasze ciało,a nie wierzymy w sugestie na dłuższą metę i klątwy. Może z powody nazewnictwa nacechowanego jednak jakąś zabobonną przeszłością ze wsi i baśni.
Popatrz Mario, tan na dole napisała Joanka, siostra moja. I to wydało mi się prawdziwe. Aż się popłakałam. Nasza rodzina z tamtej strony ze wsparciem.
UsuńTwój kolega elektronik ma całkowitą rację. Patrz, wiemy o tym. Odkryliśmy to. Kiedyś powiedziałam czytelniczce, że wokół nas może być inny świat, chodzą ludzie, dzieją się rzeczy, a my nie widzimy, nie czujemy. Bo nie nadajemy na tych samych częstotliwościach. Jak kanały w radio. Ne zrozumiała. A ja jakoś od małego rozumiałam, zaczytywałam się w science fiction i zawsze rozumiałam to, co tam opisywano. Nazywamy to fantazją, ale może Wszechświat zawiera w sobie już wszystko, co tylko moglibyśmy wyobrazić. I wtedy to po prostu różne spektra rzeczywistości :-)I to jest proste. A my komplikujemy :-)
Myślę, że wielu z nas COŚ czasami widzi, ale... Mózg nie zawsze się z tym zgadza, więc nas nie informuje o tym. Boimy się tego, nie rozumiejąc, więc szybko wymazujemy. Widzimy, rozumiemy, pamiętamy, ale nie mówimy nikomu, obawiając się tej klepki odpadniętej ;) A! Jeszcze jest opcja wmawiania sobie. Czyli widzimy coś, czujemy i mówimy sobie, że to tylko nasza wyobraźnia zbyt wybujała. Strach - strach zamyka oczy. Te światełka... Czy to nie my ? W tym prawdziwym świecie? Tak poczułam, kiedy o tym pisałaś... Często myślę o naszych zwierzakach, które odeszły i głęboko wierzę, że kiedyś znów je przytulę.
OdpowiedzUsuńMy...myślisz, że nasza rodzina z tamtej strony zajrzała w trudnym momencie pomóc? W komplecie ze zwierzakami...to ostatnie migające światełko to pewnie był Floruś...dzięki Sis.
UsuńTak myślę.
OdpowiedzUsuńAmberek na pewno jest przy mnie. Tym bardziej ze teraz jest rocznica zaczecia walki o niego...
OdpowiedzUsuńWitaj przedświątecznie
OdpowiedzUsuńCóż sercem zawsze należy patrzeć, ale rozum czasem jest potrzebny.
Życzę ciepłych, pełnych nadziei świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Niech nadchodzące dni będą przeżyte w Radości, Pokoju i Życzliwości.
Serdecznie pozdrawiam